Marne dziedzictwo Ireny Szewińskiej
Irena Szewińska to postać kultowa powojennego polskiego sportu, zwłaszcza lekkiej atletyki. Miałem okazję poprosić Szewińską o autograf podczas pikniku olimpijskiego w czerwcu 2012 roku.
– Co to za książka? – spytała na widok pozycji o polskich olimpijczykach, którą wyciągnąłem z plecaka. Po chwili orientując się, że jest to pozycja, do której nie ma żadnych wątpliwości, złożyła swój autograf na rozdziale o sobie. Miałem wrażenie, że niezbyt lubi rozdawanie autografów, zresztą gdy ogląda się jej występy telewizyjne odnosi się wrażenie, że najchętniej uciekłaby sprzed kamery. Nigdy nie zabiegała o poklask, a kiedy już pojawiała się publicznie wykonywała obowiązki działacza sportowego. Dwa lata po tym, jak zdobyłem autograf mistrzyni, wykonałem podczas kolejnej edycji pikniku olimpijskiego zdjęcie Irenie Szewińskiej rozdającej… a jakże, autografy. Było to moje jedyne zdjęcie zrobione Szewińskiej. Odeszła wczoraj w wieku 72 lat zostawiając olbrzymi dorobek sportowych dokonań. Życiorys wielokrotnej medalistki olimpijskiej jest odbiciem dziejów powojennej polski. Urodziła się w leningradzie już po wojnie, po czym przyjechała z rodzicami do polski, do warszawy w 1947 roku, jak wielu przybyszów ze wschodu. Nie będę rozpisywał się o sportowej karierze Szewińskiej, bo to, co osiągnęła jest wszystkim powszechnie znane. Ciekawe jest to, co robiła po zakończeniu kariery sportowej w końcu lat siedemdziesiątych XX wieku. Media publikując oficjalną sylwetkę zmarłej spuszczają zasłonę milczenia nad przeszłością mistrzyni, wszak o zmarłym nie wolno mówić źle lub w złym świetle prezentować. Szewińska w latach 1984-1989 należała do prorządowego PRON – Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego.
IO 1968: złoty bieg Szewińskiej w Meksyku (200 m). “Tylko dwie osoby na mnie liczyły”