Serwis Informacyjny - ŚwiatSekcja FA Poznań

Gig economy, strajk londyńskich kurierów i europejskie prawo

Tak zwana gig economy jest dobrze znana każdej osobie nie tylko w Polsce. Rozwiązania podobne do umów o dzieło, umowy zlecenia, lipna i przymusowo podejmowana działalność gospodarcza, mające na celu ominięcie prawa pracy to codzienność. Konflikty z pracodawcami naginającymi przepisy nie są niczym niezwykłym. Tekst ten ma na celu przedyskutowanie kilku najgłośniejszych sukcesów pracowników tego sektora w walce o godną pracę i płacę. W tym celu Deliveroo służy jako przykład. Jest to firma dostarczająca jedzenie, założona w 2013 roku w Londynie. Działa w Wielkiej Brytanii i kilku innych krajach.

Przyczyny protestu w Londynie

W 2016 r. londyńscy kurierzy dostarczający dla Deliveroo podjęli protest, kiedy firma zaproponowała zmianę struktury wynagrodzeń. Stawka 7 funtów na godzinę plus bonus za dostawę zredukowano do 3,75 funtów za dostawę. Nie trzeba być geniuszem, żeby wyciągnąć wniosek, iż jedynym rozwiązaniem jest kręcenie pedałami jak szalony, aby po zmianie wynagrodzenia móc przeżyć od jednej wypłaty do drugiej.

O ile na poziomie firmy takie zmiany to redukcja kosztów pracy, która przekłada się bezpośrednio na wyższe zyski dla udziałowców, o tyle na poziomie krajowym cięcia te są przedstawiane jako sukces produktywności gospodarki.

Produktywność gospodarki to wskaźnik przedstawiający relację tzw. input, czyli kosztów poniesionych w gospodarce do tzw. output, czyli ilości towarów lub usług wytworzonych w danym okresie przez firmy danej branży lub w kraju. Zamiast inwestycji, gdzie automatyzacja lub lepsze technologie zwiększałyby output, najczęściej stosowanym rozwiązaniem jest cięcie input, w tym płac i kosztów ubezpieczeń społecznych. Nierzadko pracodawcy pozbywają się też innych kosztów jak na przykład tych związanych z bezpieczeństwem i higieną pracy. Taki wyścig do dna przedstawiany jest jako sukces gospodarki. Jednak za takim sukcesem kryje się wyzysk i nieszczęście pracowników. To, co pracodawcę prowadzi do euforii, pracowników przyprawia o prawdziwe łzy i ból.

Jedno z takich nieszczęść jest opisane przez Grace Blakeley w jej książce pt. „Stolen”, w której przedstawia ona Jerome, kuriera rowerowego jednej z firm w Wielkiej Brytanii. Jerome – dotychczas używający starego roweru – odwiedził serwis rowerowy, w którym sprzedawca poinformował go, że za 400 funtów bez odsetek może on wziąć nowiutki rower na raty. Jerome nie zastanawiał się długo i kupił nowy rower. Jednak wskutek wypadku Jerome nie mógł spłacić jednej z rat pożyczki. Praca w tym sektorze wiąże się z zasadą: „Nie jeździsz, nie otrzymujesz wynagrodzenia – bez względu na to, czy zachorowałeś, urodziło ci się dziecko lub miałeś wypadek”. W związku z tym Jerome wziął tzw. chwilówkę, której także nie nie mógł spłacić. Rower, który kosztował 400 funtów, staje się dużo kosztowniejszą inwestycją – 1000 funtów – której ciężaru Jerome nie był w stanie unieść. W konsekwencji sprzęt zajmuje komornik. Załamany Jerome kilka dni później popełnił samobójstwo. Historię tę opisał również The Guardian (z 26 maja 2018 r.) i kilka innych gazet. Co ciekawe, tragedia Jerome jest także wykorzystywana w celach marketingowych przez jedną z firm udzielających doradztwa w zakresie długów.

Podobne tragedie, choć najczęściej mniej tragiczne w skutkach, są znane niemal każdej osobie pracującej w tym sektorze. Dorabiający studenci wożą torby i plecaki przepełnione dostawami. Nie jest rzadkością, że kurierzy ładują do toreb duży ciężar, co doprowadza do urazów barków i pleców. Kurierzy na motocyklach łamią wszelkie przepisy ruchu drogowego nawet w najbardziej niedogodnych warunkach, nie tyle z powodu nadmiaru testosteronu we krwi, ale z konieczności wykonania określonej ilości dostaw, by móc utrzymać siebie lub/i rodzinę.

Kampania o godną płacę

Po wprowadzeniu zmian regulaminu płac kurierzy bardzo szybko obliczyli, że nie będą w stanie osiągnąć trwałego dochodu bez długich godzin pracy lub/i pośpiechu. Rozpoczęli więc kampanię przeciwko jednostronnym zmianom wprowadzonym przez pracodawcę oraz podjęli strajk.

O dziwo w sprawę zaangażował się szybko rząd. Departament Biznesu, Energii i Strategii Przemysłowej poinformował, że kurierzy muszą otrzymywać co najmniej minimalne wynagrodzenie w kraju (7,2 funtów za godzinę w 2016 r.).

Taki ruch był czymś niespodziewanym ze strony konserwatywnego rządu. Partia ta do tej pory była kojarzona tylko z deregulacji rynku pracy i niechęci do związków zawodowych. Biorąc dotychczasową linię polityczną partii konserwatywnej, trudno było spodziewać się, że rząd w ogóle zaangażuje się w ten problem. Pomógł nacisk polityczny ze strony opozycji. Ówczesny jej lider, socjalista Jeremy Corbyn, wraz z całym posiadanym zapleczem politycznym, w tym związków zawodowych, również mocno zaangażował się po stronie pracowników. Jednak to przede wszystkim podjęcie walki przez pracowników Deliveroo było tym elementem, który zmusił pracodawcę do ustępstw.

Walka o uznanie związku zawodowego

Kurierzy nie poprzestali na drobnych sukcesach. W listopadzie 2016 roku związek zawodowy IWGB złożył wniosek o uznanie organizacji, jako podmiotu mogącego brać udział w negocjacjach układu zbiorowego. Deliveroo podważał możliwości czegoś takiego, twierdząc, że kurierzy nie są pracownikami, a osobami prowadzącymi jednoosobową działalność gospodarczą. Zdaniem Deliveroo osoby podpisujące deklarację związkową nie rozumiały tego rozróżnienia, w związku z czym ich deklaracje członkowskie są wątpliwe.

Central Arbitration Committee (CAC), tj. trybunał mediacyjny, który rozpatrywał wniosek, podjął decyzję, że kurierzy nie są pracownikami w sensie rozumianym przez brytyjskie prawo pracy. W lutym 2017 r. kurierzy i związek złożyli odwołanie od tej decyzji do High Court. Orzeczenie w tej sprawie zapadło w listopadzie 2018 r. High Court uznał decyzje CAC za słuszną. Zdaniem High Court prawo nie zabrania zrzeszać się w związku, ale ani przepisy brytyjskie, ani unijne nie pozwalają uznać kurierów za pracowników. Tym samym nie mogą być stroną w negocjacjach układu zbiorowego.

Kurierzy się nie poddali. Kampania otrzymała poparcie wśród parlamentarzystów. Sześćdziesięciu brytyjskich posłów podpisało petycję popierającą związek zawodowy i wzywającą do zakończenia wyzysku w sektorze.

W lutym 2021 r. związek odwołał się od orzeczenia sądu pierwszej instancji do Court of Appeal. Nie wiadomo, kiedy zapadnie decyzja w tej sprawie, ale warto spojrzeć na ostatnie orzeczenia Supreme Court; 19 lutego 2021 r. uznał on kierowców Uber za pracowników, którym należą się minimalna krajowa stawka za godzinę pracy oraz bezpieczne warunki pracy. To orzeczenie może okazać się przełomowe dla kurierów Deliveroo oraz IWGB.

Trendy w innych krajach w Europie i na świecie

Jeśli spojrzeć na orzeczenia sądów w innych krajach europejskich dotyczących praktyk stosowanych przez Deliveroo, trend zdaje się korzystny dla pracowników. W styczniu 2021 r. sąd włoski orzekł za sprzeczne z prawem stosowanie algorytmu, który nie rozróżnia pomiędzy legalnym powodem do wstrzymania się od pracy (choroba, strajk), a innym błahym powodem. W lutym 2021 r. holenderski sąd apelacyjny orzekł, że kurierzy to tzw. pseudo-freelancers, tym samym Deliveroo powinno płacić stawkę wymaganą w danym sektorze. Deliveroo najprawdopodobniej będzie odwoływać się od tej decyzji.

We Francji w 2018 i 2019 r. trybunały orzekały w sprawie ustalenia stosunków pracy. Zdaniem francuskich sądów algorytm, który steruje pracą kurierów, jest istotnym elementem ich podporządkowania względem pracodawcy. Tym samym kurierzy są pracownikami, a nie samozatrudnionymi. Podobne orzeczenia zapadały również w kontekście pracowników Uber w 2019 r.

W lutym 2020 r. trybunał w Paryżu orzekł, że kurier, który pomiędzy 2015 a 2016 r. pracował dla Deliveroo, był tzw. pseudosamozatrudnionym. Tym samym ustalił stosunek pracy pomiędzy nim a Deliveroo. W orzeczeniu tym również powołano się na GPS i algorytm jako element istotny dla ustalenia tego stosunku pracy. Rok po tym orzeczeniu szereg firm w sektorze, w tym Just Eat, został zmuszony do zatrudnienia kurierów jako pracowników, a nie jako samozatrudnionych.

Odwrotny trend widoczny jest jednak w Stanach Zjednoczonych. W listopadzie 2020 r. referendum stanowe stało się podstawą do deregulacji praw pracowniczych osób pracujących w gig economy. Rezultatem 59% do 41% w referendum wygrał wielki biznes, który stał za tzw. California Proposition 22. Według różnych doniesień pracownicy sektora, zamiast otrzymywać minimalne wynagrodzenie za pracę obowiązujące w Kalifornii (12 USD/godz.), otrzymują średnie wynagrodzenie 5,64 USD za godzinę.

Warto wspomnieć, że niespełna rok wcześniej tzw. California Assembly Bill nr 5 został pogrzebany wskutek lobbingu Uber, Lyft and DoorDash (odpowiednik Deliveroo w USA). Projekt ten – o ile wszedłby w życie – zmusiłby firmy sektora do traktowania kurierów jak pracowników, w tym do poniesienia przez pracodawców kosztów ubezpieczeń zdrowotnych. To właśnie brak takich ubezpieczeń zdrowotnych i konieczność ponoszenia kosztów leczenia przez chorą osobę jest jedną z głównych przyczyn bezdomności w USA.

Mateusz Żuk

www.ozzip.pl

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *