@-TAK Serwis Informacyjny - Polska Wyróżnione

Polska – Białoruś: śmierć na granicy

„Oficjalnie, licząc od sierpnia 2021 roku do końca grudnia 2022 r., polscy pogranicznicy przyznali się do 50.668 push-backów. Oni nazywają to „odstawieniem do linii granicy”. Skala zjawiska jest zatem ogromna”. Wywiad z Katarzyną Czarnotą, socjolożką zaangażowaną w działania w związku z kryzysem humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej.

 

Każdy uchodźca czy uchodźczyni jest postrzegany/a przez rząd polski i rządy innych krajów Unii Europejskiej jako zagrożenie. Tymczasem pojawili się oni na wschodniej granicy nieprzypadkowo. Warunki, które spowodowały, że chcą się dostać do UE ciągłe istnieją. Wojna w Syrii jest faktem, podobnie jak destabilizacja polityczna w Afganistanie i Iraku. Tymczasem rząd polski nazwał sytuację na granicy w 2021 roku „wojną hybrydową”, wytoczoną przez Białoruś. Jak to się zaczęło?

Zacznę od szerszego kontekstu. Wszystko zaczyna się od ujawnienia kryzysu mechanizmów azylowych UE w 2015. Postawmy sprawę jasno. Powinniśmy mówić o kryzysie praw podstawowych, jakimi są prawo do azylu oraz mechanizmy, które je w praktyce gwarantują. Wtedy też obserwowaliśmy pierwszy, choć nieformalny, „stan wyjątkowy”, czyli systematyczne zamykanie granic i segregację ludzi ze względu na narodowość – warunkującą kto może (a kto nie może) przekroczyć kolejną granicę. W 2016 roku tzw. szlak bałkański został zamknięty. Rząd Łukaszenki postanowił tę sytuację wykorzystać, jednocześnie czerpiąc z niej korzyści finansowe. Było to też związane z sankcjami, jakie UE nałożyła na reżim. Mińsk postanowił sprowokować destabilizację polityczną, de facto używając do tego ludzi, którzy od wielu lat próbowali wydostać się z obszarów objętych wojną i kryzysami politycznymi, ekologicznymi oraz ekonomicznymi, takich jak: Afganistan, Syria, Iran, a ostatnio także z innych krajów Azji i Afryki. Dla nich nieregularne przekraczanie granicy polsko-białoruskiej jest czasami ostatnią szansą, pomimo czyhających niebezpieczeństw. Łukaszenka de facto na wiele lat otworzył nową drogę ucieczki.

W takich okolicznościach mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym. W ciągu półtora roku, od lata 2021 r., Grupa Granica odnotowała 32 potwierdzone przypadki ofiar śmiertelnych i przyjęła 212 zgłoszeń o 256 osobach zaginionych. Możemy przypuszczać, że tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. Przyczyną są przede wszystkim wywózki i trudne warunki, szczególnie zimą. Już samo pozostawianie ludzi bez możliwości schronienia, dostępu do jedzenia i wody stanowi zagrożenie. Najczęstsze przyczyny śmierci to hipotermia i utonięcia. Dzięki zaangażowaniu osób z różnych środowisk. pomagającym uchodźcom, realnie uratowano wiele żyć.

Czy wiemy jak dużo osób próbowało i próbuje przekroczyć granicę?

Tylko do Grupy Granica tygodniowo pod koniec października 2021 roku zgłosiło się 1350 osób. Potem ta liczba malała, także z powodu nadchodzącej zimy i coraz trudniejszych warunków atmosferycznych. W listopadzie 2021 r. było to najpierw 700, potem ok. 500 zgłoszeń tygodniowo, aby następnie utrzymać się przez kolejne miesiące na mniej więcej podobnym poziomie 100-200 zgłoszeń tygodniowo, w zależności od pory roku i warunków. Ale choć zimą jest mniej zgłoszeń, to mamy relatywnie więcej przypadków śmiertelnych.

Granica 2

Z czym się spotykają uchodźcy i uchodźczynie na granicy?

Ludzie są bici, szczuci psami, odnotowano przypadki gwałtów na kobietach i dzieciach, zastraszania, poniżania, więzienia, tortur, nieludzkiego traktowania, przetrzymywania wbrew woli itd. Nie mówiąc o tym, że osoby te nie są informowane o przysługujących im prawach. Po obu stronach granicy dochodzi do wielu naruszeń. Za kryzys odpowiedzialni są funkcjonariusze obu państw. Przy czym m.in. ze względu na wprowadzenie stanu wyjątkowego, a później częściowego zakazu przebywania na terenach przygranicznych, bardzo mocno ograniczono możliwość pracy dziennikarzy i dziennikarek, a także grup aktywistycznych i organizacji humanitarnych. Udokumentowanie pełnej skali nadużyć było trudne. Dodajmy i podkreślmy w tym miejscu, że nieregularne przekroczenie granicy nie jest przestępstwem, ale jedynie wykroczeniem.

Jedną z przyczyn tego, że dochodziło i dochodzi do licznych tragedii na granicy, są tzw. push-backi, stosowane przez polskie służby graniczne. To znaczy z jednej strony funkcjonariusze białoruscy wypychali ludzi do Polski, z drugiej nasi pogranicznicy ich siłą zawracali z powrotem, choć wielu uchodźców miałoby podstawy do ubiegania się o azyl. Czy wiemy jak dużo było tych “push-backów” po stronie polskiej?

Oficjalnie, licząc od sierpnia 2021 roku do końca grudnia 2022 r., polscy pogranicznicy przyznali się do 50.668 “push-backów”. Oni nazywają to „odstawieniem do linii granicy”. Skala zjawiska jest zatem ogromna. Często są one organizowane nieformalnie. Nie ma wtedy śladu po tym, że dana osoba była w Polsce i została zawrócona. Nie zarejestrowano jej. Niektóre osoby przechodziły “push-backi” wielokrotnie. Normalizacja przemocy jest tak duża, że np. w marcu zeszłego roku cofano rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi! Dwie podobne sprawy są obecnie rozpatrywane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka – jako oskarżenia przeciwko państwu polskiemu. “Push-backi”, pomimo prób ich legalizacji przez stronę polską, są w świetle prawa międzynarodowego oraz krajowego nielegalne. Potwierdzają to również pierwsze wyroki polskich sądów, których jest już 10. Z pewnością odbędą się również dochodzenia dotyczące personalnej odpowiedzialności. Skutki “push-backów” były bowiem niekiedy dramatyczne. Zmuszano ludzi do przekroczenia wpław rzeki, co skutkowało wyziębieniem, a zatem narażeniem na utratę zdrowia, a nawet śmierć. Dochodziły do nas też informacje, że migranci już po stronie białoruskiej wieszali się z rozpaczy.

Tymczasem dyskurs o obronie granicy wschodniej dominuje i nie tylko uzasadnia nielegalne działania polskich funkcjonariuszy, ale dodatkowo kryminalizacje zarówno osoby przymusowo migrujące, jak i grupy niosące im pomoc humanitarną, stające w ich obronie. Działaczki i działacze spotkali się z przypadkami nie tylko wyzywania i przemocy, ale także mierzono do nich z broni – do kogoś, kto idzie z ciepłą zupą do lasu.

Na granicy polsko-białoruskiej, decyzją polskiego rządu, powstało ogrodzenie. Na ile zmieniło ono sytuację?

Można powiedzieć, że to działa tylko i wyłącznie jako skuteczne narzędzie do zadawania bólu oraz konieczności niesienia specjalistycznej pomocy medycznej po polskiej stronie. Ludzie po prostu przeskakują ogrodzenia, łamią sobie nogi, są liczne zwichnięcia, zranienia itd.

Czyli ogrodzenia nikogo nie powstrzymuje?

Oczywiście. Dobrze jest tu wspomnieć, że Słowenia pod koniec 2022 roku, doszła do wniosku, że należy „zwinąć” ogrodzenie, które wybudowała, stwierdzając, że jest ono nieskuteczne. Mieli za dużo ofiar tej barier

Jak będzie rozwijała się sytuacja w kontekście wojny w Ukrainie?

Po 24 lutego 2022 r. i wtargnięciu wojsk rosyjskich na Ukrainę, zmieniło się to o tyle, że białoruscy funkcjonariusze zaczęli – nazwijmy to – mniej zarządzać ruchem uchodźców i uchodźczyń i było mniej doniesień np. o obozach dla migrantów czy długotrwałym ograniczeniu wolności. Przemoc jednak wzrosła.

Kryzys humanitarny będzie jednak narastać, tak samo jak normalizacja przemocy. Z problemem tym będziemy musieli się mierzyć jeszcze długie miesiące, jeśli nie lata. Mamy też politykę podwójnych standardów w stosunku do uchodźców z terenów objętych wojną. Uchodźcy i uchodźczynie z Ukrainy stanowią niestety dla polskiego rządu narządzie dla ukrycie skali przemocy stosowanej nadal wobec ludzi, którzy z innych zdestabilizowanych regionów świata przekraczają w sposób nieusankcjonowany wschodnią granicę.

Tekst ukazał się pierwotnie w piśmie Atak nr 17 (numer specjalny)

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *