Publicystyka

Olimp pod warszawą

Konstancin – Jeziorna został utworzony w 1969 roku z połączenia trzech mniejszych miast Skolimowa, Konstancina i Jeziornej. Włączono także kilka pobliskich wsi. Dziś po pięćdziesięciu latach nazwa Konstancin – Jeziorna symbolizuje dwa światy. Konstancin to w większości luksusowe wille, a Jeziorna do  bloki, gdzie mieszkają osoby niezamożne. Nie ma bardziej wyrazistego symbolu  skutków transformacji w III RP. To świat ogromnych nierówności społecznych. Obok eleganckich willi znajdują się walące domy w stylu Świdermajera, które są już w większości przypadków w rękach prywatnych. Niszczeją ponieważ nie są żadną wartością, a dla nowych właścicieli, którzy chętnie przedstawiają się jako inwestorzy, cenny jest jedynie znajdujący się pod nimi grunt. Wielu z nich od lat dąży do wypisania zabytkowych domów z rejestru zabytków. W ten sposób chcą zrzucić z siebie odpowiedzialność za stan techniczny obiektu. Sprzyjają im pracownicy Państwowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego, znani z tego, że bez odgórnych dyspozycji nie ruszą się zza swoich biurek. Nie ma bardziej dyspozycyjnej względem interesów prywatnych właścicieli instytucji państwowej jak PINB-ud.  Mieszkańcy konstancińskich willi są zazwyczaj nieznani nawet sąsiadom. Bardzo dbają o swoją anonimowość. Czemu? Na ogół podnoszą argument, że są osobami prywatnymi, o których bezpieczeństwo z racji majątku państwo powinno dbać. I od 1989 roku chroni ich skutecznie, na tyle, że za każde świństwo jakie zrobią społeczeństwu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Są nazywani osobistościami, osobami godnymi naszego szacunku. Tymczasem prawda jest taka, że konstancin jest dla wielu symbolem negatywnym.    Nawet jeśli nie mówi się tego wprost, to większość wie, kto mieszka w tym „Olimpie” pod Warszawą.
.
Wille jakie powstały po 1989 roku na terenie Konstancina nie są wyszukane. Stanowią ambicje właścicieli, nowej „arystokracji” III RP. Kiedy patrzy się na rezydencję Ryszarda Krauzego, to widać jak bardzo bogactwo może uderzyć do głowy. Tandetna imitacja Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich w Warszawie jest symbolem zepsucia elit wyniesionych na piedestał przez rząd Tadeusza Mazowieckiego i kolejne następne rządu wolnej Polski dla bogatych. Replikę Pałacu na Wodzie wybudowała pełna kompleksów kobieta, żyjąca m. in. z reprywatyzacji i szybko z niego wyrosła. Postanowiła zamieszkać w czymś bardziej okazałym i zaczęła budować replikę Pałacu Wilanowskiego. Dziś w nim mieszka, a na ten skromniejszy znalazła bogatego kupca, pana Krauze. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ mieszkają tam beneficjenci naszych dramatów, źródło naszego poniżenia i upokorzenia. Wielu z nas z poczuciem chłopskiego uniżenia czci ich jak bożków własnych, często nierealnych, marzeń. Widzi w nich wyłącznie symbol sukcesu kraju, potwierdzenia liberalnych bzdur z początku lat 90-tych XX wieku. Jednocześnie odmawiamy najsłabszym obywatelom ich podstawowych praw do mieszkania, a co za tym idzie do godnego życia. Wolimy zachwycać się kolejną kreacją znanej celebrytki (nie tylko mieszkanki Konstancina), a nie pochylimy się nad kolejną bezdomną ofiarą, którą zabiły apetyty mieszkańców nuworyszowskich pałaców, którzy bezlitośnie wysyłają mieszkańców reprywatyzowanych kamienic pod chmurkę.   Nasza obojętność i brak solidarności z osobami niezamożnymi, wykluczonymi i bezdomnymi w chwili szerzenia się pandemii koronawirusa będzie się mścić z podwójną siłą. Będziemy tracić prace, mieszkania, grunt pod nogami przy biernej postawie państwa. Dlaczego? Ponieważ uznawaliśmy, że tak powinno być. System jaki zgotowali nam także krezusi mieszkający za płotami i murami cichych konstancińskich uliczek, owi nowi nobelity „wolnej” polski, przejedzie po nas jak walec. Kolejne rządy począwszy od 1989 roku działały także w ich imieniu i pod ich dyktando, tworząc nam kraj niewydolny, z dykty i tektury. Zabierali nam stopniowo prawa, by oni mogli być jeszcze bogatsi. Teraz żyją w odosobnieniu, bezpiecznie przechodzą kwarantannę, mając dostęp do prywatnej służby zdrowia na najwyższym poziomie. Bardzo bym chciał, aby ludzie przestali czcić konstanciński „Olimp”, a państwo polskie w końcu wystawiło tym „bogom” słony rachunek za ich postępowanie względem nas. Nieludzkie i barbarzyńskie. Moje marzenie jest tak samo realne, jak większości społeczeństwa polskiego, że kiedyś na tym „Olimpie” pod Warszawą zamieszkają, jeśli nie oni, to chociaż ich dzieci.
.
Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *