W odpowiedzi na kryzys biznes chce wyssać naszą krew
Przedsiębiorcy żądają, aby przestać wypłacać pieniądze z programu 500 plus i wycofać dodatkowe, “trzynaste” emerytury. Domagają się przekierowania transferów finansowych do firm, nawet za cenę zubożenia szeregu grup społecznych. Niektórzy przedstawiciele biznesu wprost sugerują, że priorytetem powinno być “pomopowanie finansowej płynności – krwi – do firm”. Oznacza to jednak, że ta “krew” zostanie utoczona emerytom i pracującym.
W sobotę 5 kwietnia, na stronie dwutygodnika biznesowego „Forbes”, a później na portalu Onet.pl, pojawił się artykuł autorstwa Sławomira Dudka, głównego ekonomisty Pracodawców RP i „wieloletniego pracownika ministerstwa finansów” (jak sam o sobie pisze). Autor argumentuje w nim, że rząd zamiast wypłacać 13. emeryturę, powinien te pieniądze przeznaczyć na walkę z kryzysem. W kwietniu – jak przewiduje – pojawią się zatory finansowe, a wiele firmy będzie miało problemy z wypłaceniem wynagrodzeń. W związku z tym postuluje: „Gdyby pieniądze, które z populistycznych pobudek rząd obiecał emerytom (12 mld zł), przeznaczyć na ratowanie gospodarki, to można by oszczędzić nawet 2 miliony miejsc pracy (na 3 miesiące)”. Gospodarka przede wszystkim! – stwierdza Dudek, oraz konkluduje, że dlatego „ważne jest pompowanie finansowej płynności – krwi – do firm”. I brnie dalej pisząc, że należy dokonać transfuzji krwi z budżetu państwa do przedsiębiorstw. Jak wynika z całego kontekstu, nawet za cenę utoczenia jej emerytom.
Sławomir Dudek kompletnie wydaje się nie dostrzegać niestosowności tego typu metafory w momencie, kiedy na całym świecie koronawirus atakuje głównie osoby starsze – właśnie emerytów i emerytki. Nie zastanawia się nad tym, że emerytury w naszym kraju są bardzo niskie, a 350 tys. seniorów przysługuje jej najniższy wymiar (obecnie 1200 zł brutto). Co piąta osoba z emeryturą musi dorabiać, aby przeżyć. Około 60% z nich pracuje w oparciu o umowy cywilnoprawne. Prawdopodobnie w wielu pracujących emerytów w pierwszej kolejność uderzy fala zwolnień i utrata dodatkowego dochodu. Epidemia z kolei powoduje, że prawdopodobnie zwiększą się ich wydatki na utrzymanie. Nie mogą udawać się do odległych nieraz sklepów, aby zaoszczędzić kilka złotych na zakupach. Muszą szukać sklepów w pobliżu, nawet jeżeli droższych. Dochodzą wydatki na dodatkowe środki czystości, na lekarstwa, na których zwłaszcza teraz nie powinni oszczędzać. I tak dalej.
Tymczasem doradca i główny ekonomista Pracodawców RP chciał, aby rząd „odebrał” im obiecaną 13 emeryturę, choć z artykułu wynika, iż doskonale rozumie, że sytuacja ekonomiczna gospodarstw domowych przekłada się bezpośrednio na zachorowalność i, niestety, także na śmiertelność. „Bezpieczeństwo zdrowotne nie istnieje bez bezpieczeństwa ekonomicznego” – stwierdza. I tu pełna zgoda, ale odebranie w takich warunkach emerytom obiecanej „trzynastki” jest właśnie zamachem na ich bezpieczeństwo ekonomiczne oraz zdrowotne. Jest też sygnałem, że społeczeństwo jest gotowe poświęcić ich za cenę ratowania ekonomicznego i politycznego status quo. To co doktor Dudek (który doktorat pisał zapewne z „etyki biznesu”) nazywa „zdrowym rozsądkiem”, byłoby zwykłym draństwem. Na szczęście wydaje się, że do tego nie dojdzie.
Dlaczego pogląd doktora Dudka był wart komentarza? Otóż pokazuje on, jakie nastawienie panuje w neoliberalnych środowiskach działających na styku biznesu i polityki. Stamtąd ciągle dochodzą głosy, że rząd powinien także wycofać się z programu 500 plus, co oczywiście oznacza, że kryzys dotknąłby w pierwszej kolejności dzieci z rodzin wielodzietnych i najniżej sytuowanych. I ponownie wszystko po to, aby ratować biznes. Ten sam, który latami odnotowywał w Polsce rekordowe zyski.
Obecnie, w budżecie państwa konieczne jest zabezpieczenie w pierwszej kolejności środków na godne zasiłki dla bezrobotnych oraz Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, bo wielu z nas może nie otrzymać należnej wypłaty w ogóle. Z drugiej strony nie powinniśmy ratować dochodów jednych grup społecznych, kosztem innych.
Kiedy jako związki zawodowe nie możemy legalnie protestować, a zakładanie nowych organizacji zakładowych jest mocno utrudnione; kiedy odbiera się ludziom podstawowe prawa pracownicze i socjalne w warunkach państwa policyjnego, biznes naciska cały czas na powiązanych z sobą polityków. Żąda przekierowania do firm, do banków strumienia pieniędzy, potrzebnych im jak krew, nawet za cenę zdrowia i życia emerytów oraz dzieci z najuboższy rodzin. Biznesmeni klarują, że chodzi o utrzymanie miejsc pracy, ale pieniądze mają bezpośrednio wpłynąć na ich konta lub rachunki ich firm – a nie do zatrudnionych przez nich pracowników i pracownic. Na to wszystko nie możemy pozwolić. Musimy być gotowi do sprzeciwu i wyjścia na ulice pomimo zakazów.
Latami biznes utyskiwał, że sfera publiczna to tylko niepotrzebny balast. Ale w godzinie próby, w okresie kryzysu, rzuca się niczym wampir do naszych gardeł i chce wyssać całą krew.
Jarosław Urbański