WyróżnioneFA

Kryzysowy Dzień Ziemi

22 kwietnia obchodzimy światowy Dzień Ziemi. W tym czasie Polsce dokucza susza i związane z nią pożary. Najgorszym z nich jest trwający pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego.

Rok przełomu

 

Rok 2020 zaczął się bardzo ciekawie. Najpierw wybuchła wojna handlowa między USA i Chnami, potem staliśmy u progu wojny między USA a Iranem. Konflikt ten udało się zażegnać, ale pogrążyliśmy się w kryzysie naftowym. W międzyczasie pojawiły się doniesienia o nowej chorobie jaką jest Covid -19. W szybkim tempie, dzięki globalizacji rozprzestrzeniła się ona po całym świecie i dotarła do Polski. Wszystkie siły zostały rzucone do walki z pandemią.

Od jakiegoś czasu coraz większym problemem w Polsce stawała się susza. W wielu regionach Polski rolnicy mieli problemy z wysiewem, z powodu zbyt suchej gleby. Poziom wody w rzekach jest dramatycznie niski. Odbije się to z pewnością na plonach zebranych jesienią, a w konsekwencji na cenach za żywność. Ich wzrost jest realny tym bardziej, że z powodów ekonomicznych można się spodziewać działań spekulacyjnych, jak w czasie poprzedniego kryzysu gospodarczego w 2008 roku. Susza i drożyzna była nota bene jedną z zasadniczych przyczyn wielu konfliktów zbrojnych na świecie (np. wojny w Syrii, czy wybuchu niezadowolenia w krajach arabskich.).

Inaczej mówiąc, gdzieś tam w tle postępuje kolejny kryzys, którego jednym z efektów jest susza – czyli kryzys klimatyczny. Jego konsekwencje będą dużo poważniejsze. Susza pogłębi się jeszcze bardziej.

Przygotowanie

Naukowcy od lat alarmowali, że prędzej czy później dojdzie do światowej pandemii. Podobnie naukowcy i środowiska obrońców klimatu od lat informowały, że kryzys klimatyczny postępuje, z czym będzie wiązała się susza i pożary. Rządy miały więc czas, żeby się przygotować na nowe wyzwania i zadbać o obywateli. Praktyka pokazuje jednak coś innego. Nieprzygotowanie widoczne jest zwłaszcza w Polsce. I nie jest to wynik działalności tylko i wyłącznie rządu PiS – u, ale każdego poprzedniego, jak również wielu polityków, niezależnie od tego do jakiej partii dzisiaj przeskoczyli: z SLD do Wiosny, czy z LPR do Konfederacji. Tutaj nie ma polityka bez winy.

Zacznijmy od koronawirusa. Szpitale od lat były niedofinansowane; ratownicy medyczni, pielęgniarki, lekarze – źle opłacani. Od stycznia od momentu pojawienia się choroby w Chinach, rząd Polski twierdził, że jest przygotowany. Rzeczywistość pokazała, że już po tygodniu od pojawienia się pacjenta zero, w szpitalach zabrakło podstawowych środków ochronnych. Respiratorów niezbędnych do ratowania osób z najcięższymi chorobami również brakuje. Społeczeństwo ochoczo rzuciło się do pomocy. Z informacji, które udało się zdobyć, wynika, że tylko do początku kwietnia w całej Polsce udało się przekazać, według ostrożnych szacunków, 700.000 maseczek. Kibice w całej Polsce zorganizowali akcje zbiórki środków dla szpitali, od tych fizycznych po finansowe, za które zakupili sprzęt dla szpitali. Posiadacze drukarek 3d rozpoczęli produkcję przyłbic ochronnych dla medyków. Wartość pracy i przekazanych funduszy jest trudna do oszacowania. Tymi wspólnymi siłami udało się ograniczyć skalę kryzysu. Nie wliczam tutaj oczywiście wielce charytatywnych akcji takich jak Dominiki Kulczyk, która zwyczajnie oddała dobrowolnie to, co ukradła nam wszystkim z podatków, dzięki posiadaniu firm w rajach podatkowych (czekam na zwrot reszty).

No i ktoś by powiedział uff. Mamy spokój, trzeba czekać aż koronawirus przeminie. Tymczasem w Polsce pojawiła się susza. Taka jakiej jeszcze nie było. Poziom w rzekach już w kwietniu jest tak niski, że ciężko sobie wyobrazić co będzie w lipcu. Problemy w rolnictwie i najwyższy stan zagrożenia pożarowego w lasach całej Polski. W wyniku corocznego wypalania traw o tej porze roku nie trzeba było długo czekać na efekty w postaci pożarów terenów dzikich. Najgorszym, który trwa jest ten w Biebrzańskim Parku Narodowym. Jest to o tyle ciekawe, że jest to teren bagnisty, a mimo to, żywioł jest nie do opanowania. Lata osuszania łąk zrobiły swoje. Sytuację pogarsza fakt, że palą się już torfowiska, które potrafią się tlić pod ziemią i ugaszenie ich jest bardzo trudne, a mogą skutkować nowymi źródłami ognia w miejscach wcześniej ugaszonych. W walce uczestniczy ponad setka strażaków, ale rokowania na wygraną na tą chwilę są niskie. Bardziej przykuwa uwagę jednak inny fakt. Apel dyrekcji Biebrzańskiego Parku Narodowego o … no oczywiście o wpłatę środków na walkę z ogniem, których ten już nie ma. Jest to wynik niedofinansowania kolejnych struktur przez rząd. Parki Narodowe w całym kraju od zawsze borykały się z brakiem wystarczających funduszy. Nie dostawały ich od rządów, nie dostawały ich również od Lasów Państwowych, wolały finansować swoje jednostki (tak dla nadleśnictw białowieskich wpłynęło 37 mln złotych w 2019 roku, a dofinansowanie dla nadleśnictwa Białowieża przekroczyło budżet gminy). Pensje pracowników parkowych nie mogły się równać z tymi, które dostawali ci z Lasów Państwowych (nadleśniczy ok. 16000 zł miesięcznie).

Podobnie wygląda sytuacja w jednostkach strażackich. Główne siły, które z reguły pierwsze uczestniczą w gaszeniach pożaru to Ochotnicza Straż Pożarna. Jednostki te posiadają często zabytkowy sprzęt sfinansowany z pracy samych druhów, z organizowanych przez nich zbiórek i festynów, w niektórych przypadkach z dofinansowań gminnych. Większość opierała się więc na dobrowolnej pracy, a jedyny zysk, to praca akordowa przy samych akcjach. Jednostek Państwowej Straży Pożarnej jest z kolei zbyt mało, aby ciężar mógł spoczywać na nich.

Wracając do trwającego pożaru. Jest to niestety jeden z pierwszych które czekają nas w najbliższej przyszłości i może osiągnąć skutki większego niż ten w roku 1992 w Kuźni Raciborskiej, w wyniku którego spłonęło 9000 hektarów. Raczej nową normą staje się to co znamy z doniesień o niedawnych gigantycznych pożarach w Australii, Brazylii, na Syberii, czy w Czerwonym Lesie w Czarnobylu. Pożar w Biebrzy jest tylko kontynuacją tego co dzieje się na całym świecie. Niestety już po pierwszym dniu administracja terenu prosi o wsparcie społeczeństwo, czyli nie ma go od rządu. Zgodnie z doniesieniami Fundacji Dzika Polska na miejsce wysyłane są jednostki z Poznania i Krakowa oraz nieprzygotowane kompletnie do zadania Wojska Obrony Terytorialnej, podczas gdy okoliczne jednostki OSP i PSP nie dostały wezwania do pożaru. Widocznie politykom żal jest zapłacić za ich pracę. Kiedy paliła się katedra Notre Dame, rząd polski patrzył na to z przejęciem. Kiedy paliła się Australia, politycy prawicy mówili, że to kara za LGBTQ+. Teraz nie są w stanie nic powiedzieć. A pożar jest karą za olewanie tematu zmian klimatycznych, zaprzeczanie mu i za nieróbstwo polityków.

Gdzie fundusze

Wszystko co kupujemy oraz nasza praca obłożone są mniejszym lub większym podatkiem, który trafia do kasy państwa. Fundusze na działania kryzysowe powinny się znaleźć. Rząd jednak po raz kolejny zaskakuje i zamiast wydawać je tam, gdzie powinien, przeznacza je na swoje fantazje.
W ten sposób na modernizację Policji – w tym roku ma być wydane prawie 2 miliardy złotych (dane ze stycznia). Oprócz tego kupuje wyrzutnie przeciwczołgowe i 180 pocisków, których wartość nie jest znana, ale porównując z zeszłorocznym zakupem rządu ukraińskiego sam koszt pocisków to 40 mln złotych.

Po co nam ten sprzęt? Do tłumienia zamieszek? Do walki z wrogiem zewnętrznym? Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie tutaj czego bronić. Polska uschnie, spali się, a obywatele umrą w przeciążonych szpitalach. Mamy naprawdę słabych strategów wojskowych, którzy nie doczytali o taktyce spalonej ziemi. Ona polega na niszczeniu wszystkiego na terytorium wroga, a nie swoim.
Ile przeznaczą na walkę z suszą? Zgodnie z nową poniedziałkową specustawą 150 mln złotych na naprawę i budowę zbiorników retencyjnych – co jest wątpliwą metodą walki. To jakby lasy gasić benzyną.

Co nas czeka?

Ciężko wyrokować co nas może czekać do końca roku. Rząd musi być stać na opłacenie walki z epidemiami, suszą i pożarami – to będzie priorytet. Natomiast te koszta są przerzucane na społeczeństwo, którego nie będzie stać na płacenie podatków na wojsko, policję i niewydolny system sprawowania władzy. Po raz kolejny władza zamiast zrobić coś dla obywateli, woli grozić palcem. Odpowiedzią rządu na wszystkie kryzysy po kolei jest tylko „dozbrajanie” aparatu państwa tak, aby był gotowy do pacyfikacji społecznych wystąpień – gdyby do nich doszło. To po co nam ten rząd?

P.S.
Już po napisaniu tekstu premier zdecydował się na przekazanie 600 tysięcy złotych na walkę z ogniem. Kwota śmieszna.

Kawka
www.rozbrat.org
https://www.facebook.com/Zielona-Fala-104844514405323/
Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *