@-TAK Publicystyka Serwis Informacyjny - Polska Wyróżnione

Pandemia: gesty czy pomoc?

Obecna sytuacja, wynikająca z pandemii koronawirusa, rodzi wiele inicjatyw mających na celu pomoc innym. Między innymi z werwą ruszyła akcja dowożenia darmowych posiłków personelowi medycznemu do szpitala i służbom mundurowym przebywającym na granicy. Oczywiście, jak każda forma pomocy strudzonym ludziom, zasługuje to na pochwałę i jest bardzo chwalebne. Jednak przyglądając się temu bliżej, da się zauważyć kilka aspektów skłaniających do zastanowienia.

Michał

W kontekście opisywanej sytuacji mamy przede wszystkim do czynienia ze zorganizowanym na dużą skalę działaniem przede wszystkim punktów gastronomicznych (z uwagi na przepisy jedzenie nie może pochodzić z prywatnego źródła), które znalazły się w bardzo niekorzystnej sytuacji finansowej, a ich pracownicy już są zwalniani lub grozi im to w najbliższej przyszłości. Niemniej, takie firmy decydują się na, w dużej części darmową, pomoc medykom i straży granicznej. Czyli ludziom, którzy cierpią obecnie z powodu przeładowania pracą i narażeni są na bliski kontakt z patogenem, jednak pozostają zatrudnieni. Co więcej, ilość pracy, którą wykonują i zagrożenie, które się z nią wiąże, są wpisane w te zawody. Lekarz z definicji jest wystawiony na kontakt z zarażającymi chorymi, tak samo jak sanitariusz. Strażnik graniczny z definicji ma pilnować granicy (chyba że akurat jest zajęty bezprawnym wydaleniem na Wschód chorej dziewczyny). Jakby ich sytuacja w tej chwili nie była ciężka, wykonują oni swój zawód.

Zawodów, w których pracownicy muszą być aktywni przez dwanaście godzin, nie mając czasu ani możliwości zjeść czegoś poza kanapką, jest więcej. Jest obsługa sklepów w galeriach handlowych, pracująca na dwunastogodzinnych zmianach z piętnastominutową lub półgodzinną przerwą. Są nauczyciele, którzy po ośmiu godzinach lekcji, spędzają kilka godzina na wywiadówkach, sprawdzaniu kartkówek i zadań. Oni wszyscy też nie mają kiedy zjeść; przez cały rok, nie tylko w okresie pandemii. Niestety w dotkniętej neoliberalizmem świadomości społecznej funkcjonują oni jako ludzie, którzy podjęli złe decyzje. Skoro pracują w sklepie, to znaczy, że nie zrobili sześcioletnich studiów lekarskich, więc to ich wina. Nie należy im się odruch wsparcia. Chociaż to nauczyciele są współodpowiedzialni za to, na kogo wyrosną nasze dzieci. Jednak prestiż społeczny związany z ich zawodem jest niższy, a oni sami często stają się kozłami ofiarnymi przy różnych okazjach.

https://www.facebook.com/CzornePapirochy/

Tymczasem w społecznej świadomości, podsycanej politycznymi akcjami partyjnej lewicy, medycy i mundurowcy kreowani są na bohaterów, którzy wydają się robić coś, do czego nie byli przygotowani i na co się nie pisali. Nie można ujmować zawodowi medyka jego wagi i wartości, jednak warto się zastanowić, czy ta ochocza pomoc jest skierowana tam, gdzie faktycznie jest potrzebna. Personel obłożony pracą nie ma czasu zamówić jedzenia, jest to oczywiste. Jednakże w wyniku obecnego kryzysu bardzo duże grupy osób zostały albo zaraz zostaną pozbawione środków do życia. Czy dla takich osób, oprócz oddolnych akcji typu Widzialna Ręka, prowadzone są zorganizowane dostawy pożywienia? Co dzieje się z rodzinami objętymi opieką MOPS-u, w których wyżywienie dzieci zależało od szkolnych stołówek, obecnie zamkniętych?

W województwie zachodniopomorskim Marszałek województwa objął patronatem akcję dostarczania żywności służbom i pracownikom ochrony zdrowia, koordynowaną m.in. przez posłankę lewicy. Odpowiedzialność za pomoc ludziom biednym i wykluczonym została niejako zrzucona na indywidualne inicjatywy pojedynczych osób. W całej tej medialnej narracji znowu umknęło coś ważnego. Społeczeństwo i politycy unieśli się gestem, zapominając w dość znaczący sposób faktyczną potrzebę ludzi dotkniętych nieszczęściem. W efekcie wyczerpujące się zasoby punktów gastronomicznych przeznaczane są na darmową pomoc ludziom, którzy są w stanie zapewnić sobie wyżywienie, a osoby, które rzeczywiście nie mają czego włożyć do garnka, zdane są na pojedyncze akty współczucia sąsiadów lub oddolnych inicjatyw.

W złą stronę to poszło – straciliśmy z oczu to, co faktycznie ważne. Jako społeczeństwo widzimy sylwetki „bohaterów”, których chętnie wspieramy, w wielu przypadkach szukając poklasku za to wsparcie. Szczególnie przodują w tym lokalni radni miejscy i posłowie, budujący sobie grupę wyborców. Pacjentów widzimy natomiast jako numerki albo krzywą na wykresie… lub trędowatych. Oni też potrzebują pomocy. Przypomnijmy sobie, jak wygląda szpitalna dieta. Pomyślmy, co w okresie pandemii będzie się działo z zasobami jedzenia dla zwiększonej liczby pacjentów. Szpitale już zaczynają prosić o butelkowaną wodę dla chorych.

Może warto pomyśleć o tym już teraz i wysiłek włożyć nie w gesty dziękczynne, a w rzeczywiście potrzebną pomoc? Może warto przypomnieć sobie o grupach ludzi, którzy nie wyglądają w telewizji i Internecie tak dumnie jak lekarze, a kryzysem są dotknięci najbardziej? Przede wszystkim warto przemyśleć wartości, które przyświecają tego typu akcjom pomocowym. Pomoc służbom jest łatwa, wystarczy zawieźć jedzenie w jedno miejsce – jednak to nie ma być łatwe, to ma być przydatne. Ochrona zdrowia potrzebuje sprzętu, środków ochrony i pieniędzy. Na rząd nigdy nie mogła liczyć, może liczyć na społeczeństwo. Szyjmy im maseczki, róbmy zbiórki na sprzęt i środki ochrony. Jedzenie dajmy głodnym. Ludziom, którzy nie mają możliwości go kupić albo ugotować. To brak środków do życia jest tragedią, nie nadgodziny (płatne) i brak czasu na zamówienie jedzenia. Bohaterem będzie za to każdy rodzic, który sam nie zje, żeby mogło zjeść jego dziecko, a takich będzie coraz więcej. To oni nie pisali się na ten kryzys i nie byli na to przygotowani. To trudny temat i bolesny, ale ważny. Wśród dobrych chęci jak zwykle powstał niestety rozdźwięk, który w zasadzie idealnie oddaje panujące podziały społeczne. Chętniej pomaga się podobnym sobie – tym „gorszym” już mniej.

Artykuł ukazał się w nr 13 „A-taku” (2020)

Wydanie „A-taku” jest współfinansowane przez Was, dlatego jeśli chcecie nas wspomóc (np. poprzez dotację, zakup wlepek itp.), piszcie na adres: akoordynacja@op.pl

Kontakt z kolektywem redakcyjnym: atak@riseup.net

Link do pdfu całego numeru: https://tiny.pl/7qlmq

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *