Wszyscy jesteśmy Siecią
10 lutego Przywołżański Wojskowy Sąd Okręgowy w Penzie skazał na wieloletnie wyroki siedem osób związanych z ruchem anarchistycznym. Dmitrij Pczelińcew dostał 18 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Ilia Szakurskij – 16 lat kolonii o zaostrzonym rygorze i 50 tys. rubli kary. Andriej Czernow, Maksim Iwankin oraz Michaił Kulkow usłyszeli wyroki odpowiednio: 14, 13 i 10 lat kolonii. Wasilija Kuksowa i Armana Sagynbajewa skazano na 9 i 6 lat kolonii karnej. Zarzucono im udział w organizacji terrorystycznej „Sieć”, nielegalne posiadanie broni oraz handel narkotykami. Jak się okazało był to tylko wierzchołek góry lodowej.
Aleksander Łaniewski
Początek
Sprawa „Sieci” zaczęła się w Penzie. Jesienią 2017 r. został zatrzymany Jegor Zorin. Właśnie jego zeznania stały się podstawą do zatrzymania kolejnych osób. Wówczas z Sankt Petersburga do Penzy, w której wcześniej mieszkał, przewieziono zatrzymanego Armana Sagynbajewa. W styczniu 2018 r. FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej – red.) porwała w Sankt Petersburgu Fiktora Filinkowa, Igora Szyszkina, a nieco później Julija Bojarszynowa. W lipcu zostali aresztowani Iwankin i Kulkow. W międzyczasie czekiści zatrzymują i torturują aktywistę Ilję Kapustina. Nie uzyskawszy potrzebnej informacji Kapustina zwalniają, który w obawie o swoje życie opuszcza Rosję. W wyniku współpracy ze śledczymi Zorin dostaje trzy lata więzienia w zawieszeniu. Szyszkin przyznaje się do winy i składa zeznania przeciwko swoim towarzyszom, w wyniku czego dostaje 3,5 roku pozbawienia wolności. Za kratami pozostaje dziewięć osób, większość z nich przyznaje się do winy, oświadczając jednak później, że zeznania wydobyto w wyniku tortur. Tworzy się duża grupa wsparcia Rupression.com, w której anarchistów reprezentuje Anarchistyczny Czarny Krzyż. Uruchamia się kampania solidarnościowa, akcje odbywają się na całym świecie, w Polsce również.
Czy istniała „Sieć”?
Odpowiedź jest prosta: nie. Grupy terrorystycznej składającej się z komórek w różnych miastach Rosji, a nawet Białorusi, o utworzenie której oskarżono figurantów sprawy, nie było. Za to była grupa bliskich ideowo znajomych, którzy mieli swoich znajomych w innych miastach. Typowa siatka aktywistyczna, która istnieje w każdym kraju. Część z nich określała się jako anarchiści, udzielając się społecznie, m.in. w akcjach ekologicznych i antyfaszystowskich. Część natomiast aktywnie interesowała się airsoftem, organizując regularne wycieczki do lasu oraz treningi. Ich aktywność oraz taki rodzaj spędzania wolnego czasu zwrócił na siebie uwagę służb specjalnych. Airsoft z użyciem koktajli Mołotowa może przestraszyć władzę oraz wywołać podejrzenia środowisk liberalnych, ale w żadnym razie nie może być określony mianem „terroryzmu”. Powiedzmy otwarcie, chłopaki przygotowywali się fizycznie i logistycznie do potencjalnego wybuchu społecznego w Rosji. Tylko że przygotowywali siebie, a nie sam wybuch. Zresztą w materiałach sprawy oskarżono ich o „planowanie zaplanowania” zamach stanu. Jednak żadnego aktu terrorystycznego oskarżeni nie przeprowadzili. Zarówno rosyjski Memoriał, jak też Amnesty International uznali skazanych za więźniów politycznych.
FSB
Truizmem jest pisanie o tym, że FSB jest strukturą, która odznacza się bezwzględnością oraz towarzyszącym jej poczuciem bezkarności. W tym chyba nikogo, kto się przynajmniej odrobinę orientuje w najnowszej historii politycznej Rosji, nie trzeba przekonywać. To, że szantażowali i zastraszali nie tylko oskarżonych, ale ich znajomych oraz rodziny, również nie jest tajemnicą. Nikogo nie dziwi także fakt, że koordynowali, czy nawet rozkazywali mediom propaństwowym (zwłaszcza stacji telewizyjnej NTV) nakręcić kilka reportaży oczerniających znajdujących pod śledztwem rosyjskich aktywistów. Nawiasem mówiąc, jednym ze składających zeznania jako „tajny świadek” przeciwko anarchistom był Wład Greśko, neonazista z Penzy, który prawdopodobnie został informatorem służb już w 2015 r. Wówczas sam był oskarżany o nielegalne posiadanie broni. To, że FSB z łatwością mogła podrzucić broń czy pocisk ręczny, a tym bardziej wprowadzić zmiany w dokumentach przechowywanych na laptopach znajdujących się pod śledztwem, również nie wymaga komentarzy. Można pokusić się jednak o pytanie: po co to wszystko służbom? Tu nie ma jednej odpowiedzi. Niektórzy myślą, że chodzi o banalną karierę i kolejną gwiazdkę na naramienniku za wykrycie „grupy terrorystycznej”, inni tłumaczą to ogólną obawą o radykalizację rosyjskiej młodzieży. Przypomnijmy choćby 17-letniego Michaiła Żłobickiego, który zmarł w wyniku wybuchu własnoręcznie skonstruowanego materiału wybuchowego w budynku FSB w Archangielsku 31 października 2018 r. Możliwe, że w ostatnich latach mamy do czynienia z systematyczną i zaplanowaną akcją państwa rosyjskiego przeciwko anarchistom i innym radykalnym grupom.
Arman Sagynbajew
W momencie gdy oskarżeni czekali na rozpoczęcie procesu sądowego, kampania solidarnościowa trwała w najlepsze. Wydawałoby się, że sytuacja jest jasna – sprawę sfabrykowano, aktywistów torturowano, stąd należy im się jak największa pomoc i rozgłos całej sprawy. Niespodziewanie dla mnóstwa osób pojawiła się pierwsza publiczna informacja, która wniosła rozłam w kampanię solidarnościową. W listopadzie 2019 r. sześć dziewczyn (podobno było ich więcej) umieściło swoje historie na specjalnej stronie internetowej (http://arman.people.ru.net; również w wersji angielskiej), oskarżając Sagynbajewa o to, że dopuszczał się obrzydliwych rzeczy w stosunku do kobiet: m.in. ukrywał ten fakt, że jest zakażony HIV, uprawiał sex z osobą niepełnoletnią, a nawet dopuścił się gwałtu, angażując w to neonazistę. Co więcej, przekazał mu wewnętrzną informację o miejscowych aktywistach. Ta wiadomość wstrząsnęła wszystkimi monitorującymi przebieg sprawy „Sieci”. Z jednej strony posypały się pytania do dziewczyn: Dlaczego odważyły się o tym napisać akurat w tej chwili? Z drugiej strony z kolei pytano Rupression i ACK: Dlaczego ta informacja nie została upubliczniona jeszcze wiosną, gdy trafiła do grupy wsparcia? Tym bardziej że od samego zatrzymania Sagynbajewa poszła w świat informacja, że zaczął „sypać”. Ponadto już wcześniej środowisko anarchistyczne w Penzie, wiedząc o czynach Sagynbajewa, zerwało z nim kontakt. To był jeden z powodów, dla którego wyjechał do Petersburga, gdzie został zatrzymany. Koniec końców, grupa Rupression wyrzekła się Sagynbajewa i przestała go wspierać. Tymczasem sprawa „Sieci” okazała się być o wiele bardziej zaplątaną niż się wydawało.
Materiał Meduzy – postprawda w działaniu?
21 lutego 2020 r. popularny rosyjski liberalny internetowy serwis informacyjny Meduza.io publikuje „jeden z najtrudniejszych w historii redakcji” reportaży pt. Poszli do lasu we czwórkę, wrócili we dwójkę. Tekst wyszedł spod pióra Kristiny Safonowej oraz Maksima Sołopowa, lewicowego aktywisty, znanego przede wszystkim z tego, że sam był więźniem politycznym w „sprawie chimkowskiej” w dalekim 2010 r. Ponadto w napisaniu reportażu pomagała Aleksandra Aksionowa (żona petersburskiego figuranta sprawy „Sieci” Wiktora Filinkowa), która w 2019 r. otrzymała azyl polityczny w Finlandii oraz pewien kontrowersyjny rosyjski aktywista Ilja Hesin. Owy artykuł wywołał jeszcze większą burzę niż informacja o Sagynbajewie. Autorzy, powołując się na słowa kolejnego figuranta sprawy Aleksieja Połtawca, zarzucili Iwankinowi zabójstwo młodej kobiety, którego miał dokonać na rozkaz Pczelincewa. Ale po kolei.
Pod koniec 2016 r. z Omska do Penzy przyjeżdża wówczas 16-letni Aleksiej Poltawiec. Od swoich znajomych dowiedział się, że akurat w tym mieście są ideowi towarzysze, u których może na pewien czas zostać. Wkrótce został „przyjęty” do rzekomej „Sieci”. w reportażu Meduzy m.in. oświadczył, że grupa handlowała narkotykami, część z nich także je zażywała. W rozprowadzanie narkotyków byli zaangażowani ponadto Artiom Dorofiejew i Jekaterina Lewczenko, znajomi figurantów sprawy. Wiosną 2017 r. z 8,6 gramami narkotyku alfa-PVP zostali zatrzymani Iwankin, Kulkow i Połtawiec. Kulkowa osadzono w areszcie domowym, od Iwankina wzięto zobowiązanie o nieopuszczeniu miasta. Połtawiec jako niepełnoletni miał czekać aż przyjedzie po niego matka. Wkrótce wszyscy trzej nielegalnie opuścili miasto, ukrywając się i kierując się w stronę Moskwy. Razem z nimi uciekli Dorofiejew i Lewczenko – właśnie do zabójstwa tej pary w trakcie ucieczki miało dojść w lesie w obwodzie riazańskim niedaleko wsi Łopuchi. Zostali zamordowani ze względu na to, iż chcieli wrócić do domu i poddać się policji.
Aleksiej Połtawiec
Połtawcowi udało się nielegalnie przekroczyć granicę z Ukrainą. Obecnie właśnie stamtąd kontaktuje się z rosyjskimi aktywistami oraz dziennikarzami. 3 marca Meduza opublikowała szczegółową relację Połtawca o jego udziale w „Sieci”. W wywiadzie m.in. dość krytycznie wypowiedział się o Pczelincewie, zarzucając mu autorytaryzm, kłamstwa oraz handel narkotykami. Przyznał się, iż – mimo że nie chciał tego – w obawie o własne życie zamordował Dorofiejewa, z kolei Iwankin to samo uczynił z Lewczenko. O tym wszystkim mieli wiedzieć Szakurskij (był za) i Czernow (był przeciw). Kuksow był jedyną osobą niezamieszaną ani w handel narkotykami, ani w morderstwo (na domiar złego już w izolatorze śledczym zdiagnozowano u niego gruźlicę). Podobno wkrótce zarówno Połtawiec, jak i Iwankin przeżyli mocną depresję oraz próby samobójcze. Iwankina i Kulkowa zatrzymano w lipcu 2017 r. Ciało Dorofiejewa znaleziono w listopadzie 2018 r. (identyfikowano w lutym 2019 r.), ciało Lewczenko dopiero 4 marca 2020 r., na tym obszarze, na który wskazywał Połtawiec. Sprawą zajął się centralny aparat Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Historia rodem z horroru wzbudziła ogrom emocji. Meduza poraz kolejny została oskarżona o prowokatorstwo i nieprofesjonalizm. W Połtawcu niektórzy zobaczyli agenta FSB, inni natomiast zapisali go w szeregi wariatów. Sam przyznał się, że zdaje sobie sprawę ze wszystkiego i że bardzo tego żałuje. Przelincew z więzienia napisał, że całą historię wymyśliły służby specjalne. Iwankin sprawy nie komentował. Rupression, ACK oraz adwokaci wydali oświadczenia krytykujące publikacje Meduzy. Ruch anarchistyczny podzielił się jeszcze bardziej. Sieć zaplątała się jeszcze mocniej.
86+
W momencie, gdy niniejszy tekst wyjdzie z druku, najprawdopodobniej będziemy już wiedzieli o kolejnych wyrokach w tej sprawie. Pod koniec marca w Sankt Petersburgu wyroki usłyszą Filinkow i Bojarszynow, którzy wydają się być zupełnie niezwiązani ani z narkotykami, ani z morderstwami, ani z gwałtami. Mimo ogromnego odzewu społecznego, apeli naukowców, dziennikarzy, działaczy kultury i szeregu innych grup społecznych ciężko jest liczyć na „sprawiedliwe” wyroki dla nich. Zatem ogólna kara dla „Sieci” może przewyższyć sto lat pozbawienia wolności.
Jeżeli z północną stolicą wszystko wydaje się być zrozumiałe, to w sprawie Penzy nadal pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Jaka jest rola Komitetu Śledczego i FSB, którzy „odpuścili” sobie dwa morderstwa związane z „Siecią”? Co się stało z bronią, za pomocą której dokonano zabójstw? Czy można ufać osobom, których dzieliły konflikty na tle osobistym? (Ilja Hesin, aktywista z reportażu Meduzy, miał romans z byłą dziewczyną Pczelincewa). Czy Połtawiec jest gotów ujawnić się i ponieść odpowiedzialność za swoje czyny? Czy i dalej musimy domagać się od państwa skasowania wyroków dla „Sieci” i przeprowadzenia otwartego śledstwa nie tylko w sprawie torturowania aktywistów, ale również podwójnego zabójstwa? Czy handel narkotykami odpowiada ideałom moralności wolnościowej? Jak mamy ustosunkować się do ACK i Rupression, które w trakcie kampanii solidarnościowej decydowali o „dozowaniu” i wybiórczości informacji, wykorzystując tym samym setki aktywistów? Czy jednak mają rację ci, którzy uważają to wszystko za mistrzowską mistyfikację rosyjskich służb specjalnych?
Zamiast zakończenia
W dalekim 1880 r. w Rosji odbył się słynny „proces szesnastu” nad członkami rewolucyjnej organizacji Narodnaja Wola. W tym procesie zapadły wieloletnie wyroki, część osób skazano na dożywocie, a dwójkę na karę śmierci. Wówczas także nie obeszło się bez tchórzostwa, donosicielstwa i zdrady ideałów. Niemniej dwóch oskarżonych, Stiepan Szyriajew i Aleksander Kwiatkowski, wygłosili na procesie płomienne programowe mowy. Co stało na przeszkodzie by figuranci „Sieci” publicznie zamanifestowali swoje poglądy? Nawet jeżeli informacja o morderstwie jest fejkiem, nawet jeżeli nie zażywali i nie handlowali narkotykami, oprócz Kuksowa żaden z nich nie oświadczył w ostatnim słowie, że jest anarchistą. Czy król jest nagi i mamy do czynienia z przerażającą demoralizacją ruchu anarchistycznego w Rosji?
Wszyscy wiemy, że człowiek (i jego godność) w Rosji niewart złamanego szeląga. Większość z nas zdawało sobie sprawę, że zapadną drakońskie wyroki. Być może należało wykorzystać całą kampanię społeczną i sam proces do propagowania poglądów wolnościowych? Jestem pewny, że proces „Sieci” jest sprawą politycznie motywowaną i niewątpliwie wejdzie do politycznej historii Rosji jako nadzwyczajny precedens. Wiem, że najłatwiej jest komentować i krytykować poczynania innych, tym bardziej w tak krytycznej sytuacji. Wszakże dopóki anarchiści nie staną się sumieniem społecznym, dopóty będą skazani nie tylko na więzienia i tortury, ale przede wszystkim na brak wiarygodności i w ostatecznym rozrachunku na porażkę.
Artykuł ukazał się w nr 13 „A-taku” (2020)
Wydanie „A-taku” jest współfinansowane przez Was, dlatego jeśli chcecie nas wspomóc (np. poprzez dotację, zakup wlepek itp.), piszcie na adres: akoordynacja@op.pl
Kontakt z kolektywem redakcyjnym: atak@riseup.net
Link do pdfu całego numeru: https://tiny.pl/7qlmq