No pasaran!
Od 26 lat Białoruś znajduje się pod rządami mordercy i osoby chorej na mozaikową psychopatię. Kiedyś nazywano go Baćką (ojczulkiem), dzisiaj – Karaluchem i „Saszą 3%.” To drugie przezwisko związane jest – może nie z realną, ale wkrótce całkiem prawdopodobną skalą poparcia dla dyktatora. Pierwsze natomiast otrzymał od blogera Siarhieja Cichanouskiego. Właśnie dlatego jednym z czołowych haseł niezadowolonych Białorusinów w tym roku stała się rymowanka: „Stop tarakan! No pasaran!” (po rosyjsku tarakan, to karaluch).
Aleksander Łaniewski
9 sierpnia na Białorusi są zaplanowane kolejne, już szóste „wybory” prezydenckie. Po raz pierwszy w historii kraju wśród kandydatów na prezydenta lwia część Białorusinów solidaryzuje się w głosowaniu nie na kogoś, ale przeciwko Łukaszence. Po raz pierwszy wśród kandydatów największą popularnością cieszą się nie zawodowi politycy, ale wspomniany wyżej bloger Cichanouski, bankier Wiktar Babaryka oraz były wysoko postawiony urzędnik państwowy Waleryj Cepkała.
Kampania wyborcza i tradycyjnie towarzyszące jej represje, rozciągające się także na mniejsze miejscowości, trwają od końca maja. W ciągu 2 miesięcy zatrzymano już ok. 1000 osób (tylko wczoraj ponad 350). Na chwilę obecną za kratami znajduje się 25 więźniów politycznych (w tym anarchista Mikita Jemelianau, „weterani” białoruskiej opozycji: Mikoła Statkiewicz i Paweł Seweryniec, znani blogerzy oraz członkowie sztabów wyborczych alternatywnych kandydatów i sami kandydaci). Pierwsze od lat masowe i jak przystało na Białorusinów pokojowe akcje (powodem stało się zatrzymanie Babaryki) odbyły się 18-21 czerwca. Wówczas w wielu miastach wieczorami zorganizowały się kilkutysięczne łańcuchy solidarności: ludzie zbierali się razem wzdłuż centralnych (a w Mińsku i na obrzeżach miasta) ulic, parków i skwerów i klaskali, skandując hasła przeciwko nadużyciom władzy. Podczas tych akcji zatrzymano ponad 360 osób, nieraz zupełnie przypadkowych, dalekich od polityki. Protestujący przeważnie nie stawiali żadnego oporu. A szkoda.
Wczoraj Centralna Komisja Wyborcza (CKW) nie zarejestrowała bodaj że najbardziej groźnego dla Karalucha alternatywnego kandydata – Wiktara Babarykę, którego oskarżono o nadużycia finansowe. Cepkały w ogóle nie zarejestrowano jako kandydata na prezydenta (niby zabrakło mu podpisów). Cichanouskiego aresztowano podczas bezpardonowej prowokacji w trakcie pikiety przedwyborczej w Grodnie z udziałem specjalnie sprowadzonej ze stolicy prostytutki (!) i milicji 29 maja. Zamiast blogera dokumenty do CKW podała we własnym imieniu jego żona Swietłana, którą zarejestrowano jako kandydatkę. Bezprecedensowy przypadek! Karaluch do udziału w wyborach (które bez cieniu wątpliwości zostaną sfałszowane) dopuścił wyłącznie ją, gdyż uważa, że białoruski „narodek” nie dorósł jeszcze do tego, żeby wybierać kobietę.
W państwowej telewizji regularnie oczerniano alternatywnych kandydatów: Cepkała został pokazany z prostytutkami, u matki Cichanouskiego jakimś cudem znaleziono 900 tys. dolarów (!), Babaryka wraz z synem regularnie figurują w reportażach jako grupa przestępcza zamieszana w pranie brudnych pieniędzy etc. Babaryce i Cichanouskiemu grożą wieloletnie wyroki, jawnie podyktowane odgórnie i motywowane politycznie. Zresztą „Sasza 3%” tego nie ukrywa, trąbiąc publicznie, że ma poparcie 60 % i że wyłącznie on jest ojcem, zbawicielem, aniołem-stróżem, alfą i omegą Białorusi. Boi się. I bodajże pierwszy raz od 25 lat prowadzi prawdziwą kampanię wyborczą: podróżuje po regionach, i usiłuje rozmawiać z „elektoratem”, grożąc nomenklaturze mitycznym ”Majdanem”, skarżąc się na przezwiska pod swoim adresem i obiecując po wyborach mannę z nieba. Chyba z tym mianem Karalucha jest coś na rzeczy, gdyż niektóre gatunki tego zwinnego owada mogą zmieniać kierunek 25 razy na sekundę…
Sytuacja z kampanią wyborczą to tylko powód do niezadowolenia społecznego, które od lat narasta z powodu stagnacji gospodarczej, braku perspektyw dla młodzieży oraz nagminnego zakłamywania i poniżania zwykłej godności ludzkiej. Do tego dochodzi permanentna brutalność i bezkarność milicji, czekistów i zwłaszcza OMON (Oddziałów Milicji Specjalnego Przeznaczenia). Na domiar złego dała się w oznaki sytuacja z COVID-19, którego, zdaniem Karalucha, najpierw nie było, następnie można było go zwyciężyć sauną i ciężką pracą fizyczną, żeby ostatecznie opanować wirus. Oficjalne statystyki zaniżają ilość osób zakażonych, ale śmierci nie da się okłamać. Tydzień temu OBWE informowała, że w związku z sytuacją epidemiologiczną nie wyślę obserwatorów na „wybory”. Tym lepiej. Za rządów Karalucha ta forma demokracji przedstawicielskiej nigdy nie będzie „demokratyczna” i przejrzysta. Zresztą jak i sama demokracja przedstawicielska.
Niemniej jednak – nad czy osobiście ubolewam – Białorusini wciąż pokładają duże nadzieje w tych nieszczęsnych „wyborach”, które – zwłaszcza dla młodszego pokolenia, które socjologowie już określili jako „niebici”, czyli uczestniczących po raz pierwszy w jakichkolwiek protestach – wydają się być panaceum na wszelkie choroby dyktatury. Napięcie chociaż i powoli, ale rośnie. Mimo że wszyscy potencjalni liderzy znajdują się za kratami, protesty odbywają się bez udziału i kierowania partii politycznych. Ludzie organizują się oddolnie, przez Internet. Tu niezwykle pomocne okazały się grupy w komunikatorze Telegram, zwłaszcza grupy „Nexta live” i „Białoruś Mózgu” (Беларусь головного мозга). Protesty noszą charakter chaotyczny (nie ma jedynego wyznaczonego miejsca i formy zgromadzeń), widać samoorganizację i solidarność Białorusinów. I chociaż to wciąż za mało, to w kraju, gdzie nie istnieje tradycja ani walki związkowej, ani insurekcyjnej, gdzie przez lata opór i bunt wytracano, można to uznać za pewien sukces. Ludzie zaczynają przełamywać strach i wreszcie stawiać opór brutalnym zwyrodnialcom z OMON. Tym, kto nie gardzi zbijaniem kobiet czy osób starszych, zwłaszcza w siedmiu na jednego. Powiem otwarcie – ci zbrodniarze są niczym innym jak współczesnym odpowiednikiem Czarnych Koszul. Miarka białoruskiego faszyzmu przebrała się. Wczoraj ludzie zaczęli wreszcie wchodzić z nimi w otwartą konfrontację. Zdawkowo, ale jednak. Co ważne – bodaj że pierwszy raz w historii reżimu na ulicy sprowadzono wojska (!). Te, co prawda, wyłapywały osób nieporadnie, bez fanatyzmu. Owy fakt jednak świadczy o poważnych zamiarach Karalucha utrzymać władzę za wszelką cenę, a w razie konieczności otworzyć ogień po protestujących.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na to, co anarchistów nie może pozostawić obojętnymi. To, z czym od lat wychodzą do ludzi i to, w oparciu na co mogą pokusić się o zbudowanie kapitału społecznego, zdobycie zaufania i perspektywy rozwoju idei wolnościowych na Białorusi. Grupy w komunikatorach Telegram, o których wspomniałem, (zrzeszające dziesiątki tysięcy osób) dzisiaj zaczęły nawoływać Białorusinów do okazania solidarności i pomocy wzajemnej, stosowania decentralizacji, stawiania oporu, m.in. odbijania zatrzymanych, trzymania się w grupach znajomych i przyjaciół. Poza tym chwaliły uczestników akcji za żywiołowość i nieobojętność, czyli cechy które władza od lat wymazywała ze świadomości społecznej i praktyki politycznej Białorusinów. Wczoraj przed rozpoczęciem akcji administratorzy grupy wrzucili filmik białoruskich anarchistów z Akcji Rewolucyjnej (https://www.youtube.com/watch?v=7ZXqP9Bh4QA) o tym, jak należy złączać się ramionami podczas demonstracji, żeby uniemożliwić rozerwanie łańcuchów. Tym z demonstrantów, którzy dostosowali się do zaleceń anarchistów, udało się wczoraj uniknąć zatrzymań. Pierwszy krok został poczyniony.
W momencie gdy kończę pisać ten tekst w Mińsku rozproszono 2,5 tysięczną kolejkę do CKW w celu złożenia oficjalnych skarg z powodu niezarejestrowania alternatywnych kandydatów. Jak widać nawet najbardziej legalna i pokojowa forma protestu również wystraszyła władze. Tak jak i wczoraj zablokowano wjazd aut do centrum miasta, pozamykano niektóre stancje metra, na ulicach jest pełno autozaków (ciężarówek do przewożenia zatrzymanych). Dodam, że wczoraj po mieście krążyły specjalne busy, które polowały wyłącznie na dziennikarzy. Ludzie ruszyli do Poczty Głównej (którą nagle zamknięto), następnie na pocztę przy Dworcu PKP, żeby wysłać skargę do CKW pocztą. Okazało się, że i dworzec jest zaminowany… Wieczorem 15 lipca w białoruskiej stolicy znowu zaczęły się zatrzymania.
Białorusini nie chcą krwi, ale władza robi wszystko, żeby doprowadzić do eskalacji przemocy, do której najprawdopodobniej dojdzie. I wtedy reakcją na brutalność państwa będą nie tylko i nie tyle łańcuchy solidarności, ale również kamienie oraz koktajle Mołotowa, na które OMON i cała zgniła władza zasłużyła.
Tekst napisano: 15.07.2020 r.
Lukaszenka jest zwyklym skorumpowanym chujem nie psychopata
Jasne, a Ziemia jest płaska.
kolega wie, co tak wlasciwie znaczy “psychopata”? skoro juz chcemy scigac sie na zarzucanie sobie nawzajem co bardziej bzdurnych antynaukowych chocholow.
Psychopatia jest specyficzną i skomplikowaną konstytucją osobowości. Może ona wynikać zarówno z choroby psychicznej jak i nie. Przez to jest niezwykle trudna do zbadania nawet dla nauki (jak już się “kolega” powołuje na “naukę” – nie chcę wiedzieć jaką). Co do dyktatorów takich jak Sasza określenie “psychopata” i tak jest łagodnym potraktowaniem sprawy. Nie pozdrawiam.
widze, ze wikipedia zawsze w modzie 😉 nadal gardze stosowaniem takiego okreslenia jako obelgi. poswiecanie pol komentarza na personalne wycieczki typu ‘kolega’ i ‘nie pozdrawiam’ jakos mnie nie przekomuje.
Nie wiem jak brzmi definicja z wikipedii. Nie korzystam z niej. Pamiętam jak psychopatię definiował Otton Lipkowski i na tym się oparłem. Mnie za to nie przekonuje obrona dyktatorów przed obelgami i specjalny dobór słów w obelgach wobec nich? Co ty tu w ogóle robisz??
P.S. Sprawdziłem tę twoją wikipedię. W polskiej edycji nie funkcjonuje hasło: “psychopatia”…. Kompromitujesz się.
Temu psychopacie tylko kula w łeb