Publicystyka

Matki polskiej prawicy

Prawicowi politycy jawią się w publicznej debacie jako obrońcy wartości chrześcijańskich, rodziny i ojczyzny przed zakusami „lewackiej hołoty” czy też „cywilizacji śmierci” powtarzanej jak mantra za Janem Pawłem II od ponad dwudziestu lat. Obecna władza chętnie sięga do historii. Od lat prawica używa określenia Targowica, a jej przedstawiciele odmieniają je przez wszystkie przypadki. Rzucone bezmyślnie w eter chętnie chwytają zwolennicy PiS-u czy Konfederacji. Targowica ma stygmatyzować osoby mające lewicowe poglądy.

Zręczność PiS w łączeniu spraw socjalnych z patriotycznym i historycznym bełkotem jest ogromnym sukcesem prawicy. Nie zmieni tego fakt, że wielu prawicowych polityków szuka inspiracji zagranicą niczym zwolennicy Konfederacji Targowickiej z 1792 roku. Nic dziwnego. Ronald Regan czy Margaret Thatcher byli politykami konserwatywnymi pod względem obyczajowym. Thatcher w latach 80-tych znana była między innymi z ukrywania skandali z udziałem brytyjskiej rodziny królewskiej. Windsorowie byli bowiem fundamentem systemu panującego od wieków w wielkiej brytanii. To działaczom prawicowym w „Solidarności” odpowiadało. Nawet Regan i Thatcher nie byli jednak w stanie zatrzymać zmian obyczajowych w swoich krajach. Za to wspierali naszych bogobojnych polityków budując w nich poczucie misyjnej roli polski w bloku państw komunistycznych. Imponował im ich antykomunizm. Czy polscy opozycjoniści znali jednak ich antyspołeczną politykę? Na pewno nie w 1988 roku. Dlatego przyjęli antyspołeczne rozwiązania ze stanów zjednoczonych i wysp brytyjskich niczym konfederaci targowiccy dobrodziejstwo, jakim była interwencja Katarzyny Wielkiej w 1792 roku. Wydarzenia następujące po III rozbiorze polski (1793) były nie w smak polskiej magnaterii przywiązanej do religii i wartości, jakie teraz przyświecają obecnej prawicy. Niechęć polskiej szlachty do rewolucji francuskiej z 1789 roku oraz wrogość jaką wykazywała względem idei wolnościowych, jakie niosło Powstanie Kościuszkowskiego przypieczętowały ostateczny los I rzeczypospolitej i zahamowały na lata przemiany społeczne. Szlachta przez lata rozbiorów nadal była podmiotem polityki zaborców. Hamowała zmiany i w konfliktach z chłopami odwoływała się do władz celem powzięcia kroków represyjnych wobec buntujących się mas społecznych. Arystokraci pilnowali swoich politycznych karier na dworach w wiedniu, berlinie czy petersburgu. Ba! Wielkopolscy książęta z rodu Radziwiłłów z dumą prezentowali swoje pokrewieństwo z Hohenzollernami i nazywali siebie ich kuzynami. W środowisku szlachty i arystokracji przez lata zaborów pielęgnowano polskość. Wynikało to jednak głównie z tradycji i pokazywania statusu społecznego przodków, a nie poczucia narodowej wspólnoty jak chce nam to przedstawić obecnie prawica. Władze zaborcze były skuteczne dlatego, że miały swoich oddanych lokalnych administratorów w przedstawicielach szlachty oraz rodzącej się burżuazji. Bunt podnosiła tylko biedota, która poza szablą i herbem nie miała nic.

Katarzyna Wielka jest nazywana władczynią oświecenia absolutnego. Samo określenie „oświecenie absolutne” jest kuriozalne i wewnętrznie sprzeczne, ponieważ idee oświeceniowe stały w sprzeczności z absolutyzmem. Katarzyna II sama jest taką sprzecznością. Oczytana, świadoma swojej roli jako kobiety w świecie polityki zdominowanym przez mężczyzn. Na początku swojego trzydziestotrzyletniego panowania dążąca do wolności chłopów, opiewana przez największe umysły epoki oświecenia. W 1792 roku była już inną władczynią. Strach przed ludem po wydarzeniach rewolucji we francji ostatecznie zgasił pragnienie przemian u rosyjskiej cesarzowej. Tymczasem uchwalona 3 maja 1791 roku w warszawie konstytucja budziła niepokój imperatorowej. Doskonale wiedziała, że uchwała ustawodawcza jest ucieleśnieniem haseł francuskiej rewolucji. Nie mogła pozwolić na realizację ich nad wisła, u bram rosji. Także większość polskiej szlachty i magnaterii widziała w cesarzowej Katarzynie swoją „matkę”, obrończynię „złotej wolności” szlacheckiej. Tworząc konfederację polscy magnaci wiedzieli, że w niej chcą mieć swoją władczynie, gwarantującą utrzymanie starego porządku. Tadeusza Kościuszkę traktowali jak zdrajcę, a uczestników powstania z 1794 roku jak wichrzycieli i buntowników. Powstanie zostało stłumione przez wojska prusko – rosyjskie. Nic dziwnego, że mając takie tradycje i doświadczenie działacze prawicowi w latach 80-tych XX wieku skupieni wokół „Solidarności” szukali wsparcia u innej „Semiramidy północy”, tylko tym razem na zachodzie. Margaret Thatcher nie była może Katarzyną Wielką w sposobie rządzenia, ale tak jak rosyjska władczyni hamowała przemiany społeczne w swoim kraju. Thatcher była wrogiem silnych związków zawodowych. Likwidując brytyjskie górnictwo skutecznie ograniczyła przy tym rolę związków w kraju stawiając na swoim. Do dziś w wielu regionach zjednoczonego królestwa panuje bieda wywołana decyzjami rządu „żelaznej damy” zamykającego kopalnie i ograniczającego pomoc socjalną państwa. Wielka brytania wciąż zmaga się ze skutkami prywatyzacji usług publicznych czy mieszkalnictwa. Antyspołeczne działania władz z lat 80-tych XX wieku na wyspach odcisnęły piętno na brytyjskim społeczeństwie, które widać dobrze do dziś. Dało o sobie znać również wynikach referendum dotyczącym wyjścia wielkiej brytanii z unii europejskiej w 2016 roku. Zmarłą w kwietniu 2013 roku byłą premier żegnano gwizdami oraz okrzykami ludzi zebranych wzdłuż trasy przemarszu konduktu żałobnego w centrum londynu.

W życiu nie przyszłoby mi do głowy, by demonstrować na czyimś prywatnym pogrzebie. Ale to nie jest prywatny pogrzeb, lecz wielka uroczystość zorganizowana przez konserwatywny rząd Davida Camerona. To demonstracja thatcheryzmu. Zatem ja mam obowiązek demonstrować tu swój antythatcheryzm” – tłumaczyła dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” 68-letnia Helen Fraser, emerytowana nauczycielka matematyki ze szkocji. Dla środowiska prawicowego w polsce gwizdy i okrzyki przeciwników thatcheryzmu podczas przemarszu konduktu były nie do przyjęcia. Hołdów oraz laurek względem nieżyjącej ze strony polskiej klasy politycznej nie było końca. Jedna z takich laurek widnieje do dziś na stronie rządowej w internecie:

Postawa wobec rządów państw komunistycznych spowodowała nadanie jej przydomku „Żelaznej Damy”. Liberalną politykę gospodarczą jej gabinetu nazwano „thatcheryzmem”.

Margaret Thatcher złożyła wizytę w Polsce w listopadzie 1988 r. Premier zgodziła się na przyjazd pod warunkiem spotkania z Lechem Wałęsą. W czasie wizyty w Gdańsku odwiedziła Stocznię, gdzie m.in. złożyła kwiaty pod pomnikiem Poległych Stoczniowców” – czytamy.

Byłym gdańskim stoczniowcom nie udzieliła się patetyczna atmosfera. Nie stali za żadną inicjatywą honorującą pierwszą kobietę na stanowisku premiera wielkiej brytanii. Pamiętne jest powitanie premier w Stoczni Gdańskiej (1988 rok) przez jej pracowników. Zero entuzjazmu, tylko niemrawe oklaski. Symboliczne jest to, że nie ma żadnego miejsca honorującego tę postać. Inicjatywa ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego nazwaniem ronda imieniem Thatcher przy warszawskim Dworcu Centralnym pozostała w sferze marzeń polityka PO.

Thatcher jest chętnie cytowana przez przedstawicieli prawej części sceny politycznej. Nic dziwnego. Nie idzie o konserwatywne poglądy, to jest zbyt oczywiste, ale wsparcie prawicy w samej „Solidarności” w drugiej połowie lat 80-tych XX wieku. Wcześniej działając w porozumieniu z generałem Wojciechem Jaruzelskim sprowadzała z polski węgiel, którym niszczyła angielskie górnictwo. O tym wolą nie mówić prawicowi politycy wywodzący się z obozu solidarnościowego. Milczą na ten temat historycy mający prawicowe poglądy. Dla Thatcher robotnicza „Solidarność” z 1980 roku stanowiła niebezpieczny przykład dla rodzimych związków zawodowych. Robotnicy z „Solidarności” domagali się w postulatach udziału w zarządzaniu swoimi zakładami pracy oraz uspołeczniania zysku, jakie przynosiły ówczesnej władzy. Stanowili tym samym w oczach pani premier niebezpieczny precedens. Generał Jaruzelski wprowadzając stan wojenny 13 grudnia 1981 roku uderzył ruch solidarnościowy od strony pracowniczej. Represje wobec robotników i pracowników miały osłabić zapał do realizacji społecznej gospodarki PRL-u. Brytyjska premier odetchnęła z ulgą. Odrodzona po stanie wojennym „Solidarność” stała się już wyłącznie narzędziem prawicy i jako ruch antykomunistyczny nie realizowała interesu robotników. Thatcheryzm, tak jak reaganizm cechował konserwatyzm, przywiązanie do prywatnej własności i wolności wyłącznie w aspekcie gospodarczym. Nieżyjąca premier ukształtowała polską prawicę tak samo jak prezydent stanów zjednoczonych Ronald Reagan. Tak jak Katarzyna II usankcjonowała stary porządek, który unicestwił rzeczpospolitą. Nie jest to niczym niezwykłym w historii prawicy na świecie. Dlatego tak bardzo potrzebny jest PiS-owi historyczny bełkot, prostackie prezentowanie historii. Nie zapominajmy o lennych hołdach względem pani Thatcher ze strony prawicowych polityków. Historia lubi się powtarzać, często jako farsa. W tym wypadku jako antyspołeczna farsa.

Robert
robs1980.blogspot.com

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *