Polska wymarłą strefą życia
Jak będzie wyglądała polska po pandemii? Na pewno będzie miała mniejszą liczbę ludności. Byćmoże nie tylko wśród osób starszych. Pandemia obnażyła i obnaża fatalną zapaść służby zdrowia, a także kondycję edukacji publicznej. Lata zaniedbywania tych sfer życia społecznego uderzają w najsłabszych.
Widać to po osobach bezdomnych, które nie tylko nie mogą liczyć na dach nad głową. Nie dość tego są narażeni na kontakt z COVID – 19 z racji braku lokum i przemieszczania się po całym kraju. Nikt o nich nie dbał i nie dba. Trudno by pandemia mogła zmienić podejście państwa i większości społeczeństwa do osób mierzących się z kryzysem bezdomności. Są zależne od dobrej woli organizacji i ludzi zajmujących się pomocą dla nich. Często takie organizacje są sekowane z przestrzeni miejskich, gdzie łapę położył już pazerny biznes.
Nie tylko bezdomni przekonali się już, że państwo nie jest im do niczego potrzebne. Także ci uważający się za tzw. normalnych obywateli (ponieważ płacą rachunki i podatki) mogą zostać uśmierceni przez niewydolną służbę zdrowia, bo tak funkcjonuje ich umiłowana ojczyzna od ponad 30 lat. Już teraz, kiedy szpitale są przepełnione a chorzy na koronawirusa umierają w karetkach widać dobrze stan państwa.
Widać także stan elit oraz mediów. Rząd zaklina rzeczywistość, a prezydent Andrzej Duda schował się z rodziną, nie pokazując się publicznie od dłuższego czasu. Mamy w mediach rządowych propagandę. Czego oczekiwać od ludzi mediów powiązanych z władzą? Koronairus uderza w zwykłych obywateli, tym zdrowym trzeba zapewnić pozorne poczucie bezpieczeństwa. Władza czuwa, tylko stosuj się do zasad dystansu od innych osób i noś maseczkę. Problem w tym, że reżim sanitarny został wprowadzony w pośpiechu, bezrefleksyjnie. Jarosław Kaczyński umie od lat kreować wrogów i mówić o polityce historycznej. Nie potrafi natomiast mierzyć się z problemami społecznymi wywołanymi przez pandemię koronawirusa. Co zrobi, gdy ludzie będą umierać w karetkach czy przepełnionych szpitalach polowych? Odgrodzi się od ludzi, także swojego elektoratu w żoliborskim domu. Będzie liczyć, że w przetrzebionym przez chorobę społeczeństwie zbuduje się kraj jego marzeń. Wątpliwe! Polityków obecnie rządzącej partii czy też koalicji stać jedynie na oskarżanie lekarzy czy nauczycieli o mniejsze zaangażowanie. Jest wręcz odwrotnie, to politycy nigdy nie byli zaangażowani w sprawy obywateli. Niezależnie z jakiej byli opcji umieli tylko opowiadać bajki.
Trudno się zatem dziwić, że politycy opozycji, szczególnie PO są pozbawieni kontaktu z rzeczywistością. Gdyby teraz byli u władzy niewiele mogli i chcieliby zrobić dla najsłabszych. Mogli być może sprawniej przeprowadzić przygotowania do drugiej fali. Tylko, że oni od pięciu lat już nie sprawują władzy ponieważ także oni doprowadzili do zapaści służby zdrowia. Media sprzyjające opozycji oburzają się na brak przygotowania ponieważ obecna władza nie jest ich. Gdyby było inaczej mielibyśmy w głównych mediach 24 godziny na dobę zachwyty nad tym, jak rząd i prezydent wywodzący się z innej niż pisowska opcja radzą sobie z koronakryzysem. Dziennikarze, prezenterzy czy celebryci żyją w innym świecie. Przerażają ich liczby zakażonych, nie poszczególne śmierci. Oni się boją tylko jednego. Co się stanie, gdy taniej siły roboczej zabraknie?
Polska przez lata była krajem nie do życia dla wielu jej obywateli. Teraz nie jest krajem, gdzie godnie się umiera. Stojący wyżej od nas „osobistości” życia publicznego jedynie rzucają w eter oskarżenia przeciw tym czy owym. W swojej istocie będą robić wszystko celem uniknięcia losu najsłabszych. Może nawet będą chcieli schować się przed koronawirusem. Teraz jeszcze ostrzej widać, że polska to jeden kraj terytorialnie, ale zupełnie dwa światy dla bogatych i biednych. Walka z pandemią jest tak naprawdę walką z najuboższymi mieszkańcami kraju. Być może za kilka tygodni wsie i miasteczka w wielu regionach mogą przypominać wymarłe. Wtedy szukanie winnego będzie zawsze nie tam, gdzie powinno. W pazernym biznesie oraz ich politycznych lokajach.
Robert
robs1980.blogspot.com