Leszek “Katastrofa” Miller
Odejście byłego polskiego premiera Leszka Millera z SLD jest końcem jednej z najbardziej komediowych karier politycznych III Rzeczypospolitej. Miller zaczynał karierę publiczną jako aparatczyk Biura Politycznego KC Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Na początku lat 90. XX wieku budował struktury SdRP (istniejącej w ramach SLD), która wiele z lewicowością nie miała wspólnego. Od początku wspinał się po szczeblach kariery wdrażając antyspołeczne rozwiązania. Do spółki z panią Barbarą Blidą jako minister spraw wewnętrznych, wprowadził w 1994 roku eksmisje na bruk. Nadzorował prace asystującej przy ich wykonywaniu policji.
Będąc już premierem przyspieszył proces uelastyczniania prawa pracy. Stąd wzięły się wszystkie umowy o dzieło czy zlecenie. Skutecznie likwidował też uprawnienia socjalne pracowników różnych branż – między innymi górników i kolejarzy. Opowiadał się za przywilejami dla wielkiego kapitału, a nawet rozwiązaniami takimi jak podatek liniowy. Nigdy nie ukrywał, że wraz z wejściem polski do unii europejskiej rozwiąże się problem panującego wówczas od czterech lat ogromnego bezrobocia. I się rozwiązał! Na tyle, że po siedemnastu latach mamy braki w personelu medycznego w służbie zdrowia.
To widać dobrze przy okazji pandemii COVID-19. Co więcej nawet, gdy gospodarka polska będzie gnębiona kryzysem postpandemicznym i tak nie będzie zbyt dużo chętnych do pracy w kraju. Wielu zdecyduje się wyemigrować na zachód niezależnie od tego, jaka będzie panowała tam sytuacja na rynku pracy. To tendencja stała od dwudziestu lat (mniej lub bardziej intensywna). Kolejne rządy po 2004 roku mówią o chęci stworzenia dobrych warunków życiowych dla młodych. Skończyło się tylko na słowach. Leszka Millera to już niezbyt interesowało. Jego kariera na fotelu premiera już w chwili wejścia polski do unii była skończona.
Afera Rywina (2003) ostatecznie podkopała jego pozycje lidera lewicy na scenie politycznej. Zresztą bardzo słabego. Janusz Rolicki, dziennikarz i publicysta lewicowy przestrzegał SLD oraz samego premiera Millera przed samozadowoleniem z racji wygranych wyborów na jesieni 2001 roku. Powiedzenie, że pycha kroczy przed upadkiem w wypadku tego polityka sprawdziło się doskonale. Nie tylko sprawa Rywina przyczyniła się do końca Sojuszu Lewicy Demokratycznej i jej szefa. Błędy Millera oraz jego otoczenia wobec większości społeczeństwa zaczęły wykorzystywać PiS oraz PO. Miller i jego ministrowie nieudolnie walczyli z wysokim bezrobociem (w lutym 2003 roku wynosiło 20,7%). Wielu działaczy ze szczebla centralnego i lokalnego uciekało w ostatnim roku rządów SLD do PO oraz PiS-u.
W społeczności małomiasteczkowej PiS zaczął łączyć prawicowy bełkot z krytyką transformacji. Ten przekaz był skuteczny ponieważ przemawiał do pokolenia żyjącego na prowincji, które straciło na przemianach po 1989 roku. W wyborach 2005 roku SLD przegrało nie tylko z PiS oraz PO, ale również z Samoobroną. To był koniec Millera. Pozostał w partii do 2007 roku, kiedy odszedł wstępując, o ironio, w szeregi partii Andrzeja Leppera. Startował z list Samoobrony z kręgu łódzkiego. Nie dostał się do sejmu i w 2008 roku próbował stworzyć własną partię Polska Lewica. Następnie powrócił do SLD (2010 roku) zostając wówczas szefem partii (2011 – 2016). To za jego czasów SLD w 2015 roku nie weszło do sejmu. Spektakularna porażka była zasługą Millera. Dodać trzeba, że wystawiając Magdalenę Ogórek w wyborach prezydenckich (maj 2015 roku) zapoczątkował serię politycznych katastrof SLD. Nic dziwnego, że Sojusz w 2016 roku pozbył się Millera z funkcji przewodniczącego. Zastąpił go Włodzimierz Czarzasty.
Miller to chodząca katastrofa, antyspołeczny technokrata z rozdętym ego. Musiał w końcu doprowadzić do tego, co dzisiaj mamy w kraju. Jest kojarzony z wykluczeniem społecznym (współautor wprowadzenia eksmisji do prawa). Przyczynił się m.in. do reprywatyzacji kamienic komunalnych w stolicy. Jego rząd zniósł obowiązek polityki ładu przestrzennego w miastach w 2003 roku. Dzięki temu jak grzyby po deszczu rosły w centrach dużych polskich miast brzydkie biurowce i apartamentowce. Patodeweloperka zaczęła się rozkręcać.
Największym osiągnięcie Millera są tysiące emigrantów z polski żyjących w zachodnich państwach unii europejskiej. Były premier postanowił teraz ostatecznie odejść z SLD i polityki. Nie spodobał mu się plan połączenia SLD i Wiosny w jedną partię. Krytykując ten krok obecnego szefa SLD Czarzastego zakończył polityczną karierę. Do dziś nie uznał jednak żadnego ze swoich błędów i wciąż uważa się za „męża stanu”. W ten sposób po czterdziestu latach publicznej kariery Miller przechodzi na emeryturę. Symbol wielu sprzeczności lewicy, zwolennik sojuszu tronu z ołtarzem, kapitalizmu i imperializmu, wykreował dwie „lwice” prawicy Aleksandrę Jakubowską i Magdalenę Ogórek. Sam już dawno pogubił się w swoich poglądach. Jest obyczajowo konserwatywny i liberalny w sferze społecznej oraz gospodarczej. Przechodzi do historii jako jeden z symboli tego, czym SLD było od początku istnienia – technokratyzmu oraz dążenia do władzy za wszelką cenę, bez żadnej idei.
Słynne powiedzenie Leszka Millera sprzed lat o tym, iż prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, lecz jak kończy, obróciło się przeciwko niemu, jako żart.
Robert