@-TAK Publicystyka Wyróżnione

Szlak bałkański. Wieloaspektowy i przemilczany łańcuch przemocy i łamania praw człowieka

Termin „push back” pojawił się w przestrzeni publicznej stosunkowo niedawno, ale proceder nielegalnych wydaleń trwa nieprzerwanie od kilku lat. Dopiero żmudna i drobiazgowa praca aktywistów ujawniła szokującą skalę łamania praw człowieka na granicach Unii Europejskiej. Po raz pierwszy sąd we Włoszech wydał wyrok, ujmując się za Pakistańczykiem, którego bezprawnie wydalono aż do Bośni. Komisja Europejska bada przypadki ujęte w raportach, które co miesiąc tworzą zaangażowane w kolektywnym działaniu Border Violence Monitoring Network, który dokumentuje nielegalne „push backs” i policyjną przemoc stosowaną na granicach Serbii i Chorwacji, Serbii i Węgier, Bośni i Chorwacji.

Agnieszka

Archiwum autorki.

Od polityki otwartych granic poprzez jej uszczelnianie

Od 2016 roku na tzw. szlaku bałkańskim, którego trasa zmienia się w zależności od aktualnej polityki danych krajów tranzytowych, migrują tysiące ludzi rocznie. Umożliwia to działania wielkich międzynarodowych siatek przemytniczych. Osoby, których nie stać na „pomoc przemytnika”, zazwyczaj zostają na tzw. szlaku bałkańskim wiele miesięcy, a nawet lat. Polityka zamkniętych granic spowodowała również niebezpieczny kurs kryminalizowania działań humanitarnych w krajach, gdzie nie tylko obserwujemy skrajnie populistyczne nastroje. Przykładowo w grudniu 2020 r. kilkuosobowa rodzina pochodząca z Afganistanu, będąc już na terytorium Słowenii, w lesie w akcie desperacji zadzwoniła pod numer alarmowy w poszukiwaniu pomocy, wiedząc, że grozi im „readmisja” (odsyłanie uchodźców, którzy – według władz – „nielegalnie” przekroczyli granice, do państwa, z którego przybyli – red.) do Bośni. Zastała ich ciężka sytuacja ze względu na warunki atmosferyczne i groziła im utrata zdrowia, a nawet życia.

Takie osoby w drodze najczęściej padają ofiarą śmiertelnych wypadków, kiedy to chcąc uniknąć spotkania z policją czy innymi umundurowanymi służbami, giną pod pociągami, w rzekach czy właśnie na górskich szlakach. Uszczelnianie granic jest ogromnym biznesem przynoszącym ogromne korzyści majątkowe. Są na nich zainstalowane kamery, czujniki ruchu i inne nowoczesne technologie tylko po to, żeby udaremnić wędrówkę zdesperowanych ludzi.

Zespół stresu pourazowego

Migracja na tzw. szlaku bałkańskim jest jednym z najbardziej traumatycznych przeżyć, a skala zespołu stresu pourazowego jest nie do oszacowania. Każda z osób, które wydostały się z tzw. szlaku bałkańskiego, po uzyskaniu ochrony międzynarodowej i po wieloletniej udręce nie potrafi odnaleźć sensu życia, a w nowym miejscu miewa myśli samobójcze. Na ten stan rzeczy wpływają drastyczne momenty, których doświadczyli począwszy od niebezpiecznej przeprawy morskiej lub lądowej do granic Europy, a następnie pobyt m.in w hot spotach na wyspach greckich, znieczulica europejskich urzędników, powolna procedura azylowa, groźba deportacji do kraju, z którego się uchodzi (ponieważ np. nagle stał się w definicji urzędniczej krajem bezpiecznym), niepewność, oferowane minimalne środki finansowe.

Dla zdecydowanych wyruszyć na tzw. szlak bałkański bez oczekiwania na procedurę azylową w Grecji pojawiają się kolejno nowe wyzwania i problemy, jak wielodniowe piesze wędrówki, narażenie na warunki atmosferyczne, przemoc, kradzieże, gwałty, głód. Do tego po spotkaniu ze strażnikami granicznymi można stracić zdrowie, a nawet życie.

Oprócz tortur, jak bicie i upokarzanie, dochodzą przypadki przemocy na tle seksualnym. Straż graniczna przeszukuje pieluchy malutkim dzieciom w poszukiwaniu telefonów lub pieniędzy. Były również przypadki kiedy małoletnie dziewczynki były rozbierane na komisariacie policji na oczach ich ojców i braci. Ponadto mężczyźni opowiadają o sytuacjach, kiedy zmuszani byli do symulowania seksu między sobą lub zostali po prostu zgwałceni konarem drzewa.

Pogranicznicy lub policjanci oddają na złapane osoby mocz, upokarzają na tle rasistowskim i wyznaniowym, zabierają wszystkie rzeczy osobiste, w ogniskach palą buty, ubrania. Niejednokrotnie na ulicach przygranicznych miasteczek można spotkać ofiarę „push back”, charakteryzującą się licznymi widocznymi obrażeniami ciała.

Skala takich działań jest bardzo duża i jest ona drastyczna. Od wielu lat przemoc na zewnętrznych graniach Unii Europejskiej jest dokumentowana w raportach niezależnych organizacji międzynarodowych skupiających aktywistów, którzy rozmawiają z ofiarami nielegalnych „push backów”.

Chorwacja jednak konsekwentnie wypiera się stosowania przemocy, a jej samej nic nie grozi, ponieważ cała Unia Europejska uczestniczy w szokującym procederze tzw. „łańcuchowym push back”. W 2019 roku w okolicach chorwackiej gminy Cista Provo przy drodze krajowej pojawiły się bardzo wymowne bilbordy z napisami „Witajcie w Chorwacji” i „Chorwacji pełnej przemocy” ze zdjęciem ciężko pobitego człowieka. Kilka dni po ogłoszeniu przez Komisję Europejską, że Chorwacja spełniła warunki do przystąpienia do strefy Schengen, grupa aktywistów rozpoczęła kampanię przeciwko legitymizowaniu przez Unię Europejską stosowania przemocy wobec migrantów, które są po prostu torturami.

Push back” obnaża hipokryzję Unii Europejskiej

Raporty grup zaangażowanych w monitorowanie przemocy na granicach szlaku bałkańskiego ujawniają brutalne praktyki pograniczników. Szeroko omawiane praktyki (tzw. „push back” lub „push backi łańcuchowe”) są metodą ochrony europejskich granic, a tym samym europejskiego stylu życia.

Termin „push back” jest kluczowym słowem opisującym sytuację, która rozwinęła się w ostatnich latach wzdłuż granic Unii Europejskiej: Węgier, Chorwacji, Serbii, jak i niedawno Grecji. „Push back” to nieformalne wydalenie (bez zachowania odpowiedniej procedury) osoby lub grupy do innego kraju. Sytuacja ta jest sprzeczna z terminem „deportacja”, która jest przeprowadzana w ramach obowiązujących w danym kraju przepisów prawa i zawartych umów międzynarodowych.

Natomiast „push back łańcuchowy” to działanie w tzw. szarej sferze, od której nie ma możliwości odwołania. Odrzucenia na granicy stały się nieodzownym elementem brutalnej i reżimowej polityki migracyjnej Unii Europejskiej, która takimi działaniami przeczy swoim deklaracjom o ochronie praw człowieka. „Push backi łańcuchowe” są bardzo niebezpieczną praktyką, która dowodzi, że Bośnia jako kraj została wytypowana na strażnika granic Unii Europejskiej, nawet jeżeli się z tym nie zgadza.

Na Placu we włoskim Trieście

Tu w zasadzie zaczyna się proceder łańcuchowego „push back”. W połowie lutego 2021 r. policja postawiła w stan oskarżenia 75-letnią Lorenę Fornasir i jej męża, oskarżając ich o przemyt ludzi i wspieranie „nielegalnej migracji”. Jedynym przestępstwem kobiety jest pomoc osobom w drodze, którym udało się dostać po wielu trudach do Włoch. Opatrując ich ranne stopy i robiąc to oficjalnie, została symbolem człowieczeństwa dla wielu, ale jednocześnie ofiarą bezdusznej polityki i kryminalizacji aktywistów. Z kolei jej mąż Gian został oskarżony, ponieważ odebrał pieniądze z Western Union, które zostały wysłane z Iranu pewnej rodzinie, zakupił dla nich bilety kolejowe. Ta Irańska rodzina nie miała dokumentów, żeby odebrać przekaz, co jest bardzo częstym problemem wśród osób w ruchu.

Pomimo międzynarodowej zasady non-refoulement, która stanowi jeden z najistotniejszych standardów postępowania z migrantami, a jej rodowód wiąże się z międzynarodowym prawem uchodźczym, w którym istnieje zakaz zawracania osób objętych ochroną międzynarodową lub poszukujących takiej ochrony, takie praktyki mają obecnie miejsce i są dowodem na celowe działania. Łańcuch zwrotny ciągnie się od Włoch, po Słowenię, Austrię i Chorwację, która jest ostatnim krajem, gdzie osoby w drodze przed wydaleniem do Bośni stają się ofiarą okrutnych i mało wyrafinowanych tortur.

Jak widzą to lokalni mieszkańcy przygranicznych miasteczek?

Sama obecność ludzi w drodze w bośniackich czy serbskich miasteczkach przygranicznych wzbudza oczywiście różne emocje i reakcje – są wśród nich również rasistowskie i ksenofobiczne. Natomiast większość osób zachowuje się normalnie w stosunku do osób w drodze, traktując ich jako nieodłączny element dnia codziennego. Obraz Bośniaka faszysty wynika głównie z fałszywej narracji medialnej w ostatnich latach, co doskonale widzimy w publikacji „Preko margine: Disinformation about marginalized groups in BiH. media”.

Warunki w obozach i ośrodkach jako kolejny dowód tortur

Działania międzynarodowych organizacji wspierających migrację na życzenie Unii Europejskiej, Bośni oraz Serbii są powodem, dla którego trudno zdobyć zaufanie oddolnym grupom kolektywnym wśród lokalnych aktywistów. Od 2018 roku do feralnego dnia pożaru w obozie Lipa, czyli 23 grudnia 2020 r., nadzór nad obozami dla osób z doświadczeniem uchodźczym sprawowały IOM (Międzynarodowa Organizacja do Spraw Migracji) wraz z Duńskim Czerwonym Krzyżem. Do ich zadań należało tworzenie struktur pomocowych w tym wspieranie osób z doświadczeniem uchodźczym w uzyskaniu miejsca noclegowego wraz z dostępem do infrastruktury, współpraca z lokalnymi agendami samorządowymi, policją oraz strażą graniczną.

Z szacowanych 88 milionów euro, które oddział IOM otrzymał na działania w Bośni, otworzono zaledwie kilka obozów, w tym około trzech było budynkami, pozostałe to namiotowe pola bez bieżącej wody oraz ogrzewania. Ponadto IOM sfinansował samochody dla lokalnej policji oraz latarnie w miejscach, gdzie najczęściej widywano osoby migrujące, jak parki lub okolice, gdzie spędzali noce, czyli przykładowo opuszczone budynki i obiekty. Ośrodki oraz obozowiska, które IOM otwierał w Bośni, są świadectwem tego, jak bardzo złym pomysłem są wielkie organizacje pomocowe.

Katastrofalne warunki bytowe są licznie udokumentowane fotografiami i relacjami osób, które zmuszone były i są w nich przebywać. Do przemocy psychicznej i ekonomicznej wobec osób w drodze dochodziła i dochodzi przemoc fizyczna zewnętrznych firm ochroniarskich oraz niewystarczająca liczba miejsc do spania i małe porcje żywnościowe.

Aktualnie w Bośni powołana została lokalna Służba ds. cudzoziemców, ale czy to będzie odmiana dla losu tysięcy osób w drodze? Nie ma takiej pewności.

Artykuł ukazał się w nr 15 „A-taku” (czerwiec 2021) – pdf będzie dostępny tu: https://www.akcja.type.pl/ksiazki/
Wspieraj fundusz propagujący anarchizm i wydawanie „A-taku” (np. poprzez dotację, zamówienie plakatów itp.). Kontakt: akoordynacja@op.pl
Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *