WyróżnioneFA

𝗕𝗲𝘇𝗽𝗶𝗲𝗰𝘇𝗻𝗮 𝗴𝗿𝗮𝗻𝗶𝗰𝗮 𝘁𝗼 𝘁𝗮𝗸𝗮, 𝗸𝘁ó𝗿𝗮 𝗻𝗶𝗲 𝗶𝘀𝘁𝗻𝗶𝗲𝗷𝗲. 𝗣𝗿𝘇𝗲𝗰𝗶𝘄 𝘀𝘆𝘀𝘁𝗲𝗺𝗼𝘄𝗶 𝗸𝗮𝘁𝗲𝗴𝗼𝗿𝘆𝘇𝗼𝘄𝗮𝗻𝗶𝗮 𝗹𝘂𝗱𝘇𝗶

W całej historii dziejów ludzkość bez przerwy migrowała. Przepływ ludzi z miejsca na miejsce był motorem napędzającym powstawanie cywilizacji i rozprzestrzenianie się wynalazków i idei, które wędrowały razem z przemieszczającymi się grupami. Proces ten nie jest zatem niczym nowym ani niezwykłym. Nie trzeba też szukać odległych od nas czasowo przykładów, żeby zorientować się, że wszyscy byliśmy na pewnym etapie historii migrantami. Zaledwie 80 lat temu II wojna światowa zmusiła miliony ludzi na świecie do wędrówki, najczęściej niebezpiecznej i wbrew ich woli. Wystarczy sięgnąć do wspomnień osób z pokolenia naszych dziadków, zmuszonych do opuszczenia swoich domów, które znalazły się nagle pod władaniem innego państwa.

𝘗𝘳𝘻𝘺𝘤𝘻𝘺𝘯𝘺 𝘸𝘴𝘱ół𝘤𝘻𝘦𝘴𝘯𝘺𝘤𝘩 𝘮𝘪𝘨𝘳𝘢𝘤𝘫𝘪 𝘯𝘪𝘦 𝘳óż𝘯𝘪ą 𝘴𝘪ę 𝘰𝘥 𝘵𝘺𝘤𝘩, 𝘬𝘵ó𝘳𝘦 𝘻𝘯𝘢𝘮𝘺 𝘻 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘴𝘻ł𝘰ś𝘤𝘪. 𝘚ą 𝘸𝘺𝘯𝘪𝘬𝘪𝘦𝘮 𝘬𝘰𝘯𝘧𝘭𝘪𝘬𝘵ó𝘸 𝘻𝘣𝘳𝘰𝘫𝘯𝘺𝘤𝘩, 𝘢𝘯𝘦𝘬𝘴𝘫𝘪, 𝘤𝘻𝘺𝘴𝘵𝘦𝘬 𝘦𝘵𝘯𝘪𝘤𝘻𝘯𝘺𝘤𝘩, 𝘻𝘮𝘪𝘢𝘯 𝘬𝘭𝘪𝘮𝘢𝘵𝘺𝘤𝘻𝘯𝘺𝘤𝘩 𝘪 𝘱𝘳𝘦𝘴𝘫𝘪 𝘦𝘬𝘰𝘯𝘰𝘮𝘪𝘤𝘻𝘯𝘦𝘫.

Warto sobie w tym miejscu odpowiedzieć na pytanie, kto jest aktualnie odpowiedzialny za pogarszanie się warunków życia milionów ludzi, zmuszonych tym samym do szukania innych terenów do życia.

Kraje globalnej Północy oraz ponadnarodowe korporacje od lat zbijają kapitał na lokalnych walkach i nieszczęściu mieszkanek terenów nimi objętymi. Począwszy od bliskowschodnich wojen o kontrolę nad złożami ropy czy gazu, poprzez neokolonialny wyzysk i wspieranie ludobójstw w Afryce, po ciche wspieranie fanatycznych organizacji, które pomagają w destabilizacji całych regionów i dają pretekst do zbrojnych interwencji w ramach „zaprowadzania demokracji”. Na śmierci i wyzysku ludzi swoje fortuny budują zachodnie firmy zbrojeniowe i spółki energetyczne. 𝗗𝗼𝗯𝗿𝗼𝗯𝘆𝘁 𝗣𝗶𝗲𝗿𝘄𝘀𝘇𝗲𝗴𝗼 Ś𝘄𝗶𝗮𝘁𝗮 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗼𝗽𝗮𝗿𝘁𝘆 𝗻𝗮 𝘄𝘆𝘇𝘆𝘀𝗸𝘂 𝗰𝗮ł𝗲𝗷 𝗿𝗲𝘀𝘇𝘁𝘆.

Często w rozważaniach nad migracją pomija się też 𝘄𝗽ł𝘆𝘄 𝘇𝗺𝗶𝗮𝗻 𝗸𝗹𝗶𝗺𝗮𝘁𝘆𝗰𝘇𝗻𝘆𝗰𝗵. Coraz bardziej zauważalnym czynnikiem zmuszającym ludzi do porzucania swoich dotychczasowych miejsc zamieszkania są wojny wywołane kurczeniem się zasobów wody pitnej oraz powierzchni terenów, na których możliwe są uprawy, a w konsekwencji głód. Pamiętajmy zatem, że za emisję gazów cieplarnianych do atmosfery odpowiedzialny jest w ogromnej większości wielki kapitał. Jest to kolejny przykład prywatyzacji zysków przy jednoczesnym przenoszeniu kosztów na najbiedniejszych. Wielkie koncerny korzystają z taniej siły roboczej w krajach globalnego Południa, jednocześnie niszcząc tamtejsze ekosystemy. Jest to więc sytuacja, w której ludzie okradani są z owoców swojej pracy oraz środowiska naturalnego, w którym dotychczas żyli. To najbiedniejsza część ludzkości ponosi wszystkie najstraszniejsze koszty neoliberalnej ideologii nieskończonego wzrostu PKB, który może rosnąć jedynie dzięki pochłanianiu ograniczonych zasobów, wyzyskowi oraz konfliktom zbrojnym napędzającym koniunkturę.

Z drugiej strony migranci są rosnącemu kapitalizmowi niezbędni także w Pierwszym Świecie, ponieważ system ten potrzebuje 𝘁𝗮𝗻𝗶𝗲𝗷 𝘀𝗶ł𝘆 𝗿𝗼𝗯𝗼𝗰𝘇𝗲𝗷. Potrzebni są też do dyscyplinowania reszty społeczeństwa za pomocą strachu. Dlatego wszelkie deklaracje skrajnej prawicy o „𝘱𝘰𝘵𝘳𝘻𝘦𝘣𝘪𝘦 𝘴𝘻𝘤𝘻𝘦𝘭𝘯𝘰ś𝘤𝘪 𝘨𝘳𝘢𝘯𝘪𝘤” i hasła o „𝘶𝘱𝘢𝘥𝘬𝘶 𝘦𝘶𝘳𝘰𝘱𝘦𝘫𝘴𝘬𝘪𝘦𝘫 𝘤𝘺𝘸𝘪𝘭𝘪𝘻𝘢𝘤𝘫𝘪” nie są przez faszyzujących polityków traktowane poważnie, służą jedynie zdobywaniu poparcia w zastraszonym społeczeństwie. Faszyzm jest narzędziem kapitalistycznego świata, po które sięga, kiedy poczuje się zagrożony. A kapitał jak już napisałyśmy wyżej, potrzebuje migrantów. Aby jednak migranci pełnili funkcję dla nich przewidzianą, potrzebne jest utrzymanie ich w strachu. Niepewny byt, groźba deportacji, pozwolenie lub odmowa sprowadzenia swojej rodziny – to wszystko narzędzia nacisku, dzięki któremu władza chce zachować nad ludźmi kontrolę absolutną. Jest to rodzaj XXI-wiecznego obozu pracy, który chciałby ludziom proponować dwie możliwości: ciężką, wyniszczającą pracę przy odpowiednio niskim wynagrodzeniu lub pozbawienie praw i deportacja do miejsca, gdzie ich życie lub zdrowie byłyby narażone.

To właśnie jednym z rezultatów opisanego wyżej działania jest obecna sytuacja na wschodniej granicy Polski. Władze wprowadziły stan wyjątkowy, uniemożliwiając niesienie pomocy umierającym ludziom. Straże Graniczne z Polski i Białorusi świadomie skazują ludzi na okrutną śmierć, wypędzając ich do lasu i mając pełną świadomość, że druga strona zrobi to samo – przy okazji bijąc, niszcząc telefony i inne rzeczy osobiste. Media, które powinny stać na straży poszanowania praw człowieka i udostępniać rzetelne informacje, same stają się uczestnikami gry politycznej, w której ludzi traktuje się jak pionki. Oczywiście zdjęcia leżących w błocie dzieci są dobrym materiałem na sensacyjny artykuł czy program. 𝗡𝗶𝗲𝗺𝗻𝗶𝗲𝗷 𝗶𝗰𝗵 𝘄𝘆𝗱ź𝘄𝗶ę𝗸 𝘄𝗰𝗶ąż 𝗸𝗼𝗻𝗰𝗲𝗻𝘁𝗿𝘂𝗷𝗲 𝘀𝗶ę 𝗻𝗮 𝘀𝘆𝘁𝘂𝗮𝗰𝗷𝗮𝗰𝗵 𝗼𝘀ó𝗯 𝘇 𝗱𝗼ś𝘄𝗶𝗮𝗱𝗰𝘇𝗲𝗻𝗶𝗲𝗺 𝗺𝗶𝗴𝗿𝗮𝗰𝗷𝗶 𝘄 𝗻𝗮𝗷𝗹𝗲𝗽𝘀𝘇𝘆𝗺 𝗿𝗮𝘇𝗶𝗲 𝗷𝗮𝗸𝗼 𝗻𝗮 𝗶𝗻𝗱𝘆𝘄𝗶𝗱𝘂𝗮𝗹𝗻𝘆𝗰𝗵 𝘁𝗿𝗮𝗴𝗲𝗱𝗶𝗮𝗰𝗵, 𝗻𝗶𝗲 𝘀𝗸𝘂𝗽𝗶𝗮𝗷ą𝗰 𝘀𝗶ę 𝗻𝗮 𝗶𝗰𝗵 𝘀𝘆𝘀𝘁𝗲𝗺𝗼𝘄𝘆𝗺 𝗰𝗵𝗮𝗿𝗮𝗸𝘁𝗲𝗿𝘇𝗲.

Dla nas jednak nie jest ważne, czy przemocy ze strony władz doświadczają dzieci, kobiety, osoby starsze czy też mężczyźni w wieku poborowym. 𝗞𝗮ż𝗱𝗮 𝗼𝘀𝗼𝗯𝗮 𝗺𝗮 𝗽𝗿𝗮𝘄𝗼 𝗱𝗼 ż𝘆𝗰𝗶𝗮 𝘄 𝘄𝗮𝗿𝘂𝗻𝗸𝗮𝗰𝗵 𝗻𝗶𝗲𝘇𝗮𝗴𝗿𝗮ż𝗮𝗷ą𝗰𝘆𝗰𝗵 𝗷𝗲𝗷 ż𝘆𝗰𝗶𝘂 𝗶 𝗴𝗼𝗱𝗻𝗲𝗴𝗼 𝘁𝗿𝗮𝗸𝘁𝗼𝘄𝗮𝗻𝗶𝗮. 𝗨𝘄𝗮ż𝗮𝗺𝘆 𝘁𝗼 𝗽𝗿𝗮𝘄𝗼 𝘇𝗮 𝗻𝗮𝗱𝗿𝘇ę𝗱𝗻𝗲 𝘄𝗼𝗯𝗲𝗰 𝗽𝗿𝗮𝘄 𝘂𝘀𝘁𝗮𝗻𝗮𝘄𝗶𝗮𝗻𝘆𝗰𝗵 𝗽𝗿𝘇𝗲𝘇 𝘄ł𝗮𝗱𝘇ę. Nie ma też dla nas znaczenia, czy jakaś instytucja uzna daną grupę ludzi za uchodźców politycznych czy migrantów ekonomicznych. Podział ten uważamy za całkowicie sztuczny i służący tworzeniu kolejnych podziałów na osoby, którym można pomóc i na takie, które na pomoc nie zasługują. Podział ten wynika bezpośrednio z koncepcji granic, jakie znamy współcześnie.

𝘋𝘰𝘣𝘳𝘻𝘦 𝘸𝘪𝘦𝘮𝘺 𝘻 𝘩𝘪𝘴𝘵𝘰𝘳𝘪𝘪, ż𝘦 𝘨𝘳𝘢𝘯𝘪𝘤𝘦 𝘱𝘢ń𝘴𝘵𝘸𝘰𝘸𝘦 𝘯𝘪𝘦 𝘴ą 𝘢𝘯𝘪 𝘣𝘺𝘵𝘦𝘮 𝘯𝘢𝘵𝘶𝘳𝘢𝘭𝘯𝘺𝘮, 𝘢𝘯𝘪 𝘰𝘣𝘪𝘦𝘬𝘵𝘺𝘸𝘯𝘺𝘮 – 𝘴ą 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘥𝘦 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘪𝘮 𝘵𝘸𝘰𝘳𝘦𝘮 𝘪𝘥𝘦𝘰𝘭𝘰𝘨𝘪𝘤𝘻𝘯𝘺𝘮. 𝘋𝘻𝘪ę𝘬𝘪 𝘪𝘤𝘩 𝘪𝘴𝘵𝘯𝘪𝘦𝘯𝘪𝘶, 𝘶𝘴𝘵𝘢𝘯𝘢𝘸𝘪𝘢𝘯𝘪𝘶, 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘴𝘶𝘸𝘢𝘯𝘪𝘶, 𝘰𝘵𝘸𝘪𝘦𝘳𝘢𝘯𝘪𝘶 𝘪 𝘻𝘢𝘮𝘺𝘬𝘢𝘯𝘪𝘶 𝘮𝘰ż𝘭𝘪𝘸𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘥𝘺𝘴𝘤𝘺𝘱𝘭𝘪𝘯𝘰𝘸𝘢𝘯𝘪𝘦.

Łatwo zapomnieć o tym wszystkim, kiedy od dziecka jesteśmy indoktrynowani tak, by granice uznawać niemal za świętość, za którą powinniśmy oddać życie. W momencie, kiedy podróżując po Europie, praktycznie nie odczuwamy ich istnienia. Widać to doskonale, gdy przyjrzymy się argumentom antymigranckim. Jednym z najczęściej pojawiających się stwierdzeń jest to, że migranci powinni „normalnie” złożyć wniosek o azyl w ambasadzie, zamiast przedzierać się przez las. To przepaść, która dzieli Pierwszy Świat od całej reszty. Przepaść tak wielka, że osoby uprzywilejowane nie są w stanie nawet wyobrazić sobie losu tych, których system stawia niżej. Bo w rzeczywistości jest to bardzo trudna do wyobrażenia sytuacja, gdy jedna osoba może swobodnie podróżować po świecie, podejmować pracę w dowolnym miejscu i mieszkać tam, gdzie ma ochotę. Druga natomiast nie ma prawa opuścić miejsca, w którym mieszka – jeśli chodzi o swobodę poruszania się, czyli jedno z najistotniejszych ludzkich praw, jest de facto niewolnikiem mogącym decydować o swoim losie tylko w pewnym stopniu. Jedynym powodem, dlaczego tak wielka nierówność ma miejsce, jest fakt, że urodziła się w innym miejscu.

Granica jest więc narzędziem utrzymywania globalnych zależności i podporządkowania. Żyjemy w dobie deklarowania powszechnej troski powodowanej ogromnym wzrostem nierówności między najbogatszą częścią świata a zdecydowaną większością ludzi. Tendencję tę przejawiają wielkie organizacje charytatywne, hojnie dotowane przez biznesmenów, i coraz liczniejsza grupa polityków. Tymczasem przedstawiciele wielkiego kapitału i polityki robią wszystko, by zachować status quo i utrzymać zależność krajów globalnego Południa.

Media natomiast zdążyły już nas przyzwyczaić, że życie ludzkie ma różną wartość w zależności od tego, z której strony granicy dana osoba pochodzi. W tym wykreowanym sztucznie świecie śmierć palestyńskiego nastolatka nie jest taką samą tragedią co śmierć kogoś, kto miał paszport izraelski, a śmierć żołnierza koalicji okupującej Afganistan jest „większą” tragedią niż wymordowana wioska zamieszkała przez Afgańczyków. „Wśród ofiar nie było Polaków”.

Obecny system i służący mu ludzie wciąż żyją w głębokim XX wieku. Fakt, że to nie my na razie płacimy za zmiany klimatu, nie powinien jednak działać uspokajająco. Kolejne prognozy dotyczące globalnego ocieplenia i jego skutków dla ludzkości są coraz bardziej pesymistyczne. Problem nie zniknie, wręcz przeciwnie, będzie się nasilał i dotknie z czasem większość ludzi. Odsuwanie od siebie tej świadomości i traktowanie obecnej migracji jako fali, która minie, jeśli tylko granice będą odpowiednio szczelne, jest nie tylko naiwnością, ale przede wszystkim niebezpieczną iluzją. Idea państw i granic, próby oddzielania się od reszty świata murem, doprowadzą nas do wojny, którą wszyscy przegramy.

Zamiast myśleć o tym, jak najlepiej się odgradzać, powinniśmy skupić się na próbach zmiany i adaptacji globalnego systemu, by przygotować się na nachodzące zagrożenia. Zmiany wymaga każdy jego aspekt – system opieki zdrowotnej, system mieszkaniowy, stosunki pracy oraz sama idea istnienia państw. Ponieważ skala problemu jest tak duża i dotyczy wszystkich części naszego życia, 𝗽𝗼𝘁𝗿𝘇𝗲𝗯𝗻𝗲 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗼𝘁𝘄𝗮𝗿𝗰𝗶𝗲 𝗱𝗲𝗯𝗮𝘁𝘆, który zaangażuje wszystkie segmenty społeczne.

𝗚𝗿𝗮𝗻𝗶𝗰𝗲 𝗻𝗶𝗴𝗱𝘆 𝗻𝗶𝗲 𝗯ę𝗱ą 𝘀𝘇𝗰𝘇𝗲𝗹𝗻𝗲. 𝗚𝗿𝗮𝗻𝗶𝗰𝗲 𝗻𝗶𝗲 𝘀ł𝘂żą 𝗼𝗰𝗵𝗿𝗼𝗻𝗶𝗲 𝗹𝘂𝗱𝘇𝗶. 𝗝𝗲𝗱𝘆𝗻ą 𝘀𝘇𝗮𝗻𝘀ą 𝘇𝗮 𝘇𝗺𝗶𝗲𝗿𝘇𝗲𝗻𝗶𝗲 𝘀𝗶ę 𝘇𝗮𝗿ó𝘄𝗻𝗼 𝘇 𝗼𝗯𝗲𝗰𝗻ą 𝘀𝘆𝘁𝘂𝗮𝗰𝗷ą, 𝗷𝗮𝗸 𝗶 𝘁ą, 𝗸𝘁ó𝗿𝗮 𝗰𝘇𝗲𝗸𝗮 𝗻𝗮𝘀 𝘄 𝗽𝗿𝘇𝘆𝘀𝘇ł𝗼ś𝗰𝗶, 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗰𝗮ł𝗸𝗼𝘄𝗶𝘁𝗮 𝘇𝗺𝗶𝗮𝗻𝗮 𝗺𝘆ś𝗹𝗲𝗻𝗶𝗮 𝗼 ś𝘄𝗶𝗲𝗰𝗶𝗲, ż𝘆𝗰𝗶𝘂 𝘀𝗽𝗼ł𝗲𝗰𝘇𝗻𝘆𝗺 𝗶 𝘄𝗮𝗿𝘁𝗼ś𝗰𝗶𝗮𝗰𝗵, 𝗷𝗮𝗸𝗶𝗺𝗶 𝘀𝗶ę 𝗸𝗶𝗲𝗿𝘂𝗷𝗲𝗺𝘆.

Jeżeli popierasz to co robimy wesprzyj nasze działania https://zrzutka.pl/rab8e2

 

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *