@-TAK PublicystykaSekcja FA Poznań

Nowa dekada wojen

Od początku lat 90. do 2010 roku – te dwie dekady charakteryzowały się najniższą liczbą ofiar od zakończenia II wojny światowej, które zginęły bezpośrednio w konfliktach zbrojnych. Jednak ostatnie dziesięć lat przyniosło wyraźny wzrost napięć i tym samym liczbę zabitych. Obok wojny w Ukrainie (od 2014 r.), trwają jeszcze znaczące starcia zbrojne w Jemenie (od 2015 r.) i Syrii (od 2011 r.). Dlaczego do nich doszło?

Wzrost globalnego napięcia nie jest przypadkowy i nastąpił dokładnie po tym, jak wybuchła światowa recesja. Przełomowy był tu kryzys gospodarczo-finansowy z 2008 r. Jednak czynnik ekonomiczny, choć z pewnością bardzo istotny, nie jest jedynym. Inne to problemy związane z degradacją środowiska, ociepleniem klimatycznym i kurczeniem się dostępu nie tylko do szeregu paliw czy rzadkich metali, ale też do o wiele bardziej podstawowych zasobów, jak chociażby woda. O wszystkie trwa zacięta międzynarodowa rywalizacja korporacji i państw.

 

Nierówności i wyścig zbrojeń

Poważną kwestią są też nierówności społeczne, tak w poszczególnych krajach, jak też w kontekście globalnym. Zarobki światowych elit rosną niewspółmiernie szybciej od zwykłych pracowników i pracownic. Dysproporcje dochodowe pogłębiają się, co kłóci się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości i dążeniem do równości. Jednocześnie szacuje się, że tylko z tytułu pandemii COVID-19 na świecie przybyło 55–63 mln ludzi, którzy doświadczają skrajnego ubóstwa. Setki milionów osób więcej zostało dotkniętych głodem, od kiedy kryzys gospodarczo-finansowy uruchomił radykalny wzrost cen artykułów spożywczych. Z kolei trwająca obecnie hiperinflacja ma negatywne konsekwencje w pierwszej kolejności dla najuboższych klas społecznych, drenując ich i tak relatywnie skromne dochody. Równolegle w porównaniu z poprzednimi dekadami rosną wydatki na zbrojenia, co ostatecznie utrudni realizację zadań socjalnych i ograniczy możliwości państw w zakresie opieki społecznej, służby zdrowia, edukacji itd.

Nieuchronny w tym kontekście wzrost antagonizmów klasowych zostaje przeniesiony z państw na poziom globalny. Na światowej arenie ekonomicznej i politycznej następuje polaryzacja i wzrost napięcia. Wybuchają coraz krwawsze wojny. Pozornie wydają się mieć one tylko domowy czy regionalny charakter, ale za walczącymi stronami militarnie angażują się inne państwa: najczęściej z jednej strony Rosja, Chiny, Iran, po drugiej Stany Zjednoczone, Unia Europejska i ich sojusznicy. Nie da się ukryć, że taka sytuacja ma miejsce zarówno w Syrii, Jemenie, jak też w Ukrainie.

Coraz więcej ofiar

Trudno ocenić, ile dokładnie osób zginęło w czasie trwającej wojny w Ukrainie. Od 2014 roku do wybuchu nowej fazy konfliktu w dniu 24 lutego 2022 r. zginęło prawdopodobnie ok. 15 tys. osób łącznie po obu stronach. Licząc od końca lutego ubiegłego roku, ofiary śmiertelne wśród różnych formacji militarnych miały osiągnąć liczby od ok. 30 do 60 tys. każdej ze stron, co łącznie dawałoby 60–120 tys. poległych. Do tego szacuje się od 10 tys. do ponad 30 tys. zabitych po stronie cywili. Obliczenia te nie uwzględniają śmierci pośrednich, spowodowanych kompletną dezorganizacją służby zdrowia czy ogólnie pogarszającymi się warunkami życia. Tych może być ostatecznie zdecydowanie więcej, zwłaszcza w razie przedłużającej się wojny.

Z kolei według ONZ w Jemenie zginęło w trakcie działań wojennych ponad 150 tys. osób, a dodatkowo aż ponad 227 tys. zmarło właśnie w wyniku trwającego głodu i braku opieki zdrowotnej spowodowanych wojną. Szacunki dotyczące całkowitej liczby ofiar śmiertelnych wojny w Syrii wahają się od 500 tys. do ok. 610 tys.

Oznacza to, że łącznie w wyżej wymienionych trzech konfliktach prawdopodobnie zginęło już więcej ludzi niż w trakcie konfliktu irackiego i afgańskiego, rozpętanych przez USA i jego sojuszników w pierwszej dekadzie XXI wieku.

Motywy Putina

Wybuch wojny w Ukrainie wpisuje się w scenariusz wzrostu międzynarodowego napięcia. Putina(i jego okrążenie)do wywołania wojny pchnęła zarówno pogarszająca się sytuacja ekonomiczna kraju, jak i dążenie oligarchicznej władzy do zachowania swoich wpływówpolitycznych i ekonomicznych w momencie nieuchronnego ograniczenia znaczenia eksportu ropy i gazudla dalszego rozwoju gospodarczego Rosji. Od 2008 r.państwo to drąży ekonomiczna stagnacja i spadek realnych dochodów ludności. Masowe wystąpienia społeczne w latach 2011–2012 z jednej strony kwestionowały legitymizację władzy Putina (jego reelekcję na prezydenta), z drugiej zostały odebrane przez kremlowskie elity jako realne zagrożenie polityczne od wewnątrz.

Wywołując wojnę, Kreml ostatecznie rozprawił się z rosyjskimi ruchami dysydenckimi. Oczekiwał równocześnie, że w wyniku nasilenia konfliktu w lutym 2022 r. umocni swoją pozycję przetargową w relacjach gospodarczych i politycznych z Europą i całym światem. Zakładając łatwe zwycięstwo, przeliczono się w swoich rachubach. Heroiczny opór Ukrainy – popieranej przez USA, państwa NATO i Unię Europejską – powstrzymał rosyjskie wojska. Rozpoczęła się wojna na wyniszczenie, którą – możemy na ten moment powiedzieć – Rosja przegrywa. W konsekwencji grozi jej rozpad, przed którym Kreml będzie się bronił wszelkimi sposobami.

Nacjonalizm vs. pacyfizm

Już w 2013 roku amerykański badacz Hall Gardner w książce NATO Expansion and US Strategy in Asia (Ekspansja NATO i strategia USA w Azji)pisał: „Możliwości wybuchu wojny wynikają z faktu, że ani Stany Zjednoczone, ani Europejczycy [UE], ani Rosja nie zrezygnowały dotychczas z wysiłków na rzecz włączenia Ukrainy do własnej strefy wpływów i bezpieczeństwa”. Zwykłych ludzi – którzy giną od bomb, chorób i głodu – jednak mało obchodzą jakieś geopolityczne gry strategiczne. Za każdym z państw, za nacjonalistycznymi wyobrażeniami, stoją realne interesy określonych klas (elit), które jeżeliwygrają tę morderczą rywalizację, mają większe szanse utrzymać się przy władzy, nie zważając na pojawiające się bariery w rozwoju systemu kapitalistycznego, protesty społeczne i ofiary.

Wspomniany Hall Gardner twierdzi też, że dotychczasowe międzynarodowe układy (zawarte jeszcze w okresie „zimnej wojny”) dotyczące zakazu rozprzestrzeniania różnych typów broni i kontroli zbrojeń są martwe lub dogorywają. Nowoczesne technologie sprawiają, że doktryna wzajemnego nuklearnego odstraszania przestaje działać. Pojawiają się groźby użycia broni atomowej. Globalny konflikt staje się coraz bardziej prawdopodobny, ale nie nieuchronny. W tym kontekście żądanie pokoju to nie utopia czy naiwność, ale twarda konieczność.

Jarosław Urbański

Tekst ukazał się pierwotnie w piśmie Atak nr 17 numer specjalny

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *