Publicystyka WyróżnioneSekcja FA Poznań

Czy chcemy żyć w państwie wojenno-opiekuńczym?

Teza o zbliżającej się lub wręcz już trwającej III wojnie światowej, jest coraz częściej i głośniej powtarzana. Politycy chcą, aby pieniądze wydawane na wdrożenie Zielonego Ładu, przeznaczyć na zbrojenia. Obiecują w zamian, że nie zabraknie środków na sprawy socjalne. Czy musimy ulec temu szantażowi?

Pojęcie „państwa wojenno-opiekuńczego” zaczerpnąłem z książki Giovani Arrighiego „Długi wiek XX. Pieniądze, władza i geneza naszych czasów”, która niedawno ukazała się w polskim przekładzie (2024). Włoski socjolog, ekonomista i historyk w języku angielskim wydał ją już trzy dekady temu (drugie wydanie w 2010 r.), pomimo to, w obliczu wydarzeń rozwijających się na naszych oczach na świecie, stała się ona szczególnie warta uwagi.

Arrighiego interesuje przede wszystkim, w jakim sposób dochodzi do zmiany hegemonów w globalnym systemie kapitalistycznym. Inaczej mówiąc: jak kolejne „nacje” kapitalistów z Genui, Niderlandów, Wielkiej Brytanii i wreszcie z USA zagarnęły władzę nad światem, przechwycili i zakumulowali krążący kapitał. Książka Arrighiego wskazuje na szczególną rolę państwa w tworzeniu i podtrzymywaniu kapitalistycznego porządku m.in. dzięki zbrojeniom i wojnom.

Przynajmniej od momentu kryzysu lat 2007/2008 współczesny globalny kapitalizm przechodzi poważne perturbacje. Ekonomiczne sprzeczności zaostrzyły międzypaństwową rywalizację. Hegemonia Stanów Zjednoczonych jest kwestionowana. Teza o zbliżającej się lub wręcz już trwającej III wojnie światowej, jest coraz częściej i głośniej powtarzana. Polskie media niemal codziennie straszą nas, że konflikt zbrojny dotrze na nasze ziemie, że jesteśmy państwem frontowym. Rządowi doradcy wzywają do przywrócenia powszechnej służby wojskowej, a polskie wydatki na zbrojenia, biorąc pod uwagę wielkość naszej gospodarki, są jednymi z najwyższych na świecie.

Coś za coś?

Na tym tle zabrał głos – na łamach Politico (mainstreamowego medium dość często cytowanego w Polsce) – były polski premier Mateusz Morawiecki. To oczywiście dobry przykład podejścia reprezentowanego przez prawicową i liberalną część polskich elit. Morawiecki to, jak wiemy, nie tylko prominenty polityk, ale długi czas wysokiej rangi menadżer związany z systemem bankowym.

Morawiecki przekonuje, że Europa (pisząc o Europie, ma najczęściej na myśli Unię Europejską), narzuciła sobie niemożliwy do zrealizowania program. Jej decydenci chcą utrzymać: (1) „hojną politykę społeczną” oraz inwestycje w nowe technologie i innowacje; (2) chcą rozszerzyć potencjał obronny; (3) i chcą Europejskiego Zielonego Ładu.

Nawiązując do pewnej teorii z zakresu ekonomii, twierdzi, że tylko dwa z wyżej wymienionych elementów polityki można realizować jednocześnie – nie trzy. Jak łatwo się domyśleć, były premier proponuje rezygnację z polityki ekologicznej. Pisze, że UE i jej państwa członkowskie przeznaczają od 700 mld do 1,4 bln euro rocznie „na osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. i będą to robić nadal w nadchodzących latach. Są to po prostu niewyobrażalnie duże kwoty”. Jednocześnie dodaje, że tzw. Europejski Zielony Ład „składa się z całej złożonej architektury standardów i kosztów, tworząc nieprzyjazny ekosystem [sic!] dla prywatnego przemysłu i przedsiębiorców”. Firmy mają z Europy uciekać do krajów, gdzie ceny energii są niskie a biurokracja nieupierdliwa.

Jednocześnie Morawiecki opowiada się za utrzymaniem standardów socjalnych. Pisze, że Europa nie jest przygotowana na znaczące cięcia w polityce społecznej, ale jeśli decydenci będą upierać się przy realizacji wszystkich trzech celów, cięcia będą musiały nastąpić. „A to będzie oznaczać zerwanie umowy społecznej, zakłócenie społecznej gospodarki rynkowej i, co bardzo ważne, korozję zasadniczej natury europejskiej tożsamości. Rzeczywiście, państwo opiekuńcze jest jednym z największych osiągnięć Europy”.

Dlaczego te cięcia mają być konieczne? Bo najbardziej oczywistą dla Morawieckiego jest konieczność podniesienia wydatków na wojsko. Twierdzi, że Europa wydaje rocznie na armię 400 mld dolarów, a powinna minimum jeszcze raz tyle. Od tego ma zależeć jej powodzenie w świecie.

Strach, nie troska

Morawiecki pisze, że „połączenie państwa opiekuńczego i polityki klimatycznej jest w porządku w czasach pokoju”. Po wybuchu wojny w Ukrainie, nie jest to możliwe. Warto jednak przypomnieć, iż jeszcze nie tak dawno liberalne elity władzy usilnie przekonywały, że barierą dla gospodarczego wzrostu są właśnie nadmierne wydatki socjalne, a nie ekologiczne. Rozmontowywanie państwa opiekuńczego stało się kanonem liberalnej polityki. Było to możliwe przy wysokim bezrobociu i zdławieniu ruchu rewindykacyjnego pracowników i pracownic.

Jeżeli nie udało się tego przeprowadzić do końca, to z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, dziś wiele krajowych gospodarek cierpi na niedobór rąk do pracy. Dotyczy to nie tylko Zachodu, ale także Rosji czy Chin. Stopa bezrobocia nie przekraczająca 5% (a często o wiele niższa) stała się powszechna. Dodatkowo udział młodych ludzi w strukturze społecznej jest zdecydowanie mniejszy niż – dajmy na to – 100 lat temu, przed wybuchem I i II wojny światowej. Nie ma komu pracować, ale też i kogo wysyłać do okopów, co przyprawia o ból głowy wojskowych strategów.

Po drugie – jak obserwujemy od dłuższego czasu: od Wielkiej Brytanii i Francji, przez Iran, po Indie i Bangladesz – systematycznie wybuchają protesty społeczne, a wewnętrzna sytuacja polityczna wielu państw jest skrajnie niestabilna. Kryzys systemu uruchomił rywalizację o władzę nie tylko na arenie międzynarodowej, ale także powoduje rozpad elit wewnątrz wielu państw, także w przypadku hegemona, czyli USA. Szturm na Kapitol był tego najbardziej emblematycznym przykładem.

Prezentowana zatem przez Morawieckiego paternalistyczna troska o wydatki na cele socjalne jest tylko zasłoną dymną, ukrywającą niemoc elit poszczególnych państw w obliczu zaistniałych wewnętrznych i geopolitycznych konfliktów oraz przeciwstawnych celów politycznych. To zabiegi o lojalność społeczeństwa. Krótko mówiąc – kieruje nimi raczej strach, a nie troską.

Armaty zamiast ekologii

Morawiecki sprowadza nas na manowce także wówczas, kiedy sugeruje – a lubią to powtarzać różni przedstawiciele polskiej elity – że napaść Rosji na Ukrainę zmieniła wszystko. Jednak po zakończeniu zimnej wojny i radykalnemu spadku wydatków na zbrojenia i wojsko w latach 90., zaczęły one ponownie wyraźnie rosnąć nie od aneksji przez Rosję Krymu w 2014 roku, czy po jej wtargnięciu do Ukrainy w lutym 2022 roku, ale dużo wcześniej od początku naszego stulecia. (Pokazuje to poniższy wykres). Łączyło się to oczywiście z agresywną polityką USA (i jej sojuszników), szczególnie z wojną w Afganistanie i Iraku. Oba wieloletnie konflikty notabene skończyły się ostatecznie amerykańską porażką.

Można też zapytać, jak to możliwe, że przy wydatkach wojskowych USA i pozostałych państw NATO sięgających 66% globalnych rozchodów na ten cel (nie licząc wydatków innych sojuszników hegemona, jak Japonia, Australia czy Izrael), musimy wydawać jeszcze więcej? Domniemani przeciwnicy, czyli Chiny i Rosja wydają łącznie raptem 18%. Pomimo tego Morawiecki pisze, że bez silnej obrony Europa stanie się łupem innych. Ale jaki ostatecznie stosunek sił jest tu – z perspektywy byłego premiera – odpowiedni?

U.S China Russia

Szukając pieniędzy na trwającą czy zbliżającą się wojnę i postulując cięcia w wydatkach na ochronę środowiska naturalnego, Morawiecki udaje, że nie zna kosztów, jakie powodują zmiany klimatyczne i ekologiczne. Tymczasem w mainstreamowej prasie dostatecznie często i to też całkiem niedawno, skrupulatnie je wyliczano. Mniejsza o kilkadziesiąt miliardów złotych, jakie stracili, utyskujący na ten fakt, ubezpieczyciele na odszkodowania z tytułu katastrof naturalnych spowodowanych zmianami klimatycznymi w ciągu kilku ubiegłych dekad. To i tak bardzo niewielka część kosztów tego typu. Wszystkie straty z tego tytułu mogą osiągnąć 3% polskiego PKB, czyli na dziś to ok. 20 mld dolarów – i to w wariancie bardzo optymistycznym, bo w pesymistyczny trzy razy więcej. Notabene Stany Zjednoczone rocznie z tego samego tytułu mają już tracić 150 miliardów dolarów. A przecież obok klimatycznego mamy jeszcze zagrożenia spowodowane zanieczyszczeniem powietrza (smog), degradacją wód, czy problemy epidemiczne i epizootyczne (np. afrykański pomór świń czy grypy ptaków). Ekologiczna bomba nie tyka – ona już wybuchła.

Głupie złudzenia

Jak z tego wszystkiego wypływają wnioski. Morawiecki na koniec swojego artykułu, choć w zawoalowany nieco sposób, pisze o wielobiegunowym świecie i słabnącej dominacji USA, co może skutkować tym, że Stany Zjednoczone odwrócą się do nas, Europy, plecami (aby nie użyć bardziej dosadnych słów). Waszyngton – zauważa ex-premier – poświęci się przeciwdziałaniu wpływom Chin na Pacyfiku. Zbnliża się więc to, co przed 30 laty zapowiadał Giovani Arrighi. Fakt ten z kolei wprawia „osierocone” elity (polskie i europejskie) w dygot.

Jednocześnie Morawiecki twierdzi, że trzeba porzucić „głupie złudzenia”, że Rosja zatrzyma się na Ukrainie. Zauważmy, że tym samym już przesądził o porażce Kijowa. Jeżeli jednak europejskie władze, pomimo ogromnej przewagi gospodarczej i militarnej, (nie mówiąc o innych walorach, które sobie przypisują) nie są w stanie powstrzymać Putina, to może coś nie tak jest z naszymi elitami? Może nie chodzi w tym przypadku o zagrożenie zewnętrzne, a problem tkwi wewnątrz naszego kraju? Może nie musimy wybierać między socjalem i ekologią, a pokój jest do osiągnięcia innymi metodami – nie poprzez zwielokrotnienie wydatków na armię?

W szczytowym momencie zimnowojennej rywalizacji amerykański i europejski ruch lewicowy oraz ekologiczny potrafiły zachować krytyczny stosunek do wyścigu zbrojeń. Dziś większość jego epigonów dołączyła do wojennego chóru. Nie zarysowuje się żadna polityczna alternatywa. Dlatego mordercza rywalizacja sprawia wrażenie tak nieuchronnej. Jedynie co wydaje się możliwe, to przystać na propozycję państwa wojenno-opiekuńczego. Jest to jednak w swej istocie państwo faszystowskie.

 

Jarosław Urbański

www.rozbrat.org

 

Artykuł M. Morawieckiego: https://www.politico.eu/article/europe-future-decision-makers-politics-military-spending-green-deal-climate-neutral-economy-policy/

Na temat kosztów zmian klimatycznych:

https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/zmiany-klimatyczne-koszt-zmian-klimatycznych-szacuje-sie-na-70-mld-zl-raport-polskiej-izby-ubezpieczenpiu-st7265997

https://klimat.rp.pl/klimat-i-ludzie/art39400711-koszty-zmian-klimatycznie-dramatycznie-rosna-stany-zjednoczone-ujawnily-kwoty

Dane dotyczące wydatków na zbrojenia: https://www.sipri.org/databases/milex

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *