Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Artykuły / Działania FA /
A+ R A-

Małopolskie

24 marca 2016

Krakowska krwawa wiosna to historia pracowników zakładów cukierniczych i przemysłowych, którzy w 1936 r. wobec głodowych pensji upomnieli się o podwyżki i zaprzestanie wydłużania czasu pracy, a także zażądali przywrócenia zwolnionych związkowców. Niektórzy z nich przypłacili to życiem.
2 marca 1936 r. rozpoczęła się okupacja Polsko-Szwajcarskiej Fabryki Czekolady „Suchard”, a 18 marca do protestu dołączyli robotnicy Polskich Zakładów Gumowych „Semperit”. W nocy z 20 na 21 marca policja przystąpiła do krwawego tłumienia strajku.
23 marca 20 tysięcy osób zebrało się, aby zamanifestować swoją solidarność z załogami „Suchardu” i „Semperitu” walczącymi o pracownicze prawa. Policja jeszcze raz wykazała się niezwykłą brutalnością, otworzyła ogień do zebranych robotników, zabijając 8 osób, a raniąc 45.

Federacja Anarchistyczna sekcja Kraków i komisja środowiskowa Inicjatywy Pracowniczej przyszły 23 marca pod pomnik Krakowskiego Czynu Rewolucyjnego, by oddać hołd zamordowanym robotnicom i robotnikom; tym, których życie nie zakończyło się 23 marca, tak jak chcieli tego policjanci oddający do tłumu salwę. Chcąc wymazać nieposłusznych, którzy walczyli o swoją godność, brutalna władza tylko ich unieśmiertelniła. Bo kto dziś pamięta o zhańbionych, którzy bezmyślnie słuchali rozkazów? Nikt. Za to zamordowani robotnicy żyją w naszej pamięci. Niech wybrzmią ich imiona:

Józef Cieślik
Jan Jędrygas
Janina Krasicka
Andrzej Proc
Jan Szwed
Jan Szybiak
Piotr Wrona
Antoni Żłobiński

Przychodzimy tu i przychodzić będziemy rokrocznie, by złożyć kwiaty i zapalić znicz, by nie zapomnieć o nich, o męczennikach i męczennicach ruchu robotniczego, o tych, którzy walczyli o lepszy świat. Takimi okolicznościami łączymy historię, pokazujemy prawdę naszego dziedzictwa. Oni nie żądali, aby ich chwalono, czynili wszystko z prostego poczucia solidarności, z potrzeby walki o sprawiedliwość, o wspólną godność; o to wszystko, do czego i my dziś dążymy.

Areszty, przemoc i groźby – to wszystko na co było stać – jakże dziś idealizowaną – sanację. Sojusz kapitału i państwa potrafił robotnikom zaoferować jedynie ucisk, bezrobocie i ogólną nędzę. Robotnicy przeciwstawili temu strajk i solidarność. Pokazali nam, że nasza siła jest siłą wspólnoty. Ruch pracowniczy musi dziś tworzyć właśnie tak szlachetną wspólnotę. Walka trwa.

26 stycznia 2016

Stop POPiSowej inwigilacji” – pod takim hasłem przeszliśmy ulicami Krakowa w ubiegłą niedzielę. Z Rynku Głównego, ulicą Floriańską pod Urząd Wojewódzki przemaszerowało około 150 osób. Demonstracja była spontaniczną odpowiedzią na nowelizację ustawy o policji. Wprowadzone przepisy poszerzają zakres możliwości inwigilowania społeczeństwa przez władzę.

 

Poniżej publikujemy treść jednego z wygłoszonych podczas demonstracji przemówień:

Przyszliśmy dziś tutaj wszyscy, by zaprotestować przeciwko niegodziwości władzy, która raz po raz odsłania swój łeb. Tym razem jest to łeb agenta, łeb szpiega, który zamierza śledzić każdy nasz ruch. Nowa ustawa policyjna to zamach na podstawowe prawa każdego człowieka – na jego wolność, na nasze prawo do prywatności. To, na czym nam wszystkim tak bardzo zależy. Oczywiście rządzący mówią nam, że jest to robione dla "bezpieczeństwa". My jednak pytamy: "czyjego?". O czyje bezpieczeństwo chodzi, jeżeli nie o bezpieczeństwo rządzących? Mówię o tych, którzy uważają się za "wolę narodu", za "suwerena", a tak naprawdę kompromitują siebie, próbując do tej kompromitacji wciągnąć i nas! My mówimy głośno i wyraźnie: "nie reprezentujecie nas!". Nie pozwolimy na inwigilację! PIS wprowadzając tę ustawę dobrze wie co robi, tak jak dobrze wiedziało PO, gdy szykowało taką ustawę już za swoich rządów. Nie dajmy się zwieść fałszywej opozycji! Tym bardziej fałszywej opozycji PO do PIS-u! Oni również chcieli zawiesić na nas swój wzrok i położyć na nas swoje łapska. Bądźmy przezorni! Nie powinniśmy dać się zwieść PO, nie powinniśmy dać się zwieść PIS-owi, nie powinniśmy dać się zwieść komukolwiek, kto przyjdzie po nich!

Na zakończenie chciałbym wspomnieć - chyba wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę - że dzisiejszy protest nie jest ani początkiem, ani końcem pochodu oporu, który wielu z nas prowadzi od bardzo dawna. Walka trwa, a my nie możemy się poddawać! Naszą naczelną zasadą powinno być "nie ustawaj". Joe Hill, bard amerykańskiego ruchu związkowego, na swoim łożu śmierci powiedział: "Nie traćcie żadnego czasu na żałobę! Organizujcie się!". Powinniśmy wziąć te słowa za nasz drogowskaz. Nie dajmy się zniewolić pod czujnym okiem Wielkiego Brata!

17 stycznia 2016

Każdego roku, 19 stycznia, w rocznicę zabójstwa Anastasii Baburowej i Stanisława Markiełowa, w Rosji i w wielu innych krajach odbywają się wydarzenia przypominające nie tylko o ich śmierci w 2009 roku, ale o wszystkich osobach, które straciły życie w wyniku działań rasistów i neonazistów. W ostatnich latach byli to m.in. antyfaszyści: Iwan Chutorskoj, Fiodor Fiłatow, Ilia Dżaparidze.

 Nasze towarzyszki i towarzysze zostali zabici przez rosyjskich neonazistów. Ludzi, których ani w Rosji, ani w ogóle na świecie być nie powinno. Wciąż nie zatarła się pamięć o tym, ile osób zginęło z ich rąk w ubiegłym wieku, a jednak nazizm wciąż istnieje.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat ponad 600 osób zostało zabitych z powodu nienawiści rasowej i ksenofobii. Stracili życie tylko dlatego, że mieli „niewłaściwy kolor skóry”, „niewłaściwy kształt oczu”, „niewłaściwe pochodzenie” czy „nieprawidłowe poglądy”.

Obecnie przemoc na ulicach rosyjskich miast jest już zjawiskiem o mniejszej skali, ale wydaje się to być tylko pozorną zmianą. Dalej kwitnie ksenofobia wśród zwykłych obywateli, urzędników państwowych i przedstawicieli organów ścigania. Przejawia się to na wiele sposobów: uchodźcy nie dostają azylu, nawet jeżeli pochodzą z krajów, w których panuje wojna, odbywają się regularne naloty przeciwko migrantom, dzieci migrantów bez meldunku nie mogą uczyć się w szkołach, podpisywane są tysiące aktów wydalenia.

 W październiku tego roku w Petersburgu zmarł pięciomiesięczny Umarali Nazarow, który został odebrany swoim rodzicom; przyjechali oni z Tadżykistanu i oskarżono ich o nielegalny pobyt w kraju. Matka Umaraliego została wydalona. Wersja oficjalna mówi, że nikt nie jest winny śmierci dziecka, że jest to jedynie wynik choroby. Jednak mały Umarali zawsze był okazem zdrowia.

Po tym wypadku nie było demonstracji, żadnych poważniejszych fal protestu – to, co się wydarzyło, nie przeszkadza większości obywateli. Obojętność jest chorobą każdego społeczeństwa, które nie zauważa, jak szybko powiększa się liczba osób społecznie odrzucanych.

 Większość milczy, gdy wprowadzane są przepisy dyskryminujące całe grupy społeczne, kiedy aktywiści są zabijani na ulicy, kiedy osoby walczące z rasizmem idą do więzienia na podstawie sfabrykowanych „dowodów”, w wyniku sterowanych odgórnie spraw sądowych.
Większość milczy i czuje się bezpiecznie wśród własnych złudzeń, a taka ignorancja jest żyzną glebą dla wszelkich rodzajów nienawiści.

Jeśli chcemy się temu przeciwstawiać, powinniśmy stawić odważny i pozytywny opór. W naszym codziennym życiu, a zwłaszcza w dniu tak tragicznej rocznicy, nie może zabraknąć naszej pamięci o ludziach, którzy zginęli w walce z neonazizmem. Więcej, trzeba przypomnieć milczącej większości o tym dniu – by nie dać zapomnieć, by niewiedza o neonazistowskiej przemocy w końcu przestała panować w społeczeństwie.

 

 

16 września 2015

W ubiegłą sobotę (12.09) mieliśmy okazję w ramach szerokiej kolacji, wraz z Amnesty International Kraków i kolektywem Koniec Stagnacji, współorganizować demonstrację Uchodźcy mile widziani.

Poniżej publikujemy nasze wspólne oświadczenie:

Uchodźcy Witamy Was serdecznie!
 
Każdy człowiek ma prawo do bezpieczeństwa. Dlatego przyjęcie migrantów uciekających przed wojną jest naszym obowiązkiem. Ale nędza i głód to także groźba dla życia i godności człowieka. Nikt nie ryzykuje życia swojego i swojej rodziny po to, by mając dobrze – mieć jeszcze lepiej. Dlatego sprzeciwiamy się dzieleniu migrantów na dobrych uchodźców wojennych i złych” – ekonomicznych.
 
Jedni i drudzy są ofiarami wielkiej polityki i rządów państw nie wyłączając naszego. To mocarstwa destabilizują całe regiony, od Czarnej Afryki po Donbas. To międzynarodowe powiązania polityki i kapitału czerpią krociowe zyski z agonii całych społeczeństw. Liczy się handel bronią i ropa.
Zło wyrządzone przez rządy i korporacje naprawiamy sami. Nie oglądając się na instytucje, nie czekając na sygnał z góry. Sieć ludzi dobrej woli oplata całą Europę i wspiera migrantów w ich trudnej wędrówce. My, krakowianie i krakowianki, bez niczyjej inspiracji i pomocy, włączamy się w ten ruch. Walczymy z propagandą nienawiści i niesiemy konkretną, wymierną pomoc potrzebującym. Witajcie w Krakowie!
 
Jednocześnie nie ustajemy w naciskach na państwo polskie, Unię Europejską i NATO, by wykorzystały swój potencjał dla ulżenia doli migrantów. Domagamy się przede wszystkim powstrzymania przemocy w Syrii, gdzie połowa przedwojennej ludności została zmuszona do migracji:
1. Ustanowienia strefy zakazu lotów nad terytorium Syrii.
2. Rzeczywistego wstrzymania dostaw broni dla wojsk B. al-Asada i Państwa Islamskiego.
3. Natychmiastowego otwarcia granicy turecko-syryjskiej w stronę Syrii, aby możliwa stała się odbudowa terenów uwolnionych od islamistów po ciężkich walkach oraz powrót tysięcy uchodźców.
 
 
W demonstracji wzięło udział ponad 500 osób. Zagrała SambaKa, było głośno i kolorowo! Wznosiły się hasła: Chcę arabkę za sąsiadkę!, Gość w dom - Bóg w dom!, Inna kultura - jedno cierpienie!, Żaden człowiek nie jest nielegalny!.
Nie obyło się bez odwiedzin przeciwników przyjęcia uchodźców, niestety spożyty przed demonstracją alkohol nie pomagał im w merytorycznej dyskusji, w końcu po rzęsistym obfotografowaniu przez dziennikarzy zasiedli w cieniu pomnika Adam Mickiewicza.

To jeszcze nie koniec naszych działań! Skupieni w ramach projektu Witajcie w Krakowie! planujemy kolejne akcje - chcesz się dołączyć? Napisz do nas: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. .

 
23 stycznia 2015

Dziękujemy za Waszą postawę. Przywracacie nadzieję tysiącom ludzi przy maszynach, kasach, biurkach – wystraszonym, pozbawianym zarobku i godności. Śledzimy Wasze zmagania, staramy się Was wspierać i zastanawiamy się – co dalej?

 

Nie ma wątpliwości – pod kontrolą państwa, czy pod kontrolą prywatnego kapitału – nacisk na to, by „przywileje”, czyli głównie stabilne zatrudnienie i wynagrodzenia z dodatkami Wam odebrać, będą rosły. Na państwowym wolniej, ale również. Czasem w dyskusjach, także w mediach pada hasło własności pracowniczej. To może być najsensowniejsza odpowiedź na pytanie „co dalej”.

Da się.

 

Pierwsza wątpliwość jest dość powszechna – czy to się może udać? Skoro w ogóle nie słychać o takich firmach? Druga: Może to dobre dla warzywniaka, czy agencji reklamowej, ale nie dla dużego, skomplikowanego zakładu przemysłowego. Na pierwszą odpowiedzmy sobie sami – przez prawie tydzień „nie słychać było” poza regionem o Waszym proteście. Nie należy mylić medialnej fikcji z rzeczywistością. W Polsce działa ok. 1500 spółek pracowniczych oraz spółdzielni produkcyjnych i pracy.

Można mnożyć przykłady wielkich zakładów bez szefów – posiadanych i zarządzanych przez załogi. Skupmy się na kilku, których historie mogą być inspiracją w Polsce.

FaSinPat – fabryka ceramiki budowlanej w Argentynie. Gdy prywatny właściciel fabryki (zbudowanej na darowanym mu przez państwo terenie, za pożyczone pieniądze) postanowił nie spłacać długów i zamknąć fabrykę, ok. 270 pracowników wdarło się na jej teren siłą. Argentyński sąd zgodził się, aby przejęli 40 proc. stanu magazynu jako formę zapłaty za zaległe pobory. Jednak robotnicy zaczęli okupować firmę i rozpoczęli produkcję na własną rękę, wprowadzając kompletnie demokratyczne procedury podejmowania decyzji. Obecnie fabryka zatrudnia 470 pracowników i eksportuje swoje wybory do 25 krajów na świecie. Po 9 latach walk sądowych, po odparciu siłą kilku prób eksmisji, we wrześniu 2009 roku sąd argentyński uznał prawo załogi do fabryki, za częściowym odszkodowaniem dla byłego właściciela.

New Era – fabryka okien PCV w Chicago, USA. W 2012 roku właściciel postanowił „zwinąć żagle”. Pracownicy zajęli budynki, a następnie uruchomili produkcję. Mieli już doświadczenie z poprzednich walk i poparcie społeczne (4 lata wcześniej byli w podobnej sytuacji). Ostatecznie udało im się wykupić majątek firmy. Obecnie zakład ma formę spółdzielni produkcyjnej.

VioMe – fabryka klejów budowlanych w greckich Salonikach. Tu miał miejsce dokładnie ten sam scenariusz, co FaSinPat, tyle że w Grecji, gdzie, jak wiadomo, politycy cały kraj sprzedali bankierom. Właściciele narobili długów i prysnęli. Pracownicy zabezpieczyli zakład, a następnie podjęli produkcję. Wówczas właściciele zainteresowali się na powrót swoją „świętą” własnością i starali się ją odzyskać. Pracownicy wygrali jednak batalię rynkową i sądową. Nie tylko odzyskali rynki zbytu, ale wprowadzili nowe produkty i obecnie rozwijają działalność. Trudny okres, gdy kapitalistyczni kontrahenci nie chcieli z nimi rozmawiać, przetrwali dzięki wsparciu lokalnej społeczności oraz datkom ludzi z całego świata.

W Polsce istnieje wiele firm produkcyjnych pod kontrolą pracowników. Są to głównie przedsiębiorstwa średnie. Jeśli chodzi o wielkie – politycy nigdy nie zgodzili się na to, by pracownicy samorządnie ośmieszyli jedynie słuszną linię prywatyzacji kapitalistycznej. Ale warto przypomnieć, że np. strajk czynny (czyli rozpoczęcie produkcji przez strajkujących pracowników i przejęcie przez nich zysków) w 1992 r. w KGHM odstraszył rząd od decyzji rujnujących polskie górnictwo miedzi i uratował kombinat, który jest dziś perłą w koronie polskiego przemysłu.

Jaka własność pracownicza?

Zasadniczo, polskie prawo przewiduje dwie możliwe formy własności pracowniczej – spółdzielnię (kooperatywę) i spółkę pracowniczą. Najważniejsza różnica jest taka, że w spółdzielni każdy członek ma tak samo ważny głos, a w spółce – waga głosu odpowiada wartości udziałów. A że udziałami można handlować, można też pozyskać kapitał do firmy wprowadzając zewnętrznego inwestora – w większości przypadków w Polsce spółki pracownicze prawie nie różnią się od zwykłych firm kapitalistycznych – pracownicy stopniowo stracili kontrolę nad zakładem. To też jest zagrożenie, które warto przemyśleć.

Aby się udało, potrzebne są dwie rzeczy. Pierwsza – to poparcie społeczeństwa. Wy je macie. Druga – pamiętać nie tylko o ekonomii i miejscach pracy, ale też wartościach: solidarności – tej codziennej, przez małe „s”, czyli pomocy wzajemnej, równości i wolności w zarządzaniu wspólną kopalnią, dla korzyści wszystkich i każdego z osobna.

Czy warto?

 

Państwo nie chce kopalni, prywaciarz nie chce Waszej godności, jedynie Waszego wysiłku. Jedynie sami sobie możecie zagwarantować szacunek i bezpieczeństwo – ekonomiczne, oraz fizyczne, bo przecież górnictwo to nie rurki z kremem. Ile razy jeszcze będziecie musieli strajkować?

A jeśli teraz wygracie i kopalnia będzie nadal państwowa?

 

Warto zatroszczyć się wtedy o kontrolę nad zarządem i otoczeniem kopalni. Nie jest tajemnicą, że dyrektorzy rzadko działają korzystnie dla kopalni. Może taki jest plan, a może to po prostu bezinteresowna głupota. A nawet jeśli zdarzy się ktoś porządniejszy, to wokół jest setka spółek i spółeczek – kontrahentów, wyciągających z kopalni ile się da. Musicie patrzeć na ręce zarządzającym, czytać umowy, faktury. Na gruncie obecnego prawa możliwości są ograniczone – silna i mądra działalność związkowa i rada pracownicza. Pamiętajcie jednak, że prawo określa minimum, a nie maksimum udziału pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwem.

Pamiętajcie, że jesteśmy z Wami my i tysiące, jeśli nie miliony ludzi. Damy Wam wszelkie możliwe wsparcie nie (tylko) dlatego, że chcemy, by ludzie sami sobą rządzili. Dlatego, że jesteśmy Wam to winni.

06 listopada 2014

Dnia 5 listopada 2014 r. o godz. 14.00 przed Konsulatem Generalnym Republiki Francuskiej w Krakowie przy ul. Stolarskiej 15 odbyła się pikieta, w której wzięły udział krakowskie środowiska wolnościowe, m.in. uczestnicy i uczestniczki Federacji Anarchistycznej, inicjatywy Koniec Stagnacji oraz niezrzeszeni aktywiści miejscy. Krakowscy dziennikarze tradycyjnie zignorowali wydarzenie. A jeden z nich, Dawid Kuciński, Zastępca Redaktora Naczelnego portalu lovekrakow.pl na list z informacją o planowanej akcji odpowiedział następująco: „Z tego, co pan pisze, widać raczej, że winni i gorsi od stróżów prawa są pikietujący. Radzę zostać w domu i zająć się pożytecznymi rzeczami”. Dobrze to świadczy to o jego dziennikarskiej neutralności.
Akcja miała na celu uczczenie pamięci zamordowanego przez żandarmerię 25 października br. 21-letniego Rémiego Fraisse. Aktywiści zapalili koło budynku konsulatu znicze oraz postawili portret zamordowanego. Ponadto pikietujący chcieli wyrazić swoje oburzenie brutalnym zachowaniem policji zarówno podczas pacyfikacji protestów francuskich ekologów oraz alterglobalistów broniących mokradeł Testet – w dolinie rzeki Tescou na południowym-zachodzie Francji, (właśnie tam, w okolicach lasu Sivens gdzie został zamordowany Rémie Fraisse  władze planowały budowę zapory), jak też podczas demonstracji, które odbyły się w różnych miastach Francji po zamordowaniu eko-aktywisty. Pikietujący, chcąc zwrócić uwagę mieszkańców Krakowa na zajścia we Francji, rozdawali naświetlające sprawę ulotki oraz trzymali transparent „Policja i kapitał to wróg ludzi i przyrody”. Uczestnicy akcji złożyli także w konsulacie list protestacyjny, który został przyjęty przez nieświadomą omawianych wydarzeń pracowniczkę Instytutu Francuskiego w Krakowie. Zachowująca się bardzo kulturalnie pani poprosiła również o ulotkę i zadeklarowała, iż przekaże list do konsula. Akcja trwała około 30 minut i spotkała się nie tylko z zainteresowaniem przechodniów, ale również policji. Należy przypomnieć, że przy niewielkiej ulicy Stolarskiej w Krakowie znajdują się aż trzy konsulaty oprócz francuskiego również niemiecki i amerykański. Właśnie dlatego przez całą dobę stoi tam radiowóz policyjny. Po rozdaniu ulotek, złożeniu listu oraz wygłoszeniu przemówień pikietujący zostali poproszeni o dowody osobiste oraz o sprzątnięcie zniczy.

W trakcie 47 minut po zakończeniu niezgłoszonej pikiety 9 (z 13 obecnych) uczestników i uczestniczek akcji zostali spisani/ne. Zdezorientowana jak to zazwyczaj bywa całą akcją policja dzwoniła do przełożonych, konsultując się, co ma uczynić z pokojowymi demonstrantami. Nawoływania do posprzątania zniczy oraz grożenie, iż sprawa trafi do sądu w wyniku nieprzyjęcia mandatów za zaśmiecanie pozostały jednak bez skutku. Po wezwaniu pomocy w ilości dwóch radiowozów oraz dokładnego sprawdzenia danych aktywistów dwóch „stróżów prawa” udało się do konsulatu w celu zapytania się czy znicze mogą pozostać. Okazało się, że mogą! Po niewielkiej dyskusji o „wolnym kraju” i absurdalności zachowań policji oraz oddaniu wszystkich dowodów pikietujący rozeszli się. Znicze i portret Rémiego pozostały przy budynku konsulatu.
Nie minuta ciszy, tylko całe życie w walce!
GRUPA ZIELONYCH ANARCHISTÓW I ANARCHISTEK KRAKOWA

12 lipca 2014

29 czerwca na krakowskim Rynku odbyła się pikieta solidarnościowa z Brazylijczykami, przeciw przemocy FIFA, kapitału i państwa. Akcja współorganizowana była przez mieszkających w Krakowie Brazylijczyków i Hiszpanów przy wsparciu krakowskiej sekcji Federacji Anarchistycznej oraz Samby-Ka.

Protest rozpoczęliśmy od happeningu w ramach niego osoby oznaczone jako media, FIFA, policja, służby państwowe, bankierzy odebrali graczom piłkę i zdeptali wartości. Następnie rozegraliśmy mecz nierównych szans podczas, którego piłka burzyła napotkane na swojej trajektorii budynki. Rozdaliśmy 1000 ulotek w wersji polskiej i angielskiej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oto kilka słów wyjaśnienia dlaczego zdecydowaliśmy się na współorganizowanie tej pikiety:

Największą porażkę Brazylijczycy ponieśli jeszcze przed półfinałem. Ponieśli ją kiedy władza zdecydowała o organizacji Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Oto wyniki rozgrywki między władzą a obywatelami:

- 250 000 osób zostało wysiedlonych ze swoich domów – bez wcześniejszego powiadomienia, bez możliwości negocjacji,

- 11 osób zginęło na budowach, dziesiątki w favelach (w tym 4 dzieci),

- ponad 100 osób zostało aresztowanych za udział w demonstracjach, wiele innych jest ściganych za „spiski” i „terroryzm”,

- zakazano pracy drobnym sklepikarzom i ulicznym artystom,

- niektóre dzielnice miast pozostają pod kontrolą wojskową,

- ponad 0.5 miliona dzieci i kobiet padło ofiarami przemocy seksualnej,

- na Mundial wydano ponad 11 miliardów dolarów z czego 83% zostało pokryte z pieniędzy publicznych, wykonano tylko 20% z obiecanych prac na rzecz transportu publicznego,

- 2 miliardów dolarów wydano na broń i środki represji przeciwko protestującym.

03 lipca 2014

Kara trzech lat więzienia - oto efekt procesu pokazowego w jakim zostali osądzeni Carlos i Carmen mieszkańcy Granady (Hiszpania) i uczestnicy strajku generalnego, którzy po pikiecie ulicznej weszli do baru i wygłosili w nim kilka sloganów. Na wszelki wypadek, aby uniemożliwić im ubieganie się o zmniejszenie kary decyzję podjął sąd drugiej instancji.

 

W Hiszpanii trwa kryzys polityczny i ekonomiczny, dziennie dochodzi do 216 ewikcji, bezrobocie sięga 26%, 56% wśród młodych osób. Państwowy reżim nasila represje wobec ruchów społecznych wymierzając nieproporcjonalne kary i stosując środki przymusu. Z tego powodu 29 marca 2012 roku odbył się strajk generalny.

 

Więcej informacji o Carlosie i Carmen znajdziecie w tym filmie (film w języku hiszpańskim z napisami w języku angielskim).

 

Na Twitterze trwa akcja solidarnościowa z Carlosem i Carmen oznaczona hashtagiem #libertadcarlosycarmen, w której bierzemy udział. Tym samym inaugurujemy działalność naszej sekcji na Twitterze. Znajdziecie nas tutaj.

21 kwietnia 2013

Jak rozpoznać kanara? Jak zachować się gdy kontroler jest agresywny? Do czego mamy prawo? Ale przede wszystkim dlaczego warto obniżyć ceny biletów lub je całkowicie zlikwidować mowa  była podczas wczorajszego “Święcie darmowej komunikacji miejskiej”. Radosną imprezę niestety popsuli funkcjonariusze policji, którzy zatrzymali tramwaj z aktywistami blokując ruch na ulicy Starowiślnej.

 

Na placu Wszystkich Świętych zaaranżowana została scenka typowa dla krakowskiej Komunikacji Miejskiej. Do tramwaju wsiadł kontroler. Gdy tramwaj ruszył od razu przystąpił do sprawdzania biletów. Pasażerka, która nie zdążyła jeszcze zakupić biletu została zwymyślana, inna, która długo nie mogła znaleźć biletu otrzymała od kontrolera propozycję łapówki. Gdy stwierdziła, że jej nie zapłaci ten zaczął ją szarpać… Tym razem wszystko odbywało się na niby.

 

Po odśpiewaniu tramwajowej piosenki i wręczeniu przedstawicielce urzędu miasta biletomatu (które gdy wprowadzona zostanie bezpłatna komunikacja miejska nie będą potrzebne), zgromadzeni ruszyli tramwajem linii numer 1 w stronę Wzgórz Krzesławickich. Niestety obecność kolorowo ubranych ludzi i transparentów nie spodobała się “inspektorowi MPK”, który wezwał “na pomoc” policję. Gdy tramwaj zamknął drzwi by wreszcie odjechać, funkcjonariusze ruszyli w pościg. Ścigając jadący tramwaj z samochodów próbowali zdzierać wywieszone transparenty. Dopadli je jednak dopiero na skrzyżowaniu Starowiślna-Dietla. Tam z postanowili usunąć z wagonu uczestników happeningu. W ten sposób uniemożliwiali odjazd tramwaju, blokując ruch (“ogonek” tramwajów kończył się za Pocztą, powstał też spory korek samochodowy). Utrudnienia spowodowały 2 patrole samochodowe, obsługa “suki” oraz osoby nieumundurowane (tajniacy, ORMO-wcy?) – w sumie kilkunastu pracowników, oczywiście na koszt podatnika.

 

Zdjęcia z akcji mozna obejrzeć na blogu FA Kraków: http://fakrakow.wordpress.com/2013/04/21/o-bezplatna-komunikacje-miejska-dla-krakowa/

03 kwietnia 2013

Drobny ułamek budżetu Dzielnicy I Krakowa zostanie rozdysponowany w sposób partycypacyjny, w ramach przedsięwzięcia zwanego Priorytetem Obywatelskim. Jest to mały kroczek w dobrym kierunku. Federacja Anarchistyczna Kraków czynnie go popiera, zaznaczając jednak, że do prawdziwego budżetu partycypacyjnego jeszcze daleka droga.

 

Priorytet Obywatelski jest wspólną inicjatywą części mieszkańców i radnych „Jedynki". Polega na tym, że większą część lub całość wolnych środków z budżetu dzielnicy na 2014 r. zostanie przeznaczona na projekty zgłoszone, przedyskutowane i przegłosowane przez samych mieszkańców (a także być może osób pracujących i uczących się na jej terenie – jest to jeszcze kwestia dyskusyjna).

 

Promile demokracji

 

Trzeba zaznaczyć, że „budżet partycypacyjny" to nie to samo co „partycypacyjny ułamek budżetu". Zdecydowanie, nie ma więc mowy o rewolucji, o wprowadzaniu „budżetu partycypacyjnego". Radni dzielnicy chcę przeznaczyć na Priorytet Obywatelski 30-50 tys. zł, tj. 0,6-1% całości. Nic dziwnego, że najczęstsza spontaniczna reakcja mieszkańców jest sceptyczna: 30 tysięcy – chyba na waciki.

 

A jednak angażujemy się w to, ponieważ wierzymy, że będzie przykładem, pokazującym niedowiarkom, że się da. Zawsze będziemy uważać, że wspólnota mieszkańców najlepiej zna swoje potrzeby „wystarczy", więc stworzyć narzędzia umożliwiające jej udział w decydowaniu. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to łatwe. Dlatego godzimy się na reglamentację „budżetu partycypacyjnego" wyłącznie w celach taktycznych. Na widoku jest pełne uczestnictwo ludzi w decydowaniu o całym budżecie dzielnic i miasta.

 

Wypracować rozwiązania

 

Choć wiemy, co chcemy osiągnąć, „diabeł tkwi w szczegółach". Istnieje szereg spraw, które wymagają rozwiązania w zastanych warunkach społecznych i prawnych. Jako członkowie rady programowej projektu „Dzielnice się Liczą", obserwujemy, jak ludzie zawodowo (tj. za wynagrodzeniem) zajmujący się upowszechnianiem partycypacji społecznej, odkrywają na nowo i z dziwnym zdumieniem problemy znane z historii oraz analizy bieżących uwarunkowań. My, anarchiści, także nie mamy gotowych recept. Nie chcemy ich mieć. Chcemy je wypracowywać, ale najlepiej w ramach wspólnot w których żyjemy. Czy partycypacja nie powinna mieć miejsce na wszystkich etapach? Czy poczucie odpowiedzialności nie będzie wtedy większe niż gdy ktoś z zewnątrz zaprosi nas do kolejnego głosowania?

 

Już teraz rysują się praktyczne rozwiązania konkretnych problemów, oraz palący postulat radykalnej zmiany ustroju samorządu terytorialnego, bez którego prawdziwa partycypacja we władzy nie będzie możliwa. Właśnie dla zgromadzenia i sformułowania tych wniosków warto przeprowadzić Priorytet Obywatelski.

 

Byśmy chcieli sięgnąć po władzę

 

Jedną z podstawowych przeszkód na drodze do rozwoju samorządu w Polsce jest wmówione ludziom przekonanie, że jedyną właściwą partycypacją we władzy jest udział w wyborach. Fałszywe wyobrażenie, że system władzy jest czymś poza „zwykłymi ludźmi", stało się samospełniającą się przepowiednią. Priorytet Obywatelski to szansa na to, by przynajmniej krakowian wyprowadzić z tego błędu i przekonać, że władzę mogą, i powinni sprawować sami. Uważamy, że osiągnięcie tego celu warte jest poświęcenia zarówno naszej pracy, jak i niezbyt daleko idących kompromisów z wybranymi elementami tegoż systemu.

 

Zapraszamy każdego, niezależnie od przekonań, do udziału w pracy nad Priorytetem Obywatelskim Dzielnicy I. Zapraszamy również każdego mieszkańca Dzielnicy do udziału w tym procesie.