Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Sekcje FA /
A+ R A-
F.A. Częstochowa

F.A. Częstochowa

Federacja Anarchistyczna Częstochowa istnieje od 1989 roku. Od tamtej pory przez całe lata 90 i dwutysięczne ruch anarchistyczny w Częstochowie rozwijał się prężnie – organizowano demonstracje, pochody 1 majowe, założono skłot i tak dalej. Od pierwszych lat drugiej dekady XXI wieku aktywizm jednak w częstochowianach ucichł, tak samo jak i anarchizm.

Nic to! Od 2017 nastąpił wzmożony ruch – budujemy wszystko na nowo! Współpracujemy z różnymi środowiskami lewicowymi w Częstochowie i okolicy, działamy antyfaszystowsko, udzielamy się na śląsku, współorganizowaliśmy I Marsz Równości w Częstochowie, kolportujemy robotniczą i anarchistyczną prasę, książki i wlepki, w planach mamy organizację Food not Bombs i restaurację Inicjatywy Pracowniczej w naszych rejonach. Zapraszamy wszystkich chętnych do działania! Piszcie przez fanpage Autonomiczna Grupa Anarchistyczna – Federacja Anarchistyczna Częstochowa na Facebooku.

Adres witryny: https://www.facebook.com/aga.czest/ E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Ponad 2000 związkowców, reprezentujących wszystkie najważniejsze organizacje pracownicze z regionu, w tym OPZZ i NSZZ Solidarność protestowało dziś przed łódzkim Urzędem Wojewódzkim przeciwko antyspołecznej polityce obecnego rządu i propozycjom 'uelastycznienia' czasu pracy. Dzisiejsza manifestacja w naszym mieście była elementem ogólnopolskiego dnia protestów pracowniczych, których kulminacją był poranny strajk generalny na Śląsku. W łódzkiej manifestacji, która rozpoczęła się o godzinie 15, wzięła udział około trzydziestoosobowa reprezentacja środowisk lewicowych i anarchistycznych, jak również przedstawiciele powstającej właśnie inicjatywy Łódzka Akcja Miasto Otwarte z własnym transparentem.

Przedstawiciele łodzkiej, radykalnej lewicy, wśród nich aktywiści ŁAMO (Łódź Akcja Miasto Otwarte), anarchiści z Czarnego Sztandaru, przedstawiciele Młodych Socjalistów, Krytyki Politycznej i Stowarzyszenia 'Obywatele - Obywatelom' stawili się na przed gmachem Urzędu Wojewódzkiego na wezwanie NSZZ Solidarność, która zaapelowała o jak najszersze wsparcie protestów pracowniczych, organizowanych w dniu 26 marca.

Warto dodać, że tradycje zaangażowania łódzkich lewicowców w walkę o prawa pracownicze i udziału w akcjach solidarnościowych z protestującymi sięgają roku 2002, gdy uczestnicy łódzkiej sekcji Federacji Anarchistycznej i strajkujący pracownicy zakładów tekstylnych Uniontex założyli w Łodzi komisję związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Dzięki wspólnym wysiłkom anarchistów i robotników Uniontexu udało się wówczas powstrzymać likwidację zakładu i zwolnienie ponad 200 osób, zaś na bazie majątku tej fabryki powołano do życia spółkę pracowniczą.

W roku 2006, na apel Inicjatywy Pracowniczej i Sierpnia'80 do Łodzi zjechało ponad 600 związkowców z całego kraju, by sprzeciwić się represjom za działalność na rzecz praw pracowniczych, jakie dotknęły działaczy obu związków. W roku 2010 łódzcy anarchiści i syndykaliści z Inicjatywy Pracowniczej wsparli protest w zakładach elektronicznych Hanpol, których koreański właściciel uciekł za granicę, pozostawiając ponad 50 osób bez świątecznych wypłat i dokumentów, umożliwiających poszukiwanie nowej pracy. Dzięki działaniom OZZ 'IP' losem pracowników i pracownic Hanpolu zajęli się urzędnicy podlegli ówczesnemy wojewodzie, a sprawa odpraw dla osób zatrudnionych w zakładach, których właściciele 'zniknęli' trafiła pod obrady parlamentu.

Pod koniec dzisiejszej manifestacji pod Urzędem Wojewódzkim zjawiła się również grupka narodowców, związanych ze znanym z neoliberalnych poglądów ONR. Nie jest jasne, czego ci niedawni sojusznicy Janusza Korwina - Mikke i fani drapieżnego kapitalizmu szukali na związkowej demonstracji - najprawdopodobniej jednak przyszli zrobić sobie kilka fotek na tle tłumów, jakich sami nie są w stanie zgromadzić.

Narodowcy nie potrafili ukryć swego zdziwienia obecnością na związkowym proteście silnej reprezentacji łódzkiej lewicy. Po piętnastu minutach drapania się po głowach i nerwowych konsultacji z dowództwem postanowili jednak wcielić w życie swój śmiały plan i polansować się wśród walczących o swoje prawa związkowców, rozwijając przyniesione ze sobą transparenty i szturmówki. Jak można wywnioskować z ich treści, za najważniejsze zadanie, stojące przed współczesnym ruchem związkowym uważają oni... walkę ze Związkiem Radzieckim, co jak myślę nie wymaga komentarza.

info: Czarny Sztandar www.czsz.bzzz.net/node/3811

Słyszałem anegdotę o tym, jak to przy wprowadzaniu new dealRoosevelt spotkał się z działaczami związków zawodowych – wysłuchał, zgodził się, zaś na zakończenie powiedział: „A teraz panowie wyjdźcie na ulice i mnie do tego zmuście”. Anegdota jak anegdota – trochę śmieszna, trochę prawdziwa, oddaje jednak w pewnym przybliżeniu mechanizmy, panujące w tak zwanych demokracjach.

Wszystko jest bowiem rachunkiem kosztów i zysków. Kosztem w tym wypadku są wydatki publiczne – zyskiem możliwość prowadzenia interesów w atmosferze pokoju społecznego. Nikt nie poniesie kosztów, jeśli te nie są niezbędne. Innymi słowy społeczeństwo będzie miało zawsze tyle, ile sobie wywalczy – dokładnie tyle, ile będzie kosztował pokój społeczny. Najwyższe ceny kapitał był zmuszony ponosić w czasach zimnej wojny – epoce tzw. państw opiekuńczych.

 

Polski sejm widział wiele, były sceny patetyczne – i te się przyjęły jako „norma” – oraz sceny komiczne i zabawne. Budynek zaś od wielu pokoleń kojarzy się bardziej z cyrkiem niż z „Najwyższą Izbą”. Tak było i niedawno, gdy sejm odrzucił projekt referendum w sprawie wieku emerytalnego. Wszystko działo się na dużych koturnach i przy pełnym patosie. Solidarność, niczym Rejtan rozdzierała szaty – choć część związkowców spośród licznie zwiezionych „wycieczek”, mając świadomość w czym uczestniczą, wolała wcześniej się znieczulić, poprawiając humor już na miejscu w okolicznych knajpach. (Nie wiem więc, skąd narzekania warszawiaków na demonstracje – toć walnie przyczyniają się one do wzrostu obrotów handlu i gastronomii). Wszak odgrywanie na trzeźwo tak umownych scen, jak udawanie protestu przed sejmem, musi budzić zażenowanie i narażać na ból głowy – gorszy od porządnego kaca.

Naprawdę zabawnie zrobiło się jednak, gdy premier Tusk w ferworze aktorskiej gry nazwał przewodniczącego Dudę pętakiem. Pani marszałek przerwała posiedzenie – niepotrzebnie, jak bowiem mogliśmy się później dowiedzieć, pan Duda się nie obraził – nie takie rzeczy podobno mu ludzie mówią (czemu nie dziwię się wcale) – a zaniepokojenie wzbudziła w nim myśl, jak te słowa odbiorą związkowcy, zgromadzeni pod sejmem… Wszyscy bowiem mieli wrócić z zakładowej wycieczki bez przygód. Ludzie odebrali to jak należy – wszak z góry wiedzieli, w jakiej zabawie biorą udział.

Przewodniczący Duda zaś w pełni sprawdził się w roli odpowiedzialnej przedszkolanki, potrafiącej zaopiekować się nawet najbardziej rozbrykanymi podopiecznymi. Trudno jednak stwierdzić, by była to rola rzeczywistego przywódcy związkowego, mającego prowadzić skuteczną walkę w obronie praw społecznych.  Skąd tedy szczególne pretensje do Tuska i Rosatiego? Robili wszakże to, czego od nich wymaga UE  – nie można było spodziewać się po nich niczego innego, jak tylko tego, iż będą realizować polecenia rynków finansowych.

Biedne natomiast jest społeczeństwo, które zawierza swą obronę w ręce takich speców, jak Piotr Duda. Nietrudno bowiem przejrzeć grę, jaką przewodniczący Solidarności prowadzi i która ma na celu przede wszystkim zyskanie punktów wyborczych dla PiS-u. Choć sposób, w jaki Duda „łasił się” do Donalda Tuska wskazuje, że jest otwarty na wszelkie propozycje. Jeśli więc premier powiedział mu „pętak” – powiedział mu naprawdę mało. Społeczeństwo może – tak jak w przypadku  ACTA – powstrzymać niekorzystne zmiany, jednak nie poprzez spektakle „protestów”, ale przez skuteczne przeciwstawienie się rządowi. Czyli poprzez strajki, demonstracje, a przede wszystkim blokady dróg, linii kolejowych, portów i przejść granicznych. O ile bowiem w dzisiejszych czasach rząd jest w stanie naprawdę przetrzymać masowe strajki, to blokada transportu (przy roli, jaki ten spełnia w współczesnej gospodarce i przy strategicznym położeniu naszego kraju) szybko zmusi rząd i tzw. rynki do poważnego zastanowienia się, czy warto nadal igrać z ogniem.

 

Artur Kielasiak

31 marca w ramach globalnego dnia protestu w Warszawie odbył się Dzień Gniewu Społecznego. Ponieważ dzień wcześniej, także w stolicy, protesty organizowali działacze związkowi przeciwko reformie emerytalnej, postanowiliśmy jako FA Częstochowa uczestniczyć w tym wydarzeniu i pogniewać się również z nimi ;)
Do stolicy dzięki wcześniejszemu zaklepaniu miejsc dojechaliśmy wraz ze związkowcami z Solidarności, atmosfera powszechnego wkurwienia na rząd nastrajała nas optymistycznie. W swej naiwności wierzyliśmy ze taka masa ludzi nie jedzie na piknik, nie będą prosić na kolanach rząd o danie nam wypowiedzenia się w referendum co mamy do powiedzenia na temat kolejnego skoku na kasę społeczeństwa ze strony Tuska i jego bandy.
W trakcie jazdy mogliśmy wysłuchać przemówienia w sejmie przewodniczącego Dudy, jak i  kilku przemówień posłów. Mimo merytorycznego przygotowania pana Dudy, jego przemówienie zdominował głos tzw. Opozycji. Szczególnie wystąpienie prezesa PISu było oderwane od rzeczywistości, obietnice tego że "gdy nas wybierzecie to reforma emerytalna PO pójdzie do kosza" brzmi jak kiepski żart.
Ponieważ protest Solidarności dość dokładnie został zrelacjonowany, nie pozostaje nam w tym temacie nic więcej, jak odesłać zainteresowanych do komentarzy  na CIA, jak i oficjalnych mediów i wyrobieniu sobie własnej opinii.
Piątek w stolicy upłynął nam pod znakiem podróżowania po mieście, głównie celem wzięcia udziału w kilku pikietach, a tym samym wsparcia naszych znajomych (i nieznajomych) w ich działaniach.  Na co dzień w Warszawie akcje protestacyjne są bardzo rozpowszechnione, codziennie odbywa się ich co najmniej kilka. Ma to swoje dobre i złe strony oczywiście. Dobra jest sama idea protestu i cieszy, że niektórym chce się działać. Zdecydowanie na minus jest w takiej sytuacji zainteresowanie ludzi, którzy z powodu braku czasu( tempo poruszania się w stolicy jest co najmniej przyspieszone ;p) czy też po prostu znudzenia ciągłymi akcjami, nie wykazują zbytniego zainteresowania. Akcje, w których braliśmy udział to: protest Wolnej Palestyny oraz pikieta przeciwko prywatyzacji szkolnych stołówek w warszawskich szkołach. Pikietę organizowali działacze ZSP Warszawa a wiec współorganizatorzy Dni Gniewu Społecznego. 
Po tak burzliwym dniu resztę dnia spędziliśmy w Infoszopie na Pradze, wieczorem dotarli sympatyczni ludzie z Leszna i mogliśmy sobie na luzie pogadać. Część dyskusji  dotyczyła demonstracji. Reszta to luźne rozmowy na tematy wszelakie[sorry Marchewa- Mały].
31 marca Dzień Gniewu Społecznego.
Pomimo kiepskiej i mało wyjściowej pogody, do lokalu zaczęli docierać ludzie spoza Warszawy,  głównie z Wrocławia(ZSP, Akcja Lokatorska).Fajnym dla mnie osobiście faktem było spotkanie ludzi którzy kiedyś aktywnie działali w FAŚ-iu.(Michał)
Protest mimo pogody zgromadził około 200 osób z różnych organizacji, między innymi z sekcji FA. Ale tak naprawdę dla nas powodem do dumy jak i zadowolenia był tak liczny udział w demonstracji ludzi z organizacji lokatorskich. Mimo deszczu Ci  starsi ludzie byli pełni zapału jak i energii czego mogą im pozazdrościć tak zwani „aktywiści”, którym nie chciało się wyjść tego dnia z domu. Sam protest mimo ze trasa dość długa przebiegał spokojnie i odbył się bez żadnych incydentów. Sporo śmiechu wywołał u nas kordon policji ochraniający pomnik Dmowskiego, szczególnie w momencie, gdy jeden z policjantów zapytał czy będziemy przy pomniku składać kwiaty (pytanie za sto punktów :D).
Ponieważ relacja z Dni Gniewu już widnieje na stronach Centrum Informacji Anarchistycznej, nam pozostaje już tylko krótkie podsumowanie.

Po naszej wizycie w stolicy ciśnie się na usta pytanie: Gdzie są Ci wszyscy wkurwieni? Ci oburzeni na działania rządu? Ci, którym panujący system i rządy nie odpowiadają? I nie mówię tutaj tylko o „wolnościowcach”(choć o nich głównie), ale o wszystkich tych, których można usłyszeć na co dzień na ulicach, w środkach komunikacji, czy też(a raczej głównie) w internecie, narzekających na rząd, podatki itp. Na facebooku łatwo kliknąć w wydarzenie i szpanować, gorzej się na nim pojawić. Wygodniej też siedzieć w ciepłym pokoju i napisać na forum, że się popiera, że spalić sejm i „tak trzymać”, bo „ktoś im musi w końcu pokazać, że się nam nie podoba, co robią”. A może trzeba każdemu z osobna wysyłać oficjalne zaproszenia, jak zasugerował po całej akcji członek lubuskiej komisji IP? Widocznie poczuł się taką osobistością, że bez oficjalnego zaproszenia ani rusz. Może jeszcze taksówkę i catering do tego? Mimo wszystko osób powiązanych z FA i organizacjami lokatorskimi było sporo( wielu spoza Warszawy), a co z jej mieszkańcami? Widocznie nie jest im jeszcze na tyle źle, żeby wyszli na ulice i zaczęli walczyć o swoje prawa…
Smutnym faktem, który kładzie się cieniem na protest jest bojkot(?) skłotersów z Elby i ich nieobecność na demonstracji. Co nimi kierowało? Według jednej z wersji ich bojkot spowodowany był zatargiem z jednym z organizatorów protestu (ZSP Warszawa). Naszym celem nie jest dociekanie przyczyn konfliktu, to sprawa ludzi, których ten konflikt dotyczy bezpośrednio. Wszakże są dorośli, przynajmniej wiekowo. Ale pozostaje niesmak i zażenowanie krótkowzrocznością osób związanych z Elbą. W ostatnim czasie doszło do wydarzeń na skłocie, szeroko komentowano wjazd policji, szykany, pobicia itp. Wsparcie jakie zostało udzielone mieszkańcom można było zaobserwować podczas demonstracji w ich obronie. W tym proteście brali również udział prascy lokatorzy z KOL-u. Nie wiem jak wy "aktywiści" z Elby ale mnie jest za Was wstyd, zapewne dla was ważniejszym jest poparcie  gazety wyborczej, Żakowskiego  czy innych "lewicowych" dziennikarzy od tych steranych życiem wyszydzanych nieraz "moherów". Rozumiem ze teraz kiedy władze stolicy z Wami rozmawiają chcą wam pomóc, nietaktem było by z waszej strony protestowanie przeciwko tej władzy.
Mam nadzieje ze aktywiści którzy Was wsparli w potrzebie również Wam podziękują w odpowiedni sposób. My tym tekstem już to zrobiliśmy:) Nie wiem czy ograniczanie się do działania tylko na swoim podwórku na dłuższą metę Wam się opłaci, bo ludzie, którzy przyjeżdżają Was bronić z drugiego końca Polski(ale i miejscowi) mogą w końcu zrezygnować ze swojej dotychczasowej aktywności i może zabraknąć im chęci, kiedy nie docenia się ich wsparcia i nie mogą liczyć na nie z Waszej strony.

Uwagi groźby itp. przesyłać na adres FA Częstochowa.
Goha, Mały.

P.S. Pozdrowienia dla ekipy z Infoszopu ;)


Dziś w godzinach wieczornych na dworcu głównym w Bielsku-Białej pojawił się bilbord z hasłem:

MEDIA CENZURUJĄ

MY POPIERAMY

STRAJK ROBOTNIKÓW

HUTY BATORY W CHORZOWIE

Pod akcja podpisała się Federacja Anarchistyczna Częstochowa i ZZ Federacja Pracownicza

Chyba większość Polaków zna słowa, wypowiedziane przez J. Piłsudskiego. Jedni widzą w nich dowód pragmatyzmu, inni cynizmu i wyrachowania, jeszcze inni przytaczają jako zdanie, mające świadczyć o tym, że tak naprawdę nikt poważny nie zajmuje się socjalnymi mrzonkami.

A mogło przecież być tak, iż był to wynik zderzenia się marzeń i planów z twardą rzeczywistością. Wszak nie na darmo powiadają, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. W niewielkim stopniu zdajemy sobie sprawę, jak struktura, którą ma władać człowiek – włada człowiekiem i determinuje jego decyzje. Ale do tego jeszcze wrócimy. Można więc by było gdybać: co by było, gdyby z czerwonego tramwaju nie wysiadał a Polska (bądźmy ostrożni) poszła szwedzką drogą. Z tej perspektywy dnia dzisiejszego ciekawsze jest jednak, dlaczego w ogóle w czerwonym tramwaju się znalazł – a nie był to przecież przypadek odosobniony.

 

Bez wątpienia polski patriotyzm został ukształtowany przez Romantyzm i doświadczenia powstań. A od Powstania Kościuszkowskiego – czyli końca Pierwszej Rzeczypospolitej – jedną z najistotniejszych historycznie kwestii była sprawa chłopska i związana z tym kwestia socjalna.  Hasło: „W imię Boga za naszą i waszą wolność”, wymyślone przez Lelewela i użyte po raz pierwszy podczas manifestacji na cześć Dekabrystów nabrało wówczas charakteru wręcz internacjonalistycznego. O ile jednak zachodnie nacjonalizmy nie miały problemu z przyswajaniem romantycznej tradycji, dodając do niej darwinizm społeczny, o tyle w Polsce modernistyczny nacjonalizm stanął do niego w ostrej opozycji.

Trudno bowiem było pogodzić egoizm etniczny z mesjanistyczną figurą Polski jako Chrystusa narodów, której cierpienie miało służyć zbawieniu ludzkości a także z wciąż żywym sentymentem do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Rząd Narodowy Powstania Styczniowego pieczętował się Pogonią, Orłem Białym i świętym Michałem, pretendował więc do reprezentowania trzech równorzędnych etnicznych bytów – naród pojmując jako wspólnotę polityczną.

Abstrahując od realizmu tego projektu i jego faktycznej reprezentatywności, pokazuje on jednak przepaść, dzielącą ówczesnych powstańców od nowoczesnego XIX-wiecznego nacjonalizmu. Oczywiste w kraju zacofanym ekonomicznie i społecznie była to tradycja w większości konserwatywna, oparta na patriarchalnej utopii ładu społecznego – jednak warto sobie uświadomić, iż co najmniej od czasów Insurekcji Kościuszkowskiej przez tradycję tę przebija się coraz bardziej wątek rozwiązania problemów społecznych w duchu bardziej egalitarnym, dzieląc np. powstańców styczniowych na „czerwonych” i „białych”. Jest też faktem, że prawdziwa radykalizacja społeczna była wynikiem klęski i refleksji z nią związanych, a miała miejsce głownie… na emigracji. Z drugiej strony polskie powstania oddziaływały zwrotnie na formułującą się lewicę, przyczyniając się do jej jednoznacznie internacjonalistycznego charakteru. Udział zaś powstańców styczniowych w Komunie Paryskiej – najważniejszej i najbardziej radykalnej chyba XIX-wiecznej próbie zmiany systemu – dobrze to symbolizuje. Przykłady zresztą można mnożyć…

Niejako w tle Powstania Styczniowego w efekcie zaistnienia kapitalistycznych stosunków produkcji powstawały równocześnie: polski socjalizm i nacjonalizm. O ile ten pierwszy da się jednak wywieść z  wątków obecnych już wcześnej w Polsce czy w Rosji, gdzie francuskie czy niemieckie idee stały się językiem, w którym artykułowano problemy społeczne, o tyle nacjonalizm był ideą typowo importowaną, przychodząc z Zachody. Tym samym zyskał poklask, znaczenie i poważanie (tak, niestety, jest niemal ze wszystkim, co stamtąd przychodzi, a co uważane jest za z definicji za lepsze, nowocześniejsze, wartościowsze – Norwidowska „papuga narodów”). Szybko też zdobyły poparcie rodzących się właśnie klas – burżuazji zmuszonej do konkurencji z innymi kapitałami i tych, którzy nieuchronnie tracili na znaczeniu – ziemiaństwa.

Obie te klasy łączyło pragnienie ekspansji – ale i protekcjonizmu – silne dążenie modernizacyjne,  chęć najskuteczniejszego zabezpieczenia swych interesów (także od strony żądań społecznych). Jak to z podobnymi ideologiami bywa, miała ona sankcjonować ład społeczny, toteż po krótkim i wstępnym okresie antykościelnym stała się Narodowa Demokracja (pomimo swych „naukowych” i postępowych dążeń) partią kruchty.

Nic dziwnego też, że eNDecja, stając się głosem polskich kapitalistów (pomimo niechęci względem rosyjskiej kultury – ucieleśniała wręcz wszelką małość, pogardę i zawiść, jaka występuje w Polsce  względem Rosji – estymą i zapatrzeniem darząc zaś kraje zachodnie i zachodnie kultury, czyli „wyższą cywilizację”) „grała” na Rosję. Polska zjednoczona pod berłem Romanowów – z otwartym dla ekspansji rynkiem wschodnim, rynkiem – co warto sobie uświadomić – chłonnym, bogatym w surowce. Rodząca się polska burżuazja w konfrontacji z zachodnimi „siostrami” wyglądała słabo i rachitycznie.

Trzeba przyznać, że to eNDecja wniosła w polską politykę dużą dawkę pragmatyzmu. Oczywiście lewicy z kolei Rosja – z pogardą dla praw pracowniczych i swobód obywatelskich, z Czarną Sotnią czy oficjalnym wręcz antysemityzmem – była opcją nienawistną – i to pomimo bliskich związków personalnych i organizacyjnych (współpraca z radykalną rosyjską inteligencją była zjawiskiem ciągłym, datującym się co najmniej od czasów Dekabrystów przez Powstanie Styczniowe i spiski Narodnej Woli. Także fakt, że brat Lenina i brat Piłsudskiego brali udział w jednym spisku i byli razem sądzeni, nie jest dziełem przypadku a posiada raczej wartość symboliczną – ukazując wzajemną zależność i oddziaływanie.

Jednak historia wybrała inaczej i nie kierowała się tu duchem pragmatyzmu. Upadły wszystkie czarne orły. Po Romanowach nie został ślad. W Rosji szalała rewolucja, której zwycięstwa nikt się nie spodziewał i nikt nie wierzył w jej przetrwanie, choć jednocześnie budziła powszechną trwogę. Brat Lenina zginął na szafocie, brat Piłsudskiego badał kulturę Ajnów na dalekiej Syberii (także dzięki bratu Lenina, który wziął całą winę na siebie). Bolszewicy zostali powstrzymani nad Wisłą, jednak utrzymali się u władzy wbrew oczekiwaniom Polski i Zachodu. Za cenę nie tylko krwi – także polityczną.

Lenin wszedł w buty Piotra Wielkiego – Piłsudski czuł się z pewnością jak Sobieski. Jednak nic w polityce nie ma za darmo – koszt jakiż trzeba było zapłacić za pomoc aliantów w wojnie z bolszewikami. Za „błękitną armię” Hallera, za francuskie karabiny, mundury, armaty i czołgi (nie miało znaczenia, iż Francuzi i tak nie mieli co z tym wszystkim zrobić). Faktem jest, że II RP zaczynała bardzo lewicowo – wprowadzając 8-godzinny dzień pracy, prawa wyborcze kobiet, czy powołując do istnienia Państwową Inspekcję Pracy…

Droga ta nie była kontynuowana, natomiast kapitał francuski czuł się w Polsce nad wyraz dobrze Były więc też konsekwencje tego stanu rzeczy – i koszty wojny i gwarancje bezpieczeństwa Francji względem Niemiec. Wydaje się, iż polscy badacze za mało poświęcają uwagi tej właśnie kwestii. Wszelkie decyzje, dotyczące życia społecznego w RP, były pochodną decyzji strategicznych i militarnych. Kwestie zaś społeczne, których rozwiązania oczekiwano w wolnej Polsce musiały pozostać nie rozwiązanymi.

Europa zamieniła się w kontynent małych krajów, rządzonych przez sprzeczne egoizmy, gdzie nawet zwycięzcy nie czuli się zadowoleni. Wszystko to bardziej przypominało zagrodę z głodnymi psami, niż trwały ład. Światowy kryzys, który nastąpił niedługo potem, tylko pogłębił te tendencje. Wszędzie wyrastały ideologie, uzasadniające frustracje i dające łatwe oraz fałszywe rozwiązania na strukturalne i fundamentalne problemy. Narodowe radykalizmy i faszyzm doszły do głosu. XIX-wieczne programy asymilacji mniejszości narodowych, przede wszystkim Żydów, zastąpił rasizm. Na nic się zdały frontowe zasługi z I wojny światowej i Krzyże Żelazne wielu niemieckich Żydów czy daleko posunięta asymilacja – teraz stali się przyczyną zła. Warto mieć to na względzie, gdy przyglądamy się bezkrytycznie zachodniej modzie multi kulti – iż może im się „odwidzieć”, często już bowiem tak bywało, a w Holandii właśnie jest). Wszystko to jednak nie na długo, bo do 1939 r. W 1939 r. z przystanku niepodległość odjechały tramwaje a nadjechały czołgi.

Co było dalej – wszyscy wiemy – obłęd wojny, w której brała udział prawie cała Europa i znaczna część świata. Jałtański podział świata, zimna wojna,  PRL – który co ciekawe i paradoksalne zrealizował w pełni postulaty eNDecji – piastowskie granice, gospodarka otwarta  na wschód (jednak bez własności prywatnej),  industrializacja, kraj jednorodny etnicznie… Także w oficjalnej kulturze masowej eksponowało się wątki narodowe zdecydowanie bardziej niż klasowe – wszak nadal przy okazji każdych świąt oglądamy filmy wówczas nakręcone – od Krzyżaków Forda począwszy…  Z historycznej perspektywy komunizm okazał się więc o wiele bardziej wydajną ideologią, mobilizującą peryferyjne społeczeństwa do wysiłku industrializacji i rywalizacji ze światowymi potęgami. Ceną za to było zniewolenie, obozy, terror i śmierć milionów. Jednak sowiecka Rosja uniknęła i klęski w II w światowej i peryferyjnego uzależnienia, zaś Chiny skutecznie z tego uzależnienia się podniosły.

W 1989 r. odjechały czołgi (same – wszak nie wystraszyły się chyba naszych ulotek: „Sowieci do domu”) a ludność krajów Europy Wschodniej radośnie wyjechała na zakupy, mając nadzieję na nieustające wakacje w supermarkecie.

Praktyka pokazała, że klamki do salonowych odrzwi są zamontowane bardzo wysoko, na krzesła tez trudno się wdrapać – stoły też szybciej zaś się opróżniają niż wzrasta liczba biesiadników.Bezrobocie, które miało być kosztem racjonalizacji, stało się bezrobociem strukturalnym. Prywatyzacja czy reprywatyzacja prywatyzacja przyniosły deindustralizację a nie inwestycje i rozwój. Co gorsza do tego stołu można się dostać jedynie pojedynczo, a odsuwanym się jest grupowo. Uniwersalizm europejski pod szyldem UE, który miał przynieść kontynentalny pokój i zrównoważony rozwój dobrobyt – w wyniku kryzysu odsłania, które interesy respektuje a jakie pomija i podporządkowuje.

Okazuje się, iż „zjednoczona” Europa nadal posiada swoje centrum i swe peryferia, gdzie jedne gospodarki zyskują na znaczeniu, inne zaś cierpią w wyniku bezrobocia, strukturalnego długu i zależności.Tak więc neoliberalna retoryka utorowała drogę do powrotu do Europy antagonizmów i egoistycznych interesów, sam projekt UE okazał się zaś cynicznym parawanem. Nauka, jaka płynęła z dwóch wojen światowych, została zaprzepaszczona. Kapitalistyczna potrzeba zysku i żądza władzy przeżera państwa i międzynarodowe instytucje finansowe, będące emanacją tych potęg. Pax Americana, który zapanował w miejsce zimnej wojny mocarstw, okazał się kruchy w swych podstawach i szybko ukazał realne oblicze, skrywane za humanitarną pomocą. Udział w irackiej, afgańskiej i libijskiej awanturze wielokroć przewyższa koszta, jakie płaciliśmy za „układ warszawski” – rola kolesia od brudnej roboty, to wszystko, co mają nam do zaoferowania wszystkie elity polityczne w swym geopolitycznym myśleniu o kraju.

UE o ile może, stara się wyzwalać się od zależności wobec USA – widać to w polityce względem Rosji i Chin. Z drugiej strony tendencja ta nie jest tak silna, by w kwestiach istotnych przeciwstawiać się Białemu Domowi – gotowa jest więc, o ile to korzystne, robić za psa pościgowego.

Można tą politykę nazwać „obrotową”, bo zakłada wszelką możliwą zmianę sojuszów i przyłączenie się do tych, którzy będą dzielić łup. Widać też, że głównymi krajami, dominującymi w UE – są Niemcy i Francja. Można się oczywiście zastanawiać, co jest przyczyną zaniku  antagonizmu francusko-niemieckiego i  powrotowi do imperium Franków – czy to wynik spadku znaczenia Europy, reakcja na wyczuwane załamanie się podstaw hegemoni USA, czy efekt emancypacji krajów Trzeciego Świata, takich jak Indie, Chiny, Brazylia i przesunięcia „centrum” nad Pacyfik?

Powrót do narodowych, partykularnych interesów, jest zrozumiały jako reakcja na upadek fałszywego uniwersalizmu UE. Dziś bunt przeciw dominacji ekonomicznej może przybierać prawicowe formy, tak jak to ma miejsce na Węgrzech, choć jest to forma wygodna dla kapitału, w dodatku nie potrafiąca wyartykułować prawdziwych antagonizmów i przyczyn. Może tak, jak próbuje się w Hiszpanii i Grecji, szukać szerszego międzynarodowego kontekstu. Kryzys jest niczym pętla tramwajowa – są tacy, co uważają, iż należy znów jechać na przystanek niepodległość i to rozwiąże wszelkie problemy. Jednak powrót do antagonizmów państw narodowych nie jest żadną alternatywą w kontekście dwóch światowych wojen, a przy obecnym poziomie technologii militarnych staje się wręcz samobójczy. Nie trzeba być też prorokiem, by już na starcie określić, kto w tym wyścigu zwycięży.

Przerabialiśmy to wielokrotnie w sytuacjach chaosu wieków „ciemnych”  (wtenczas, gdy historia toczyła się wolno) albo z nagłymi i gwałtownymi zmianami, z których ma wyłonić się nowy porządek (teraz, gdy historia toczy się szybko). Tak było podczas I i II wojny światowej, kiedy upadała hegemonia Wielkiej Brytanii a głównym pretendentem do roli nowego imperatora była Rzesza Niemiecka. O tym, że powrót do narodowych egoizmów i walk o interes, supremację polityczną i gospodarczą przynosi tylko zbiorowe mogiły – nie trzeba przekonywać.

Jest to konsekwencja i logiczny skutek owego mechanizmu, pewny tak jak w matematyce pewne jest 2×2= 4. Potrzeba globalnego rozwiązania, nowego ładu powinna być jasna nie tylko dla tych, którym drogie są hasła wolności równości i braterstwa i tych, co dość już mają hegemoni mocarstw czy to w sferze politycznej czy ekonomicznej (w MFW 40% głosów należy do krajów zachodnich).

Potrzeba taka powinna być jasna dla wszystkich, którym nie obce jest logiczne myślenie a instynkt samozachowawczy posiedli silniejszy niż dążenie do śmierci..

Sprzeczności, przed jakimi stoimy, są te same, co przed obiema wojnami światowymi. Logika systemu została bowiem zachowana.

Tak więc, jeśli słyszę o obronie suwerenności czy walce o niepodległość, to bardzo dobrze – historia ruchów narodowowyzwoleńczych to naprawdę ta księga, gdzie pełno jest pięknych kart w walce o ludzką podmiotowość. Także w polskiej historii człowiek o wrażliwości społecznej ma naprawdę do czego się odwołać. Ja tylko się pytam: co dalej? Bowiem niepodległość nie rozwiązuje większości problemów – nie rozwiązuje kwestii wyzysku – narodowe gospodarki będą skazane na rywalizację, czyli wzmożoną akumulację (wbrew temu, co się sądzi, to nie zbytek jednych jest główną przyczyną wyzysku i niedoli innych), nie zginą światowe konflikty – te wszak mają swe źródło w antagonizmach i rywalizacji ekonomicznej. Nie zniknie społeczna alienacja, ani kultura, podporządkowana potrzebom ekonomii (XIX-wieczna etyka pracy, socrealizm – to wytwory tak samo wtórne jak kultura konsumpcyjna – w socrealizmie potrzeba było budowniczych i wydajnych robotników, zaś w globalnym kapitalizmie – konsumentów). Nie zniknie dewastacja przyrody – ta wynika bowiem także z potrzeby rywalizacji i wydajności.

Nawet, gdybyśmy czysto teoretycznie wyeliminowali tę groźbę – „realizacji polityki innymi środkami”, to powrót do narodowych egoizmów nie jest żadną drogą. Potrzeba nowego, w dodatku trwałego ładu. Słowem – potrzebna nam „Mać Pariadka”. Nie musimy wsiadać do żadnych tramwajów – trzeba nam zwyczajnie iść na spacer. Poziom zaś środków wytwórczych jest tak wysoki, że spokojnie może służyć zaspokojeniu większości potrzeb i rozwiązaniu palących problemów ludzkości. Na drodze tej stoją jednak wszelkie struktury władcze i ekspansywne, z definicji (i praktyki) nastawione na zysk oraz dominację – a nie na zaspakajanie potrzeb.

 

Artur Kielasiak

W bielskim Szpitalu Psychiatrycznym na początku bieżącego roku miała miejsce kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Kontrolę przeprowadzono na wniosek jednego z pracowników – dotyczyła samowolnej decyzji Dyrektora SP ZOZ Józefa Kulińskiego. Wbrew decyzji Komisji Socjalnej, pracodawca wypłacił z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych pieniądze osobie odmawiającej ujawnienia dochodów dla potrzeb prac komisji.

 

Komisja socjalna odmówiła przyznania pożyczki osobie ubiegającej się o nią, gdyż ta nie przedstawiła odpowiedniej dokumentacji potwierdzającej jej dochody. Natomiast  dokumentacja przedłożona została ponoć Dyrektorowi SP ZOZ, w przekonaniu, że kompetencje Dyrektora są w tej kwestii większe niż działającej w zakładzie Komisji Socjalnej. Dyrektor Szpitala, wbrew stanowisku komisji socjalnej, która nie przyznała dofinansowania do świąt (…) przyznał samodzielnie wymienionej pracownicy przedmiotowe świadczenie. W dniu 13.01.2012 r. Dyrektor Szpitala przyznał samodzielnie … pożyczkę z ZFŚS w kwocie 4000 zł., czyniąc odręczny dopisek na dokumencie Komisji socjalnej z dnia 13.01.2012 r.

Państwowa inspekcja Pracy w Wystąpieniu z dnia 30.01.2012 r. zażądała od Dyrekcji SP ZOZ ścisłego przestrzegania trybu przyznawania indywidualnych świadczeń z ZFŚS, stosowanie do ogólnie obowiązujących w tym zakresie przepisów prawa pracy oraz postanowień Regulaminu Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, a w szczególności zaprzestawania przyznawania takich świadczeń bez uzgodnienia z zakładową organizacją związkową.

Nie są to pierwsze nieprawidłowości dotyczące ZFŚS w bielskim Szpitalu Psychiatrycznym. W maju 2009 roku KZ OZZ Inicjatywa Pracownicza wygrała proces o zaległe 155 tys. zł odpisu na ZFŚS.

 

Obecnie komisja zakładowa SP ZOZ skierowała do Państwowej Inspekcji Pracy wniosek o kontrolę dotyczącą nie przestrzegania zasad BHP oraz naruszenia prawa do przyznania warunków szczególnych pracy dla sanitariuszy i salowych. Inicjatywa Pracownicza domaga się w tej kwestii:

 

- zapewnienia przez pracodawcę odzieży ochronnej i roboczej w ilości 3 kompletów

i regularnego jej prania

- zapewnienia szafek w szatni dla wszystkich pracowników

- zapewnienie szafek w szatni, spełniających normy sanitarno-epidemiologiczne

(obecnie jest wypłacany ekwiwalent pieniężny za odzież i pranie, jednak zdaniem pracowników jest on zdecydowanie zbyt niski)

- przyznania warunków szczególnych pracy dla wymienionej grupy zawodowej

 

Przyznanie warunków szczególnych pracy wiąże się m.in. z prawem do wcześniejszej emerytury oraz zwiększonym odpisem na ZFŚS. Warto przypomnieć, że w 2007 roku, w momencie powstania  Inicjatywy Pracowniczej w tutejszym szpitalu, Dyrekcja nie przyznawała – niezgodnie z prawem – pracownikom prawa do „warunków szczególnych pracy”. Na skutek działań związku te prawa przyznano, jednak po czasie pracodawca samowolnie odebrał to prawo grupie sanitariuszy i salowych.

 

Państwowa Inspekcja Pracy w związku z samowolnym dysponowaniem środkami funduszu przez Dyrektora SP ZOZ – Józefa Kulińskiego, skierowała wniosek o kontrolę do Urzędu Skarbowego.

 

Federacja Anarchistyczna i ZZ Federacja Pracownicza w dniu 15 marca zorganizowały akcję pod hasłem „Nie dla wydłużania wieku emerytalnego!”. Dystrybucję ulotek rozpoczęto przed Powiatowym Urzędem Pracy – symbolem liberalnych rządów. Dalsza cześć akcji miała miejsce na tzw. 'kwadratach', największym skrzyżowaniu w mieście.

 

Z ust przechodniów można było usłyszeć dobitne wypowiedzi względem premiera Tuska i polityki rządu. Osoby w wieku przedemerytalnym i emeryci chętnie dzielili się opiniami na temat władzy. Oto kilka z nich:

Zamiast liberałek z Kongresu Kobiet, Tusk powinien spotkać kobiety z pośredniaka, wtedy by zobaczył...”

 

Kto wie, czy nie potrzebny by był kolejny dzień żałoby, tym razem ku pamięci T...”

 

Trafiliście w samo sedno, ten rząd trzeba rozwalić...”

 

W ciągu ponad godziny rozdano ponad 1000 ulotek, w których czytamy:

 

"Nie dla wydłużania wieku emerytalnego!

 

Tonący brzytwy się chwyta - to powiedzenie jak najbardziej pasuje do kolejnych posunięć neoliberałów z PO. Planowana reforma emerytalna to kolejny eksperyment na żywym (na nieszczęście rządu) społeczeństwie. Jak długo będziemy ponosić koszta cudzych „badań” granicy ludzkiej wytrzymałości? Kryzys nie zaczął się od Grecji, Hiszpanii czy Polski, kryzys jest spowodowany krachem całości systemu liberalnego. Wbrew temu, co mówią sprzedajne media - do obecnego stanu rzeczy doprowadziły nie przywileje socjalne grup pracowniczych lecz giełdowe machinacje bankierów.

Nie zgadzamy się, by za konsekwentnie antyspołeczne działania biznesmenów, bankowców i posłusznych im polityków – co jest wkalkulowane w „rozwój” kapitalizmu - po raz kolejny mieli płacić ludzie pracy.

Debatom dotyczącym referendum powinny towarzyszyć protesty społeczne.

Czołowi politycy Platformy Obywatelskiej proponują, by przeciw manifestantom wysłać wojsko i policję, przecież już Tadeusz Mazowiecki użył siły wobec strajkujących kierowców z MPK Białystok i rolników na Żuławach. Niczego innego neoliberałowie nie są w stanie obywatelom zaproponować.

Niech każdy z nas będzie „cegiełką” w barykadzie oporu przeciw posłusznej międzynarodowym bankom i korporacjom władzy w Warszawie. Nie bójmy się z tej możliwości skorzystać."

Federacja Anarchistyczna s. Częstochowa

Związek Zawodowy Federacja Pracownicza

Świat się zmienia

19 maja 2011 r. | Dział: Publicystyka

Świat się zmienia: słabnięcie Ameryki, rosnąca potęga ekonomiczna, technologiczna i militarna Chin, kryzys światowy – to zjawiska przebijające się do zbiorowej świadomości. Powoli sypią się w gruzy dogmaty o cywilizacyjnej wyższości Zachodu. Podważona zostaje jego dominacja ekonomiczna. Zaskakujący dla większości są szczególnie pełne dramatyzmu rewolucje, powstania i niepokoje społeczne w tzw. świecie arabskim. Jednocześnie, od czasu do czasu przetaczają się przez całą Europę wielkie antyrządowe demonstracje, wywołane skutkami kryzysu: rosnącym i permanentnym bezrobociem, brakiem perspektyw itd.… Dobrze jednak zdać sobie sprawę, że o ile te europejskie pełne są rewolucyjnej retoryki, uczestniczą w nich całkiem spore grupy czy też bloki anarchistyczne (co przecież jest szczególnie miłe), uciekając się do spektakularnych aktów przemocy skierowanej przeciwko symbolom kapitalizmu lub też państwa i ich mundurowych obrońców, to wszystkie te gesty, czyny oraz słowa pozostają jednak w logice spektaklu, którym rządzi się system. Kontrastem dla nich są wydarzenia w świecie, który był do tej pory zmarginalizowany, peryferyjny – acz z pewnością jest miękkim podbrzuszem światowej gospodarki. I nie chodzi tu tylko o ilość ofiar, niesłychaną masowość i dramaturgię. Wydarzenia te mają niewątpliwie charakter rewolucyjny i emancypacyjny wprowadzając wielkie rzesze społeczne w obszar historii i polityki.