Anarchofeminizm na murach Paragwaju
Paragwaj to jeden z najmniej znanych krajów Ameryki Łacińskiej. Położony w sercu kontynentu, często nazywany jest przez samych Latynosów„Chinami” Ameryki czy wyspą otoczoną lądem, ze względu na jego specyficzną historię i tradycyjną izolację. Ten 6-milionowy kraj, w którym znakomita większość mieszkańców posługuje się językiem guaraní jako macierzystym (co świadczy o ich indiańskiej przeszłości), pomimo swej specyfiki w rzeczywistości nie tylko nie jest obcy problematyce społecznej wspólnej dla całej Ameryki Łacińskiej (takiej jak skrajna nierówność, rasizm, maczyzm, etno-ludobójstwo czy degradacja środowiska), ale może być uznany za modelowy przykład społeczeństwa targanego negatywnymi konsekwencjami prowincjonalnego kapitalizmu – połączonego z głębokim konserwatyzmem sięgającym swymi korzeniami epoki kolonialnej, gdzie rola Kościoła katolickiego i nacjonalizmu jako ideologii elit, pełnią niezwykle skuteczną funkcje kontroli społecznej.
Gaya Makaran (UNAM, Meksyk)
Republika soji
I choć ten kraj jest od Polski odległy i niezwykle odmienny, to prezentuje aspekty zadziwiająco podobne, jeśli chodzi o rolę fanatycznego katolicyzmu i nacjonalizmu w postrzeganiu praw kobiet, mniejszości etnicznych i ruchów lewicowych.
Jako główny problem społeczny możemy wymienić sytuacje ludności indiańskiej o tradycji zbieracko-łowieckiej (2% społeczeństwa), która od dekad cierpi z powodu utraty swych ziem i degradacji ekologicznej, spowodowanych inwazją upraw soji transgenicznej. Sytuacja ta dotyka także znakomitą większość metyskiej ludności wiejskiej zmuszonej do migracji do miast i wegetacji w dzielnicach nędzy, podczas gdy olbrzymie kapitały agro-przemysłowe monopolizują większość ziem uprawnych. Tak zwana „republika soji” (Paragwaj, część Boliwii, Brazylii i Argentyny), która rozciąga się niczym zielony ocean, nie zważając na granice krajów, oznacza głód i wygnanie dla tysięcy Indian i chłopów, którzy w razie oporu są masakrowani przez grupy paramilitarne lub wojsko, ich domy i uprawy są palone, a ujęcia wody pitnej zatruwane przez glifosat, herbicyd z pakietu koncernu Monsanto. O skali problemu mogą świadczyć dantejskie sceny rozgrywające się na placach, ulicach, a nawet przed budynkiem parlamentu w stolicy Asuncion, gdzie wygnani ze swych ziem Indianie zakładają koczowiska, żyjąc i umierając (są też przypadki śmierci niemowląt i starców) na ulicy wobec obojętności, a nawet wrogości władz i mieszkańców miasta. Wszechobecny rasizm usprawiedliwia tę niewyobrażalną niesprawiedliwość koniecznością „modernizacji” społeczeństwa, w którym brak jest miejsca dla „dzikich” i „zacofanych”. Ich anihilacja uznawana jest przez nacjonalistyczną prawicę jako inwestycja w przyszłość narodu, gdzie „biały” przedsiębiorca jest kojarzony z postępem i rozwojem gospodarczym.
Anarchofeminizm i wyzwolenie spod opresji
Kolejnym wielkim problemem konserwatywnego społeczeństwa paragwajskiego jest sytuacja kobiet. Tradycyjnie sprowadzone do roli prokreacyjnej, skazane na samotne macierzyństwo (rezultat specyficznej historii, gdzie wojny zdziesiątkowały populację męską i przyczyniły się do stworzenia kultury nieodpowiedzialnego ojcostwa), spętane nakazami katolickiego obskurantyzmu i równocześnie żyjące w kulturze gwałtu i hiperseksualizacji1, kobiety paragwajskie borykają się z jednym z najbardziej restrykcyjnych praw antyaborcyjnych w całej Ameryce Łacińskiej. Umożliwia ono aborcję tylko w przypadku zagrożenia życia matki, choć i to podlega subiektywnej ocenie lekarza. Światowy rozgłos zyskały przypadki paragwajskich dziewczynek ciężarnych w wyniku gwałtu, którym odmówiono prawa do aborcji i które zostały poddane niesłychanej presji ze strony kościoła i opinii publicznej, podobnie jak sprawy kobiet w ciąży pozamacicznej, zmuszonych do ich donoszenia choć oznaczało to ich pewną śmierć.
W tym kontekście w Paragwaju rozwija się od lat 90. ruch kobiecy, w którym w ostatnich latach zaczynają być coraz bardziej widoczne organizacje anarchofeministyczne, wyraźnie inspirowane argentyńską „zieloną falą” (ruch za wolną aborcją i pełną emancypacją kobiet). Młode pokolenia wysuwają na sztandary walkę o wolną aborcję i sprzeciwiają się kulturze gwałtu, by odzyskać i wyzwolić swe ciała spod opresji Kościoła, państwa i narodu. Na celowniku paragwajskiego anarchofeminizmu znajduje się miedzy innymi etos heroicznego macierzyństwa jako wyznacznika kobiecości. Walka z patriarchatem łączy się z innymi kwestiami społecznymi, jak wspomniany problem ziemi i degradacji środowiska przez potentatów genetycznie modyfikowanej żywności, problem państwa i Kościoła jako instytucji opresyjnych czy szowinizm gatunkowy.
Anarchofeminizm2, do niedawna niewidoczny i marginalny, w ostatnim roku nasilił swą walkę na murach miast, co pozwala mu przedostać się do świadomości społecznej i wyjść poza getto własnych niszowych organizacji. Istnienie wywrotowego graffiti w przestrzeni publicznej burzy konserwatywny porządek, prowokuje do myślenia, uwidacznia istnienie innych od dominujących poglądów i pobudza solidarność wśród młodych kobiet. Połączenie postulatów typowo feministycznych z krytyką antykapitalistyczną wpisuje się w szeroki front walki antysystemowej, gdzie anarchizm powraca jako idea i praktyka. Niech przemówią do nas mury3.
1 Wystarczy przyjrzeć się tradycyjnym ludowym porzekadłom i przysłowiom by zrozumieć ten fenomen, na przykład: „Kobieta, która odtrąca mężczyznę przestała być kobieta”, „Przeznaczeniem kobiety jest mieć dzieci”, „Kobietę i strzelbę tylko się szanuje jak są nabite/załadowane (aluzja do ciąży)”, „Samotną kobietę na drodze, jak pomarańczę z drzewa, można sobie zerwać”, „Wiele dziewczyn staje się kobietami w drodze do studni”, itp.
2 Anarchofeminizm paragwajski charakteryzuje się mnogością, różnorodnością i ulotnością, jeśli chodzi o istnienie zorganizowanych grup. Wśród tych, które w ostatnich latach skupiły uwagę i wyróżniły się w organizacji manifestacji feministycznych, możemy wymienić „Acción Directa Caracolito” (Akcja Bezpośrednia Ślimaczek).
3 Zdjęcia wykonane zostały przez autorkę w Pażdzierniku 2019 roku w Asuncion, stolicy Paragwaju.