Publicystyka WyróżnioneSekcja FA PoznańZielona Fala

REAKCJA NA ROZBICIE OBOZU INICJATYWY DZIKIE KARPATY

Jest czwartek wieczór, grupka osób na Rozbracie. Rozmawiamy, niektórzy /re telefonują, jest nerwowa atmosfera. Rano dowiedzieliśmy się o ewikcji obozu blokującego wycinkę w Turnickim Parku Narodowym*, kilka osób zatrzymano. Wiemy, że nie było do tego podstaw, jak się też później okaże nie postawiono żadnych zarzutów. Jest z nami mama jednej z zatrzymanych osób. Łącznie jest ich 4, wszystkie z Poznania, w tym jedna związana ze środowiskiem Federacji Anarchistycznej, kolektywem Rozbrat i WOMB-em.

Zatrzymanie było bardzo brutalne, osoby zostały siłą wywleczone z baraku i ciągnięte po terenie blokady, wsadzone do radiowozów. Prawa ich były łamane od samego początku akcji policji i służb leśnych. Potem dowiedzieliśmy się, że oficjalne podstawy prawne i faktyczne zatrzymania osoby poznały dopiero przy podpisywaniu protokołu zatrzymania, kilka godzin po tym jak zabrano je z blokady. Nie informowano ich o przysługujących im prawach.

Niemal równocześnie następują represje u rodzin zatrzymanych. Roztrzęsiona J. opowiada nam, że do domu jej męża weszła policja – dokonała rewizji, próbując znaleźć cokolwiek co da się dopasować do teorii o znalezieniu w obozie substancji psychoaktywnych. Nic nie znajdują, wywołują jedynie niepokój wśród rodzin zatrzymanych. Staramy się pocieszyć J., która jest w coraz większych nerwach, boi się o swoją dziewiętnastoletnią córkę, jest to jej pierwsze zatrzymanie. Jednakże trudno przekonuje się matkę, że jej dziecku nic nie grozi, wiedząc jakie są realia takich zatrzymań.
Obawy nasze zostają zresztą później potwierdzone.

Zatrzymane osoby przez dobę nie miały bezpośredniego kontaktu z prawnikiem, pomimo wielokrotnych informacji, że się go domagają. Kiedy jedna z nich powiedziała, że nie chce podpisywać nic bez obecności prawnika, usłyszała, że „nie będziemy czekać tydzień na ten podpis”. Kolejnej wyrwano z ręki telefon, udając później, że nie wiadomo o jaki telefon chodzi. Zatrzymane osoby przez wiele godzin nie miały dostępu do jedzenia i toalety. Powiedziano im, że mają wybrać osobę, która najbardziej potrzebuje z niej skorzystać, żeby pierwsza szła na przeszukanie, reszta miała czekać kolejne godziny. Korzystających z toalety popędzano. W pewnym momencie pytając o jedzenie zatrzymane osoby usłyszały, że gdyby nie przedłużały przygotowywania protokołów (starając się, żeby znalazła się w nich wzmianka, o tym że domagały się kontaktu z prawnikiem!!!) to szybciej dostałyby posiłek. Część z nich przez kilka godzin nie mogło skorzystać z krzesła, żeby choć na chwilę usiąść.

Dziewczyna przyjmująca leki, została zabrana do szpitala z rękami skutymi z tyłu. Inną, po rozebraniu do naga podczas rewizji osobistej, policjantka wielokrotnie pytała „czy było warto”. Osobie, która ma soczewki kontaktowe nie pozwolono zabrać na noc pojemnika na nie, więc nie mogła ich zdjąć przed snem (inną opcją było zdanie ich do depozytu i chodzenie po omacku, nie wiedząc kiedy zostaną zwrócone). Zatrzymanym nie pozwolono zmienić ubrań na czyste oraz wziąć prysznica, czy w inny sposób zadbać o swoją higienę. Ich płacz był obśmiewany, towarzyszyła im atmosfera zastraszania. Nie udało im się też zabrać wszystkich rzeczy z terenu blokady, z tego co wiemy zostały zajęte przez straż leśną, nie wiadomo kiedy i czy w ogóle da się je odzyskać.

Mając takie informacje trudno jest przekonać zmartwionego rodzica, ze córka, mimo że już od dawna jest zdeterminowana i dobrze przygotowana do ekologicznych działań aktywistycznych, poradzi sobie w tej ekstremalnej sytuacji. Widząc brutalność służb w trakcie solidarnościowych manifestacji w Warszawie, sami baliśmy się o zatrzymanych. Zastraszanie, przemoc fizyczna i psychiczna jest stałym narzędziem władz i służby leśnej. Od dawna próbuje się kryminalizować społeczny sprzeciw wobec niszczenia przyrody. Skandaliczne jest również wykorzystywanie GOPR-u do zatrzymywania ekologicznych protestów obywatelskich, co miało miejsce w czasie ewikcji obozu Inicjatywy Dzikie Karpaty.

W dramatycznej sytuacji klimatycznej w jakiej się znajdujemy, gdy blokady i działania bezpośrednie są często jedyną wymierną formą nacisku społeczeństwa na destrukcyjny system kapitalistyczny, nie ma naszej zgody na ciągłe represjonowanie osób czynnie biorących udział w akcjach protestacyjnych. Martwi nas przyszłość lasu, którego broniłyśmy. Projektowany od 30 lat Turnicki Park Narodowy, o którego powstanie walczyłyśmy i walczymy, uchroniłby fragmenty Puszczy Karpackiej przed rabunkową gospodarką leśną. Lasy Państwowe konsekwentnie niszczą tereny projektowanego parku, a instytucje państwowe odpowiedzialne za ochronę przyrody umywają od tego procederu ręce. Od 20 lat w Polsce nie powstał żaden park narodowy – dobie kryzysu klimatycznego i zanikania bioróżnorodności musimy chronić jak najwięcej lasów i innych terenów zielonych.

* O jaki las tu chodzi? O pozostałości reliktowej Puszczy Karpackiej, której istnienie Lasy Państwowe negują, choć w starych broszurach i kalendarzach same używały tej nazwy. Idea powołania Turnickiego Parku Narodowego (niekoniecznie pod taką nazwą) jest długa, bo pierwszy raz pomysł ten padł jeszcze przed II wojną światową. Natomiast od prawie 40 lat czyniono poważne kroki w tym kierunku. Więcej na ten temat znajdziesz tutaj

www.rozbrat.org

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *