Serwis Informacyjny - Świat WyróżnioneSekcja FA Poznań

RZEŹ W UKRAINIE TRWA. DZIESIĄTKI TYSIĘCY ZABITYCH I INWALIDÓW WOJENNYCH PO OBU STRONACH KONFLIKTU

Mija półtora roku od wtargnięcia rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy i rozpoczęcia pełnowymiarowej wojny. Obie strony skrywają dane dotyczące strat. Ostatnio pojawiały się informacje, że dziesiątki tysięcy Ukraińców i Rosjan straciło rękę lub nogę, a setki tysięcy zostało ciężko rannych. Wojna kosztowała życie już prawdopodobnie ponad – licząc łącznie – 100 tys. Ukraińców i Rosjan.

Najbardziej przekonujące dane dotyczące rannych pochodzą od kijowskiej organizacji Health of the Ukrainian People ICF (HOUP). Ocenia ona, że ok. 200 tys. Ukraińców i Ukrainek zostało poważnie rannych wskutek wojny, z tego już w 20 tys. przypadków dokonano amputacji kończyn. Niedawno „Wall Street Journal” podał, powołując się na niemieckiego producenta protez, że do Ukrainy dostarczono ich ok. 50 tys., choć nie wiadomo w jakim stopniu można to przełożyć na liczbę faktycznie okaleczonych.

 

Jeszcze gorsza sytuacja ma miejsce w Rosji, gdzie liczbę ciężko rannych określa się na 250 tys. osób. Liczba amputacji ma być także większa od odnotowanej w Ukrainie. Jednocześnie Mediazona i BBC podają, że ponad 2 tys. osób zostało w Rosji oficjalnie uznanych za niepełnosprawne wskutek ich uczestnictwa w konflikcie zbrojnym w Ukrainie. Wydaje się to relatywnie niewiele w stosunku do danych dotyczących ciężko rannych, ale proces otrzymywania zaświadczenia o niepełnosprawności jest długotrwały, mozolny i najeżony biurokratycznymi utrudnieniami – wszystko trwa wiele miesięcy od momentu utraty zdrowia.

Wielu analityków próbuje określić, ile osób straciło życie po obu stronach frontu. Mediazona i BBC ustaliły, że w tzw. otwartych źródłach (np. nekrologii) można znaleźć dane o ponad 28,5 tys. zabitych rosyjskich żołnierzy. Przyjmują zarazem, że realna liczba poległych może być większa przynajmniej dwukrotnie, co dawałoby 57 tys. zgonów. Jednocześnie badając rosyjskie statystyki, ustalono, że nadmierna śmiertelność mężczyzn w czasie trwającej wojny, na koniec maja br. wynosiła 47 tys. osób.

Trudniej jest ocenić śmiertelność po stronie ukraińskiej. Władze w Kijowie nie podają danych dotyczących strat wojskowych. Przyjmuje się jednak, że – m.in. z uwagi na pozycyjny i artyleryjski charakter wojny – straty te są porównywalne z rosyjskimi.

Jednocześnie istnieją bardziej pesymistyczne szacunki, które mówią, że na froncie zginęło ok. 70 tys. żołnierzy ukraińskich i 120 tys. rosyjskich. Osobiście uważam te liczby za zawyżone – a przynajmniej mam nadzieję, że takimi są.

Dodatkowo Ukraina ponosi duże straty wśród ludności cywilnej. OHCHR (Wysoki Komisarz ONZ do spraw Praw Człowieka) ocenia, że wskutek działań wojennych zginęło ponad 9 tys. ukraińskich cywilów, a ok. 16 tys. zostało poważnie rannych (licząc po obu stronach frontu). Trzeba też jednak zaznaczyć, iż są to tylko ofiary bezpośrednie. Dużo więcej jest z pewnością ofiar pośrednich, wynikłych z dezorganizacji ukraińskiej służby zdrowia, pogorszenia zaopatrzenia w żywność, leki, energię, wodę, czy z powodu ogólnego obniżenia się stopy życiowej. W pełnowymiarowych i długotrwałych konfliktach zbrojonych ostatecznie pośrednich, cywilnych ofiar wojny jest zdecydowanie więcej niż bezpośrednich (liczonych łącznie: cywilnych i wojskowych).

Po niepowodzeniu zimowej ofensywy wojsk rosyjskich i letniej wojsk ukraińskich (choć władze w Kijowie twierdzą, że jest ona kontynuowana), widać wyraźnie, że konflikt się przedłuży. Będą zatem kolejne ofiary.

Wobec tych ogromnych strat i cierpienia nie pomaga racjonalizacja, że cała odpowiedzialność spada na Rosję. Natychmiastowe zakończenie konfliktu bez względu na geopolityczny kontekst, jest konieczne, aby uniknąć dalszego rozlewu krwi. Tymczasem w mediach nad Wisłą – niestety nie tylko prawicowych – trwa cyniczna dyskusja, czy w interesie Polski jest, aby rękoma Ukraińców wykrwawić i osłabić Rosję. I czy warto zakończyć wojnę już, czy też niech ona jeszcze trochę potrwa.

 

Jarosław Urbański

www.rozbrat.org

Udostępnij tekst

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *