Adres witryny: http://www.federacja-anarchistyczna.pl E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Dnia 14 października 2017 od godziny 16.00
Food Not Bombs - Łódź, Inicjatywa Pracownicza Łódź
i kino "Bodo" zapraszają na
"ANARCHISTYCZNY FESTIWAL FILMOWY".
W programie:
Okupuj! Stawiaj opór! Produkuj!
Nawet jeśli moja ziemia płonie
Faszyzm sp.z.o.o
Antyfaszyści
Roza.Kraj dwóch rzek
Niech żyje Utopia
Wstęp "co łaska" ale nie mniej niż 15 złotych.
Słowo „tikkun” w tradycji kabalistycznej oznacza naprawę – naprawę świata. A świat naprawiony, jak opisują go kabaliści, bardzo przypomina świat z anarchistycznego marzenia: ustaje tu wszelka władza, prawo zostaje pozbawione jakiejkolwiek treści.
Naprawa wymaga nie tyle zniszczenia zła, ile poszukiwania i chronienia tego, co w tym świecie może przynieść ocalenie. Kabaliści mówią o iskrach boskiego światła, które już tu są, trzeba je tylko odnaleźć i uwolnić. Gilles Deleuze będzie pisał o „wspólnocie odkrywców” przepełnionej „wiarą, a raczej zaufaniem – nie wiarą w inny świat, lecz zaufaniem do tego świata”. Naprawa dokonać się może tylko wewnątrz tego świata i tylko naszymi rękami.
Wiara w świat nie ma nic wspólnego z zasiedziałym zadowoleniem. W 2000 roku francuski kolektyw Tiqqun wskazywał, że jedyną drogą wyjścia z nocy, jaka pochłania dziś nasze myślenie, jest porzucenie twierdzy tożsamości, odkrycie, że wszystko, czym jesteśmy, pozostaje ostatecznie nie nasze, obce, tymczasowo używane. W miejsce przywiązania do spektaklu polskości, europejskości, Polski Walczącej czy kariery senior managera – potrzebujemy odwagi błądzenia, wędrowania, migrowania. Tym, co łączy nas z innymi jest właśnie wspólne doświadczenie istot, które dziwią się samym sobie.
W wędrówce ku wspólnocie z innymi mogą nas wspomóc książki, które pozwalają dostrzec coś nieznanego, myśleć inaczej niż dotąd. Dla grupy Tiqqun jedną z takich książek była Wspólnota, która nadchodzi Giorgio Agambena. W 2001 roku, jedenaście lat po wydaniu tej książki, Agamben dodał do niej część zatytułowaną „Tiqqun de la noche”. To znak sympatii dla francuskiego kolektywu, ale nocny tikkun to także praktyka czytania przez noc święta Szawuot tekstów, które pomagają naprawić świat.
W języku jidysz, języku Żydów Europy Wschodniej, słowo „tikkun” brzmiało „tikn”. Nie jest chyba przypadkiem, że w początkach XX wieku w naszej części świata anarchizm zyskał właśnie wśród Żydów szczególnie silny odzew. Michel Löwy twierdził, że ideały wolnościowe łączy z koncepcją tikn szczególny związek – powinowactwo z wyboru.
Seria „Tikn” powstaje we współpracy z Oficyną Wydawniczą Bractwa Trojka. Zamierzamy wydawać krótkie teksty, których autorki i autorzy nie zawsze deklarowali się jako „anarchiści”, a jednak wiązało ich z anarchistycznym ideałem takie właśnie powinowactwo. Chcemy, by te teksty stały się szeroko dostępne, chcemy uwolnić je od akademickiej powagi i przywrócić powszechnemu użyciu. Wierzymy, że te małe i tanie książeczki, które łatwo można nosić ze sobą, pomogą naprawiać świat.
Straż Leśna pobiła jednego z poznańskich aktywistów związanego z Federacją Anarchistyczną blokujących wycinkę w Puszczy Białowieskiej. Był hospitalizowany. Poniżej publikujemy jego relację.
W poniedziałek 11 września odbyło się posiedzenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który rozpatrywał kwestię nałożenia sankcji na Polskę za wycinkę w Puszczy Białowieskiej. Przed sądem stanął minister środowiska Jan Szyszko. Wszyscy znajdujący się w tym czasie w Obozie Dla Puszczy, oraz osoby obserwujące tą sytuację w całym kraju oczekiwały, że będzie to dzień przełomowy w temacie obronie Puszczy. Mieliśmy nadzieję, że Szyszko po tym spotkaniu się opamięta i wycofa harwestery wraz ze Strażą Leśną z lasu, nie chcąc obciążać wszystkich kosztami jego planu walki z kornikiem, a tak naprawdę jego wydumanego ego, nakazującego mu walczyć z ekologami. Chce wygrać tę walkę za wszelką cenę, aby nie ponieść kolejnej klęski jak nad Rospudą. Aby tego dokonać ściąga siły Straży Leśnej ze wszystkich Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych w kraju, których utrzymanie i wynagrodzenia powodują wycinkę z ekonomicznego punktu widzenia całkowicie nierentowną.
Rzeczywistość nas jednak zaskoczyła. Już we wtorek od rana stwierdziliśmy bardzo dużą aktywność zarówno maszyn tnących drzewa, jak i tirów wywożących je w najdalsze zakamarki kraju, gdzie ze względu na swoją wyjątkowo niską cenę są przerabiane na euro palety. Udało nam się zablokować ich wtorkowe działania, przez pokojową pikietę pod maszynami, dzięki czemu byli zmuszeni wrócić do bazy. Po sprawdzeniu terenu okazało się, że tego dnia pod piłę poszły liczne stuletnie świerki, stuletnie dęby. Jest to również teren na którym słyszeliśmy wcześniej sóweczkę i dzięcioła trójpalczastego.
W środę 13 września sytuacja powtórzyła się i maszyny po raz kolejny wyjechały w to miejsce, aby skończyć rzeź drzew. Postanowiliśmy działać. Około 10:00 weszliśmy do lasu mijając kilku blokujących wejście do niego strażników. Przebiegliśmy lasem w kierunku w tym już momencie stojących w miejscu harwestera i forwardera (który wywozi drzewo z lasu i układa na składnicach przygotowując do dalszego załadunku na tiry). W pewnym momencie w wyniku zamieszania zobaczyłem lukę pomiędzy strażnikami i postanowiłem ją wykorzystać, aby dobiec do forwardera i się do niego przypiąć. Pół metra od maszyny zostałem brutalnie powalony na ziemię przez dwóch strażników, którzy prawie jak w meczu futbolowym powalili mnie na ułożone pnie na składnicy po których biegłem. Uderzyłem przy tym głową o jeden z nich. Później skoczyli na mnie i zaczęli mnie butami i kolanami dogniatać do ziemi. Za wszelką cenę chcieli zabrać mi tubę, którą miałem wpiętą w rękę. Na początek zrzucili mi z głowy kamerę, tak aby nic się nie zarejestrowało. Jeden dwa razy uderzył moją głową o pień. Kolejny wciskał mi kciuki w okolice żuchwy i gardła, sprawiając ból abym puścił tubę. Zakładali dźwignie na palce, ręce, barki, i nogi. Wszystko to trwało kilka minut. W tym czasie nie reagowali na moje prośby o to, żeby przestali. Stwierdziwszy, że nie dadzą rady w czterech przenieśli mnie na ścieżkę, ciągnąc klatką piersiową po leżących pniach, gdzie rzucili twarzą w błoto i pokrzywy. Jeden stanął mi na ręce, na której miałem tubę, drugi zakładał bardzo bolesną dźwignię na bark, a trzeci kolanem dociskał głowę do ziemi, tak, że nie miałem czym oddychać. Po dłuższym czasie przyszedł inny dowódca, na którego rozkaz mnie podnieśli i przynieśli pogubione w czasie powalania mnie na ziemię rzeczy: telefon, kamerę, których oddania nie mogłem się wcześniej doprosić. Na moje żądanie została wezwana karetka, która zabrała mnie do szpitala. Zrobiono mi tam rentgen ręki, tomografię głowy, oraz podpięto pod kroplówkę. Po kilku godzinach wypuszczono mnie stwierdzając obrażenia głowy w postaci: powierzchniowych urazów głowy i urazów nadgarstka i ręki. Tomografia wykazała podskórnego krwiaka/ stłuczenie na lewej kości czołowej, oraz nierówny zarys łuski kości czołowej lewej z nierównością blaszki zewnętrznej.
Przemoc dotyczyła większej ilości osób. Przypinano ludzi kajdankami do linki obwiązanej wokół drzew, targano ich po ziemi, wobec dziewczyn stosowano seksistowskie okrzyki itd. itp. Nie jest to również pierwsza taka sytuacja. Sam już na poprzednich akcjach byłem w sytuacjach zagrażających życiu. Raz strażnicy leśni odcięli mi linę na której wisiałem na drzewie na wysokości ok 10 m. Innym razem operator forwardera próbował nas staranować, kiedy w czwórkę próbowaliśmy go zablokować. Ponieważ się nie zatrzymał, wskoczyłem na jego maskę w czasie jazdy. Ten mimo wszystko się nie zatrzymał i jechał dalej gwałtownie skręcając maszyną na drodze i wjeżdżając w gałęzie, tak aby mnie zrzucić. Dopiero po kilkuset metrach „wycieczki” udało mi się bezpiecznie zeskoczyć na ziemię. Inny uczestnik protestu miał pocięty nożem palec, po tym jak jeden ze strażników próbował odciąć linę, do której był przypięty. I to wszystko tylko w ostatnich tygodniach.
Straż leśna jest formacją kompletnie nieprzygotowaną do takich sytuacji. Posiada uprawnienia takie jak policja, uzbrojona w pałki teleskopowe, gazy, pistolety, jednocześnie nieprzygotowana do tego w jaki sposób zachować się w czasie pokojowego protestu (a przypomnę, że wszystkie akcje mają taki charakter). Tworzy to z niej jednostkę zagrażającą tak zdrowiu jak i życiu uczestników protestu. Widoczne jest również to, że w ostatnim czasie coraz bardziej im się spieszy z wycinką i wywózką drewna, co powoduje, że jest ich więcej (nawet około 70 z całej Polski), są coraz bardziej brutalni i bezwzględni. Przez pychę jednego człowieka na stołku – Szyszkę – pewnego dnia w Puszczy może dojść do tragedii.
Mamy teraz kilka dni do ostatecznej decyzji TS, które leśnicy z pewnością będą starali się wykorzystać jak najbardziej intensywnie. My w Puszczy robimy wszystko na każdym polu aby zatrzymać wycinkę. Nie zrobimy jednak tego bez was. Organizujcie wszędzie pikiety, akcje, demonstracje, benefity na Obóz dla Puszczy. Nie będziemy w stanie wygrać tej bitwy bez wyniesienia jej na poziom protestu społecznego. Nie dajcie sobie wmówić, że działamy przeciwko ludności lokalnej, bo dzięki naszej pracy (oraz jednoczesnej pracy maszyn w lasach) coraz więcej z nich jest przeciwko wycince (włączając lokalnych pilarzy). Przyjeżdżajcie do Obozu, jeśli macie czas. Wsparcie na miejscu jest również potrzebne. Dołączajcie do grupy Poznaniacy Przeciwko Myśliwym (i innych), działajcie lokalnie. Każda forma oporu przeciwko Szyszce jest ważna.
Walczmy dalej, pokazując, że nie pozwolimy zniszczyć siedziby zagrożonych gatunków zwierząt. Jeśli damy im wygrać tutaj, zniszczą ostatnie ślady dzikiej przyrody wszędzie, zamieniając jedną trzecią kraju (która jest zarządzana przez Lasy Państwowe) w las gospodarczy.
NieodPUSZCZAmy
Cała Puszcza Parkiem Narodowym!
Kawka
www.rozbrat.org
Migracja ludzi i problem prób zarządzania nią poprzez wytyczanie i militaryzację granic stanowi jeden z najważniejszych współczesnych problemów społecznych i politycznych. Ustanawianie państwowych granic jest skutecznym narzędziem utrwalania hierarchii i podziałów społecznych na geopolitycznej mapie świata. W dobie tzw. kryzysu uchodźczego problem ten nabrał rangi szczególnej, a to w jaki sposób europejskie społeczeństwo interpretuje i definiuje pojęcie granicy, będzie rzutować w przyszłości na losy następnych pokoleń migrantów i każdego z nas.
W samym środku tzw. kryzysu uchodźczego, w kwietniu 2016 r., badaliśmy opinie mieszkańców wybranych nadodrzańskich miejscowości [2]. Po drugiej stronie granicy, w Niemczech, powstawały wówczas obozy dla uchodźców. Po wybuchu tzw. Kryzysu uchodźczego lokalne media podawały, że „coraz więcej ośrodków powstaje przy granicy z Polską”, a uchodźcy nielegalnie przekraczają granicę, swobodnie przedostając się na polską stronę. Z informacji prasowych wynikało, iż rząd niemiecki ulokował wzdłuż całej granicy polsko-niemieckiej ponad 5500 uchodźców, z tego około 1200 w samym Frankfurcie nad Odrą, gdzie docelowo miało być odesłanych 3000 osób. Na łamach prasy pojawiły się pierwsze notatki o zagrożeniu ze strony imigrantów. Większość tych doniesień okazała się nieprawdziwa lub przesadzona, ale i tak 53,7% badanych przez nas mieszkańców przygranicznych miejscowości, uważało powstające obozy po drugiej stronie Odry za realne zagrożenie. Blisko 40% czuło się w ogóle zagrożonych kryzysem migracyjnym w Europie. W konsekwencji na pytanie o to, czy władze powinny wprowadzić kontrolę na granicy, aż 43,9% odpowiadało „zdecydowanie tak”, a kolejnych 19,0% „raczej tak”. Pomimo że „zamknięcie granic” uderzałoby w ekonomiczne podstawy przygranicznych miast, w których kwitnie międzynarodowy mały handel, a wiele osób zatrudnia się po niemieckiej stronie, zwłaszcza w Berlinie. W większości wypowiedzi, ludzie z łatwością utożsamiali uchodźców z terrorystami, niestety bazując na przekazie obecnym w polskich mediach publicznych. Jednocześnie postulując zamykanie wszystkich imigrantów w ośrodkach, bez możliwości kontaktu z otoczeniem. Rozmowy czasem przywoływały na myśl atmosferę lat 30. XX w., która obecnym pokoleniom znana jest już właściwie tylko z opisów i materiałów archiwalnych. Niemniej jednak strach, kryzys i niewiedza grają znów w niebezpiecznym tercecie.
Tak oto skutki geopolitycznej gry: wojna i destabilizacja Bliskiego i Środkowego Wschodu (również poprzez uczestnictwo Polski w wojnie w Iraku), akty terroru, ucieczka milionów uchodźców i migrantów, wpływają na społeczne postrzeganie problemu migracji oraz na to, jakie kroki należy podjąć w celu zagwarantowania bezpieczeństwa. W odpowiedzi europejscy politycy zamykają granice i budują coraz większe zasieki. Co ważniejsze, mobilizując przeciwko imigrantom i uchodźcom niechęć opinii publicznej. Prawicowym partiom udaje się utrzymać lub przejąć władzę, szafując ksenofobicznymi i islamofobicznymi hasłami. Można zaryzykować stwierdzenie, że w obawie przed terrorystami i uchodźcami w wielu krajach wprowadzono prawo stanu wyjątkowego. Mamy z tym do czynienia przy jednoczesnym spadku świadomości społecznej na temat tego co właściwie dzieje się „za murami”. Nie tylko liczbę osób uciekających przed konfliktami zbrojnymi, można porównać do sytuacji z czasów II wojny światowej, lecz również stopień nieświadomości i przyzwolenia na to, co dzieje się po drugiej stronie granic. Przypomina to opowieści ludzi o powstaniu w gettcie: „Nie od razu zorientowałem się, że Niemcy podpalili nasz dom. Dopiero gryzący dym zmusił nas do opuszczenia kryjówki. Stojąc na dachu palącej się kamienicy, spojrzałem raz jeszcze na Warszawę po drugiej stronie muru. Ludzie z tamtej strony przyglądali się pożarowi getta. Jak Rzymianie z czasów Nerona oglądali żywe pochodnie utworzone z palonych żywcem chrześcijan”. Jak wspominał Marek Edelman: „Co było po drugiej stronie muru? (…) Ludzie chodzą, bawią się, gra muzyka, karuzela jest, ludzie chodzą do lunaparku itd. Dla nas było to niezrozumiałe i czuliśmy, że jesteśmy w zapomnieniu.” [3] Niestety to doświadczenie nie ustrzegło Edelmana przed poparciem wojny w Iraku [4]. Tymczasem szereg interwencji militarnych w krajach muzułmańskich popchnęły ludzi do masowego exodusu. Pamięć II wojny światowej, tak ponoć do dziś żywa w polskiej i europejskiej świadomości, nie zdołała zapobiec odgradzaniu się od innych i udawaniu, że po drugiej stronie granicy problem nas nie dotyczy.
Wojny Zachodu produkują terror
Zasieki dają jednak jedynie iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa przed często wykreowanym przez władze zagrożeniem. Zamachy terrorystyczne w Europie są w istocie konsekwencją prowadzonej od wielu dekad wojny na Bliskim i Środkowym Wschodzie, której skutki nie są takie same dla Starego Kontynentu i krajów bliskowschodnich. Za dowolnie przyjęty okres czasu, liczba ofiar wojny i ataków terrorystycznych na Bliskim i Dalekim Wschodzie jest nieporównywalnie większa, od ofiar terroryzmu w Europie i USA. Nie oznacza to usprawiedliwienia dla „ślepej” przemocy – tak samo jak nie ma usprawiedliwienia dla amerykańskich czy rosyjskich bombardowań. Dopóki nie ustanie wojna, musimy liczyć się z atakami fundamentalistów i desperatów szukających zemsty.
Siły amerykańskie i ich sojusznicy z NATO w latach 2015-2016 dokonały ataków lotniczych w krajach muzułmańskich na Bliskim i Środkowym Wschodzie, podczas których zrzucono przynajmniej 63185 bomb. W 78% było to dziełem armii USA. W ostatnich latach natężenie ataków wyraźnie wzrosło, i z faktem tym należy łączyć znaczący wzrost liczby uchodźców z regionów objętych nalotami. Informacje na temat bombardowań znajdziemy w zachodnioeuropejskich mediach jak np. w brytyjskim The Guardian. [5] Bomby spadają głównie w Syrii i Iraku. Dokładna liczba ofiar nie jest znana. Mówi się o zabiciu w wyniku nalotów dziesiątków tysięcy islamistów walczących po stronie ISIS, rzadko natomiast wspomina się o cywilach. Oficjalnie zachodnie rządy (zwłaszcza USA) starają się utrzymać przekonanie o minimalnej liczbie ofiar wśród osób niezwiązanych z ugrupowaniami bojowymi. Organizacje pozarządowe donoszą z kolei o setkach, a nawet tysiącach zabitych cywilów w wyniku bombardowań NATO. Jak podaje jeden z portali tylko w okresie od sierpnia 2014 r. do sierpnia 2015 r. aktywiści Airwars, organizacji zrzeszającej niezależnych dziennikarzy śledzących kampanię nalotów USA i ich sojuszników na Irak i Syrię, udokumentowali ponad 50 przypadków bombardowań, w „których zginąć mogło co najmniej 489 cywilów w tym ok. 100 dzieci”. [6] Rzeczpospolita pisała pod koniec października 2016 r., że w wyniku 13-miesięcznych rosyjskich bombardowań zginęło w Syrii dokładnie 10102 osób w tym 4162 cywili (z tego 1013 dzieci i 584 kobiety). [7]
Oczywiście przyczyny wzrostu konfliktów zbrojnych i towarzyszący temu wzrost liczby uchodźców są wielorakie. Zdesperowani ludzie szturmują granice nie tylko z powodu lecących z nieba – amerykańskich, brytyjskich, tureckich czy rosyjskich – bomb, ale także w skutek dezorganizacji, krachu gospodarczego i głodu. Międzynarodowa opinia publiczna zdaje się też zapominać, że uchodźcy uciekają od aktów terroru Państwa Islamskiego, których ofiarami na Wschodzie pada o wiele więcej osób niż na Zachodzie [8]. Trwająca wojna w Syrii ma również negatywne skutki ekonomiczne dla sąsiednich krajów i całego regionu. Na przykład Bank Światowy oszacował, że kryzys syryjski powodował spadek PKB Libanu o 2,85% w ciągu 2014 r. Wzrost bezrobocia i wzrost deficytu budżetowego „kosztował” ten kraj łącznie w latach 2012-2014 ok. 7,5 mld dolarów. [9]
Czas murów i przepływów finansowych
Polityka separacji poprzez budowanie murów i zasieków zawsze była związana z globalnymi napięciami i nierównościami społecznymi wywołanymi przez politykę wyrosłą na gruncie określonych interesów ekonomicznych. Nawet historyczne przykłady „upadków murów”, mające stać się zapowiedzią nowych, liberalnych porządków w skali globalnej, zazwyczaj były ściśle splecione z powstawaniem kolejnych barier administracyjnych, różniących się jedynie co do formy. W treści pozostawały takie same. Kiedy betonowy Mur Berliński o długości 156 km, wraz z systemem umocnień, okopów, zapór i min, symbolicznie runął, zaraz po nim powstały kolejne mury wytyczające i umacniające nierówności polityczne i ekonomiczne – oddzielając ziemie Izraela i Palestyny betonowym murem długości ok. 700 km i wysokości ok. 8 metrów wraz z wieżami kontrolnymi i systemem zabezpieczeń elektrycznych, który dotychczas pochłonął około 2,6 mld dolarów [10]; stalowy mur oddzielający teren Stanów Zjednoczonych i Meksyku, Hiszpanii oraz Afryki, Kaszmiru i Indii itd. Obecnie w odpowiedzi na tzw. kryzys uchodźczy Stary Kontynent jest coraz bardziej usiany zasiekami – w 2015 r. ruszyła m.in. budowa węgierskiego płotu [11], wysokiego na ok. 4 metry, z zasiekami i systemami zabezpieczeń, który oddziela Węgry, Serbię i Chorwację. Kosztował do tej pory miliard euro. Obecnie w budowie jest jego druga część. Kilkunasto kilometrowe zasieki pomiędzy Bułgarią, a Turcją pochłonęły ok. 4,5 mln euro, kolejne 3 mln euro wydano na metalowy płot z zasiekami pomiędzy Grecją a Turcją. Państwa członkowskie, należące do Unii Europejskiej od wiosny 2015 do kwietnia 2016 r. wydały łącznie około 500 mln euro na 1200 km samych murów i płotów z drutami kolczastymi (koszt nie zawiera obsługi wieżyczek strażniczych i patrolowania obszarów przygranicznych) [12]. Mimo to, ludzie cały czas uciekają, próbując przekroczyć granice czasami po kilkanaście razy. Świadczy o tym m.in. historia Abeda, 16-letniego Afgańczyka: „Jest zima, czasami po minus 20 stopni, czekamy tu w Suboticy, w jednej z opuszczonych fabryk, niedaleko granicy z Węgrami. Nie ma wody, prądu, dachów, mężczyzn już nie przyjmują do obozów. (…) Próbowałem już ze 20 razy przedostać się przez granicę... wczoraj straż graniczna znowu mnie złapała, rozbili telefon, zabrali ubrania i polali wodą. Wróciłem i znów będę próbować” [13]. Zimą 2017 r., wzdłuż całej granicy ludzie rozbijali koczowiska, z których próbowali podjąć dalsze próby przekroczenia granicy.
W kontekście debaty o globalnych nierównościach społecznych, należy pamiętać, że europejska Strefa Schengen otworzyła przede wszystkim granice dla wolnego obrotu kapitałem. Co prawda układ ten znosił również kontrolę graniczną wobec osób, które są obywatelami państw członkowskich, umożliwiając około 400 mln Europejczykom swobodne podróżowanie również do państw nienależących do UE, to brak kontroli na granicach wewnętrznych wprowadzony był głównie jako niezbędny krok dla zaistnienia jednolitego rynku, unii gospodarczej i walutowej oraz rozwoju konkurencyjności. [14] Czy wobec tego brak granic urzeczywistnił swobodny i równoprawny przepływ ludzi? Czy układ zapoczątkował szeroką współpracę w kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego i polityki azylowej? Bynajmniej. Obecnie, wbrew prawu międzynarodowemu oraz Konwencji Genewskiej dotyczącej statusu uchodźców z 1951 r., łamane jest międzynarodowe prawo ubiegania się o azyl, nadawania statusu uchodźcy czy innej formy ochrony osobom migrującym.
Europejski stan wyjątkowy
Powstanie Strefy Schengen niewątpliwie wzmocniło współpracę państw na poziomie przepływu kapitału, jednak co do przepływu ludzi w okresie kryzysu (nie uchodźczego, ale ekonomicznego) uwidaczniają się jej słabe strony. Polityka bezpieczeństwa, skanery przeszukujące samochody w celu wykrycia uchodźców, finansowanie działań obronnych „twierdzy Europa”, wprowadzenie lotnych checkpointów w krajach strefy Schengen ilustrują, że od pewnego czasu mamy do czynienia z europejskim stanem wyjątkowym.
W tym kontekście często dokonujemy podziałów na migrantów bardziej i mniej pożądanych. Ci, którzy są lepiej wykwalifikowani, a zgodnie z neoliberalną narracją będą bardziej ekonomicznie użyteczni, mają większe prawa, bez względu czy zostali dotknięci np. konsekwencjami wojny. Natomiast ci, którzy mogą stanowić tanią siłę roboczą, a ich niski status społeczno-ekonomiczny usprawiedliwia odbieranie im wielu praw, często nie są brani pod uwagę w debacie na temat administracyjnych regulacji dotyczących równoprawnego przepływu osób. Efektem tej sytuacji jest proces, który przez niektórych badaczy i badaczki społeczne utożsamiany jest z rasizmem ekonomicznym, niezależnym od narodowości czy wyznania. [15] U podstawy tych założeń funkcjonuje wiele programów zarządzających migracjami na poziomie lokalnym oraz ogólnonarodowym. Korzystają z tego głównie większe firmy oraz korporacje, które mogą sprowadzić pracowników, którym proponuje się gorsze (od tuziemców) warunki pracy.
Jednocześnie uchodźcy ponoszą ogromne koszty zamknięcia przed nimi granic, a migracje ludzi stały się biznesem oraz źródłem niejednej fortuny. Koszty poniesione przez migrantów na próby dotarcia do Europy w okresie ostatnich 15 lat, są szacowane na 16 mld euro (dane z 2015 r.). [16] Zyski przemytników i skorumpowanych władz są ogromne. Z drugiej strony w odpowiedzi na migracje, tylko w latach 2002–2013 Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) przeznaczyła 225 mln euro na 39 projektów dotyczących rozwoju technologii bezzałogowych dronów, systemów identyfikacji czujników ciepła oraz urządzeń wykrywających ludzi na przejściach granicznych po zapachu. Nierzadko zdarzało się, że podatnicy płacili ze swoich pieniędzy w ramach „polityki bezpieczeństwa” przemytnikom i dyktatorom. Jeden z zespołów analizujących relacje imigrantów doszedł do wniosku, „że włoski rząd zawarł porozumienie z Libią i opłacał libijskich osiłków, którzy nie pozwalali uchodźcom ruszyć w podróż do Włoch. Od 2011 r. włoscy podatnicy wydali 17 mln euro na wsparcie libijskich władz szkoleniami, łodziami patrolowymi, noktowizorami i innym sprzętem.” [17] Do tych wydatków dochodzą również koszty poniesione w wyniku deportacji milionów osób, dokonywanych przez rządy krajów UE.
Polska forsuje wzmocnienie reżimu granicznego m.in. poprzez współdziałanie z agencją Frontex, stanowiącą swego rodzaju europejską agencję deportacyjną. Jej systemy inteligentnej kontroli granic (TALOS) powstają, aby zastąpić patrolujących granice strażników maszynami. Projekt ten został opisany w raporcie przedstawionym Spiegelowi przez niemieckich operatorów. Po tym jak, podczas jednej z operacji Frontexu na granicy grecko–tureckiej nakazano im otworzyć ogień do imigrantów uciekających przez pole minowe, Niemcy odmówili wykonania rozkazów. Dowódcy operacji Frontex nie przyjmowali do wiadomości, że ich działania kłócą się z prawem stanowionym w Niemczech. [18]
W ostatnich latach, nie tylko państwa Europy zwiększyły środki finansowe na kontrolę granic. O nieskuteczności militaryzacji granic świadczy również porażka polityki Stanów Zjednoczonych. Alice Mesnard, ekonomistka z City University w Londynie wskazywała na badania ilościowe dotyczące USA, dowodzące fiaska polityki antyimigracyjnej. Gathmann stwierdza, „że metody wzmocnienia granic, jakie zastosowano w wyniku Immigration Reform and Control Act (ICRA) z 1986 r., by uszczelnić granicę z Meksykiem, okazały się rosnącym obciążeniem dla finansów publicznych i przyczyniły się do wzrostu kosztów przeprawy, nie zmniejszając znacząco napływu osób bez prawa do pobytu, które zmuszone są obierać najdłuższą i najbardziej niebezpieczną drogę, co sprawia, że coraz więcej z nich ginie”. [19]
Granice drogie i nieszczelne
Jak wskazuje Spernata Domitru w artykule „Czy świat bez paszportów to utopia?” [20] w latach 1920–1930 podczas wielu międzynarodowych spotkań wracano do pomysłu powrotu całkowitego zniesienia granic. Wskazując na liczne utrudnienia w przemieszczaniu się ludzi oraz przepływie towarów po wojnie. „W 1924 r. podczas konferencji na temat emigracji i imigracji zorganizowanej pod auspicjami Międzynarodowego Biura Pracy (Bureau international du travail, BIT) sformułowano postulat, by obowiązek paszportowy został zniesiony tak szybko, jak to możliwe...” Do pomysłu tego wracano również po II wojnie światowej, postulując całkowite zniesienie wymogu paszportowego. Dopiero w roku 1963 pomysł, by znieść obowiązek paszportowy w skali międzynarodowej, został uznany za niemożliwy. Stało się to podczas Konferencji Narodów Zjednoczonych na temat Turystyki
i Podróży Międzynarodowej [21].
Choć świat bez paszportów pozostaje ciągle pewną utopią, niemniej jednak należy pamiętać, że zgodnie z prawem międzynarodowym, każda osoba, która ubiega się o status uchodźcy lub inną formę ochrony może przekroczyć granicę bez paszportu lub używając paszportu innej osoby by uciec przed prześladowaniami. W tym przypadku nie możemy mówić o „nielegalnej migracji”, gdyż odbieralibyśmy z góry prawo do uzyskania ochrony na terenie innych państw. Pomimo tego, nikt nie ściga państw, które (jak np. Polska) zamykają granice przed uchodźcami, de facto łamiąc prawo. Polski rząd nie wyraził zgody na przyjęcie uchodźców w ramach programów relokacyjnych, tym samym zamykając granice i powodując sytuację, w której ludzie przekraczają granicę Polski przy udziale przemytników. Dodatkowo jak alarmuje m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka systematycznie, z pominięciem prawa, odmawiana jest możliwość składania wniosków o nadania statusu uchodźcy czeczeńskim rodzinom, próbującym przekroczyć granice Polski na przejściu granicznym Terespol/Brześć. Znaczna część z osób otrzymuje odmowy wjazdu, a od kilkunastu miesięcy na dworcu kolejowym w Brześciu koczują rodziny czeczeńskie, które ze względu na zagrożenie nie chcą wracać do Czeczenii. Prawicowy rząd Polski, który utożsamia każdego uchodźcę z terrorystą (działając dokładnie tak, jak życzyliby sobie tego terroryści z Państwa Islamskiego) kontestuje międzynarodowe prawo, traktując to jako strategię obrony kraju.
Podsumowując, obecnie ponad 65 mln ludzi na świecie (więcej niż po II wojnie światowej) zmienia miejsce pobytu z powodu konfliktów i naruszenia praw człowieka. 1/3 z nich była zmuszona przekroczyć granice szukając ochrony. [22] Stawianie murów wzdłuż granic Europy nie jest rozwiązaniem. Nie da się zapieczętować żadnego terytorium. Nie jest to dyskusja nawet na temat moralności, ale ekonomii, gdyż stosowane rozwiązania po prostu nie działają, a jednocześnie pochłaniają ogromne fundusze publiczne. Nasuwa się więc prosty wniosek – ludzie będą przekraczać granice, a obecne podejście oparte na militaryzacji granic nie będzie skuteczne, jeżeli liczba konfliktów będzie rosła (co prognozuje wiele badaczy i badaczek), a różnice ekonomiczne między poszczególnymi regionami świata będą się utrzymywać.
Tekst ukazał się w miesięczniku Le Monde Diplomatique - Nr 7 (137) lipiec 2017
Tekst w skróconej wersji został opublikowany w katalogu do wystawy Dominika Lejmana "Płot", dostępnej od 23 czerwca do 27 lipca 2017 r. w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu.
Fotografie:Dominik Lejman, "Płot". foto: Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu
Przypisy:
1] Cytat pochodzi z 15 wywiadów pilotażowych przeprowadzonych przez K. Czarnotę dot. sytuacji syryjskich uchodźców na tureckim rynku pracy. Ateny 2016.
[2] Projekt badawczy realizowany przez Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych w roku 2016.
[3] Cytaty z filmu pt: Nie było żadnej nadziei. Powstanie w getcie warszawskim 1943. Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Rok Produkcji 2017. Film dostępny pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=MI3bEHjhYds (dostęp: 24.04.2017).
[4] S. Zgliczyński, „Psy wojny”, Interenetowe wydanie Lewą Nogą, Październik 2003 r., http://www.iwkip.org (dostęp: 24.04.2017).
[5] M. Benjamin, „America dropped 26,171 bombs in 2016. What a bloody end to Obama´s reign”, www.theguardian. com z dn. 9.01.2017 r., https://www.theguardian.com (dostęp: 28.04.2017).
[6] „Cywilne of iar y nalotów”, www.altair.com.pl z dn. 5.08.2015, http://www.altair.com.pl (dostęp:28.04.2017 r.).
[7] „Syria: 10 000 ofiar rosyjskich bombardowań w ciągu 13 miesięcy”, www.rp.pl z dn. 31.10.2016, http://www.rp.pl (dostęp: 28.04.2017).
[8] CNN Libraly, „ISIS Fast Facts”, www.cnn.com z. dn. 17.04.2017 r.,http://edition.cnn.com (dostęp: 29.04.2017).
[9] A. Betts, L. Bloom, J. Kaplan, N. Omata, „Refugee Economies. Forced Displacement and Development”, Oxford University Press, Oxford 2017, s. 44.
[10] H. Matar, „The Wall, 10 years on: The great Israeli project”, www.972mag.com z dn.09.04.2012,
https://972mag.com (dostęp: 29.04.2017).
[11] M. Dunai, „Hungary bilds migrant border fance”, www.routers.com z dn: 02.03.2017, http://www.reuters.com (dostęp: 29.04.2017).
[12] G. Baczynska, S. Ledwith, „How Europe built fences to keep people out”, www.reuters.com z dn.04.06.2016., http://www.reuters.com (dostęp: 26.04.2017)
[13] Wywiad przeprowadzony przez K. Czarnotę podczas wyjazdu z oddolną pomocą przez grupę z Poznania i Torunia dla koczujących uchodźców do Serbii zimą 2017 r.
[14] K. Dereń, „Rozwój Strefy Shengen”, Portal Spraw Zagranicznych z dn.06.10.2014., http://www.psz.pl/120-unia-eu ropejska /roz woj-st ref y-schengen (dostęp: 26.04.2017).
[15] O zjawisku rasizmu ekonomicznego lub neoliberalnego pisała m.in. Ewa Charkiewicz w pracy pt: „Matki do sterylizacji. Neoliberalny rasizm w Polsce” oraz Monika Bobako w artykule pt: „Konstruowanie odmienności klasowej jako urasawianie. Przypadek polski po 1989 roku”. Oba dostępne w wersji on-line na stronach „Think Thanku Feministycznego” http://www.ekologiasztuka.pl
(dostęp 26.04.2017).
[16] V. Makarenko, „Imigranci. Co Europa robi, żeby ich nie wpuścić?., www.wyborcza.pl z dn.18.06.2015.,http://wyborcza.pl (dostęp: 26.04.2017).
[17] Tamże.
[18] No Border, „Frontex – kompetencje do granic możliwości”, Le Monde Diplomatique – edycja polska, nr 5/63.Maj 2011.
[19] A. Mesnard, „Czy wzmcnenie granic pozwoli lepiej kontrolować migrację?” s. 61 w: „Migranci, migracje. O czym warto wiedzieć, by wyrobić sobie własne zdanie”. Red. Helene Thiollet., wyd. Karakter, Kraków 2017.
[20] Tamże.
[21] Tamże.
[22] A. Betts, L. Bloom, J. Kaplan, N. Omata., Refugee Economies. Forced Displacement and Development, wyd. Oxford University Press, Oxford 2017, s. 1.
Katarzyna Czarnota, Jarosław Urbański
www.rozbrat.org
Obecnie trwa wypieranie, a raczej próba wymazania z historii wydarzeń z 1937 r. świadczy o tym, że postsolidarnościowe elity – zarówno spod znaku PIS jak i PO/Nowoczesna – gloryfikujące czasy II RP, nie chcą przyznać, że sanacja i endecja były odpowiedzialne za pacyfikacje, więzienie ludzi, tortury i polityczne mordy. Wśród ofiar represji byli m.in. chłopi, robotnicy, Żydzi, Białorusini i Ukraińcy.
Wielki Strajk Chłopski w dniach 16-27 sierpnia 1937 r. zwieńcza autorytarne dzieło II RP, z którego oficjalnych statystyk lat 30. XX w. wynika iż w starciach z policją i wojskiem zginęło ponad 170 chłopów.
Strajk powszechny poprzedziły tragiczne wydarzenia z kwietnia tego samego roku w Racławicach w czasie obchodów kolejnej rocznicy bitwy z 1794 r. Uroczystość zgromadziła kilka tysięcy uczestników. Na interwencję policji zezwolił premier i jednocześnie minister spraw wewnętrznych gen. Felicjan Sławoj Składkowski, który tuż przed 18 kwietnia 1937 r. zakazał urządzania obchodów. Zabito 3 chłopów.
Sierpniowy strajk miał charakter powszechny. Objął duży obszar Polski, zamieszkany przez miliony zrewoltowanych chłopów. Coś analogicznego dotychczas się nie zdarzyło. Strajk polegał na blokadzie dróg, wstrzymaniu dowozu żywności do miast i rezygnacji z zakupów przez 10 dni. Oprócz postulatów ekonomicznych, wśród których najważniejszym była reforma rolna, strajkujący domagali się także: przywrócenia konstytucji marcowej z 1921 r., demokratycznych wyborów parlamentarnych, restrukturyzacji obronności kraju i rezygnacji obozu piłsudczykowskiego z władzy. Wynoszone dziś na piedestał władze sanacyjne stłumiły protest siłą. Oficjalnie zginęło 42 chłopów, 5 tysięcy aresztowano, a 617 skazano wyrokami sądów. Ofiar było prawdopodobnie więcej.
Informacje o strajku cenzurowano. "Gazeta Polska" (ówczesna rządowa tuba) określiła wydarzenia jako „niesłychany cynizm sprawców, warcholskiego tumultu” oraz nazwała bluźnierstwem „haniebny pomysł walki między polską wsią, a polskim miastem w rocznicę historycznego zwycięstwa narodu polskiego nad obcym najazdem” (chodziło o tzw. cud nad Wisłą).
Premier Składkowski sprawie pacyfikacji protestów poświęca wystąpienie podczas posiedzenia komisji budżetowej Sejmu 24 stycznia 1938 r., pokazując butę władzy: "Stwierdzam zupełnie szczerze, tak jak to zrobiłem na plenum Sejmu, że rząd tej sytuacji [strajku rolnego] nie przewidział, nie docenił i to jest winą i błędem rządu. Natomiast będę bronił samych metod opanowania rozruchów, a to dlatego, że na tym tle powstał cały szereg opowiadań i zarzutów. W ogóle ten rok w szeregu ostatnich lat w Polsce jest najspokojniejszy. Jeżeli porównamy liczbę zabitych w różnych latach w Polsce, to będziemy mieli takie cyfry: w 1932 r. - 141, w 1933 - 145, w 1934 - 118, w 1935 - 143, w 1936 - 157, w 1937 - 114. W tych 114 jest 42 tragicznie zabitych w Małopolsce środkowej. Wskutek rozpraszania tłumów przy innych nieporządkach i innych zajściach politycznych zostało zabitych 12 osób...”
Po zakończeniu strajku służby bezpieczeństwa przystąpiły do ostatecznego spacyfikowania wsi, m.in. poprzez aresztowania działaczy ludowych i ekspresowe rozprawy sądowe. Liczbę zatrzymanych szacuje się na 5 tysięcy osób, co zradykalizowało nastroje na wsi. W efekcie ludowcy na zjeździe w marcu 1938 r. zadekretowali kolejny strajk. Rząd zareagował natychmiast. Już 1 kwietnia 1938 r. premier Składkowski wydał zarządzenie zalecające demonstracyjny marsz oddziałów Korpus Ochrony Pogranicza i policji przez najbardziej zagrożone strajkiem powiaty województwa krakowskiego i lwowskiego. Obok aresztowań, w celu zastraszenia przeprowadzono ostentacyjnie, brutalne pacyfikacje wybranych gospodarzy:
„Przed wieś, w której jeden czy kilku mieszkańców ma być pacykowanych zajedzie samochodami ekspedycja karna, złożona z kilku samochodów, wiozących policjantów. Część samochodów zatrzymuje się przed wsią, inne wjadą do wsi i udając się pod dom skazany na pacyfikację. Policjanci wbiegają do domu, usuwając domowników i rozpoczynają dzieło zniszczenia. Jedni dostają się na dach, który niszczy się gruntownie. Jeżeli jest kryty dachówką, to wybija się w dachu otwory, a dachówki zrzuca się na ziemię i roztrzaskuje. Jeżeli dach jest kryty słomą, to zrywa się poszycie. Jednocześnie niszczy się umeblowanie i w ogóle całe urządzenie wewnętrzne mieszkań, rozbija się meble i wszelkie sprzęty, tłucze się szyby, naczynia oraz butelki, zrzuca się ze ścian obrazy oraz depcze się je razem z innymi przedmiotami. Następnie przystępuje się do niszczenia zapasów żywności. Mąkę wysypuje się i miesza razem z piaskiem i popiołem. Młócone ziarno wdeptuje się w błoto lub rozrzuca się po drodze i na podwórzu. Nie szczędzi się także zwierząt domowych. Były wypadki, że koniom i bydłu łamano nogi uderzeniami kolb i drągów. Gdy dzieło zupełnego zniszczenia zostało już dokonane, ekspedycja karna udaje się do innego domu lub na inną wieś. Wrażenie takiej pacyfikacji jest wprost niesłychane. Do zniszczonego domu powracają domownicy, za nimi przychodzą sąsiedzi. Widzą oni obraz, który zawsze pozostanie w ich pamięci.”
(opis z Archiwum Akt Nowych)Zakłamywanie historii II RP to rutyna zarówno polityków PIS jak i PO/Nowoczesnej. Skrzętnie wymazuje się historie oporu społecznego poprzez zmianę nazw ulic i narzuca się nam zwykłych morderców jako bohaterów narodowych, takich jak Składkowski. Tak było w Turku, gdzie generał i bandyta Składkowski zastąpił innego generała Świerczewskiego. Tak działa władza kreująca swą tożsamość.
www.rozbrat.org
Nowe pismo anarchistyczne dotyczace zielonego anarchizmu.
Zapraszamy do zamawiania, wsparcia oraz współpracy przy wydawaniu kolejnych numerów.
mail dotyczący kolportażu - Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
pismo do ściągniecia w pdf. http://www.akcja.type.pl/ksiazki/attachment/kontrakcja/
W pierwszym numerze:
- Politycy, korporacje: precz od puszczy!
- Co robić?
- Od Żarnowca do Białowieży - sukces naszej akcji jest możliwy
- Lasy niePaństwowe
- Zielony anarchizm
W gazecie wzór szablonu do wycięcia: Tu byłem Jan Szyszko
Bieżące protesty społeczne organizowane pod hasłem obrony Sądu Najwyższego, który ma być gwarantem istnienia demokracji w Polsce, skłaniają nas do określenia, w jaki sposób odczuwamy jej działanie na własnej skórze. Znacząca część protestujących narodzin obecnej demokracji upatruje w okresie transformacji ustrojowej, kiedy rozwinął się system wielopartyjny, powstały wolne media, rozpisano wolne wybory, wprowadzono instytucję rzecznika praw obywatelskich itd. Łącznie z tym wszystkim nastąpił rozwój kapitalizmu w formie neoliberalnej. Byliśmy więc świadkami demokratyzacji instytucji państwowych, jak również wdrożenia nowych form wyzysku i rozbijania starych form organizacji świata pracy. Skutkiem tego w Polsce utwierdziła się typowa forma państwa kapitalistycznego, w którym demokracja polityczna występuje wraz z dominacją biznesu nad pracownikami.
Symbioza demokracji z kapitalistycznym systemem wyzysku pracy przejawia się w rozwoju instytucji demokratycznych idącym w parze ze wzrostem wyzysku i nierówności społecznych.
Z jednej strony po 1989 r. powstał samorząd terytorialny, rozwijał się trzeci sektor, utwierdzono prawo do sądów, wprowadzano budżety obywatelskie i konsultacje społeczne, a z drugiej upowszechniano umowy śmieciowe i zatrudnienie przez agencje pracy tymczasowej, ograniczono możliwość organizacji strajków, prywatyzowano mieszkaniowe zasoby komunalne, uelastyczniano normy czasu pracy, ograniczano dostęp do służby zdrowia i edukacji, zlikwidowano większość żłobków itd. Jak potwierdza przykład Polski, w kapitalizmie rozwój instytucji gwarantujących przywłaszczenie produktów pracy pracowników nie zależy od działania demokracji. Trójpodział władzy, jako gwarancja demokracji, nie zakłada przyznania pracownikom narzędzi umożliwiających im samodzielne utrzymanie, nie zakłada społecznej kontroli środków produkcji.
Tym samym pracownicy muszą sprzedawać swoje umiejętności szefom w zamian za płacę, aby nabyć środki utrzymania. W szczególności cierpią na tym kobiety wykonujące nieodpłatnie pracę reprodukcyjną, które pod względem ekonomicznym zależą od swoich mężów. Gwarantem wzmagania nierówności społecznych w kapitalizmie nie jest posiadanie praw politycznych lecz posiadanie na własność środków produkcji – maszyn, mieszkań, ziemi itd. – które umożliwiają wytwarzanie środków utrzymania.
Ekonomiczne stosunki wyzysku, które współcześnie jesteśmy zmuszeni nawiązywać, nie zależą więc od rozwoju praw politycznych. Mimo tego postęp demokracji może pod pewnymi względami służyć interesom wszystkich klas społecznych – wyzyskującym jak również wyzyskiwanym, rządzącym i rządzonym. Pierwsi w ramach instytucji demokratycznych mogą rozwijać swoje kariery, instytucje te mogą również im gwarantować stabilne warunki rozwoju działalności gospodarczej, z kolei drudzy w demokracji cieszą się prawami (prawo do sądu, prawo do wolności słowa, swoboda poruszania się itd.) jakich nie posiadali chociażby w PRL.
Problem polega na tym, że posiadanie praw politycznych przez pracowników nie wyzwala ich spod wyzysku, gdyż o jego skali decyduje ich siła w konfrontacji z szefami, która zostaje wyrażona m.in. w formie praw ekonomicznych (prawo do odpowiednich warunków pracy, prawo do zabezpieczenia socjalnego, prawo do nauki itd). Charakter owych praw nie jest jednak tak bardzo uniwersalny jak w przypadku praw politycznych. Państwo ustanawiając i egzekwując prawa ekonomiczne, musi w każdym przypadku określić, czyje interesy reprezentuje - pracowników bądź biznesu.
Nie można wprowadzać umów śmieciowych bez pogorszenia warunków pracy i płacy pracowników najemnych; nie można stworzyć zapisów chroniących lokatorów, które nie godziłyby w prawo własności kamieniczników; nie można obniżać wieku emerytalnego, nie godząc w interesy tych, którzy czerpią zyski z cudzej pracy; nie można znieść regulacji dotyczących pracy bez pogarszania jej warunków. Kształt i egzekwowanie praw ekonomicznych w pierwszym rzędzie zależy więc od stosunku sił pomiędzy pracą a kapitałem, od tego jak silny wpływ na instytucje państwa wywierają pracownicy bądź biznes.
W związku z tym obecne protesty posiadające zdecydowanie „obywatelski” a nie „pracowniczy” charakter, zdominowane przez środowiska liberalne a nie pracownicze, podkreślając wagę praw politycznych i obywatelskich, jednocześnie pomijają dla nas prawa zasadnicze. Prawa ekonomiczne, socjalne, pracownicze, które podczas obecnych protestów są ignorowane, dla nas są niezbędnym elementem demokracji. Jak wiemy, kwestia owych praw i demokracji pracowniczej w zakładzie pracy jest obca wszelkim siłom politycznym rządzącym w tym kraju od 1989 r. podobnie jak i ruchom społecznym, które stanowiły ich zaplecze.
Kolejne socjal-demokratyczne, liberalne i prawicowe rządy dążą do narzucenia przymusu ekonomicznego w sferach życia gospodarczego, które jeszcze kilka lat temu charakteryzowały się pewną dozą demokracji – edukacji, kultury, mieszkalnictwa, transportu publicznego itd. Zasadniczym problemem nie jest zatem ograniczenie demokracji przez PiS lecz jej ograniczenie przez kapitalistyczny system wyzysku.
Nie spodziewamy się, że obecne demonstracje skierują się w stronę bram przedsiębiorstw, celem zaprowadzenia w nich demokracji znoszącej panujący w nich zamordyzm. Ciężko nam bronić demokracji, w której może jest miejsce dla niezależnego Sądu Najwyższego, ale nie ma miejsca dla niezależnych pod względem ekonomicznym pracowników. Obecny stan demokracji w Polsce nie gwarantuje wolności masom kobiet i mężczyzn, którzy się utrzymują z pracy własnych rąk i głów. Możemy ją osiągnąć jedynie poprzez walkę o demokratyczną kontrolę nad środkami produkcji i środkami utrzymania.
Król
www.rozbrat.org
W nocy 13 lipca w centrum Poznania przy ul. Św. Marcin zawisł baner dotyczący podziałów zysków w korporacji Amazon, w ramach akcji solidarnościowej z pracownikami korporacji. Zdjęcie billboardu umieściła na swojej stronie poznańska grupa Manufaktura:
O godz. 11 odbyła się natomiast konferencja prasowa zorganizowana przez OZZ Inicjatywę Pracowniczą działającą w Amazonie na temat aktualnych działań związku i żądaniach pracowników. Pracownicy obecnie pracują na 11,5-godzinnych zmianach za niskie płace, w związku z trwającym obecnie gorącym okresem spowodowanym wyprzedażami, na których Jeff Bezos zarabia kolejne miliony.
Informacja od OZZ Inicjatywa Amazon:
Międzynarodowa akcja “Bezpieczna Paczka” w Amazonie. Pracujemy bezpiecznie i żądamy podwyżek!
W tym tygodniu w Amazonie obchodzono Prime Day – jedną z największych wyprzedaży w ciągu roku. Dla firmy oznacza to kolejne rekordy sprzedaży (amerykańscy analitycy szacują, że w zeszłym roku Amazon sprzedał tego dnia towar warty 600 mln dolarów), dla pracowników dodatkowe dni pracy, zamrożone urlopy przez pierwszą połowę lipca, zmiany po 11,5 godziny, zmęczenie spowodowane brakiem czasu na sen i życie prywatne. Dodatkowo od kilku miesięcy firma wzmaga presje na pracownikach, m.in. kontrolując ilość wyjść i minut spędzonych w toalecie czy zakazując rozmów w czasie pracy.
Dlatego w tym czasie Inicjatywa Pracownicza zorganizowała akcję “Bezpieczna Paczka”, przypominając pracownikom o tym, żeby w tym trudnym okresie pamiętali o swoim zdrowiu i bezpieczeństwie.
W ulotce do pracowników piszemy:
“Jedną z najczęstszych przyczyn wypadków przy pracy są POŚPIECH, PRESJA ZE STRONY PRZEŁOŻONYCH I RUTYNA! Pracując jak szaleni zapominamy o instrukcjach, przepisach, ostrożności, zbyt dużym obciążeniu fizycznym, konieczności uzupełnienia płynów, odpoczynku od rutyny. Tymczasem każdej czynności należy poświęcić odpowiednio dużo czasu, by mieć pewność, że została wykonana z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa i jakości. Nie przesadzaj z tempem, pracuj bezpiecznie!”
Zobacz więcej nt. akcji “Bezpieczna Paczka”
Akcja ma charakter międzynarodowy, biorą w niej udział także pracownicy Francji i Niemiec. Aktualnie w kilku magazynach w Niemczech trwają strajki. Pracownicy domagają się Układu Zbiorowego, który gwarantowałby im wyższe płace.
My także upominamy się o podwyżki. W tych dniach firma po raz kolejny stara się bić rekordy wysłanych paczek. Co mają z tego pracownicy? Co najwyżej firmowe koszulki. Nie godzimy się na to. Żądamy, aby gigantyczne przychody firmy (35,7 mld dol. za pierwszy kwartał 2017 r.), które uzyskiwane są dzięki naszej pracy, znalazły swoje odzwierciedlenie w płacach pracowników.
Firma właśnie skończyła przegląd wynagrodzeń. Amazon ustala wysokość corocznych podwyżek na podstawie danych o stawkach w regionie i w branży, czy informacji o bezrobociu. Taki sposób wyliczania pensji prowadzi do utrwalania nierówności. Domagamy się, aby firma przestała traktować nas jak tanią siłę roboczą i podniosła nasze płace zgodnie z tym jakie przychody uzyskuje.
W kwietniu i maju 2017 r. IP przeprowadziła sondę, by zbadać nastroje załogi. Na ich podstawie skierowaliśmy do Amazona nowe żądania. Za najważniejsze postulaty uznano:
Żądanie podwyżek jest całkowicie uzasadnione w obliczu rosnących przychodów firmy, ożywienia gospodarczego, spadku bezrobocia i wzrostu płacy minimalnej. Stawki oferowane przez Amazon wcale nie są konkurencyjne: płace pracownika fizycznego w sektorze logistyki w Wielkopolsce wyniosły w 2016 r. między 2600 zł (pierwszy kwartyl) a 3900 zł (trzeci kwartyl), a na Dolnym Śląsku 2400 zł (pierwszy kwartyl), 3600 zł (trzeci kwartyl) – według raportu „Market Insights 2017. Rynek Nieruchomości Magazynowych” Colliers International. Oznacza to, że ¾ wszystkich pracowników logistyki zarabiało do 3600-3900 zł, podczas gdy w Amazonie wysokość średniego wynagrodzenia zasadniczego pracownika magazynowego (poziom 1) to średnio 2618,44 gr, a średnie wynagrodzenie brutto (łącznie z nadgodzinami, premią i dodatkami) wyniosło w pierwszym kwartale 2017 r. tylko 3072,58 zł (za informacją na temat Funduszu Płac).
Od 17 lipca na terenie Puszczy Białowieskiej rusza spotkanie oddolnie działających ekip o anarchistycznym zacięciu.
Zapraszamy do współpracy tych, którym bliska jest idea tworzenia niehierarchicznej struktury opartej na zasadzie dobrowolności i hasło:
"Nie ma kompromisów w obronie Matki Ziemi"
Walka o zaprzestanie wycinki w Puszczy idzie w parze z postawą antykpitalistyczną, walką z nierównościami i niesprawiedliwością społeczną, walką o prawa pracownicze i lokatorskie oraz ideą totalnego wyzwolenia.
W trakcie dyskusji będziemy wypracowywać strategię obrony ekosystemu przed leśną mafią Szyszki.
Spotkanie jest okazją do ożywienia więzi środowisk anarchistycznych, wymiany doświadczeń i przeciwstawienia się grabieżczej polityce rządu wymierzonej w każdego z nas. Zapraszamy do KONTRAKCJI pod zielono-czarną flagą!
kontakt: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
FA Poznań
PPM
* cyt. Hermann Hesse