Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-

Białoruski anarchizm na celowniku propagandy

Anarchiści pojawiają się w białoruskich mediach okazjonalnie. W 2017 r. państwo po kilkuletniej przerwie znowu wzięło na celownik anarchistów, którzy byli jedną z najbardziej zauważalnych sił podczas protestów przeciwko „ustawie o pasożytach”. Zarówno w mediach państwowych jak i tzw. niezależnych ukazał się szereg materiałów propagandowych i dezinformacyjnych, dzięki którym anarchiści otrzymali swoje „15 minut sławy”.

Media państwowe

Podstawowym źródłem propagandy państwowej na Białorusi jest telewizja. W ciągu wiosny TV „Białoruś-1” (m.in. główne wydanie wiadomości „Panorama”; opisujący najgłośniejsze wydarzenia kryminalne w kraju program „Zona X”), wyświetliła kilka mniejszych reportaży dotyczących anarchistów. Ponadto puszczono dokumenty: Telefon do przyjaciela oraz Biały Legion czarnych dusz. Uzupełniała je prasa, w tym najważniejsza gazeta państwowa „SB. Biełaruś Siegodnia” (sb.by) i Internet z niepotrzebującymi komentarzy tytułami: Anarchia, matką...; Anarchistom anarchia, białoruskiemu narodowi śmierć czy Anarchia matką niebezpiecznej smuty. Ten ostatni, ze strony Białoruskiej państwowej agencji prasowej Belta.by, został przedrukowany przez kilkadziesiąt gazet i portali. Interesujące, że artykuł zaczynał się od listu do redakcji z prośbą o wytłumaczenie, kim są anarchiści? Jedno z pierwszych zdań dobitnie odzwierciedliło „wiedzę” redaktora, dla którego „to dziwne zjawisko polityczne w kraju ma zaledwie kilka lat”.
Jeden z najczęściej powtarzanych we wszystkich materiałach zarzutów dotyczył ukrywania twarzy pod kominiarkami, ponieważ „tworzy idealne możliwości dla socjopatów, maniaków, radykałów, ideowych fanatyków...”. Ze względu na zakaz zasłaniania twarzy podczas demonstracji, używane przez „anarchistyczne bojówki” kominiarki „szokują” Białorusinów, a siejący „chaos”, swoimi przemarszami demonstranci przypominają nazistów. Poza tym pokojowe akcje opisano jako te, które wywołały zamieszki wybuchające w ostatnich latach na Ukrainie. Euromajdan, będący natchnieniem dla anarchistów, doprowadził kraj do upadku. Właśnie Ukraina jest głównym destabilizatorem w regionie, ponieważ tam się znajdują obozy treningowe dla białoruskich anarchistów, którzy ściśle współpracują z bojówkami ukraińskich nacjonalistów. Stamtąd białoruscy „anarchochuligani” przywieźli wiedzę o wytwarzaniu materiałów wybuchowych. Klasyczny zabieg stosowany przez białoruskich propagandystów to gra kontrastów. Głos lektora mówiący o anarchistach uzupełnia się ujęciami z Majdanu, tu i ówdzie pojawiają się osoby z bronią, swastyki oraz inne symbole ukraińskich nacjonalistów.
Rewolucja na sprzedaż

Kolejny wątek to kwestia finansowania, które anarchiści – według białoruskiej propagandy − otrzymują zza granicy na każdą akcję. Na przykład od „międzynarodowej organizacji ACK z szeregiem siedzib w Europie” regularnie dostają 100—600 euro. W 2010 r. białoruscy aktywiści mieli dostać nawet 6 tys. euro na organizowanie akacji solidarnościowych z rosyjskimi towarzyszami, z którymi zdemolowali budynek administracji miejskiej w podmoskiewskich Chimkach. Najciekawszą informacją jednak jest to, że w latach 2014 —2015 mityczna organizacja Spaces for Radicals proponowała mińskim anarchistom aż 50 tys. euro. Co się stało z tą sumą niewiadomo, ale za to media białoruskie wiedzą o funkcjonowaniu kilku białoruskich grup anarchistycznych, w nazwach których pojawiły się wyrazy o dość pejoratywnym skojarzeniu: „narodowi socjaliści” lub „platforma bolszewicka”. Tylko jeden autor (mogilev.by) trafnie zauważył, że na Białorusi istnieją przynajmniej trzy skonfliktowane między sobą grupy, które nawet bez wtrącenia się państwa osłabiają się nawzajem.
Milicja

Pojawiły się również analizy anarchizmu określane jako naukowe. Anna Werusz, Wykładowczyni w Akademii Zarządzania przy Prezydencie Republiki Białoruś, pokusiła się o historyczno-politologiczną analizę anarchizmu pt. Anarchia matka porządku? Czyli komu jest potrzebny taki „porządek”. Znamienne, że jej artykuł ukazał się na stronie białoruskiego MSW (mvd.gov.by). Mimo braku nawet pobieżnej wiedzy na temat anarchizmu na Białorusi, autorka podkreśla, że ta „mglista i niebezpieczna” teoria zawsze towarzyszyła zrujnowaniu i rewolucjom. Dzisiaj takie procesy odbywają się w „najbiedniejszym kraju UE” Grecji, skąd generuje się młodzieżowa moda na anarchizm. Jej zdaniem, anarchizm jako idea jest dość ciekawa, ale wśród anarchistów są przeważnie ludzie bez stałej pracy i rodziny oraz „wolni od obowiązków społecznych”, a ich liderzy aspirujący do roli przyszłej „elity” i wykorzystujący innych do swoich celów, są przestępcami.
Mimo braku jakichkolwiek dowodów, anarchistom stale zarzucano posiadanie broni. W reportażu o rewizji w mieszkaniu 22-letniej anarchistki z Mozyrza, pokazano kamizelkę kuloodporną (nie powiedziano, że nie miała wkładów), dwa pistolety (ani słowa o tym, że jeden pneumatyczny, drugi airsoftowy), kominiarkę, nóż (gumowy), paralizator, broszury i czarno-czerwone flagi. Zapomniano tylko napomknąć, że rzeczy nie były objęte zakazem. Dziewczynę wkrótce uwolniono bez postawienia żadnych zarzutów, ale o tym widzów również nie poinformowano.
Wprowadzeniu odbiorców w błąd służy także powołanie się na autorytet „ekspertów”. W jednym z programów TV naczelnik mińskiej milicji Aleksander Barsukow oświadczył, że jeden z anarchistów był trzykrotnie karany z kodeksu karnego. W rzeczywistości aktywista ten tylko raz dostał karę grzywny za uszkodzenie mienia. Z kolei słowa „atakowi ogniem zostały poddane budynki Ministerstwa Obrony” dotyczyły rzucenia zwykłej racy dymnej na teren Sił Zbrojnych w Mińsku. Podsumowania propagandystów są dość przejrzyste anarchistyczne bojówki mogą doprowadzić do tragedii, która miała miejsce w Odessie 2 maja 2014 r., kiedy zginęło kilkadziesiąt osób, a setki zostały ranne.
„Nasza Niwa”
Ciekawie prezentuje się wizerunek anarchistów, kreowany przez tzw. media niezależne. Bodajże najwięcej wzmianek pojawiło się w najstarszej białoruskiej prawicowo-liberalnej gazecie „Nasza Niwa” (nn.by). Tekst pt. Pięć faktów o nowym więźniu politycznym Dmitrze Polijence na temat więzionego anarchisty pokazał, że redakcja wbrew etyce dziennikarskiej, bojąc się posądzenia o ekstremizm, nie podała źródła, z którego korzystała anarchistycznego portalu pramen.io. Z kolei w jednym z artykułów nazwę „Czarny Blok”, który został zaatakowany przez służby w mińskim trolejbusie 15 marca zamieniono wkrótce na bardziej łagodną „młodzież”. Niezwykle powierzchownym okazał się również artykuł pt. „Promień” przeciwko „Poszuh”, „Czarna Róża” і „Czarny Krzyż” — informator o grupach białoruskich anarchistów. W tekście redakcja zaznaczyła, iż anarchizm jest ideą „utopijną”, a próby jej realizacji w XX w. doprowadzały do konfliktów zbrojnych i ukształtowania reżimów totalitarnych. Z materiału wynika, że sympatie redakcji są po stronie etno-anarchizmu utożsamionego z lewicowym nacjonalizmem. Wspomniano też o marginalnych okolokibicowskich grupach na portalach społecznościowych, które z anarchizmem nic wspólnego nie mają. W artykule zabrakło jakiejkolwiek analizy programów i działalności różnych grup, m.in. zabrakło komentarzy od ważnej i znanej grupy ACK, a sam tekst pstrzy się od błędów wynikających z niewiedzy autora.
Przychylne głosy

Pierwszy taki artykuł pojawił się jeszcze przed rozpoczęciem protestów. Gruntowny reportaż pt. „Kiedy zięć krzyczy o bestiach, wychodzę z domu”. Jak aktywiści karmią bezdomnych dotyczył inicjatywy FNB. Tekst ukazał się na najczęściej odwiedzanym białoruskim portalu Tut.by. Tam również opublikowano stosunkowo rzetelny tekst pt. „Nie można się z nami dogadać”. Kim są anarchiści i po co wyszli na ulice. Inny neutralny materiał pt. Kolor protestu: czarny. Anarchiści są gotowi do użycia siły przygotowali reporterzy telewizji Biełsat (belsat.eu). W tych tekstach zaznaczano, że chociaż ruch nie jest jednolity, to współcześni białoruscy anarchiści nie są terrorystami. Podkreślono, że dla anarchistów ważny jest nie narodowy, ale społeczny kontekst i że nie popierają żadnego z liderów opozycyjnych. Dodawano, że wśród anarchistów są dorosłe osoby, panuje wysoka kultura bezpieczeństwa, a protest przeciwko dekretowi anarchiści rozpatrują w kategoriach walki o prawa pracownicze. Na zarzuty o „majdanomanię” odpowiedziano, że anarchiści byli tam nieznaczną siłą. Interesujące, iż pod jednym z tekstów znajduje się krótki komentarz Julii Nikitinej z Narodowej Akademii Nauk Białorusi o tym, iż anarchizm jako ruch społeczno-polityczny zawsze był aktywny, ale nie najbardziej radykalny. Nazizm w tej kwestii go wyprzedza.
Bardziej przychylne teksty ukazywały się także na mniej znanych portalach. W artykułach pt. Brześć: „darmozjady”, anarchiści, urzędnicy i dziecięcy pociąg do „jasnej przyszłości”… (Białoruska Prawda: belprauda.org) oraz pt. Odpowiedzi na pytanie dlaczego media państwowe zajęły się anarchistami (Trzeźwe Spojrzenie: spasemstranu.com) autorzy podkreślili, że anarchistom udało się bez zachodnich grantów i marketingu politycznego zdobyć duży kredyt zaufania społecznego. Władza, bojąc się jakiejkolwiek inicjatywności inicjatywy, a tym bardziej radykalnej i niekontrolowanej, poprzez media tworzy z anarchistów wizerunek „wroga”, siejąc strach i manipulując społeczeństwem.
Anarchiści się bronią

Anarchiści okazali się nieprzygotowani do wojny informacyjnej. Niemniej starali się zwalczać i prostować propagandę z obu stron białoruskiej medialnej dychotomii politycznej. M.in. na stronie bandaluki.info zamieszczali wzmianki o propagandystach. Co więcej, dwaj bardzo znani aktywiści niezależnie od siebie szukali sprawiedliwości przez pozwy sądowe przeciwko mediom państwowym. Bezskutecznie.
Najbardziej konsekwentnie broniła się grupa „Promień”, która opublikowała około dziesięciu odpowiedzi na medialne ataki wobec anarchistów. Problem polega na tym, że na Białorusi strona grupy jest zablokowana. Z kolei najciekawsza, chociaż spóźniona, inicjatywa należała do kolektywu „Anarchia mózgu”, który dopiero latem nakręcił dwa filmiki. W jednym z nich anarchiści wyjaśniali, czym dla nich jest anarchizm, drugi przedstawiał mini-sondę mieszkańców Mińska z wiedzy o anarchizmie.
Wyniki wojny informacyjnej

Białoruska propaganda państwowa poprzez techniki tworzenia wizerunku „wroga wewnętrznego” narzuca społeczeństwu wizerunek radykalnych młodzieńców z chaotycznymi i utopijnymi poglądami. Medialna informacja często przekształca się w kłamstwa i oszczerstwa, a państwowa manipulacja krzyżuję się z dezinformacją w mediach „niezależnych”. I chociaż brakuje danych socjologicznych do określenia, w jakim stopniu media wpłynęły na wizerunek anarchistów i na wiedzę społeczeństwa o ruchu i jego ideach, to można stwierdzić, że wraz z zakończeniem protestów zainteresowanie anarchistami zmalało. Mimo, że na pewien czas anarchistom udało się stworzyć pozytywny wizerunek, ani masowego rozwoju ruchu, ani szerokiego rozpowszechnienia idei nie odnotowano. Z pozytywnych tendencji można wymienić zainteresowanie „szeregowymi” aktywistami, m.in. przeprowadzenie wywiadów z kobietami uczestniczącymi w ruchu anarchistycznym. Niezależnie od ideologicznych preferencji mediów poza nielicznymi wyjątkami można odnotować brak wiedzy ogólnej na temat historii, różnorodności nurtów, a nawet elementarnej orientacji we współczesnym wolnościowym ruchu na Białorusi. Wydaje się, że ogrom analizowanych materiałów medialnych nie tylko nie przybliżył Białorusinom, kim są anarchiści, lecz zrobił ten temat jeszcze bardziej kontrowersyjnym i zagmatwanym.
Aleksander Łaniewski
@-TAK nr 8
Redakcja

Redakcja

Strona www: www.federacja-anarchistyczna.pl E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.