Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Sekcje FA /
A+ R A-
F.A. Łódź

F.A. Łódź

Początki działalności Federacji Anarchistycznej Łódź sięgają końca lat osiemdziesiątych i działającej w mieście Pomarańczowej Alternatywy.  Akcje w owym czasie skupiały się głównie na organizacji happeningów i  demonstracji  mających na celu zwiększenie zakresu swobód obywatelskich i dyskredytację ówczesnych  władz. Po okresie przemian systemowych łódzcy anarchiści skoncentrowali swoje działania wokół tematów ekologicznych i antymilitarystycznych, organizując demonstracje i wydając własne pismo „Ortodox”. Od połowy lat dziewięćdziesiątych łódzcy działacze poszerzają zakres swoich zainteresowań o tematy pracownicze (współtworząc związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza), antyrasistowskie (demonstracje, konferencje, organizacja akcji Kolorowa Tolerancja), ekologiczne (pokazy filmowe i pikiety).  Osobną działalnością stanowi organizowana od 10 lat akcja rozdawania najbiedniejszym mieszkańcom naszego miasta darmowych posiłków (Food not Bombs), których udało się już wydać ponad 30 tysięcy.  W chwili obecnej działacze Federacji Anarchistycznej Łódź uczestniczą również w działaniach innych grup wolnościowych i ekologicznych w Łodzi.

Adres witryny: E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Pracownica brytyjskiego banku Lloyds TSB została dyscyplinarnie zwolniona z pracy za to, że ujawniła zarobki swojego szefa. 37-letnia Stephanie Bon napisała na swoim profilu na Facebooku:: "Dyrektor LBG zarabia 4 tys. funtów za godzinę. Ja 7 funtów. Oto sprawiedliwość". Gdy tylko jej przełożeni dowiedzieli się o wpisie na portalu, wyrzucili Bon z pracy.

Kobieta uważa, że została niesprawiedliwie potraktowana z powodu czegoś, co było - jej zdaniem - jedynie pogawędką za znajomymi poza pracą. Podkreśliła, że nie ujawniła żadnych tajemnic, jednak - jak komentuje "Daily Mail" - jej szefowie nie byli skłonni do przebaczenia.
Najpierw odwiedził ją kierownik jej grupy, który zapytał, czemu wypisuje takie rzeczy. Kolejną wizytę złożył manager, który powiedział, że oczernia ona firmę.

- Ciężko jest stracić pracę. Na szczęście miałam moich przyjaciół i rodzinę, którzy byli tu by mi pomóc - powiedziała była już pracownica Lloyds TSB.
Dyrektorów publicznych szpitali, którzy liczymi na szybkie przekształcenie ich w spółki i zyski z leczenia pacjentów poza ubezpieczeniem w NFZ spotkała przykra niespodzianka. Jak się okazuje, przepisy Unii Europejskiej dotyczące dofinansowania inwestycji w służbie zdrowia nie pozwalają na wykorzystanie sprzętu, zakupionego za unijne dotacje do wykonywania pełnopłatnych usług medycznych. Grozi za to konieczność zwrotu dotacji, unijny zakaz obowiązuje pięć lat po zakończeniu inwestycji. Informacje w tej sprawie podane przez gazetę „"Dziennik Gazeta Prawna" potwierdziło Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.

W związku z tym faktem wielu dyrektorów szpitali zastanawia się czy przekształcenie w spółki im się opłaci. Problem może dotyczyć co trzeciego szpitala, bo tyle wzięło pieniądze z Unii. W sumie na modernizację lecznice wydały już 2,5 mld zł, a do 2013 roku będzie to już prawie 3,5 mld zł. Informację gazety potwierdza Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Według urzędników resortu szpitale działając w ten sposób "udzielałyby pomocy publicznej bez podstawy prawnej".
Z kolei resort zdrowia informuje, że szpitale ubiegające się o dotacje z Unii były informowane o konsekwencjach.

Jednak dyrektorzy, których rzecz dotyczy, nie kryją zaskoczenia. Twierdzą, że rząd ich nie informował o unijnym zakazie. - Chcemy starać się o pieniądze z UE na zakup sprzętu. Skoro ma to nam zamknąć drogę do jego komercyjnego wykorzystywania, to wolimy nie zmieniać formy prawnej - irytuje się w rozmowie z gazetą Tomasz Skura, dyrektor szpitala powiatowego w Nowym Mieście w woj. Mazowieckim.

Według forsowanej przez rząd reformy służby zdrowia, szpitale po przekształceniu w spółki miały mieć możliwość przyjmowania pacjentów komercyjnych, którzy z własnych pieniędzy zapłacą np. za wykonanie rezonansu czy USG. Teraz optymistyczne szacunki Ministerstwa Zdrowia zakładające, że za dwa lata nawet 40 proc. szpitali będzie już spółkami, mogą okazać się przedwczesne.
Szefowie kilku niemieckich organizacji ekologicznych, protestujących przeciwko budowie rurociągu Nord Stream pod dnem Bałtyku weszli w skład władz fundacji, sponsorowanej przez koncern budujący rurociąg.

Pod koniec zeszłego tygodnia w Niemczech powstała Fundacja Ochrony Przyrody Niemieckiego Bałtyku. Założyły ją władze Meklemburgii-Pomorza Przedniego, niemieckie organizacje ekologiczne WWF Deutschland, BUND ("Przyjaciele Ziemi") i NABU (Związek na rzecz Ochrony Przyrody i Bioróżnorodności) oraz Nord Stream - kontrolowane przez Gazprom konsorcjum, które układa na dnie Bałtyku gazociąg z Rosji do Niemiec. Koncern jest jedynym sponsorem fundacji, jak dotychczas przeznaczył on 5 milionów euro na jej kapitał załozycielski i kolejne 5 na programy badawcze fundacji. Jej prezesem został szef WWF Deutschland Jochen Lamp, a jego zastępczynią - szefowa BUND Corinna Cwielag. Przedstawiciele trzech organizacji ekologicznych wejdą do rady fundacji, a jej szefem będzie przedstawiciel Nord Stream. Gazprom zapewnia, że kierownictwo fundacji ma pracować honorowo.

WWF i BUND jeszcze niedawno były najgłośniejszymi w Niemczech przeciwnikami gazociągu przez Bałtyk ze względu na zagrożenie dla środowiska stwarzane przez inwestycję. Na początku zeszłego roku niemiecki oddział WWF i BUND zaskarżyły do sądu zezwolenie na układanie rury na niemieckich wodach terytorialnych, jednak po zobowiązaniu się koncernu do finansowania ochrony środowiska Bałtyku wycofały pozew.
Na podstawie: Gazeta Wyborcza
Juliano Mer-Khamis, założyciel „Teatru Wolności," aktywista na rzecz praw ludności palestyńskiej i pojednania palestyńsko – żydowskiego został wczoraj zamordowany przez nieznanych sprawców przed siedzibą teatru w obozie dla uchodźców w Jeninie na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Juliano Mer-Khamis urodził się w mieszanej, palestyńsko – żydowskiej rodzinie w Nazarecie. Jego matką była Arna Mer, żydowska aktywistka na rzecz praw ludności palestynskiej, ojcem Saliba Khamis, chrześcijanin pochodzenia arabskiego, i jeden z przywódców Komunistycznej Partii Izraela. W młodości Mer-Khamis odbył służbę wojskową w izraelskich siłach zbrojnych, by następnie poświęcić się karierze reżysera. Po wydarzeniach roku 2002, gdy wojsko izraelskie wtargnęło do obozu dla uchodźców palestyńskich w Jeninie zabijając prawie 60 domów i burząc kilkadziesiąt domów Mer-Khamis nakręcił film dokumentalny „Dzieci Arny", poświęcony dziecięcej grupie teatralnej prowadzonej w Jeninie przez jego matkę w latach osiemdziesiątych.
Podczas pracy nad filmem Mer-Khamis poznał historię wielu z dawnych podopiecznych jego matki zostało bojownikami palestyńskich grup partyzanckich i zginęło, co ostatecznie skłoniło go do przeprowadzki do Jeninu i poświęcenia sie pracy z palestyńskimi dziećmi i młodzieżą. W tym celu założym w roku 2006 Teatr Wolności., niezależną przestrzeń działań twórczych dla dzieci palestyńskich uchodźców z obozu w Jeninie. Przy projekcie Teatru Wolności Mer-Khamis współpracował, między innymi, z Zakarią Zubeidi, byłym przywódcą Brygady Męczenników Al-Aksa w Jeninie i żydowskimi aktywistami na rzecz pojednania palestyńsko – żydowskiego ze Szwecji.

Juliano Mer-Khamis został zastrzelony przez zamaskowanych napastników przed wejściem do siedziby Teatru Wolności w Jeninie 4 kwietnia tego roku. Według dzisiejszych infomacji dziennika Jerusalem Post, władze autonomii palestyńskie aresztowały w związku z zabójstwem jednego z lokalnych bojowców Hamasu.
Premier autonomii, Salem Fayyad, potępił zabójstwo aktywisty: „Nie możemy pozostać niemi w obliczu tak nikczemnej zbrodni, która łamie wszystkie zasady człowieczeństwa jak i wyznawane przez nas wartości pokojowego współżycia."

Prezydent Komorowski podpisał dziś nowelizacje ustaw Prawo o szkolnictwie wyższym i ustawy o stopniach i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki, wprowadzające, między innymi, odpłatność za studia dzienne na drugim kierunku w ramach państwowych uczelni. - Ta ustawa wyznacza kierunek na dalszą reformę szkolnictwa wyższego. To krok bardzo ważny i krok w dobrym kierunku – stwierdził Komorowski, podpisując nowelizacje w Centrum Kultury Kopernik w Warszawie.

Do najważniejszych zapisów ustaw reformujących szkolnictwo wyższe należy wprowadzenie opłat za drugi kierunek studiów - tylko najlepsi studenci będą z niej zwolnieni. Inną ze zmian jest ograniczenie tzw. wieloetatowości. Wykładowcy zatrudnieni na uczelniach publicznych będą mogli pracować na etacie tylko w jednej jeszcze placówce naukowej lub akademickiej, a i na to będą musieli uzyskać zgodę rektora. Ponadto na stanowiskach, między którymi istnieje bezpośrednia podległość służbowa, nie będą mogły być zatrudniane osoby blisko spokrewnione lub spowinowacone. Ograniczenie to nie będzie dotyczyło tych pracowników, którzy swoją funkcję (np. dziekana i prodziekana) objęli w wyniku wyborów.

Nowością są Krajowe Ramy Kwalifikacji, czyli wytyczne, według których uczelnie będą miały prawo same tworzyć nowe kierunki studiów i układać ich programy. Ponadto najlepsze wydziały na uczelniach (zarówno publicznych, jak i prywatnych) będą mogły starać się o status KNOW (Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących) na pięć lat. W tym czasie otrzymają zwiększoną dotację na działalność. Ich pracownicy otrzymają dodatki do wynagrodzeń, a doktoranci wyższe stypendia.

Zmiany dotkną też kadrę uczelnianą. Zlikwidowane zostało stanowisko docenta, a na stanowisku adiunkta i asystenta pracownik będzie mógł być zatrudniony maksymalnie przez osiem lat. Jeśli w tym czasie nie uzyska wyższego stopnia naukowego, a tym samym możliwości awansu, to czeka go degradacja.

Ustawy podpisane przez prezydenta wejdą w życie 1 października 2011 r.

W poniedziałek 28 marca ponad 100 osób pikietowało londyńskie biuro firmy PR Grayling domagając się wstrzymania inwestycji tej firmy na Białorusi do czasu uwolnienia wszystkich więźniów politycznych w tym kraju. Na Białorusi w więzieniach i aresztach od czasu rozbitych przez milicję protestów przeciw sfałszowanym wyborom prezydenckim w grudniu zeszłego roku przebywają setki osób. Wśród więźniów reżimu jest też czwórka anarchistów oskarżanych o udział w serii akcji bezpośrednich przeciw reżimowym instytucjom, którym grozi do 12 lat więzienia.

Agencja public relations Grayling jest drugą co do wielkości firmą tego rodzaju na świecie, i jedyną, która prowadzi własne biuro w Mińsku. Kierownictwo firmy twierdzi jednak, że jego firma nie otrzymywała nigdy zleceń od reżimu Łukaszenki.
W londyńskiej pikiecie wzięli udział znani przestawiciele świata filmu, w tym Kevin Spacey i Jude Law. Zdaniem protestujących. każda inwestycja na Białorusi jest formą wsparcia dla tamtejszych władz. Spod siedziby agencji Grayling protestujący przeszli pod parlament, gdzie odbył się happening.

Spacey i Law zaangażowali sie w działania na rzecz więźniów politycznych na Białorusi od czas, gdy poznali aktorów z Wolnego Teatru Białorusi, podziemnej placówki artystycznej działającej w tym kraju bez wiedzy i zgody władz.
Po trwających od początku marca protestach, w tym blokadzie drogi krajowej nr 1 mieszkańcy Ozorkowa walczący o przywrócenie w mieście nocnej i weekandowej opieki medycznej odnieśli częściowy sukces. Marszałek województwa łódzkiego wydał decyzję o otwarciu w Ozorkowie punktu medycznego, czynnego w co drugą niedzielę od 8 rano do 18.

Od 1 marca na skutek oszczędności wprowadzonych przez NFZ mieszkańcy Ozorkowa i gminy Parzęczew zostali pozbawieni nocnej pomocy lekarskiej w porze nocnej i w weekendy i musieli jeździć 15 km do Zgierza. Mieszkańcy gminy Ozorków mieli zaś korzystać z opieki lekarza i pielęgniarki w Łęczycy.
- Nie wolno mieszkańców pozbawić pomocy medycznej - powiedział Witold Stępień marszałek województwa łódzkiego, który zdecydował o utworzeniu punktu medycznego, świadczącego usługi świąteczne w Ozorkowie.

Punkt uruchomi Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi. Będzie on czynny raz na dwa tygodnie w niedzielę, w godz. 8-18. Dyżur pełnić będzie lekarz z pielęgniarką, która ma też robić zastrzyki w domach.

na podstawie: www.dzienniklodzki.pl
Jak podaje IAR, z powodu nieszczelności rurociągów z wodą, chłodzącą rdzeń reaktora 4 w elektrowni atomowej Dukovany w Czechach konieczne będzie jego wyłączenie. Informację o wyłączeniu bloku z powodu nieszczelności rurociągu w systemie odpowietrzania podał rzecznik elektrowni Petr Spilka.

Wadę znaleziono w miejscu, które znajduje się wewnątrz obudowy ochronnej reaktora w tzw. obwodzie pierwotnym systemu chłodzenia, zawierającym silnie radioaktywną wodę pod dużym ciśnieniem. . Nieszczelność rurociągów ujawniły urządzenia pomiarowe. - Jest to drobne uszkodzenie, które nie stanowi żadnego zagrożenia - oświadczył rzecznik. Po zakończeniu procedur wyłączania czwartego bloku będzie można dokładnie określić czas trwania remontu rurociągu.

Podobny przypadek wystąpił w elektrowni Dukovany przed 20 laty. Elektownia atomowa w Dukovanach wyposażona jest w cztery radzieckie reaktory typu VVER 449, zbudowane na początku lat osiemdziesiątych, o mocy od 465 do 500 MW
Międzynarodowa organizacja ekologiczna Greenpeace, która jako jedna z nielicznych grup miała możliwość zapoznania się z projektami ustaw składających się na nowe prawo atomowe znalazła w rządowych projektach wiele błędów i nieaktualnych danych, wskazujących że były one pisane w pośpiechu, często w oparciu o foldery rwklamowe firm z branży atomowej pochodzące sprzed wielu lat. Analizą projetku prawa atomowego zajmował się między innymi ekspert Greenpeace, ds. energetyki atomowej Jan Haverkamp.

Najważniejsze niedociągnięcia rządowego programu według Greenpeace to:
1. Strategiczna Ocena Oddziaływania na Środowisko PPEJ wraz z załącznikiem to dokument o bardzo złożonym charakterze, liczący około 1200 stron, który powstał na zlecenie ministerstwa gospodarki w zaledwie 30 dni. Był tworzony w pośpiechu, stąd jego niska jakość. Niektóre z zawartych w nim informacji pochodzą z nieaktualnych broszur reklamowych zagranicznych firm energetycznych, nieraz bez podania źródła.

2. W tym dokumencie zupełnie brakuje analizy wariantów alternatywnych, w tym także tych, które zakładają brak potrzeby budowy elektrowni jądrowej. Dlatego decyzja o jej budowie może być podjęta na niepewnych przesłankach.

3. W rządowych dokumentach brakuje też odpowiedniej analizy kosztów związanych z wystąpieniem poważnego wypadku w elektrowni atomowej. Tym samym są one niepełne. Jest to szczególnie ważne po doświadczeniach katastrofy w Fukushimie, gdzie wstępne szacunki wskazują na koszty rzędu dziesiątek miliardów euro.

4. Ocena oddziaływania na środowisko PPEJ jest oparta na starych i nieaktualnych danych, jak na przykład tych dotyczących dostawcy paliwa nuklearnego do elektrowni w czeskim Temelinie. W dokumencie tym jest mowa o amerykańskiej firmie Westinghouse, podczas gdy w rzeczywistości jest to rosyjska firma TVEL. Dostawcę zmieniono kilka lat temu z powodu wykrycia deformacji prętów paliwowych.

- Tego typu strategiczne dokumenty nie mogą być tworzone w pośpiechu metodą kopiuj-wklej, bo od nich ma zależeć przyszłość, bezpieczeństwo i koszty, które Polska poniesie. Ocena Oddziaływania na Środowisko Programu Jądrowego, ze względu na liczne błędy merytoryczne i formalne, powinna zostać sporządzona od nowa w sposób profesjonalny i rzetelny. Ministerstwo gospodarki powinno dać jej autorom realistyczny termin na sporządzenie analiz, a nie, jak to się stało tym razem, raptem 30 dni na napisanie aż 1200 stron - mówi Jan Haverkamp, ekspert Greenpeace ds. energetyki jądrowej.

Sejm powołał w piątek komisję nadzwyczajną, do której trafią proponowane przez rząd przepisy mające umożliwić budowę w Polsce elektrowni jądrowych. W głosowaniu wzięło udział 386 posłów i wszyscy opowiedzieli się za jej powołaniem.
W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektów nowelizacji Prawa atomowego oraz tzw. ustawy inwestycyjnej. Rząd przyjął oba projekty w drugiej połowie lutego br.
tekst raportu Greenpeace w j. angielskim:
http://www.greenpeace.org/raw/content/poland/press-centre/dokumenty-i-ra...
Unikając medialnego rozgłosu rząd Donalda Tuska przedstawił dziś w sejmie pakiet ustaw mających umożliwić budowę w Polsce elektrowni atomowej. Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektów nowelizacji Prawa atomowego oraz tzw. ustawy inwestycyjnej. Projekt nowelizacji ustawy Prawo atomowe przedstawiła posłom pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej, wiceminister gospodarki Hanna Trojanowska. Projekt ustawy mającej stworzyć otoczenie inwestycyjne dla energetyki jądrowej zaprezentował natomiast wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik.

"Rozwój energetyki jądrowej jest procesem długotrwałym i wymagającym wsparcia ze strony państwa na każdym etapie" - mówiła Trojanowska. Projekt noweli prawa atomowego reguluje m.in. kwestie dozoru jądrowego, zezwoleń na działalność obiektów jądrowych oraz odpowiedzialności za ewentualne szkody. Gawlik z kolei mówił, że ustawa o "przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie obiektów energetyki jądrowej" tworzy ramy prawne i umożliwi inwestorowi sprawne zrealizowanie projektu, eliminując pewne ryzyka jego wydłużenia. "Jej przyjęcie sprawi, że Polska zostanie uznana za kraj o stabilnych i przejrzystych regulacjach dotyczących inwestycji w energetykę jądrową, co zapewni wzrost zainteresowania potencjalnych inwestorów" - podkreślał wiceminister.

Posłowie zdecydowali o przekazaniu obu projektów do komisji nadzywczajnej. Jedynie przedstawiciele SLD w swych sejmowych wystąpieniach zwracali uwagę na potrzebę przeprowadzenia referendum w sprawie budowy elektrowni atomowej, posłowie z pozostałych partii domagali się „przyspieszenia prac" nad prawem umożliwiającym budowę elektroni atomowej.

Na podstawie:
http://energetyka.wnp.pl/pakiet-atomowy-rzadu-trafi-do-komisji-nadzwycza...

Nowy numer "Jasnej Polany"

31 marca 2011 r. | Dział: Polska
Dziś w sieci pojawił się piąty już numer Jasnej Polany - czasopisma
dotykającego między innymi kwestii swobód obywatelskich i osobistego
rozwoju. W numerze znajdziecie:

"Słowem wstępu"
"Królestwo Boga jest w tobie" Lew Tołstoj
"Aby Ameryka żyła, Europa musi umrzeć" Russell Means
"O znaczeniu stowarzyszeń" Edward Abramowski
"Znaczenie konfederacjonizmu" Murray Bookchin
"Życie w rewolucyjnej Barcelonie" Manolo Gonzales
"Posiadanie i bycie w doświadczeniu codziennym" Erich Fromm
"Podróż" Marcin Kreczmer

link do pobrania:
http://jasna-polana.blogspot.com/2011/03/jasna-polana-5.html

Twórca pisma zaprasza do współpracy tłumaczy z angielskiego (nawet na
jednorazową współpracę).
Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność"zebrała ponad 100 000 podpisów pod apelem o odwołanie minister edukacji Katarzyny Hall - poinformował rzecznik sekcji Wojciech Jaranowski. Związkowcy oceniają Hall jako najgorszego ministra edukacji w historii.

"Resort edukacji wprowadził i zamierza jeszcze wprowadzić wiele szkodliwych zmian w prawie oświatowym i systemie edukacji. Skutkiem tych działań będzie zapaść systemu i jakości polskiej szkoły" - takimi słowami zaczyna się list w obronie polskiej oświaty, pod którym oświatowa Solidarność zbierała podpisy.
Minister edukacji realizując swoje kolejne pomysły nie uwzględnia oczekiwań rodziców i środowiska oświatowego. Edukacja jest dobrem ogólnonarodowym. Obrona wspólnego dobra wymaga wspólnych działań - podkreślili związkowcy.
Wśród zarzutów, jakie stawiają Hall, w liście wymienia się m.in.: niszczenie systemu edukacji w imię oszczędności, dalsze zwiększanie zadań oświatowych dla samorządów bez dodatkowych środków, wprowadzenie sześciolatków do źle przygotowanych szkół oraz plan likwidacji kuratoriów oświaty, Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i okręgowych komisji egzaminacyjnych i powołanie w ich miejsce nowych instytucji. W liście związkowcy napisali także, że nie godzą się na likwidację kolejnych szkół przez samorządy.

Podpisy zbierano między 4 a 25 marca br. Składać je mogli nie tylko związkowcy i nauczyciele, ale - jak zaznaczali związkowcy - wszystkie osoby, które podzielają stanowisko oświatowej Solidarności. Jak poinformował przed rozpoczęciem akcji przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarności Ryszard Proksa, zebrane podpisy wraz listem związkowcy chcą przekazać premierowi Donaldowi Tuskowi.

na podstawie: www.wp.pl
Pomimo uzyskania niedawno ponad 70 miliardów euro rządowych dotacji, irlandzkie banki znowu stanęły na krawędzi bankructwa. W wyniku kontroli, przeprowadzonej przez konsorcjum firm księgowych i irlandzki bank centraly w czterech największych bankach kraju wyszło dziś na jaw, że by uchronić je przed bankructwem potrzeba conajmniej 24 miliardów euro więcej. Zeszłoroczny krach systemu bankowego zmusił irlandzki rząd do zwrócenia się do Unii Europejskiej o wielomiliardowe pożyczki, i wprowadzenia drastycznych cięć w wydatkach publicznych, co doprowadziło do upadku poprzedniego gabinetu i wcześniejszych wyborów.

Spośród czterech banków, w których przeprowadzono kontrole, Allied Irish Banks potrzebuje conajmniej 13,5 miliarda euro, Bank of Ireland 5,2 miliarda, EBS około półtora miliarda, zaś Irish Life 4 miliardów. Podczas poprzedniej operacji ratunkowej Irlandia częściowo znacjonalizowała banki: Anglo Irish Bank, Allied Irish Bank i EBS, jak się jednak okazuje kwota 70 miliardów euro dotacji, przekazanej wówczas bankom wzamian za przekazane rządowi udziały nie wystarczyła na przywrócenie im płynności finansowej i zabezpieczenie ich na wypadek paniki na rynku. Notowania giełdowe banków, w których przeprowadzono kontrole zostały zawieszone. Zdaniem szefa irlandzkiego banku centralnego, w ramach kolejnej operacji ratunkowej znacjonalizowane zostaną kolejne dwa z zagrożonych upadłością banków, które nie korzystały dotychczas z pomocy publicznej.
Śródki na pokrycie kosztów programu ma zapewnić Europejski Bank Centralny.

O spowodowanie zeszłorocznego załamania na rynku nieruchomości i w sektorze bankowym obwinia się powszechnie tak irlandzkie elity finansowej, jak i politykę władz. Przez wiele lat kolejne gabinety prowadziły neoliberalną politykę deregulacji rynku bankowego, co umożliwiło bankom prowadzenie ryzykownej polityki finansowej związanej ze spekulacjami na rynku nieruchomości. Kryzys, jaki nastąpił jesienią 2010 roku ujawnił także bliskie, personale powiązania irlandzkich polityków i elit finansowych.

W efekcie krachu sektora bankowego w listopadzie zeszłego roku Irlandia zmuszona została do przyjęcia 80 miliardów skrajnie niekorzystnych kredytów z Unii Europejskiej i Banku Światowego, a w ramach negocjacji z tymi instytucjami rząd zobowiązał się do przeprowadzenia serii antyspołecznych reform.
Ogółem upadek systemu bankowego kosztował Irlandię równowartość połowy jej rocznego dochodu narodowego, ponad 17 tysięcy euro na każdego mieszkańca kraju. Państwowy fundusz emerytalny przekazał też na poczet funduszu ratunkowego 18 miliardów euro, zgromadzonych przez mieszkańców kraju na poczet przyszłych emerytur. W niektórych częściach Irlandii ceny nieruchomości spadły o ponad 60%, zaś bezrobocie osiągnęło w marcu tego roku 14.7%.

Egipt: Objector przed sądem

31 marca 2011 r. | Dział: Świat
Dziś ma odbyć się proces sądowy egipskiego objectora i bloggera, Maikela Nabil Sanada, aresztowanego przez wojskową policję 28 marca wieczorem pod zarzutami „obrazy armii" i „zagrożenia bezpieczeństwa państwa". Aktywiście, którego w sądzie reprezentuje znany adwokat-obrońca praw człowieka Nejad El-Boraee. Maikelowi grozi do 3 lat więzienia.

Maikel Nabil Sanad jest aktywistą politycznym i bloggerem, w kwietniu 2009 roku założył pierwszą w Egipcie organizację przeciwników przymusowej służby wojskowej. Za odmowę służby wojskowej z powodów etycznych został aresztowany 12 listopada 2010 roku, jednak po dwu dniach zwolniono go do domu, a następnie armia uznała go za niezdolnego do służby z powodu stanu zdrowia.
Maikel brał aktywny udział w egipskiej rewolucji, i tego powodu został ponownie aresztowany 4 lutego 2011 i torturowany. Wyszedł jednak z aresztu po 27 godzinach.

Bezpośrednim powodem obecnego zatrzymania i procesu jest tekst, umieszczony przez Maikela na swym blogu. Krytykuje on w nim ingerencję armii egipskiej w wewnętrzne sprawy kraju, jak również rolę wojska podczas niedawnej rewolucji. Rozprawia się przy tym z mitem „armii, która stanęła po stronie społeczeństwa" publikując liczne przykłady zatrzymań i tortur aktywistów przez policję wojskową trwające do dzisiejszego dnia. Wkrótce potem stał się kolejnym dowodem tez postawionych w swym artykule.
Do łódzkiej rady miejskiej trafił podpisany przez 21 tysięcy Łodzian społeczny projekt uchwały przeciwko likwidacji 19 szkół na terenie miasta. Podpisy pod projektem zbierali rodzice uczniów szkół przeznaczonych dozamkniecia, związkowcy z ZNP i lokalni politycy SLD.

Tomasz Kacprzak, szef Rady Miejskiej, zapewnił wnioskodawców, że projekt trafi na sesję w najbliższym możliwym terminie. Najpierw prawnicy magistratu sprawdzą projekt pod względem formalnym, a urzędnicy - skontrolują prawidłowość złożonych podpisów.

Obywatelski projekt uchwały może przygotować i złożyć każdy Łodzianin, o ile zbierze pod nim conajmniej 6 tysięcy podpisów.
Strona 3 z 6