Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Sekcje FA /
A+ R A-
F.A. Łódź

F.A. Łódź

Początki działalności Federacji Anarchistycznej Łódź sięgają końca lat osiemdziesiątych i działającej w mieście Pomarańczowej Alternatywy.  Akcje w owym czasie skupiały się głównie na organizacji happeningów i  demonstracji  mających na celu zwiększenie zakresu swobód obywatelskich i dyskredytację ówczesnych  władz. Po okresie przemian systemowych łódzcy anarchiści skoncentrowali swoje działania wokół tematów ekologicznych i antymilitarystycznych, organizując demonstracje i wydając własne pismo „Ortodox”. Od połowy lat dziewięćdziesiątych łódzcy działacze poszerzają zakres swoich zainteresowań o tematy pracownicze (współtworząc związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza), antyrasistowskie (demonstracje, konferencje, organizacja akcji Kolorowa Tolerancja), ekologiczne (pokazy filmowe i pikiety).  Osobną działalnością stanowi organizowana od 10 lat akcja rozdawania najbiedniejszym mieszkańcom naszego miasta darmowych posiłków (Food not Bombs), których udało się już wydać ponad 30 tysięcy.  W chwili obecnej działacze Federacji Anarchistycznej Łódź uczestniczą również w działaniach innych grup wolnościowych i ekologicznych w Łodzi.

Adres witryny: E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

W sobotnie popołudnie kilkudziesięcioosobowa grupa aktywistów protestowała w Łodzi przeciwko budowie elektrowni atomowej w Polsce. Część uczestników miała na twarzach maski przeciwgazowe i rozdawała łodzianom ulotki informujące o niebezpieczeństwach energetyki atomowej. „Chcemy poinformować społeczeństwo o skutkach, zanim decyzje zapadną i rząd zdecyduje o budowie elektrowni. Wbrew temu, co mówią eksperci, nie będzie ona ani nowoczesna, ani w pełni bezpieczna. W każdym reaktorze są pierwiastki promieniotwórcze, które mogą skazić środowisko” - mówił przez megafon Łukasz Nawrot z Federacji Anarchistycznej Łódź. Aktywiści żądali ogólnokrajowej debaty a następnie referendum, które dałoby odpowiedź czy społeczeństwo rzeczywiście chce budowy tak niebezpiecznego źródła energii.

Łódzkie środowiska anarchistyczne zapraszają na pikietę przeciwko rozwojowi polskiego programu nuklearnego i budowie elektrowni atomowej w naszym kraju. Protest rozpocznie się w najbliższą sobotę, 19 marca o godzinie 15:00 w łódzkim Pasażu Schillera.

Katastrofa w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima I, do jakiej doszło po piątkowym trzęsieniu ziemi stanowi kolejny, tragiczny dowód na to, że nie istnieje w pełni bezpieczna technologia nuklearna, zaś skutki ewentualnej katastrofy atomowej są w stanie zagrozić nawet krajowi o tak wielkim potencjale technologiczny i finansowym jak Japonia

W poniedziałek łódzki kurator oświaty, Jan Kamiński, wydał negatywną opinię o likwidacji 11 szkół na terenie miasta. Zdaniem kuratora, decyzja o ich zamknięciu podjęta przez lokalny samorząd pomimo protestów uczniów, ich rodziców i nauczycieli godzi w dobro uczącej się młodzieży.

Wśród szkół, których likwidacji sprzeciwia się kuratorium, są SP nr 141, SP nr 203, SP nr 40, Gimnazjum nr 4, Gimnazjum 20, Gimnazjum nr 24 oraz licea: XLVI, LI, LV, a także dwa centra zajęć pozaszkolnych.
Kurator nie ma zastrzeżeń co do likwidacji 8 innych placówek edukacyjnych na terenie miasta. Opinia kuratora nie jest wiążąca dla łódzkich samorządowców, którzy za półtora miesiąca podejmą ostateczną decyzję w sprawie zamknięcia 19 szkół na terenie miasta. Rozwiązanie takie popiera prezydent Hanna Zdanowska, która napisała dziś w tej sprawie list do lokalnych mediów.
W poniedziałek rano na plaży w okolicy portu Souda na Krecie straż przybrzeżna odnalazła zwłoki trzech kolejnych obywateli Bangladeszu, którzy w sobotę 5 marca wyskoczyli za burtę statku „Ionian King" by uniknąć deportacji do kraju pochodzenia.

Do tragedii doszło, gdy wiozący ewakuowanych z Libii obcokrajowców zbliżał się do portu Souda w nocy 5 marca tego roku. W obawie przed zatrzymaniem 49 obywateli Bangladeszu, jacy znajdowali się na jego pokładzie wyskoczyło za burtę. 35 z nich zdołano uratować, 3 zginęło a 11 uznano za zaginionych – ciała 3 spośród nich morze wyrzuciło wczoraj na plażę.
Do dystrybucji w USA i Europie Zachodniej trafi w najbliższych dniach książka "Between a Present Yet to Go and a Future Yet to Come" („Pomiędzy teraźniejszością, która jeszcze trwa a przyszłością która jeszcze nie nadeszła"), poświęcona grackiej rewolcie roku i walkom społecznym w tym kraju podczas ostatniego kryzysu finansowego na świecie. Autorzy książki, Dimitris Dalakoglou i Antonis Vradis, są założycielami anarchistycznego bloga From the Greek Streets, od początku starć zimą 2008 roku opisującego z wolnościowej perspektywy wydarzenia w tym kraju. Książka jest wspólnym wydawnictwem AK Press i serwisu Occupied London.

Ostatnie tygodnie przynoszą falę informacji o planowanych przez władze przekształceniach własnościowych i zmianach w sposobie funkcjonowania publicznej służby zdrowia zarówno w regionie łódzkim, jak i na szczeblu ogólnokrajowym. Bez jakichkolwiek konsultacji z pracownikami, pacjentami i kierownictwem zainteresowanych placówek Wydział Zdrowia Urzędu Miasta Łodzi planuje prywatyzację komunalnych przychodni rejonowych, sprywatyzowane przychodnie świadczyć mają zarówno usługi w ramach NFZ jak i pełnopłatne. Skomercjalizowany ma zostać szpital położniczy im. Rydygiera, w którym kosztem miejsc potrzebnych zwykłym mieszkankom Łodzi powstają luksusowe sale położnicze dla kobiet gotowych zapłacić za poród 7 tysięcy złotych. W zgierskim szpitalu wojewódzkim powstaje prywatna klinika kardiologiczna z myślą o pacjentach spoza NFZ. Równocześnie, wraz z wejściem w życie nowych kontraktów na usługi medyczne w ramach NFZ ich dostępność uległa dalszemu ograniczeniu. Dla przykładu liczba pacjentów, przypadających na jednego lekarza w ramach nocnej i weekendowej opieki medycznej na terenie Łodzi wzrosła dwukrotnie, zaś mieszkańcy Ozorkowa zostali takiej opieki zupełnie pozbawieni.

Przez ponad dwie godziny mieszkańcy Ozorkowa blokowali dziś przebiegającą w pobliżu miasta drogę krajową nr.1. Mieszkańcy miasta protestowali w ten sposób przeciwko pozbawieniu ich pomocy medycznej w porze nocnej i w weekendy z powodu oszczędności w budżecie łódzkiego NFZ. Od 1 marca, gdy zaczęły obowiązywać nowe kontrakty podpisane przez Fundusz na tego rodzaju usługi mieszkańcy Ozorkowa poza godzinami pracy miejskich przychodni muszą szukać pomocy lekarskiej w odległym o 15 kilometrów Zgierzu lub płacić z własnych kieszeni za przyjazd prywatnej karetki. Wcześniej dzięki protestom mieszkańców podobnego losu uniknęli mieszkańcy Zgierza.

Na transparentach protestujących można było przeczytać ''Nie igrajcie z ludzkim życiem i zdrowiem'', ''Liczą się ludzie - nie pieniądze'' i ''My też płacimy składki na NFZ''. Ozorkowianie krzyczeli ''Złodzieje!'', ''Chcemy żyć!'', ''Hańba!'', ''Oddajcie nam lekarza!!!''.
Zdaniem protestujących, od czasu wygaśnięcia podpisanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia kontraktów z miejską przychodnią na pomoc medyczną w weekendy i w nocy mieszkańcy Ozorkowa zostali de facto pozbawieni w tych okresach jakiejkolwiek pomocy medycznej. Najbliższa placówka, świadcząca takie usługi to znajdujący się w odległym o 15 kilometrów Zgierzu oddział Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego, gdzie pracują dwa zespoły lekarzy i pielęgniarki. Narodowy Fundusz Zdrowia twierdzi, że to ona powinna zabezpieczyć nocną pomoc medyczną dla Ozorkowa, jednak w podpisanym z WSRM kontrakcie Fundusz nie przeznaczył na ten cel żadnych środków, zaś sam kontrakt mówi o „zabezpieczeniu świadczeń z siedzibą w Zgierzu". Wcześniej NFZ próbował zresztą drastycznie ograniczyć również możliwości zgierskiej placówki, pozostawiając do jej dyspozycji jedynie jedną karetkę i jeden zespół lekarsko – pielęgniarski, musiał jednak zawiesić realizację tych pomysłów po protestach mieszkańców miasta.
W nocy nie kursuje komunikacja publiczna łącząca oba miasta, zaś koszt podróży taksówką to około 150 złotych. Alternatywą dla mieszkańców Ozorkowa pozostaje więc prywatna opieka lekarska i pielęgniarska, za którą, pomimo że są ubezpieczeni w NFZ, płacić muszą z własnych kieszeni – dla przykładu koszt wykonania zastrzyku przez 'prywatną' pielęgniarkę to 40 złotych.

Protestujący ostrzegają, że to dopiero początek. Zapowiadają, że jeśli nie zostaną spełnione ich żądania, to pojadą do stolicy i wywiozą na taczkach Ewę Kopacz, ministra zdrowia.
Jak poinformował dziś internetowy serwis From the Greek Streets, trwający od 44 dni strajk głodowy grupy 300 imigrantów zakończył się znaczącymi ustępstwami ze strony greckich władz. Według porozumienia, spisanego przez przedstawicieli rządu z głodującymi, okres po którym „nielegalni" imigranci będą się mogli ubiegać o prawo stałego pobytu w Grecji został skrócony z 12 do 8 lat, prawo do ubiegania się o stały pobyt nie będzie uzależnione od posiadania pracy, zaś wszyscy uczestnicy protestu będą mieli prawo do przedłużanego co pół roku pobytu czasowego aż do osiągnięcia wymaganych do uzyskania pobytu stałego 8 lat zamieszkania w Grecji

Wcześniej władze greckie próbowały złamać opór głodujących groźbą przymusowego przewiezienia ich do szpitali, a następnie grupowej deportacji wszystkich 300 uczestników głodówki.
Do dystrybucji w londyńskich księgarniach anarchistycznych, niezależnych centrach socjalnych i wybranych sklepach z polską żywnością trafia właśnie kolejny, trzeci numer „Kuriera Syndykalistycznego". To darmowe czasopismo tworzone jest przez polskich anarchistów zamieszkałych w Londynie i kierowane do stale rosnącej rzeszy imigrantów z naszego kraju. Jak zwykle lwią część nowego „Kuriera" zajmują materiały poświęcone trwającym w Wielkiej Brytanii konfliktom społecznym i walkom o prawa pracownicze, choć nie zabrakło również miejsca na tekst poświęcony robotniczej historii londyńskiej dzielnicy Spitalfield.
W załączniku trzeci numer "Kuriera Syndykalistycznego" w formacie .pdf
Na ośmiu stronach nowego numer „Kuriera" znalazły się artykuły poświęcone między innymi trwającym od jesieni protestom studenckim przeciwko drastycznym podwyżkom czesnego, strajkowi londyńskich strażaków, czy represjom przeciwko pochodzącemu z Ameryki Południowej organizatorowi londyńskiego IWW i trwającej kampanii w jego obronie. Zawartość pisma uzupełniają relacje z protestów podczas wizyty brytyjskiego premiera Davida Camerona w Witney i wizyty delegata Inicjatywy Pracowniczej na londyńskich targach literatury anarchistycznej oraz wspomniany już tekst o radykalnej historii dzielnicy Spitalfield.

Relacja z łódzkiej Manify

09 marca 2011 r. | Dział: Polska
Już po raz kolejny na Pasażu Schillera zebrali się dziś uczestnicy łódzkiej Manify, skąd krótko po godzinie 16 liczący ponad 70 osób pochód wyruszył Piotrkowską do placu Wolności, by następnie powrócić na pasaż. Hasłem przewodnim tegorocznej Manify była demografia – uczestnicy marszu domagali się, między innymi, zapewnienia powszechnego dostępu do przedszkoli i żłobków, jak również godnych warunków w szpitalach położniczych.

W marszu udział wzięli przedstawiciele i przedstawicielki łódzkich organizacji feministycznych, jak również uczestniczki odbywającego się w łódzkim CPK szkolenia – kobiety z Turcji i Wielkiej Brytanii. Obecni byli Młodzi Socjaliści i łódzcy anarchiści, oprawę muzyczną zapewniła Sambateria.

Przemarszowi towarzyszyła na całej trasie grupka kilku narodowców z wykonanym chałupniczo transparentem na kiju. Wyglądali na dość zagubionych i nie wykazywali specjalnej inicjatywy, jeśli chodzi o zakłócania samego przemarszu, w związku z czym pozostawiono ich własnemu losowi.

Po przemarszu w Preserze odbyła się debata pod hasłem "Kobiety mówią: sprawdzam" z udziałem przedstawicieli lewicowego marginesu głównej sceny politycznej zabiegających o głosy Łodzianek przed jesiennymi wyborami, zaś o godzinie 20 w kinie Cytryna rozpoczął się Manifowy Wieczór Filmowy, w ramach którego zaprezentowano dokumenty o strajku pielęgniarek w łódzkim szpitalu Barlickiego, podziemiu aborcyjnym w Polsce i walce o prawa samotnych matek w naszym kraju, jak również film fabularny „Do szpiku kości"
Od 1 marca rozpoczyna się na terenie Łodzi Narodowy Spis Powszechny. Tego dnia rachmistrze spisowi rozpoczną obchód przydzielonych im rejonów i weryfikację dostarczonych im informacji o budynkach na jego terenie. Od 8 kwietnia rachmistrze rozpoczną zbieranie informacji o losowo wybranych 25% mieszkańców miasta. Udział w spisie jest przymusowy, za odmowę podania rachmistrzowi wymaganych przez niego informacji grozi kara grzywny.

W spisowych pytaniach znajduje się wzbudzające wiele kontrowersji pytanie o wyznawaną religię, jak również te dotyczące liczby posiadanych dzieci, stażu małżeńskiego bądź pozamałżeńskiego, wykształcenia, i stanu posiadania. Pytania są tak sformułowane, że na ich podstawie będzie można określić, kto ze spisywanych pozostaje w nieformalnym związku partnerskim.

Obowiązkowi spisowemu podlegają wszyscy, ale rachmistrzowie z ankietami zapukają do drzwi tylko 25 procent wylosowanych mieszkań. Pozostali będą ''zbadani'' w mniejszym zakresie, za pomocą dokumentów dostępnych w urzędach (wiek, miejsce zamieszkania, stan cywilny itd.).

Jeśli ktoś zostanie wylosowany, nie może odmówić udziału w spisie.
- Zgodnie z ustawą mamy obowiązek udzielenia rachmistrzowi odpowiedzi - mówi Stanisław Kaniewicz z Urzędu Statystycznego w Łodzi. - Kto tego nie zrobi, jest zagrożony karą grzywny, której wysokość ustali sąd. Jest więc teoretycznie możliwe, że nie wpuszczając rachmistrza, wylądujemy na sali rozpraw - dodaje Kaniewicz.

Osoby i organizacje wspierające strajk głodowy 300 imigrantów w Atenach i Salonikach podjęli dziś w ramach akcji solidarnościowych okupację gmachów Ministerstwa Pracy przy placu Korai w Atenach. Uczestnicy okupacji wezwali do przeprowadzenia demonstracji solidarnościowej przed budynkiem.

Strajk głodowy grupy 300 imigrantów w proteście przeciwko rasistowskiej polityce greckich władz trwa od 34 dni. W niedzielę 14 uczestników ateńskiej głodówki przewieziono do szpitali z objawami skrajnego wyczerpania. W szpitalach, do których przewieziono głodujących zjawili się wkrótce potem funkcjonariusze greckiej policji, jednak personel medyczny odmówił podania im personaliów uczestników protestu. Tego samego dnia 50 uczestników głodówki w Salonikach podjęło decyzję o odmowie przyjmowania słodzonych napojów – od tego dnia przyjmują jedynie wodę i sól.
W czwartek dyrektor szpitala w Salonikach nakazał pozostawienie w salach przebywających w nim uczestników strajku głodowego tac pełnych jedzenia. Personel medyczny szpitala, wspierający imigrancki protest uznał to za przejaw nieludzkiego traktowania i wystąpił do samorządu lekarskiego o odebranie dyrektorowi - sadyście licencji na wykonywanie zawodu lekarza.

Nowe władze Łodzi nie zwalniają tempa neoliberalnych reform w mieście. Po zapowiedzi prywatyzacji komunalnych lokali na Piotrkowskiej i należących do miasta przychodni rejonowych, po likwidacji, pomimo masowych protestów społecznych 16 szkół na terenie miasta przymierzają się teraz do przekształcenia w spółkę prawa handlowego miejskiego szpitala położniczego przy ulicy Sterlinga. Dzięki temu placówka będzie mogła kosztem dostępności swych usług dla większości Łodzian świadczyć pełnopłatne zabiegi poza kontraktem z NFZ. W planach 'prywatne' porody w luksusowych warunkach za 6.9 tysiąca złotych...

Dyrektor szpitala przy Sterlinga, Ewa Wiestek – Piotrowska, planuje do końca tego roku oddać do użytku dwa luksusowe apartamenty urządzone z myślą o najbogatszych pacjentkach, gotowych zapłacić za poród prawie 7 tysięcy złotych. Będą one wyposażone w osobne łazienki z bidetem i prysznicem, a także specjalny aneks mieszkalny dla towarzyszących im partnerów. Pacjentki 'prywatnego' oddziału nie będą również skazane na korzystanie ze szpitalnej kuchni, zamiast tego będą miały wybór posiłków ze specjalnego menu. Poza tym będą mogły wybrać odbierającego poród lekarza i położną, a na życzenie otrzymają znieczulenie.
To nie koniec tegorocznych planów Wydziału Zdrowia Urzędu Miasta wobec miejskich szpitali. Zadłużony szpital imienia Jordana na Julianowie zostanie przyłączony do znajdującego się w dobrej kondycji finansowej szpitala im. Jonschera na Milionowej, który w zamian za zgodę na fuzję obu placówek i spłatę 9 milionów złotych długu Jordana otrzyma od miasta poręczenie 50 mln złotych kredytu na zaplanowany na dwa lata remont. Podczas trwania prac część oddziałów Jonschera przeniesie się na Julianów, po jego zakończeniu los szpitala im. Jordana i jego pracowników będzie jednak niepewny.
Ostatni z miejskich szpitali, zadłużony na 9 milionów złotych szpital im. Sonnenberga nie zostanie na razie zlikwidowany, miasto zapowiedziało jednak jego dyrekcji, że nie może liczyć na pomoc finansową z jego strony i musi przygotować własny program oszczędnościowy, co stawia w niepewnej sytuacji jego pracowników
Ukazała się właśnie książka "Artyści, wariaci, anarchiści" autorstwa Krzysztofa Skiby, Jarosława Janiszewskiego i Pawła Konnaka, monumentalna jeśli chodzi o rozmiary historia trójmiejskiego podziemia artystycznego i politycznego lat osiemdziesiątych. Trójka autorów, na pewnym etapie swych karier związana z różnymi inicjatywami trójmiejskiej alternatywy na kilkuset stronach przedstawia projekty składające się na nią, w tym formację artystyczną Totart, działalność sceny punkrockowej i odrodzenie ruchu polskiego anarchistycznego w ramach Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, stworzonego przez trójmiejskich aktywistów. Książkę uzupełniają setki kolorowych i czarno-białych ilustracji, reprodukcje plakatów, materiały filmowe na płycie DVD i mnóstwo innych atrakcji.

Pierwszym z przedstawionych w książce 'filarów' trójmiejskiego undergroundu była działalności założonej w roku 1986 formacji Totart. Ta skupiona wokół Zbigniewa Sajnoga i Pawła Konnaka grupa artystyczna wykorzystywała szeroko techniki prowokacji i happeningu, wdzierając się z własnym, złożonym z utrzymanych w klimacie absurdu poezji, muzyki i elementów scenograficznych przekazem na 'oficjalne' imprezy ukazując w efekcie tej konfrontacji sztuczność i zakłamanie 'kultury młodzieżowej' lat osiemdziesiątych.
Pierwsze reakcje publiczności - a zwłaszcza krytyków i dziennikarzy, piszących relacje we wciąż jeszcze przecież objętych cenzurą i kontrolowanych przez państwo gazetach i czasopismach - z kolejnych wystąpień Totartu były jednoznacznie negatywne. W ówczesnej prasie znaleźć można bardzo mocne słowa, oskarżające członków grupy o artystyczne chuligaństwo czy wręcz barbarzyńskie praktyki na niewinnym ciele sztuki. Z jednej strony widać w tych tekstach bardzo wyraźny lęk przed intensywnością i radykalizmem twórczości artystów związanych z Totartem, z drugiej - kompletny brak zrozumienia dla tej sztuki.
Drugi filar gdańskiej alternatywy artystycznej miał charakter muzyczny i nazywany jest dziś najczęściej Trójmiejską Sceną Alternatywną. Było to zjawisko bardzo oryginalne i rozpoznawalne w skali ogólnopolskiej - połowa lat 80. to czas, kiedy oczy wielu osób, zainteresowanych alternatywnym graniem, zwrócone były właśnie na Trójmiasto, bo tu działo się najwięcej i najciekawiej. Na działalność tej 'sceny' poza licznymi grupami wyrosłymi z tradycji punk składały się również liczne zespoły reggae, jak również trudne do zakwalifikowania projekty muzyczne z pogranicza rocka i alternatywy.
Polityczny wymiar trójmiejskiej alternatywy lat osiemdziesiątych to przede wszystkim Ruch Społeczeństwa Alternatywnego, który dał z kolei początek anarchistycznemu nurtowi w ruchu Wolność i Pokój, miał też potężny wkład w odrodzenie polskiego ruchu anarchistycznego i jego ideologiczne oblicze we wczesnym okresie jego istnienia, do końca lat dziewięćdziesiątych. Jego przedstawiciele mocno angażowali się wówczas w walkę polityczną, której najważniejszą areną była ulica. Regularnie uczestniczyli w organizowanych w tamtym czasie dość często antykomunistycznych demonstracjach, chętnie używali jednak metod charakterystycznych raczej dla akcjonistycznych wystąpień Pomarańczowej Alternatywy niż dla tradycyjnej antykomunistycznej opozycji. Był to jeden ze sposobów na organizowanie "społeczeństwa alternatywnego" z nazwy ruchu: zamiast uczestniczyć w walce dwóch najważniejszych sił politycznych tamtego czasu - a przedstawiciele RSA bardzo trafnie diagnozowali, że na tym etapie jest już tylko i wyłącznie walka o władzę, a nie o zasady, choćby te zawarte w słynnych postulatach z sierpniowego strajku - lepiej na uboczu tworzyć sobie alternatywną rzeczywistość. Świetnym przykładem było choćby założenie przez członków RSA klubu dyskusyjnego: przez moment był to jeden z najważniejszych ośrodków wolnej, niezideologizowanej myśli w Trójmieście, i w całej Polsce. Innym - organizacja słynnego Zlotu Młodzieży Wegetującej - Hyde Park. Na kaszubską wieś zjechało blisko 200 osób z całej Polski, które przez kilka dni zajmowały się działalnością artystyczną i politycznymi dyskusjami, bez jakiejkolwiek kontroli ze strony państwa.

Barclays zapłacił... 1% podatku

19 lutego 2011 r. | Dział: Świat
Po ujawnieniu przez brytyjski dziennik The Guardian, że w roku 2009 Barclays, jeden z największych banków na Wyspach Brytyjskich zapłacił jedynie 1% podatku dochodowego przed prawie 50 placówkami banku w całym kraju odbyły się dziś protesty uliczne zorganizowane przez koalicję UK Uncut, sprzeciwiającą się cięciom w wydatkach na cele społeczne. Informacje o tym, że od ponad 11 miliardów funtów zysku, osiągniętego przez bank w roku 2009 Barclays zapłacił w Wielkiej Brytanii jedynie 113 milionów podatku dochodowego pojawiły się na półtora miesiąca przed ogłoszeniem przez rząd największego w historii kraju programu oszczędności w wydatkach na cele społeczne motywowanego recesją i niskimi przychodami budżetu.

Oficjalna stawka podatku od dochodów korporacyjnych wynosi 28%, jednak dzięki istnieniu potężnej sieci spółek zależnych i funduszy inwestycyjnych, zarejestrowanych często w rajach podatkowych, Barclays był w stanie nie łamiąc prawa drastycznie zaniżyć zysk swych oddziałów zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii, transferując profity do kontrolowanych przez siebie firm zarejestrowanych poza granicami tego kraju. W zeszłym roku zysk Barclaysa wyniósł 6.1 miliarda funtów co przełożyło się na podwyżki wynagrodzeń o 23% dla najwyższych rangą managerów firmy. Wcześniej Barclays twierdził, że w roku 2009 zapłacił w Wielkiej Brytanii ponad 2 miliardy funtów podatków, okazało się jednak że w kwocie tej mieszczą się... podatki dochodowe zapłacone przez jego pracowników.
Zeznający w zeszłym miesiącu przed parlamentarną komisją finansów prezes Barclaysa Bob Diamond oświadczył tym czasem, że dla sektora bankowego okres „skruchy i przeprosin" po wywołaniu przez niego globalnego kryzysu finansowego w roku 2008 definitywnie się skończył.
W odpowiedzi na informacje Guardiana przez prawie 50 placówkami banku w całej Wielkiej Brytanii odbyły się dziś protesty. Ich forma była bardzo zróżnicowana, od okupacji, jak w Bradford, do sittingów, happeningów i wykładów.
Strona 5 z 6