Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Sekcje FA /
A+ R A-
F.A. Łódź

F.A. Łódź

Początki działalności Federacji Anarchistycznej Łódź sięgają końca lat osiemdziesiątych i działającej w mieście Pomarańczowej Alternatywy.  Akcje w owym czasie skupiały się głównie na organizacji happeningów i  demonstracji  mających na celu zwiększenie zakresu swobód obywatelskich i dyskredytację ówczesnych  władz. Po okresie przemian systemowych łódzcy anarchiści skoncentrowali swoje działania wokół tematów ekologicznych i antymilitarystycznych, organizując demonstracje i wydając własne pismo „Ortodox”. Od połowy lat dziewięćdziesiątych łódzcy działacze poszerzają zakres swoich zainteresowań o tematy pracownicze (współtworząc związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza), antyrasistowskie (demonstracje, konferencje, organizacja akcji Kolorowa Tolerancja), ekologiczne (pokazy filmowe i pikiety).  Osobną działalnością stanowi organizowana od 10 lat akcja rozdawania najbiedniejszym mieszkańcom naszego miasta darmowych posiłków (Food not Bombs), których udało się już wydać ponad 30 tysięcy.  W chwili obecnej działacze Federacji Anarchistycznej Łódź uczestniczą również w działaniach innych grup wolnościowych i ekologicznych w Łodzi.

Adres witryny: E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Jak informuje agencja Kyodo, prawie 20000 osób wzięło udział w niedzielnych demonstracjach antyatomowych, zwołanych w Tokio z okazji Dnia Akcji Przeciwko Enegii Atomowej. W dzielnicy Sugianami 15000 osób wzięło udział w proteście, zwołanym przez lokalnych mieszkańców i oddolne inicjatywy antynuklearne za pomocą portali społecznościowych.

„Dowiedziałem się o proteście z Twittera. Nadszedł czas, by powstrzymać wykorzystanie energii atomowej w energetyce" powiedział reporterowi Kyodo Takashi Kamiyama, który przybył na demonstrację z dwójką dzieci. Jeden z organizatorów protestu, Hajime Matsumoto, oświadczył: „To historyczne wydarzenie, że tyle osób zgromadziło się na proteście, którego nie zwołała żadna duża organizacja. Połączyliśmy siły wyłącznie dzięki internetowi"

W parku Shiba w dzielnicy Minato demonstrowało 2500 osób, domagających się zamknięcia przez koncern Chubu Electric Power Co elektrowni atomowej Hamaoka w prefekturze Shizuoka. Jak wynika z badań sejsmologicznych, elektrownia znajduje się w epicentrum kolejnego, potężnego trzęsienia ziemi przewidywanego przez naukowców.

W całej Japonii narasta krytyka rządu, oskarżanego o nieradzenie sobie z krysysem nuklearnym po katastrofie w elektrowni Fukushima I, zatajanie przed opinią publiczną prawdziwej skali skażenia i ignorowanie opinii międzynarodowych organizacji nadzoru atomowego domagających się poszerzenia strefy ewakuacji wokół zniszczonych reaktorów.

Info w j. angielskim:
http://english.kyodonews.jp/news/2011/04/84371.html
Od rana brytyjscy atywiści antynuklearni blokują londyńską siedzibę koncernu energetycznego EDF w proteście przeciwko budowie nowych elektrowni atomowych w Wielkiej Brytanii i w ramach antyatomowego dnia akcji ogłoszonego przez japoński ruch antyatomowy. Protestujący zablokowali cztery pasy ruchu na ulicy prowadzącej do londyńskiej siedziby koncernu. Wyłączoną z ruchu strefę ogłosili „strefą katastrofy nuklearnej".

Francuska grupa energetyczna EDF Energy startuje w przetargu na budowę 10 nowych elektrowni atomowych w Wielkiej Brytanii, jednak zaproponowany przez nią projekt reaktora EPR został odesłany do poprawek przez brytyjski nadzór atomowy jako niespełniający norm bezpieczeństwa. Ponadto jak wykazały przeprowadzone w zeszłym roku niezależne analizy, teren dawnej elektrowni atomowej Hinkley Point, przeznaczony pod budowę dwu reaktorów EPR jest silnie skażony wzbogaconym uranem. Mimo to koncern dalej ubiega się o lukratywny kontrakt i intensywnie lobbuje za rozwojem energetyki atomowej, zatrudnił nawet jako swojego szefa PR... brata byłego premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna.

EDF has already caused great concern - even before construction of 'new nuclear' has started. An independent report published last year found that land designated for EDF's two new mega-reactors at the Hinkley Point nuclear power plant in Somerset is heavily contaminated with enriched uranium. But EDF has dismissed the report. "With such a hazardous form of energy, best practice must be observed at every stage. We find EDF's attitude shocking," Benson concludes.

http://www.flickr.com/photos/mini_mouse/5592365881/
Mikel Nabil, egipski blogger i objector został dziś skazany przez sąd wojskowy w Kairze na trzy lata więzienia za „obrazę sił zbrojnych" i „narażenie na szwank bezpieczeństwa kraju". Sprawa Mikela, uprowadzonego z domu przez policję wojskową 28 marca a następnie postawionego przed sądem wojskowym za artykuł, krytykujący postawę sił zbrojnych podczas niedawnej rewolucji jest jednym z dowodów na ograniczanie przez armię egipską swobód obywatelskich wywalczonych przez społeczeństwo podczas zimowej fali protestów społecznych.

Obrońcy praw człowieka wskazują na liczne uchybienia w procesie aktywisty. Jako cywil nie podlega on jurysdykcji sądów wojskowych, a policja wojskowa nie miała prawa go aresztować. Podczas dzisiejszej rozprawy sąd wydał wyrok, gdy obrońców Mikela nie było na sali, co potwierdził Gamal Eid, przewodniczący The Arab Network for Human Rights Information.

Policja wojskowa zatrzymała aktywistę 28 marca po tym, jak na swym blogu zamieścił on artykuł opisujący przypadki torturowania przez wojsko uczestników ulicznych protestów jakie doprowadziły do upadku reżimu Mubaraka.

Mikel Nabil jest jednym z pierwszych egipskich objectorów – za odmowę odbycia służby wojskowej był aresztowany i przetrzymywany w wojskowym areszcie, ostatecznie jednak władzom nie udało się wcielić go do wojska. Brał również udział w egipskiej rewolucji 25 stycznia, za co był powtórnie aresztowany i poddany torturom.
Trwa spór między prezes Pabianickiego Centrum Medycznego, Dominiką Konopacką a personelem medycznym szpitala. Pozostające w sporze zbiorowym z pracodawcą położne z Pabianic przyszły w piątek do pracy ubrane na czarno. Chciały w ten sposób zaprotestować przeciwko planom połączenia ginekologii i położnictwa, co spowoduje zwolnienia wśród ich personelu.

- Pracujemy normalnie, ale ubrane na czarno. Na razie tylko ostrzegamy, ale jeśli nadal władze szpitala nie będą się z nami liczyły, to zaczniemy strajk. O zaostrzeniu protestu zadecyduje spotkanie wszystkich położnych z pabianickiego szpitala - powiedziała nam jedna z położnych, która nie mogła ujawnić personaliów. Przypomnijmy, że władze szpitala zakazały personelowi rozmawiania z mediami.

Położne, tak samo jak pielęgniarki z innych oddziałów, są w sporze zbiorowym z pracodawcą, czyli Pabianickim Centrum Medycznym. Żądają tysiąca złotych podwyżki. Grożą protestami, strajkami, a nawet odejściem od łóżek pacjentek.

Piątkowa akcja położnych ma zmusić władze szpitala, aby nie łączyły ginekologii z położnictwem. Zgodnie z planami, po połączeniu i przeniesieniu pacjentek do jednego skrzydła, szpital mógłby wydzierżawić wolną część. Pomysł nie podoba się jednak nie tylko położnym. Pacjentki też obawiają się, że na jednej sali będą leżały ciężarne i kobiety, które poroniły, a w pobliżu chore na nowotwory.

Projekt zmian na oddziale położniczo-ginekologicznym jest spowodowany oszczędnościami. Dominika Konopacka musi znaleźć dwa miliony złotych, które brakują szpitalowi. Aby uzyskać lepsze kontrakty w NFZ, planuje przeprowadzić remonty i kupić specjalistyczny sprzęt. Oszczędności zaczęła od zwolnień z pracy osób zatrudnionych w administracji szpitala, następnie zlikwidowała nagrody jubileuszowe i dodatki stażowe. Trzymiesięczne odprawy emerytalne zmieniła na miesięczne. Zlikwidowała też funkcję zastępców kierowników oddziałów szpitalnych.

- Oddział ginekologiczno-położniczy zanotował przez rok 1,5 miliona złotych straty - powiedziała Dominika Konopacka. - Obłożenie łóżek wynosi nieco ponad 50 procent. Aby nie generować strat, potrzebujemy, żeby zapełnionych było 80 procent łóżek.

O tym, czy dojdzie do połączenia ginekologii i położnictwa zadecydują konsultacje z radą ordynatorów szpitala, do których ma dojść jeszcze w tym miesiącu.
Unikając medialnego rozgłosu, w środę 30 marca rząd Donalda Tuska przedstawił w sejmie pakiet ustaw mających umożliwić budowę w Polsce elektrowni atomowej. Projekty obu ustaw zostały następnie skierowane do powołanej w piątek 1 kwietnia sejmowej komisji nadzwyczajnej.
Tym samym społeczne konsultacje rządowego programu energetyki atomowej zakończyły się, zanim na dobre się rozpocżęły. Pomimo powtarzanych wielokrotnie, w tym również podczas łódzkiej demonstracji w dniu 19 marca, apeli o podjęcie otwartej, dającej wszystkim stronom możliwość wypowiedzenia się debaty, rząd zdecydował się poświęcić prawa obywateli kraju do wypowiedzenia się w tej istotnej dla nich sprawie, w imię trzymania się napiętego harmonogramu programu atomowego. Podejmując decyzję o skierowaniu programu atomowego do sejmu, rząd zaprzepaścił okazję na uwzględnienie w nim wniosków: tak z katastrofy w Fukushimie, jak i z zaplanowanych na jesień testów bezpieczeństwa w europejskich elektrowniach atomowych.

Zdaniem międzynarodowej organizacji ekologicznej Greenpeace, która jako jedna z nielicznych miała możliwość zapoznania się z rządowym programem atomowym, nosi on w wielu miejscach ślady pośpiechu, w jakim był pisany i nie spełnia merytorycznych standardów stawianych podobnym dokumentom. Niektóre z informacji, zawartych w programie, pochodzą z nieaktualnych broszur reklamowych koncernów atomowych, inne (w tym dotyczące poziomu skażenia żywności w przypadku awarii w elektrowni) zostały... przeklejone z podobnych opracowań dla elektowni położonej na wybrzeżu Wielkiej Brytanii. W dokumencie zupełnie brakuje analizy alternatywnych wariantów rozwoju polskiej energetyki, w tym takich, które zakładają brak potrzeby budowy elektrowni jądrowej. Brakuje też odpowiedniej analizy kosztów związanych z wystąpieniem poważnego wypadku w elektrowni atomowej, o zasięgu zbliżonym do ostatniej katastrofy w Japonii – rządowy program nie przewiduje możliwości wypadku na dużą skalę, związanego z emisją radioaktywnych substancji w wymiarze większym niż kilka setnych procenta tego, co znajduje sie w reaktorze. Ocena oddziaływania planowanej elektrowni atomowej na środowisko jest oparta na starych i nieaktualnych danych. Zdaniem Greenpeace, tryb prowadzonych przez rząd „konsultacji społecznych" projektu nie spełnia standardów, określonych w podpisanej przez Polskę konwencji z Aarhus.

Okazuje się więc, że już na samym początku prac nad polskim programem atomowym gwarancje władz i lobby atomowego, że jego priorytetem będzie zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa, są frazesem nieznajdującym pokrycia w faktach.

Społeczne konsultacje nad projektem, mające w założeniu zapewnić społeczeństwu możliwość zapoznania się z planami władz, zgłaszania do nich krytycznych uwag i własnych, alternatywnych propozycji rozwiązania przedstawionych w nich problemów, są pustym rytuałem, a ich rezultat jest z góry ustalony.

Proatomowa propaganda i unikanie otwartej dyskusji nad programem atomowym służy ukryciu ignorancji urzędników, którzy przygotowali projekty ustaw atomowych. Wynikiem pośpiechu przy pracach nad programem atomowym, jak również braku dyskusji i krytycznej oceny projektu przez niezależnych ekspertów i organizacje społeczne, jest dokument niskiej jakości, stworzony pod presją czasu kolaż reklamowych folderów, nieaktualnych danych niepewnego pochodzenia i pobożnych życzeń lobby atomowego w sprawie kosztów budowy elektrowni atomowych i stwarzanego przez nie zagrożenia.

W tej sytuacji domagamy się:

1.wycofania z sejmu pakietu „ustaw atomowych";

2.otwartej dla wszystkich stron dyskusji nad potrzebą budowy elektrowni atomowych, kosztami i zagrożeniami związanymi z ich funkcjonowaniem, a następnie:

3. referendum w sprawie budowy elektrowni atomowych w Polsce.

W razie kontynuacji rządowego programu atomowego w dotychczasowej formie zapowiadamy podjęcie kolejnych protestów przeciwko budowie elektrowni atomowych w Polsce w formie, jaką uznamy za stosowną.

Federacja Anarchistyczna sekcja Łódź
e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

 
W związku z przypadającą 26 kwietnia 25 rocznicą katastrofy czarnobylskiej łódzkie środowiska anarchistyczne i ekologiczne organizują Antyatomowe Dni Akcji. W ramach Dni planowane są akcje w przestrzeni publicznej, spotkania z aktywistami antynuklearnymi i inne wydarzenia, o których szczegółach poinformujemy niebawem.

http://www.federacja-anarchistyczna.pl/dokumenty/item/5-oświadczenie-fa-w-sprawie-rozwoju-w-polsce-energetyki-nuklearnej

 
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez telewizję BBC na brytyjskich uniwersytetach, ponad połowa z nich wprowadzi maksymalną stawkę opłat za studia, wynoszącą 9000 funtów za rok studiów. Przeciętnie uczelnie, które wzięły udział w sondażu, zamierzają pobierać od studentów 8536 funtów czesnego rocznie. Podwyżka opłat za studia z 3000 do maksymalnie 9000 funtów wywołała największą od lat falę demonstracji studenckich i zamieszek jesienią zeszłego roku. Broniąc deycyzji o podwyżkach rząd tłumaczył wtedy, że 9000 funtów stanowi maksymalną możliwą stawkę za studia, a większość uczelni będzie pobierać dużo niższe opłaty. Teraz komentując wyniki sondażu BBC minister edukacji wyraził „zdziwienie." jego wynikami.

Spośród 111 uczelni, z którymi skontaktowało się BBC, prawie połowa zadeklarowała podwyżki czesnego do maksymalnego, określonego w prawie poziomu, zaś dwie trzecie zapowiedziała pobieranie maksymanego czesnego na części kierunków.
Komentując wyniki sondażu, minister szkolnictwa wyższego David Willets stwierdził, że według planów rządu maksymalna stawka czesnego powinna obowiązywać jedynie w „wyjątkowych sytuacjach." Według założeń rządowego projektu reformy oświaty, przeciętna stawka czesnego na angielskich uniwersytetach wynieść miała od przyszłego roku 7500 funtów. W związku z przekroczeniem tego poziomu rząd rozważa dalsze ograniczenie dotacji dla szkolnictwa wyższego, w pierwszej kolejności zaś dla uczelni które wprowadzą najwyższe opłaty, co w praktyce oznacza dalszą komercjalizację szkolnictwa wyższego i trwałe przerzucenie kosztów nauki na studentów.
Cztery osoby zostały ranne w wypadku, spowodowanym dziś przez nieoznakowany policyjny radiowóz na rogu Więckowskiego i Piotrkowskiej. Według świadków, nieoznakowane policyjne Ducato wjechało z dużą prędkością na czerwonym świetle na skrzyżowanie obu ulic, dopiero na kilka metrów przed skrzyżowaniem włączając sygnał dźwiękowy. Przejeżdżający przez skrzyżowanie samochów marki BMW nie miał szans na uniknięcie kolizji, w wyniku której wpadł na chodnik potrącając cztery osoby. Zdaniem policji, jadący na sygnale radiowóz miał pierwszeństwo. To już drugi w ciągu dwu dni wypadek drogowy z udziałem radiowozu – wczoraj w Krakowie policyjna Skoda Octavia zderzyła się z tramwajem, w wyniku tego wypadku zginął jeden z policjantów.

Świadkowie zdarzenia mówią, że samochód policyjny wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. - Sygnał dźwiękowy radiowóz włączył tuz przed samym skrzyżowaniem - mówiła Żaneta Kruk, która widziała wypadek.
Pod wpływem uderzenia BMW wjechało w grupę osób na chodniku przy przejściu dla pieszych przez Więckowskiego. Wstępne informacje dotyczyły 4 osób rannych, którym na miejscu lekarze udzielali pomocy. Świadkowie mówili o młodej kobiecie z rozbitą głową i dwóch mężczyznach, którzy pod wpływem uderzenia przelecieli kilka metrów w powietrzu.
Poszkodowani trafili do łódzkich szpitali: Kopernika i Jonschera. Do szpitala WAM przewieziono młoda kobietę w najcięższym stanie. Po przewiezieniu do szpitala kobieta nie odzyskała przytomności, lekarze mówili, że jej stan jest poważny.
Francuskie MSW oświadczyło wczoraj, że nie wpuści na terytorium kraju około 20 tysięcy uchodźców z Tunezji, którym rząd Włoch ma przyznać prawo czasowego pobytu w kraju wzamian za zobowiązanie się do opuszczenia jego terenu. Według włoskich władz, przepisy Unii Europejskiej w tym układ z Schengen pozwala osobom posiadającym prawo czasowego pobytu w jednym z unijnych krajów do swobodnego przemieszczania się po terytorium Unii. Francja nie zgadza się z taką interpretacją i zapowiada, że zamknie granicę przed Tunezyjczykami.

Konflikt zaczął się od zapowiedzi rządu włoskiego, że przyzna nielegalnym imigrantom z Tunezji tymczasowe prawo pobytu, jeśli uciekinierzy będą chcieli udać się do innego kraju europejskiego. Większość z 20 tysięcy Tunezyjczyków, przybyłych na Lampedusę od początku roku, chce trafić właśnie do Francji. Niektórzy już próbują przedostać się przez granicę; wielu z nich nie wpuszczono.
Szef francuskiego MSW Claude Gueant oświadczył w odpowiedzi: - Francja nie chce ucierpieć z powodu fali imigrantów. Wyjaśnił też, odnosząc się do ułatwień proponowanych przez Rzym: - Posiadanie prawa pobytu jednego kraju członkowskiego nie wystarczy. Potrzebny jest również dokument tożsamości, a nade wszystko dowód dysponowania odpowiednimi środkami finansowymi.
- Francja ma absolutne prawo odsyłać imigrantów do Włoch i to będzie robić - oznajmił szef MSW Francji, który wydał specjalny wewnętrzny okólnik dla prefektów o zaostrzeniu kontroli granicznych w przypadku imigrantów.

W przeddzień rozmów z francuskim ministrem szef włoskiego MSW Roberto Maroni oświadczył , że Francja nie może nie przyjmować Tunezyjczyków z tymczasowym włoskim prawem pobytu. - Okólnik ministra spraw wewnętrznych Francji nie mówi, że tymczasowe prawo pobytu nie jest ważne - wskazał Maroni.
Wyraził przekonanie, że obiekcje Francji nie są oparte na istniejących zasadach ruchu w strefie Schengen. Aby ten okólnik mógł wejść w życie, "Francja musiałaby zawiesić stosowanie układu z Schengen albo wystąpić z niego" - oświadczył minister Maroni, zapowiadając, że w piątek powie to szefowi MSW Francji.

Tymczasem tunezyjska straż wybrzeża zatrzymała na Morzu Śródziemnym 190 osób, które na niewielkich łodziach płynęły w kierunku Włoch. -Trwają poszukiwania kolejnych - poinformowało w czwartek tunezyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych.

Włochy i Tunezja zawarły we wtorek porozumienie, w którym władze w Tunisie zobowiązały się do uszczelnienia swej granicy morskiej i tym samym zatrzymania, a przynajmniej znacznego ograniczenia fali uchodźców. Ze swojej strony rząd Silvio Berlusconiego obiecał Tunezji pomoc finansową i techniczną w realizacji tego zobowiązania.

na podstawie: www.tvn24.pl
Według japońskiej agencji bezpieczeństwa nuklearnego, w elektrowni atomowej Onagawa w prefekturze Miyagi nie działają dwie z trzech jednostek zasilania zewnętrznego. Ponadto firma Tohoku Electric Power Co. podała, że uszkodzone zostało zewnętrzne zasilanie w reaktorze nr 1 elektrowni Higashidori. Do chłodzenia basenu ze zużytymi prętami paliwowymi wykorzystywany jest tam generator awaryjny.

Problemów nie odnotowano w siłowni w prefekturze Ibaraki, zamkniętej po marcowym trzęsieniu, oraz w elektrowniach w prefekturze Fukushima. Nie zaobserwowano tam wzrostu radioaktywności - poinformowała zarządzająca siłowniami firma Tokyo Electric Power Co. (TEPCO).

Z elektrowni Fukushima I i Fukushima II ewakuowano łącznie dziewięciu pracowników. Po trzęsieniu wznowiono prace w uszkodzonej Fukushimie I.

W całym regionie nie ma prądu. W Miyagi zamknięte są wszystkie autostrady. Wstrzymany został też ruch pociągów na kilku trasach.
na podstawie: www.wp.pl
Wczoraj późnym wieczorem premier Portugalii Jose Socrates oświadczył w telewizyjnym orędziu, że jego kraj stracił płynność finansową i będzie się ubiegał o pomoc ekonomiczną ze strony Unii Europejskiej i międzynarodowych instytucji finansowych. Kwotę potrzebną do zbilansowania budżetu Portugalii, która od wielu miesięcy była celem spekulacyjnych ataków na rynku obligacji państwowych, ocenia się na 80 miliardów euro. Podobnie jak w przypadku Irlandii i Grecji, warunkiem udzielenia kredytów będzie wprowadzenie programu antyspołecznych reform gospodarczych i nadzór międzynarodowych instytucji finansowych nad ekonomią kraju.

Prezydent komisji europejskiej Jose Manuel Barroso określił prośbę Portugalii jako „rozsądne posunięcie" i zapowiedział, że Unia Europejska zajmie się jej rozpatrzeniem „tak szybko, jak to możliwe". Oczekuje się, że pieniądze na pomoc dla Portugalii pochodzić będą zarówno z Komisji Europejskiej jak i Europejskiego Banku Centralnego. Władze Międzynarodowego Funduszu Walutowego oświadczyły, że są gotowe do „pomocy" o ile zajdzie taka potrzeba.

Wcześniej władzom portugalskim udało się zebrać około miliarda euro ze sprzedaży obligacji, jednak koszt pożyczek na światowych rynkach finansowych, zaciąganych przez Portugalię wzrósł w ostatnim czasie tak drastycznie, że kraj ten nie byłby w stanie spłacić odsetek od kolejnych kredytów. W ten sposób międzynarodowe rynki finansowe „ukarały" Portugalię za odrzucenie przez jej parlament programu antyspołecznych, neoliberalnych reform zaproponowanych przez rząd Socratesa w zeszłym miesiącu.
W środę trzech z sześciu anarchistów, aresztowanych pod zarzutem przynależności do organizacji partyzantki miejskiej Walka Rewolucyjna zostało wypuszczonych na wolność. Powodem ich uwolnienia był całkowity brak dowodów na ich przynależność do grupy. Mimo to cała trójka będzie miała wytoczone procesy, gdyż uwolnienie nie oznacza automatycznego wycofania oskarżeń wobec nich.

Wśród uwolnionych są: Christoforos Kortesis, Sarantos Nikitopoulos i Vaggelis Stathopoulos. Cała trójka musiała wpłacić kaucje, ma też zakaz opuszczania kraju i obowiązek meldowania się na posterunkach policji w miejsu zamieszkania.
Na podstawie: www.occupiedlondon.org/blog
Mieszkaniec łódzkiego Zarzewia złożył do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie przeciwko Narodowemu Funduszowi Zdrowia. Zdaniem Łodzianina, podpisując kontrakt na nocną opiekę medyczną dla jego dzielnicy z oddaloną o 14 kilometrów przychodnią w Andrespolu urzędnicy łódzkiego NFZ nie dopełnili obowiązków w zakresie zagwarantowania mieszkańcom miasta opieki medycznej, czym narazili ich na niebezpieczeństwo utraty zdrowia. Dotąd mieszkańcy dzielnic przypisanych do przychodni w Andrespolu wysłali dziesiątki protestów do łódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Uważam, że urzędnicy łódzkiego NFZ nie dopełnili obowiązków, a przez pozbawienie opieki lekarskiej w nocy i święta mieszkańców 20-tysięcznego Zarzewia, mogli popełnić przestępstwo - tłumaczy Jakub Hubert, mieszkaniec ul. Przędzalnianej. Łodzianin zarzuca urzędnikom Narodowego Funduszu Zdrowia, że wybierając w konkursie przychodnię nie wzięli pod uwagę jej dostępności.

- Wybrana dla nas przychodnia nawet nie jest na terenie Łodzi. Na dodatek dojazd do niej jest bardzo utrudniony. Dla mieszkańca Zarzewia, który ma samochód j odległość 14 km to niezbyt wiele, ale nawet jemu trudno jechać taki kawał z wysoką gorączką - uważa pan Hubert. - Z silnym bólem to niewykonalne. Skończy się na tym, że będziemy wzywać karetki pogotowia dużo częściej niż dotąd. Na Zarzewiu mieszka wielu starszych ludzi, których nie stać na zapłacenie 100 zł za taksówkę, żeby dojechać w nocy do przychodni.

Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że do żadnych nieprawidłowości nie doszło.
- Poradnia z Andrespola spełnia kryterium dostępności. Nie mieliśmy wpływu czy punkt przyjęć będzie w centrum czy na obrzeżach. Poradnia z Andrespola wygrała konkurs, bo miała odpowiedni zespół lekarski idobry sprzęt. Na tym zyskają pacjenci - zapewnia nas Beata Aszkielaniec, rzecznik NFZ w Łodzi. - Gdy poczują sie źle mogą korzystać z pięciu przychodni w Łodzi.

To nie przekonuje Adama Sandauera ze Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere. - Pacjenci mają prawo do porządnej opieki, a nowe przepisy im ją odbierają - uważa Sandauer.
na podstawie: Dziennik Łódzki
Spektakl ''Kto nie ma, nie płaci''na podstawie sztuki Dario Fo w reżyserii Piotra Bikonta wystawi łódzki Teatr Nowy. Premiera już w sobotę, 9 kwietnia, o godzinie 19:00 na Małej Scenie Teatru Nowego. Tego samego dnia o godz. 13 odbędzie się w Małej Sali sesja "Teatr pełną gębą", poświęcona twórczości Fo. Wezmą w niej udział: Jakub Porcari - reżyser teatralny, Paola Ciccolella - dyrektor Instytutu Kultury Włoskiej w Warszawie i Ewa Bal - tłumaczka i wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego

Akcja ''Kto nie ma, nie płaci'' rozgrywa się w Mediolanie, ale reżyser dostrzega bardzo duży związek z łódzkimi realiami. Pewnego dnia zaczynają rosnąć ceny artykułów spożywczych. Przeciw sytuacji zaczynają buntować się kobiety, które zaczynają "uwalniać rynek" i uwalniać pobliski supermarket od produktów płacąc według własnego widzimisię, czyli najczęściej nic. W domach muszą ukrywać produkty przed mężami, bardzo praworządnymi robotnikami, a także przed policją, która rozpoczyna rewizje w domach w całej okolicy. By ukryć towary zgodzą się nawet zajść w ciążę...

- Sztuka traktuje o obywatelskim nieposłuszeństwie. Nasi bohaterowie są uczestnikami i obserwatorami jego różnych odmian, podejmowanych przez ludzi zdesperowanych, biednych - tłumaczy Piotr Bikont.- Już nasz plakat nawiązuje trochę do teatru lalek, skąd jest tylko krok do komedii dell'arte, bowiem spektakl ma być współczesną wersją tej formy teatru.

Muzykę i piosenki do spektaklu skomponował popularny łódzki artysta, Jacek Bieleński. Także on będzie je na żywo wykonywał podczas przedstawienia. Premiera ''Kto nie ma, nie płaci'' już w sobotę na Małej Scenie Teatru Nowego o godz. 19. W spektaklu grają: Mirosława Olbińska, Sławomir Sulej, Katarzyna Żuk, Dymitr Hołówko, Wojciech Oleksiewicz, Mateusz Janicki, Tomasz Kubiatowicz
Jak wynika z informacji podanych dziś przez Dziennik Łódzki, ściągalność mandatów za jazdę bez biletu w środkach komunikacji masowej w Łodzi jest tak niska, że miasto każdego roku dopłacać musi do utrzymania firm, kontrolujących bilety. Tylko w zeszłym roku odpowiedzialne za kontrole konsorcjum firm Obligo i PKK Polska odzyskało jedynie 15% należności z mandatów. Do kasy MPK wpłynęło z tego tytułu 869 tysięcy złotych, podczas gdy koszty zatrudniania „kanarów" wyniosły prawie 3 miliony złotych. Całkowite wpływy ze sprzedaży biletów do około 116 milionów złotych.

Ze względu na to, że konsorcjum Obligo i PKK Polska nie uzyskało określonego w warunkach przetargu poziomu ściągalności mandatów, Zarząd Dróg i Transportu nałożył na nie karę umowną 10 tysięcy złotych za każdy procent poniżej poziomu określonego w umowie, co daje w sumie 100 tysięcy złotych. Konsorcjum złożyło wniosek o umorzenie kary do ZDiT, ale drogowcy go odrzucili. Firmy odwołały się jeszcze raz, a wtedy ZDiT poprosił o opinię radnych z komisji finansów.

W tym roku kontrolami zajęło się także MPK. Spółka zapowiada, że będzie solidnie wypełniać swoje obowiązki. W tym roku miasto chce zarobić nasprzedaży biletów 130 mln
W nocy z wtorku na środę w odległości około 70 kilometrów na południe od włoskiej wyspy Lampedusa zatonął w sztormie statek wiozący imigrantów z Libii. Na jego pokładzie znajdowało się około 300 osób, w tym 40 kobiet i 5 dzieci, pochodzących z Libii i kilku innych krajów północnej Afryki, jak również z Bangladeszu. Przybyłe na miejsce statki ratownicze wyłowiły z wody jedynie 20 imigrantów i drugie tyle ciał. Trwa akcja poszukiwawcza na wodach Morza Śródziemnego, między Maltą a Lampedusą.

Na samej Lampedusie, będącej punktem docelowym dla imigrantów z Afryki próbujących dotrzeć do krajów Unii Europejskiej przebywa kilka tysięcy imigrantów z Libii, Tunezji i innych krajów. Władze włoskie umieszczają przybyszów w obozie dla uchodźców, jednak liczba osadzonych kilkakrotnie przekracza pojemność ośrodka, i wielu imigrantów szuka schronienia poza jego terenem. Sytuacja na wyspie jest napięta, a wielu jej włoskich mieszkańców prezentuje jawnie rasistowską postawę. Władze włoskie sukcesywnie przewożą imigrantów do obozów w kontynentalnej części kraju, jednak na ich miejsce wciąż przybywają nowi. Od początu fali zamieszek i rewocji w północnej Afryce przez Lampedusę przewinęło się już ponad 30000 uchodźców. Aby zmiejszyć przeludnienie w obozach dla uchodźców władze Włoch zdecydowały się przyznać tymczasowe prawo pobytu dużej grupie uchodźców z Tunezji.
Strona 2 z 6