Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Sekcje FA /
A+ R A-
F.A. Poznań

F.A. Poznań

Aktywność poznańskiej sekcji FA stanowi szeroki wachlarz działań.

Z jednej strony są to różnorakie formy protestu i agitacji. Można by określić ten rodzaj aktywności jako aktywność doraźną. Charakteryzuje się ona "zewnętrznym" przesłaniem naszej grupy. Działalność ta daje nam możliwość wyrażenia swojego zdania, jest formą nacisku na władzę i inne instytucje oraz stanowi dla nas czynnik propagandowy. W tym zakresie działań mieszczą się zarówno akcje spektakularne takie jak demonstracje, happeningi, akcje bezpośrednie jak te mniej: petycje, plakaty, pisma etc.

Z drugiej zaś staramy się budować naszą rzeczywistość poprzez kreowanie świadomości na co dzień. Tworzymy wolnościową społeczność, która podejmuje działania na rzecz oddolnego, niezależnego i samorządnego życia. Działalność ta jest oparta o Rozbrat nadający grupie charakter stabilny. Federacja Anarchistyczna w roku 1997 otworzyła tu Bibliotekę Wolnościową, a w 2000 Klub Anarchistyczny gdzie znajdują się również biuro FA sekcja Poznań
O aktywności tej stabilnej wynikającej głównie z posiadania swojego miejsca można by pisać jeszcze bardzo dużo. Przede wszystkim Rozbrat daje nam możliwość bezpośredniego i łatwego kontaktu miedzy ludźmi. W oparciu o to miejsce możemy spotykać się z ludźmi mającymi podobny stosunek do otaczającego świata, rozmawiać, dyskutować, pomagać.

Adres witryny: http://www.rozbrat.org E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Wczoraj w Gazeta Café odbyła się dyskusja z kandydatami na prezydenta miasta Poznania. Dla startujących w wyborach redaktorzy Gazety przygotowali dwa zasadnicze tematy: pierwszy z nich dotyczył wyludniania się miasta oraz tego, jak ten demograficzny, a raczej ekonomiczny problem rozwiązać; drugi związany był z cenzurą wydarzeń kulturalnych oraz kompetencjami prezydenckimi w kwestii ich odwoływania. Wyjątkowym, co podkreślały media, było przyjęcie zaproszenia przez samego Grobelnego, który po raz pierwszy przed zbliżającymi się wyborami zdecydował się na wystąpienie publiczne. Wydawało mu się zapewne, że dobrze je przygotował – wymuszając na organizatorach przyśpieszoną formułę dyskusji, która zgodnie z życzeniem prezydenta skończyła się po godzinie.

 

Podczas gdy politycy prowadzili pozorowaną dyskusję nad problemami wyludnienia centrum i „Golgota Picnic” na zewnątrz lokalu trwał protest środowiska anarchistycznego i mieszkańców Poznania. Z okien Gazeta Café były widoczne potykacze z hasłami „Grobelny do kontenera!”, „Wąsa mentalnego nie zgolisz!”, „Miasto to nie firma!”. Mieszkańcy rozdawali gazety „TEJ!”, w których można poczytać o politycznym karnawale organizowanym raz na cztery lata. Przebieg i treść debaty nie różniły się niczym od poprzednich spotkań, na co zareagowali mieszkańcy wraz z działaczami Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i Federacji Anarchistycznej.

 

Obecni na sali lokatorzy z kolejnej czyszczonej kamienicy – tym razem przy ul. Libelta – zabrali głos, zmieniając tym samym zaplanowany przebieg debaty. Wskazali na to, że prezydent po raz kolejny celowo unika dyskusji na temat najważniejszych konfliktów, jakie miały miejsce w Poznaniu podczas jego kolejnych kadencji. Zgromadzeni na sali przejęli głos i domagali się wyjaśnień w sprawie czyścicieli kamienic, nielegalnych masowych wysiedleń, zjawiska pustostanów. Inni krytyczne oceniali dotychczasowe działania na polu edukacji – masowe zwolnienia nauczycieli. Mimo że chętnych do wypowiedzenia się na sali było dużo, debata zakończyła się bardzo szybko. Prezydent, nie odpowiadając na żadne z postawianych pytań, ok. godz. 20:00 – czyli po godzinie od rozpoczęcia – po prostu wstał i wyszedł.

 

Grobelny ugiął się pod naporem argumentów i nie potrafił odbić stanowczej krytyki swoich rządów. Nie odpowiedział, pytany bezpośrednio, dlaczego miasto lekceważy problem czyszczenia kamienic. Nie miał też nic do dodania na temat pomocy osobom eksmitowanym na bruk bez lokalu zastępczego czy rażąco niskiej liczby lokali socjalnych, jak i komunalnych. Nie umiał, a raczej – jak było widać – nie chciał się wypowiedzieć o problemach mieszkaniowych ZKZL ani o kontenerach socjalnych. Podczas debaty można było się przekonać, jak odległa od realnych problemów społecznych jest dyskusja przed wyborami oraz jak ignorujące i lekceważące podejście ma sam Ryszard Grobelny. Szczytem arognacji była informacja, że prezydentowi właśnie skończył się czas, co oznaczało jego wyjście (lub raczej ucieczkę) z sali przed zakończeniem rozmowy.

 

Wczorajsza debata pokazała po raz kolejny stanowisko władzy wobec elementarnych problemów miejskich. Nie było na niej o nich mowy. Nikt nie wytłumaczył, jak długo mieszkańcy będą spłacać zadłużenie miasta powzięte na budowę tak wyśrubowanych inwestycji jak Stadion Miejski czy Termy Maltańskie. Ostatecznie nie zostało poruszonych wiele tematów, z którymi przyszli mieszkańcy, np. podwyżki dla pracowników i pracownic sektora usług publicznych, drożejące komunikacja, żłobki, woda itp.

 

Kompromitacja starającego się o reelekcję Grobelnego była więc wyraźna. Uważamy, że należy zaprzestać organizowania tego typu debat, gdyż nie mają one żadnego sensu! Dyskusje te są tak odległe od realnych bolączek poznaniaków, że mogłyby się w ogóle nie odbywać – przynoszą tylko złudzenie chęci dialogu władzy z mieszkańcami.

W środę 27 sierpnia, przed zaplanowanym ostatnim posiedzeniem Komisji Polityki Przestrzennej Rady Miasta kliny zieleni zaatakowały urząd miasta. Happening zorganizowany został przez działaczy i działaczki anarchistyczne. Miał zwrócić uwagę opinii publicznej na niekorzystne z ekologicznego i społecznego punktu widzenia rozstrzygnięcia nowego studium zagospodarowania przestrzennego. Będzie ono głosowane przez radę miasta prawdopodobnie już we wtorek - 2 września. Komisja miała na dzisiejszym posiedzeniu uchwalić swoje kolejne rekomendacje.

zdjęcia z happeningu

Przeczytaj roównież: Poznańscy drwale:Grobelny, Mikuła, Wechta

 

 

Poznań wolny od faszyzmu!

26 sierpnia 2014 r. | Dział: Wielkopolskie

W Poznaniu doszło dziś do kolejnej kompromitacji skrajnej prawicy. Po ONR-ze i Ruchu Narodowym, tym razem przyszła kolej na wprost faszystowskie NOP. Działacze tej partii hucznie ogłosili w internecie (i poprzez rozklejane wlepki) "Spotkanie z Nacjonalizmem". Nacjonalizm reprezentowało 6 osób, które dla zapewnienia sobie policyjnej ochrony zgłosiły pikietę w Urzędzie Miasta (zgłoszenie wymagane jest dla zgromadzeń powyżej 14 osób). Mimo tego kilkunastu antyfaszystów i antyfaszystek postanowiło stanąć z NOP-em twarzą w twarz.

 

Już w pierwszej minucie spotkania starannie ułożone materiały propagandowe znalazły się na bruku. Nacjonaliści bez oporów oddali swoje wlepki i ulotki, a książki (np. o takich tytułach jak "Mit Holokaustu") pośpiesznie schowali. Byli zmuszeni również zwinąć większość banerów i flag. Gdy próbowali mówić coś przez megafon, zostali zakrzyczeni. Nie reagowali też, gdy niektórzy z przeciwników deptali ich materiały, a na krytykę przechodniów, często osób starszych (co widać np. na materiale wideo GW), reagowali wyzwiskami.

 

Pikieta ochraniana była łącznie przez ok. 50 policjantów. Jedna policyjna tajniaczka za pozwoleniem NOP-owców cały czas stała między nimi.

 

Gdy doszło do wywrócenia stolika z faszystowską propagandą, jeden z antyfaszystów został zabrany do policyjnego samochodu, gdzie pobito go i wypuszczono bez przedstawienia żadnego zarzutu. Po oficjalnym zakończeniu policja nadal chroniła faszystów, najpierw radząc im udać się w inny rejon miasta taksówkami, a potem do tych taksówek ich eskortując.

Dzisiejsza, kompletna kompromitacja faszystów z NOP-u pokazała jasno, że w Poznaniu nacjonalistyczne i antyspołeczne ideologie nie są i nie będą tolerowane. Poznań wolny od faszyzmu!

 

https://www.youtube.com/watch?v=LPdK1ujf6bc&feature=youtu.be

Rozpoczął się proces trzech osób z Federacji Anarchistycznej, oskarżonych o przewodzenie nielegalnej demonstracji. Według policji miała ona mieć miejsce przed bankiem WBK 25 października zeszłego roku w tym samym czasie, gdy inne osoby w środku rozbiły w symbolicznym akcie protestu namiot. Miało to miejsce krótko przed licytacją kamienicy, w której znajduje się Od:zysk, a bank był jednym z wierzycieli nieruchomości.

 

Mimo że tym razem nie rewidowano wchodzących do sądu, pięciu osobom, które stawiły się na sprawie: dwóm oskarżonych, dwóm dziennikarzom i adwokatce anarchistów towarzyszyło w drodze na salę rozpraw ponad dwudziestu policjantów. Gdy jeden z pracowników sądu zapytał co się dzieje, policjant odpowiedział z przekąsem: „wojna!”. Sędzina rzekomo ze względów bezpieczeństwa i obawy o zakłócenie spokoju publicznego wyłączyła jawność sprawy oraz wyprosiła z sali skromną publiczność.

 

W trakcie procesu przed sądem kilka osób z Kolektywu Od:zysk rozwinęło transparent z hasłem: „Dość represji za poglądy”. Sprawa trwałą cztery godziny. Podczas procesu przesłuchano trzech policjantów oraz pokazano nagranie z policyjnej kamery. Kolejna rozprawa dobędzie się 23 września, gdzie będą przesłuchiwani świadkowie powołani przez obronę oraz film nakręcony przez uczestniczkę protestu. Natomiast w przyszły czwartek ruszy kolejny proces wobec osób, które rozbiły namiot w banku i które są oskarżone o naruszenie miru domowego.

 

Wytoczenie tych spraw jest kolejnym działaniem poznańskiej policji zmierzającym do kryminalizowania ruchu społecznego. W zeszłym tygodniu ukazał się raport Anarchistycznego Czarnego Krzyża uzasadniający tę tezę (zobacz tutaj). Decyzja sądu o utajnieniu sprawy w podobnym duchu sugeruje, że dla instytucji państwa działacze i działaczki społeczne zdają się być groźniejsi od pracodawców łamiących prawa pracownicze czy czyścicieli nękających lokatorów, którzy przed sądami nie stają w ogóle lub których sprawy toczą się latami, w czasie których organy (nie)sprawiedliwościowi reagują niezwykle opieszale.

W dniu 15 lipca na łamach Gazety Wyborczej ukazał się artykuł pod tytułem „Oto wróg publiczny”. Dotyczył on postępowania sądowego jakie toczy się przeciwko jednej z aktywistek Federacji Anarchistycznej. Została posądzona o przewodzenie nielegalnemu zgromadzeniu. Autor tekstu słusznie wytyka absurdalne zabezpieczenia procesu, przywodzące na myśl rozprawy członków mafii, jednak to tylko fragment rzeczywistości. Dyskusja jaka toczy się, w związku z ww. publikacją, od kilku dni na łamach ogólnopolskich gazet oraz portali społecznościowych skutecznie pomija szerszy kontekst zarówno przeszłych jak i trwających represji w stosunku do aktywnych grup protestu.

 

Władze kryminalizują protesty, bowiem wyraźnie nie radzą sobie z głosem sprzeciwu i oporem jaki członkinie i członkowie FA, działacze związkowi, lokatorscy i inni mieszkańcy/ki Poznania stawiają przeciwko ich antyspołecznej, neoliberalnej polityce. Wyrazem tej bezsilności są wzmagające się represje wymierzone nie tylko w ruch anarchistyczny ale i wszystkich tych, którzy ośmielają się na czynną niezgodę wobec poczynań włodarzy miasta, organów ścigania czy czyścicieli kamienic.

 

„Najpopularniejsze” paragrafy używane w walce z wszelką krytyką i oporem to, w ostatnim czasie, zakłócanie miru domowego, naruszenie nietykalności policjanta, stawianie biernego/czynnego  oporu czy wymienione już przewodzenie nielegalnemu protestowi

 

Najmniejsze nawet pikiety są obstawiane przez policyjnych tajniaków, nagrywane i fotografowane na użytek aparatu opresji. Działacze są nachodzeni w domach, wypytuje się o nich rodzinę i sąsiadów. Normą jest już zastraszanie świadków i oskarżonych podczas przesłuchań, potajemne nagrywanie zeznań oraz utrudnianie kontaktu z adwokatem i rodziną zatrzymanego czy zatrzymanej, a także celowe wprowadzanie w błąd, na przykład przy korzystaniu z prawa do odmowy zeznań podczas przesłuchań.  Nie dziwią nas już,  próby prowadzenia przesłuchań przez telefon czy w progu naszych mieszkań oraz „troska” policjantów obserwujących Rozbrat z zaparkowanego w jednej z uliczek samochodu. Tak samo zresztą jak łatwym do przewidzenia posunięciem było umieszczenie skierowanej na skłot kamery, która rejestrowała wszystkich wchodzących i wychodzących z Rozbratu. Wiedzieliśmy o niej od początku. Z  łatwością potrafimy też przewidzieć kolejne posunięcia aparatu represji; procesy i ich przebieg, rodzaje paragrafów czy obecność policyjnych „ekip filmowych” na naszych akcjach.

 

Ostatnio policja stara się też pobierać odciski palców aktywistów/ek i próbuje robić zdjęcia za pomocą aparatu do fotografii sygnalitycznej, który wykonuje serię fotografii obejmujących   ujęcia: en face, prawy profil oraz prawy i lewy półprofil. Procesem tym steruje komputer, możliwe jest też wykonanie zdjęć sylwetki oraz zdjęć cech szczególnych danej osoby (coś w rodzaju skanowania twarzy). Na ulicach, przy okazji demonstracji – np. tej w obronie Od:zysku -  coraz częściej pojawia się natomiast LRAD (Long Range Acoustic Device) czyli policyjna zabawka emitująca precyzyjnie wymierzoną, potężną falę dźwiękową. LRAD wykorzystuje się m.in. do tłumienia zamieszek. Potraktowani nim ludzie mogą zakończyć „nielegalne zgromadzenie” z uszkodzonym słuchem.  Policja widać próbuje testować na nas drogie nowinki technologiczne.

Wiele spraw, które toczą się przeciwko anarchistom czy na przykład działaczom związkowym i lokatorskim  jest zakładanych przez samą policję, która występuje w nich, co brzmi dość zabawnie, jako oskarżyciel społeczny. Policja w swoim upartym dążeniu do skazania aktywistów po prostu się ośmiesza. Zeznania mundurowych są często sprzeczne ze sobą a dowody, które starają się oni przedłożyć w sądzie,  wielokrotnie nie potwierdzały winy anarchistów. Do tej pory  sprawy te były przez nas w większości wygrywane. Policja w takich sytuacjach próbuje się odwoływać ale jej rozpaczliwe starania przeważnie spełzają na niczym. Mimo tego nadal oskarża się nas i wytacza kolejne sprawy, by zniechęcić do podejmowania działań.

 

Przykładem jest tu choćby niedawna próba doprowadzenia do skazania dwojga aktywistów oskarżonych o przewodzenie protestem podczas blokady eksmisji niepełnosprawnej kobiety i jej męża. W podobnej sprawie, gdzie z oskarżeniem wystąpiła policja, uniewinniono antyfaszystę, którego usiłowano pociągnąć do odpowiedzialności za rzekome zniszczenie dwóch radiowozów podczas blokady antyfaszystowskiej w 2011 r. Już za kilka dni odbędzie się kolejna rozprawa grupy działaczy i działaczek występujących w obronie skłotu Od:zysk.

 

Pod zarzutem wykonania kilkudziesięciu szablonów z hasłem „ANI LEWICA, ANI PRAWICA, WOLNOŚĆ” policyjni tajniacy zatrzymali dwoje aktywistów. Wypuszczono ich po 24 godzinach, utrudniając w tym czasie otrzymanie przez rodzinę jakichkolwiek informacji na ich temat – do końca nie było nawet wiadomo gdzie są przetrzymywani. Oboje odmówili składania wyjaśnień i nie przyznali się do zarzucanych czynów. Postępowanie wobec nich zostało po kilku miesiącach umorzone. Uzasadniono to w następujący sposób: „sprawcy [...] nie dokonali trwałego uszkodzenia danej ściany. Namalowanie graffiti będzie przestępstwem, jeśli nie będzie można go ani zmyć ani zamalować – konieczne będzie naruszenie struktury ściany, np. skucie tynku w celu usunięcia graffiti”. Zakończenie tej sprawy jest więc precedensowe dla wszystkich grafficiarzy. To jednak nie koniec zmagań tych działaczy z aparatem (nie)sprawiedliwości. Umorzono bowiem postępowanie z tytułu popełnienia przestępstwa a rozpoczęto w tej sprawie postępowanie dotyczące wykroczenia.

 

W marcu zakończyło się postępowanie przeciwko uczestnikowi FA, który otrzymał wyrok w wysokości 120 godzin prac publicznych (6 miesięcy po 20 godzin) za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas blokowania eksmisji. Anarchista odwołuje się od zasądzonego wyroku. Wcześniej, na podstawie tego samego paragrafu, aktywista ten został skazany na 4 miesiące prac po 20 godzin plus zwrot kosztów sądowych. Aktualnie odrabia ten wyrok.

 

Niedawno doszło do prawomocnego skazania innego uczestnika FA na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Wyrok wydał sąd w Berlinie za zamiar ciężkiego zranienia policjanta podczas 1 majowej demonstracji dwa lata temu. Okres próby miałby minąć w lutym 2017 roku.  Sprawa niedawno została jednak cofnięta do sądu I instancji, ze względu na możliwość zasądzenia zbyt wysokiej kary. Kolejna rozprawa odbędzie się więc we wrześniu.

 

W ostatnim czasie wyrokami skazującymi zakończyła się też sprawa związana z blokadą eksmisji w Nowej Soli w grudniu 2010 r. Czterech anarchistów skazano za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, spowodowanie uszczerbku na zdrowiu do 7 dni, znieważenie oraz utrudnianie czynności służbowych policjantów podczas eksmisji. Zapadły  wyroki od 4 do 8 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata. Dwóch skazanych zdecydowało się na złożenie apelacji. Sąd apelacyjny w Zielonej Górze cofnął w jej wyniku dokumenty dotyczące sprawy do sądu w Nowej Soli. Było to spowodowane wystąpieniem błędów proceduralnych, których wykrycie nie oznacza jednak, że przewód zostanie powtórzony, a jedynie to, że błędy te zostaną naprostowane. Pozostali zrezygnowali z apelacji ponieważ ich szanse na uniewinnienie czy choćby zmniejszenie wyroku były praktycznie zerowe.

 

Niedawno zakończyło  się postępowanie w sprawie znieważenia funkcjonariusza na służbie. Chodzi o splunięcie na mundur w trakcie ewikcji skłotu Warsztat. Na otwarciu tego anarchistycznego centrum chcącego prowadzić działania o charakterze  społeczno – politycznym i kulturalnym oprócz aktywistów i mieszkańców Poznania pojawił się też oddział policji w pełnym rynsztunku – wyposażony m.in. w pistolety maszynowe. Policjanci, wbrew prawu na które zarówno oni, jaki i ich zwierzchnicy tak chętnie się powołują, dokonali brutalnej eksmisji skłotu. Wyrok sądu nie był im potrzebny, wystarczyło przekonanie o możliwości swobodnego działania według własnego widzimisię. Podczas blokady ewikcji wobec ludzi trzymających się pod ręce zastosowano więc gaz łzawiący, w wyniku czego dwie osoby trafiły do szpitala. Jedną z nich był oskarżony aktywista, który podczas prowadzenia przez ratowników do karetki rzekomo znieważył funkcjonariusza opluwając na jego lewą nogawkę na wysokości policyjnego kolana. Na nic zdały się wyjaśnienia, że w wyniku działania gazu anarchiście leciały z oczu łzy a z ust ślina. Na podstawie zeznań, składanych przede wszystkim przez policjantów, zapadł w tej sprawie wyrok skazujący w wysokości 4 miesięcy prac społecznych po 20 godzin miesięcznie. Nie oznacza to jednak końca tej historii – anarchista zdecydował się bowiem na apelacje.

 

Represje nie ominęły również osób demonstrujących w obronie skłotu Od:zysk. Podczas legalnej manifestacji policja próbowała spisywać jej uczestników, co spotkało się z ich niezadowoleniem. Doszło do przepychanek. Już po zakończeniu demonstracji funkcjonariusze wyłowili nagle z tłumu dwie osoby, które przewieziono następnie na komisariat. Zaraz potem odbyła się pikieta solidarnościowa, która zamieniła się w coś na kształt okupacji komisariatu. Zarówno w środku (za przeszklonymi szybami) jak i na zewnątrz przybywało policjantów w pełnym rynsztunku. Anarchiści domagali się jednak uwolnienia zatrzymanych, którzy  wkrótce potem zostali wypuszczeni. Postawiono im zarzut stawiania czynnego oporu podczas zatrzymania.

 

W tym samym czasie na Od:zysku doszło do próby interwencji policji, która chciała się dostać do środka. Skłotersi zabarykadowali się jednak w budynku a mundurowi odpuścili choć stale obserwowali skłot jak to zresztą mają w zwyczaju - odzyskowiczom często towarzyszą bowiem tajniacy i policyjne radiowozy, na porządku dziennym są też uporczywe próby spisywania osób wychodzących ze skłotu.

Bez interwencji policji nie obyło się też podczas wcześniejszych pikiet w obronie Od:zysku. Jedna z nich miała miejsce pod oddziałem banku WBK w centrum Poznania.  Protest odbywał się zarówno przed placówką jak i w jej wnętrzu – gdzie czworo aktywistów rozstawiło namiot rozpoczynając w ten sposób symboliczną okupację. Policja, jak zwykle obecna na miejscu w dużej sile i pełnym rynsztunku, spisała większość uczestników protestu oraz zamknęła bank, nie pozwalając nikomu wejść do środka. Przebywających w jej wnętrzu aktywistów skuto i zatrzymano, brutalnie wywlekając z namiotu. Po kilkugodzinnym pobycie na komisariacie wszyscy zostali zwolnieni. Postawiono im zarzuty m.in. naruszenia miru domowego. Osoby, które zostały spisane podczas pikiety były przesłuchiwane. Niektóre z nich "odwiedzano" w domach lub próbowano uzyskać ich zeznania przez telefon. Podczas przesłuchań policjanci starali się zastraszyć świadków, nagrywali ich zeznania i robili im zdjęcia telefonem komórkowym. Obecnie, osoby spisane podczas tej akcji dostają z sądu zawiadomienia, jako pokrzywdzeni, o mającej się odbyć rozprawie. Pierwsza fala takich „zaproszeń” miała miejsce w maju. Planowana na ten miesiąc rozprawa została jednak przeniesiona na 27 lipca, pisma z sądu ponownie więc trafiają do „zainteresowanych”. W tej samej sprawie za rzekome przewodzenie nielegalnemu zgromadzeniu wyroki nakazowe otrzymały trzy osoby. Wszyscy złożyli odwołanie. Z tego tytułu 25 lipca odbędzie się więc rozprawa w sądzie na ul Młyńskiej.

 

Pikieta odbyła się również podczas pierwszej licytacji Od:zysku. Podobnie jak w przypadku innych tego typu działań anarchistów, większość osób obecnych na miejscu została spisana. Policja utrudniała wejście do budynku sądu jak i na samą licytację poprzez długotrwałe  rewizje wchodzących. Pomimo jej starań dwie osoby wniosły na salę sądową słoiki ze zbukami, które rzucono w ławę sędziowską zaraz po ogłoszeniu wyniku licytacji (wtedy jeszcze korzystnego dla skłotersów). Dwie anarchistki osądzono tego samego dnia, skazując je na, w sumie, 2 tys. zł grzywny. Obydwie odwołały się od wyroku ale sąd odwołania te odrzucił, kara i jej wymiar są więc aktualne. Jednego z aktywistów oskarżono natomiast o przewodzenie nielegalnemu zgromadzeniu. Złożył on sprzeciw od wyroku nakazowego. Możemy się więc już niebawem spodziewać kolejnego procesu.

 

Po tym wydarzeniu przedstawiciele aparatu opresji wpadli w lekką panikę i zaczęli się zachowywać w dość absurdalny sposób. Jakiś czas po aferze z jajami, odbywała się bowiem sprawa wspomnianego już uczestnika FA, którego oskarżono o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas blokady eksmisji. Rozprawa była obstawiona przez znaczną ilość policjantów. Przed jej rozpoczęciem kazano widowni zostawić  wszystkie rzeczy osobiste w szatni a telefony wyłączyć. Dziennikarze nie mogli wnieść ze sobą niczego prócz kartki i długopisu – żadnych kamer, aparatów, dyktafonów. Wchodzących na salę spisano i przeszukano. Cala ta sytuacja rozbawiła aktywistów/tki, którzy tego dnia wspierali oskarżonego na sali sądowej.

 

Pod koniec 2013 r. w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa 11 osób (w tym uczestników FA Poznań) represjonowanych za wyrażenie sprzeciwu na światowej konferencji łupkowej i skuteczne jej zablokowanie. Wszyscy zostali oskarżeni o zakłócenie miru domowego. Postępowanie procesowe nadal trwa, następna i – najprawdopodobniej – ostatnia rozprawa odbędzie się we wrześniu.

 

W grudniu policja pobiła i dotkliwie raziła paralizatorami uczestników wspomnianego wyżej protestu przeciwko odbywającemu się na Uniwersytecie Ekonomicznym wykładowi pt.: "Czy gender to dewastacja człowieka i rodziny?" Na sali obecni byli tajniacy, którzy interweniowali zaraz po rozpoczęciu przygotowanego na tę okoliczność happeningu. Wobec protestujących użyto też gazu pieprzowego. Zatrzymano trzy osoby. Następnego dnia pod komisariatem policji - w którym nadal przebywali zatrzymani aktywiści – odbyła się spontaniczna pikieta solidarnościowa i przeciw brutalności policji. Doszło wtedy do małych przepychanek, gdyż policja nie chciała wpuścić aktywistów do budynku. Również tutaj posypały się wezwania na przesłuchanie, w celu ustalenia osoby przewodzącej pikietą. Dwoje aktywistów zostało w końcu o to oskarżonych, a jedna z osób dostała już w tej sprawie wyrok nakazowy, od którego się odwołała. 14 lipca odbyła się w związku z tym rozprawa. Świadkami było 5 policjantów i jeden z aktywistów. Jaki był jej przebieg wszyscy już wiemy  z doniesień prasowych opisujących poczynione wtedy absurdalne wręcz zabezpieczenia. Obecnych w sądzie powitano wykrywaczami metalu. Przeszukiwano też torby oraz plecaki zebranych. Zarówno na sali sądowej, jak i przed wejściem do niej obecnych było kilku funkcjonariuszy, dzielnie strzegących tego dnia porządku i prawa. Była to więc sytuacja analogiczna do jednej z wymienionych wcześniej rozpraw.

 

Prokuratura umorzyła wewnętrzne postępowanie dotyczące brutalności funkcjonariuszy  używających paralizatorów, nazywanych skromnie przez policję latarkami. Wobec protestujących skierowano natomiast wnioski o ukaranie za zakłócenie miru domowego, używanie wulgaryzmów i napaść na funkcjonariusza policji. Trwają przesłuchania w Pile. Policja usilnie stara się też ustalić personalia osoby, która podczas pikiety solidarnościowej krzyknęła „zabij policjanta nim on zabije Ciebie”. Aktywiści złożyli skargę na postępowanie policji. Sprawa ta właśnie się toczy – rozpatrywane są dowody i powoływani biegli, trwają przesłuchania świadków.

 

Jedna z aktywistek oskarżona o posiadanie sfałszowanych biletów MPK dostała dozór policyjny, skonfiskowano również komputery znajdujące się w jej mieszkaniu. W tej chwili sprzęt ten wrócił do oskarżonej a dozór policyjny został zdjęty. Najprawdopodobniej dojdzie do umorzenia tej sprawy.

 

Najnowszym popisem policji była niedawna pikieta zorganizowana przez Inicjatywę Pracowniczą pod Sądem Okręgowym. Miała ona na celu wsparcie walki kobiet, które przez dwa miesiące nie dostały wynagrodzenia za sprzątanie sądu. Aktywistom nie pozwolono wejść do środka z transparentami.  Wizyta sprzątaczek i aktywistów w gabinecie wiceprezesa sądu obstawiona była przez kilkunastu policjantów. Mundurowi czekali też przed wejściem do placówki.

 

Podsumowując; w przeciągu ostatniego tylko roku (od lipca 2013 r. do dziś) toczyło się przeciwko poznańskiemu środowisku anarchistycznemu, pracowniczemu, lokatorskiemu i skłoterskiemu 19 spraw. Oskarżone zostały łącznie 24 osoby, wobec których sformułowano 34 akty oskarżenia. Zapadły następujące wyroki:
-  prace społeczne - 5
-  wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu - 5
-  grzywna - 4
-  uniewinnionych zostało 5 osób
- w przypadku 2 osób sprawa została umorzona
- wobec 3 wymienionych wyżej, oskarżonych osób toczy się aktualnie postępowanie

Od wcześniejszych wyroków  odwołało się 12 skazanych.

Przed sądami toczy się obecnie 14 spraw w stosunku do 19 osób, wobec których sformułowano 27 aktów oskarżenia.

 

Jak więc widać w powyższym „zestawieniu”, próby kryminalizacji społecznego sprzeciwu mają zasięg nieco większy niż tylko ta pojedyncza sprawa, którą media wybrały sobie na zdatną do użycia i nagłośnienia. Istnieją tendencje do postępowania w sposób wybiórczy, prezentujący tylko ten fragment obrazu, który uznaje się za odpowiednio chwytliwy medialnie i nośny w danym momencie. Kontekst często  pozostaje nieznany odbiorcy. Same represje tak wybiórcze już jednak nie są, dotykając wszystkich tych, którzy protestują pod Urzędem Miasta, komisariatami, bankami, czyszczonymi kamienicami czy zakładami pracy. Wszystkich tych, którzy walczą o zaległe i godziwe wynagrodzenia czy zachowanie  dachu nad głową dla siebie, swoich rodzin, znajomych, sąsiadów a często po prostu dla mieszkańców/ek tego miasta, których starania razem z nami wspierają podczas codziennych, wspólnych zmagań. Walka ta ma więc tysiące, najczęściej anonimowych, twarzy i rozgrywa się dzień w dzień na poziomie ulic, szkół i uniwersytetów, rozlicznych miejsc pracy oraz progów mieszkań komunalnych - często poza zasięgiem zainteresowania mediów, co ani trochę nie umniejsza przecież jej znaczenia.

 

Anarchistyczny Czarny Krzyż - Poznań
Federacja Anarchistyczna s. Poznań

Letnia szkoła Aktywizmu

05 sierpnia 2014 r. | Dział: Zapowiedzi

W dniach 05.08-10.08 zapraszamy zainteresowanych na cykl zajęć oraz warsztatów
w teorii i w praktyce.

 

Letnia Szkoła Aktywizmu to szereg zajęć, warsztatów, działań związanych z działalnością aktywistyczną. Niezbędna wymiana doświadczeń między aktywnymi już od lat działaczami anarchistycznym oraz całkowite podstawy dla tych, którzy działać dopiero zaczynają. Dyskusje na temat strategii, różnice między grupami oraz miastami, w których funkcjonują, sposoby walki i wspólne działanie w praktyce.

 

Zapisy na adres: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. – indywidualne zgłoszenia lub nazwa grupy/sekcji i ilość osób.

Uwaga! Jeżeli planujecie przyjechać wcześniej, napiszcie nam o tym!

 

Wydarzenie na facebooku

https://www.facebook.com/events/1473916569516166/

Poszkodowane przez firmę FMD Marcin Działowski sprzątaczki z poznańskiego uniwersytetu po raz kolejny przypomniały o sprawie swoich zaległych wynagrodzeń. 23 czerwca 2014 r. wspierane przez Inicjatywę Pracowniczą, poznańską sekcje Federacji Anarchistycznej oraz społeczność studencką udały się do Prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu, by zwrócić uwagę na to, że również za sprzątanie budynków sądu jest odpowiedzialna firma, która prowadzi szereg antypracowniczych i kontrowersyjnych praktyk. Przed budynkiem przedstawiono sprawę mediom oraz rozwinięto baner z hasłem: "Sprzątnąć wyzysk. Dość umów śmieciowych". Pismo zostało przyjęte przez wiceprezesa, który zapowiedział, że przyjrzy się warunkom pracy w sądzie.

 

FMD Marcin Działowski od listopada 2013 r. odpowiedzialna jest za utrzymanie czystości w obiektach Sądu Okręgowego w Poznaniu. Ta sama firma nie wypłacała wynagrodzeń pracownicom sprzątającym uniwersytet im. Adama Mickiewicza w pierwszej połowie 2014 roku. Po ujawnieniu sytuacji przez media, działaniach protestacyjnych podejmowanych przez związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza oraz Liście Otwartym w sprawie warunków zatrudniania wystosowanym przez doktorantów i pracowników naukowych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kanclerz uniwersytetu Stanisław Wachowiak oświadczył, że uniwersytet rozwiązał umowę z FMD Działowski Marcin oraz wyraził oburzenie praktykami tego przedsiębiorcy, dodając, że „niestety jest to zjawisko powszechne w naszym kraju, zasługujące na szczególne potępienie społeczne oraz na potrzebę wystąpienia z inicjatywą ustawodawczą(...).”

 

Pod presją mediów oraz podejmowanych protestów w lutym i marcu 2014 r. część pracowników i pracownic, otrzymała zaległe wynagrodzenia z prywatnego konta Marcina Działowskiego. Jednak kolejne dziewięć poszkodowanych osób wciąż nie uzyskało zaległych wypłat.

 

Wykorzystywany przez firmę FMD Marcin Działowski wielostopniowy system podwykonawstwa utrudnia prawne dochodzenie roszczeń przez poszkodowane. Mimo że firma, która wygrała przetarg, jest zarejestrowana w Mielcu (ul. Zygmuntowska 12, 39-300 Mielec, gdzie jednak nie prowadzi biura i nie ma żadnych informacji wskazujących na siedzibę firmy), to szereg pracownic podpisywało umowy z firmą Smith Paper Limited zarejestrowaną w Londynie (pod adresem 28-29 Broadway Ealing Brodway London W5 2NP – gdzie również nie funkcjonuje żadne firmowe biuro) lub z innymi powiązanymi firmami, przykładowo FMD CLEANING, FMD SECURITY i inne. Niektóre pracownice otrzymały umowy bez podpisu pracodawcy lub wcale. Marcin Działowski poprzez swojego prawnika w odpowiedzi na wezwania do zapłaty wynagrodzeń, utrzymuje, że są one „całkowicie bezzasadne i bezpodstawne”, ponieważ dotyczą innego podmiotu (jednej z powiązanych i nieuchwytnych firm) mimo że – powtórzmy – to firma FMD Marcin Działowski wygrywała przetargi.

 

W złożonym do Prezesa Sądu piśmie Inicjatywa Pracownicza pisze, że: „z powyższych powodów jesteśmy przekonani, że presja społeczna, publiczne napiętnowanie praktyk firmy oraz zrywanie umów z firmą FMD Marcin Działowski przez społecznie odpowiedzialne instytucje publiczne – wydają się być najbardziej skutecznymi sposobami na zmuszenie firmy FMD Działowski Marcin do respektowania podstawowych praw pracowniczych”.
Sąd Okręgowy w Poznaniu i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza nie są jedynymi instytucjami publicznymi, które korzystają lub korzystały z usług firmy FMD Działowski Marcin. Firma wygrywa wiele przetargów w instytucjach publicznych na terenie całej Polski. Dotyczy to sądów rejonowych (min. w Lublinie, Łodzi, Radomiu), budynków prokuratury (Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu), uczelni wyższych (min. Politechnika Lubelska, Politechnika Śląska, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej), urzędów miasta (min. miasta Warszawy dla Dzielnicy Praga Południe, Urząd Dzielnicy Bemowo Miasta Stołecznego Warszawy), Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej, urzędów skarbowych, miejskich bibliotek i ośrodków sportu, a nawet Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

 

Na nieprawidłowości wskazywano nie tylko w przypadku personelu pracującego na rzecz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Według doniesień medialnych czy relacji samych pracowników – są też inni poszkodowani, którzy z ramienia tego przedsiębiorcy lub firm z nim powiązanych wykonywali prace sprzątając np. w biurowcu ZUS w Ostrowie Wlkp, w Płocku, Gorzowie czy Łodzi. Pracownicy skarżyli się, że zmuszeni byli finansować środki czystości z własnych funduszy. Nie otrzymali oni umów o pracę, lecz o dzieło, mimo że charakter ich pracy często mógł wypełniać kodeksową definicję stosunku pracy. Pracownicy dbający o porządek w Sądzie Rejonowym i Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznym w Radomiu zostali zwolnieni z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia. Posiadali umowy bez podpisu, podpieczętowane przez londyńską firmę. Gdy pod koniec lutego miała miejsce kontrola Państwowej Inspekcji Pracy na terenie Sądu Rejonowego Radomia, nie można było nawiązać kontaktu z lokalną koordynatorką FMD Działowski Marcin.

 

Inicjatywa Pracownicza poprosiła o zabranie stanowiska przez Prezesa Sądu Okręgowego w niniejszej sprawie, potępienie praktyk firmy FMD Marcin Działowski oraz wywarcie presji na FMD Działowski Marcin jak i firmy z nim powiązane, by te wypłaciły poszkodowanym przez nią sprzątaczkom zaległe wynagrodzenia. Ponadto wniosła o sprawdzenie, czy na terenie Sądu nie dochodzi do naruszeń praw osób podzatrudnianych przez wyżej wskazanego przedsiębiorcę.

 

W liście czytamy również: „Stoimy na stanowisku, że szereg kontrowersyjnych, antypracowniczych praktyk stosowanych przez FMD Działowski Marcin nie może być akceptowany w instytucjach publicznych, stąd – naszym zdaniem – zasadnym, odpowiedzialnym i godnym społecznej aprobaty działaniem byłoby zrywanie umów z tym przedsiębiorcą. Równocześnie pragniemy wyrazić nasze zaniepokojenie tym, że Sąd Okręgowy w Poznaniu, jako instytucja zaufania publicznego, która powinna dawać przykład tego, jak powinny wyglądać relacje zatrudnienia, w przypadku personalu sprzątającego korzysta z systemu podwykonawstwa i firm podwykonawczych takich jak FMD Działowski Marcin, których praktyki bezpośrednio uderzają w pracowników i pracownice”.

W dniach 6 i 13 czerwca mieszkańcy skłotu Od:zysk, przy wsparciu poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej zorganizowali pikiety mające przypomnieć o problemie czyścicieli kamienic i łamania praw lokatorów w Poznaniu

 

6 czerwca, odbyła się pikieta pod wyczyszczoną kamienicą przy ul. Strusia 11. Kilkunastu działaczy i działaczek zebrało się w tym miejscu, by przypomnieć historię wyrzuconych lokatorów oraz wezwać do bojkotu spółek i sklepów, które ulokowały się w kamienicy. Była to już druga z serii akcji mających na celu przeciwdziałanie wysiedleniom lokatorów (czytaj TUTAJ).

 

W piątek 13 czerwca odbyła się kolejna pikieta pod „czyszczoną” kamienicą, tym razem na ul. Kościelnej 15.

Kilkunastu działaczy i działaczek oraz ostatni lokatorzy kamienicy przy ul. Kościelnej 15, którzy jeszcze w niej mieszkają, zebrali się, żeby przypomnieć historię „czyszczenia” tego budynku oraz dać wyraz niezgody dla praktyk bezprawnego wysiedlania lokatorów. Problemy Pana Koczorowskiego oraz innych lokatorów zaczęły się 14 lat temu, kiedy nieruchomość przejął Maciej Schultz – właściciel kilku kamienic w Poznaniu, znany czyściciel. Z dachu kamienicy zrzucono baner z nazwiskami osób, które nękają lokatorów do dziś.

3 czerwca, miała miejsce pikieta pod Wydziałem Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Urzędu Miasta Poznania na ulicy 3 Maja. Organizatorem było Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów wspierane przez uczestników poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej. Domagaliśmy się przyjęcia podania o przydział lokalu komunalnego lub socjalnego, mieszkańców jednej z poznańskich kamienic.

 

Mieszkańcy z kamienicy przy ulicy Taczaka 8 zwrócili się do miasta o przydział lokalu komunalnego Wcześniej pracownica Wydział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej urzędu nie spojrzała nawet na wniosek.  Odmówiła jego przyjęcia. Choć jest to działanie niezgodne z prawem, zdarza się nagminnie.

 

Kamienica przy Taczaka 8 jest własnością Urzędu Marszałkowskiego. Opustoszała w efekcie zwyżki czynszów i presji na lokatorów. O sprawie tej pisaliśmy kilka dni temu.

 

Wczoraj podanie juz bez żadnych przeszkód wpłynęło do miasta. Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów domaga się:

1. Przyjmowania wszystkich składanych w Wydziale Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej wniosków o przyznanie mieszkania socjalnego lub komunalnego i ustosunkowywanie się do nich na piśmie, w drodze ogólno przyjętej procedury administracyjnej.

2. Domagamy się, aby odpowiednia komisja przyznająca mieszkania socjalne zbierała się częściej niż raz do roku. Dotychczasowy tryb przyznawania mieszkań socjalnych, które niekiedy potrzebne są w trybie interwencyjnym, powoduje, że wielu potrzebujących lokatorów, miesiącami pozostaje bez nadziei na jakąkolwiek pomoc, czy choćby ustosunkowanie się do podania o przydział. Podania takie powinny być rozpatrywane na bieżąco.

3. Przede wszystkim domagamy się zmiany zasad przyznawania mieszkań socjalnych i komunalnych. Są one do tej pory zbyt restrykcyjne. Istnieje wiele rodzin, które z jednej strony mają za mało środków, aby wynająć mieszkanie na wolnym rynku, ale nie kwalifikują się do otrzymania mieszkania komunalnego czy socjalnego.

Niewątpliwie była to najbardziej udana z dotychczasowych lig. Łącznie w wydarzeniu wzięło udział ok. 80 osób, to 10 razy więcej niż na pierwszej edycji rok temu. Pierwszą atrakcją dla miłośników sportów walki było seminarium Muay Thai przeprowadzone przez utalentowanych i bardzo utytułowanych zawodników z Kalisza, Adriana i Sebastiana Wytwerów. Ponad dwugodzinny trening nakierowany był głównie na szlifowanie technicznych aspektów prowadzenia walki, kombinacje typowo tajskie przeplatane były ze standardowymi kickboxerskimi. Na sali byli zarówno początkujący adepci boksu tajskiego, jak i zawodnicy z wysokim rekordem. Mimo to każdy uczestnik z pewnością podszkolił swój warsztat.

 

Punktualnie o 14.00 ropoczęło się najbardziej oczekiwane wydarzenie, czyli sama liga. Weryfikacja i ważenie przebiegły dość sprawnie, więc po odprawie technicznej i sędziowskiej przyszedł czas na walki. Kilkadziesiąt osób obserwowało i zagrzewało do walki zawodników i zawodniczki. Łącznie odbyło się 17 pojedynków- 9 w K-1 (z tego 3 walki kobiet), 6 w Brazylisjkim Jiu Jitsu i 2 bokserskie. Tradycyjnie emocje sięgały zenitu, i mimo, że nie brakowało krwi i podbitych oczu, wszystko odbywało się w zdrowej sportowej atmosferze.

 

Zawodnicy i zawodniczki przyjechali z wielu miast, również tych leżących poza polskimi granicami. Tu specjalne pozdrowienia w stronę ekip z Berlina, Liberca i Pragi! Niestety, kilku zawodników, chcących startować nie miało przeciwników, m.in. chętni do walki w MMA. Miejmy nadzieję, że następnym razem uda się znaleźć rywali dla wszystkich.

 

Podsumowując – liga Freedom Fighters #3 okazała się sukcesem i pokazała jasno, że jest sens propagowania sportów walki w ruchu wolnościowym. Za pół roku zapraszamy na kolejną ligę!

W najbliższych tygodniach ukaże się wideo relacja z ligi.

 

fotorelacja:http://www.rozbrat.org/informacje/poznan/4157-freedom-fighters-3-za-nami

Inicjatywa Pracownicza wraz z osobami z poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej, zorganizowała w Poznaniu protest pod sklepem Apple. Odbył sie on w ramach Europejskich Dni Akcji. Podobne protesty miały miejsce również w innych miastach Europy, a także w Warszawie. Protestowano przeciwko nieludzkim warunkom pracy w fabrykach Foxconn - producenta sprzętu marki Apple. Chodzi o ukazanie realnego obrazu działalności koncernu, którego głównym komunikatem wizerunkowym jest społeczna odpowiedzialność. Tymczasem istnieje rozdźwięk pomiędzy marketingową iluzją a rzeczywistą praktyką wyzysku i przemocy.

 

Pikieta miała miejsce w centrum handlowym Stary Browar pod sklepem iSpot. Uczestniczyli w niej członkowie OZZ Inicjatywa Pracownicza, a dałączyli także związkowcy z Sierpnia 80 oraz aktywiści Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Podczas przemówień przypominano, że jedynie 2 proc wartości produkcji iPhonów i iPadów przeznaczane jest na wynagrodzenia dla pracowników w Chinach, a zysk operacyjny koncernu wynosi blisko 60 proc. W związku z tym skandowano: „Apple zyskuje, Foxconn wyzyskuje”, „Stop wyzyskowi” i „Żaden iPhone nie pomoże Ci w strajku”.

 

Uczestnicy protestu zwrócili również uwagę na problem niskopłatnej pracy i wyzysku w przemyśle elektronicznym w Polsce. Była pracownica fabryki Chung Hong Electronics przypomniała strajk w firmie z sierpnia 2012 r. na terenie podwrocławiskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Podwykonawca LG dokonał wtedy nielegalnego lokautu. Koncerny elektroniczne obrały na celownik również kraje Europy Środkowo-Wschodniej, przykładowo Foxconn zbudował swoją fabrykę w Czechach.

 

Podczas akcji zaprezentowano książkę „Niewolnicy Apple’a”, wydaną przez poznańskie wydawnictwo Bractwo Trojka, opisującej walki społeczne w Chinach. Od samego początku uczestnicy byli obserwowani przez ochroniarzy Starego Browaru. Po pół godzinie na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji, którzy następnie otoczyli i wylegitymowali część osób biorących udział w proteście.

 

Podobną akcję IP zorganizowalo 15 maja w Warszawie pod sklepem iSpace na Nowym Świecie. Podczas protestu na chodniku pojawił się obrys ofiary samobójstwa mający przypomnieć falę samobójstw wśród pracowników Foxconna w 2010 r. Rozdawano ulotki i rozwinięto transparent z hasłem „Precz z wyzyskiem”. Akcja spotkała się z przychylnym odbiorem przechodniów oraz klientów opuszczających sklep Apple'a.

20 marca odbyła się druga licytacja kamienicy okupowanej przez kolektyw Od:zysk. Kamienicę kupiła Paderewskiego Poznań Sp. z.o.o. Poznań za 8,5 mln czyli za cenę wywoławczą. Z jej KRS-u wynika, że 100 proc. kapitału w tej spółce posiada PW Capital spółka kapitałowa, której prezesem jest Przemysław Paweł Woźny. Ma powiązania z Pomorze Inwestycje Spółka Akcyjna, która posiada przynajmniej trzy centra handlowe min. w Gdyni. Kamienica przejdzie na własność spółki, jeśli wpłaci ona resztę sumy – do tej pory wpłaciła tylko wadium w wysokości 1 mln zł. Inwestor wiedział, że kupuję kamienicę z ludźmi. Zostało to określone w specyfikacji nieruchomości. Licytacja obyła się z majątku właściciela, czyli została przez nowego nabywcę kupiona bez długów wierzycieli.

 

Licytacja była pilnie strzeżona przez policję. Odbywała się w godzinach, kiedy sąd jest zamknięty. Wszyscy chętni, którzy chcieli wejść na salę, zostali dokładnie przeszukani i byli prowadzeni pojedynczo przez policjantów. Nabywca kamienicy nie chciał rozmawiać z mediami, został wyprowadzony osobnym wejściem.

 

W trakcie licytacji ok. 400 osób demonstrowało przed sądem w geście solidarności ze skłotem. Wcześniej zebrali się pod Od:zyskiem, gdzie przemawiali przedstawiciele zaprzyjaźnionych środowisk: min. pracowników galerii miejskiej „Arsenał” oraz Teatru Ósmego Dnia. Powtarzano, że walka o Od:zysk jest walką również o inne dobra wspólne oraz przeciwko traktowaniu miasta jak firmę. Przemarszowi towarzyszyła samba. Pod Okrąglakiem, gdzie znajduje się NeoBank oraz WBK przemawiał członek Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Przypomniał, że w tym miejscu protestuje się już po raz kolejny, gdyż oba banki zamieszane są antylokatorską politykę. Neobank stoi za procederem „czyszczenia” kamienic, a WBK jest jednym z wierzycieli Od:zysku. Skandowano „Neobank – Neogang” oraz „Miasto dla ludzi, nie dla banków!”.

 

Demonstranci swobodnie doszli pod sąd, choć policja trzymała znaczne siły w odwodach (w tym siły prewencji i policję konną). Pod sądem przemawiali przedstawiciele innych skłotów i środowisk wolnościowych min. z Warszawy, Torunia, Szczecina. Głos zabrała jedna z migrantek, która mieszka na skłocie w Warszawie, wspominając że tylko tam znalazła pomoc po przybyciu do Polski. Przemawiały delegatki Inicjatywy Pracowniczej, przypominając, że na demonstracji stoimy razem, jako lokatorzy, skłotersi, pracownicy i razem walcząc o Odzysk, o mieszkania, organizując się w miejscach pracy, tworzymy jeden ruch, które ma różne narzędzia, by walczyć o to, by wyrwać nasze życie spod logiki zysków. Tymi narzędziami jest czasem demonstrowanie, zajmowanie pustostanów, blokowanie eksmisji, innym razem założenie związku zawodowego, organizowanie się w miejscu pracy, organizowanie strajków. Przemawiał również członek redakcji Praktyki Teoretycznej oraz lokatorka z kamienicy Stolarskiej, która pytała się dlaczego pod sądem zgromadzono tak liczne siły policji, a gdy ją nękali czyściciele policja umywała ręce. 

 

Dwie osoby –  w tym jedna z Warszawy, jedna z Poznania – w wyniku prowokacji policyjnej (policja bez powodu zaczęła spisywać uczestników zgłoszonej demonstracji) zostały zatrzymane i przewiezione na komisariat na al. Marcinkowskiego, dokąd w momencie pisania tej relacji kierowali się uczestnicy demonstracji, w geście solidarności z zatrzymanymi.

 

Dzięki pikiecie solidarnościowej w komisariacie przy Al. Marcinkowskiego, wypuszczono dwóch zatrzymanych aktywistów. Postawiono im zarzuty m.in. stawiania czynnego oporu przy zatrzymaniu.

Demonstracja w obronie skłotu OD:ZYSK

oświadczenie

facebook

 

Zwycięstwo sprzątaczek!

13 marca 2014 r. | Dział: Wielkopolskie

12 marca pięć osób sprzątających uniwersytet w Poznaniu, w których imieniu występowała Inicjatywa Pracownicza, dostały zaległe wynagrodzenia. Przelew na ich kontach wpłynął po interwencji prawnej związku oraz dwa dni po pikiecie na Wydziale Nauk Społecznych.

 

Co ciekawe, pieniądze na ich konta wpłynęły nie od firmy Smith Paper Limited z Londynu, z którym sprzątaczki miały podpisane umowy, lecz z prywatnego konta Marcina Działowskiego. Jest on szefem firmy FMD Marcin Działowski, która wygrała przetarg na UAM oraz kontroluje również wspomnianą firmę z Londynu. Jeszcze przed tygodniem zrzucał z siebie odpowiedzialność – tak samo jak rektor uniwersytetu – tłumacząc, że firma, która wygrała przetarg nie była faktycznym pracodawcą. Inicjatywa Pracownicza otrzymała list od pełnomocnika FMD Marcin Działowski, który pisał: „Działając w imieniu i na rzecz Marcina Działowskiego prowadzącego działalność gospodarczą pod firmą FMD Marcin Działowski w odpowiedzi na wezwanie do zapłaty wynagrodzeń, wskazuję, że jest ono całkowicie bezzasadne i bezpodstawne”. Pełnomocnik straszył również związek sądem za podawanie fałszywych informacji. Firma FMD Marcin Działowski obsługuje wiele instytucji publicznych, w tym sądy czy biuro rzecznika praw obywatelskich.
W tym wypadku drabina podwykonawstwa służyła do tego, by utrudnić pracownikom dochodzenie swoich praw i roszczeń. Na tym przykładzie widać też, że poza drogą formalną-prawną skuteczną metodą walki o prawa pracownicze jest uderzenie w tę instytucje, która czerpie korzyści z wielokrotnego outsourcingu kosztem pracowników – w tym wypadku UAM. Wywieranie presji na te podmioty – poprzez protesty, opinię publiczną i budowanie szerszych koalicji – przynosi efekty dla tych, którzy stoją na dole podwykonawczej drabiny.

 

Problem jednak nie został rozwiązany całościowo, dlatego że pieniądze otrzymały tylko te osoby, w imieniu których bezpośrednio występował związek. Firma z Londynu jednak zatrudniła blisko 20 osób. Do związku zgłaszają się kolejne poszkodowane osoby. Wciąż nierozwiązana zostaje również kwestia umów śmieciowych oraz tego, że 60 proc. personelu technicznego wykonującego pracę na rzecz uniwersytetu zatrudniona jest przez podwykonawców. W maju 2014 r. UAM ogłosi kolejne przetargi na usługi sprzątające. Inicjatywa Pracownicza zapowiada, że będzie śledzić, jakie warunki pracy zostaną zaoferowane tym razem. Wciąż również będziemy zachęcać pracowników merytorycznych i technicznych pracujących dla i na rzecz UAM do wspólnego organizowania się w miejscu pracy.

 

W imieniu pracownic dziękujemy wszystkim osobom, które je poparły na pikietach oraz poprzez podpisanie Listu Otwartego w sprawie zatrudniania na UAM. Szczególnie ten ostatni – podpisany przez pracowników naukowych – był ważnym gestem solidarności i pokazał, jak pilna jest dyskusja o prawach pracowniczych na uniwersytecie. Razem jesteśmy silniejsi!

Na Wydziale Nauk Społecznych poznańskiego uniwersytetu odbyła się pikieta pod hasłem „Sprzątnąć wyzysk z UAM” - zorganizowana przez Poznańska Komisja Międzyzakładowa Inicjatywy Pracowniczej i Federacje Anarchistyczną - sekcja Poznań. Przypomnijmy, w zeszłym roku jesienią UAM zlecił podwykonawcy FMD Marcin Działowski z Mielca sprzątanie pomieszczeń Wydziału Nauk Społecznych. Sprzątaczki jednak podpisywały umowę z firmą SMITH PAPER LIMITED z siedzibą w Londynie
Miały pracować na umowy o dzieło na kwotę ok. 800 zł miesięcznie. Nie dostały jednak żadnych wynagrodzeń od grudnia 2013 r., po czym część z nich została zwolniona. Zostały bez pracy i dochodu, nie mają również szans na zasiłek. Dla części praca ta była jedynym źródłem utrzymania rodziny, w tym małych dzieci. Do związku zgłaszają się kolejne poszkodowane osoby.

 

Na pikiecie przypominano, że uniwersytet jako ważna instytucja publiczna i jako jeden z największych pracodawców w Poznaniu powinien dawać przykład tego, jak mają wyglądać relacje zatrudnienia. To tego typu placówki wyznaczają standardy stosunków pracy. Tymczasem UAM korzysta z niejasnych i uderzających w pracowników praktyk firm podwykonawczych. Decydenci doskonale zdają sobie sprawę, że największe oszczędności uzyskuje się nie na cięciu kosztów środków czystości, ale pracy, poprzez wprowadzenie np. śmieciowych umów. Zauważano, że personel sprzątający powinien mieć umowę o pracę – wykonuje swoją pracę w wyznaczonym miejscu i czasie, pod kontrolą przełożonych, co wypełnia kodeksową definicję stosunku pracy. Skandowano: „Dość łamania praw pracowniczych”, „UAM wyzyskuje” oraz „Stop umowom śmieciowym”.

 

W imieniu pracowników naukowych, który podpisali „List otwarty w sprawie warunków zatrudniania przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu” wypowiedział się doktorant socjologii, zwracając również uwagę na trudną sytuację doktorantów oraz innych akademików, którzy również coraz częściej nie mają stałej umowy o pracę. Sygnatariusze listu piszą: „(...) z całą stanowczością sprzeciwiamy się dopuszczaniu przez Uniwersytet możliwości umywania rąk w sytuacji, gdy szkodę – częściowo za jego własną sprawą – ponoszą członkinie jego wspólnoty. Uważamy, że uniwersytet ma etyczny (nie prawny – z tym się wszak potrafił łatwo uporać) obowiązek zadośćuczynienia za poniżenie zatrudnianych na jego zlecenie pracownic, jak również realnego wsparcia ich działań związanych z odzyskiwaniem niewypłaconych wynagrodzeń i zapewnienia im bezpłatnej pomocy prawnej. Domagamy się także włączenia do warunków ewentualnych przyszłych przetargów obowiązku zatrudniania przez firmy zewnętrzne pracowników na umowy o pracę. Uniwersytet nie może, z jednej strony, wyrażać ustami swego kanclerza oburzenia na istniejący stan prawny, a z drugiej, próbować czerpać z niego zysków. Wprowadzanie dobrych, prospołecznych praktyk powinien rozpocząć od siebie. Potem zaś, zgodnie ze swoją historyczną rolą, dawać przykład innym”.

 

Odczytano również list solidarnościowy od pracowników i pracownic Galerii Miejskiej „Arsenał”, w którym piszą: „Komisja Zakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu wyraża solidarność z pracownicami sprzątającymi pomieszczenia Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu od 1 grudnia 2013 roku. (…) Uważamy, że tak znacząca, również na rynku pracy, instytucja publiczna, jaką jest Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, powinna wziąć odpowiedzialność za niesprawiedliwą sytuację, jaka dotknęła pracowników wykonujących swoje obowiązki na terenie uczelni. Apelujemy do władz Uniwersytetu o pomoc w odzyskaniu przez poszkodowanych zaległych wynagrodzeń oraz wprowadzanie w życie przy kolejnych przedsięwzięciach dobrych praktyk w obszarze relacji pracowniczych i warunków pracy”.

 

Rektor UAM Bronisław Marciniak obiecał sprzątaczkom 26 lutego 2014 r., że załatwi sprawę „po uniwersytecku”. Oznaczało to jednak tylko to, że do tej pory kanclerz UAM, Stanisław Wachowiak, wyraził na piśmie oburzenie praktykami firmy FMD Działowski, jednak nie uznał sprzątaczek za pracowników UAM i zostawił je same stwierdzając, że „roszczenia podwykonawców podlegają rozpoznaniu przez właściwe sądy” (Czytaj oświadczenie kanclerza)

 

Apelowano do pracowników uniwersytetu, naukowych i technicznych, studentów oraz doktorantów o wsparcie personelu sprzątającego i wspólnego organizowania się przeciwko pogarszającym się warunkom pracy. Przypominano, że w wielu przypadkach pracownicy uczelni występowali przeciwko komercjalizacji np. placówek kultury (jak ostatnio Galerii Miejskiej Arsenał), co oczywiście łączyło się z obroną stabilnych i etatowych form zatrudnienia, na jakich pracuje wciąż większość wykładowców i innych pracowników UAM. I słusznie! Dziś jednak, kiedy problem dotyczy uniwersyteckich sprzątaczek, poza osobami które podpisały „List otwarty” głosów oburzenia na UAM jakoś nie słychać. W rozdawanej ulotce można było przeczytać: „Z jednej strony zatem mamy profesora, przeważnie mężczyznę, zatrudnionego na stałą umowę o pracę, zarabiającego 5700 zł miesięcznie, a z drugiej sprzątaczkę, prawie zawsze kobietę, zatrudnioną na „śmieciową umowę”, zarabiającą 800 zł miesięcznie. Różni ich wszystko: władza, zarobki, prestiż i płeć. Czy dlatego sądzicie, że problemy „Waszych” sprzątaczek mogą być ignorowane?!”.

 

Inicjatywa Pracownicza wspiera poszkodowane osoby prawnie i zapowiada dalsze protesty, aż władze UAM nie poczują się odpowiedzialne za zaistniałą sytuację.

Domagamy się:

(1) Wypłaty zaległych wynagrodzeń przez Uniwersytet, który może mieć z tego tytuły roszczenia do swoich podwykonawców;

(2) Zatrudnienia zwolnionych osób;

(3) Uwzględnienia w zapisach dotyczących przetargów wymogu zawarcia umowy o pracę, jak też mechanizmów gwarantujących, że podwykonawcy regularnie wypłacają wynagrodzenia pracownikom lub zaniechania outsourcingu;

(4) Publicznej dyskusji na temat warunków pracy na uniwersytecie, w tym praktyk zatrudniania personelu technicznego na umowach śmieciowych (np. umowach o dzieło i zlecenie).

Strona 5 z 20