Najbardziej zdumiewającym jednak elementem projektu była "debata". Nie dość, że nie zaproszono na nią żadnych przedstawicieli organizacji pozarządowych - jedynymi prelegentami byli zwolennicy (!), to na dodatek pierwszy prelegent przypomniał, że decyzja o budowie w zasadzie zapadła i że w sumie to nie ma już sensu o tym rozmawiać. W związku z tym zaproponował wyjście poza schemat debaty „za czy przeciw” i skupienie się na kwestiach tego typu, w jaki sposób zrekompensować mieszkańcom budowę elektrowni. Innymi słowy mieliśmy rozważać, czy lepiej zbudować przyszłym sąsiadom elektrowni aquapark czy lodowisko. Argumenty przeciw padały wyłącznie w formie pytań z sali, na które niestety osoby prowadzące spotkanie najczęściej unikały odpowiedzi. Szczególnie przedstawiciel władz wojewódzkich wypadł fatalnie, bo zamiast odpowiedzieć na szereg istotnych wątpliwości próbował udowodnić niekompetencję pytających.
Na argument ze strony aktywistów, że debata i rozmowa na temat energii jądrowej powinna poprzedzać decyzję rządu o budowie, a nie odbywać się „po fakcie”, przedstawiciel Urzędu Marszałkowskiego stwierdził, że demokracja nie jest ustrojem idealnym i przecież o kwestię np. wojskowości też obywateli się nie pyta. Można to tylko skwitować tym, że rząd jak i broniący jego stanowiska przedstawiciele urzędu marszałkowskiego konsekwentnie pokazują, że arogancka władza skłonna jest podejmować ponad głowami obywateli nawet tak kontrowersyjne i kosztowne dla podatników decyzje, jak budowa elektrowni atomowej.
Argumenty przeciwników budowy elektrowni atomowych znajdują się na stronie Inicjatywy Antynuklearnej.