Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

Jesteś tu: Start / Sekcje FA / Śląsk /
A+ R A-

Wczoraj w Gazeta Café odbyła się dyskusja z kandydatami na prezydenta miasta Poznania. Dla startujących w wyborach redaktorzy Gazety przygotowali dwa zasadnicze tematy: pierwszy z nich dotyczył wyludniania się miasta oraz tego, jak ten demograficzny, a raczej ekonomiczny problem rozwiązać; drugi związany był z cenzurą wydarzeń kulturalnych oraz kompetencjami prezydenckimi w kwestii ich odwoływania. Wyjątkowym, co podkreślały media, było przyjęcie zaproszenia przez samego Grobelnego, który po raz pierwszy przed zbliżającymi się wyborami zdecydował się na wystąpienie publiczne. Wydawało mu się zapewne, że dobrze je przygotował – wymuszając na organizatorach przyśpieszoną formułę dyskusji, która zgodnie z życzeniem prezydenta skończyła się po godzinie.

 

Podczas gdy politycy prowadzili pozorowaną dyskusję nad problemami wyludnienia centrum i „Golgota Picnic” na zewnątrz lokalu trwał protest środowiska anarchistycznego i mieszkańców Poznania. Z okien Gazeta Café były widoczne potykacze z hasłami „Grobelny do kontenera!”, „Wąsa mentalnego nie zgolisz!”, „Miasto to nie firma!”. Mieszkańcy rozdawali gazety „TEJ!”, w których można poczytać o politycznym karnawale organizowanym raz na cztery lata. Przebieg i treść debaty nie różniły się niczym od poprzednich spotkań, na co zareagowali mieszkańcy wraz z działaczami Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i Federacji Anarchistycznej.

 

Obecni na sali lokatorzy z kolejnej czyszczonej kamienicy – tym razem przy ul. Libelta – zabrali głos, zmieniając tym samym zaplanowany przebieg debaty. Wskazali na to, że prezydent po raz kolejny celowo unika dyskusji na temat najważniejszych konfliktów, jakie miały miejsce w Poznaniu podczas jego kolejnych kadencji. Zgromadzeni na sali przejęli głos i domagali się wyjaśnień w sprawie czyścicieli kamienic, nielegalnych masowych wysiedleń, zjawiska pustostanów. Inni krytyczne oceniali dotychczasowe działania na polu edukacji – masowe zwolnienia nauczycieli. Mimo że chętnych do wypowiedzenia się na sali było dużo, debata zakończyła się bardzo szybko. Prezydent, nie odpowiadając na żadne z postawianych pytań, ok. godz. 20:00 – czyli po godzinie od rozpoczęcia – po prostu wstał i wyszedł.

 

Grobelny ugiął się pod naporem argumentów i nie potrafił odbić stanowczej krytyki swoich rządów. Nie odpowiedział, pytany bezpośrednio, dlaczego miasto lekceważy problem czyszczenia kamienic. Nie miał też nic do dodania na temat pomocy osobom eksmitowanym na bruk bez lokalu zastępczego czy rażąco niskiej liczby lokali socjalnych, jak i komunalnych. Nie umiał, a raczej – jak było widać – nie chciał się wypowiedzieć o problemach mieszkaniowych ZKZL ani o kontenerach socjalnych. Podczas debaty można było się przekonać, jak odległa od realnych problemów społecznych jest dyskusja przed wyborami oraz jak ignorujące i lekceważące podejście ma sam Ryszard Grobelny. Szczytem arognacji była informacja, że prezydentowi właśnie skończył się czas, co oznaczało jego wyjście (lub raczej ucieczkę) z sali przed zakończeniem rozmowy.

 

Wczorajsza debata pokazała po raz kolejny stanowisko władzy wobec elementarnych problemów miejskich. Nie było na niej o nich mowy. Nikt nie wytłumaczył, jak długo mieszkańcy będą spłacać zadłużenie miasta powzięte na budowę tak wyśrubowanych inwestycji jak Stadion Miejski czy Termy Maltańskie. Ostatecznie nie zostało poruszonych wiele tematów, z którymi przyszli mieszkańcy, np. podwyżki dla pracowników i pracownic sektora usług publicznych, drożejące komunikacja, żłobki, woda itp.

 

Kompromitacja starającego się o reelekcję Grobelnego była więc wyraźna. Uważamy, że należy zaprzestać organizowania tego typu debat, gdyż nie mają one żadnego sensu! Dyskusje te są tak odległe od realnych bolączek poznaniaków, że mogłyby się w ogóle nie odbywać – przynoszą tylko złudzenie chęci dialogu władzy z mieszkańcami.

W środę 27 sierpnia, przed zaplanowanym ostatnim posiedzeniem Komisji Polityki Przestrzennej Rady Miasta kliny zieleni zaatakowały urząd miasta. Happening zorganizowany został przez działaczy i działaczki anarchistyczne. Miał zwrócić uwagę opinii publicznej na niekorzystne z ekologicznego i społecznego punktu widzenia rozstrzygnięcia nowego studium zagospodarowania przestrzennego. Będzie ono głosowane przez radę miasta prawdopodobnie już we wtorek - 2 września. Komisja miała na dzisiejszym posiedzeniu uchwalić swoje kolejne rekomendacje.

zdjęcia z happeningu

Przeczytaj roównież: Poznańscy drwale:Grobelny, Mikuła, Wechta

 

 

Z okazji 224. rocznicy wybuchu Wielkiej Rewolucji Francuskiej poznańska sekcja Federacji Anarchistycznej zorganizowała happening: wieszanie poznańskich elit. O godzinie trzynastej wśród murów Starego Rynku rozbrzmiała Marsylianka, a następnie Niewidzialny Głos Rewolucji odczytał długą listę zarzutów, dobosz wybił rytm i jeden po drugim pojawili się na fasadzie budynku znani mniej lub bardziej panowie.

W wydarzeniu uczestniczyło wielu poznaniaków i poznanianek, wśród których pojawiały się różne komentarze: "Dlaczego tylko tylu powiesili?", "W dobie beznadziei, może to towarzystwo się opamięta", "Ciekawe jak długo powiszą, pewnikiem jutro od rana będą szukali paragrafów, jak to łamie prawo".

Dziś odbyła się pikieta protestacyjna pod Zarządem Komunalnych Zasobów Lokalowych. Miała ona związek z planowanymi jutro,  tj. 11 stycznia, rozprawami o eksmisje. W proteście wzięli udział działaczki i działacze Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów (m.in. byli mieszkańcy kamienicy przy ulicy Małeckiego, a także lokatorzy ze Stolarskiej i Niegolewskich) i Federacji Anarchistycznej.

 

W jednej z mających się odbyć jutro spraw, ZKZL występuje bezpośrednio, chcąc usunąć z mieszkania socjalnego rodzinę, która – wg Zarządu - miała utracić do niego prawo. Ustalenia WSL wskazują, że najemcy zostali wprowadzeni w błąd oraz potraktowani w sposób nie do przyjęcia, a próba ich eksmisji jest niepotrzebną eskalacją konfliktu.

 

Z początku zaproponowano im zamianę zajmowanego przez nich lokalu na odpowiednie mieszkanie komunalne oraz zapewniono na piśmie, że będą mogli pozostać w obecnym mieszkaniu dopóki ZKZL nie zagwarantuje im stosownego lokalu. Kiedy lokatorzy zgodzili się na takie warunki, ZKZL wycofał się z umowy, a lokatorów obrzucano wyzwiskami i obelgami twierdząc, że dewastują lokal (małżeństwo dokonało gruntownego remontu zajmowanego przez siebie mieszkania, jednocześnie podwyższając jego standard) oraz nie płacą czynszu. Powoływanie się przez ZKZL na fakty całkowicie odbiegające od prawdy pokazuje brak kompetencji urzędników oraz ich schematyczne podejście do mieszkańców lokali socjalnych. Lokatorom tym odmówiono także prawa do obrońcy z urzędu.

 

Druga sprawa toczy się przeciwko lokatorce mieszkania prywatnego. W wyniku splotu różnych życiowych okoliczności, została ona obciążona długiem, którego nie jest w stanie regularnie spłacać ze względu na bardzo niskie dochody (od 900 – 1300 zł netto). Z racji niskich zarobków oraz samodzielnego wychowywania nastoletniej córki lokatorka domaga się mieszkania socjalnego. W sprawie tej wystąpić ma pełnomocnik ZKZL, który prawdopodobnie będzie się domagał, aby nie przyznano lokatorce mieszkania socjalnego, za powód podając ich brak. Ten proceder „automatycznego” występowania władz miasta do sądu z wnioskiem o niezasądzanie mieszkania socjalnego, trwa od kilku lat. Nie wnikając w realną sytuację socjalną lokatorów, ZKZL stara się już na tym etapie uchylić się od swoich obowiązków, przekonując sądy, że przyznanie lokalu socjalnego jest niezasadne.

 

Sprawa jest o tyle kuriozalna, że lokatorka jest pracownicą poznańskich żłobków, w których od 2009 roku - pomimo wzrastających czynszów i kosztów eksploatacji mieszkań – nie rewaloryzowano płac. Z tego powodu pracownice żłobków od dwóch lat domagają się 30% podwyżek. Do tej pory doczekały się jedynie niewielkiego wyrównania pensji. Nie dość, że władze miasta nie chcą zagwarantować zatrudnionym przez siebie pracownikom godnych płac, to dodatkowo dopuszczają się eksmisji i robią wszystko, aby uchylić się od obowiązku zapewnienia mieszkania socjalnego. Eksmisja lokatorki, wraz z odmową przyznania jej lokalu socjalnego przy jednoczesnym blokowaniu podwyżek płac w żłobkach jest wyrazem antyspołecznej polityki prowadzonej przez władze Poznania.

Przyzwyczailiśmy się już, że ekipa prezydenta Grobelnego wydaje pieniądze miasta niekoniecznie w sposób przemyślany i racjonalny z punktu widzenia mieszkańców. Tym razem „genialnym” pomysłem na wyrzucenie w błoto 700 tysięcy złotych stała się kampania, której celem jest zachęcenie „profesjonalistów” do zamieszkania i zatrudnienia się w Poznaniu.

Reklamy w radiu, gazeta i na billboardach wykupione w innych polskich aglomeracjach mają zachęcić ich mieszkańców do szukaniu pracy w stolicy Wielkopolski. „Mimo kryzysu, - powiedział dla TVN 24 dyrektor Biura Promocji Miasta - w Poznaniu czeka praca dla profesjonalistów.” Nie wiadomo dokładnie co kryje się pod pojęciem „profesjonalista” i na jakich podstawach wyrażono taki pogląd. Dane Wojewódzkiego Urzędu Pracy (WUP) mówią o czymś zupełnie przeciwnym. Pracy w Poznaniu jest coraz mniej.

Od czasów wybuchu światowego kryzysu jesienią 2008 roku bezrobocie w Poznaniu wzrosło z 5167 osób (październik 2008) do 12.645 osób (październik 2012), czyli o… 145%. Dramatycznie wygląda sytuacja w województwie wielkopolskim. W październiku 2008 roku było 91 tysięcy zarejestrowanych bezrobotnych, w październiku 2012 już 137 tys.  Na koniec roku liczba osób bez pracy w naszym regionie zwiększy się do ok. 146 tys. Ma to o tyle istotne znaczenie, że ok. 30% pracujących w Poznaniu to dojeżdżający spoza miasta.

Trudno zrozumieć też dlaczego mamy szukać „profesjonalistów” spoza Poznania, skoro miasto jest jednym z największych ośrodków akademickich, gdzie każdego roku mury uczelni opuszcza tysiące absolwentów, z czego  - jak podaje WUP – kilka procent w skali województwa nie znajduje zatrudnia, a znaczna część z pewnością wyjeżdża do swoich rodzinnych stron. Nawiasem mówiąc w przypadku szkolnictwa zawodowego czy techników problem ten przedstawi się zdecydowanie gorzej. W 2010 roku aż 25% absolwentów szkół zawodowych i 19% absolwentów techników rejestrowała się od razu na bezrobociu.

Być może kampania sugeruje, że znajdą pracę wyjątkowi zawodowcy. Jednak każdy adept nawet najtańszego kursu dla doradców personalnych wie, że fachowców o specyficznych umiejętnościach i doświadczeniu zawodowym, nie szuka się poprzez debilne reklamy umieszczane na billboardach.

Nie ulega wątpliwości, że prowadzona obecnie kampania to, z punktu widzenia deklarowanych jej celów, pieniądze wyrzucone w błoto. Nawet jeżeli na tej drodze uda się kogoś przyciągnąć do Poznania, a mogą być to tylko pojedyncze osoby, to koszt będzie tego horrendalny. Jak mówił dla TVN 24 Ryszard Grobelny: „Kampania Poznań daje pracę ma wspierać przedsiębiorców w poszukiwaniu profesjonalnej kadry dla swoich działań.” Krótko mówiąc Grobelny po raz kolejny postanowił sponsorować biznes (i agencje reklamowe, które mu się odwdzięczą w stosownym momencie).

W istocie sytuacja na rynku pracy i losy pracowników nigdy Grobelnego i jego ekipy nie obchodziła. Przypomnijmy, że w trakcie dyskusji nad budżetem na 2010 r. odrzucono (za jego namową - głosami PO) poprawkę przyznającą 150 tys. złotych na pomoc dla zwalnianych pracowników Cegielskiego (redukacja objęła wówczas 500 osób i wywołała protesty społeczne) oraz innych poznańskich zakładów pracy. Miała ona polegać na ułatwieniu zwalnianym szukania zatrudnienia.

Kilkunastoletnie zaniedbania w polityce socjalno-mieszkaniowej doprowadziły do wielu negatywnych zjawisk, z którymi mamy obecnie do czynienia w Poznaniu. Ujawniły się one przede wszystkim w postaci brutalnych eksmisji zarówno z zasobów lokali prywatnych jak też spółdzielczych i komunalnych. Uświadomiły one licznym gremiom w mieście powagę problemu i popchnęło do podjęcia debaty. Dyskusje trwają od wielu miesięcy. W niczym nie zmieniły one sytuacji lokatorów, którzy stali się ofiarami dotychczasowej polityki.

 

Nie zmieniło się także postępowanie władz miasta, które mniej lub bardziej chętnie podejmują rozmowy, ale nie zamierzają w żadnym przypadku ustępować, kiedy strona społeczna domaga się konkretnych zmian. Tak było w przypadku dyskusji nad projektem budowy osiedla kontenerowego, kiedy urząd miasta i ZKZL zignorowały nie tylko stronę społeczną, ale także radę miasta. Podobnie stało się w przypadku próby powołania „mieszkaniowego okrągłego stołu”. W obu tych konkretnych przypadkach władze miasta wypięły się na tzw. dialog społeczny i kontynuowały swoją antyspołeczną politykę.

 

Obecnie znowu jesteśmy w sytuacji, kiedy ruchy i organizacje społeczne są zapraszane do stołu, aby prowadzić debatę o polityce mieszkaniowej. Jednakże coraz trudniej jest prowadzić rozmowy, kiedy od dłuższego czasu, codziennie, deptane są podstawowe prawa lokatorów. Trudno jest zaakceptować fakt, że politykę mieszkaniową miasta reprezentuje w rozmowach osoba odpowiedzialna za brutalne eksmisje ciężarnych matek z dziećmi, inwalidów i seniorów. Czy osoba taka może być partnerem do rozmów, które mają przenieść radykalny zwrot w polityce społeczno-mieszkaniowej miasta? Jeżeli się ten zwrot nawet dokona,  w co mamy prawo wątpić, to w takich okolicznościach nie uwzględni z pewnością potrzeb i interesów mieszkańców o niższym statusie materialnym. Traktuje się ich w tej debacie w najlepszym przypadku paternalistycznie i protekcjonalnie, a w najgorszym z głęboką pogardą - nie jak podmiot na równych prawach.

 

Mamy dziś do czynienia z pogłębiającą się asymetrią w relacjach pomiędzy lokatorami a deponentami  i właścicielami lokali. Dzięki szerzonemu i podtrzymywanemu mitowi o tzw. trudnym lokatorze (problem ten w Poznaniu w najlepszym wypadku dotyczy 200 lokali na 237.000)  właściciele i dysponenci mieszkań na wynajem na gruncie prawa i w praktycznym działaniu, pogłębiają z każdym rokiem tę dysproporcję. W efekcie tej polityki mamy zawyżone stawki czynszowe i ekstremalnie wywindowane w górę ceny mieszkań zarówno tych oferowanych na rynku wtórnym, jak też pierwotnym. Czy stan taki sprzyja tzw. szaremu obywatelowi? Przy dzisiejszym niedoborze mieszkań, rosnącym cenom czynszów i kosztom eksploatacji, o równowadze pomiędzy lokatorem i właścicielem czy dysponentem lokalu mowy być nie może. Dlatego lokatorzy padają coraz częściej ofiarami eksmisji.

 

W Poznaniu szacuje się, że istnieje od 15.000 do nawet ponad 30.000 pustostanów w zasobach prywatnych, spółdzielczych i miejskich. Tymczasem wiele rodzin żyje w warunkach przeludnienia.  Rozwiązanie bieżących problemów mieszkaniowych nasuwa się samo. Leży ono w konieczności wykorzystania obecnych zasobów. Z drugiej strony konieczna jest aktywna polityka miasta w zakresie budownictwa komunalnego. Realizacja tych dwóch punktów doprowadziłaby do spadku cen zarówno czynszów mieszkaniowych, ale także cen lokali na rynku deweloperskim. W oczywisty sposób uderzyłoby to w zyski deweloperów, agencji obrotu nieruchomości, banki, właścicieli kamienic itd. Znając jednocześnie skład rady miasta i innych decydenckich gremiów, naiwnością jest sądzić, iż ten układ władzy, który reprezentuje interesy deweloperów i kamieniczników, jest zdolny do głębokiej zmiany na gruncie polityki społeczno-mieszkaniowej. Byłoby polityczną niedorzecznością wierzyć, że rozmowy z dotychczasową miejską nomenklaturą, mogą radykalnie odmienić sytuację średnio czy nisko zarabiających, bezrobotnych, emerytów i rencistów. Jeżeli nawet jakieś elementy programu prezentowanego przez stronę społeczną zostaną wykorzystane przez władze, to można być pewnym, że stanie się to elementem dotychczasowej gry interesów. A w takim przypadku debata na temat problematyki społeczno-mieszkaniowej z naszym udziałem jedynie legitymizowałaby eksmisje, które w dalszym ciągu trwają.

 

Co więcej, dotychczasowa forma prowadzenia rozmów dotyczących polityki mieszkaniowej jest realnym zagrożeniem dla uwikłanych w nie, organizujących się oddolnie, ruchów, bowiem w żaden sposób nie przekładają się ona na decyzje polityczne i praktyczne działania władz. Stwarza się tylko tego pozory, jednocześnie „wyciszając” głos protestu i zaciemniając konsekwencje antyspołecznej polityki, takie jak choćby wzrastające zagrożenie bezdomnością.

 

Jedyną drogą, aby dokonać zmiany, jest w tym sporze występowanie z pozycji od władz niezależnych, tworzenia alternatywnych debat prowadzonych u „samego dołu”, a nie przy „kawce i ciasteczku” w ratuszu. Konieczne jest dążenie do zmian politycznych poprzez odwołanie prezydenta i rady miasta w dzisiejszym składzie; propagowanie i wspieranie akcji społecznego przejmowania oraz wykorzystywania niszczejących i niezagospodarowanych zasobów lokalowych. Czynnie przeciwstawiajmy się brutalnym eksmisjom poprzez blokady kamienic. Wreszcie powiedzmy sobie jasno, że zaległości w płaceniu czynszów, to efekt polityki socjalnej i ekonomicznej dotychczasowych władz, na którą się nie godzimy. W efekcie nie tylko nie możemy, ale nie chcemy płacić spekulacyjnie wywindowanych cen najmu, a nasza odmowa to nic innego jak strajk czynszowy.

 

Jak zatem widać istnieje wiele możliwości i płaszczyzn działania, co sprawia, że nie musimy uczestniczyć w obecnych stosunkach władzy, aby stanowić realne zmiany społeczne, polityczne i ekonomiczne.


Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów
Federacja Anarchistyczna s. Poznań
Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza
W środę 17 października odbyła się pikieta pod siedzibą Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, w ktorej uczestniczyło kilkanaście osób z Federacji Anarchistycznej i Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Powodem była wtorkowa eksmisja kobiety w ciąży, której dokonano „na zlecenie” ZKZL pomimo, że Zarząd był poinformowany o stanie w jakim znajduje się lokatorka.

O sprawie tej pisaliśmy wczoraj (czytaj TUTAJ). Na dzisiejszym proteście pojawiły się poznańskie media. Żywo reagowali przechodnie. Protestujący domagali się zaprzestania brutalnych wysiedleń. Poszkodowana lokatorka będzie dochodzić swoich praw przed sądem.

Demonstracja Lokatorska

20 października 2012 r. Dział: Zapowiedzi
Koalicjanci na Rzecz Mieszkańców Stolarskiej, Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, Stowarzyszenie My-Poznaniacy, Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań zapraszają na demonstracje lokatorską szlakiem gentryfikowango Łazarza oraz spotkanie z prof. Margit Mayer.

20 października o godzinie 13 spod kamienicy na ul. Stolarskiej 2 ulicami Poznania przejdzie demonstracja lokatorska. Pierwszy raz będziemy demonstrować nie w centrum miasta, ale w obrębie jednej z jego dzielnic – Łazarza. W ten sposób chcemy unaocznić wszystkim skutki antyspołecznej polityki mieszkaniowej. Jej efektem jest zarówno wyłonienie się nowego standardu mieszkań - kontenerów socjalnych, jak też przyzwolenie władz miast na masowe eksmisje, "oczyszczanie" prywatnych kamienic z lokatorów, zanik budownictwa komunalnego, prywatyzacja zasobów lokalowych miasta i budownictwa mieszkaniowego.

Skutki tej polityki możemy zaobserwować na Łazarzu, gdzie oczyszczonych z lokatorów zostało wiele kamienic, część stoi latami pustych, a dotychczasowi mieszkańcy, o niższym statusie materialnym, są „wypychani” z dzielnicy. Proces ten – nazywany obecnie gentryfikacją – trwał latami, ale dziś przybrał na sile i wywołał szereg konfliktów społecznych. Od 2010 roku, broniąc się, lokatorzy protestowali w łazarskich kamienicach przy ulicy Strusia, Niegolewskich, Stolarskiej, Małeckiego, Rynek Łazarski itd. „Czyściciele” nachodzą lokatorów w kolejnych budynkach, jak przy ulicy Kanałowej.

W demonstracji między innymi udział weźmie prof. Margit Mayer z Berlina – jedna z międzynarodowych sygnatariuszy Apelu o Solidarność z Mieszkańcami Stolarskiej badaczka ruchów społecznych oraz polityki miejskiej, współredaktorka (wraz z prof. Neilem Brennerem i prof. Peterem Marcuse'm z Nowego Jorku książki „Miasto dla ludzi, nie dla zysku”. O godz. 17.00 w klubokawiarni „Głośna” (ul. św. Marcin 30) odbędzie się wykład oraz dyskusja z prof. Mayer poświęcone globalnemu wymiarowi gentryfikacji, obecnemu kryzysowi finansowemu oraz strategiom przybieranym przez ruchy miejskie na świecie.

http://www.facebook.com/events/496722447013313/

Dlaczego warto pójść z nami? Obecna polityka władz miasta jest ściśle powiązana ze zjawiskami, jakie możemy zaobserwować na rynku mieszkaniowym: wysiedlania, wysokie czynsze, spekulacje, wywindowane w górę ceny nowo wybudowanych mieszkań. Rezygnacja samorządu ze wspierania budownictwa komunalnego i uspołecznionego, doprowadziła do tego, że deweloperzy zmonopolizowali rynek, a ceny mieszkań w ostatnim czasie wzrosły kilkukrotnie. Wieloletnie zaniedbania doprowadziły do tego, ze Poznań wywiązuje się z obowiązku zabezpieczenia mieszkań socjalnych na poziomie 1-2%. To jeden z najniższych odsetek w kraju. Jednocześnie działając pod presją 2600 orzeczonych eksmisji do lokali socjalnych, które powinien zagwarantować samorząd Poznania, władze, aby się wywiązać z ustawowego obowiązku, stosują obecnie bezwzględną politykę wysiedleń z własnych zasobów. Opróżnione lokale dostosowują pod potrzeby mieszkań socjalnych, które charakteryzują się niskim standardem. Powstają getta kontenerowe które są mają wyznaczyć nowy, jeszcze niższy standard, mieszkań socjalnych. Z drugiej strony, prywatni właściciele kamienic, nie chcąc już czekać i nie wierząc w efektywność działań miasta w tym względzie, dokonują brutalnych eksmisji na własną rękę.
Jednocześnie przypadki takie jak na ul. Stolarskiej to jedynie wierzchołek góry lodowej, jakim są wieloletnie zaniedbania w polityce mieszkaniowej w Polsce. Niemal połowa polskich mieszkań jest przeludniona, w porównaniu do 17% w całej Unii Europejskiej. Blisko 20% Polaków, mimo że są samodzielni i aktywni zawodowo, wciąż miesza z rodzicami. Kolejne 20% musi spłacać przez długie lata kredyt hipoteczny często zaciągnięty na niemal lichwiarskich warunkach. Wszystkich dotykają ciągłe podwyżki cen usług komunalnych. Nawet podczas rzekomego „boomu” budowlanego z ostatniej dekady, w Polsce oddano ilość mieszkań, która jest niewystarczająca w stosunku do realnych potrzeb. To ilustruje dramatyczność sytuacji mieszkaniowej w Polsce. Tymczasem powszechny dostęp do mieszkań jest podstawą prawidłowego funkcjonowania wspólnoty miejskiej. Brak polityki mieszkaniowej w Poznaniu jest wyrazem lekceważenia potrzeb mieszkańców przez władze.

Dlatego 20 października wyjdziemy na łazarskie ulice. Będzie to głos sprzeciwu wobec dotychczasowej polityki miasta, wyraz solidarności z tymi, którzy zdecydowali się walczyć o swoje prawa, oraz głos mieszkańców Poznania, oraz gości z Polski i ze świata, w sprawie mieszkaniowej.

Pamiętaj: mieszkanie jest twoim prawem, a nie przywilejem dla wybranych!

http://www.facebook.com/events/482875085079856
Na dniach, jak donoszą poznańskie media, do kontenerów socjalnych przy ulicy Średzkiej ma się wprowadzić pierwszy lokator. Pan Bogdan ma być na z tego faktu zadowolony. Trudno się dziwić, skoro – według rzucanych co jakiś czas przez dyrektora ZKZL Jarosława Pucka gróźb – alternatywą było znalezienie się „pod mostem”. Po drugie, pan Bogdan jeszcze nie zdążył zderzyć się z realnymi problemami jakie powstają w trakcie korzystania z kontenerów socjalnych: wysokie opłaty za energię elektryczną i wady obiektu, które ujawniają się dopiero w trakcie eksploatacji (brak należytej wentylacji, zagrzybienie, trudność utrzymania temperatury, wypaczające się profile drzwi i okien itd.).

Co było przyczyną, że biednie ale schludnie wyglądający, co widać na zdjęciach opublikowanych dziś przez Głos Wielkopolski na swoich stronach internetowych, mężczyzna został zmuszony do zamieszkania w kontenerze? Pada tylko jedna odpowiedź: dług. Przez wiele miesięcy Jarosław Pucek jednak utrzymywał, że kontenery powstają dla „trudnych lokatorów”. Tymczasem okazuje się, że już pierwszy z lokatorów na Średzkiej, zdaje się tego kryterium nie spełniać.  Czy dewastował klatki schodowe?  Straszył siekierą sąsiadów? Urządzał częste i huczne libacje? Nic takiego z publikacji Głosu Wielkopolskiego, ewidentnie powstającej za wiedzą ZKZL, nie wynika. Jarosław Pucek po raz kolejny zakpił sobie z opinii publicznej.

Kiedy w kwietniu 2011 roku odbyła się debata dotycząca kontenerów w Gazecie Wyborczej, przedstawiciele Federacji Anarchistycznej mówili o mechanizmie budowania przyzwolenia społecznego dla takiego typu kontrowersyjnych projektów jak kontenery socjalne. Za przykład posłużyła nam Bydgoszcz. Najpierw pisano tam w lokalnych gazetach o „trudnych lokatorach”, potem – kiedy kontenery już stały – starano się przedstawić je w zupełnie innym świetle, jako próbę rozwiązania przez miasto problemów mieszkań socjalnych. Nie szczędzono pochwał i pochlebstw (wyrażanych też przez zdesperowanych mieszkańców), aż do momentu kiedy nadeszła zima i wyszła na jaw cała prawda o tego typu rozwiązaniach.  Wówczas Jarosław Pucek zarzekał się, ze w przypadku Poznania chodzi tylko i wyłącznie o „trudnych lokatorów”. Dziś natomiast mamy do czynienia dokładnie z tym samy zwrotem w uzasadnieniu projektu, co w Bydgoszczy, czego publikacja Głosu Wielkopolskiego jest najlepszym dowodem. Pucek - przy różnych okazjach - uzasadniając istnienie kontenerów, mówi dziś coraz częściej między innymi o ratowaniu miejskiego budżetu i potrzebie na gwałt pozyskiwania nowych lokali socjalnych, aby obniżyć rosnące wciąż roszczenia odszkodowawcze, ze strony właścicieli mieszkań, zajmowanych przez osoby (rodziny) z orzeczonymi eksmisjami do mieszkań socjalnych, których ZKZL nie jest wstanie zagwarantować (wskutek wieloletnich zaniedbań). 

Strona społeczna, w tym Federacja Anarchistyczna,  przekonywała, że powstanie kontenerów socjalnych jest podyktowane szukaniem nowego standardu mieszkań socjalnych, a ostatecznie lokatorami ich zostaną po prostu nie najbardziej agresywni, ale najubożsi. Nota bene gdyby naprzykrzanie się i szkodzeniem spokojnym lokatorom było podstawowym kryterium zesłania do kontenerów, widzielibyśmy w nich przede wszystkim panów Gawrońskiego, Liberkowskiego, Śrubę i Żukowskiego oraz wielu innych. Ofiarą tego typu kamieniczników i administratorów padli mieszkańcy kamienic przy Piaskowej, Strusia, Niegolewskich, Małeckiego, Stolarskiej i wielu innych przypadkach. Debaty na temat „trudnych właścicieli” miasto jakoś podjąć nie zamierza.
W dniu wczorajszym o godzinie 13 aktywiści i aktywiści Federacji Anarchistycznej, spotkali się na pikiecie przy ulicy Naramowickiej 217. Miejsce pikiety nie zostało wybrane przypadkowo. Właśnie pod tym adresem zamieszkuje biznesmen Lesław Gawroński, współwłaściciel kamienicy przy ulicy Stolarskiej. To właśnie na zlecenie Gawrońskiego, bandyci pokroju Piotra Śruby, od kilku miesięcy terroryzują mieszkańców , starając się niewybrednymi metodami zmusić ich do opuszczenia lokali.

Pikieta pod domem Pana Gawrońskiego miała przypomnieć mu o sytuacji lokatorów, których los jest mu najwyraźniej obojętny. Kupując ich niczym przedmioty, razem z kolejną nieruchomością, robi wszystko by pozbyć się tego swoistego, zbędnego balastu, obniżającego wartość inwestycji. Jako rasowy gracz wolnorynkowy, oczywiście osobiście nie brudzi sobie rąk, a jedynie wynajmuje ludzi od „czarnej roboty” – zalewania mieszkań lokatorów, zastraszania, szykan. Jednocześnie właściciel ma na tyle tupetu by, próbować wymusić na szefie poznańskiego nadzoru budowlanego, odszkodowanie za rzekome ujawnienie jego nazwiska oraz przyczynienie się do „obniżenia atrakcyjności nieruchomości na rynku”. Stanowi to namacalny dowód na to, że Lesław Gawroński doskonale zna metody stosowane wobec mieszkańców przez wynajętego do tego celu Piotra Śrubę.

Dzisiejszą pikietą starano się więc uświadomić mieszkańców budynku w którym zamieszkuje „szanowany biznesmen” z jakim człowiekiem mają do czynienia. Choć zapewne Gawroński stara się zachować pozory człowieka kultury, mecenasa sztuki brylującego na salonach, nie można wykluczyć, że i wobec własnych sąsiadów zacznie stosować metody wypróbowane na ulicy Stolarskiej. W takiej sytuacji nieodzowne staje się uprzedzenie mieszkańców, na jakie działania z jego strony mogą liczyć.

Aktywiści początkowo rozdawali ulotki i informowali przez tubę o powodach swojej pikiety, przed wejściem do strzeżonego budynku, ostatecznie zdecydowali się podjąć próbę zapukania bezpośrednio do drzwi Gawrońskiego. Niestety podobnie jak w przypadku kilkakrotnych prób mieszkańców ulicy Stolarskiej, również ta inicjatywa bezpośredniej rozmowy z właścicielem okazała się bezowocna. Oznacza to, że wobec niezwykłej bezradności urzędników miejskich, podległych im służb i prezydenta Ryszarda Grobelnego, nadal bezpieczeństwo oraz byt mieszkańców Stolarskiej zależy tylko od ich dalszej wytrwałości i determinacji.

W Poznaniu mieście know how, sposób postępowania z lokatorami najwyraźniej jest uzależniony od ich statusu społecznego i ekonomicznego. Mieszkańcy strzeżonego budynku przy ulicy Naramowickiej, w którym mieszka Lesław Gawroński, mają go zapewne za miłego i uczciwego sąsiada, za to dla uboższy, często starszych i schorowanych mieszkańców ulicy Stolarskiej, jest on panem ich losu, katem który powoli dokręca śrubę.

Tekst ulotki


STOP prześladowaniu lokatorów

Lechosław Gawroński – biznesmen, mecenas sztuki, przyjaciel artystów i jazzmanów, po prostu członek elity miasta. Na zlecenie tego samego człowieka, pracownicy Fabryki Mieszkań i Ziemi pod przewodnictwem Piotra Śruby, prześladują od wielu miesięcy lokatorów nieruchomości na ulicy Stolarskiej, której Gawroński jest współwłaścicielem. Wcześniej ofiarami Śruby padli mieszkańcy kamienic przy Strusia, Niegolewskich, Piaskowej, Małeckiego. Metody nękania wszędzie są podobne: zastraszanie i szantaż, odłączenie mediów (wody, gazu, telefonów, kanalizacji i prądu), skuwanie tynków, zalewanie mieszkań, wypuszczanie szczurów, itd. Wszyscy mieszkańcy Poznania, w tym sąsiedzi, współpracownicy, znajomi, kooperanci - powinni jednoznacznie dać do zrozumienia panu Gawrońskiemu, że przekroczył granice. Nie wolno nikomu, w ten sposób traktować mieszkańców Poznania. Odpowiedzią powinien być społeczny i instytucjonalny bojkot pana Gawrońskiego. Nie kooperujmy z Lechosławem Gawrońskim, ani żadną z jego licznych firm. Potępmy wszystkich tych, którzy stają za nagonkami na lokatorów, a związani są często z dużymi firmami i instytucjami, brylują na salonach i w galeriach, przyjmowani są z otwartymi rękoma w urzędach.

DOŚĆ bezprawia. STOP prześladowaniu lokatorów

Relacje z lokalnych mediów:
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,12359194,Walka_o_Stolarska_przeniosla_sie_na_Naramowice.html

http://www.radiomerkury.pl/informacje/pozostale/anarchisci-ws-mieszkancow-stolarskiej.html

http://www.cp.ontv.pl/stolarska-anarchisci-pikietowali-przed-domem-jednego-z-wlascicieli-kamienicy,2504,3,akt.html
Dziś odbyła się kolejna akcja mieszkańców kamienicy przy ulicy Stolarskiej, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz Federacji Anarchistycznej. Miała ona związek z pogorszeniem się sytuacji i kolejnymi wtargnięciami, na zlecenie Piotra Śruby i jego żony, robotników na Stolarską celem dalszej dewastacji budynku. Szerzej na ten temat pisaliśmy wczoraj.

Kilkanaście osób najpierw zajęło hol główny urzędu miasta przy Placu Kolegiackim, a następnie wszyscy udali na się na pierwsze piętro, gdzie w jednej z sal trwała konferencja prasowa na temat „Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego” z udziałem prezydenta Ryszarda Grobelnego. Protestujący przerwali spotkanie, domagając zajęcia się kwestią Stolarskiej i innych kamienic będących w podobnej sytuacji. Bez wątpienia można to uznać za pierwsze konsultacje społeczne w sprawie budżetu na 2013 rok. Prezydent Grobelny tłumaczył się, że nic nie może faktycznie w tej sprawie zrobić. Lokatorzy wobec powyższego pytali: co oni mają zrobić bez wody, gazu, żyjąc w gruzowisku? Czy miasto ma na przykład dla nich jakieś mieszkania komunalne?  Było to oczywiście pytanie retoryczne.

Pierwsza reakcja władz polegała na ściągnięciu większych sił Straży Miejskiej i policji. Funkcjonariusze jednak nie interweniowali. Po ponad półgodzinnej dyskusji, protestujący spokojnie wyszli z urzędu. Nie jest wykluczone, że w najbliższych dnia dojdzie do spotkania przedstawicieli lokatorów z prezydentem miast. Nie wiadomo, czy cokolwiek ono przyniesie.

Jak już braliśmy udział – przypadkowo wprawdzie -  w konferencji na temat budżetu, to dodajmy, że Poznański Budżet Obywatelski 2013 jest kpiną prezydenta i urzędników miejskich z realnych problemów tego miasta. Protest mieszkańców Solarskiej był tego jawnym przykładem. Wieloletnie zaniedbania w budownictwie komunalnym, zadłużenie finansów miejskich, inercja w sprawach polityki socjalnej itd. doprowadziły do momentu, kiedy obecna lokalna władza nie jest w stanie skutecznie zareagować na realne problemy miasta, w tym problemy mieszkaniowe. W ramach budżetu obywatelskiego miasto chce przeznaczyć 10 milionów złotych, o które będą się mogły starać różne podmioty, jeżeli złożą swoje projekty w terminie od 10 sierpnia do 7 września. Tryb i termin ogłoszenia konkursu wskazują, że na środki te czają się „znajomi królika”.

Niczym też, poza szumną nazwą, propozycja ta nie różni się od dotychczasowych praktyk miasta i ma tyle wspólnego z budżetem obywatelskim, co Piotr Śruba z demokracją lokalną. Nie ulega wątpliwości, że to kolejne propagandowe działania Grobelnego przed burzliwie zapowiadającą się na jesień dyskusją nad finansami miejskimi.
28 kwietnia przyjechał do Poznania puchar - nagroda Euro 2012. Uroczystości jego powitania zaczęły się w ratuszu o godz. 12. Skorzystaliśmy z tego, by przemówić innym głosem i przedstawić licznie zgromadzonym poznaniakom alternatywny puchar „igrzysk bez chleba”. Sztab „POZnań know how” zadbał o oprawę banalnego wydarzenia jakim jest prezentacja pucharu. Każda okazja jest dobra do propagandy sukcesu i wyciągnięcia dodatkowych pieniędzy z naszego budżetu. Zaproszono na tę imprezę licznych celebrytów oraz tych, którzy aspirują do tego grona (np. ojca Górę).

Jakie spustoszenie w społeczności to tworzy, mięliśmy okazje widzieć i usłyszeć. Kobieta z grupą dzieci na widok transparentu:
- Do roboty byście się wzięli.
- No my pracujemy, z tym że dziś sobota, a pani ma pracę?
- Nie, ale zasłaniacie i zakłócacie nam tu imprezę. Idźcie sobie gdzie indziej…
- Ale ta impreza jest za nasze pieniądze, więc to moment by powiedzieć coś więcej.
- Nienawidzę was, straszycie dzieci (dwójka 3-4 latków).
- Pani dzieci powinny się bać prezydenta i tych którzy tu się dobrze bawią. Pani płaci za tę imprezę i pani dzieci też, każdy na głowę po kilka tysięcy złotych. Zatem kto zasłania pani prawdę, my czy prezydent miasta?

W tej atmosferze pojawiło się w tym samym tłumie wielu, którzy wyrażać zaczęło nieprzychylne opinie o sytuacji politycznej i ekonomicznej w mieście. Nawet jeden z koordynatorów obsługi "wydarzenia" przyznał nam rację, z zastrzeżeniem, że to nie czas na protesty. Na pytanie, jak i kiedy protestować przeciw rozkradaniu naszych pieniędzy, dowiedzieliśmy się, że "na samym początku". Niestety kiedy to robiliśmy, nie zauważyliśmy go wśród nas.

Kiedy skończyła się sesja zdjęciowa prezydenta z pucharem w ratuszu, puchar wyniesiono i zamontowano za szybą na specjalnie przygotowanym samochodzie. Korzystając z okazji prosiliśmy, by znani ludzie pozowali do zdjęć z naszym pucharem „figa z makiem”. Symbolem nadchodzących po Euro czasów. Nie wszyscy dali się przekonać. Główny międzynarodowy gracz, najbogatszy Polak, Jan Kulczyk, uciekł pierwszy w obstawie kilku ochroniarzy.

Na akcji próbowaliśmy też zlicytować choć kawałek murawy. Nie było jednak chętnych Poznaniaków na łatanie budżetu. Tymczasem na ostatnie przed Euro wyczyszczenie kopuły stadionu i wymianę trawy (po raz któryś z rzędu od trzech lat) władze miasta zapłacą, tfu… my mieszkańcy zapłacimy - prawie 1,5 miliona złotych.

W pobliżu czuwała policja w pełnym, zakupionym zapewnie specjalnie na Euro, rynsztunku. Nie interweniowała. Ponoć na prośbę organizatorów. Żeby nie było awantury jak z kibicami. Szkoda. Dopełniłoby to obrazu imprezy. Jak futbol to futbol.

Więcej / Zdjęcia
Dziś w samo południe zaplanowano w Zespole Szkół Gimnazjalno-Licealnych nr 33 otwarcie nowopowstałego obiektu sportowego tzw. „Orlika”. Na uroczystości zjawił się prezydent miasta Ryszard Grobelny w otoczeniu urzędników i radnych, przede wszystkim z własnego ugrupowania (PRO) oraz licznych mediów. Pojawiło się także kilkoro przedstawicieli Federacji Anarchistycznej, którzy zaczęli swój protest zaraz po przybyciu prezydenta.

Rozwinięto transparent z hasłem: ”Grobelny do kontenera”, wznoszono antyprezydenckie okrzyki. Na protestujących rzuciło się kilkoro organizatorów imprezy, próbując wyrwać transparent i zmusić aktywistów/aktywistki do opuszczenia terenu szkoły. Doszło do wymiany zdań i szarpaniny. Protestujący nie ustępowali, rozdano oświadczenia mediom. Pojawił się też wyższy rangą oficer miejscowej policji, który wezwał posiłki. Kiedy po 10 minutach protestujący postanowili zakończyć akcję, policjant z niecierpliwiony ciągle nalegał na „centrale” aby przesłała radiowozy: Posiłki pojawiły się jednak za późno, dodatkowo protest był całkowicie – w świetle polskiego prawa – legalny i uzasadniony.

Dziś wiemy, że to mieszkańcy miast zapłacą za „igrzyska”, jakimi są Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej (Euro 2012). Poznań, jak i inne miasta, które inwestowały w turniej stanęły faktycznie na skraju bankructwa. Zadłużenie w związku z kosztami organizacji Euro 2012 sięga miliardów złotych. Na wydatki związane z Euro lekką ręką przeznaczono ok. 96 mld zł. Za sumę wydaną na poznański stadion, czyli 750 mln złotych, można by w ciągu następnych 10 lat opłacać ponad 6 tys. miejsc w żłobkach publicznych lub wybudować 5 tysięcy nowych mieszkań komunalnych.

Próbuje się jednocześnie zakamuflować nieracjonalne z punktu widzenia finansów publicznych wydatki na komercyjny sport, urządzając medialny show w scenariusz, który wpisują się imprezy wokół budowy i oddawania do użytku boisk dla młodzieży - „Orlików”. Tej samej młodzieży, których rodzicom obecna polityka władz grozi bezrobociem, eksmisjami i wysiedlenia do kontenerowych osiedli.  Otwiera się boiska dla młodzieży jednocześnie „z oszczędności” zamyka się masowo szkoły i każe się uczniom i nauczycielom pracować w przepełnionych klasach. „Algorytm Grobelnego” stosuje się w przypadku edukacji, opieki zdrowotnej i socjalnej, rynku pracy, ale nie sportu, zwłaszcza w jego skomercjalizowanym wydaniu.

Poznań realizuje zadania z zakresu zapewnienia lokali socjalnych na poziomie 1-2 proc. rocznie. Ludzi eksmituje się do hoteli robotniczych, lub kontenerowych osiedli – co zapowiadają urzędnicy Grobelnego. Jednocześnie odrzucono zaproponowany przez stronę społeczną dialog w sprawie polityki społeczno-mieszkaniowej (tzw. „okrągły stół mieszkaniowy”). Nic nie pozostaje jak podjąć protest w jego tradycyjnej i jednoczesnej najbardziej dobitnej formie.
W sobotę, 25 lutego po ulicach Poznania jeździł niecodzienny autobus. Happening autobusowy „Drugie Oblicze Poznania”, zabrał pasażerów do miejsc, które dla wielu mieszkańców jest jedynym obliczem i szarą codziennością…  Niestety nie wszyscy zainteresowani mieli możliwość wejścia na pokład. Liczba zgłoszeń znacznie przekroczyła oczekiwania organizatorów. Do wzięcia udziału zgłosiło się ponad 90 osób… W związku z tak dużym zainteresowaniem organizatorzy przewidują kolejne działania. Organizatorem była Grupa Inicjatywna Drugie Oblicze Poznania, skupiająca artystów, naukowców, oraz organizacje pozarządowe, w skład której weszli między innymi Rafał Jakubowicz, Mikołaj Irański, Monika Bobako, Andrzej W. Nowak, Dorota Grobelna, Renata Klin, Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, Federacja Anarchistyczna s. Poznań oraz przedstawiciele Kolektywu Rozbrat.

Happeningu nie można na pewno zaliczyć do zabawnych, bowiem wielu uczestników było zdegustowanych, patrząc na efekty antyspołecznej polityki władz. Przed zbliżającym się Euro władze Poznania usilnie próbują ukazać miasto jako cud gospodarności, w którym wszystkim żyje się najlepiej. Kreacja ta ma więcej wspólnego z przysłowiowym „malowaniem trawników” niż z realną, choćby próbą zmian.

Odwiedziliśmy miejsca, których nie da się „schować” czy „pomalować” przed Euro, pomijane oraz celowo zapominane przez urzędników i specjalistów kreowania pozytywnego wizerunku, w mieście Poznań – które w końcu „wie jak”…generować problemy społeczne.

O zapomnieniu jednak trudno mówić, choćby w przypadku mieszkańców kamienicy przy ulicy Piaskowej, który zwyczajnie nie dali o sobie zapomnieć organizując uliczne demonstracje i nagłaśniając swoją trudną sytuację. Nowy dość tajemniczy właściciel kamienicy starał się „wykurzyć” ich ze swojej „świętej własności” organizując pseudo remonty, które faktycznie służyły jako pretekst do niezapowiadanego wyłączania większości mediów. Codziennością było zastraszanie za pośrednictwem osiłków udających nowych „administratorów”, wymontowywanie drzwi, okien i dachu. Lokatorzy jednak nie dali się zastraszyć i nadal walczą o swoje prawa. Powołali wspólnie z innymi zainteresowanymi Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów przekonując się na własnej skórze, że zapewnienia Ryszarda Grobelnego o pomocy ze strony miasta to tylko polityczna „paplanina” wymuszona ich ulicznymi protestami.

O braku woli realnej pomocy ze strony miasta dla pewnej grupy mieszkańców najlepiej świadczy projekt budowy kontenerowego getta na ulicy Średzkiej. W jego sprawie prezydent Poznania właściwie nie sili się nawet na wypowiedzi. Do obrony i realizacji tego skandalicznego projektu ma lojalnego urzędnika – dyrektora ZKZL Jarosława Pucka. Organizatorzy „zwiedzania” drugiego oblicza Poznania, postanowili więc na ulicy Średzkiej choćby symbolicznie przywołać Ryszarda Grobelnego do wzięcia politycznej odpowiedzialności za nieudolny projekt blaszanego barakowiska. W happeningowej formie przedstawiono więc uroczyste otwarcie osiedla kontenerów „socjalnych”, było powitanie chlebem i solą, przecięcie wstęgi i przemówienie – przemówienie dość bełkotliwe w którym jedynie słowa o „nienawiści do biednych” były wyraźnie słyszalne. Nie sposób bowiem inaczej niż nienawiścią tłumaczyć pomysł zamykania ludzi w metalowych puszkach. Potwierdzeniem tego, że są to jedynie blaszane baraki jest choćby fakt, że nadzór budowlany nie dokonał ich odbioru, zauważając oczywisty fakt, iż nie nadają się do zamieszkania dla ludzi. Ludzi których według słów pana Pucka dalszy los zupełnie nie obchodzi, ludzi którzy na ukrytej przed wzrokiem przypadkowych przechodniów zaniedbanej ulicy Średzkiej mają popaść w zapomnienie. Warto też wspomnieć, że nasz „Pan Dyrektor” do zsyłki wytypował chorych i niepełnosprawnych, co ostatnio ujawiła kontrola pracowników MOPR…

Jak łatwo zauważyć każda kolejna lokalizacja na trasie „zwiedzania” drugiego oblicza Poznania, ma pewne cechy wspólne, to miejsca zlokalizowane gdzieś w pobliżu kolejowych torów, gdzie jedynym przejawem aktywności są sprawnie funkcjonujące skupy złomu, obok najczęściej już zamkniętych podniszczonych budynków magazynowych.

W podobnym krajobrazie znajduje się hotel robotniczy, który miasto wybrało jako punkt „zsyłki” eksmitowanych lokatorów. Umowy już podpisane, a kolejne masowe zsyłki już w marcu! Choć budynek nie straszy zniszczoną fasadą, to wystarczająco zniszczony jest okoliczny krajobraz. Znaczne oddalenie od centrum, jeden autobus. Hotelik opłacony na tydzień. Wprost idealne warunki dla prawidłowej egzystencji. W pobliżu duży drogowskaz  znacząco wskazuje kierunek gdzie znajduje się Ośrodek dla Bezdomnych.

Na granicy bezdomności jeszcze niedawno żyli ludzie w obecnie opuszczonych barakach na Starołęce. Trafiali tutaj najczęściej eksmitowani przez prywatnych właścicieli. Egzystowali całymi rodzinami w lokalach które rozsypywały się na ich oczach. Urzędnicy miejscy jak zwykle w takich sytuacjach potrafili reagować jedynie znacząco rozkładając ręce. Kolejna kategoria ludzi, o których najłatwiej po prostu zapomnieć i których najprościej nie zauważać.

Osoby, których dotyka taka urzędnicza obojętność, muszą liczyć na własne siły.  Zdesperowani i pozbawieni wsparcia zajęli część baraków przy ulicy Opolskiej. Nie czekając na programy rewitalizacji, sami za własne pieniądze zrewitalizowali niegdyś domy i zapewnili sobie dach nad głowa, wyręczając w tym miasto. Mimo niewielkich środków finansowych łatwiej wyremontować zrujnowane lokum w baraku niż liczyć na pomoc „miasta know-how”.

Ostatecznie bowiem klasa polityczno-urzędniczych aparatczyków usadowiona wygodnie w odnowionej kamienicy na ulicy Matejki – siedzibie Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, potrafi jedynie naliczać horrendalne czynsze. Zgodnie z treścią banera zawieszonego przez uczestników wyprawy skrót ZKZL należy odczytywać jako – Zasadniczo Kiwamy Zdezorientowanych Lokatorów.

Za „panowania” Ryszarda Grobelnego miasto popada nie tylko w coraz większe zadłużenie, ale też wydaje się być na trwałe pozbawione woli rozwiązywania problemów mieszkaniowych i egzystencjalnych pewnej grupy mieszkańców. Drugie Oblicze Poznania tak właściwie jest Prawdziwym Obliczem Poznania…

Inne relacje: GW | poznan.naszemiasto.pl

Mijający rok 2011w kontekście poznańskich działań lokatorskich oceniamy dwojako.

Z jednej strony bowiem, był to rok przełomowy, głównie ze względu na nawiązanie współpracy z mieszkańcami Poznania. Coraz większa część społeczności miasta zaczęła bezpośrednio odczuwać wzrastające skutki kryzysu związane z antyspołeczną polityką władzy oraz brakiem realnego wpływu na zarządzanie budżetem.

Władze miasta, wolały ponosić olbrzymie koszta budowy stadionu, i promocji Euro 2012 niż zająć się realnymi problemami mieszkańców. Rozpoczęto także program masowych eksmisji, a zamiast mieszkań socjalnych postawiono getto kontenerowe przy ul. Średzkiej.

Aktywiści wspólnie z mieszkańcami blokowali eksmisje, brali udział w posiedzeniach miejskich rad, debatach o skutkach poznańskiej „rewitalizacji”, prowadzili niezależne badania w rewitalizowanej dzielnicy Jeżyce,  oraz wspólnie wychodzili na ulicę protestując i walcząc o swoje prawa.

W ramach kampanii przeciwko kontenerom socjalnym zostały przeprowadzone badania uczestniczące w miastach Skoczów, Bytom, Sosnowiec, Żory,  Nowa  Sól oraz Józefów.

Jednym z pierwszych działań wychodzących naprzeciw poznańskim lokatorom były niezależne badania  ukazujące sytuację mieszkańców w objętej planem rewitalizacji dzielnicy Jeżyce. Celem tej pracy, było ukazanie realnej sytuacji oraz podjęcie wspólnej dyskusji z mieszkańcami na temat jakości życia oraz problemów związanych z wrastającymi kosztami utrzymania. Opublikowany raport otrzymali wszyscy mieszkańcy. Odbyło się także otwarte spotkanie zorganizowane na skłocie Rozbrat.

Poznańscy aktywiści w związku z narastają liczbą osób zgłaszających się z indywidualnymi problemami mieszkaniowo – bytowymi ogłosili ogólnodostępną linię telefoniczną pod hasłem „eksmisje –stop”. Organizując tym samym pole współpracy zarówno poprzez budowanie wspólnej strategii walki, nagłaśnianie problemów, blokady eksmisji, czy darmową pomocy w zakresie prawnym.

Udało się powołać Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, które ma ułatwić lokatorom dalsze działanie na rzecz ich praw, a przeciwko nieuczciwym posunięciom właścicieli lokali i włodarzy miasta.

 

Natomiast największą porażką jest niewątpliwie fakt postawienia w Poznaniu 10 kontenerów socjalnych przy ulicy Średzkiej, które mają być zasiedlone już w styczniu…Jest to jednak porażka Ryszarda Grobelnego i Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych w Poznaniu, decyzją o zakupie i postawieniu kontenerów dowiodła, iż władza nie liczy się ze zdaniem zarówno organizacji pozarządowych, mieszkańców jak i radnych. Z jednej strony urzędnicy sami przyznawali,, że getto na ulicy Średzkiej to nie jest sposób na rozwiązanie problemu, trudnych lokatorów, z drugiej strony władze miasta były głuche na argumenty pracowników socjalnych, aktywistów czy radnych i dalej, usiłowały doprowadzić do powstania osiedla. Na nic się zdały protesty, domaganie się rzetelnej dyskusji, przedstawienie przez władze miasta raportu na temat skutków społeczno-ekonomicznych powstania osiedla (raport nie powstał, podobnie jak jakikolwiek program socjalny dla przyszłych mieszkańców getta). Władza postawiła na swoim, a za jej błędne decyzje ponownie zapłacą mieszkańcy.

Współpraca ogólnopolska ze środowiskami lokatorskimi oraz członkami związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza również zacieśniła się poprzez szereg dyskusji, wymianę doświadczeń oraz udział w akcjach bezpośrednich, które miały miejsce w Nowej Soli, Warszawie, Gdańsku, Łodzi. Przed nami konieczność dyskusji na temat strategii ścisłej współpracy w kontekście ogólnopolskich podwyżek czynszów, kurczeniu się mieszkaniowych zasobów komunalnych.

Dotychczas wspólnie dyskutowano głównie o możliwych formach oporu wobec podwyżek oraz o fakcie zastępowania mieszkań socjalnych kontenerami pod płaszczykiem „kary dla trudnych lokatorów”. Na tym polu środowiska poznańskie zaczynają również pracę na Górnym Śląsku, której głównym celem jest założenie Stowarzyszenia Lokatorów Kontenerów Socjalnych, co ułatwiłoby walkę o godne warunki mieszkaniowe.


Kalendarium wybranych działań:

 

5 stycznia 2011 roku poznańscy działacze Federacji Anarchistycznej oraz Inicjatywy Pracowniczej wspólnie z działaczami i działaczkami gdańskiej inicjatywy „Nic o Nas Bez Nas” przeprowadzili spotkanie informacyjne oraz pierwszą w Gdańsku otwartą debatę na temat projektu zastąpienia mieszkań kontenerami przez władze miasta Gdańsk.Czytaj więcej


11 marca miało miejsce posiedzenie komisji gospodarki komunalnej w sprawie kontenerów socjalnych. Na spotkaniu obecna była liczna strona społeczne. Przedstawiciele Federacji Anarchistycznej, związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Fundacja Barka, Krytyka Polityczna, Stowarzyszenie My Poznaniacy oraz sami mieszkańcy. Dyskusja dowiodła jak duży poziom niewiedzy panuje zarówno wśród radnych poznania jak i osób bezpośrednio forsujących projekt kontenerów, czyli pracowników poznańskiego ZKZL. Efektem kilkugodzinnej debaty było uchwalenie przez radę konieczności przeprowadzanie analiz skutków społecznych i ekonomicznych wprowadzenia w życie projektu osiedli kontenerowych. Strona społeczna pomimo dalszych zapewnień ze strony wice prezydenta Poznania o braku zgody na jakiekolwiek dalsze prace związane z kontenerami bez otrzymania tych analiz przekonała się jesienią iż ZKZL zignorował nie tylko mieszkańców i szereg wcześniejszych analiz ale także głos radnych. Jarosław Pucek, dyrektor ZKZL-u postanowił zastosować metodę faktów dokonanych ignorując szereg analiz oraz decyzję radnych. Czytaj więcej


W kwietniu aktywiści lokatorscy brali udział w debacie organizowanej przez Gazetę Wyborczą oraz zorganizowali spotkanie informacyjne na podstawie raportu z badań przeprowadzonych wśród społeczności dolnośląskich osiedli kontenerowych. Głównym celem tych działań była próba zmiany rozumienia problemu. Bowiem kontener w rzeczywistości staje się realnym zagrożeniem i „lekarstwem” na zaspokojenie ciągle rosnących potrzeb mieszkaniowych.Więcej informacji oraz tutaj

Powstałą również kolejna opinia prawna dotycząca legalności wykorzystywania kontenerów w ramach zasobów lokalowych poszczególnych gmin. Czytaj więcej


12 lipca została przerwana sesja Rady Miejskiej. Protestujący z oświadczeniami i zdjęciami dokumentującymi warunki życia w polskich gettach kontenerowych weszli na salę przerywając obrady. Gdy strona społeczna próbowała zabrać głos, przewodniczący rady wezwał straż miejską ogłaszając przerwę na kawę i uciekł z sali. Więcej onformacji


30 sierpnia na wezwanie Federacji Anarchistycznej s. Poznań i Poznańskiej Komisji Międzyzakładowej Inicjatywy Pracowniczej, odbył się kolejny protest przeciwko budowie osiedla kontenerowego i masowym eksmisjom na bruk. Pod ratusz, w którym trwała Rada Miasta, stawiło się ok. 50 osób głównie z FA i IP, ale także ze Stowarzyszenia „Pomoc Eksmisyjna”, Stowarzysznia My-Poznaniacy i Krytyki Politycznej. W ramach Jedzenie Zamiast Bomb (Eksmisji) rozdawano darmowe wegańskie posiłki. Pikieta cieszyła się dużym zainteresowanie lokalnych mediów, jak też policji i Straży Miejskiej. Krzyczano „Ryszard Grobelny do kontenera”, „Eksmisje stop”, „Kto sieje biedę, zbiera gniew”. Relacja


5 września odbyła się na poznańskim Minikowie pikieta przed siedzibą firmy, która wzięła udział w pierwszym przetargu na posadowienie kontenerów socjalnych w Poznaniu. W proteście uczestniczyło kilkanaście osób związanych z Inicjatywą Pracowniczą i Federacją Anarchistyczną s. Poznań. Właściciel firmy, stwierdził ostatecznie, że w kolejnym przetargu nie weźmie udziału. Czytaj więcej


18 października odbył się kolejny protest dotyczący budowy osiedla kontenerowego w Poznaniu. W południe na wezwanie Federacji Anarchistycznej na Pl. Kolegiackim wstawiło się około 20 osób, w tym kilka związanych z Krytyką Polityczną. Pikietujący ustawili się przed salą sesyjną urzędu miasta, gdzie odbywało się posiedzenie rady miasta. Celem akcji było m.in. przekazanie radnym oświadczenia. Urząd miasta przygotował na to wydarzenie z pieniędzy podatników liczą obstawę Straży Miejskiej i Policji. Czytaj więcej


25 października doszło do eksmisji Katarzyny Jencz, kobiety poważnie chorej, od wielu lat poruszające się na wózku. Dla jej przeprowadzenia zmobilizowano duże siły policji, która zjawiła się na kilka godzin przed zaplanowaną ewikcją, blokując dostęp do kamienicy i lokalu. Zgromadzonych na zewnątrz ok. 70 aktywistów próbowało powstrzymać wysiedlenie. Do protestu dołączyli też mieszkańcy dzielnicy, ale w konsekwencji Katarzyna Jencz z uwagi na stan zdrowia została odwieziona do szpitala wojskowego, a komornik zabezpieczył mieszkanie. Państwo Jencz trafili do miejskiego ośrodka antykryzysowego. Aktualnie nadal się w nim znajdują.Wiecej informacji


26 października odbyła się kolejną brutalna eksmisja. Zleceniodawcą był Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych. Eksmitowano dwie kobiety. Pomimo wcześniejszych trudności finansowych lokatorek, czynsz za lokal był regularnie opłacany od 2008 roku. W wyniku wcześniejszych kłopotów narosło jednak zadłużenie. Dyrektor ZKZL, Jarosław Pucek wielokrotnie zapewniał, że Zarząd będzie starał się pomóc każdej zagrożonej eksmisją osobie, która wyrazi wolę współpracy oraz spłaty długu. Lokatorki chciały zapłacić zaległy czynsz, dyrektor Pucek nie chciał im jednak tego umożliwić. Eksmitowane musiały znaleźć mieszkanie na własną rękę. Czytaj więcej


28 października Przez ulice miasta przeszła demonstracja zorganizowana przez mieszkańców kamienicy przy ulicy Piaskowej, którym nowy, prywatny właściciel groził eksmisjami. Pomimo medialnych doniesień władze miasta biernie przyglądały się rozwojowi sytuacji. Protest miał charakter spontaniczny. Na Placu Wolności zebrało się ok. 150 osób, które następnie przemaszerowały pod urząd miasta na Pl. Kolegiackim, gdzie trwała feta w 400 rocznicę powstania Uniwersytetu A. Mickiewicza z udziałem prezydenta B. Komorowskiego. Około 36 rodzin było nękanych przez ”grupa odzianych w czarne skóry osiłków”, którzy próbowali w imieniu nowego właściciela zmusić siłą mieszkańców do opuszczenia kamienicy w związku z planami wybudowania tam dyskoteki. Przedstawili się jako „ekipa rozbiórkowa”. Odcięto m.in. internet i telewizję, a częściowo również gaz. 03.11 mieszkańcy ponownie wyszli na ulice miasta. Demontaże zostały powstrzymane. Mieszkańcy wraz z aktywistami lokatorskimi powołali Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów oraz zapowiadają dalszą wspólną walkę. Więcej informacji


9 listopada kolejny protest lokatorów kamienicy przy ulicy Piaskowej. Mieszkańcy i wspierający ich działacze z Rozbratu i innych grup, zebrali się pod Neobankiem, który prawdopodobnie, poprzez spółki zależne, jest właścicielem ok. 50 proc. udziałów w kamienicy. Protestujący żądali, aby bank ujawnił właściciela nieruchomości i okoliczności jej przejęcia. Przed bankiem zebrało się ok. 70 osób z potykaczkami i transparentami. Czytaj więcej


24 grudnia Akcja „Dziś opłatek jutro kontener”. Wigilia pod Rondem nie do końca przebiegała według tradycji tego typu spotkań. Choć było wspólne śpiewanie kolęd, dzielenie się opłatkiem i skromny poczęstunek, wśród zaproszonych gości po raz pierwszy od lat zabrakło przedstawicieli miasta Poznania. Uczestnicy Federacji Anarchistycznej obecni na spotkaniu wigilijnym, na krótko przerwali wystąpienie, wicewojewody wielkopolskiego Przemysławowi Pacie. Zamiast życzeń „Zdrowych spokojnych…” uczestnikom spotkania przypomniano, że dziś władza dzieli się z nim opłatkiem, tylko po to by jutro zesłać ich do getta kontenerowego lub po prostu na bruk. Uczestnikom wigilijnego spotkania rozdano również ulotki poniższej treści.

Wczorajsza Wigilia pod Rondem nie do końca przebiegała według tradycji tego typu spotkań. Choć było wspólne śpiewanie kolęd, dzielenie się opłatkiem i skromny poczęstunek, wśród zaproszonych gości po raz pierwszy od lat zabrakło przedstawicieli miasta Poznania. To szczególnie dziwna sytuacja, Wigilia pod Rondem odbywała się pod patronatem Prezydenta Miasta Poznania – Ryszarda Grobelnego. To między innymi polityka miasta – masowe eksmisje, budowa getta kontenerowego na ulicy Średzkiej, zapowiedzi cięć w wydatkach na pomoc społeczną – ma prowadzić do zwiększenia frekwencji na tego typu spotkaniach. Ryszard Grobelny nie miał jednak ochoty spotkać się z tymi, którzy ponoszą konsekwencję jego polityki. Nie tym razem nasz drogi prezydent nie miał okazji przełamać się opłatkiem, choćby z niedawno eksmitowaną rodziną państwa Jencz. Szkoda, może wówczas miałby okazje poinformować ich kiedy będą mogli zamieszkać w przyznanym im mieszkaniu socjalnym. Zamiast przedstawicielom miasta, uczestnicy Federacji Anarchistycznej obecni na spotkaniu wigilijnym, na krótko przerwali wystąpienie, wicewojewody wielkopolskiego Przemysławowi Pacie. Ostatecznie reprezentant rządu – który również wie jak (Know-How) zaciskać pasa najuboższym – jest odpowiedzialnym za antyspołeczną politykę władz. Na moment więc zamiast życzeń „Zdrowych spokojnych…” uczestnikom spotkania przypomniano, że dziś władza dzieli się z nim opłatkiem, tylko po to by jutro zesłać ich do getta kontenerowego lub po prostu na bruk. Uczestnikom wigilijnego spotkania rozdano również ulotki następującej treści

Dziś opłatek – jutro kontener

Rok 2011 upłynął pod znakiem poznańskiego Know-How czyli Wiemy Jak Przeprowadzać Masowe Eksmisje a konsekwencjami za kryzys spowodowany nieprzemyślanymi decyzjami prezydenta Grobelnego obarczać najbiedniejszych mieszkańców Poznania. Największym prezentem mijającego roku zasponsorowanym przez poznańskich urzędników są kontenery socjalne, które mieszkańcy dostali zamiast mieszkań. Prezydent szykuje już podarki na następny rok w postaci pozbawienia równego dostępu do opieki i edukacji najmłodszych, likwidując – według jego tzw. algorytmu – nieopłacalne żłobki, przedszkola oraz szkoły. Zwykli ludzie codziennie są wyrzucani ze swoich mieszkań. Eksmisje przeprowadzane na bruk to prawdziwe ludzkie tragedie. Tylko niewielu z tych ludzi miało odwagę aby głośno powiedzieć o swojej sytuacji. Urzędnicy mają obowiązek zapewniać godne warunki życia swoim mieszkańcom poprzez prowadzenie prospołecznej polityki zarządzania miastem. W rzeczywistości okazuje się, że mieszkańcy sami muszą walczyć o swoje prawa. Jedni z nich są dziś wśród nas – Katarzyna i Ryszard Jencz 25 października zostali wyrzuceni ze swojego mieszkania, podczas gdy od wielu lat ubiegali się od władz miasta o lokal socjalny. Mimo swojej niepełnosprawności i długoletniej choroby pani Katarzyna zdobyła się na odwagę, aby głośno mówić o opieszałości urzędników.

Dopiero po dramatycznej eksmisji i interwencji mediów okazało się, że władze miasta mogą podjąć decyzję o przyznaniu pełnowartościowego mieszkania socjalnego można w dwa miesiące. Pomimo tego, że państwo Jencz nadal czekają, mieszkanie to zostało im teoretycznie zapewnione. Życzą wszystkim, by głośno mówili o swoich problemach bytowych oraz by solidaryzować się z innymi potrzebującymi mieszkańcami, by nie prosić o jałmużnę, lecz głośno i stanowczo żądać od urzędników wywiązywania się z podstawowego obowiązku zapewnienia godnych warunków życia.

Na przyszły rok wszystkim mieszkańcom Poznania życzymy spotykania się nie tylko raz w roku przy wigilijnym stole organizowanym przez organizacje charytatywne, lecz życzymy odwagi aby móc na co dzień wspólnie walczyć przeciwko niesprawiedliwej polityce władz miasta, które potrafią faworyzować tylko bogatych.

Niech w następnym roku to mieszkańcy przejmą hasło Know-How:

Wiemy Jak Walczyć O Swoje Prawa!

„Dziecko to nie koszt, Panie Prezydencie“ – tymi słowami Aleksandra Sołtysiak ze Stowarzyszenia My-Poznaniacy skwitowała politykę prezydenta Grobelnego podczas wczorajszej (21 grudnia) debaty na temat restrukturyzacji poznańskiej oświaty. Dyskusje o przyszłości lokalnych placówek oświatowych toczą się w Poznaniu od kilku tygodni. Cięcia budżetowe, forsowane przez władze zakładają przekształcenia (łączenie lub przenoszenie) lub likwidację szeregu przedszkoli, gimnazjów i szkół średnich, czemu sprzeciwia się społeczność miejska.

Podczas wczorajszej debaty, zorganizowanej przez Głos Wielkopolski, próbowano odpowiedzieć na pytanie: czy proponowane przez Prezydenta zmiany w oświacie są konieczne i dlaczego przeprowadzane są w taki, a nie inny sposób?

Na spotkanie zaproszono prezydentów Ryszarda Grobelnego i Sławomira Hinca, radnych Joannę Frankiewicz, Marka Sternalskiego, Przemysława Foligowskiego i Tomasza Lewandowskiego, Aleksandrę Sołtysiak ze Stowarzyszenia My-Poznaniacy oraz dyrektora wydziału oświaty Andrzeja Tomczaka. Wśród licznie zgromadzonej publiczności nie zabrakło oburzonych nauczycieli, ich wychowanków oraz rodziców, którzy od wielu miesięcy bez powodzenia usiłują dowiedzieć się co tak naprawdę planują władze wobec szkół i przedszkoli, jak mają wyglądać przekształcenia, jakich konkretnie placówek dotyczą i na jakiej podstawie je wytypowano? Udział w debacie wzięli także przedstawiciele Federacji Anarchistycznej i Inicjatywy Pracowniczej, którzy rozdawali ulotki wyjaśniające swoje stanowisko względem polityki władz miasta oraz postawione przez siebie żądanie zwiększenia nakładów finansowych na edukację.

Przez pierwszą godzinę dyskusja toczyła się w gronie zaproszonych gości. Nie uczestniczył w niej Prezydent Grobelny, który pojawił się z godzinnym opóźnieniem. Według relacji Sławomira Hinca, ze względu na obecny niż demograficzny, likwidacji ulec ma od 8-12 gimnazjów. Zaoszczędzone w ten sposób fundusze (od 2 do 5 mln zł) mają być przeznaczone na poprawę jakości kształcenia w pozostałych placówkach oświatowych. Takie tłumaczenie okazało się kpiną z punktu widzenia radnego Tomasza Lewandowskiego, który zapewniał, że w skali miejskiego budżetu jest to bardzo mała kwota i zawsze można ją znaleźć w innych sferach. Jego zdaniem edukacja nie powinna być przedmiotem cięć budżetowych, zanim nie przedyskutuje się dokładnie jak poprawić jakość nauczania. Z Prezydentem nie zgadzała się też Aleksandra Sołtysiak, która przedstawiła dane demograficzne na następne lata, świadczące o tym, że już w niedalekiej przyszłości będziemy mieli do czynienia z wyżem, a wtedy szkół zabraknie. Krótkowzroczne plany Prezydenta w ogóle nie biorą tego pod uwagę. Pomijane są też analizy tego, jak w najbliższych latach zmieni się demografia poszczególnych dzielnic miasta.

Radni i przedstawicielka My-Poznaniaków byli rozgoryczeni sposobem wprowadzania przez władze planu restrukturyzacji. Decyzje, które placówki mają być przekształcane lub zamykane, zmieniają się jak w kalejdoskopie. Ponad to mimo ciągłych prób uzyskania od Prezydenta konkretnych informacji na temat restrukturyzacji, do dziś do końca nie wiadomo jak proces ten ma wyglądać. Na wysyłane do Prezydenta wnioski o udzielenie informacji Prezydent nie odpowiada, natomiast jego wypowiedzi podczas debat i komisji oświaty są ogólnikowe i niespójne. Radni oraz strona społeczna są niedoinformowani i całkowicie pomijani w kształtowaniu planów restrukturyzacji placówek oświatowych.

Identyczny zarzut wystosowała strona społeczna. Przedstawiciele poszczególnych szkół są oburzeni faktem, że nie brali udziału w przygotowaniu koncepcji przekształceń. Wiele z nich stworzyło własne, alternatywne plany restrukturyzacji. Na próżno, zdanie mieszkańców w tej dyskusji nie ma najmniejszego znaczenia. Przykładem jest obwodowe gimnazjum na Jeżycach z klasą sportową, któremu w tym roku wydział oświaty nie wydał zgody na otworzenie klasy z uczniami z innych obwodów, którzy chcieli do niej uczęszczać. Tymczasem to samo gimnazjum ma być zlikwidowane lub połączone z innym ze względu na brak wystarczającej ilości wychowanków.

Główne kontrowersje budzi jednak pomysł łączenia i likwidacji gimnazjów na Ratajach, Grunwaldzie i Winogradach. Mieszkańcy sprzeciwiają się także przenoszeniu gimnazjów do budynków, w których obecnie mieszczą się licea. Ich zdaniem łączenie trzynastolatków z osiemnastolatkami zaszkodzi gimnazjalistom. Hinc wyjaśniał, że przeniesienie gimnazjum nr 9 do budynku, w którym aktualnie mieści się XX LO, jest konieczne ponieważ szkoła podstawowa, z którą gimnazjum połączone jest obecnie, potrzebuje więcej sal. Znaczny przyrost dzieci w szkołach podstawowych nie jest jednak dla władz wystarczającym dowodem na to, że eliminowanie gimnazjów może w przyszłości przynieść katastrofalne skutki. Łatwiej jest bowiem szkołę zlikwidować, niż ją na nowo otworzyć.

Przedstawicielom władzy zarzucono także brak rzetelnej wiedzy o poznańskich placówkach oświatowych oraz to, że ich słowa i obietnice nie pokrywają się z praktyką. Prezydent jasno zaznaczał, że likwidowane będą szkoły, które są dla uczniów nieatrakcyjne, a przez to rzadziej są przez nich wybierane. W rzeczywistości wśród wytypowanych do zamknięcia placówek znalazły się takie, które niedawno przeszły gruntowne remonty i cieszą dużą popularnością. Prezydent nie chce jednak słuchać głosu mieszkańców. Jego postawa, atakująca społeczności szkolne i agresywne stawianie na swoim sugeruje, że mimo sprzeciwów, Grobelny i tak zrobi co będzie chciał.

W trakcie debaty, Prezydenci oraz radna Joanna Frankiewicz oświadczyli, że głównym celem przemian jest podniesienie poziomu edukacji w poznańskich szkołach. Jednak zapewnienia Prezydentów i radnej o ich dobrych intencjach nie przekonały strony społecznej ani części zaproszonych gości. Od kilku tygodni mówi się o likwidacji lub prywatyzacji szkół, pomijając temat poprawy stanu edukacji. Liczne protesty przeciwko planom restrukturyzacji wzięły się stąd, że od początku mówi się o „eliminowaniu“ placówek opiekuńczo-wychowawczych, a nie podnoszeniu poziomu ich nauczania. W takiej sytuacji oczywiste jest, że tłumaczenia Grobelnego i Hinca są ewidentnym kłamstwem.

Nie ulega wątpliwości, że restrukturyzacja zaproponowana przez Prezydenta opiera się głównie na łączeniu, przenoszeniu, likwidacji i przekazywaniu organizacjom pozarządowym placówek oświatowych. Wbrew sugestiom Ryszarda Grobelnego, nie poprawi to stanu nauczania w Poznaniu, ani nie zapewni młodzieży równego i łatwego dostępu do szkół. Prezydent stawia na szkoły „dobre“, bo często są  równocześnie tańsze (dostają większe subsydia od państwa). Jednak, jak zauważyli mieszkańcy, ocenianie szkół tylko na podstawie bilansu zysków  i strat ekonomicznych oraz wyników egzaminów jest błędem. Pomija się przy tym bowiem społeczną funkcję szkoły, to jaką wartość stanowi ona dla lokalnej społeczności, dla uczących się w niej dzieci oraz zatrudnionych pracowników. 

Poza granicami naszego kraju mówi się wiele o konieczności restrukturyzacji sposobów nauczania względem zmieniających się realiów. Coraz łatwiejszy i szybszy dostęp do informacji zmienia bowiem funkcje nauczycieli oraz całych szkół, takie kwestie w poznańskich dyskusjach o edukacji całkowicie pominięto. Nadal nie wiemy też jak otwierać placówki oświatowe  aby każdy młody mieszkaniec miasta chciał do nich uczęszczać i miał do nich równy i łatwy dostęp.

W rzeczywistości, dyskusja o edukacji w kategoriach zysków i strat, powinna być odbywać się w ramach rozmów o lokalnym budżecie. Tworzenie złudzeń, że debaty na temat poszczególnych działów budżetu są debatami na temat edukacji, zdrowia, dożywiania, stanu dróg rowerowych i kultury, odwraca uwagę mieszkańców od kwestii planowania całej polityki miasta. Edukacja to tylko część większego planu obniżania wydatków miasta. Podobnie dzieje się w innych sektorach, obcina się koszty komunikacji miejskiej, ochrony zdrowia, opieki instytucjonalnej, kultury, opieki społecznej, remontów dróg itd. Dlatego dyskutując o oświacie powinniśmy jednocześnie zadawać pytania: z czego wzięły się długi miasta? Jakie i czyje decyzje doprowadziły do tak złego stanu naszych wspólnych finansów? Kto ma za to płacić? Gdzie i dlaczego w taki sposób planuje się cięcia?

Poznańscy przedstawiciele władzy wykonawczej - Ryszard Grobelny oraz Sławomir Hinc po raz kolejny jasno pokazali, iż uważają za zbędną dyskusję z mieszkańcami oraz z przedstawicielami władzy ustawodawczej. Domagający się przedłużenia czasu rozmów na temat projektu, a także wprowadzenia większej ilości debat i realnych konsultacji dotyczących tego czy w ogóle, a jeżeli już to co dokładnie warto restrukturyzować, jeżeli chcemy zwiększyć jakość edukacji, radny Lewandowski otrzymał odpowiedź – według algorytmu Grobelnego nic nie wymaga dyskusji, a miasto zaoszczędzi wprowadzając konkurencję rynkową na polu edukacji.

Spotkanie pokazało też gotowość mieszkańców do walki o swoje placówki. Nie możemy jednak dopuścić do tego, aby jedna grupa społeczna osiągała swój cel kosztem drugiej, jedno gimnazjum uzyskiwało przywileje kosztem innego, przedszkola ratowały się kosztem żłobków. Musimy postawić jasne żądanie zaniechania cięć budżetowych w sektorach ważnych dla lokalnej społeczności (Prezydent może w końcu obcinać wydatki w dziedzinach takich jak promocja miasta lub radykalnie zmniejszyć pensje najwyżej postawionych urzędników). Jeśli nie będziemy rozmawiać o budżecie jako spójnej całości, możemy spowodować przerzucanie kosztów kryzysu w ramach dziedzin, których finansowania nie chcemy obniżać, np. zdrowia, polityki społecznej, oświaty itp. Co więcej, godząc się na dzielenie debaty o budżecie na poszczególne sektory i walcząc tylko o jedną z nich, tworzymy podziały między nami, które osłabiają naszą siłę.
Dziś odbyła się na poznański Minikowie pikieta przed siedzibą firmy, która dwa tygodniu temu wzięła udział w przetargu na posadowienie kontenerów socjalnych w Poznaniu. W proteście uczestniczyło kilkanaście osób związanych z Inicjatywą Pracowniczą i Federacją Anarchistyczną s. Poznań. Właściciel firmy, najpierw oburzony atakami na jego przedsiębiorstwo, stwierdził ostatecznie, że w kolejnym przetargu nie weźmie udział. Rozstrzygnięcie już 7 września w środę.

Przypomnijmy, iż dokładanie dwa tygodniu temu odbył się przetarg, który został unieważniony, ponieważ wzięła w nim udział jedna firma i dodatkowa przedstawiła kosztorys o 100 tys. zł. wyższych od zaplanowanego. Miasto ogłosiło kolejny przetarg, które rozstrzygnięcie będzie miło miejsce 7 września.

Według pomysłu miejskich urzędników 10 blaszanych kontenerów „mieszkalnych” ma stanąć na ulicy Średzkiej jeszcze w tym roku. Ich lokatorami, mają stać się bliżej nie określenie tzw. ”trudni lokatorzy”, według zapewnień urzędników, samotni mężczyźni. Spędzenie do getta 10 mężczyzn ma być sposobem na rozwiązanie problemu uciążliwych lokatorów w skali ponad 500 tysięcznego miasta. Strona społeczna sprzeciwiająca się budowie getta, wnikliwie zbadała, jak wygląda funkcjonowanie tego typu osiedli, które niestety powstały już w naszym kraju. Wielokrotne odwiedziny w miejscowościach takich jak Żory, Nowa Sól, Bytom, Skoczów, Józefów czy Bydgoszcz pozwoliły ocenić realne, jak funkcjonuje tego typu miejsce. A rzeczywistość osiedli kontenerowych daleko odbiega od urzędniczych zapewnień. Właściwie we wszystkich istniejących osiedlach wedle założeń mieli mieszkać jedynie „trudni”, „uciążliwi”, a nawet „źli” lokatorzy, zawsze też powtarzano, że będą to mężczyźni. Obecnie jednak większość mieszkańców osiedli stanowią osoby starsze, schorowane i kobiety z dziećmi. Kontenery socjalne to nowy standard budownictwa socjalnego, który się obecnie realizuje w Polsce. Jeżeli pozwolimy w Poznaniu na postawienie pierwszych 10 kontenerów – jutro powstaną następne.

Uczestnicy protestu skandowali: „Nie dla getta kontenerów”, „Mieszkanie prawem nie towarem”. Do protestujących wszedł właściciel firmy oburzony, jak stwierdził, ostrą retoryką niektórych wypowiedzi. Zadeklarował jednak, że nie weźmie udział w kolejnym przetargu, za co zebrani nagrodzili go brawami. Przy ulicy na której mieści się siedziba firmy, kolportowano ulotki wyjaśniające powód protestu.
Dziś, na wezwanie Federacji Anarchistycznej s. Poznań i Poznańskiej Komisji Międzyzakładowej Inicjatywy Pracowniczej, odbył się kolejny protest przeciwko budowie osiedla kontenerowego i masowym eksmisjom na bruk. Pod ratusz, w którym trawa Rada Miasta, stawiło się ok. 50 osób głównie z FA i IP, ale także ze Stowarzyszenia „Pomoc Eksmisyjna”, Stowarzyszenia My-Poznaniacy i Krytyki Politycznej. W ramach Jedzenie Zamiast Bomb (Eksmisji) rozdawano darmowe wegańskie posiłki. Pikieta cieszyła się dużym zainteresowanie lokalnych mediów, jak też policji i Straży Miejskiej. Krzyczano „Ryszard Grobelny do kontenera”, „Eksmisje stop”, „Kto sieje biedę, zbiera gniew”.

Główne wyrażano sprzeciw wobec faktu, że Rada nie znalazła czasu na przedyskutowanie palącej kwestii dotyczącej działań podejmowanych w ostatnich tygodniach przez Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych. Chodziło o posadowienie osiedla kontenerowego przy ulicy Średzkiej i przeprowadzeniu masowych eksmisji ok. 300 rodzin, w tym – jak wynika z danych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie – dzieci, kobiet w ciąży i osób chorych. Federacja Anarchistyczna s. Poznań oraz Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ „Inicjatywa Pracownicza” żądały: (1) natychmiastowego odstąpienia od budowy kontenerowych osiedli w Poznaniu i  ogłoszenie decyzji publicznie; (2) zaprzestania zapowiadanych przez ZKZL eksmisji do hoteli robotniczych, które faktycznie są „eksmisjami na bruk”; (3) w związku z prowadzoną antyspołeczną polityką, ignorowaniem głosu opinii publicznej i Rady Miasta odwołania ze stanowiska dyrektora ZKZL Jarosława Pucka.

Strona społeczna przedstawiła szereg analiz i ekspertyz, socjologicznych i prawnych, dotyczących osiedli kontenerowych, na które nie doczekała się żadnej odpowiedzi. Zarząd miasta nie przedstawił w tej sprawie żadnych analiz, których oficjalnie domagała się Komisja Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej Rady Miasta. Jej stanowisko zostało zignorowane. Władze miasta nie wywiązały się także z publicznie złożonych obietnic dotyczących podjęcia rzeczowej dyskusji w sprawie kontenerów.

Federacja Anarchistyczna i Inicjatywa Pracownicza przedstawiły swoje stanowisko w specjalnym oświadczeniu skierowanym wczoraj do wszystkich radnych.

W trakcie posiedzenia Rady stanowisko zajął Tomasz Lewandowski radny SLD i jednocześnie przewodniczących Komisji Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej. Wezwał prezydenta Grobelne do zatrzymania eksmisji. W swoim oświadczeniu stwierdził m.in., że wyroki zapadały zaocznie, a gdyby część osób wytypowanych do eksmisji uczestniczyła w postępowaniu, dostaliby lokal socjalny. Takie postępowanie doprowadzi do wzrostu bezdomności, a na bruk trafią także starsi i chorzy. Radny Lewandowski mówił o 800 pustostanach, które powstały m.in. z powodu złego planu rewitalizacji miejskich kamienic, kiedy z budynków wysiedlano mieszkańców, a potem ich nie remontowano. W tym samym czasie, kiedy eksmituje się dłużników, pustych stoi 11 miejskich kamienic. Prezydent godzi się na ponoszenie kosztów utrzymania tych budynków i brak zysku z nich, biernie obserwuje, jak niszczeją. Za dewastację pojedynczego lokalu mieszkańców czeka zsyłka do blaszanego kontenera, jaka więc będzie kara dla prezydenta za to, że całe miejskie kamienice niszczeją? – pytał Lewandowski.

Działacze Stowarzyszenia „Pomocy Eksmisyjnej” (przy współpracy ze związkiem zawodowym  Sierpniem’80) skierowali do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie w związku z budową kontenerowego osiedla.

Federacja Anarchistyczna s. Poznań zapowiada w tym względzie kolejne protesty. Wobec autorytarnego postępowania władzy lokalnych nie pozostaje nic innego, jak na bezwzględną przemoc stosowaną wobec najuboższych warstw mieszkańców Poznania, odpowiedzieć radykalnymi krokami.