10 października minęło 5 lat od dnia zamordowania jednego z najbardziej znanych organizatorów i uczestników ruchu antyfaszystowskiego w Rosji Fjodora Fiłatowa (Fiediaja), lidera Moscow Trojan Skinheads:
http://wikibit.net/clip/Trojan-Skinhead
Okoliczności jego zabójstwa są dzisiaj badane razem z szeregiem innych głośnych zabójstw dokonanych przez grupę „BORN” (Bojowa Organizacja Rosyjskich Nacjonalistów).
Adwokatem Fiediaja powinien był zostać Stanisław Markiełow, który stał się kolejną ofiarą neonazistów. Właśnie o Fiłatowie mówił Markiełow na zgromadzeniu pod pomnikiem Gribojedowa w Moskiwe 30 listopada 2008 roku: „ Jestem zmęczony czytać listy zamordowanych i odnajdywać tam imiona osób, których bronię. Ostatnio zamordowano antyfaszystę Fiłatowa prosto przed klatką schodową. Tojuż niejestpraca, tojestkwestiaprzetrwania”.
http://vk.com/radical_leftist_antifascist?z=video185759243_165993068%2F5b95fcaf7443b67220
Teledysk Bystreet o Fiłatowie:
http://www.streetmob.org/news/900-fedyaj-my-pomnim
Nowy film o Stanisławie Markiełowie:
http://www.youtube.com/watch?v=P3M29krmm8Y
W listopadzie również przypada kolejna tragiczna rocznica - 5 lat temu został zamordowany przyjaciel Fiediaja - antyfaszysta Iwan Chutorskij (Kostołom)
Zwiastun filmu o Kostołomie:
http://www.youtube.com/watch?v=jmRxfg4gWco
Nie zapomnimy, nie wybaczymy!
Przed rozpoczęciem Uniwersjady władze Kazani (Rosja) urządziły czystki w mieście: przeciwko pięciu antyfaszystom fabrykuje się sprawa karna
3 kwietnia o ósmej rano pracownicy Centrum Zwalczania Ekstremizmu jednocześnie przeszukali cztery domy, gdzie mieszkali antyfaszyści. Po przeszukaniu aktywiści Rusłan Rostow, Oleg Kapustjanow, Dmitrij Iljeczew, Arciom Szer zostali przywiezieni do budynku MSW.
Przeszukania odbyły się z widocznymi naruszeniami. W trakcie zatrzymania aktywistom nie zostały przedstawione żadne dokumenty: wezwania albo nakazy sądowe lub prokuratorskie. Czterech młodych ludzi pod groźbą użycia siły wsadzono do samochodów i odwieziono do budynku MSW Republiki Tatarstanu po to - jak podaje policja - aby „porozmawiać". Podczas przeszukiwań dwaj aktywiści (w tym Arciom Szer, obywatel Izraela) zostali pobici. Później odbyło się przeszukanie w miejscu pracy antyfaszystki, która została wypuszczona w charakterze podejrzanej. Oprócz pracowników Centrum Zwalczania Ekstremizmu podczas przeszukania obecni byli także pracownicy FSB. W postanowieniu o przeprowadzeniu przeszukania jest podana informacja, że „podejrzana należy do nieformalnej młodzieżowej grupy Antifa".
Według wersji policji, czterech chłopców i jedna dziewczyna w noc na 24 lutego pobili dwóch młodych mężczyzn. Ze słów policji wynika, że aktywiści mogą zostać oskarżeni o chuligaństwo i użycie siły z powodu ideologicznej nienawiści (art. 116 i art. 213 KK FR).
Wszyscy zatrzymani są studentami. Wszyscy mają poglądy antyfaszystowskie, ale nikt nie jest członkiem jakiejkolwiek organizacji lub partii politycznej, nikt nie brał udziału w akcjach bezpośrednich. Aktywiści mówią, że w nocy z 23 na 24 lutego byli w innym miejscu miasta. Policja próbuje przedstawić antyfaszystów jako agresywnych chuliganów z ulicy, którzy użyli przemocy wobec swoich przeciwników politycznych – neonazistów.
Wszystkie osoby, które zostały przeszukane są znane policji miasta Kazań, aktywiści systematycznie brali udział w akcjach ekologicznych i społecznych. Przeciwko jednemu z zatrzymanych (Oleg Kapustjanow) pracownicy Centrum Zwalczania Ekstremizmu już próbowali sfabrykować sprawę karną, która trafiła do sądu, ale z powodu dużej ilości błędów została jednak odesłana do dalszej analizy. Teraz, widocznie, Centrum chce skończyć rozpoczętą sporawę, likwidując grupę „ekstremistów".
Od razu przypomina się znana sprawa „Antifa-Rash" z rosyjskiego miasta Niżnij Nowgorod, kiedy policjanci sfabrykowali sprawę karną i próbowali połączyć antyfaszystów lokalnych w grupę ekstremistyczną (obecnie sąd po raz kolejny rozpatruje tę sprawę). Dlatego obawiamy się, że władze, podobnie jak w Niżniem Nowgorodzie, spróbują wymyślić jakąś „społeczność ekstremistyczną".
3 kwietnia o godzinie 19.00 czasu moskiewskiego Oleg Kapustjanow bez obecności prawnika został poddany identyfikacji przez "poszkodowanych" neonazistów. Oleg odmawia składania zeznań. O fakcie, że neonaziści współpracują z policją, świadczy informacja w sieci społecznościowej Vkontakte.ru. Ta informacja pojawiła się w sieci dzień przed przeszukiwaniami i aresztami, są w niej umieszczone prywatne dane antyfaszystów z Kazani. Wśród wszystkich kazańskich antyfaszystów neonaziści rozmieścili informacje tylko o 5 aktywistach, którzy następnego dnia zostali zatrzymani. Zaistniała sytuacja świadczy o tym, że w tej sprawie policjanci aktywnie współpracują z neonazistami, którzy są zawsze gotowi do składania fałszywych zeznań i „rozpoznania" tego, na kogo wskaże policja.
Jesteśmy pewni, że wszystkie wymienione działania policji, są związane z Uniwersjadą, która powinna się odbyć w mieście latem. Fabrykując sprawy karne, władze pozbywają się osób myślących inaczej, aby one nie zepsuły wizerunek uroczystości i powszechnej jedności.
Rusłan Rostow, Oleg Kapustjanow odmówili składania zeznać powołując się na art. 51 Konstytucji. Sąd przedłuzył areszt Olega i Rusłana do 4 maja. Przyjaciele antyfaszystów obawiają się, że za ten czas policjanci spróbują uzyskać od zatrzymanych przyznania się do winy.
Aktywiści potrzebują pieniędzy na prawników. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc.
Pieniądze można przekazać na Webmoney (nr rachunku R189119935020 )
Kontakt:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Anarchistyczny Czarny Krzyż Kazań
Dnia 23 marca modbyła się we Wrocławiu parada antydyskryminacyjna, będąca odpowiedzią na eskalację nacjonalistycznej przemocy w tym mieście. Na demonstrację z Poznania udało się autokarem 50 osób ze środowiska związanego z Rozbratem [m.in. FA-s.Poznań, OZZ IP]. Demonstracja zgromadziła około tysiąca osób z różnych środowisk- pracowniczych, artystycznych, kontrkulturowych oraz zwykłych wrocławiaków mających dość działalności skrajnej prawicy. Nie zabrakło również silnego bloku radykalno-anarchistycznego, w którym szła reprezentacja Poznania.
Poprzez treść banerów, skandowane hasła i wygłaszane przemówienia podkreślaliśmy, że wzrost tendencji nacjonalistycznych jest spowodowany zwiększeniem represyjności władz i organów ścigania oraz polityką społeczną stawiającą na pierwszym miejscu zyski nielicznej, uprzywilejowanej mniejszości kosztem praw i swobód reszty społeczeństwa.
Na dłuższy komentarz zasługują dwa incydenty podczas demonstracji. Krótko po rozpoczęciu demonstracji, przy galerii dominikańskiej grupa ochrony demonstracji zauważyła kilku faszystów przygotowanych do robienia zdjęć. Do oddzielenia ich udała się też grupa poznaniaków. Faszyści zasałniani przez naszą ochronę wdali się w szarpaninę, w wyniku której dwóch antyfaszystów zostało zatrzymanych. Niestety nie udało się ich odbić, zatrzymani wyszli z komisariatu po kilku godzinach z zarzutami o zakłócanie porządku publicznego i...próbę zakłócenia legalnego zgromadzenia! Sprawą oczywiście zajmie się Anarchistyczny Czarny Krzyż. Policja wykazała się w tej sytuacji wyjątkową nadgorliwością jednocześnie, gdy na trasie przemarszu pewien nacjonalista wielokrotnie wykonywał gest Sieg Heil, nie był przez stojących naprzeciw policjantów w żaden sposób niepokojony, co widać na FILMIE.
Sytuacja ta jasno pokazuje, że zapewnienia prezydenta Dutkiewicza o podjęciu walki z faszyzmem i przeznaczeniu na ten cel miliona złotych dla wrocławskiej policji są jedynie koniunkturalnym fortelem do ściślejszej kontroli WSZYSTKICH mieszkańców, czego oczywistym wskaźnikiem jest wzrost bezkarności i zuchwałości policji. Tak pojęty "antyfaszyzm" od samego początku więc zamiast walczyć z faszyzmem go wspiera. Jedynie samoorganizacja i budowanie różnego rodzaju oddolnych inicjatyw nakierowanych na budowanie społecznego zaufania i walki o swoje prawa, jest w stanie na dobre odrzucić faszystowskie tendencje zarówno wychodzące od skrajnej prawicy, jak i "demokratycznego" centrum.
Przed wejściem do konsulatu anarchiści postawili zdjęcia Stasa i Nastii oraz zapalili znicze i złożyli kwiaty. Oprócz tego, uczestnicy akcji pamięci trzymali czarne flagi oraz transparent “Nie zapomnimy, nie wybaczymy!” Dzisiaj nie chcieliśmy wykrzykiwać głośnych haseł ani rozdawać ulotek. Chcieliśmy uczcić pamięć o zamordowanych w 2009 r. w centrum Moskwy aktywistach. Również chcieliśmy przypomnieć tym, którzy chowają się za immunitetami dyplomatycznymi, że sprawa Stasa i Nastii nadal żyje. Sprawa walki o prawdę i sprawiedliwość, walki z rasowymi oraz narodowymi przesądami, walki z państwem, które te przesądy generuje. Ponadto chcieliśmy wyrazić naszą solidarność z Komitetem 19 Stycznia oraz z rosyjskimi ruchami anarchistycznym i antyfaszystowskim.
Miejsce dla pamięci
Podczas akcji miał miejsce mały incydent. Na samym początku do zgromadzonych podszedł jeden z dwóch policjantów (patrol przed rosyjskim konsulatem w Krakowie stoi 24 godziny na dobę). Funkcjonariusz zapytał, co zamierzamy robić i kto jest organizatorem. W odpowiedzi usłyszał, że żadnych organizatorów nie ma i że za chwilę odbędzie się akcja pamięci. Policjant zapisał w swoim notesie nazwiska Stasa i Nastii oraz odszedł na bok cały czas patrząc w naszą stronę.
Za kilka minut pojawił się również jeden z konsulów. Nie uważając za słuszne to, że można zapytać nas o sens akcji zaczął rozmawiać z policjantem. Ten z kolei przekazał mu wszystko, czego się dowiedział od nas. Niezadowolony dyplomata powiedział, że Stas i Nastia zostali zamordowani przez przestępców i że nie podoba mu się to przedsięwzięcie. Konsul kontynuował, że przeszkadzają mu rozstawione zdjęcia i znicze przed wejściem do konsulatu. Wówczas funkcjonariusz kilkakrotnie nas poprosił o sprzątnięcie zniczy, kwiatów oraz zdjęć.
Powiedzieliśmy, że odbiera nam prawo do pamięci. Na to odpowiedział, że nie jest to miejsce dla pamięci. Wtedy zaproponowaliśmy, że jeżeli chce, to niech sam posprząta. Jednak ani on, ani jego kolega, ani sam konsul nie odważyli się w naszej obecności zabrać zdjęć, zniczy i kwiatów. Po kilku minutach rozeszliśmy się, policji nie udało się nas wylegitymować. Nasza symboliczna akcja pamięci trwała pół godziny.
Czy uczniowie strajkujący w obronie szkół i stołówek są równie niepodlegli, jak władze, które zdecydowały o takich „oszczędnościach”, jednocześnie podnosząc sobie pensje?
Czy spłacający kredyty mieszkaniowe i zatrudnieni na umowach śmieciowych należą do tego samego „wolnego narodu” co politycy, którzy robią wszystko, aby ograniczyć prawo do godnego życia, prawo do mieszkania oraz właściwej opieki i edukacji?
Czy lokatorzy wpychani przez władze w ręce kamieniczników, dla których liczy się tylko zysk, mają dziś wspólnie ze swoimi oprawcami nucić: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”?
W końcu, czy miliony ludzi borykających się z podobnymi problemami, mogą liczyć na realą pomoc ze strony skrajnej prawicy, której celem jest wprowadzenie rządów jeszcze silniejszej ręki? Władze od lat z uporem tworzą coraz większe nierówności i biedę. Nacjonaliści zaś od zawsze rozwiązują problem biedy przez jej fizyczną eksterminację. To nie przypadek, że 11. listopada rządzące elity wraz z nacjonalistami wznoszą narodowe hasła, pomijając tym samym realne problemy społeczne.
Nie da się ukryć, że tych, którzy marszem świętują „Dzień Niepodległości” jest znacznie mniej niż emigrantów maszerujących po cichu do innych krajów w poszukiwaniu lepszego życia. Nie da się ukryć, że owi emigranci są od zawsze poniżani i wyzyskiwani tak, jak cudzoziemcy, przybywający dziś do Polski. Jednak to nie ukraińskie sprzątaczki, ani Afgańczycy uciekający od wojny, odpowiadają za umowy śmieciowe i nieracjonalne wydatki z budżetu. Naród nie ma tu nic do rzeczy, chodzi o wyzysk najbiedniejszych.
Tymczasem emocje wywoływane przy okazji „narodowych rytuałów” – takich jak Euro 2012 czy „Dzień Niepodległości” – służą odwróceniu uwagi od palących potrzeb społecznych. Ludzie zmuszani do płacenia za kolejne imprezy organizowane przez elity, dziś prowadzą dramatyczną walkę z likwidacją szkół i żłobków, prywatyzacją stołówek, podniesieniem wieku emerytalnego, czy borykają się ze spłatą kredytów, mając w perspektywie eksmisję na bruk. Władze w większym stopniu koncentrują się na organizowaniu igrzysk czy zabaw ulicznych, niż na zapewnieniu podstaw egzystencji.
Na Śródmieściu, będącym sceną obchodów „Święta Niepodległości”, cięcia z prywatyzowanych stołówek dla dzieci opiewają na sumę, którą przeznaczono na ostatnią Noc Sylwestrową, fundowaną przez Urząd Miasta. Obecne nakłady na publiczne mieszkalnictwo w skali całego kraju, wynoszą tyle, co jedna czwarta sumy wydanej na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie (z dachem działającym tylko w słoneczną pogodę).
Obecny kryzys wynika z braku kontroli społecznej nad politykami i dzikim kapitalizmem. W czasie kiedy mamy do czynienia z jego pogłębieniem władze zwalczają wszelki opór społeczny. Za zasłoną z narodowych sztandarów kryje się wzrastający wyzysk mas ludzi. Donośne hymny zagłuszają całoroczne protesty tych, którzy nie mają czego świętować 11. listopada – zniewolonych kredytami, obciążonych cięciami, milionów Podległych.
Doświadczenia historyczne potwierdzają, że syuacja poniżonych nie polepszy się w wyniku defilad czy marszów „ku chwale ojczyzny”, lecz dzięki okupacjom, strajkom i akcjom bezpośrednim w obronie podstawowych praw. Nie zaciskaj pasa, zaciśnij pięść!
Blok Socjalny 11 Listopada środowisk wolnościowych, lokatorskich i pracowniczych
Björn był długoletnim działaczem związkowym anarchosyndykalistycznej federacji pracowniczej SAC i jako anarchista i związkowiec zawsze przeciwstawiał się segregacji rasowej i narodowościowej - zarówno w pracy, na ulicy jak i w artykułach. Reagował na przejawy wrogości, czy jakiejkolwiek niesprawiedliwości lub wyzysku w stosunku do imigrantów, ludzi innych ras, wyznań, pochodzenia.
Przed swoja śmiercią Björna Söderberga był zaangażowany w ujawnienie, w miejscu swej pracy, że właśnie wybrany przedstawiciel pracowniczy - Roberta Vesterlunda – powiązany jest z grupami neofaszystowskimi. Organizacje te są obarczane odpowiedzialnością za kilkanaście morderstw na terenie Szwecji w ciągu ostatnich lat. W efekcie działań Björna, R.Vesterlund został usunięty ze stanowiska reprezentanta załogi.
Jak wykazało śledztwo po tym wydarzeniu R. Vesterlund groził Björnowi publicznie oraz zbierał na jego temat materiały, zdjęcia itd. W międzyczasie, w czerwcu 1999, ,Vesterlund był powiązany z zamachem bombowym na życie znanego antyfaszystowskiego dziennikarza i jego ośmioletniego syna. Ciężko ranni cudem uniknęli śmierci po eksplozji bomby w ich samochodzie. Policja nigdy jednak Vesterlunda w tej sprawie nie przesłuchała.
12 października 1999 r. Björn Söderberg w wieku 41 lat zginął w drzwiach swojego domu trzykrotnie postrzelony, w tym także w głowę. Policja aresztowała w tej sprawie Roberta Vesterlunda i dwoje innych neofaszystów.
Związek (SAC) wezwał do oddania hołdu zamordowanemu i do organizowania wieców antyfaszystowskich w całej Szwecji w dniu 23 października 1999. W noc poprzedzającą obchody żałobne nieznani sprawcy wysadzili i w znacznym stopniu zniszczyli, historyczny lokal federacji SAC i jednocześnie dom/muzeum poświęcone legendarnemu działaczowi związkowemu i bardowi Joe Hill w Gävle.
Zamach ten wywołuje gniew. 23 października przeszedł do historii Szwecji jako dzień największych demonstracji antyfaszystowskich w tym kraju od czasu II Wojny Światowej. W samym Sztokholmie maszerowało 20 tysięcy osób.
Björn Söderberg nie był pierwszym ani ostatnim związkowcem atakowanym czy zamordowanym przez faszystów, nazistów czy tzw narodowców. 1 grudnia 2008 w Sztokholmie neonaziści w środku nocy wlali środek łatwopalny przez drzwiczki pocztowe w drzwiach wejściowych do mieszkania pary działaczy SAC. Obudzony związkowiec rozpoznawszy, że na podłodze jest benzyna, brodząc w niej krzyczał, że w mieszkaniu oprócz niego, znajduje się jeszcze dziecko. Mimo to sprawcy podłożyli ogień. Płomienie szybko zajęły korytarz i resztę mieszkania odcinając lokatorom drogę ucieczki. Ojciec i matka ze swoją dwuletnią córką, zdołali się wydostać przez balkon do sąsiadów poniżej. Są przekonani, że próbowano ich zabić za działalność anty-faszystowską w ramach związku zawodowego. 6 miesięcy wcześniej O. Brunnström, jako przedstawiciel SAC, wypowiedział się przeciwko organizacji „patriotycznego” marszu w Salem. Jakiś czas później jego dane i adres domowy znalazły się na stronie portalu neofaszystowskiego jako wrogów rasy. Dwie noce wcześniej pod Sztokholmem doszczętnie spłonęło centrum kultury niezależnej „Cyklop”, gdzie odbywały się koncerty i imprezy anty-faszystowske, anty-rasistowskie, wolnościowe. Policja jednak nie widzi ani powiązań, ani politycznego tła, klasyfikując oba wydarzenia jako zwykle podpalenia.
Björn Söderberg został na zawsze w pamięci swych związkowych kolegów i koleżanek. Co roku, w dzień śmierci Björna SAC przyznaje nagrodę osobie, która wykazała się odwagą cywilną i moralną w walce o prawa emigrantów np. w miejscu pracy. Sam związek w ostatnich latach ma obiecujące efekty w organizowaniu pracowników-imigrantów.
„Nie minuta ciszy, ale całe życie w walce!” - ku pamięci Björna Söderberga i wielu innych, którzy z odwagą przeciwstawiali się podziałom środowiska pracowniczego, społeczeństwa, ludzi, czy to ze względu na rasę, narodowość, czy też wyznanie, płeć, orientację seksualną, wiek, czy niepełnosprawność.
Autonomiczni Nacjonaliści pojawili się w Niemczech już blisko 10 lat temu. To młodzi neofaszyści niemieccy, którzy nie chcąc wstępować w szeregi NPD postanowi wcielać swoje rasistowskie idee na swój własny sposób. To nowe oblicze skrajnej prawicy, które zdążyło w ostatnich latach zasłynąć ze swojej szczególnej brutalności, zaintrygowało oczywiście i polskich neofaszystów. Około roku 2009 trend zawitało i do nas. Krok po kroku zadomowiło się już w kilku większych i paru mniejszych miastach. Polscy skinheadzi spod znaku NS znudzeni już samymi sobą przejęli z entuzjazmem nową stylistykę niemieckich neofaszystów. I skopiowali ją 1:1. Wystarczy spojrzeć na zamieszczone obok fotografie niemieckich i warszawskich Autonomicznych Nacjonalistów aby się zorientować, że nie pokusili się nawet na wymyślenie własnego pomysłu na banery. A skoro przejęli modę to starają się także nadążyć na nowymi trendami ideowymi wytyczanymi przez niemieckich AN.
I tak, Polska skrajna prawica, zorganizowana w grupach AN (zwanych w środowiskach wolnościowych “Anabolicznymi Naziolami”) i reklamująca się jako „nowoczesny nacjonalizm”, próbuje ostatnio wzorem swoich kolegów z Niemiec wymyślić anty-kapitalizm z prawej strony. Przykładem tego jest wezwanie do marszu w dniu 1 maja przeciwko „globalizacji, wyzyskowi i multikulturalizmowi”.
Wymyślanie skrajnie prawicowego anty-kapitalizmu znamy już z przeszłości i przeszło ono do niej pod nazwą narodowego-socjalizmu. To zresztą jest też idea z której wywodzą się i pod którą w dużej części podpisują się środowiska organizujące skrajnie prawicową majówkę pod obłudną nazwą „Młodzież potrzebuje alternatywy”.
Cóż, nie będę tu przypominała dorobku narodowego-socjalizmu. Raczej przypomnę jakim to nie lada wyzwaniem natury społeczno-filozoficznej jest próba krytyki kapitalizmu z perspektywy nacjonalistycznej. Wystarczy przyjrzeć się zarówno genezie jak i samej naturze kapitalizmu, aby zrozumieć, że zarówno doktryny skrajnie prawicowe jak i sam kapitalizm budują na tych samych hierarchicznych wartościach podporządkowania słabszych silniejszym czy na tych samych pryncypiach wykluczenia, negując tym samym idee społecznej solidarności i walki właśnie z wszelkimi wykluczeniami, dyskryminacją i o sprawiedliwość społeczną, które są podstawą antykapitalistycznego oporu.
Pozorowanie anty-kapitalizmu ze strony skrajnej, narodowej prawicy, to nic innego jak znana już z historii ponowna próba zredukowania problemu kapitalizmu do pewnej wytypowanej grupy ludzi, którzy za nim stoją (to PO! to żydzi! To imigranci! …). To kolejna próba utożsamienia anty-kapitalizmu z antysemityzmem, albo inaczej: budowania owego „anty-kapitalizmu” na antysemityzmie.
Polscy narodowcy bardzo lubią pozorować swój dystans w stosunku do innych ruchów faszystowskich (tych współczesnych jak i tych historycznych). Jednak w swoich ideach i propagandzie niczym się od nich nie różnią, może poza wpisywaniem owych neofaszystowskich, radykalno-narodowych haseł w polski kontekst. Akurat ich wersja „anty-kapitalizmu” najlepiej to uwidacznia.
Jednym z filarów skrajnie prawicowej wersji „anty-kapitalizmu” jest swoisty „antyglobalizm” z perspektywy nacjonalistycznej. Sprowadza się on do spłaszczonej do granic wytrzymałości analizy, która brzmi mniej więcej tak: skoro przyczyną pogłębiającego się kryzysu kapitalizmu jest cyrkulacja międzynarodowego kapitału, to jedynym wyjściem z sytuacji jest nacjonalizm. Albo jeszcze krócej: skoro kapitalizm jest zjawiskiem ponadnarodowym, to anty-kapitalizm musi mieć wymiar narodowy/nacjonalistyczny.
Czy można być aż tak głupim, aż tak naiwnym, żeby samemu w to wierzyć? Otóż nie.
Z faktu, iż kapitalizm jest relacją opierającą się na formach własności oraz organizacji produkcji i zarządzania własnością społeczną, a przez to jest motorem wyzysku i niesprawiedliwości społecznej funkcjonującym niezależnie od aspektów narodowo-tożsamościowych, nasi narodowi-radykałowie doskonale zdają sobie sprawę. Tak, tak.
A więc to nie głupota. A jeśli nie głupota to co? Odpowiadam. To brak logicznych możliwości i podporządkowanie logiki potrzebom propagandy.
Powyższego paradoksu nacjonaliści starają się nie dostrzegać gdyż uznanie go, grozi nie tylko obnażeniem bezsensowności anty-kapitalizmu z pozycji narodowo-radykalnych, ale też konsekwentnym dopisaniem idei nacjonalistycznych do tych, które nomen-omen podbudowują kapitalistyczny byt, z którym tak bardzo chcieli by walczyć (no właśnie, czy aby na pewno?!). Zresztą to datego, w swojej odezwie, nacjonaliści maskują swoje „anty-kapitalistyczne” zapędy za sloganem „anty-systemowości”. Kwestię tego jak mają się ciasne i opresyjne idee nacjonalistyczne do anty-systemowości pozostawię bez komentarza.
Dodatkowo nacjonaliści, zdając sobie sprawę z własnej krytyki kapitalizmu, wzywają w swojej pierwszomajowej odezwie do oporu przeciwko przemocy policyjnej. Oczywiście pomijają już jakąkolwiek analizę przyczyn obecnej aktywności aparatu policyjnego, gdyż musieliby wówczas wezwać do oporu wobec wszelkich prawicowych, autorytarnych, pro-państwowych ideologii, a przede wszystkim do anty-kapitalistycznego oporu z pozycji wolnościowych.
Anty-kapitalizm skrajnej prawicy jest więc mieszanką trzech elementów:
- wezwaniem do odbudowy silnego autorytarnego państwa regulującego w sposób biurokratyczno-nacjonalistyczny kwestie gospodarcze;
- posegregowaniem kapitalistycznego wyzysku w Europie na narodowe segmenty;
- ponownym rozbudzeniem ksenofobicznej i rasistowskiej nagonki w kraju, przede wszystkim o anty-semickim i anty-imigracyjnym zabarwieniu, chociaż pojawiają się też pierwsze elementy islamofobii;
Uważny obserwator dostrzeże tu zarówno nawiązania do historycznych idei NS (jeszcze tych z przed holokaustu) jak również do PRL-owskiej wizji „anty-kapitalizmu” gdzie kapitalistyczny wyzysk także nie był rozwiązany a właśnie funkcjonował w sposób stricte narodowy, scentralizowany, podporządkowany państwu i nie raz sięgał do argumentów nacjonalistycznych i antysemickich.
Co to ma wspólnego z anty-kapitalizmem? Co z anty-systemowością? Co ze sprawiedliwością społeczną? Co z jakąkolwiek alternatywą dla ludzi młodych?
Kompletnie nic. To zagrożenie dla wolności – przynajmniej tej sfery, której ludziom nie odebrał jeszcze kapitalizm.
„Anty-kapitalizm” w wykonaniu nacjonalistów może się przysłużyć tylko jednej pozytywnej sprawie: odkrywając ich obłudę. W tym sensie warty jest opisywania czy wręcz reklamowania z odpowiednim komentarzem.
Skrajna prawica nigdy nie miała żadnych godnych uwagi społecznych rozwiązań w kontekście kapitalizmu (ani zresztą w żadnym innym kontekście). Wyjście z sytuacji prowadzi u niej zawsze albo do zamknięciem się na obcych (imigrantów, żydów…) albo wręcz ataku na nich. Z kolei „solidarność”, do której nacjonaliści również obłudnie się odwołują, dotyczy tylko i wyłącznie osób wybranych, należących do zamkniętego na obcych „narodowego klanu zaakceptowanych”. W rzeczywistości owa nacjonalistyczna „solidarność” i ów skrajnie prawicowy „anty-kapitalizm” prowadzą do podtrzymania i ponownej legitymizacji samych mechanizmów wyzysku, a więc kwestii własności oraz formy kontroli i zarządzania własnością społeczną.
I jeszcze jedno zasadnicze pytanie.
Jak wygląda zaangażowanie nacjonalistów w walkę z agresywnym kapitalizmem poza próbą postawienia pierwszomajowego propagandowego akcentu?
Odpowiedź. Nie wygląda w ogóle.
Środowiska wolnościowe, anarchistyczne, antyfaszystowskie i lewicowe prowadzą od lat intensywną działalność społeczną, m.in. lokatorską i pracowniczą, blokują eksmisje i współorganizują strajki. Natomiast nacjonaliści? Oni tymczasem zajmują się dzieleniem pracowników na bardziej i mniej polskich, przyklaskiwaniem rozwojowi coraz bardziej policyjnego państwa a przede wszystkim atakowaniem środowisk anarchistycznych i antyfaszystowskich propagujących antykapitalistyczne alternatywy do wszechobecnego konsumpcjonizmu czy terroru płacowego i czynszowego (m.in. squaty, spółdzielnie, kooperatywy spożywcze, kolektywy pracownicze, niekomercyjne centra kultury, autonomiczne projekty społeczne, etc). Swoimi atakami na te projekty (do których dochodzi w ostatnim czasie w wielu miastach kraju – Lublinie, Warszawie, Poznaniu…) narodowi-radykałowie pokazują, że to nie o anty-kapitalizm im chodzi ile o ukierunkowanie swojej nienawiści. Raz na lewaków, raz na żydów, raz na homoseksualistów, raz na imigrantów. Akurat właśnie warszawscy AN starają się być szczególnie „anty-kapitalistyczni” na tym polu…
Tyle o 1 maja organizowanym przez „nowoczesnych nacjonalistów”.
Może jeszcze trzy słowa komentarza:
Jeden wielki szwindel!
I jeszcze cztery podsumowania:
Brunatne gówno w nowym opakowaniu.
xxx
Dwa tygodnie temu antyfaszyści na demonstracji w Białymstoku ogłosili:
„Nacjonalizm oddajemy na złom!”
Lukrecja dodaje:
A razem z nim najlepiej od razu i kapitalizm. Jeden drugiego wart.
Tekst ukazał się na : www.lukrecjasugar.wordpress.com
W piątek rano o godzinie 11:30 goście z Niemiec i towarzyszące im osoby z Polski, wspólnie przemieszczali się Nowym Światem w kierunku ulicy Marszałkowskiej, by dotrzeć na legalny wiec. Doniesienia z miasta mówiły już wtedy o tym, iż prawicowy terror trwa. O godz. 9 rano na placu Trzech Krzyży widziana była blisko 200-osobowa grupa "patriotów" uzbrojona w kije. Ze względów bezpieczeństwa ktokolwiek poruszał się w kierunku "Kolorowej niepodległej" powinien był to robić w większych grupach.
Tak też uczynili goście z Niemiec. Jednak bardzo szybko natknęli się na jedną z wielu krążących po centrum miasta grup skrajnie prawicowych. Zostali przez nich zaatakowani, najpierw werbalnie, chwilę potem fizycznie. W pobliżu było tylko kilku policjantów, więc byli oni zmuszeni do samoobrony. Doszło do zamieszania, w czasie którego do agresywnych nacjonalistów przyłączył się starszy pan z grupy rekonstrukcyjnej, który wykrzykując ksenofobiczne hasła (m.in: „Won szkopy!”) zaczął okładać kolbą jedną z niemieckich antyfaszystek. Po kilkunastu sekundach zainterweniowała policja i aresztowała kilku z najbardziej agresywnych nacjonalistów.
Antyfaszyści ruszyli spokojnie dalej, w kierunku ronda De Gaulle’a, zostali jednak zatrzymani przez duży oddział policji, którego dowódca najwyraźniej nie znał przyczyny zajścia sprzed 2 minut i widząc duża grupę ludzi kazał ich zaatakować. Zdziwieni takim zachowaniem i agresją policji aktywiści zepchnięci zostali do najbliższego lokalu, którym był Nowy Wspaniały Świat. Tam przebywali przez następne godziny, gdyż policja szczelnie otoczyła lokal. Następnie zostali przewiezieni na komendę, na której pozostali do końca dnia. W momencie, w którym piszemy to oświadczenie, większość z nich już wypuszczono bez jakichkolwiek zarzutów.
Całe zdarzenie miało miejsce na długo przed rozpoczęciem się blokad, miało wielu świadków i zostało udokumentowane. Demonizowani przez prawicowe media goście z Niemiec przebywali już dawno w warszawskich komisariatach, podczas gdy nacjonaliści i neofaszyści demolowali miasto i siali terror wśród Warszawiaków.
Oto szeroko komentowane, straszne zajście, do które doszło w południe i które przyrównano do regularnej bitwy neofaszystów na placu Konstytucji czy placu na Rozdrożu.
Poranny incydent na Nowym Świecie jest obecnie używany do przykrycia tego co faktycznie wydarzyło się 11 listopada w Warszawie. Nigdzie nie słychać o blisko 100 aresztowanych narodowcach i neofaszystach. Nigdzie nie słychać o zastraszaniach obsługi i klientów warszawskich kawiarni, ani o ataku na restaurację VegeMiasto. Mówi się też, że powodem zamieszek nacjonalistów była antyfaszystowska blokada, ale skoro tak to czemu do największych aktów agresji doszło na placu na Rozdrożu, gdzie żadnej blokady nie było?!
Wychodzi na to, że zarówno organizatorzy Marszu Niepodległości jak i policja potrzebowali na gwałt kozłów ofiarnych, na których mogliby zrzucić z siebie odpowiedzialność za wszystko co się wczoraj wydarzyło.
Fakt, że ktoś musi tą odpowiedzialność ponieść musi. Ale nie mogą być to ci, którzy zostali zatrzymani prewencyjnie jeszcze na kilka godzin przed zajściami.
Za wczorajszy terror w mieście odpowiadają neofaszystowskie organizacje ONR i Młodzież Wszechpolska, które zaprosiły skrajnie prawicowy tłum do Warszawy. Z resztą, nie pierwszy i zapewne, nie ostatni raz.
Ruch antyfaszystowski nie da się jednak skryminalizować. Ale społeczeństwo też nie powinno dać się ogłupiać. Co uczynili Warszawiakom antyfaszyści z Niemiec, poza tym, że przejechali 600km by razem z nimi zaprotestować przeciwko skrajnie prawicowemu terrorowi? A że przyjechali w Święto Niepodległości? Niech wytłumaczą to przywódcy ONR i Młodzieży Wszechpolskiej, którzy instrumentalizują dokładnie ten dzień do budowania swojego ruchu.
Porozumienie 11 listopada
Spotkanie z aktywistą ruchu antyfaszystowskiego i pokaz filmu „Principle of hate” odbędzie się w najbliższy poniedziałek w Kawiarnii Naukowej.
„Principle of hate” (2010) to obraz przedstawiający działalność współczesnego ruchu neo-nazistowskiego w Rosji. Po projekcji odbędzie się dyskusja z odwiedzającym Polskę aktywistą rosyjskiego ruchu antyfaszystowskiego. Będziemy dyskutować o neonazistowskiej przemocy w Rosji i legalnych powiązaniach tego ruchu z partiami politycznymi. W trakcie spotkania będzie można wesprzeć ACK Moskwa, a także wysłać solidarnościową pocztówkę do białoruskich więźniów politycznych.
Spotkanie rozpocznie się w poniedziałek 7 listopada o godzinie 17.00 w Kawiarni Naukowej przy ulicy Jakuba 29. Po spotkaniu koncert muzyki niezależnej.
Zapraszają Federacja Anarchistyczna Kraków oraz Anarchistyczny Czarny Krzyż – Moskwa
W ramach 17 urodzin Rozbratu zapraszamy na spotkanie
„Białoruski ruch wolnościowy i antyfaszystowski”
W ramach spotkania przedstawimy sytuację ruchu anarchistycznego i antyfaszystowskiego działającego na Białorusi. Przybliżymy skalę represji jakie dotykają aktywistów i aktywistki ze strony reżimu Łukaszenki. Przybliżymy sprawę Igora Gliniewicza, Mikołaja Dziedoka i Aleksandra Frankiewicza skazanych na wieloletnie wyroki więzienia, za rzekome akcje bezpośrednie i działalność antypaństwową. W spotkaniu uczestniczyć będzie Stas Poczobut (brat opozycyjnego dziennikarza Aleksandra Poczobuta) obecnie mieszkaniec skłotu Rozbrat, przez lata czynnie zaangażowany w białoruski ruch anarchistyczny, a także muzycy białoruskiego zespołu Mister X (który wieczorem zagra na koncercie urodzinowym Rozbratu) również związani z tamtejszym ruchem antyfaszystowskim i wolnościowym.
Spotkanie rozpocznie się o godz. 18:30 w Klubie Anarchistycznym
Debata szyta na miarę społeczeństwa
Debata społeczna wokół masakry, której dopuścił się norweski nacjonalista, została wciśnięta w ciasne portki. Jedną nogawką poszło w stronę kontroli społecznej, drugą w stronę psychologii społecznej. W pierwszej, trwa (kontrowersyjna) debata wokół potrzeby nieustannego zwiększania kontroli państwowej jako (rzekomo) jedynej gwarancji bezpieczeństwa społecznego. W drugiej nogawce miotają się chęci zrozumienia psychologicznych procesów, które doprowadzają ludzi takich jak Anders Breivik do takich czynów. Zarówno bezpieczeństwo jak i psychologiczny background są bardzo istotne. Jednak zwiększenie kontroli internetu i ostęplowanie Breivik’a jako świra nie załatwiają tematu. Osób niezrównoważonych psychicznie żyje wśród nas wiele, a jednak, nie każda z nich zachowuje się jak hybryda Klausa Barbiego z Rambo i nie każda dobiera swoje ofiary według pewnych specyficznych kryteriów.
Ta para spodni jest nie tylko ciasna, ale też szyta na miarę społeczeństwa, które nie ma ani ambicji głębszej samokrytyki, ani ochoty zrozumienia złożoności problemu, ani wreszcie potrzeby faktycznego go rozwiązania.
Zarówno nasze bezpieczeństwo, w kontekście ataków ze strony osób o skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych i faszyzujących poglądach, jak i psychologiczne matrix stojące za owymi aktami przemocy, są ściśle powiązane z nastrojami jakie panują obecnie w Europie, z rolą organizacji skrajnie prawicowych oraz z postawą jaką społeczeństwa przyjmują wobec tego typu idei.
Debaty na ten temat jak zwykle brakuje…
Andersy Breiviki nie biorą się znikąd
A przecież Andersy Breiviki nie biorą się znikąd. Gdzieś konstruują nie tylko swoje bomby, ale i swoją nienawiść. W pewnych środowiskach otrzymują permanentne zrozumienie, oparcie i wsparcie. Dzięki pewnym organizacją ich poglądy się kształtują, dojrzewają, ugruntowują i radykalizują. I nie dzieje się to z dnia na dzień, ale na przestrzeni lat. I nie dzieje się to tylko na podstawie książek z lat 30-ych, ale na podstawie tego co głosi i forsuje dzisiejsza skrajna prawica. Anders Breivik, gdyby nie miał poczucia, że jest częścią pewnego ruchu, pewnej sceny, która myśli i czuje tak samo jak on, już dawno by coś wysadził: mianowicie siebie samego! Z czystej frustracji.
Ale nie. Takie poparcie dla Andersów Breivików, moralne i ideowe, a często i praktyczne, istnieje. Dzięki działaniu ruchów skrajnie prawicowych. Cokolwiek by nie myśleć o jego 1500-stronicowym manifeście, jest on w pierwszej linii tego dowodem. Dowodem istnienia i roli jaką odgrywa w Europie ruch skrajnie prawicowy, coraz bezczelniej się panoszący i szerząc swoje agresywne dyskursy. Wśród nich: nacjonalizm, antyislamizm, chrześciański fundamentalizm, homofobię, współczesny antsemityzm i wszelkie odcienie rasizmu.
Mentalna i ideowa tożsamość Breivika z polskimi nacjonalistami
Wszystkie przesłanki i fakty, które zdają się potwierdzać zarówno mentalną jak i ideową tożsamość, norweskiego nacjonalisty i chrześciańskiego fundamentalisty, z polskimi nacjonalistami i (krypto)faszystami, są potwierdzeniem tego zjawiska. I choć nie musimy robić z nich koronnego dowodu na to na co stać naszą rodzimą skrajną prawicę (dowodów na to dostaliśmy już wystarczająco dużo!), to mimo wszystko powinny dać nam one do myślenia.
Odnośnie tożsamości mentalnej i ideowej, to jedno jest pewne: Breivik kierował się konkretną logiką postrzegania globalnych procesów społecznych. Logiką wszechobecną w wypowiedziach, tekstach i wpisach naszych rodzimych, prawicowych fundamentalistów. Powiedzmy sobie szczerze: nie ważne, na które z forum internetowe polskich nacjonalistów zajrzymy, wszędzie tam pełno jest mega-nienawiści w stosunku do homoseksualistów, żydów, muzułmanów, czy poprostu… do odmienności. Nie mało tam stwierdzeń w stylu: „Ja to bym ich wszystkich…”. A warto zaznaczyć, że mowa tu o tzw. forach otwartych, czyli takich, na których ludzie ci trzymają swoje prawdziwe emocje na wodzy. Nie chcę nawet wiedzieć co wypisują na forach zamkniętych, do których dostęp mają tylko „koledzy po fachu” (prawdopodobnie pojawiają się tam pomysły, których sam Breivik nie byłby w stanie zrealizować…).
Nikogo nie powinno więc dziwić, że norweski nacjonalista tak bezpośrednio podkreślił w swoim manifeście wielkie uznanie i bliskość wobec programów i idei takich polskich ugrupowań jak Narodowe Odrodzenie Polski (NOP) czy Obóz Radykalno-Narodowy (ONR), a także sympatyzującego z nimi prawicowego populizmu a’la pologne.
Polski Breivik, węgierski Breivik, norweski Breivik…
Pytanie o to jak wyglądało z bezpośrednimi kontaktami między polskimi nacjonalistami, a Brevikiem i jemu podobnymi z innych krajów, jest pewnie pytaniem interesującym, ale w pewnym sensie drugorzędnym. Wiadomym jest, że polska skrajna prawica z ONR, NOP, MW czy „Blood & Honour” posiada kontakty ze skrajną prawicą z całej Europy. Czy to z fińskimi faszystami (patrz: obozy treningowe z Nikko Puhakka), niemieckimi neonazistami (wspólne koncerty) czy węgierskimi i białoruskimi nacjonalistami (ich obecność na prowokacyjnych marszach 11 listopada). Więc czemu nie mieliby mieć z norweskimi? Chyba tylko przez zaniedbanie.
Breivik, odwołując się w swoim Manifeście do programów i idei ONR czy NOP, musiał się jakoś z nimi zapoznać. Kto wie, być może odnalazł ich angielskie wersje. Ciekawym jest jednak, że takowe nie są oficjalnie dostępne na stronach tych grup. Zakładając, że Breivik nie zna polskiego, można by zacząć spekulować czy, aby poznać progam ONR/NOP, nie musiał on wejść z „polskimi Breivikami” w korespondencję w języku angielskim. Albo może spotkać się z nimi na obozie treningowym, na które np. ONR-Podhale zaprosiło swoich „kolegów z zagranicy”. Albo na koncercie organizowanym przez polskich faszystów z „Blood & Honour”. Jak już pisałam, sama forma wymiany między tego pokroju środowiskami nie jest tu kluczowa – istotniejszy jest sam fakt, że ma ona miejsce oraz to, że umacnia tych ludzi w ich przekonaniach i prowadzi do wzrostu aktywności tych środowisk.
Wielowymiarowość skrajnie prawicowej przemocy
Chodzi więc o uniwersalny, ponadnarodowy problem jakim jest coraz bardziej napastliwy rozwój skrajnie prawicowych tendencji w Europie. Zarówno tych prawicowo-populistycznych i chrześciańsko-fundamentalistycznych (których nosicielem jest zarówno Breivik jak i setki tzw. „polskich narodowców”) jak tych nacjonalistycznych i neofaszystowskich (których zwolenników mamy w kraju nie mniej). Mowa tu o problemie, który materializuje się w postaci najróżniejszych form przemocy. Oczywiście, od agresywnych pogróżek, od których aż roi się na forach internetowych polskich nacjonalistów, do realnej masakry z karabinem w ręku, jest jeszcze pewna droga, którą „radykalny narodowiec” ma do przebycia i część z nich nie koniecznie się do tego pali. Ale nie oszukujmy się: wymiary i rozmiary owej rasistowskiej przemocy nie są kontrolowane. Najczęściej bywają to „zwykłe” pobicia. Równie często nie mniej bolesne akty poniżenia i zastraszenia. Ale czasem są to też ataki z poważnymi skutkami. Nie tak makabryczne jak masakra na wyspie Utoya, ale często niosące śmierć lub poważne zagrożenie życia. Wystarczy przypomnieć kilkanaście ofiar śmiertelnych, które zginęły z rąk polskich nacjonalistów na przełomie ostatnich kilkunastu lat czy też o nożach, które ostatnio polscy (krypto)faszyści przynieśli na przemarsz 11 listopada 2010 (i którymi ostatecznie pocięli się nawzajem, mordując się niemalże…).
Masakra w Norwegii miała przytłaczający rozmiar. Ale, po ochłonięciu z pierwszego szoku, nadchodzi refleksja wymierzona w przyszłość: Która sytuacja jest bardziej niepokojąca? Sytuacja w kraju, w którym raz na kilkadziesiąt lat dochodzi do masakry ze strony nacjonalisty, a człowiek ten zostaje zatrzymany i zneutralizowany, czy w kraju, w którym pojedyńcze, śmiertelnych ataki zdarzają się co kilka(naście) miesięcy, a ataki niosące zagrożenie życia, co kilkanaście godzin i do tego skrajnie prawicowy terror ma setki zwolenników, a nawet poparcie osób publicznych (Janusza Korwina Mikke, Pawła Kukiza, etc)? Nie chcę osądzać. Chcę tylko zwrócić uwagę na pewien problem, który telewizyjni i prasowi komentatorzy zdają się pomijać koncentrując się na kryminalnych i psychologicznych aspektach pojedyńczej akcji jednego osobnika.
Antyfaszyzm, czyli długoterminowa gwarancja naszego bezpieczeństwa oraz progresywna psychologia społeczna
Islamofobia, prawicowy populizm, chrześciański fundamentalizm, zorganizowane akty homofobii, rasizm, nacjonalizm i neofaszyzm, to skrajnie prawicowe tendencje, które często się uzupełniają albo przynajmniej wzajemnie stymulują. Dziś, nikt już nie może zaprzeczyć, że są coraz bardziej obecne w przestrzeni publicznej i stanowią realne zagrożenie. Nie tyle dla systemu jako takiego, ile dla poszczególnych społeczności, które stają się celami ich przemocy.
Istniejące w naszym kraju organizacje antyfaszystowskie, które zajmują się zarówno monitorowaniem działań skrajnej prawicy, ich analizą, antyfaszystowską edukacją, jak i bezpośrednim przeciwdziałaniem rozwojowi tych tendencji, muszą nabrać wiartu w żagle i to jak najszybciej. Muszą stanąć na drodze dalszemu rozwojowi struktur skrajnie prawicowych i tłumić ich przemoc w zarodku.
Przykro to mówić, ale współczesne społeczeństwa, ani norweskie ani tym bardziej polskie, nie są gotowe do skutecznego tłumienia tych tendencji. Nie stłumi ich odgórna kontrola internetu, ani portrety psychologiczne sprawców. Potrzebny jest przede wszystkim szeroki, społeczny ruch antyfaszystowski, który byłby w stanie wygenerować wiele niezbędnych, różnorodnych, uzupełniających się projektów i struktur, odpowiedzialnych za konkretną pracę. Pracę, której struktury państwowe od lat nie są w stanie (lub nie chcą) wykonywać.
Mam tu na myśli właśnie monitorowanie, analizę, edukację, wydawanie odpowiednich publikacji, obecność antyfaszystowskiej perspektywy w toczących się debatach społecznych, inicjowanie wciąż jeszcze niewygodnych debat dotyczących podłoża różnych wykluczeń i dyskryminacji, i wreszcie: prowadzenie pośrednich i bezpośrednich interwencji antyfaszystowskich.
Ten ruch musi się rozwijać zarówno w większych miastach jak i miasteczkach, bo tendencje skrajnie prawicowe ne mają ani centrum ani peryferii. Wszędzie gdzie istnieją są tak samo groźne dla swojego otoczenia.
Ten ruch musi przyjmować różnorodne formy, zarówno formalnych organizacji jak i nieformalnych pozarządowych czy wręcz autonomicznych struktur. Stosować najróżniejsze strategie działania, adekwatne do konieczności i uwarunkowań.
Wreszcie, musi wspólnymi siłami, stanowczo blokować skrajnie prawicowe pokazy siły w postaci publicznych zgromadzeń i przemarszy. To właście dzięki tego typu inscenizacjom siły rośnie butność małych i dużych Breivików. Norweskich, fińskich, węgierskich, niemieckich, rosyjskich… i polskich.
Między nami żyje i agituje wielu Andersów Behring Breivików. Czy wiesz już, które ugrupowania w twoim mieście podzielają jego poglądy? Na szczęście niewielu z nich posiada broń maszynową. Ale wielu posiada i chętnie używa innych niebezpiecznych narzędzi w celu atakowania i eliminowania tzw. „wrogów multikulturowości”, „wrogów europejskości”, „wrogów chrześciaństwa” czy „wrogów polskości”. Przy wystarczających uwarunkowaniach polityczno-społecznych zaczynają sięgać coraz częściej i po coraz bardziej brutalne narzędzia. Organizujmy się, albo przynajmniej wspierajmy działania ruchu antyfaszystowskiego. To jedyna skuteczna, długoterminowa gwarancja naszego bezpieczeństwa, a zarazem… progresywna psychologia społeczna.
Lukrecja Sugar
za: http://lukrecjasugar.wordpress.com/
Od lat polska skrajna prawica mydli wszystkim oczy utrzymując, że „Polak faszysta“ to coś z definicji niemożliwego. A to niby dlatego, że Hitler napadł na Polskę, co czyni z każdego Polaka antyfaszystę, na wieki wieków amen. Pięknie by było, niestety nie jest.
Tak jak i w każdym innym kraju tak i w Polsce istniały i istnieją po dziś dzień środowiska i organizacje odwołujące się mniej lub bardziej jawnie do ideologii faszystowskich. Jednak dzięki propagowaniu owej prawdy ostatecznej, wszyscy rodzimi (krypto)faszyści przedstawiają się nam od lat jako polscy patrioci czy conajwyżej „radykalni narodowcy” – cokolwiek by się za tym, jakże niewinnym, określeniem, nie kryło. Notabene, rumuńscy faszyści przedstawiają się swojemu społeczeństwu jako rumuńscy patrioci, a niemieccy faszyści jako niemieccy patrioci. Nie będę podpowiadała jak przedstawiają się rosyjscy faszyści…
Na szczęście głupota ma to do siebie, że nawet kompletna odgórna dyscyplina, nakazująca trzymanie języka za zębami, jej nie zdławi. I tak, raz na jakiś czas, nasi „patrioci” sami pokazują, że jednak Polak jak najbardziej może być faszystą. Najnowsze na to dowody podsuneli nami sami działacze ONR. Oto ogłoszenie znalezione na ich oficjalnej stronie:
„Stowarzyszenie Obóz Narodowo-Radykalny Podhale zaprasza wszystkich chętnych na obóz sportowy (…), który odbędzie się 7-14 sierpnia 2011 r. w Białym Dunajcu. Seminarium poprowadzi Niko Puhakka. To jedna z najbarwniejszych postaci fińskiego MMA – zawodowy mistrz Europy MMA, zdobywca pasa KSW – a także wraz z całą grupą innych zawodników z tego kraju sympatyk ruchów nacjonalistycznych”.
Ciekawe, że żaden inny obóz polityczny w tym kraju nie mobilizuje swoich kadr na treningi z panem Puhakką…
Otóż Niko Puhakka jest zdeklarowanym faszystą i nigdy tego nie ukrywał. Identyfikuje się m.in. z jawnie faszystowską organizacją „Blood & Honour”, a swoje faszystowskie przekonania podkreślał zarówno w wypowiedziach jak i wytatuował je sobie na skórze. Wśród wielu tatuaży na jego ciele znajdziemy pokaźną ilość symboli jednoznacznie faszystowskich. Nasz „och jaki patriotyczny!” ONR, zapraszając na obóz sportowy z panem Puhakką, wie doskonale z kim ma doczynienia i dlaczego zależy im na wspólnym trenowaniu. Międzynarodowe kontakty w środowiskach faszystowskich odbywają się w dzisiejszych czasach coraz częściej na takiej właśnie płaszczyźnie. Członkowie ONR zapraszają na obóz sportowy z człowiekiem o poglądach tożsamych z ich własnymi poglądami. Mało tego – traktują go jak własnego idola! Innymi słowy: Polscy faszyści zapraszają fińskiego faszystę na wspólny obóz szkoleniowy!
Proszę bardzo, obijajcie się nawzajem. Wymieńcie faszystowskie pieszczoty w parterze. Ocierajcie się wytatuowanymi swastykami i runami, które tak rzadko ostatnio pokazujecie przed kamerami TV. Tylko nie wmawiajcie już nigdy więcej, że Polak nie może być faszystą. ONR to organizacja propagująca współczesne wcielenie faszyzmu. ONR może starać się fakt ten ukrywać ile chce, nazywać swoje brunatne przymarsze „Marszami Niepodległości”, opowiadać, że pozdrawia się „rzymskim pozdrowieniem” i zakazawyć swoim bojówkarzom wznosić antysemickie okrzyki (choć i tak ostatniego 11 listopada wrzeszczeli oni „Rudolf Hess!” atakując jedną z antyfaszystowskich blokad), a i tak nikt z odrobiną rozumu nie da się na tę maskaradę nabrać. Choćbyście się poprzebierali nawet za krasnale…
Lukrecja Sugar
za: lukrecjasugar.wordpress.com
Dzisiaj, 24 czerwca sędzia miejskiego sądu w Chimkach Neonila Zepałowa ogłosiła wyrok w sprawie "zakładników Chimek". Antyfaszysta Aleksiej Gaskarow, który przyszedł 28 lipca 2010 r. oświetlać akcję protesu przeciwko administracji Chimek jako dziennikarz Instytutu "Akcja Kolektywna", został uniewinniony z braku dowodów przestępstwa. Inny oskarżony, antyfaszysta Maksim Sołopow, został uznany za winnego i skazany za chuligaństwo na 2 lata w zawieszeniu. Sędzia ogłosiła, że Sołopow strzelał z broni traumatycznej w powietrze oraz rzucał przedmioty do budynku administracji. W swoim wniosku sędzia powołała się na zeznania świadków oskarżenia Kriwoszanowej i Chramowa.
Fakt, że działaczka społeczna Anastazja Kriwoszanowa w sądzie zmieniła swoje zeznania, ktore złożyła w trakcie dochodzenia, i wystosowała wniosek do prokuratora o wywieranie na niej presji psychologicznej podczas przesłuchania, sędzia nie wzięła pod uwagę, gdyż prokuratura nie znalazła podstaw do wszczęcia postępowania karnego przeciwko prowadzącym śledztwo.
Mówiąc o świadkach oskarżenia Chramowym i jego przyjacielu Pitelu, to, jak pisaliśmy wczesniej - nie pochodzą z Chimek, a są mieszkańcami rejonu Mytiszczańskiego w obwodzie Moskiewskim i rzekomo przyjechali do Chimek na spotkanie z dziewczynami (których podczas procesu nawet nie potrafili opisać). Przy tym oni, jak również świadek oskarżenia Parszyn, przedtem byli pociągnięci do odpowiedzialności karnej i według przepuszczeń oskarżonych współpracują z organami śledczymi.
Chramow i Pitel mówili, że doskonale zapamiętali twarze oskarżonych (choć Pitel płątał się w zeznaniach na temat tego, który z oskarżonych zdjął koło niego maskę) jednocześnie nie pamiętając jak byli ubrani. Pomimo faktu, że zeznania Pitela i Chramowa złożone na wstępnym dochodzeniu w sprawie działań oskażonych były pisane niby pod kalkę, podczas przesłuchania w sądzie Chramow stwierdził, że w akcji 28 lipca wzięło udział 30-40 osób, a Pitel mówił o kilkuset osobach.
Na foto- i wideomateriałach, na których widać okolicy Tablicy Honorowej (według ich słów, Pitel i Chramow w czasie akcji znajdowali się właśnie tam) przyszli świadkowie oskarżenia są nieobecni.
Ponadto w tekście wyroku są wymienione jakieś materiały filmowe z akcji 28 lipca, na których zamaskowany mężczyzna jest ubrany podobnie do Maksima Sołopowa. Jak stwierdził sam Maksim, ta informacja nie była badana przez sąd oraz nie została przeprowadzona procedura identyfikacji.
Tezę oskarżenia na temat istnienia zorganizowanej grupy, która splanowała atak na administrację Chimek, sędzia odrzuciła na podstawie tego, że nie została ona udowodniona.
Po ogłoszeniu wyroku, Maksim Sołopow planuje wnosić apelację, a Aleksiej Gaskarow będzie się starał o rehabilitację i wypłatę odszkodowania za trzy miesiące spędzone w więzieniu.
Przypomnijmy, znani rosyjscy antyfaszyści Aleksiej Gaskarow i Maksim Sołopow zostali oskarżeni o zorganizowanie ataków na budynek administracji Chimek w pobliżu Moskwy 28 lipca 2010 r. (część 2 art. 213 kodeksu karnego Federacji Rosyjckiej "Chuligaństwo"), kiedy protestujący przeciwko planom wycięcia lasu Chimkowskiego dla budowy płatnej trasy "Moskwa – Sankt-Petersburg" oraz represjom wobec obrońców lasu pomalowali budynek napisami broniącymi lasu i potłukli 4 okna. W tej akcji wzięło udział kilkuset antyfaszystów.
Trzeci podejrzany w "sprawie Chimek", rosyjski antyfaszysta Denis Sołopow, 2 marca 2011 r. został aresztowany w Kijowie i jest obecnie przetrzymywany w areszcie śledczym. 4 kwietnia w sądzie rejonowym im. Szewczenki w Kijowie odbyła się zamknięta rozprawa, podczas której podjęto decyzję o zastosowaniu wobec Denisa Sołopowa aresztowania ekstradycyjnego. Oznacza to, że Denis pozostanie w areszcie do przyjęcia decyzji przez Prokuraturę Generalną Ukrainy o jego ekstradycji. Zdaniem prawnika Sołopowa, sąd nie przyjął argumentów obrony, że Denis jeszcze przed jego aresztem otrzymał status uchodźcy mandatowego w kijowskim biurze UNHCR ONZ oraz, że obecnie odwołuje się od decyzji służby migracyjnej w Kijowie dotyczącej odmówienia mu statusu uchodźcy na Ukrainie.
Źródło: http://khimkibattle.org