Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-

W zeszłym tygodniu w poznańskiej fabryce samochodów Volkswagen OZZ Inicjatywa Pracownicza powołała organizację zakładową. Jednocześnie zwolniono trzy osoby, jedną dyscyplinarnie. Powodem zwolnień były wpisy na Facebooku mówiące o konieczności założenia związku zawodowego w obliczu pogarszających się warunków pracy. Oficjalnie firma uznała to za naruszenie dóbr osobistych koncernu. W rzeczywistości chodziło o to, aby w zakładzie nie powstała organizacja, która faktycznie będzie reprezentowała interesy załogi. Do tej pory monopol posiadała NSZZ „Solidarność”.

 

Ostatecznie dzięki determinacji pracowników w Volkswagenie udało się utworzyć nową komisję związku zawodowego, jednak trójka zaangażowanych w to osób nadal pozostaje bez pracy. Ich zwolnienie to nic innego jak represje za próbę organizowania się w walce o lepszą jakość życia wszystkich pracowników fabryki.

 

Niedawno w fabryce wprowadzono 17- tą zmianę, przypadającą w soboty i planuje się kolejną 18-stą zmianę, która będzie obejmować grafikowo niedziele (do tej pory były trzy zmiany w dni powszednie czyli 3x5 plus jedna zmiana w sobotę). Na zmiany zgodził się dotychczas działający w firmie związek Solidarność, co spotkało się z oburzeniem części załogi. Związek ten, który podaje, że walczy z zatrudnianiem w niedziele (np. w handlu), bez większego oporu zgadza się na dyktat zarządu Volkswagena, akceptując zmiany nocne z soboty na niedzielę.
dAq1pLH

Tymczasem w słowackiej fabryce Volkswagena 70% załogi wyszła na strajk żądając wyższych płac. Po 6 dniach strajku firma zgodziła się na 13,5% podwyżki i 500 euro jednorazowej wypłaty. Pracownicy poznańskich fabryk także nie chcą bezczynnie przyglądać się jak firma podkręca pracownikom śrubę, pensje pozostawiając na niezadowalającym poziomie. Załoga z Volkswagena zapowiada, iż śladem kolegów ze Słowacji będzie walczyć o lepsze płace i warunki pracy oraz o ludzi, którzy nie boją się walczyć o swoje prawa. 

LddrXnH
Dzisiaj, pod Odlewnią Volkswagena na Wildzie, miała miejsce konferencja prasowa z udziałem zwolnionych pracowników oraz ujawnionych działaczy nowej komisji. Rozdano także ulotki informujące o powołaniu nowej organizacji oraz sytuacji w zakładzie. Ulotkowania miały miejsce także w Antoninku. Planowane są kolejne akcje informacyjne, w Swarzędzu oraz we Wrześni.

Jeśli chcesz dołączyć do Komisji Międzyzakładowej OZZ IP przy Volkswagen Poznań lub masz jakiekolwiek pytania skontaktuj się: 

Andrzej Sobok 504 174 379

Przemysław Koterwa 534 024 346 

•••

Treść ulotki kierowanej do pracowników Volkswagena

Życie szeregowego pracownika w Volkswagenie to nie wakacje. Praca jest ciężka i monotonna, kierownictwo zmusza do nadgodzin, umowy agencyjne przedłużane  są latami, płace zbyt niskie, aby cieszyć się życiem, wynagrodzenia za nadgodziny wypłacane z rocznym opóźnieniem... Do tego wszystkiego mamy Solidarność. Związek, który trzyma sztamę z kierownictwem. Jego działaczy nie widać na halach produkcyjnych, gdyż chowają się w biurach. Ciężko liczyć na ich pomoc nawet w przypadku codziennych problemów. Solidarność niedawno zgodziła się na dodatkową 18 zmianę. Zrobiła to bez pytania pracowników. Jeżeli Solidarność nie reprezentuje woli pracowników, to co robi w tym zakładzie?

Równocześnie Volkswagen zwolnił trojkę naszych kolegów z Antoninka. Oficjalnym powodem były ich wpisy na Facebooku. Wszyscy jednak wiemy, że chodzi o to, aby w zakładzie nie powstał związek, który będzie reprezentował interesy pracowników a nie szefa. W odpowiedzi na bezprawne zwolnienie naszych kolegów i bezczynność Solidarności 6 sierpnia założyliśmy Międzyzakładową Komisję Pracowników Volkswagena przy związku Inicjatywa Pracownicza. W nowym związku:

- jesteśmy niezależni od zarządu, nie chcemy etatów ani służbowych aut w zamian za dobre stosunki z kierownikami,

- walczymy o lepsze warunki płacy i pracy dla wszystkich pracowników (zatrudnionych bezpośrednio i przez agencje),

- w naszej organizacji każdy pracownik ma równy głos, walczymy o poprawę życia nas wszystkich, a nie biurokracji związkowej.

Jeżeli masz dosyć wyciskania ostatnich potów za psie pieniądze, skorumpowanych związkowców, arogancji szefów i nie chcesz 18 zmianowego systemu, wstąp do Inicjatywy Pracowniczej. IP zrzesza pracowników zatrudnionych na stałe i tymczasowych, należących do innych związków zawodowych jak również niezrzeszonych, pracujących w Antoninku, Wrześni, Swarzędzu i Odlewni. 

Pojedynczo nie mamy szans z zarządem, ale gdy jesteśmy razem, nasza siła wzrasta.

Rq6VP49

N3olViK

W sobotnie popołudnie pod kawiarnią Starbucks zebrała się kilkudziesięcioosobowa grupa działaczy i działaczek Inicjatywy Pracowniczej, między innymi zrzeszonych w nowo powstałej Poznańskiej Międzyzakładowej Komisji Pracujących W Gastronomii.

 

Wydarzenie motywowane było ostatnimi działaniami sieci Starbucks, która oferowała polskim pracującym w sieci wyjazd do Niemiec na okres od 1 do 4 dni i pracę za niemiecką stawkę minimalną, celem zastąpienia na stanowiskach tamtejsze pracownice i pracowników, którzy w przypadku ewentualnego strajku mieliby opuścić stanowiska pracy.

 

Gewerkschaft Nahrung-Genuss-Gaststätten (NGG)- Związek zawodowy zrzeszający pracujących w gastronomii, hotelarstwie i branży spożywczej, ze względu na opór ze strony niemieckich pracodawców prowadzi strajk przygotowawczy. Niemieccy pracownicy i pracownice walczą o 6% podwyżki płac, które w tej chwili kształtują się na poziomie płacy minimalnej 8,84 euro za godzinę pracy.

 

Wydarzenie cieszyło się zainteresowaniem ze strony mediów relacjonujących wydarzenie.
Związkowcy zaznajomili przybyłych ze stanowiskiem związku odnośnie do próby złamania protestów niemieckich pracowników i zadeklarowali swoją solidarność z protestującymi, zaznaczyli, iż nie można pozwolić na równanie płac w dół do norm polskich, a trzeba doprowadzić do tendencji odwrotnej, doprowadzić do znacznych podwyżek płac na terenie kraju.

 

Po zakończeniu pikiety pod lokal przybyła wezwana grupa interwencyjna w postaci wynajętej ochrony, kiedy jednak dowiedzieli się, że pikieta zakończyła się oddalili się z miejsca.
Następnie działacze udali się do wszystkich kawiarni sieci w mieście celem zaznajomienia pracowników z obecną sytuacją i zachęcenia do wstępowania w szeregi związku.

 

PS. Solidarność pracownicza zwycieża

Jeszcze tego samego dnia Starbucks wycofuje się z rekrutowania łamistrajków do pracy w Niemczech:

 

Firma AmRest, która jest operatorem sieci kawiarni Starbucks w Europie Środkowej, Wschodniej i w Niemczech, przesłała wczoraj do mediów następujące oświadczenie podpisane przez Iwonę Sarachman, dyrektorkę PR AmRest Holdings

 

"Jest nam bardzo przykro, że cel oferty dobrowolnej pracy czasowej w Niemczech, jaką złożyliśmy naszym pracownikom w Polsce, został mylnie zinterpretowany przez część opinii publicznej. Podkreślamy, że naszą jedyną intencją było zapewnienie prawidłowego funkcjonowania naszych kawiarni i niezakłócona obsługa odwiedzających nas gości. Informujemy również, że nie podjęliśmy żadnych działań związanych z realizacją tej oferty dla pracowników i nie zamierzamy ich podejmować"

 

Jak widać akcje solidarnościowe organizowane tego dnia m.in w Poznaniu jak i w Warszawie, mogą być doskonałą bronią wspierającą walkę pracowników.

 

Poznańska Międzyzakładowa Komisja Pracujących w Gastronomii
Inicjatywa Pracownicza

 

W styczniu tego roku w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu powstała komisja zakładowa Inicjatywy Pracowniczej. Należy do niej obecnie połowa załogi teatru, zarówno artyści, jak też pracownicy techniczni i administracyjni. Motywów powołania organizacji było kilka, jednym z nich – zmiana na stanowisku dyrektora instytucji. Po 27 latach z kierowania teatrem zrezygnowała Ewa Wycichowska. Załoga chciała mieć więc możliwość zabrania głosu w wyborze jej następczyni, która rozpocznie urzędowanie od 1 września.

 

Innym powodem były obowiązujące w teatrze stosunki pracy. Lista zarzutów pracownic i pracowników była w tym przypadku dość długa: od braku dialogu przy zarządzaniu instytucją, przez łamanie wielu przepisów Kodeksu pracy, po kwestie związane z wynagrodzeniami.

 

Ustępująca dyrektorka teatru z początku kompletnie ignorowała naszą organizację, co przejawiało się między innymi we wprowadzeniu zmian w regulaminie wynagradzania i regulaminie Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych bez niezbędnych konsultacji ze związkiem zawodowym, co oczywiście zostało przez nas oprotestowane. Ostatecznie związek zawodowy postanowił wejść w spór zbiorowy, o czym poinformował pracodawcę pod koniec maja, a w sam spór rozpoczął obowiązywać 6 czerwca br. Postulaty przedstawione dyrekcji dotyczyły kwestii płacowych. Zażądano likwidacji wysokiej premii uznaniowej (30%) i dodania jej do podstawy wynagrodzenia. Było to zgodne z zaleceniami zarządu województwa wielkopolskiego (instytucji nadrzędnej dla teatru) z kwietnia 2015 r. Po drugie zażądano 20% podwyżki płac.

 

Teatr, jak wiele innych instytucji publicznych, miał od początku 2009 r. tylko jedną (wprowadzoną w roku 2016) systemową podwyżkę płac w wysokości 90 zł brutto od osoby. A to oznacza, że od 2009 r. przynajmniej niektórym pracownikom płace realne spadały (szacunkowo: o 10-15%). Faktycznie na zebraniach związkowych pojawiały się głosy, że pensje są coraz niższe. Szczególnie na spadek realny płac narażeni byli pracownicy i pracownice np. przebywający na zwolnieniu chorobowym (w wyniku np. kontuzji). Dodatkowo niezadowolenie budził fakt wspomnianego manipulowania premiami uznaniowymi.

 

Na spór pracodawca zareagował zapowiadając lokaut i zwolnienie 60% załogi. W piśmie z dnia 15 czerwca zagroził bowiem, że jeżeli pracownicy nie przyjmą zmiany regulaminu wynagradzania dotyczącego zasad premiowania, wprowadzonej zarządzeniem dyrekcji w maju, to wypowie im umowy o prace. IP jednak wskazywała konsekwentnie, że zaproponowana zmiana warunków płacy była bezprawna, gdyż powstała z naruszeniem art. 772 §4 Kodeksu pracy (brak konsultacji związkowej), a zatem nie jest obowiązująca, a dodatkowo stała się przedmiotem sporu zbiorowego. Z tej perspektywy związek uznał działania dyrekcji za nielegalne.

 

Jednocześnie, na wniosek Inicjatywy Pracowniczej, w teatrze została przeprowadzona kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, która potwierdziła szereg naszych zastrzeżeń, w tym nielegalność zamiaru zmiany umowy o pracę, a dalej ewentualnego zwolnienia 60% załogi. Lista nieprawidłowości wykazanych przez inspektora jest długa i dotyczy: (1) sprzeczności w zapisach obowiązującego regulaminu pracy i regulaminu wynagradzania; (2) wprowadzenia zmian w regulaminie wynagradzania i regulaminie funduszu świadczeń socjalnych bez konsultacji ze związkiem zawodowym; (3) nieterminowego przekazywania środków na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych; (4) konieczności wypłacenia wyrównań z tytułu wynagrodzenia urlopowego (łącznie 6 osób na kwotę ponad 3900 zł netto); (5) przekraczania limitu godzin nadliczbowych (który i tak wynosił w zakładzie 416, przy czym niektórzy pracownicy w ciągu roku mieli nawet 700 nadgodzin); (6) nieterminowego wypłacania dodatku za pracę w nadgodzinach; (7) źle funkcjonujących okresów rozliczeniowych w stosunku do pracowników technicznych. Wreszcie (8) pojawił się problem dotyczący systemu przerywanego czasu pracy. Pracownicy artystyczni trzy z pięciu dni w tygodniu, pracowali od godziny 10 do 14, a następnie po czterogodzinnej przerwie od 18 do 22. Rozwiązanie takie przewiduje Kodeks pracy i choć okres przerwy nie wlicza się do czasu pracy, to jednak należy się za niego wynagrodzenie w wysokości 50% stawki postojowej (art. 139 § 1 K.p.). Tymczasem regulamin wynagradzania nie przewidywał tego i wielu pracowników utrzymuje, że nie otrzymywało postojowego. Kwestia ta była omawiana na spotkaniu Inspekcji Pracy z przedstawicielami i przedstawicielkami związku. Obecnie związek bada sprawę i nie wyklucza skierowania sprawy na drogę sądową, liczy jednak na jednoznaczne w tym zakresie stanowisko Inspekcji. W takim wypadku roszczenie może sięgnąć nawet pół miliona złotych ponieważ dotyczyć będzie okresu trzech lat, licząc średnio kilkanaście tysięcy złotych na osobę w stosunku do ok. 30 pracowników artystycznych.

 

Ostatecznie 24 czerwca, na jednoznaczne żądanie IP, odbyły się w Polskim Teatrze Tańca rokowania, w trakcie których strona związkowa stanęła na stanowisku, że dopóki nie zostaną prawidłowo sporządzone nowe regulaminy pracy i wynagradzania, trudno jest mówić o rozstrzygnięciu żądania dotyczącego odpowiedniego włączenia premii uznaniowej do wynagrodzenia, mimo że żądanie to, w takiej czy innej formie, zostanie spełnione. Co do 20 procentowej podwyżki zgodzono się, że rokowania w tej sprawie zostaną wznowione po urlopie, tj. na przełomie sierpnia i września. 27 czerwca doszło natomiast do osobnego spotkania w urzędzie marszałkowskim, gdzie urzędnicy omówili ze związkiem sytuację w teatrze, zgadzając się, co do tego, że potrzebne jest dogłębne zapoznanie się z wynikami kontroli PIP.

 

Komentując sytuację w Polskim Teatrze Tańca trzeba stwierdzić, że jest to kolejny przykład instytucji publicznej, która zamiast dawać przykład, jak funkcjonować by mogły stosunki pracy, raczej dała przykład tego, jak one wyglądać nie powinny. Lata jednoosobowego kierownictwa tą instytucją zrodziły paternalistyczne przyzwyczajenia, które ostatecznie doprowadziły do szeregu poważnych naruszeń prawa pracy. Dopiero powołanie związku zawodowego pozwoliło na ujawnienie szeregu nieprawidłowości, które powinny być wykryte już wcześniej przez Inspekcję Pracy (poprzednia kontrola miała miejsce w 2007 r.), a przede wszystkim przez urząd marszałkowski, sprawujący w tym przypadku nadzór. Ofiarami, jak to zwykle bywa, padli przede wszystkim pracownicy.

następna »

W Amazonie trwają protesty pracowników. Strajkiem grożą załogi w Niemczech, Francji i w Polsce. To jeden z większych ruchów pracowniczych w Europie. W Poznaniu i Wrocławiu związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza wszedł z pracodawcą w spór zbiorowy. Kiedy dyrekcja Amazonu zerwała rozmowy, ogłoszono pogotowie strajkowe.

 

Każdego roku Amazon zatrudnia tysiące pracowników i pracownic tymczasowych w Polsce i w ponad 150 magazynach na świecie. Korzysta z pośrednictwa agencji: Manpower, Randstad, Adecco i inne. W danym roku agencje zwolnią zdecydowaną większość pracowników lub nie przedłużą im umów, często z dnia na dzień, za pośrednictwem SMSa czy godzinę przed końcem zmiany. Strajk w Amazonie to także strajk pracowników agencyjnych, bo ich sytuacja jest najtrudniejsza, prawa najczęściej łamane, dochody niższe, a umowy śmieciowe zawierane na bardzo krótkie okresy.

 

Wszyscy powinniśmy mieć takie same wynagrodzenia, takie same prawa i umowy na czas nieokreślony. Podobnie jak Inicjatywa Pracownicza żądamy, aby firmy zaprzestały zatrudniania poprzez agencje pracy tymczasowej i zatrudniały wszystkich pracowników bezpośrednio.

 

Praca tymczasowa, wyzysk stały!

Federacja Anarchistyczna s. Poznań

4 lutego 2015 postanowiliśmy po raz kolejny przyjść na sesję Komisji Kultury w Urzędzie Miasta. Była ona szczególna nie tylko dlatego, że zwołano ją po raz pierwszy w tym roku (a do udziału zaproszono prezydenta, Jacka Jaśkowiaka). Była to tez bowiem pierwsza sesja tej komisji po uchwaleniu kontrowersyjnego budżetu miasta, w którym m. in. nie przewidziano pieniędzy na oczekiwane podwyżki dla pracowników kultury.

 

Na ostatniej sesji radny Michał Grześ, znany ze swego prostactwa, rzucił w stronę działaczek Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza: „"Mam alergię na anarchistów, zbiera mi się na wymioty". Po czym opuścił komisję trzaskając drzwiami. Było to w momencie, w którym Magdalena Popławska z OZZIP miała opowiedzieć o pracowniczych problemach, do których rozwiązania miasto jest prawnie zobligowane. W grudniu 2014 kuratorki, które są w konflikcie z dyrektorem Galerii Miejskiej Arsenał Piotrem Bernatowiczem, pojawiły się na posiedzeniu komisji kultury. Dyrektor je szykanuje, obcina im premie i odbiera projekty, bo w konkursie na stanowisko szefa galerii popierały jego kontrkandydatkę – twierdzą działaczki. Napisały w tej sprawie otwarty list do prezydenta.

 

O sprawie chciały też porozmawiać z radnymi komisji kultury. Ich pracownicze problemy zignorował nie tylko rady Grześ, ale też posłanka Joanna Frankiewicz z klubu byłego prezydenta Ryszarda Groblnego, którzy demonstracyjnie wyszli z sesji.
 

W tej sytuacji postanowiliśmy przyjść na pierwszą Komisję Kultury ze szczególnym prezentem dla tak poruszonego naszą aktywnością radnego. Przynieśliśmy wiadro oraz popularne „mentosy”. Będziemy przychodzić częściej na komisję, wiec niech radny Grześ nosi to wiadro ze sobą. Skoro zbiera mu się na nasz widok na wymioty, to wiadro będzie potrzebne.

 

Życzymy równowagi nie tylko psychicznej i wyrażamy radość z faktu, że dla władzy każdy, kto stawia opór i walczy o swe prawa jest anarchistą.

Federacja Anarchistyczna s. Poznań

Dziś, tj. 05.02 odbyła się spontaniczna pikieta solidarnościowa ze strajkującymi pracownikami i pracownicami górnictwa. Była ona reakcją na bieżące wydarzenia – blokady dróg i starcia z policją wywołane przez lekceważącą postawę władz wobec górników i represje wymierzone w strajkujących. Około 20 osób, głównie uczestników poznańskiej Federacji Anarchistycznej i OZZ Inicjatywa Pracownicza, spotkało się pod Urzędem Wojewódzkim aby poprzeć protesty górników oraz wszystkich tych, którzy padają ofiarą wyzysku, których prawa pracownicze są łamane a głos ignorowany. Podczas pikiety odczytano m.in. treść oświadczenia, rozdawanego przechodniom oraz skandowano takie hasła jak: „Solidarność naszą bronią!”, „Nie zaciskaj pasa zaciskaj pięść!”, Najpierw ludzie potem zyski!” czy „Solidarni z górnikami”. Podkreślono również, że media nie mogą stłumić gniewu górników i ich rodzin sprowadzając ostatnie zamieszki do kibolskiej zadymy.  Podczas pikiety wezwano by wspierać wszystkie protesty społeczne, których uczestnikami są związkowcy, anarchiści, lokatorzy, kibole i wszyscy Ci, którzy mają odwagę sprzeciwić się kapitalizmowi i władzy.

 

Niektórzy aktywiści trzymali w rękach kawałki węgla, które ostatecznie zostawiono przed wejściem do Urzędu Wojewódzkiego.

 

Protest ten nie był zresztą jedyny – zarówno dzisiaj, jak i w najbliższych dniach aktywiści z Krakowa, Wrocławia, Gdańska i Bytomia również wyrażą swój sprzeciw wobec antyspołecznej polityki rządu.

 

Jak zwykle podczas akcji Federacji Anarchistycznej, na miejscu obecna była policja oraz tajniacy, którzy robili protestującym zdjęcia „z ukrycia”. Tajniacy śledzili rozchodzących się demonstrantów, którzy w drodze powrotnej rozdawali ulotki. Zapewne zwęszyli grubszą sprawę. Po kilkunastu minutach  pojawił się też policyjny radiowóz.

 

Treść oświadczenia:

 

Popieraj protesty społeczne


Od kilku dni trwa protest górników w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. We wtorek odbyły się bezowocne próby porozumienia strony związkowej z zarządem. Wobec lekceważącej postawy zarządu miały miejsce blokady dróg, pikiety, doszło do starć z policją, która użyła broni gładkolufowej. Media manipulują wydarzeniami, protestujących nazywa się chuliganami. To wszystko już było 30 lat temu, kiedy biurokracja rządowa wydała wojnę górnikom i całemu krajowi. Nie możemy milczeć, kiedy władza strzela do obywateli!

 

Całym sercem popieramy protesty górników i setek tysięcy ludzi, którzy ich wsparli! Mamy dosyć antyspołecznych posunięć rządu, ignorowania obywateli i spychania ludzi w coraz większą biedę. Żądamy spełnienia postulatów strajkujących pracowników i pracownic górnictwa. Żądamy przywrócenia zwolnionych związkowców do pracy i poszanowania prawa do strajku, gdy narusza się godność i poczucie sprawiedliwości.

 

Nigdy nie uwierzymy w dobrą wolę posiadających władzę i kapitał. Jesteśmy przekonani, że tylko wspólna walka wszystkich pracujących, bez podziałów, może radykalnie zmienić niesprawiedliwy system społeczno-gospodarczy.

 

Tu i teraz przejmijmy inicjatywę, aby bronić naszych praw pracowniczych, które po raz kolejny się ogranicza. Ta walka toczy się nie tylko na Śląsku, nie ma jednego frontu, bo to walka przeciw każdemu wyzyskowi i każdej formie wykluczenia. Nie dajmy wmówić sobie, że górnicy są naszymi wrogami. Tego właśnie chcą ci wszyscy, którzy żyją z wyzysku.

 

Nie będzie żadnej przyszłości jeśli dziś jej nie stworzymy! Dlatego sukces górników może i powinien być sukcesem każdego człowieka pracy. Ich sukces jest bronią w walce o Twoje prawa! Wspierajmy górników, organizujmy się we własnych miejscach pracy, walczmy o lepsze warunki, a przede wszystkim godność i podmiotowość!

 

Solidarność naszą bronią!


OZZ IP / Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań

Zachęcamy do zapoznania się z poniższym tekstem dotyczącym Marcela Szarego oraz do wzięcia udziału w wydarzeniach związanych z rocznicą Poznańskiego Czerwca 1956 r. oraz Wydarzenia w ramach Weekendu Związkowego Inicjatywy Pracowniczej


Żeby dobrze zrozumieć czym była i jest „płyta”, musimy się cofnąć o prawie sto lat. Do momentu przekształcenia się zakładów Hipolita Cegielskiego – Poznań (HCP) z niewielkiej rodzinnej fabryki w ogromną, zatrudniającą tysiące pracowników, spółkę akcyjną.

Przyjęcie

Po Powstaniu Wielkopolskim, Poznań zaczęli opuszczać obywatele narodowości niemieckiej, którzy – w liczbie kilkudziesięciu tysięcy – stanowili wówczas blisko połowę mieszkańców stolicy Wielkopolski. Wyjechali prawie wszyscy. Także ci, którzy mieszkali w Poznaniu od kilku pokoleń. Uciekli również właściciele niemieckich fabryk metalowych, produkujących w czasie pokoju na potrzeby rolnictwa i kolejnictwa, a w czasie wojny przestawionych na produkcję militarną. Z okazji tej skorzystali polscy akcjonariusze zakładów Cegielskiego – producenta maszyn i urządzeń rolniczych. W latach 1919-1921 postanowiono nabyć m.in. fabrykę wagonów Paulusa oraz przedsiębiorstwo metalowe Mögelina i Lössera. Niemieccy właściciele byli „pod ścianą”: przegrana wojna, zmiany polityczne, przesunięcia granic, kryzys ekonomiczny (hiperinflacja), wisząca w powietrzu rewolucja. Cena – jak łatwo jest się domyślić – była przystępna.
    Zakłady Cegielskiego z niewielkiego producenta pługów i bron, zatrudniającego przed wojną nie więcej niż 300 (a często nawet mniej) pracowników, urosły do rangi potentata produkującego lokomotywy, wagony i wyposażenie armii, najpierw z ponad 2 tys. pracowników, a w szczytowym momencie okresu międzywojennego - ponad 7 tys.

    Robotnicy Cegielskiego rekrutowali się w wielu przypadkach z grona tych, którzy po wojnie powrócili z terenu Niemiec, głównie z Westfalii, dokąd wcześniej wyemigrowali za pracą. Tam brali udział w kilku falach strajków generalnych, a potem w niemieckiej Rewolucji Listopadowej w 1918 r. Należeli często do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, związku powstałego głównie na terenie Niemiec i organizującego polskich pracowników. Po powrocie do kraju nie podobała im się polityka endeckich elit, które zdobyły władzę w mieście i regionie. To za sprawą reemigrantów w kwietniu 1920 roku pracownicy poznańskich zakładów naprawy taboru kolejowego wyszli na ulicę z żądaniami socjalnymi i płacowymi. Na rozkaz lokalnych władz policja otworzyła ogień do demonstrantów. Zginęło dziewięć osób. W całym Poznaniu doszło do zamieszek, szturmów na komisariaty i na więzienie. Wprowadzono stan wyjątkowy. Ten scenariusz powtórzy się 36 lat później – w czerwcu 1956 roku. W latach 20. poprzedniego stulecia na ulicach Poznania jeszcze wielokrotnie dochodziło do wielkich demonstracji. Rozwścieczony tłum demolował wystawy sklepowe. Bezrobotni ścierali się z konnicą. Robotnicy rozbijali wiece organizowane przez Narodową Demokrację, która – by nie stracić swoich wpływów politycznych - myślała o ogłoszeniu secesji Wielkopolski. Na wsiach wokół Poznania dochodziło do masowych strajków robotników rolnych. Endecka władza i ziemianie nie pozostawali dłużni, systematycznie wysyłali na robotników żołnierzy i policjantów. Padały kolejne ofiary.
    W okresie międzywojennym, zakładami kupionymi przez Cegielskiego systematycznie wstrząsały wystąpienia pracownicze. W przedsiębiorstwie działało kilka związków zawodowych. Konkurowały one ze sobą w wyborach do Wydziałów Robotniczych, których kompetencje były niewielkie, ale i tak frekwencja przekraczała 60%. Robotniczy aktywizm odżył po II wojnie światowej. Najpierw pracownicy Cegielskiego (było ich już 10 tys.) przejęli i zaczęli odbudowywać zakład. Na wiecach wybierali dyrektorów. Kontrolowali produkcję. Kiedy stalinowskie prawo pozbawiło ich realnego wpływu na samorząd robotniczy, jeszcze jesienią 1945 roku doszło do kilku strajków w kwestiach socjalnych.
    Nic zatem z szerzonego stereotypu o ugodowości czy nawet uległości wielkopolskiego robotnika nie jest prawdą. Również czerwiec 1956 roku nie był dziełem przypadku, lecz konsekwencją trwającego od kilku dekad oporu oraz doświadczenia przekazywanego między robotnikami kolejnych pokoleń.

Związek

Z Marcelem Szarym byliśmy rówieśnikami. Wchodziliśmy w działalność polityczną i związkową w tym samym czasie – Marcel jako uczeń przyzakładowej szkoły zawodowej, ja jako licealista. On tworzył podziemne struktury zdelegalizowanej „Solidarności” na terenie HCP, ja kolportowałem w tym czasie związkową bibułę i współpracowałem z Radiem Solidarność. Poznaliśmy się jednak dopiero wiosną 2002 roku. Na fali antyglobalistycznych protestów łączyły się siły ruchów społeczno-politycznych i związków zawodowych. W Polsce w tym czasie demonstrowały dziesiątki zakładów, których komitety protestacyjne spotkały się w lipcu tego samego roku w Szczecinie. Pojechaliśmy tam małą grupą pracowników z Marcelem Szarym na czele. Jego radykalne w treści przemówienia spotykały się z aplauzem szeregowych stoczniowców i zdecydowanie mniejszym entuzjazmem etatowych działaczy związkowych. Tym niemniej Szary został wybrany członkiem prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego. Jeździliśmy po całej Polsce – wszędzie tam, gdzie protestowali robotnicy. Namawialiśmy do wspólnej walki i połączenia wysiłków. W listopadzie 2002 roku doszło do głośnych zamieszek pod bramą Fabryki Kabli w Ożarowie. Komitet wspierał ten protest wszystkim siłami.
    Spiętrzenie walk w tamtym okresie nie skończyło się jakimś efektownym sukcesem. W 2004 roku fala protestów wyraźnie opadła. Z Marcelem Szarym wielokrotnie dyskutowaliśmy na te tematy. W historii zakładów Cegielskiego szukaliśmy przede wszystkim odpowiedzi na pytanie dotyczące pracowniczych zrywów i okresów całkowitej apatii, której winne były m.in. same związki zawodowe. Szary nie był zadowolony z działalności „tradycyjnych” organizacji. W 1999 roku, po licznych konfliktach z liderami, odszedł wraz z grupą ok. 100 pracowników Cegielskiego z NSZZ Solidarność i przystąpił do KNSZZ Solidarność’80. Jednak ostatecznie i te ramy wydały się nam obu za ciasne. Chcieliśmy przekształcenia związku w organizację nowego typu, lecz opór części działaczy był zbyt duży. W czerwcu 2004 roku, z grupą dosłownie 15 osób, Szary wystąpił z Solidarności’80 i założył związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza. W nazwie nawiązali do powołanej niespełna trzy lata wcześniej przez środowiska anarchistyczne grupy wspierającej protesty pracownicze. Odmówił jednocześnie przyjęcia biura. Związek nie miał etatów, nie ujawniał nazwisk swoich członków, a wszystkie „papiery” Inicjatywy Pracowniczej Szary nosił w czarnym neseserze. Ludzie przychodzili do niego tam, gdzie pracował. Rozmawiali przy tokarce, nie przy biurku. Wówczas było to tym bardziej osobliwe, że Szary przez załogę został wybrany na członka zarządu przedsiębiorstwa. Spodziewano się, że będzie miał garnitur, gabinet, sekretarkę i limuzynę. Naszym celem było jednak pozostać jak najbliżej pracowników i pokazać, że nie chodzi nam o osobiste interesy i przywileje. Istotne było odzyskanie zaufania ludzi, zawiedzionych wielokrotnie przez swoich liderów.

Protest

Czym jest „płyta”? W sensie fizycznym to płyta traserska, sporej powierzchni podest odlany z metalu, wysoki na ok. półtora metra. Było ich w Cegielskim kilka, ale ta konkretna znajdowała się w dużej hali, w samym sercu wydziału produkującego silniki okrętowe – od początku lat 60. należące do podstawowego asortymentu przedsiębiorstwa. Z racji swojego umiejscowienia była dogodnym miejscem na masówki. Zwoływano je tam z różnych powodów, na przykład gdy dyrekcja miała coś szczególnego do przekazania załodze lub gdy chciała – jak co roku – złożyć życzenia z okazji świat Bożego Narodzenia. Ale wiece zwoływano również wtedy, gdy to załoga miała coś ważnego do zakomunikowania dyrekcji. Porzucano wówczas pracę przy maszynach i wszyscy stawali w milczeniu wokół płyty. Był to znak, że wśród pracowników panuje niezadowolenie i ma się pojawić dyrekcja. Czasami liderzy związków lub kierownicy próbowali opanować sytuację i namawiali do powrotu do pracy. Załoga nie ustępowała. Stali w milczeniu dalej. Poważnie traktowano jedynie przyjście samego szefa firmy. Jego forpocztą była ekipa montująca nagłośnienie. Wchodził na płytę zwykle w otoczeniu kilku osób. Wszyscy starali się ukryć zdenerwowanie, choć napięcie było duże.
- Czy ktoś mi powie o co chodzi?
Po chwili głos z tłumu.
- Dlaczego podnosicie normy?
Podnosi się tumult. Dyrektor uspokaja. Szybko zapada cisza.
- Dobrze! Kto to powiedział? Proszę bardzo przyjść tu – wskazuje palcem na „płytę” – i wyjaśnić. O co dokładnie chodzi?
Dłuższa cisza. Nikt się nie rusza. Inny głos z tłumu.
- Już ty wiesz o co! Gadaj co z tymi normami! Chcecie żebyśmy zdechli przy tych maszynach?
I kolejne głosy:
- I co z podwyżkami, ostatnie były trzy lata temu? A inflacja?
- Mamy za darmo, kurna, pracować?
Zrywają się oklaski.
- Panowie! Związki zawodowe już negocjują z dyrekcją tę sprawę. Musimy zmienić normy, ale obiecuję Wam, że będzie to związane ze wzrostem wynagrodzenia. No może nie dla wszystkich jednakowo, dla tych najlepszych, rzecz jasna… Bo chodzi przecież o wydajność…
- Konkrety!
- Konkretnie to jeszcze nie wiemy, jak to będzie. Ale jutro od rana jesteśmy umówieni z przewodniczącymi związków i będziemy negocjować. Musicie zrozumieć, ostatni rok był dla przedsiębiorstwa bardzo trudny.
- Ciągle gadacie i nic z tego dla nas nie wynika!
Znowu podnosi się tumult.
- Obiecuje! Obiecuję – powtarza dyrektor ponownie uspokajając gestem ręki zebranych – że będzie porozumienie, będą podwyżki, a teraz wracajcie do pracy. Są przecież związki zawodowe i one powinny się tym wszystkim zająć. Spotkajmy się tu jutro o godz. 13.00. Dobrze? Zachowajmy wszyscy spokój.
Cisza. Ludzie się rozchodzą. Następnego dnia nie dochodzi już do „płyty”, gdyż od rana związki zawodowe kolportują podpisane porozumienie płacowe. Nie wszyscy są zadowoleni. Może nawet większość nie jest. Inni jednak przekonują, że dobre i to, co dała dyrekcja. Na majstrów dyrekcja naciska, żeby zrobili listy tych, którzy poprzedniego dnia odeszli od maszyn. Większość decyduje się wpisać wszystkich „swoich ludzi” (wszystkich przecież nie ukarzą). Ludzie sami chcą, aby ich zapisać, nawet jeśli z jakichś powodów ich tam nie było. Wiedzą, że bez „płyty” nie uzyskaliby niczego.
    Nie wszystkie „płyty” kończyły się tak polubownie. Nieraz po prostu wychodzono na ulicę. Jednak protesty załogi nie były czymś nagminnym. Czasami, podczas oficjalnych spotkań z dyrekcją – wspominają bliscy znajomi Marcela Szarego z HCP – właził na „płytę’’ i zadawał tzw. trudne pytania. „Płyty” miały dla robotników urok niedopowiedzianego statusu, najczęściej dyrekcja nie uznawał ich za coś nielegalnego, a zatem nie wyciągała wobec uczestników konsekwencji, choć zdarzały się próby zastraszenia.

Strajk

Próbowałem ustalić, od jak dawna robotnicy w Cegielskim wykorzystywali „płyty” w swojej walce. Płyty traserskie zaczęto stosować w HCP prawdopodobnie dopiero pod koniec lat 50., a najpewniej – z początkiem lat 60. „Pracuję w wydziale silników okrętowych od 1971 roku, ‚’płyta’’ już tam była” – mówi mi jeden z pracowników. (W latach 70. zatrudnienie w HCP przekraczało niekiedy 20 tys. osób.) Nie przypomina on sobie, by wybuchały tam wówczas spontaniczne masówki; jedynie dyrekcja zwoływała zebrania załogi. Ale oczywiście wiece pracownicze zdarzały się w zakładach także wcześniej. Przed II wojną światową i tuż po niej. Przed pamiętnym 28 czerwca 1956 roku w Cegielskim odbyło się przynajmniej kilka pełnych napięcia masówek, akceptowanych przez dyrekcję lub nie, aż któraś skończyła się wyjściem z fabryki. Rozgromienie protestujących na ulicy (zginęło ponad 70 osób), wcale nie poskutkowało ustaniem niepokojów w zakładach HCP - trwały one przynajmniej do końca roku. Dopiero wtedy dyrekcji udało się opanować sytuację, m.in. poprzez realizację postulatów płacowych. W latach 80., po wprowadzeniu stanu wojennego, w Cegielskim wybuchło szereg krótkich strajków, z reguły milczących: ludzie stali, często przy swoich maszynach – nie pracowali i nie odzywali się do nikogo, nawet prowokowani
przez przełożonych.
    Obecnie większość znanych mi pracowników Cegielskiego zgodnie przyznaje, że płytę, jako „płytę”, zaczął świadomie wykorzystywać dopiero Marcel Szary, w latach 90. Osobiście uważam, że początkowo traktował ją jako jeden z możliwych wariantów protestu, wcale nie najważniejszy. Głównym celem Marcela Szarego było zawsze zorganizowanie strajku tak, jak to sobie wszyscy wyobrażamy: wyją syreny, ludzie odchodzą od maszyn, zbierają się w jednym miejscu, wybierają komitet strajkowy, a ten przedstawia żądania. Po wielu dniach okupowania fabryki (zgodnie z polską tradycją strajk powinien mieć charakter okupacyjny), na którejś ze stołówek lub świetlic, w obecności licznie zgromadzonych pracowników, podpisuje się porozumienie z pokonaną dyrekcją, a najlepiej premierem lub choćby ministrem gospodarki. Robotnicy odzyskują nie tylko pieniądze, ale też swoją dumę. Ale takie strajki, jeżeli w ogóle, zdarzają się rzadko. Kulisy odsłaniają przeważnie bardziej prozaiczną stronę tej walki.
    Inicjatywa Pracownicza przeprowadziła w Cegielskim dwa referenda strajkowe (w 2006 i 2007 roku), oba minimalnie przegraliśmy. Mimo to była to duża presja na władze przedsiębiorstwa. Dyrekcja nawoływała do bojkotu referendum, a przy urnach kazała stanąć majstrom i kierownikom. Pracownicy bali się, że będą szykanowani za sam udział. Wymagane było uczestnictwo 50% załogi, licząc także tych na chorobowym, urlopach i w delegacjach. Połowa z nich (w dużej mierze pracowników biurowych, znajdujących się pod największą presją ze strony dyrekcji) nie wzięła udziału w głosowaniu. Zawsze brakowało niewiele. Ci, którzy głosowali, w 95% opowiadali się za strajkiem. Pomimo formalnej przegranej naszego związku, władze firmy wiedziały, że realnie mamy duże poparcie.
    Działania dyrekcji można było potraktować jako utrudnianie prowadzenia sporu zbiorowego – co teoretycznie, według ustawy, jest przestępstwem – i ogłosić strajk, ale rezultat ewentualnej konfrontacji przed sądem zawsze był niewiadomą. Przy niekorzystnym obrocie sprawy mogło się okazać, że strajk ogłoszono jednak nielegalnie, a organizatorzy i uczestnicy mogliby ponieść poważne konsekwencje. W ten sposób od marca 2007 do początku 2008 roku w Inicjatywie Pracowniczej postanowiono zorganizować wiele „płyt”. W sumie jedenaście i nie zawsze pojawiały się na nich tłumy. Jednego dnia, w szczytowym momencie protestu, wszyscy pracownicy HCP, na wezwanie Inicjatywy Pracowniczej, wzięli tzw. urlop na żądanie. W ostatecznym efekcie, przez 12 miesięcy protestu załoga otrzymała ok. 30% podwyżki. Szarpana walka, w której grożono strajkiem, organizowano pikiety i demonstracje, systematycznie rozdawano ulotki, ale przede wszystkim zwoływano „płyty”, zakończyła się niekwestionowanym sukcesem.

Ostatnia skarga

Fala największych protestów przypadła na 30 marca i pierwszą połowę kwietnia 2007 roku. Każdego dnia wiele się działo, co wszystkich działaczy i działaczki kosztowało dużo nerwów i pracy. Protest powoli tracił dynamikę. Po kilku tygodniach byliśmy już wymęczeni, ale postanawialiśmy jeszcze zwołać manifestację na 1 maja. Przyszło trochę ponad 200 osób. Mało - zwłaszcza pracowników Cegielskiego. Nie załamaliśmy się jednak, gdyż byliśmy przygotowani na frekwencyjne trudności. Marcel Szary w trakcie protestu nie wyglądał dobrze. Krwawił z nosa i dziąseł. Ostatecznie wylądował w szpitalu, z którego nie wyszedł przez kilka miesięcy. Podejrzenie – rak. Zorganizowaliśmy jeszcze dwie „płyty”, żeby udowodnić, że spowodowana chorobą nieobecność naszego lidera, nie kończy zmagań. Na przełomie czerwca i lipca zdiagnozowano u Szarego białaczkę.
    To jednak nie koniec opowieści. Kuracja Marcela Szarego początkowo przebiegała pomyślnie. Miał w sobie wiele siły. Na wiosnę 2008 roku wrócił do fabryki i zorganizował kolejne „płyty”, wprawiając wszystkich w osłupienie. Tym razem dyrekcja uznała je za jednoznacznie nielegalne. Prokuratura wszczęła śledztwo, a wiele miesięcy później sąd uznał Szarego, w obecności przybyłego na ogłoszenie wyroku tłumu pracowników Cegielskiego, winnym organizowania nielegalnego strajku. Karą była grzywna w kwocie kilku tysięcy złotych.
    Wiosną 2009 roku odbyły się kolejne wybory przedstawiciela załogi do zarządu Cegielskiego. Wygrał je po raz trzeci z rzędu Marcel Szary. Przy bardzo wysokiej frekwencji, głosowało na niego 72% załogi. Nigdy wcześniej nie miał tak silnego poparcia, jak w tym momencie. Jednak szykany trwały, a Rada Nadzorcza zawiesiła go w funkcji członka zarządu.
    Wreszcie dyrekcja nakazała zdemontować „płytę”. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że to przejaw słabości. Robotnicy najpierw usiłowali ją bronić – symulując prowadzenie na niej prac, opóźniali demontaż. Wreszcie wykonano coś w rodzaju „płyty” zastępczej. Na terenie zakładów, z pięciu wsporników i blachy, zespawano niewysoki podest o powierzchni ok. jednego metra kwadratowego. Konstrukcję wywieziono z fabryki w tajemnicy. Szary stanął na niej w czasie dużej pikiety zorganizowanej 20 lipca 2009 roku przed brama główną Cegielskiego. Mówił wówczas: „Płyty były, są i będą”.
    Bezpośrednim powodem tego protestu była niezgoda na porozumienie, jakie pozostałe związki zawodowe podpisały z kierownictwem przedsiębiorstwa w sprawie za tzw. godziny postojowe. Prawie cała załoga nie miała już bowiem zajęcia i dyrekcja, niegodnie z przepisami, chciała obciąć wynagrodzenia o jedną trzecią. Nad zakłady Cegielskiego nadciągnęły czarne chmury. Wejście do Unii Europejskiej oznaczało koniec dla polskiego przemysłu stoczniowego. Nałożył się na to kryzys gospodarczy, który wybuchł jesienią 2008 roku. We wrześniu 2009 roku dyrekcja zakładu ogłosiła plan masowych zwolnień. Szary znowu był na pierwszej linii, a Inicjatywa Pracownicza i inne związki zawodowe odpowiedziały serią demonstracji. Redukcji nie udało się jednak powstrzymać i setki osób straciły pracę (obecnie HCP liczy niewiele ponad 500 osób załogi, od 2009 roku nie wyprodukowano żadnego silnika okrętowego). Rozebranie „płyty” zbiegło się z początkiem końca zakładów Cegielskiego.
    Pod koniec 2009 roku Marcel Szary poczuł się gorzej i wrócił do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego nawrót choroby. Jak pisały poznańskie media, zanim stracił przytomność, napisał jeszcze skargę do Inspekcji Pracy na warunki pracy pielęgniarek w szpitalu. Zapadł na sepsę.
20 marca 2010 roku, półtoratysięczna, anarchistyczna demonstracja w obronie skłotu Rozbrat stanęła nieopodal szpitala skandując jego imię i nazwisko. Nie mógł już tego usłyszeć. Zmarł 30 marca 2010 roku.

Jarosław Urbański


Tekst powstał w związku z wystawą „A Place Where We Could Go” (kurator: Stanisław Ruksza), w ramach projektu „Metropolis” w Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu, w kontekście pracy Rafała Jakubowicza pt. „Płyta”.

Robotnicy sztuki. Komentarz do „Płyty” Rafała Jakubowicza

Bunt robotników buntem artysty, czyli co może sztuka? Rozmowa z Rafałem Jakubowiczem oraz Mikołajem Iwańskim

Poszkodowane przez firmę FMD Marcin Działowski sprzątaczki z poznańskiego uniwersytetu po raz kolejny przypomniały o sprawie swoich zaległych wynagrodzeń. 23 czerwca 2014 r. wspierane przez Inicjatywę Pracowniczą, poznańską sekcje Federacji Anarchistycznej oraz społeczność studencką udały się do Prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu, by zwrócić uwagę na to, że również za sprzątanie budynków sądu jest odpowiedzialna firma, która prowadzi szereg antypracowniczych i kontrowersyjnych praktyk. Przed budynkiem przedstawiono sprawę mediom oraz rozwinięto baner z hasłem: "Sprzątnąć wyzysk. Dość umów śmieciowych". Pismo zostało przyjęte przez wiceprezesa, który zapowiedział, że przyjrzy się warunkom pracy w sądzie.

 

FMD Marcin Działowski od listopada 2013 r. odpowiedzialna jest za utrzymanie czystości w obiektach Sądu Okręgowego w Poznaniu. Ta sama firma nie wypłacała wynagrodzeń pracownicom sprzątającym uniwersytet im. Adama Mickiewicza w pierwszej połowie 2014 roku. Po ujawnieniu sytuacji przez media, działaniach protestacyjnych podejmowanych przez związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza oraz Liście Otwartym w sprawie warunków zatrudniania wystosowanym przez doktorantów i pracowników naukowych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kanclerz uniwersytetu Stanisław Wachowiak oświadczył, że uniwersytet rozwiązał umowę z FMD Działowski Marcin oraz wyraził oburzenie praktykami tego przedsiębiorcy, dodając, że „niestety jest to zjawisko powszechne w naszym kraju, zasługujące na szczególne potępienie społeczne oraz na potrzebę wystąpienia z inicjatywą ustawodawczą(...).”

 

Pod presją mediów oraz podejmowanych protestów w lutym i marcu 2014 r. część pracowników i pracownic, otrzymała zaległe wynagrodzenia z prywatnego konta Marcina Działowskiego. Jednak kolejne dziewięć poszkodowanych osób wciąż nie uzyskało zaległych wypłat.

 

Wykorzystywany przez firmę FMD Marcin Działowski wielostopniowy system podwykonawstwa utrudnia prawne dochodzenie roszczeń przez poszkodowane. Mimo że firma, która wygrała przetarg, jest zarejestrowana w Mielcu (ul. Zygmuntowska 12, 39-300 Mielec, gdzie jednak nie prowadzi biura i nie ma żadnych informacji wskazujących na siedzibę firmy), to szereg pracownic podpisywało umowy z firmą Smith Paper Limited zarejestrowaną w Londynie (pod adresem 28-29 Broadway Ealing Brodway London W5 2NP – gdzie również nie funkcjonuje żadne firmowe biuro) lub z innymi powiązanymi firmami, przykładowo FMD CLEANING, FMD SECURITY i inne. Niektóre pracownice otrzymały umowy bez podpisu pracodawcy lub wcale. Marcin Działowski poprzez swojego prawnika w odpowiedzi na wezwania do zapłaty wynagrodzeń, utrzymuje, że są one „całkowicie bezzasadne i bezpodstawne”, ponieważ dotyczą innego podmiotu (jednej z powiązanych i nieuchwytnych firm) mimo że – powtórzmy – to firma FMD Marcin Działowski wygrywała przetargi.

 

W złożonym do Prezesa Sądu piśmie Inicjatywa Pracownicza pisze, że: „z powyższych powodów jesteśmy przekonani, że presja społeczna, publiczne napiętnowanie praktyk firmy oraz zrywanie umów z firmą FMD Marcin Działowski przez społecznie odpowiedzialne instytucje publiczne – wydają się być najbardziej skutecznymi sposobami na zmuszenie firmy FMD Działowski Marcin do respektowania podstawowych praw pracowniczych”.
Sąd Okręgowy w Poznaniu i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza nie są jedynymi instytucjami publicznymi, które korzystają lub korzystały z usług firmy FMD Działowski Marcin. Firma wygrywa wiele przetargów w instytucjach publicznych na terenie całej Polski. Dotyczy to sądów rejonowych (min. w Lublinie, Łodzi, Radomiu), budynków prokuratury (Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu), uczelni wyższych (min. Politechnika Lubelska, Politechnika Śląska, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej), urzędów miasta (min. miasta Warszawy dla Dzielnicy Praga Południe, Urząd Dzielnicy Bemowo Miasta Stołecznego Warszawy), Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej, urzędów skarbowych, miejskich bibliotek i ośrodków sportu, a nawet Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

 

Na nieprawidłowości wskazywano nie tylko w przypadku personelu pracującego na rzecz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Według doniesień medialnych czy relacji samych pracowników – są też inni poszkodowani, którzy z ramienia tego przedsiębiorcy lub firm z nim powiązanych wykonywali prace sprzątając np. w biurowcu ZUS w Ostrowie Wlkp, w Płocku, Gorzowie czy Łodzi. Pracownicy skarżyli się, że zmuszeni byli finansować środki czystości z własnych funduszy. Nie otrzymali oni umów o pracę, lecz o dzieło, mimo że charakter ich pracy często mógł wypełniać kodeksową definicję stosunku pracy. Pracownicy dbający o porządek w Sądzie Rejonowym i Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznym w Radomiu zostali zwolnieni z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia. Posiadali umowy bez podpisu, podpieczętowane przez londyńską firmę. Gdy pod koniec lutego miała miejsce kontrola Państwowej Inspekcji Pracy na terenie Sądu Rejonowego Radomia, nie można było nawiązać kontaktu z lokalną koordynatorką FMD Działowski Marcin.

 

Inicjatywa Pracownicza poprosiła o zabranie stanowiska przez Prezesa Sądu Okręgowego w niniejszej sprawie, potępienie praktyk firmy FMD Marcin Działowski oraz wywarcie presji na FMD Działowski Marcin jak i firmy z nim powiązane, by te wypłaciły poszkodowanym przez nią sprzątaczkom zaległe wynagrodzenia. Ponadto wniosła o sprawdzenie, czy na terenie Sądu nie dochodzi do naruszeń praw osób podzatrudnianych przez wyżej wskazanego przedsiębiorcę.

 

W liście czytamy również: „Stoimy na stanowisku, że szereg kontrowersyjnych, antypracowniczych praktyk stosowanych przez FMD Działowski Marcin nie może być akceptowany w instytucjach publicznych, stąd – naszym zdaniem – zasadnym, odpowiedzialnym i godnym społecznej aprobaty działaniem byłoby zrywanie umów z tym przedsiębiorcą. Równocześnie pragniemy wyrazić nasze zaniepokojenie tym, że Sąd Okręgowy w Poznaniu, jako instytucja zaufania publicznego, która powinna dawać przykład tego, jak powinny wyglądać relacje zatrudnienia, w przypadku personalu sprzątającego korzysta z systemu podwykonawstwa i firm podwykonawczych takich jak FMD Działowski Marcin, których praktyki bezpośrednio uderzają w pracowników i pracownice”.

Inicjatywa Pracownicza wraz z osobami z poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej, zorganizowała w Poznaniu protest pod sklepem Apple. Odbył sie on w ramach Europejskich Dni Akcji. Podobne protesty miały miejsce również w innych miastach Europy, a także w Warszawie. Protestowano przeciwko nieludzkim warunkom pracy w fabrykach Foxconn - producenta sprzętu marki Apple. Chodzi o ukazanie realnego obrazu działalności koncernu, którego głównym komunikatem wizerunkowym jest społeczna odpowiedzialność. Tymczasem istnieje rozdźwięk pomiędzy marketingową iluzją a rzeczywistą praktyką wyzysku i przemocy.

 

Pikieta miała miejsce w centrum handlowym Stary Browar pod sklepem iSpot. Uczestniczyli w niej członkowie OZZ Inicjatywa Pracownicza, a dałączyli także związkowcy z Sierpnia 80 oraz aktywiści Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Podczas przemówień przypominano, że jedynie 2 proc wartości produkcji iPhonów i iPadów przeznaczane jest na wynagrodzenia dla pracowników w Chinach, a zysk operacyjny koncernu wynosi blisko 60 proc. W związku z tym skandowano: „Apple zyskuje, Foxconn wyzyskuje”, „Stop wyzyskowi” i „Żaden iPhone nie pomoże Ci w strajku”.

 

Uczestnicy protestu zwrócili również uwagę na problem niskopłatnej pracy i wyzysku w przemyśle elektronicznym w Polsce. Była pracownica fabryki Chung Hong Electronics przypomniała strajk w firmie z sierpnia 2012 r. na terenie podwrocławiskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Podwykonawca LG dokonał wtedy nielegalnego lokautu. Koncerny elektroniczne obrały na celownik również kraje Europy Środkowo-Wschodniej, przykładowo Foxconn zbudował swoją fabrykę w Czechach.

 

Podczas akcji zaprezentowano książkę „Niewolnicy Apple’a”, wydaną przez poznańskie wydawnictwo Bractwo Trojka, opisującej walki społeczne w Chinach. Od samego początku uczestnicy byli obserwowani przez ochroniarzy Starego Browaru. Po pół godzinie na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji, którzy następnie otoczyli i wylegitymowali część osób biorących udział w proteście.

 

Podobną akcję IP zorganizowalo 15 maja w Warszawie pod sklepem iSpace na Nowym Świecie. Podczas protestu na chodniku pojawił się obrys ofiary samobójstwa mający przypomnieć falę samobójstw wśród pracowników Foxconna w 2010 r. Rozdawano ulotki i rozwinięto transparent z hasłem „Precz z wyzyskiem”. Akcja spotkała się z przychylnym odbiorem przechodniów oraz klientów opuszczających sklep Apple'a.

1 Maja we Wrocławiu

30 kwietnia 2014 r. Dział: Dolnośląskie

DOŁĄCZ DO NAS!

Przyjedź na ogólnopolską demonstrację do Wrocławia 1-ego maja.

Zapraszamy do uczestnictwa w bloku radykalnym podczas demonstracji!

 

Zapraszamy na obchody 1 Maja we Wrocławiu!

 

W tym roku maszerujemy pod hasłami:

Czas na strajk Generalny!

Odbierzmy nasze prawa pracownicze!

 

Zaczynamy o godz. 13.00, na pl. 1 Maja (aktualnie pl. Jana Pawła II,  fontanna pod Lwami).

 

Trasa przemarszu: Pl. Jana Pawła II – ul. Ruska (przystanek przy Work Sevice) – ul. Kazimierza Wielkiego – ul. Szewska (platforma zatrzymuje się, uczestnicy dochodzą na ul. Oławską przy biurach poselskich) – powrót do ul. Szewskiej – następnie uczestnicy zatrzymają się przy ul. Wita Stwosza – dalej ul. Szewską – ul. Grodzka (przystanek przy Uniwersytecie); przejście chodnikami: most Uniwersytecki; ul. Drobnera, ul. Łokietka, pl. Św. Macieja (rozwiązanie zgromadzenia).

 

Po demonstracji zapraszamy na piknik na podwórku Centrum Reanimacji Kultury (ul. Jagiellończyka 10 c). Udamy się tam zaraz po zakończeniu demo. W planach: ciepła strawa z FNB, gry zespołowe. O godz. 20.00 koncert: zagra dla nas ROOTS CONTROLA SOUNDSYSTEM (Utopia CRK)

 

Dlaczego demonstrujemy?

 

W lutym 1886 roku trwał strajk w jednej z fabryk w Chicago. Robotnicy domagali się poprawy warunków pracy i wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy. Strajk zakończył się lokautem, zwolniono wszystkich robotników, a na ich miejsce zatrudniono nowych. W geście solidarności organizowano wiece i demonstracje, w których brało udział ponad kilkadziesiąt tysięcy osób. Podczas jednego z tych protestów, na początku maja, policja zaczęła strzelać do robotników, zginęło kilka osób. By upamiętnić te wydarzenia II Międzynarodówka uznała 1 Maja Świętem Pracy. W 2013 roku rząd podwyższył wiek emerytalny do 67 roku życia i wprowadził 12-miesięczny okres rozliczeniowy. Musimy pracować dłużej za te same płace. Dziś, podobnie jak pod koniec XIX w. znowu musimy walczyć o 8-godzinny dzień pracy, a także o wiele innych kwestii wcześniej wywalczonych przez ruch robotniczy, a obecnie stopniowo odbieranych przez kolejne rządy: jak powszechna opieka zdrowotna, zabezpieczenia emerytalne, rentowe i od utraty pracy, publiczne żłobki i przedszkola, ogólnodostępne i darmowe szkolnictwo i kulturę. Śmieciowe warunki pracy i pensje oraz ograniczanie dostępu do usług publicznych dotyczą nasz wszystkich. Dlatego 1 maja we Wrocławiu po raz kolejny wychodzimy na ulice, by przypomnieć, że czas już na strajk generalny!

Po demonstarcji zapraszamy wszystkich na wspólne pisanie listów do władz miasta. Jeżeli chcieliście zapytać o coś prezydenta, macie dość wydawania naszych pieniędzy, macie dość wycinania drzew, stawiania nowych apartamentowców macie okazję to zrobić! Spotykamy się na CRK ul. Jagiellończyka 10c/d

1 maja we Wrocławiu

01 maja 2014 r. Dział: Zapowiedzi

DOŁĄCZ DO NAS!

Przyjedź na ogólnopolską demonstrację do Wrocławia 1-ego maja.

Zapraszamy do uczestnictwa w bloku radykalnym podczas demonstracji!

12 marca pięć osób sprzątających uniwersytet w Poznaniu, w których imieniu występowała Inicjatywa Pracownicza, dostały zaległe wynagrodzenia. Przelew na ich kontach wpłynął po interwencji prawnej związku oraz dwa dni po pikiecie na Wydziale Nauk Społecznych.

 

Co ciekawe, pieniądze na ich konta wpłynęły nie od firmy Smith Paper Limited z Londynu, z którym sprzątaczki miały podpisane umowy, lecz z prywatnego konta Marcina Działowskiego. Jest on szefem firmy FMD Marcin Działowski, która wygrała przetarg na UAM oraz kontroluje również wspomnianą firmę z Londynu. Jeszcze przed tygodniem zrzucał z siebie odpowiedzialność – tak samo jak rektor uniwersytetu – tłumacząc, że firma, która wygrała przetarg nie była faktycznym pracodawcą. Inicjatywa Pracownicza otrzymała list od pełnomocnika FMD Marcin Działowski, który pisał: „Działając w imieniu i na rzecz Marcina Działowskiego prowadzącego działalność gospodarczą pod firmą FMD Marcin Działowski w odpowiedzi na wezwanie do zapłaty wynagrodzeń, wskazuję, że jest ono całkowicie bezzasadne i bezpodstawne”. Pełnomocnik straszył również związek sądem za podawanie fałszywych informacji. Firma FMD Marcin Działowski obsługuje wiele instytucji publicznych, w tym sądy czy biuro rzecznika praw obywatelskich.
W tym wypadku drabina podwykonawstwa służyła do tego, by utrudnić pracownikom dochodzenie swoich praw i roszczeń. Na tym przykładzie widać też, że poza drogą formalną-prawną skuteczną metodą walki o prawa pracownicze jest uderzenie w tę instytucje, która czerpie korzyści z wielokrotnego outsourcingu kosztem pracowników – w tym wypadku UAM. Wywieranie presji na te podmioty – poprzez protesty, opinię publiczną i budowanie szerszych koalicji – przynosi efekty dla tych, którzy stoją na dole podwykonawczej drabiny.

 

Problem jednak nie został rozwiązany całościowo, dlatego że pieniądze otrzymały tylko te osoby, w imieniu których bezpośrednio występował związek. Firma z Londynu jednak zatrudniła blisko 20 osób. Do związku zgłaszają się kolejne poszkodowane osoby. Wciąż nierozwiązana zostaje również kwestia umów śmieciowych oraz tego, że 60 proc. personelu technicznego wykonującego pracę na rzecz uniwersytetu zatrudniona jest przez podwykonawców. W maju 2014 r. UAM ogłosi kolejne przetargi na usługi sprzątające. Inicjatywa Pracownicza zapowiada, że będzie śledzić, jakie warunki pracy zostaną zaoferowane tym razem. Wciąż również będziemy zachęcać pracowników merytorycznych i technicznych pracujących dla i na rzecz UAM do wspólnego organizowania się w miejscu pracy.

 

W imieniu pracownic dziękujemy wszystkim osobom, które je poparły na pikietach oraz poprzez podpisanie Listu Otwartego w sprawie zatrudniania na UAM. Szczególnie ten ostatni – podpisany przez pracowników naukowych – był ważnym gestem solidarności i pokazał, jak pilna jest dyskusja o prawach pracowniczych na uniwersytecie. Razem jesteśmy silniejsi!

Odszedł nasz przyjaciel

23 września 2013 r. Dział: Wielkopolskie

Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci naszego przyjaciela Karola Lubińskiego, uczestnika Federacji Anarchistycznej sekcja Poznań, Kolektywu Rozbrat, antyfaszysty.  

Karol inicjował protest przeciwko komercjalizacji edukacji w ramach tzw. procesu bolońskiego (inicjatywa UŁAM), angażował się w akcje antyfaszystowskie, liczne protesty w obronie praw pracowniczych, działania w obronie lokatorów. Zawsze stał na pierwszej linii frontu, bez względu na konsekwencje. Kilkukrotnie za swoje zaangażowanie odpowiadał przed sądem, m.in. po blokadzie eksmisji w Nowej Soli, okupację poznańskiego biura PO, w toku była jego sprawa sądowa związana z udziałem w blokadzie eksmisji rodziny Jenczów w Poznaniu. 

Brał udział w codziennym życiu Kolektywu Rozbrat, czynnie wspierał akcje w obronie skłotu Rozbrat – przez pewien okres był jego mieszkańcem – współorganizował i uczestniczył w wielu koncertach, spotkaniach i innych wydarzeniach kulturalnych odbywających się na Rozbracie.

Często wyjeżdżał na pikiety i demonstracje by wspierać towarzyszy z innych części Polski.  

Zapamiętamy Karola jako zawsze uśmiechniętego, pełnego pasji i gotowości do działania kolegę, który wierzył w to co robi, na którego zawsze można było liczyć w niejednej kryzysowej sytuacji.

Najgłębsze wyrazy współczucia składamy jego rodzinie oraz narzeczonej, z którą wspólnie wychowywał 6-letniego pasierba. Łącząc się w smutku pragniemy by na zawsze został w naszej pamięci.

1 maja 2013 r. około 200 osób przeszło ulicami Wrocławia w proteście pod hasłem "Specjalna Strefa Wyzysku: Polska". Wśród demonstrantów znaleźli się też członkowie i członkinie OZZ Inicjatywa Pracownicza min. ze Śląska, Wrocławia, Poznania, Gorzowa Wielkopolskiego czy Warszawy. Protestowano przeciwko niskim zarobkom, głodowym emeryturom, umowom śmieciowym, czy represjom za organizowanie się w miejscu pracy. Manifestanci skandowali: "Najpierw ludzie, później zyski", "Dość terroru pracodawców", czy "Rząd do roboty za 1500 zł". Pojawiły się transparenty: „Jest opresja – jest opór”, „1 maja – walczymy o swoje od 1890” czy „8 godzin pracy i ani minuty dłużej”.

Organizatorem demonstracji była koalicja lokalnych środowisk lewicowych: Klubu Krytyki Politycznej we Wrocławiu, Polskiej Partii Socjalistycznej, Młodych Socjalistów oraz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza.

 

Przemaszerowano przez centrum Wrocławia, zatrzymując się przed agencją pracy tymczasowej Work Service (skandując „Praca tymczasowa – dyskryminacja stała”), przed biurami Platformy Obywatelskiej (skandując „Wrocław wolny od Platformy”) oraz przy Agencji Rozwoju Przemysłu, instytucji odpowiedzialnej za Specjalne Strefy Ekonomiczne w regionie. Przy tej ostatniej OZZ Inicjatywa Pracownicza protestowała już kilkukrotnie po rozbiciu strajku w Chung Hong. 1 maja przemówił w tym miejscu ponownie Krzysztof Gazda – zwolniony z pracy działacz Inicjatywy Pracowniczej. Pytał: "Po co istnieje ta instytucja, jeśli nie jest w stanie zapewnić przestrzegania najbardziej podstawowych praw pracowniczych na strefach?". Pracownicy nieśli transparent: „Chung Hong wyzyskuje, LG zyskuje”.

 

Wrocławska 1 majowa manifestacja wzbudzała duże zainteresowanie przechodniów, którym organizatorzy rozdawali specjalnie wydrukowany na ten dzień biuletyn (gdzie znalazły się również materiały przygotowane przez Inicjatywę Pracowniczą): Zobacz PDF

 

Zobacz zdjęcia: mmwrocław.pl 1, 2


Manifest Koalicji 1 maja

Specjalna Strefa Wyzysku – Polska

 

Nasza codzienność to redukcje zatrudniania, zamykane zakłady pracy i rosnące bezrobocie; to likwidowane publiczne żłobki, przedszkola i szkoły, to podwyższenie wieku emerytalnego; to upadek kolei i służby zdrowia;to wzrost cen i kosztów życia, to rozbijanie prawa pracy, to nisko płatne nadgodziny, to niedające żadnego poczucia bezpieczeństwa praca czasowa i umowy śmieciowe; to mobbing w miejscu pracy, to obcięcie wydatków socjalnych i tych na edukację i kulturę; to dzieci idące do szkoły głodne; to dyskryminacja kobiet, ich niższe zarobki, ich ciężka niepłatna praca w domu; to emeryci i renciści,oszczędzający na jedzeniu, żeby mieć na leki; to call center i bary, gdzie pracować będzie po studiach nasza wyedukowana młodzież; to emigracja, coraz częściej jedyne wyjście dla wielu z nas.

 

Polska to poligon kapitalizmu w najgorszym w Europie wydaniu. Transformacja ustrojowa, wprowadziła w naszym kraju wyzysk niespotykany od przedwojnia. Polska stała się dla Europy i świata zasobem taniej siły roboczej. Tą tanią siłą roboczą jesteśmy właśnie my ?pracownicy. Zarabiamy mało, bez gwarancji na godną emeryturę, a jedyne co mamy na poziomie Europy Zachodniej, to ceny. Kolejne rządy to nic więcej jak syndyk masy upadłościowej po PRL, wyprzedające za bezcen wypracowany przez naszych rodziców i dziadków majątek,aby pokryć rosnące długi. Dialog społeczny nie istnieje, a demokracja w Polsce to tylko fasada. Dla polityków ważniejszy jest interes zagranicznych i krajowych inwestorów niż obywatele.

 

Fatalną socjalną sytuację Polaków potęguje tylko trwający właśnie kryzys ekonomiczny. Dlaczego jednak za kryzys płacić mają pracownicy, anie ci, którzy go wywołali – bankowcy, deweloperzy, politycy,wielkie firmy? Koszty ich chorobliwej żądzy zysku, zysku za wszelką cenę, płacimy my. Nie możemy na to pozwolić. Nie może być tak,że najmniej zarabiający fundują wysokie zarobki prezesów,menadżerów i polityków. To oni są przecież odpowiedzialni za aktualną sytuację gospodarczą. Jednak to nie kryzys jest przyczyną naszej sytuacji, to kapitalizm jest właśnie permanentnym kryzysem.Specjalne strefy ekonomiczne, do których nawiązujemy w haśle naszej demonstracji, to tylko wyraźny, namacalny symbol tych zmian,które czynią z naszego kraju raj dla turbokapitalizmu, raj wyzysku.

 

Politycy zasiadający w sejmie nie stoją dziś po stronie pracowników. Są ściśle związani z biznesem, zasiadają w zarządach prywatnych spółek,uchwalając korzystne tylko dla nich prawa. Jeżeli nie zaczniemy protestować, naciskać, żądać, wszystko będzie iść dalej w tym samym kierunku – biedni będą biednieć, bogaci się bogacić, a politycy w parlamencie to wszystko potwierdzą przegłosowując kolejne ustawy. Będą dalej rozmontowywać prawo pracy, likwidować osłony socjalne i uchwalać coraz to większe przywileje dla firm i przedsiębiorców. Dlatego chodźcie z nami świętować Międzynarodowe Święto Ludzi Pracy, bo tylko idąc razem jesteśmy w stanie to zatrzymać i sprawić, że nasz kraj przestanie być specjalną strefą wyzysku, a stanie się przyjaznym dla społeczeństwa i środowiska miejscem do życia dla nas i naszych dzieci, bez różnicy ze względu na płeć, wiek, rasę czy seksualną orientację.

 

Skrajna prawica szuka winnych naszej sytuacji gospodarczej wśród mniejszości, ale przecież to nie mniejszości seksualne płacą nam coraz niższe pensje, to nie mniejszości etniczne rozmontowują prawo pracy i oferują nam tylko umowy śmieciowe. Prawdziwy wróg tkwi w garniturze za biurkiem, przygotowując nam coraz gorsze warunki pracy, płacąc nam coraz niższe pensje, samemu żyjąc coraz wystawniej za wypracowane przez nas pieniądze. Tylko rozmawiając,protestując i współpracując przy prospołecznych inicjatywach możemy zmienić ten kraj. Inaczej grozi nam bieda, rasizm i wykluczenie społeczne. Nie bądźmy krajem – skansenem dziewiętnastowiecznego kapitalizmu, gdzie wyzysk biednych i pogarda bogatych rządzących są normą. Chodźcie z nami przeciw biedzie i wyzyskowi. Chodźcie z nami i zmieńmy ten kraj. Nikt nie zrobi tego za nas.

29 stycznia podczas sesji budżetowej Rady Powiatu Gorzowskiego protestowali byli pracownicy kostrzyńskiego szpitala. Wsparli ich związkowcy z OZZ Inicjatywa Pracownicza i WZZ Sierpień '80 oraz solidarni z pracownikami mieszkańców Kostrzyna i Gorzowa (łącznie kilkadziesiąt osób). W akcji wzieli udział dzialacze i dzialaczki IP i FA z Poznania. Doszło do spontanicznego zerwania sesji i zablokowania sali obrad. Do interwencji wezwano policję wraz z mediatorami.

 

Podczas obrad protestujących było tak dużo, że zabrakło krzeseł w miejscu przeznaczonym dla publiczności. Pracownice byłego szpitala w Kostrzynie trzymali w rękach kartki z napisami: „Kolejne obietnice, kolejne oszustwo”, „Starostwo musi upaść”, „Dość czekania na nasze pieniądze”. Celem protestu było uzyskanie choć części należnego długu pracowniczego. Zadłużony kostrzyński szpital sprywatyzowano w 2007 r. Wcześniej 382 osoby miesiącami pracowały bez pełnego wynagrodzenia. Starosta i radni obiecywali, że wielokrotnie wydłużana likwidacja szpitala wiązać się będzie ze stopniową spłatą pracowników. Na sesji budżetowej przed miesiącem, w grudniu 2012 r., rada nie chciała jednak przeznaczyć na ten cel ani złotówki. Zgromadzeni obawiali się, że powtórzy się podobny scenariusz.

 

W pierwszej części sesji pokazano prezentację na temat deficytowego budżetu na rok 2013 oraz planowanych inwestycji w gminie (głównie w budynki szkolne oraz drogi). Nie padło w niej ani jedno słowo na temat rosnącego długu pracowniczego. Powiat co dzień generuje 21 tys zł długu, do roku 2017 zadłużenie wynikające z przeciąganej likwidacji szpitala ma wzrosnąć do 40 mln zł. Jest to najbardziej zadłużony powiat w Polsce.

 

Kilku radnych opozycji próbowało wnieść pod porządek obrad punkt dotyczący stworzenia rezerwy celowej, czyli wypłaty miliona złotych dla byłych pracowników kostrzyńskiego szpitala. Przewodniczący wywierając nacisk na prawnika (który przytoczył dwa sprzeczne ze sobą ustępy) i radnych, zdecydował o odrzuceniu wniosku. Wśród zgromadzonych zawrzało.Następnie oddano głos przedstawicielce pracowników szpitala. Zadała ona dwa pytania odnoszące się do wcześniejszych publicznych zapewnień zabezpieczenia środków w budżecie powiatu na zaległe wypłaty dla pracowników. Nikt na jej pytania nie odpowiedział. Zamiast tego rada zaczęła procedować nad budżetem nie obejmującym zobowiązań władz powiatu wobec pracowników. Gdy około godziny 13 większość radnych zagłosowała za budżetem (11 za, 5 przeciwko i 3 wstrzymujących się), przy krzykach „Hańba!”, „Złodzieje!”, „To jest wasza demokracja!”, obrady zostały zerwane.

 

W przerwie protestujący stanęli z transparentem „Dość łamania praw pracowniczych” w drzwiach, uniemożliwiając radnym powrót na salę. Pielęgniarki i osoby je wspierające wykrzykiwali w stronę radnych: „Wstydzimy się za was”, „Czy jesteśmy mniej ważne od dróg powiatowych?”. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której władze powiatu (dłużnik) wezwały policję przeciwko swoim wierzycielom (pracownikom jednostki podległej władzy powiatowej). Prawdopodobnie skład protestujących (duża liczba byłych pracownic), obecność mediów i ogólnopolskie, polityczne znaczenie sprawy zdecydowały o niesunięciu protestujących siłą. Przed budynek zjeżdżały się jednak kolejne radiowozy policyjne, a wejście zablokowało kilkunastu funkcjonariuszy. Blokujący jednak nie ustępowali. Po kilku godzinach na miejsce stawiła się prokurator oraz wyszkoleni mediatorzy policyjni, jednak ich „miękkie” techniki złamania protestu okazały się nieskuteczne.

 

Po trwającym wiele godzin impasie i policyjno-urzędniczej naradzie, włodarze powiatu zdecydowali się obradować w innym gabinecie. Policja broniła dostępu mediom i zgromadzonym ludziom, by po chwili wpuścić tylko media. Wszyscy protestujący zostali przez policjantów spisani.

 

OZZ IP zapowiada dalsze protesty

17 października przed Wydziałem Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Poznania, odbyła się pikieta zorganizowana przez Inicjatywę Pracowniczą [w której uczestniczyli również aktywiści i aktywistki FA P-ń]. Kilkanaście osób skandowało hasła: „Dość wyzysku w żłobkach”, „Stępień [wiceprezydent] do roboty za 500 zł”, „Gdzie są nasze podwyżki?”. Celem pikiety było wyrażenie niezgody na podwyżki w wysokości 32 zł netto dla pracowników miejskich żłobków oraz podkreślenie tego, że zanim jeszcze doszło do podwyżek likwidowane są etaty w żłobkach w celach oszczędności. Zwolniona została członkini OZZ Iinicjatywa Pracownicza. Pracownice żłobków żądają godnych wynagrodzeń!

 

Pracownice żłobków weszły w spór zbiorowy ponad pół roku. Są niemal najgorzej wynagradzanymi pracownikami samorządowymi. Żądają 30 proc. podwyżek, aby godnie żyć, tymczasem władze miasta proponują 32 zł. Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza odrzuca taką propozycję.

Co więcej, jeszcze nie ma podwyżek a już są zwolnienia. Etat członkini związku w zespole nr 3 został zlikwidowany a jej wypowiedziano umowę w związku z pracami „grupy ds. oszczędności”.

 

W oświadczeniu zwązku czytamy: "są zwolnienia, gdzie są godne podwyżki?

 

1 października otrzymaliśmy od Zastępcy Prezydenta miasta Jerzego Stępnia informację o przeznaczeniu na podwyżki płac dla pracownic żłobków publicznych kwoty w wysokości  211 054,00  zł brutto. Daje to ok 32 zł netto podwyżki na osobę. Jednocześnie większa część powyższej sumy (202 183,00 zł) została wygospodarowana przez zespół ds. optymalizacji kosztów prowadzenia żłobków, w którym brały udział same pracownice. Nie jest to zatem kwota oferowana przez miasto w celu zwiększenia budżetu żłobków, a finanse pochodzące z cięć wypracowanych w żłobkach m.in. przez pracowników. Wynika z tego, że dodatkowy budżet jaki władze zgodziły się przeznaczyć na podwyżki dla wszystkich (ponad 400) pracownic żłobków wynosi niecałe 9 tys. zł.

 

Biorąc pod uwagę, iż pracownicy żłobków od czterech lat nie otrzymali żadnej podwyżki, kwota 32,00 zł netto absolutnie nas nie satysfakcjonuje. Wręcz przeciwnie, uważamy, iż propozycja Wydziału Zdrowia uwidacznia brak poszanowania władz względem naszej pracy. Dlatego Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza nadal będzie walczył o 30% podwyżki.

 

Zanim podwyżki zostały skonsultowane z pracownicami żłobków i Związkiem Zawodowym Inicjatywa Pracownicza, w ramach oszczędności zwolniono jedną z pracownic Zespołu Żłobków nr 3 – aktywną członkinię naszego związku. Przyczyną zwolnienia jest likwidacja etatu. Decyzja dyrektorki powyższego zespołu, spowodowała iż pozbawiona pracy osoba znalazła się w trudnej sytuacji materialnej. Ponadto zwolnienie nastąpiło zanim Jerzy Stępień oraz Rada Miasta wydali zgodę na podwyżki dla pracownic, oraz zanim zgodzili się na nie pracownicy żłobków.

 

Stanowczo nie zgadzamy się na takie traktowanie!

Wdrażane są oszczędności, likwidowane kolejne etaty, podczas gdy potrzeby pracownic pozostają nie zrealizowane! Mamy dość arogancji władz!

Żądamy godnych pensji, które pozwolą nam godnie żyć! Żądamy także realnego wpływu na decydowanie co dzieje się w naszych miejscach pracy!


Komisja Międzyzakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Zespołach Żłobków w Poznaniu
Jak co roku, już po raz 12 szwedzka centrala związkowa, Sveriges Arbetares Centralorganisation  -SAC (zaprzyjaźniona z Inicjatywą Pracowniczą), obchodzi dzień poświęcony pamięci ich kolegi, bestialsko zamordowanego przez neonazistów w drzwiach swojego domu na przedmieściach Sztokholmu, w Sätra.

 

Björn był długoletnim działaczem związkowym anarchosyndykalistycznej federacji pracowniczej SAC i jako anarchista i związkowiec zawsze przeciwstawiał się segregacji rasowej i narodowościowej - zarówno w pracy, na ulicy jak i w artykułach. Reagował na przejawy wrogości, czy jakiejkolwiek niesprawiedliwości lub wyzysku w stosunku do imigrantów, ludzi innych ras, wyznań, pochodzenia.

Przed swoja śmiercią Björna Söderberga był zaangażowany w ujawnienie, w miejscu swej pracy, że właśnie wybrany przedstawiciel pracowniczy - Roberta Vesterlunda – powiązany jest z grupami neofaszystowskimi. Organizacje te są obarczane odpowiedzialnością za kilkanaście morderstw na terenie Szwecji w ciągu ostatnich lat. W efekcie działań Björna, R.Vesterlund został usunięty ze stanowiska reprezentanta załogi.

 

Jak wykazało śledztwo po tym wydarzeniu R. Vesterlund groził Björnowi publicznie oraz zbierał na jego temat materiały, zdjęcia itd. W międzyczasie, w czerwcu 1999, ,Vesterlund był powiązany z zamachem bombowym na życie znanego antyfaszystowskiego dziennikarza i jego ośmioletniego syna. Ciężko ranni cudem uniknęli śmierci po eksplozji bomby w ich samochodzie. Policja nigdy jednak Vesterlunda  w tej sprawie nie przesłuchała.

12 października 1999 r. Björn Söderberg w wieku 41 lat zginął w drzwiach swojego domu trzykrotnie postrzelony, w tym także w głowę. Policja aresztowała w tej sprawie Roberta Vesterlunda i dwoje innych neofaszystów.

 

Związek (SAC) wezwał do oddania hołdu zamordowanemu i do organizowania wieców antyfaszystowskich w całej Szwecji w dniu 23 października 1999. W noc poprzedzającą obchody żałobne nieznani sprawcy wysadzili i w znacznym stopniu zniszczyli, historyczny lokal federacji SAC i jednocześnie dom/muzeum poświęcone legendarnemu działaczowi związkowemu i bardowi Joe Hill w Gävle.

Zamach ten wywołuje gniew. 23 października przeszedł do historii Szwecji jako dzień największych demonstracji antyfaszystowskich w tym kraju od czasu II Wojny Światowej. W samym Sztokholmie maszerowało 20 tysięcy osób.

 

Björn Söderberg nie był pierwszym ani ostatnim związkowcem atakowanym czy zamordowanym przez faszystów, nazistów czy tzw narodowców. 1 grudnia 2008 w Sztokholmie neonaziści w środku nocy wlali środek łatwopalny przez drzwiczki pocztowe w drzwiach wejściowych do mieszkania pary działaczy SAC. Obudzony związkowiec rozpoznawszy, że na podłodze jest benzyna, brodząc w niej krzyczał, że w mieszkaniu oprócz niego, znajduje się jeszcze dziecko. Mimo to sprawcy podłożyli ogień. Płomienie szybko zajęły korytarz i resztę mieszkania odcinając lokatorom drogę ucieczki. Ojciec i matka ze swoją dwuletnią córką, zdołali się wydostać przez balkon do sąsiadów poniżej. Są przekonani, że próbowano ich zabić za działalność anty-faszystowską w ramach związku zawodowego. 6 miesięcy wcześniej  O. Brunnström, jako przedstawiciel SAC, wypowiedział się przeciwko organizacji „patriotycznego” marszu w Salem.  Jakiś czas później jego dane i adres domowy znalazły się na stronie portalu neofaszystowskiego jako wrogów rasy. Dwie noce wcześniej pod Sztokholmem doszczętnie spłonęło centrum kultury niezależnej „Cyklop”, gdzie odbywały się koncerty i imprezy anty-faszystowske, anty-rasistowskie, wolnościowe. Policja jednak nie widzi ani powiązań, ani politycznego tła, klasyfikując oba wydarzenia jako zwykle podpalenia.

 

Björn Söderberg został na zawsze w pamięci swych związkowych kolegów i koleżanek. Co roku, w dzień śmierci Björna SAC przyznaje nagrodę osobie, która wykazała się odwagą cywilną i moralną w walce o prawa emigrantów np. w miejscu pracy. Sam związek w ostatnich latach ma obiecujące efekty w organizowaniu pracowników-imigrantów.

„Nie minuta ciszy, ale całe życie w walce!” - ku pamięci Björna Söderberga i wielu innych, którzy z odwagą przeciwstawiali się podziałom środowiska pracowniczego, społeczeństwa, ludzi, czy to ze względu na rasę, narodowość, czy też wyznanie, płeć, orientację seksualną, wiek, czy niepełnosprawność.

Blisko 200 pracowników Fabryki Maszyn Tarnów (część dawnych Zakładów Mechanicznych), którzy w piątek rano przyszli do pracy, zastali zamkniętą bramę zakładu. Właściciel, brytyjska grupa kapitałowa 600 Group Plc, poinformowała ich, że produkcję unieruchomiono z powodu fiaska negocjacji z potencjalnym inwestorem. Fabryka Maszyn Tarnów wytwarza tokarki i obrabiarki.


Informację o wstrzymaniu produkcji pracownicy otrzymali w piątek rano gdy jak co dzień przyszli do zakładu. Na bramie fabryki, strzeżone przez firmę ochroniarską właściciele powiesili kartkę. Poinformowali na niej, że tarnowska firma jest niewypłacalna i powinna bezzwłocznie złożyć w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości. W komunikacie podkreślono, iż wynagrodzenia należne do zapłaty w mijającym tygodniu zostały wypłacone w normalnym trybie.

 

Według oświadczenia fabryka zostanie ponownie otwarta 20 sierpnia, do tego czasu pracownicy nie zostaną wpuszczeni na jej teren. Jak poinformowała Beata Hudyma, zastępca dyrektora Urzędu Pracy w Tarnowie, urząd nie otrzymał żadnych informacji od spółki o jej trudnej sytuacji finansowej i ewentualnych planowanych zwolnieniach pracowników.

 

Fabryka Maszyn Tarnów powstała w listopadzie 2010 r. w wyniku prywatyzacji Zakładu Produkcji Cywilnej – Zakładów Mechanicznych w Tarnowie.

Działacze i działaczki Rozbratu od wielu dni wspierają protestujących pracowników Chung Hong Electronics. Czterokrotnie braliśmy udział w pikietach solidarnościowych ze strajkującymi przed chińską fabryką pod Wrocławiem. Brali w nich udział również aktywiści samby Rytmy Oporu z Poznania i Wrocławia. W Chung Hong pracodawca dokonał lokautu. Apelujemy o pomoc dla strajkujących.

Pracownicy od ponad dwóch miesięcy toczyli spór zbiorowy, przeprowadzili zgodnie z prawem referendum strajkowe, które wygrali. Mimo to prawodawca kpiąc sobie z pracowników i polskiego prawa pracy, 28 czerwca zwolnił dyscyplinarnie Krzyśka Gazdę, wiceprzewodniczącego zakładowej Inicjatywy Pracowniczej. Krzysiek był z nami 10 czerwca na demonstracji „Chleba Zamiast Igrzysk” w Poznaniu i mówił o wyzysku, jaki panuje w Chung Hong. W reakcji na jego zwolnienie solidarnie wybuchł strajk, o którym wielokrotnie pisała Inicjatywa Pracownicza na stronie: www.ozzip.pl.

Pracodawca brnął dalej, aż wreszcie 10 lipca zwolnił 24 strajkujące osoby. To był lokaut. Dziś Chung szuka nowych pracowników u LG i przez agencje pracy. Pracodawca naruszył w ten sposób ustawę o rozwiązaniu sporów zbiorowych i podeptał jedno z najważniejszych praw, które wywalczył masowy ruch społeczny w Polsce w latach 80. – prawo do strajku.

Od lat wiemy, że w specjalnych strefach ekonomicznych łamie się prawa pracownicze, stosuje się śmieciowe umowy, nie przestrzega przepisów BHP i oferuje najniższe wynagrodzenia. Nie bez powodu nazywamy je Specjalnymi Strefami Wyzysku. Jest to celowa strategia cięcia kosztów stosowana przez pracodawców – efektem tej strategii jest traktowanie ludzi jak maszyny.

Tuż po pikiecie 11 lipca przed fabryka LG Electronics, dla którego produkuje Chung Hong, zarząd stwierdził, że protest to „atak anarchistów, których celem jest szerzenie chaosu, wprowadzenie negatywnego klimatu inwestycyjnego w Polsce, zablokowanie rozwoju gospodarczego naszego kraju, pogorszenie stosunków dyplomatycznych z Państwami, z których pochodzą spółki będące największymi inwestorami w Polsce, a w konsekwencji zwiększenie bezrobocia w Polsce", zaniepokoił się też „bezczynnością policji i władz wobec nielegalnych manifestacji o tak negatywnym oddźwięku w śród pracowników i inwestorów" (za: Gazeta Wrocławska)

Aż trudno uwierzyć, że takie słowa mogą paść w sytuacji, gdy to pracodawca kompletnie ignoruje przepisy. I to pracodawca, któremu słono płacimy z naszych podatków za wyzysk ludzi – w strefach ekonomicznych firmy zwolnione są z podatków a samorządy dostarczają im całej infrastruktury potrzebnej do prowadzenia produkcji i biznesu. Znów okazuje się, że „klimat inwestycyjny” jest ważniejszy od naszych fundamentalnych praw, a na rosnącym bezrobociu korzystają pracodawcy, bo dzięki temu łatwiej zamykają nam usta.

Lokaut w Chung Hong jest prawdopodobnie pierwszym tak drastycznym przykładem rozbicia strajku w Polsce. Jeśli nie będziemy reagować, to tak jak nowym standardem mieszkań socjalnych może stać się blaszany kontener, tak nowym standardem relacji między pracodawcami a pracownikami w Polsce będzie wyrzucenie na bruk każdego i każdej, którzy odważą się powiedzieć słowo sprzeciwu.

OZZ Inicjatywa Pracownicza utworzyła Fundusz Strajkowy wspierający protestujących pracowników, którzy w dn. 10 lipca dostali dyscyplinarne zwolnienia. Zgromadzone pieniądze będą wykorzystane w pierwszej kolejności na zapomogi dla strajkujących będących w najtrudniejszej sytuacji finansowej, na pokrycie opłat i kosztów związanych ze strajkiem oraz na  kampanię przeciwko Chung Chong.

Jako Poznańska Komisja Międzyzakładowa Inicjatyw Pracowniczej oraz środowisko związane z Rozbratem apelujemy o finansowe wsparcie dla tych, którzy z powodu oburzającego i nielegalnego postępowania pracodawcy zostali pozbawieni środków do życia.


Prosimy dokonywać wpłat na konto:

Ogólnopolski Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza
ul. Kościelna 4, 60-538 Poznań
nr konta: 88 2130 0004 2001 0577 6570 0001

W tytule przelewu prosimy wpisać: "Fundusz Strajkowy Chung Hong".

Bank: Volkswagen Bank direct

Adres banku: Rondo ONZ 1
00-124 Warszawa, woj. Mazowieckie, Polska

nr IBAN banku: VOWAPLP1

nr SWIFT: PL88 2130 0004 2001 0577 6570 0001
Organizacja EURO 2012 w Polsce miała przyczynić się do rozwoju polskich miast. Władze utrzymywały, iż w związku z turniejem nastąpi rozwój drobnej przedsiębiorczości, infrastruktury, turystyki i sportu jak również zwiększenie roli Polski na arenie międzynarodowej. Dobrodziejstwa płynące z organizacji mistrzostw porównywano do tych wynikających z realizacji powojennego Planu Marshalla. Taki medialny przekaz był potrzebny, żeby stworzyć społeczne poparcie dla igrzysk i ukryć ich rzeczywiste koszty.

Dziś wiemy, że to mieszkańcy miast zapłacą za „igrzyska”. Miasta, które inwestowały w turniej stanęły, bowiem na skraju bankructwa. Zadłużenie w związku z kosztami organizacji Euro 2012 sięga miliardów złotych. Na wydatki związane z Euro lekką ręką przeznaczono ok. 96 mld zł. Za sumę wydaną na poznański stadion, czyli 750 mln złotych, można by w ciągu następnych 10 lat opłacać ponad 6 tys. miejsc w żłobkach publicznych.

Przygotowanie Euro wiąże się z nadzwyczajnymi wydatkami, które nie zostaną zrekompensowane przez zagranicznych turystów ani inwestorów. Ekonomiści ze Szkoły Głównej Handlowej, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Łódzkiego wyliczyli, że dzięki organizacji mistrzostw całkowity, skumulowany przyrost PKB do roku 2020 może wynieść 27,9 mld zł. To jedynie 1/3 kosztów całości imprezy – co z pozostałymi kilkudziesięcioma miliardami?

Nadchodzący kryzys społeczny nie wynika jedynie z wydatków związanych z Euro. Jego przyczyną jest antyspołeczna polityka, prowadzona od początku transformacji ustrojowej. Niemniej organizacja nadchodzących mistrzostw ujawnia hipokryzję władzy i priorytety, którymi się kieruje.

Podczas, gdy na organizację turnieju piłkarskiego wydaje się miliardy złotych, w całej Polsce obcina się wydatki na realizację podstawowych potrzeb społecznych. Zamykane są przedszkola, szkoły i domy kultury, wzrastają opłaty za żłobki, komunikację publiczną i mieszkania. Prywatyzuje się lub zamyka przychodnie, szpitale i zakłady pracy. Brakuje pieniędzy na walkę z bezrobociem, które wciąż rośnie. Znacznie podniesiono opłaty za żywność, gaz, prąd, paliwo, wodę i leki. Ponad to dochodzi do prób podwyższenia wieku emerytalnego, równocześnie ograniczając wydatki na rehabilitację seniorów.

Rosnące koszty utrzymania nakładają się na postępujący w całym kraju kryzys mieszkaniowy. Żeby zaspokoić podstawowe potrzeby ludności Polski, należałoby w najbliższym czasie wybudować około 1,2 mln nowych lokali. Powoduje to, iż rynkowe ceny wynajmu i kupna nieruchomości utrzymują się na bardzo wysokim poziomie. Tymczasem samorządy wyprzedają więcej mienia komunalnego niż budują, przeprowadzając jednocześnie masowe eksmisje. Na bruk wyrzuca się m.in. kobiety z dziećmi, niepełnosprawnych i emerytów, którzy następnie latami oczekują na przydział lokali socjalnych. Dramatyczny brak tanich mieszkań i masowe eksmisje, to tylko część kosztów związanych z obsługą ogromnego zadłużenia miast.

Na Euro 2012 najwięcej zarobi UEFA, która w ramach umowy z polskim rządem zwolniona została z wszelkich podatków, w tym VAT-u i CIT-u, a także podatków lokalnych i cła!

Okazuje się więc, że mistrzostwa generują zyski dla elit, na które składamy się my wszyscy. Ta sytuacja uderza w znaczącym stopniu w kobiety.

To one jako pierwsze narażone są na zwolnienia, niższe pensje i umowy śmieciowe. Nierzadko skazane są na głodowe zasiłki i długotrwałe bezrobocie. Ponadto często zależą od działania publicznych instytucji opiekuńczych lub same w nich pracują. Instytucje te w pierwszej kolejności ponoszą skutki cięć i prywatyzacji. Ograniczenie dostępu do usług opiekuńczo-wychowawczych, czy mieszkań i ciągły wzrost cen energii, żywności, transportu oznacza wykonywanie przez kobiety więcej pracy zarówno w domu, jak również poza nim.

Od dostępności i jakości opieki zależy funkcjonowanie całego społeczeństwa. Dla państwa czy miasta, które zarządzane są jak firmy opieka to zbędny koszt. A jednak, gdyby codzienna praca wykonywana w domu wraz z pracą opiekuńczą nie zostały wykonane, to fabryki, szpitale, urzędy, sklepy i żadne inne instytucje, prywatne bądź publiczne, nie mogłyby działać. Zależność ta w żadnej mierze nie jest uwzględniana w kształcie budżetów miast. Przy obecnym niedofinansowaniu opieka znów staje się prywatną powinnością, a nie obowiązkiem całej społeczności. Matki zostają z dziećmi w domu lub przenoszą ciężar opieki na babcie; opiekunki godzą się na pracę za głodowe stawki, a samotni rodzice oraz osoby zajmujące się chorymi lub niepełnosprawnymi bliskimi pozostają bez wsparcia. W ten sposób zamiast rozwoju generuje się biedę i nierówności.

Polityka państwa i budżety miast nie mogą być podporządkowane jedynie organizacji zawodów sportowych. Nasze społeczności muszą być tak zorganizowane, aby w pierwszej kolejności zaspokoić potrzeby związane z opieką i edukacją. Tylko w ten sposób możemy poprawić warunki życia nas wszystkich. Dlatego domagamy się, aby te właśnie dziedziny stały się politycznym priorytetem, a nie jedynie niewolniczym obowiązkiem kobiet.

Nasze codzienne, powszechne potrzeby można zrealizować na drodze zmiany politycznych priorytetów. Potrzebujemy tanich mieszkań czynszowych, równego dostępu do darmowej edukacji. Potrzebujemy bezpłatnych żłobków i przedszkoli, opieki dla seniorów, sprawnie działających domów kultury, dobrej i ogólnodostępnej służby zdrowia, taniej i sprawnej komunikacji miejskiej. Neoliberalne państwo, czy miasto-firma niszczy prawa obywatelskie, podstawy życia i trwałej lokalnej gospodarki, aby przekierować zyski dla rynków finansowych. Na zadłużeniu miast zarabiają nieliczne grupy uprzywilejowanych decydentów oraz banki, a tracą ich mieszkańcy.

Chcemy odebrać, to co nam zabrano, chcemy mieć wpływ na nasze życie. Oficjalne hasło EURO 2012 brzmi "Razem tworzymy przyszłość". Twórzmy ją razem, ale bez żerujących na nas elit politycznych i biznesowych! One nie są nam do niczego potrzebne. Organizujemy się bez nich zgodnie z własnymi potrzebami!

Strona protestu: www.10czerwca.eu
Strona 1 z 2