Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-

Obrazek

 

5 powodów tego, że zakaz stosowania paliw stałych nie rozwiąże problemu zanieczyszczonego powietrza w Krakowie:

 

1. Norma pyłu zawieszonego (PM10) jest przekraczana w Krakowie, aż 10 miesięcy w roku/ Normę tlenków azotu (NOx) przekraczamy przez okrągły rok!


2. Nawet jeśli całkowicie wyeliminujemy piece węglowe, to emisja PM10 pochodząca z innych źródeł doprowadzi do przekroczenia rocznego, dopuszczalnego poziomu PM10


3. Tlenki azotu NOx i NO2 powstają w trakcie spalania węgla, gazu i olejów! Emisje tlenków azotu (NOx) spowodowane ruchem drogowym mają ze względu na niską wysokość swojego źródła szczególne znaczenia dla ochrony ludzkiego zdrowia.

 

4. Procentowy udział pieców na paliwa stałe w przypadku zanieczyszczenia NO2 wynosi 3%

 

5. Liczba pieców na paliwa stałe w Krakowie systematycznie maleje, a stężenie NO2 i NOx rośnie.

 

Warto również dodać, że dopuszczalny roczny poziom w przypadku PM10 przekraczamy o 92.5%, a w przypadku NOx 737%. Postulowany przez polityków i media zakaz palenia węglem nie sprawi, że tutejsze powietrze stanie się czyste. Nie czysty natomiast wydaje się być interes wymiany pieców szacowany na 340mln złotych, którego ofiarą staną się najbiedniejsi i wykluczeni mieszkańcy Krakowa. Taktyka znana i stosowana od lat- uspołecznić koszty, sprywatyzować zyski.

 

Źródła:

 

http://monitoring.krakow.pios.gov.pl/iseo/ (dane na rok 2011, ponieważ te z 2012 są niekompletne)

http://www.mugv.brandenburg.de/cms/detail.php/bb1.c.298826.de

http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,13323908,340_milionow_potrzebne_na_smog__Pomysly_sa__pora_dzialac.html

Przedstawiamy list otwarty ws. odpowiedzialnej walki ze smogiem w Krakowie. List w najbliższym czasie przekażemy krakowskim mediom. Inicjatorami listu są nasza Sekcja oraz Stowarzyszenie Krakowska Grupa Inicjatywna Obrony Praw Lokatorów, ale lista sygnatariuszy jest otwarta. Jeśli chcesz poprzeć inicjatywę, dopisz się w ankiecie pod listem.


Dbajmy o siebie – nawzajem

 

Wyeliminowanie skażenia powietrza jest dla Krakowa sprawą kluczową – to kwestia naszego zdrowia i życia. Jednak podejmując działania w tym kierunku musimy dbać o tych, dla których ogrzewanie paliwem stałym jest na razie jedyną możliwością ekonomiczną. W przeciwnym razie możemy obudzić się… w nie swoim mieście.


Sfinansowanie wymiany palenisk to jedno, a opłaty za gaz to drugie. Obecnie, przy cenach węgla na poziomie 750 zł za tonę (ekogroszek workowany), a gazu 1,25 zł za m3, możemy uzyskać za 1 złotówkę (licząc cenę gazu i zmiennej części opłaty sieciowej) 9,25 kWh energii z węgla, lub 5,83 kWh z gazu. Oznacza to, że utrzymanie podobnego poziomu ciepła w mieszkaniu po zmianie paleniska będzie o 59% droższe. Do tego dochodzą stałe opłaty za korzystanie z usług gazowni – ok. 50 zł miesięcznie. Tak więc małżeństwo, które na ogrzanie 50 m2 – 2 małych izb w starej kamienicy – wydawało 200 zł miesięcznie, teraz wyda 368 – blisko dwukrotnie więcej. Jeśli oboje zarabiają najniższą krajową, jest to 1/6 ich budżetu. Po dodaniu czynszu i pozostałych mediów okaże się, że naprawdę nie będą mieli za co żyć. Osób w podobnej sytuacji są w Krakowie tysiące.

 

Można szeroko się uśmiechnąć i stwierdzić, że jeśli nie stać ich na mieszkanie w kamienicy w Śródmieściu, to nie muszą – niech się przeprowadzą. Ale to tak, jakby zaproponować, by jedli ciastka, skoro nie mają chleba. Obecne prawo pozwala im na mieszkanie w lokalu z regulowanym czynszem – tym, i tylko tym lokalu, na które dostali przydział jeszcze w PRL, a pod pewnymi warunkami w lokalu komunalnym. Spytajmy, czy mamy – jako gmina – dość mieszkań, by zapewnić im dach nad głową, gdy już opuszczą centrum?

 

Musimy też zapytać, jak będzie wyglądało Śródmieście po ich odejściu. Czy świadoma polityka gminy – czyli nas wszystkich – zmierza w kierunku utworzenia „zakazanego miasta” dla najbogatszych? Czy oddajemy to, z czego jesteśmy najbardziej dumni – tętniące życiem centrum – garstce osób po to, by wkrótce wystawiły nam one rachunek za to, że z niego korzystamy?

 

Już teraz niektórzy właściciele kamienic próbują wykorzystać publiczny problem oczyszczenia powietrza do załatwienia swojego prywatnego „problemu” – „oczyszczenia” budynków z pozostałych lokatorów: Stawiają przed faktem dokonanym – będzie gaz w tym roku i już. Zgodnie z prawem lokatorzy mogą odmówić zgody na instalację. Każdemu, kto chce wymiany palenisk, powinno zależeć na pełnoprawnym, podmiotowym udziale w ogólnomiejskiej debacie na ten temat.

 

Niech nasza walka o czyste powietrze nie będzie walką z ludźmi. W latach 90. znacznie ubyło pieców niskiej emisji – i znacznie przybyło dzieci z alergiami oddechowymi. Przyjrzyjmy się innym źródłom skażenia: Dziesiątkom tysięcy kominów w okolicznych miejscowościach, górujących nad miastem – bynajmniej nie tylko biedacy palą tam węglem. Nieopanowanemu rozrostowi komunikacji samochodowej, który jest naturalną odpowiedzią na impotencję i drożyznę komunikacji publicznej. Nieodpowiedzialnym decyzjom urbanistycznym które czynią mury naszej „komory gazowej” coraz szczelniejszymi.

 

Federacja Anarchistyczna Kraków
Stowarzyszenie Krakowska Grupa Inicjatywna Obrony Praw Lokatorów
w imieniu strony społecznej Okrągłego Stołu Mieszkaniowego w Krakowie

Źródła danych:

http://solaris18.blogspot.com/2011/07/ogrzewasz-propan-buranem-czy-olejem.html
http://www.pgnig.pl/dladomu/taryfa/twoja_taryfa?r,main,activeId=40354


Dr hab. n. med. Andrzej Emeryk, dr med. Małgorzata Bartkowiak-Emeryk, „Odrębności kliniczne i terapeutyczne alergicznego nieżytu nosa u dzieci”, Przegląd Alergologiczny, nr 1 (1/2004)

 

Podpisać się pod listem można:

http://fakrakow.wordpress.com/2013/01/31/list-otwarty-walka-ze-smogiem-a-mieszkancy-kamienic/

Mieszkańcy ulicy Myśliwskiej w Płaszowie walczą o możliwość zabrania głosu w sprawie budowy wieżowców w ich bezpośrednim sąsiedztwie.


O tym, że naprzeciwko ich jednorodzinnych domów planowana jest duża inwestycja mieszkańcy ulicy Myśliwskiej dowiedzieli się gdy na teren wjechały koparki. Deweloper planuje zbudowanie trzech budynków o wysokości do 30 metrów, z podziemnymi garażami. Jak twierdzą mieszkańcy inwestycja oznaczać będzie zniszczenie okolicznej zieleni, placu zabaw, zmianę poziomu wód gruntowych i pękanie oraz całkowite zacienienie ich domów.

 

Dlatego we wtorek 9.10. o godzinie 17,00 w Płaszowie, ul. Myśliwska 64 w budynku Sz.P. 47 odbędzie się spotkanie w sprawie planu zagospodarowania terenu, okolic ul. Myśliwskiej. Mieszkańcy skarżą się że urzędnicy robią, co chcą, a wszelkie protesty są ignorowane.

 

Materiał TVP Kraków na temat sytuacji: http://www.tvp.pl/krakow/aktualnosci/spoleczne/mieszkancy-ul-mysliwskiej-protestuja/5585028

Kilkadziesiąt osób wzięło udział w proteście przeciwko likwidacji najstarszego w Polsce antykwariatu SA Krzyżanowski.  Rozdano kilkaset ulotek informujących postępującym procesie gentryfikacji centrum Krakowa oraz o antyspołecznej polityce władz miasta.
Zarząd Budynków Komunalnych znów chce podnosić czynsz Krzyżanowskim. Przyjęta po zeszłorocznych protestach uchwała Rady Miasta Krakowa o wpisaniu antykwariatów na listę branż chronionych została zignorowana przez prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Przypomnijmy, antykwariat “S.A. Krzyżanowski” przy ulicy Tomasza 26 posiada 140 letnią historię. Na jego półkach znajduje się ponad 40 tysięcy woluminów, w tym największy zbiór nut w Krakowie. Miejsce to, prowadzone od ponad czterdziestu lat przez Państwa Druć, przetrwało zatem zarówno nazistowską okupację, jak i okres PRL-u. Dzisiaj zagraża mu krakowski Zarząd Budynków Komunalnych. Właściciele lokalu od 2010 roku borykają się z nałożoną na nich stuprocentową podwyżką czynszu, której nie są w stanie spłacać ze względu na małe dochody. Długi, będące wynikiem nałożonych przez miasto opłat, pogrążają już i tak złą sytuację finansową antykwariatu, nad którym zawisło widmo eksmisji.

 

Ze względu na tradycję miejsca, sprawa szybko nabrała wymiaru ogólnospołecznego. W jego obronie stanęli mieszkańcy Krakowa. W odpowiedzi na protest, który odbył się w czerwcu 2011, Rada Miasta przyjęła uchwałę wprowadzającą działalność antykwariatów do grona branż zanikających objętych specjalną ochroną:

 

Rada Miasta Krakowa podjęła uchwałę w sprawie zmiany uchwały nr LXXXI/1060/09 z dnia 23 września 2009 r. w sprawie przyjęcia programu gospodarczego wspierania przedsiębiorczości w zakresie branż chronionych i zanikających. Do listy branż chronionych, preferowanych i zanikających dodane zostały antykwariaty oraz księgarnie, pod warunkiem, że sprzedaż książek stanowi ich jedyną działalność. Kraków jako miasto kultury zobowiązany jest promować oraz chronić tę zanikającą formę przedsiębiorczości. Zmiana uchwały jest także odpowiedzią na społeczne zapotrzebowanie wyrażone akcją poparcia dla antykwariatu przy ul. Św. Tomasza 26.
(Sprawozdanie z działalności Rady Miasta Krakowa pierwszy rok VI kadencji)

 

Decyzja ta nie została jednak wprowadzone w życie przez prezydenta Majchrowskiego, a ZBK znów weszło na drogę prawną przeciwko antykwariatu “S.A. Krzyżanowski”. Warto wspomnieć, że w obronie historycznego miejsca ujął się również Jan Janczykowski wojewódzki konserwator zabytków w Krakowie, zaznaczając ważną rolę kulturotwórczą miejsca i zwracając uwagę na powszechny problem zanikania “lokali o historycznej funkcji”.

Problem, z którym boryka się antykwariat Państwa Druciów nie jest jednostkowy. Polityka miasta Krakowa stała się sprzeczna z interesem społeczności lokalnej. Komercjalizacja przestrzeni publicznej to radykalne podwyżki czynszów, które pociągają za sobą falę eksmisji. Ofiarami padają również takie szkoły, przedszkola czy miejskie domy kultury. W zamian za to, z myślą o turystach powstają coraz to nowe hotele i restauracje. Centrum traci swoją użytkową funkcję dla przeciętnych mieszkańców, którzy przestają mieć jakikolwiek pożytek z publicznych pieniędzy w nie inwestowanych. To z ich podatków budowana jest prestiżowa fasada, za którą rozgrywają się ludzkie dramaty.

 

Zaprotestujmy razem przeciwko eksmisji antykwariatu!
Spotykamy się w środę 20.06. o godz. 17.00 przy ul. Św. Tomasza 26!

Nie oddamy miasta w ręce polityków!

3,20 zamiast 2,80 za normalny oraz 1,6O zamiast 1,40 za ulgowy – o tyle od dziś drożeją bilety MPK. Jak ograniczyć swoje wydatki na komunikację miejską? Jako, że Kraków nie ma zamiaru iść za przykładem estońskiej stolicy Tallina i wprowadzićdarmowego transportupozostaje przekazywanie sobie nawzajem skasowanych biletów.
 

Po zeszłorocznej wakacyjnej podwyżce cen biletów MPK władze naszego miasta zdecydowały, że od16 kwietnia za przejazdy będziemy płacić jeszcze więcej. Za bilety normalne o 40 groszy więcej a za ulgowe o 20. Bez zmian pozostaną jak na razie ceny 15-minutówek oraz biletów okresowych. Po decyzji o likwidacji szeregu placówek edukacyjnych, komercjalizacji stołówek, wyprzedawaniu miejskich nieruchomości to kolejne postanowienie, która godzi w interesy mieszkańców Krakowa. Czy na prawdę powinniśmy spłacać zadłużenie w jakie wpędziła nasze miasto ekipa Jacka Majchrowskiego?

Postanowiliśmy przypomnieć o akcji “Wędrujący bilet”. Sprawa jest niezwykle prosta kupując np 60-minutowy i przejeżdżając na nim 40, pozostaje do wykorzystania jeszcze 20. Analogiczna sytuacja występuje, gdy korzystamy z biletu jednorazowego który dotyczący całej trasy i np. jadąc z Placu Centralnego na Dworzec Główny, przekazujemy go na przystanku pod dworcem wsiadającemu, który udaje się do Bronowic. W taki oto sposób wykorzystujemy całość usługi, za którą zapłaciliśmy, a w tramwaju jest cały czas jedna osoba.

Tani czy wręcz darmowy transport (bez biletów) wbrew lamentowi, że i  tak ktoś za to musi zapłacić, może opłacać się wszystkim. Dowodzą tego władze blisko 400 tysięcznego Tallina gdzie w referendum zdecydowano o zniesieniu opłat za przejazdy. – Dzięki bezpłatnej komunikacji miejskiej ograniczymy korzystanie z samochodów, zwiększymy mobilność biednych rodzin i przyczynimy się do ochrony środowiska w wymiarze lokalnym oraz globalnym – tłumaczył burmistrz miasta Edgar Savisaar. Dodatkowo miasto zaoszczędzi na kosztownych inwestycjach w sieć dróg i ich remontach. Przejazdy darmowe będą jednak tylko dla zameldowanych w estońskiej stolicy. Pozostali nadal będą zobligowani do kasowania biletów. W ten sposób planuje się również zachęcić przyjeżdżający do pracy, by meldowali się w Tallinie i tam płacili podatki.

Przekazywanie biletów jest formą obywatelskiego nieposłuszeństwa. Gdy władze Krakowa wycofują się z kolejnych świadczeń na rzecz mieszkańców ci mają prawo protestować. Podobny protest kilka lat temu doprowadził do ugięcia się władz Lublina i cofnięcia decyzji o podwyżkach. Ponadto solidarna akcja przekazywania umożliwia każdemu zaoszczędzenie na biletach – dziś ja przekaże bilet jutro ktoś przekaże mi. Jednak bez masowego udziału mieszkańców, nie tyle na facebooku co w tramwajach i autobusach, akcja nie przyniesie żadnych rezultatów. Im bilety droższe tym większa szansa na to  że zaczną wędrować…

Władze Krakowa nadal chcą karać pasażerów z wadliwie skasowanymi biletami. Robią to mimo orzeczenia sądu zakazującego takich praktyk. Jeśli nowe przepisy proponowane przez Jacka Majchrowskiego wejdą w życie, pasażer nie uratuje się nawet zgłaszając problem kierowcy.


Zgodnie z obowiązującą uchwałą Rady Miasta Krakowa w sytuacjach, gdy bilet skasowany jest w sposób nieczytelny, winny jest pasażer(http://www.bip.krakow.pl/_inc/rada/uchwaly/show_pdf.php?id=58219 załącznik nr 3 paragraf 3 ustęp 6 oraz 7 punkt 1 c). Obowiązujące przepisy określają, iż taki pasażer traktowany jest jak gapowicz. Do tej pory mandatu mógł uniknąć tylko, gdy “bezzwłocznie zgłosi problem z wydrukiem prowadzącemu pojazd”. Już niebawem nawet to nie uchroni przed otrzymaniem mandatu. Władze Krakowa chcą, by każdy nie posiadający nie z własnej winy prawidłowo skasowanego biletu był karany mandatem w wysokości 240 złotych.

 

Jak udało nam się ustalić obowiązujące miejskie przepisy są niezgodne z prawem. W 2007 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumenta uznał karanie podróżnych za nieprawidłowo działające kasowniki za nielegalne, a postanowienie zostało wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych z numerem 1273. – Orzeczenie obejmuje sytuacje, gdy brak wydruku, wydruk jest niekompletny, nieczytelny lub niezgodny z wzorcem umieszczonym w pojeździe – czytamy w komentarzu przesłanym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Co więcej sąd uznał również, iż pasażer nie ma obowiązku zgłaszania problemów ze skasowaniem biletu prowadzącemu pojazd i nie może być w takich sytuacjach karany.

 

Sprawa dotyczyła przepisów obowiązujących w krakowskim MPK. Mimo upływu 4 lat bezprawne przepisy nadal funkcjonują, a władze miasta nic sobie z tego nie robią. – Zgodnie z prawem decyzja Sądu OKiK oznacza, iż taki przepis jest nieważny i żadnemu przedsiębiorcy nie wolno go stosować – podkreśla w swojej opinii UOKiK – Złamanie tego zakazu grozi karą, którą może nałożyć Prezes UOKiK.

 

Proponowane przez władze zmiany w przepisach dotyczących transportu publicznego zmienią bezprawne zapisy na jeszcze bardziej mijające się z prawem. Jednak każdy poszkodowany przez Zarząd Infrastruktury Komunikacji i Transportu (któremu podlega transport publiczny) pasażer może skutecznie dochodzić swoich praw przed sądem i domagać się nałożenia kary na przewoźnika.

Dziś pod Urzędem Miasta Krakowa zgromadzili się rodzice, uczniowie, nauczyciele i mieszkańcy Krakowa, niezgadzający się z polityką wiceprezydent ds edukacji Anny Okońskiej-Walkowicz. Wśród zgromadzonych obecni byli przedstawiciele i przedstawicielki ZNP, “Solidarności”, Porozumienia Szkół, Forum Rad Rodziców, Krytyki Politycznej oraz Federacji Anarchistycznej Kraków.


Zgromadzeni zwracali uwagę na obciążanie przez władze skutkami swojej niegospodarności najmłodszych mieszkańców naszego miasta. – To że jest kryzys nie oznacza że można oszczędzać na oświacie, na naszych dzieciach!  – podkreślała przewodnicząca rady rodziców VIII LO. Protestujący domagali się również szerokiej debaty publicznej na temat zmian w oświacie z uwzględnieniem stanowiska strony społecznej.

 

Do zgromadzonych wyszła prezydent Okońska-Walkowicz jednak próby zabrania przez nią głosu były przerywane okrzykami zgromadzonych. Protest trwał ponad godzinę.

W związku z działaniami naszej dotychczasowej prezes p. Anny Okońskiej-Walkowicz, zarząd główny Społecznego Towarzystwa Oświatowego postanawia o jej natychmiastowym usunięciu z pełnionej funkcji i wykluczeniu z dalszego członkostwa w STO. - podało na swojej stronie Społeczne Towarzystwo Oświatowe.


W oświadczeniu uzasadniającym decyzję napisano: Decyzje o likwidacji szkół i przedszkoli publicznych które podjęła jako wiceprezydent Krakowa uważamy za wysoce niestosowne. Odpłatne szkoły które prowadzimy posiadają wystarczająco dużo atutów, dzięki którym nie musimy uciekać się do nieuczciwego likwidowania konkurencji.


Ponadto zarząd STO uznał działania Anny Okońskiej-Walkowicz za mijające się  z ideami stowarzyszenia i wyraził ubolewanie z ich powodu. Działania te są sprzeczne nie tylko z misją i statutem STO, ale również z polskim prawem które odbiera decyzyjność samorządowcom w przypadku gdy może występować konflikt interesów własnych z publicznymi. Jednocześnie pragniemy przeprosić wszystkich rodziców i dzieci dotknięte tym wielce niepedagogicznym procesem.


Informacje przekazali nam czytelnicy bloga.

- Nie chcę, żeby kryzys uderzał bezpośrednio w dzieci - ogłosił wczoraj Jacek Majchrowski podejmując decyzję o wstrzymaniu komercjalizacji szkolnych stołówek i masowych zwolnień pedagogów. Likwidacja szeregu szkół i przedszkola nie zostanie zawieszona. Dziś prezydent wycofuje się z części obietnic.


Władze Krakowa wycofują się z błyskotliwego pomysłu komercjalizacji szkolnych i przedszkolnych stołówek, o którym pisaliśmy kilka dni temu. Przypomnijmy, że oznaczało by to nawet trzykrotny wzrost cen posiłków i w efekcie uniemożliwiło korzystanie z nich przez większość dzieci. Wpływ ugięcie się władz miały liczne protesty rodziców.

 

Wczoraj podczas spotkaniu z przedstawicielami Związku Nauczycielstwa Polskiego prezydent Jacek Majchrowski oznajmił, że wstrzymuje projekt likwidacji stołówek :. – Zdaję sobie sprawę, że nawet niewielki wzrost cen za obiady uderzy w mniej zamożne rodziny. Ze względu na sytuację finansową szukamy oszczędności w praktycznie wszystkich dziedzinach życia miasta, nie chcę jednak, żeby kryzys bezpośrednio uderzał w dzieci – mówił prezydent. Oprócz tego poinformował, że również zwolnienia pracowników będą wstrzymane. – Chcę jednak, by do końca roku placówki pracowały w takim składzie, jak to zostało zaplanowane we wrześniu ubiegłego roku. Będziemy jednak prowadzić rozmowy o takiej organizacji pracy w nowym roku szkolnym, by została zapewniona dzieciom odpowiednia opieka, a z drugiej strony by samorząd podołał temu finansowo.

 

Dziś na łamach gazety “wyborczej” prezydent jednak wycofał się z decyzja o wstrzymaniu masowych zwolnień. - Nastąpiło nieporozumienie. Nie wstrzymuję redukcji etatów w przedszkolach do końca roku. Zmiany będziemy przeprowadzać na bieżąco. Zanim to jednak nastąpi, chcę przeprowadzić analizę sytuacji każdej placówki z osobna i wspólnie z ich dyrektorami zadecydujemy, gdzie można ciąć, a gdzie cięcia te zagrożą bezpieczeństwu dzieci. - oznajmił Majchrowski.

 

Podczas spotkania z przedstawicielami ZNP, Majchrowski zaznaczył, że władza nie rezygnuje z planów “reformy” sieci placówek oświatowych. Prezydent dostał zapewnienie ZNP o poparciu i współpracy w działaniach, których celem jest zagwarantowania przez rząd finansowania pensji nauczycielskich, a także finansowania opieki przedszkolnej z subwencji oświatowej.

Władze Krakowa chcą zamienić szkolne stołówki w komercyjne punkty gastronomiczno. Obiady będą w nich kosztować nawet 4 razy tyle co obecnie. Skutki proponowanych zmian odczują jak zwykle najbiedniejsi.


Szukając oszczędności rządzący Krakowem po raz kolejny postanowili sięgnąć do systemu edukacji. Po decyzji o likwidacji kilku sprawnie funkcjonujących szkół i przedszkoli postanowili, że uczniowie nie potrzebują spożywać obiadów. Ich pomysł jest niezwykle prosty istniejące szkolne stołówki, z których mógł skorzystać każdy chcą sprywatyzować. – Nie mówimy o likwidacji, ale o przekształceniu. Przestaną prowadzić je szkoły, natomiast z chętnymi osobami, dotychczas zatrudnianymi w szkołach, będą podpisywane umowy ajencyjne. Ewentualnie prowadzony będzie catering – tłumaczy na łamach Gazety Krakowskiej Katarzyna Fiedorowicz z urzędu miasta.

 

Szkolne stołówki funkcjonują głównie w podstawówkach. Dla wielu uczniów są jedyną szansą na zjedzenie ciepłego posiłku w ciągu dnia. Coraz częściej dzieci w szkole siedzie od 7 do 17 – czyli od początku lekcji aż do zamknięcia świetlicy. Obecnie jeden obiad składający się z dwóch dań w szkolnej stołówce kosztuje 4 złote. Zarobione pieniądze przeznaczane są na bieżące funkcjonowanie. Z budżetu miasta natomiast wypłacane są pensje dla kucharzy.

 

Prywatne punkty gastronomiczne wsparcia z miejskiej kasy już nie otrzymają. Więc ceny obiadów pójdą w górę. – Żeby nie odnotować straty jeden pełny obiad będzie kosztować około 15 złotych – oceniają kucharki. Rodziców większości dzieci, którym nie przysługują darmowe posiłki z pomocy społecznej, nie będzie stać by zapłacić po kilkaset złotych miesięcznie za obiady w szkole.

Na wczorajszej sesji rady miasta Krakowa zapadła decyzja o likwidacji Gimnazjum nr3, Gimnazjum nr 31, Zespół Szkół Ekonomicznych nr 3 oraz Przedszkola nr 114. Radni zignorowali społeczne koszta tych decyzji oraz nie wzięli pod uwagę nie przedstawienia przez Annę Okońską-Walkowicz alternatywy dla korzystających obecnie z placówek dzieci i młodzieży.


W medialnym szumie informacji o niżu demograficznym, nie opłacalności funkcjonowania szkół i konieczności oszczędzania zapadły decyzje motywowane partykularnym interesem poszczególnych miejskich urzędników. Głosami radnych klubu „Przyjazny Kraków” i „Platformy Obywatelskiej” (z wyjątkiem Marty Pateny) przyjęto drastyczne propozycję Urzędu Miasta.

 

Oszczędności w przypadku zamknięcia wszystkich proponowanych placówek ( 5 się uratowało) miały wynieść 26 milionów złotych. W przypadku zamknięcia trzech wyniosą więc mniej niż połowa tej kwoty. Warto przypomnieć, że tylko w 2011 roku premie dla urzędników kosztowały mieszkańców krakowian 10 milionów złotych, a projekt nowego magistratu 11 milnów. 


Większość z zamykanych placówek nie miała też najmniejszego problemu z naborem. Do przedszkola numer 114 i gimnazjum nr 3 nie dostały się dziesiątki osób, tylko dlatego, że władze zabroniły (mimo miejsca) otwierania kolejnych oddziałów klasowych.

 

Warto zauważyć, że Anna Okońska-Walkowicz jest również prezeską Społecznego Towarzystwa Oświatowego i zarządza siecią komercyjnych szkół w naszym mieście. Wczoraj przy pomocy radnych udało jej się zlikwidować konkurencję. Występuje tu więc jawny konflikt interesów.

 

Anna Okońska-Walkowicz odniosła sukces dzięki skorzystaniu z starej goebbelsowskiej zasady mówiącej, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Dzień przed sesją Rady Miasta Krakowa na której ma zapaść decyzja o likwidacji szeregu placówek edukacyjnych przed Urzędem Miasta odbył się protest uczniów, rodziców, nauczycieli skupionych w Porozumieniu Szkół. Pomimo siarczystego mrozu akcja zgromadziła około 100 osób.

We wtorek o godz. 17 pod Urzędem Miasta odbędzie się demonstracja Porozumienia Szkół przeciwko planom likwidacji szkół i przedszkoli.


Porozumienia Szkół to inicjatywa łącząca rodziców i uczniów z zagrożonych likwidacją placówek edukacyjnych ( Gimnazjum nr 3, Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, Przedszkola 114, Zespołu Szkół Mechanicznych nr 4, Specjalnej Szkoły Podstawowej nr 121, Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 3 ) w celu zmiany polityki oświatowej władz Krakowa. Protest wspiera Federacja Anarchistyczna sekcja Kraków.

 

Konferencja dotyczyła trudnej sytuacji w jakiej znalazła się krakowska oświata w związku z planem reform zaproponowanych przez Prezydent Annę Okońską-Walkowicz.  Przedstawiciele placówek przeznaczonych przez Annę Okońską-Walkowicz do likwidacji przedstawili swoją sytuację.

 

Dramatem może zakończyć się likwidacja Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, w którym uczą się m.in. osoby upośledzone umysłowe, autystyczne, niesłyszące. Specyfika  placówki wymusza zatrudnienie w niej odpowiednio przygotowanych pedagogów oraz funkcjonowanie w odpowiednio zaadaptowanym budynku. Wbrew opinii Anny Okońskiej-Walkowicz podopiecznych szkoły nie można przenieść do zwykłych placówek. – Taka młodzież w zwykłych szkołach jest marginalizowana, a w przypadkach ataków choroby do szkół wzywana jest policja bo nauczyciele nie wiedzą jak reagować – mówiła Joanna Wróblewska, Przewodniczącą Rady Rodziców SOSW nr 5.

 

Zebrani w porozumieniu podkreślali, że argumenty za likwidacją ich placówek są najczęściej delikatnie mówiąc niejasne. Często jako powód zamykania szkół władze podają, że mają one kiepski nabór. – Nikt nie wspomina, że wynika on z braku zgody władz na otwieranie kolejnych klas. – mówi Aleksandra Kułakowska, Wiceprzewodnicząca Rady Rodziców Gimnazjum nr 3.

 

Zdaniem przedstawicieli porozumienia polityka władz miast polega na tworzeniu atmosfery współzawodnictwa między przeznaczonymi do likwidacji szkołami. Podczas indywidualnych spotkań z władzami mówi się przedstawicielom każdej z placówek, że akurat ta na liście znalazła się przez przypadek.

 

Zwrócono też uwagę na fakt, iż część likwidowanych placówek posiada świeżo wyremontowane budynki w centrum miasta. – Nasze przedszkole przy ulicy Stradom ma być zamknięte z powodu rzekomego zagrożenia katastrofą budowlaną w sąsiedniej kamienicy – mówi Agata Kotula, rodzic podopiecznej przedszkola nr 114 im. Hans Christian Andersen. – Mamy informację z Nadzoru Budowlanego, iż zagrożenia nie ma – wyjaśnia.  Również budynek Gimnazjum numer 3 niedawno przeszedł gruntowny remont. Sfinansowany z pieniędzy wygenerowanych przez samą placówkę oraz z funduszu Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.

 

Cięcia w oświacie mają posłużyć doraźnemu ratowaniu budżetu miasta. Nikt jednak nie zastanowił się jakie będą koszta społeczne likwidacji placówek. Czy stać nas więc na pozornie tanią edukację?

 

Nagrania z konferencji.

 

O sytuacji Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5:

1

 

O sytuacji Gimnazjum nr 3:

2

 

O sytuacji przedszkola nr 114:

3

7 lutego (w ten wtorek!) o godzinie 17.00 zapraszamy wszystkich przed Urząd Miasta - by wspólnie ponad podziałami bronić krakowskich szkół i przedszkoli przed likwidacją forsowaną przez wiceprezydent Krakowa Annę Okońską Walkowicz! Dzień później Rada Miasta Krakowa zajmie się jej projektem i zdecyduje czy zamkniętych zostanie szeregu szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych oraz przedszkoli. Przybywajcie! Dla zmarzluchów ciepła herbata i atmosfera :)


Lista placówek przeznaczonych do likwidacji:
Przedszkole nr 114
Gimnazjum nr 3
Gimnazjum nr 14
XXIX LO
XXXI LO
Zespół Szkół Mechanicznych nr 4
Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 5
Zespół Szkół Specjalnych nr 2
Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 3
Gimnazjum nr 31


Budżet Krakowa na edukację wynosi 1 mld 143 mln złotych. Z tej kwoty 675 mln stanowi subwencja oświatowa, czyli pieniądze przekazane bezpośrednio z budżetu państwa. Resztę czyli około 468 mln złotych dokłada Kraków z własnych środków. Zdaniem pani prezydent kwota ta jest stanowczo za duża. Dla porównania warto przytoczyć, iż na pensje miejskich urzędników z budżetu Krakowa przeznaczono 1,2 mld złotych.


Dramatem może zakończyć się likwidacja Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, w którym uczą sięm.in. osoby upośledzone umysłowe, autystyczne, niesłyszące. Specyfika placówki wymusza zatrudnienie w niej odpowiednio przygotowanych pedagogów oraz funkcjonowanie w odpowiednio zaadaptowanym budynku. Wbrew opinii Anny Okońskiej-Walkowicz podopiecznych szkoły nie można przenieść do zwykłych placówek.


Argumenty władz za likwidacją ich placówek są najczęściej delikatnie mówiąc niejasne. Często jako powód zamykania szkół władze podają, że mają one kiepski nabór. Nikt nie wspomina, że wynika on z braku zgody władz na otwieranie kolejnych klas.


Część likwidowanych placówek posiada wyremontowane, za publiczne pieniądze budynki w centrum miasta. Przedszkole nr 114 przy ulicy Stradom ma być zamknięte z powodu rzekomego zagrożenia katastrofą budowlaną w sąsiedniej kamienicy. Rodzice mają jednak informację z Nadzoru Budowlanego, iż zagrożenia nie ma. Również budynek Gimnazjum numer 3 niedawno przeszedł gruntowny remont.


Demonstracja organizowana jest przez Porozumienie Szkół. Inicjatywa ta łączy rodziców i uczniów z zagrożonych likwidacją placówek edukacyjnych ( Gimnazjum nr 3, Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, Przedszkola 114, Zespołu Szkół Mechanicznych nr 4, Specjalnej Szkoły Podstawowej nr 121, Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 3 ) w celu zmiany polityki oświatowej władz Krakowa. Protest wspiera Federacja Anarchistyczna sekcja Kraków.


Demonstracja będzie miała pokojowy charakter, została zalegalizowana, a władze miasta wyraziły na nią zgodę.


Wszystkich chcących pomóc w organizacji protestu zapraszamy w poniedziałek o godzinie 17 na malowanie transparentów, które odbędzie się przy ulicy Józefa 11 w galerii JAgamakota!

Mieszkańcy kamienic przy ul. Józefa oraz Federacja Anarchistyczna zapraszają na protest przeciwko budowie centrum hotelowo-konferencyjnego w najbliższą niedzielę. Dla przypomnienia: z 3 kamienic (tj. ul.Józefa 9,11 i Bożego Ciała 24) może zostać wkrótce wysiedlonych prawie 300 osób i zlikwidowanych kilkanaście punktów usługowych. Właściciel kamienic – Zakon Kanoników Regularnych – wydzierżawił budynki wraz z mieszkańcami firmie De Silva Haus, która ma ponad 300. letnie kamienice chce przerobić na hotel.

 


Oprócz tego, że dach nad głową straci masa osób, to inwestycja ta spowoduje nieodwracalne straty kulturalne, a nasz magiczny Kazimierz powoli zacznie przeobrażać się w kolejną, bezduszną, komercyjną komórkę pełną banków, fastfoodów i ekskluzywnych butików.  Więcej o sprawie pisaliśmy tutaj;

 

PROGRAM:


18.09 (niedziela), ul. Józefa w Krakowie


12.15 – Msza w kościele przy ul. Bożego Ciała (czyli w tym odpowiedzialnym za planowane eksmisje) w intencji lokatorów.


Specjale upominki dla księży do dostania w bramie kościoła od 11.45 – wyjątkowo w tym wypadku zachęcamy do rzucania na tacę.


13.00 – Wspólny obiad przy rytmach SambyKA


13.30 – Hyde Park


14.00 – Kino społeczne w bramie kamienicy nr 9 („Burżuazja wraca do centrum”)


15.00 – koncert Leśne Dziupła w galerii Jagamakota


16.00 – Drugi seans kina społecznego


17.00 – Koncert Dajabara


od 18.30 – wspólna gra w Gentrobuissnes


19.00 – Fireshow

 

W międzyczasie żonglerka, wegetariańskie posiłki, darmowa szafa, budowa osiedla kartonowego im. Jacka Majchrowskiego oraz wiele innych atrakcji.

 

Biuletyn na dzień protestu do ściągnięcia TUTAJ.

 

Zapraszamy!

Co z mieszkaniami i pracą?

16 września 2011 r. Dział: Pomorskie

 

Co z mieszkaniami i pracą?

 

W ostatnich dwóch tygodniach media raczą społeczeństwo wyborczą papką. Gazety i telewizja żyją dyskusją o dyskusjach czy i kiedy odbędzie się debata Tuska z Kaczyńskim. Mniej ważna jest kwestia, co mogliby powiedzieć nam politycy. Wielkim tabu odbywającego się spektaklu jest sprawa sytuacji mieszkaniowej w Polsce. Nie słyszeliśmy dotychczas, żadnej ciekawej deklaracji ideowej ani propozycji wyborczej w sprawie mieszkań i rynku pracy. Rząd Tuska kilka dniu temu, co prawda ogłosił raport o sytuacji młodych Polaków odkrywając z przerażeniem sprawę umów śmieciowych. Jednak wątpię, aby ktokolwiek nabrał się na autentyzm troski polityków w tej sprawie. Ogłoszenie konieczności załagodzenia tej sytuacji, jakiej doświadcza wielu młodych ludzi w tym kraju na kilka dni przed wyborami nie można nazwać inaczej jak kiełbasą wyborczą Platformy Obywatelskiej skierowanej do młodszej części elektoratu PO. Trudno uwierzyć w to, że rząd nie mógł w tej sprawie działać wcześniej. I nie ma się, co dziwić, że wspomniane tematy są niewygodne dla rządzącej ekipy. W tej kwestii obecny rząd oraz obsadzone przez PO samorządy w Polsce konsekwentnie wiele psuły, udając teraz zdziwienie i troskę zachowują się trochę jak zamachowiec, który w trakcie przeprowadzania akcji mającej zniszczyć przeciwnika w pewnym momencie stwierdza z przerażeniem: A CO JEŚLI ICH ZABIJEMY?! Ale o tym poniżej…

 

Na lewicy (nie mylić z SLD) zorientowanej na tworzenie społeczeństwa obywatelskiego wspomniane tematy pozostają na szczęście nadal w centrum uwagi. I tak niedawno miałem przysłuchiwać się dyskusjom w Gdańskim szczycie społecznym odbywającym się pod hasłem „O mieszkanie i godną pracę”. Udział w spotkaniu wzięli działacze związków zawodowych, Federacji Anarchistycznej, lokatorzy oraz członkowie gdańskiej Grupy Nic o Nas bez Nas.

Spotkanie otworzył Grzegorz Ilnicki z Konfederacji Pracy. Tytułem wstępu przedstawiono tło wdrażania gdańskiej reformy komunalnej. Na kilka dni przed debatą Paweł Adomowicz (prezydent Gdańska) zamieścił na swoim blogu wpis: „Ponad połowa badanych respondentów (56,9%) wszystkich osób wspólnie gospodarujących jest nieaktywnych zawodowo.” Wniosek ten prezydent Gdańska oparł na zamówionym raporcie o sytuacji w zasobie komunalnym. Niemniej jednak w raporcie możemy przeczytać, iż większość zalegających z opłatami to ludzie pracujący, których nie stać na utrzymanie mieszkań (patrz str.15 http://www.adamowicz.pl/wp-content/uploads/2011/08/MOPS-raport-komunalny.pdf). Przykład okazuje się być symptomatyczny dla atmosfery wprowadzania podwyżek czynszów mieszkań w całej Polsce. Neoliberałowie wmawiają społeczeństwu tezę o mieszkalnictwie komunalnym jako artefakcie poprzedniego systemu, w którym schronili się ludzie, którzy nie chcą pracować.

 

Szczyt podzielony był na dwa bloki tematyczne. Pierwszy: blok lokatorski skupiał się na omówieniu polityki mieszkaniowej w Polsce. Z kolei w drugiej części podjęto dyskusję nad stabilnością zatrudnienia w naszym kraju.

 

Łukasz Muzioł z Grupy Nic o Nas bez Nas przedstawił sposób wdrażania tzw. „reformy” komunalnej w Gdański. Podkreślał, że słowo reforma w tym przypadku ma wymiar propagandowy i oznacza jedynie podwyżkę czynszów o 150% obecnej stawki. Mówił, że trudno nazwać nowy projekt polityki nad zasobem komunalnym reformom rozumianą jako poprawę obecnej sytuacji lokatorów - w przypadku, gdy za podwyżką nie idzie w parze zmiana wielkości budżetu, który miasto chce przeznaczyć na remonty mieszkań.

Gdańsk wzoruje nową ustawę o mieszkalnictwie komunalnym na reformie przeprowadzonej w Białym Stoku, która jednak pomimo wielu kontrowersji miała na celu zwiększenie budżetu na gospodarowanie podlegającym magistratowi lokalom.

 

Ta niesamowita inżynieria społeczna ma swojego architekta Pawła Lisickiego (zastępca prezydenta Gdańska odpowiedzialny m.in. za mieszkalnictwo komunalne), który uprawia politykę szykan i oszczerstw będącą częścią kampanii przygotowującej do reformy. Urzędnikom nie przeszkadza sprzeczność mówienia o tym, że w mieszkaniach komunalnych mieszka wielu zamożnych obywateli będących jednocześnie patologią niepłacącą czynszów, nadającą się do kontenerów. Przyglądając się tej polityce nie mogę odmówić jej strategii. Ktoś mógłby powiedzieć, aby się władze Gdańska zdecydowały czy w zasobie komunalnym mieszkają bogaci czy patologia. Ale przecież o to chodzi, aby w tym schizofrenicznym przekazie dotrzeć do tych, co nie lubią bogatych i do tych, co gardzą patologią. W końcu ciężko byłoby wprowadzać radykalne podwyżki za pomocą czytelnych i spójnych komunikatów: GDAŃSK NIE LUBIMY TU BIEDNYCH.

 

Przedstawicielka Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej Agata Nosal opowiadała o rządowym projekcie zmian w ustawie o ochronie praw lokatorów. I tutaj rząd ma się jednak, czym chwalić w przygotowanych zmianach w ustawie pojawiają się zapisy umożliwiające eksmisje na bruk, brak możliwości dziedziczenia mieszkań socjalnych, umowy najmu na czas określony oraz komercjalizacja czynszów.

 

Mamy także w Polsce nowy standard mieszkalnictwa komunalnego, który inspiruje wiele Polskich miast. O polityce kontenerowej i jej skutkach społecznych opowiedziała Katarzyna Czarnota z Federacji Anarchistycznej. Coraz więcej polskich miast stawia na obrzeżach aglomeracji kontenery mieszkalne. Standardy tych pomieszczeń dyskwalifikują je jako całoroczne mieszkania. Czarnota jako naoczny świadek tego, jak wygląda życie w kontenerach zwraca uwagę na zjawisko gettoizacji najbiedniejszych oraz na urągające ludzkiej godności warunki w nich panujące – grzyb, wilgoć, brak wentylacji pomieszczeń kontenerowych powodują, że zaczynają one gnić po 3 m/c od zamieszkania. Kolejnym problem jest ogrzewanie kontenerów w okresie zimowym, które z uwagi na przepisy BHP można ogrzewać jedynie prądem. Lokatorzy, którzy trafiają do kontenerów z powodu zadłużenia mieszkań komunalnych są wpędzeni przez gminy w pętlę zadłużenia. Mając do wyboru płacić czynsze czy ogrzać za kilkaset złotych prądem kontener wybierają to drugie, co też nie zawsze jest możliwe z powodu wielkości opłat za dostarczenie mediów do pomieszczeń z blachy i plastiku.

 

Gminy mające już kontenery czy dopiero planujące wprowadzić ten nowy standard mieszkalnictwa socjalnego (np. Gdańsk) prowadzą tę politykę przy akompaniamencie retoryki gróźb i kar. Mówiąc, że do kontenera zsyłana będzie patologia i najgorszy element społeczny mylą swój mandat społeczny: ustawodawczy i wykonawczy z sądowniczym.

 

Warszawa z kolei ma swój sposób na reprywatyzacje mieszkań. Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów opowiedział o zjawisku „odzyskiwania” kamienic przez firmy specjalizujące się w odnajdywaniu spadkobierców właścicielu przedwojennych kamienic. Od których następnie wykupywane są roszczenia do budynków, z których pozbywa się lokatorów wprowadzając drakońskie podwyżki. W jednym z przypadków było to ustalenie czynszu w wysokości 100,00 zł na m2 mieszkania. Ciszewski stawia tezę, iż firmy te muszą działać za cichym przyzwoleniem władz gdyż głównie urzędnicy mają dostęp do informacji, kto był właścicielem kamienic przed wojną.

Krytyka Polityczna pisała niedawno o jednej z ofiar tej polityki zmarłej tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach Jolancie Brzeskiej, nękanej w ostatnich miesiącach życia przez firmę chcącą pozbawić jej prawa do mieszkania.

 

W bloku poświęconym stabilności zatrudnienia w Polsce pierwszy zabrał głos Jarosław Urbański z Inicjatywy Pracowniczej. Omówione zostały wady i zalety stabilności i elastyczności zatrudnienia. Urbański zauważył, że w Polsce mamy do czynienia z sytuacją, w której pracodawcy skutecznie dyktują warunki zatrudnienia a dominują umowy na czas określony. Zwrócił jednocześnie uwagę na złożoność walki o stabilność pracy, która to nie zawsze musi być korzystna dla pracowników.

 

Grzegorz Ilnicki z Konfederacji Pracy polemicznie do wystąpienia Urbańskiego wyjaśniał, dlaczego jedynie forma umowy o pracę na czas nieokreślony w obecnej sytuacji prawnej gwarantuje stabilność zatrudnienia. W przypadku takich umów pracodawcę obowiązuje 3 m/c okres wypowiedzenia oraz w przypadku zwolnienia konieczność podania konkretnej weryfikowalnej i zrozumiałej dla pracownika przyczyny. W obecnym ustawodawstwie pracodawcy unikają podpisywania umów dających osłonę prawną pracownikom wykorzystując niewiedzę zatrudnionych do naruszania ich interesów. Pomimo to, że w wielu sytuacjach charakter wykonywanej pracy implikuje podpisanie umowy o pracę pracodawcy proponują umowy śmieciowe. W takich sytuacjach w przypadku zwolnienia z pracy pracownik ma szansę ustalić w sądzie faktyczny stosunek pracy i żądać wypłaty należnych nadgodzin, pensji czy przywrócenia do pracy.

 

O zagrożeniach płynących z outsourcingu opowiedział Jarosław Niemiec ze Związku Zawodowego Górników w Polsce. Outsourcing sam w sobie nie jest złem, jeśli jest wykorzystywany zgodnie ze swoim przeznaczeniem jako jednorazowe lub okresowe świadczenie usług dla firmy, która, na co dzień trudni się działalnością odmienną niż ta, którą oferuje firma zewnętrzna. Problem w tym, że firmy ouotsourcingowe stają się w swojej działalności nieprzejrzyste i przenikają na rynku pracy coraz więcej przedsiębiorstw. Taka tendencja powoduje odpływ stabilnych etatów z firm na rzecz elastycznie świadczonych usług przez pracowników zatrudnianych w agencjach pracy tymczasowej. Aby zrozumieć skalę niebezpieczeństwa wystarczy zauważyć, że na 280 zarejestrowanych w Polsce firm outsourcingowych wartych 4 miliardy złotych, firmy te wykazują jedynie 100 tyś. zatrudnionych osób na umowę o pracę.

 

Karolina Montygierd (z Grupy Nic o Nas bez Nas) przedstawiła sytuację wolontariatu w Gdańsku. Opowiedziała jak wolontariat rozumiany kiedyś jako bezinteresowna pomoc bliźniemu zostaje przewartościowany w miejsce płatnych etatów, na których Gdańsk próbuje zaoszczędzić. I tak w ofercie wolontariatu znajdziemy prace biurowe w urzędzie miasta czy też przymusowe uczestnictwo uczniów szkół podstawowych w przeprowadzeniu próby przeciwpożarowej na nowopowstałej PGE Arenie.

W sytuacji, w której rząd dyskutuje o wprowadzeniu wynagrodzenia za staże i praktyki może warto byłoby także, przyjrzeć się działalności administracji i jej wpływowi na przemieszczanie się płatnych miejsc pracy w miejsce nieodpłatnej. Przy takiej ofercie rynku pracy młodzi ludzie są skazywani na brak perspektyw i uniki ze strony pracodawców zatrudnienia pracowników. Obecna sytuacja zachęca do nieustannej wymiany praktykantów i przepływu wolontariuszy przez miejsca dawniej zarezerwowane dla odpłatnej pracy.

W pierwszej fali kryzysu gospodarczego mieliśmy do czynienie z uspołecznieniem strat i prywatyzacją zysków czyżby kolejnym etapem miało być ucharytatywnienie płatnej pracy i prywatyzacja zysków?

 

Na koniec bloku o stabilności zatrudnienia Bartosz Kantorczyk z Inicjatywy pracowniczej omówił plusy i minusy związków zawodowych. Mówił między innymi o upolitycznieniu i zagubieniu interesów pracowniczych wśród dużych związków zawodowych oraz niezależności małych związków okupionej ciężarem istnienia ciągłego konfliktu miedzy związkowcami a pracodawcą. Następnie omówił ryzyko nagłaśniania medialnego sporów między pracownikiem a zakładem pracy. Podkreślał, ze ta strategia ma jedynie sens w sytuacji dużej pewności wygranej pracownika i poparcia ze strony związku w innym przypadku pracownik naraża się na utratę pracy, ostracyzm ze strony pracodawców i brak perspektywy zatrudnienia z powodu etykietki „związkowca i zadymiarza”.

 

W zdesubstancjalizowanej polityce nie będziemy mieli okazji usłyszeć, żadnej konkretniej propozycji na wskazane wyżej problemy. Najbliższe dni pokażą czy politycy w ogóle odważą się podjąć temat stabilności zatrudnienia i mieszkań w Polsce. Pewnie SLD i PIS-owi przyjdzie łatwiej składać w tej sprawie obietnice z uwagi na niewielkie szanse tych partii na wejście po wyborach do rządzącej koalicji. W Polsce jeszcze długo będziemy oglądać rozgrywki karteli politycznych w zamkniętym obiegu tych samych ludzi między tymi samymi partiami. Byłoby naprawdę beznadziejnie gdyby tak jak tego chcą politycy na tym się kończyło. Demokracja na szczęście to nie tylko oddanie, co cztery lata głosu na któregoś z polityków. Jest jeszcze polityka oddolna i społeczeństwo obywatelskie, które stawia opór organizuje się i jak pokazał Gdański Szczyt Społeczny również ze sobą dyskutuje.

 

W dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się artykuł Mateusza Żurawika „Wędrujący bilet? Lepiej niech on nie wędruje”. Poniżej nasza odpowiedź:


Akcja „Wędrujący bilet” ma szerszy wymiar niż tylko namawianie do zaoszczędzenia pieniędzy. To przykład obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nie zgadzamy się na obciążanie kosztami nieudolnych działań władz Krakowa zwykłych mieszkańców.


MPK nie jest komercyjną firmą, lecz ma misję społeczną. Podwyżki cen biletów uderzyły w zwykłych, niekoniecznie zamożnych mieszkańców. Niestety władze nie raczyły nawet zapytać ich o zdanie w tej sprawie. Akcja „wędrujący bilet” jest więc formą negocjacji z miastem i zwrócenia uwagi na niewłaściwy proceder, jakim jest szukanie oszczędności w kieszeniach mieszkańców. Dotyczy to również serii innych podwyżek czekających mieszkańców naszego miasta jesienią.

 

Inna sprawą jest fakt, iż kupując bilet na 60 minut i przejeżdżając na nim 40, pozostaje do wykorzystania jeszcze 20. Analogiczna sytuacja występuje, gdy kupujemy bilet jednorazowy dotyczący całej trasy i np. jadąc z Placu Centralnego na Dworzec Główny, przekazujemy go na przystanku pod dworcem wsiadającemu, który udaje się do Bronowic. W taki oto sposób wykorzystujemy całość usługi, za którą zapłaciliśmy, a w tramwaju jest cały czas jedna osoba.

 

Jest jeszcze inny – dla nas jako anarchistów najważniejszy – aspekt „wędrującego biletu”. Gdy jeden człowiek oddaje drugiemu bilet, rodzi się wartość, której nie można przeliczyć na pieniądze – solidarność. Politycy chcą, abyśmy byli podzielonym społeczeństwem – łatwiej im wtedy nami rządzić. Bądźmy więc solidarni, bo prawda jest taka, że w społeczeństwie, gdzie ruchy społeczne są silne, to nie politykom a obywatelom żyje się lepiej. Nasza akcja wspiera tych ostatnich.

Z trzech kamienic na Kazimierzu eksmitowanych może zostać wkrótce 300 osób oraz kilkanaście punktów usługowych. Zakon Kanoników Regularnych Laterańskich wydzierżawił budynki wraz z lokatorami.
 
 

Problemy mieszkańców kamienic przy ulicy Józefa 9 i 11 oraz Bożego Ciała 24 zaczęły się, gdy Zakon postanowił wydzierżawić budynki firmie The Silva House. Chce ona stworzyć w nich ekskluzywne centrum hotelarsko-konferencyjne. Nowa administracja rozpoczęła nękanie lokatorów i najemców podwyżkami czynszów. Często w taki właśnie sposób właściciele chcą wpędzić lokatorów w długi, które stają się powodem eksmisji. Mogą one czekać 70 rodzin zamieszkujących budynki.

 

W zabytkowych kamienicach przy ulicach Józefa oraz Bożego Ciała mieści się również kilkanaście urokliwych pracowni, galerii i pubów. Są tam m.in. sklep zielarski, pracownia Jagamakota, Psotatota, Galeria Sztuki Naiwnej, Art Factory, Bill Hickman czy pub Eszeweria. Administracja zapewniła jednak prowadzących punkty usługowe, że „opróżnienie budynków z lokatorów” może zająć im nawet dwa lata. Przez ten czas będą oni mogli prowadzić swoją działalność. Niestety już teraz, podobnie jak lokatorom, podniesiono im czynsze nawet o kilkaset złotych. Miejsca, które tworzą niepowtarzalny klimat tej części Kazimierza, często prowadzone są przez pasjonatów i nie generują wystarczających dochodów, by pozwolić na opłacenie podwyższonych czynszów.

 

Sytuacja mieszkańców jest niezwykle trudna, ponieważ Zakon jest niezależny w swoich działaniach i podlega tylko Watykanowi. Sprawa nie jest jednak przesądzona. Inwestycję mogą skutecznie zablokować władze miasta. Nowy właściciel złożył już dwa wnioski o zgodę na inwestycję u Wojewódzkiego Konserwatora zabytków – oba zostały odrzucone. Kamienica jest jednak w fatalnym stanie technicznym, od lat nie była remontowana. Jak twierdzą jej lokatorzy jest to robione celowo, by w ten sposób doprowadzić do katastrofy budowlanej i pozbyć się przeszkody na drodze do przeprowadzenia intratnej inwestycja.

 

Właściciele galerii i pracowni wraz z mieszkańcami nie zamierzają jednak dać się tak łatwo wyrzucić. Wspólnie z organizacjami lokatorskimi i Federacją Anarchistyczną organizują protest. Obecnie zbierane są podpisy pod petycją adresowaną do władz państwowych i kościelnych. Petycję podpisać można w lokalach przy ulicy Józefa, na skłocie C-10 lub za pośrednictwem internetu na stronie: http://www.petycjeonline.com/ulica_jozefa_w_krakowie

Dziś o godz. 13.00. podczas sesji rady Miasta Poznania odbywała się akcja przeciwko planom postawienia osiedla kontenerów socjalnych w Poznaniu. Wzięło w niej udział kilkanaście osób, głównie z Federacji Anarchistycznej, która wezwała do protestu (oświadczenie czytaj TUTAJ). Akcję poparło kilka osób ze środowiska poznańskiej Krytyki Politycznej.

Protestujący pierwotnie zebrali się pod salą sesyjną Rady Miasta rozdając oświadczenie wchodzącym i wychodzącym radnym oraz innym osobom. Następnie postanowiono wejść na salę. Prowadzący obrady Rady, w ewidentnie protekcjonalnym tonie stwierdził, że „wycieczka” zasłania widoki i poprosiły, aby przesunęła się w inne miejsce pomieszczenia. W odpowiedzi protestujący stwierdzili, że mają prawo protestować i stać w tym miejscu gdzie się znajdują. Na Sali zaoponował harmider. Sesję Rady przerwano, a radni zaczęli opuszczać salę. Protestujący wznosili okrzyki: „Nie dla getta kontenerów”. Interweniowała Straż Miejska i doszło do przepychanek. Sytuację próbował uspokajać przewodniczący Rady Grzegorz Ganowicz. Ostatecznie nikogo z protestujących nie zatrzymano. Już po wyjściu z magistratu na miejsce przyjechała policja.

Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu dyrektor Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych ogłosił swoją decyzję, iż rusza realizacją budowy kontenerowego osiedla w Poznaniu przy ulicy Średzkiej. W uzasadnieniu stwierdził, iż spowodowane jest to faktem, że Rada Miasta do końca czerwca 2011 roku nie rozpoczęła debaty na temat kontenerów. Stanowisko takie ze zdumieniem przyjął przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej Rady Miasta, który stwierdził w wypowiedzi dla prasy, że ma pisemne zapewnienie prezydenta miasta, iż na potrzeby debaty zostaną przedstawione odpowiednia opracowania, które nigdy do rąk radnych nie trafiły.

Wobec arbitralnych decyzji dyrektora ZKZL, ignorujących opinię publiczną i Radę Miasta, należy stwierdzić, iż dzisiejszy incydent jest na to odpowiedzią. Władze miasta składały deklaracje, że kwestia kontenerów zostanie rzetelnie przeanalizowana i przedyskutowana. Okazuje się, że były to czcze deklaracje i zostały przekreślone decyzją jednego urzędnika.

Jako Federacja Anarchistyczna konsekwentnie domagamy się natychmiastowego odstąpienia od budowy kontenerowych osiedli w Poznaniu. W związku z ignorowaniem głosu opinii publicznej i Rady Miasta żądamy także odwołania ze stanowiska dyrektora ZKZL Jarosława Pucka. 

Pikietujący zapowiedzieli, że w razie kontynuacji projektu budowy osiedla kontenerów socjalnych, akcję protestacyjne się nasilą.
Strona 1 z 3