Jeszcze we mnie gdzieś pobrzmiewa szum górskich strumieni, przesuwają się obrazy gór i twarzy przy ognisku, a tu już zakończył się pobyt na tegorocznym Obozie Anarchistycznym.
Z Rzeszowa pojawiliśmy się w kilka osób, niektórzy pierwszy raz. Nie wszystkim dane było pozostać na cały obóz i musieli wracać do codziennych spraw.
Jak było? Dużo deszczu i dużo słońca, tak pół na pół. Dość chłodne noce i ciepłe towarzyskie pogawędki. Wspólne posiłki, wykłady i wieczorne dyskusje przy ognisku. Niektórzy wybrali się na majaczącą w zarysie horyzontu Babią Górę i byli pod wrażeniem.
Dowiedzieliśmy się co u kogo i jak tam leci. Prelegenci i prelegentki opisali nam sytuację w rosyjskich więzieniach, na Białorusi i Turcji. Była możliwość posłuchania gorzkich refleksji nad małą radykalnością ruchu, jak i indywidualną sytuacją jednostki uwikłanej w realia kapitalistycznej codzienności.
Każdy dzień kończył się upiększonymi humorem dyskusjami, a chwilami fantasmagorycznymi wywodami poszerzającymi obszary poznawcze. Bywało, że zabrakło drzewa przed świtem, a sen ustępował miejsca płomiennym wypowiedziom.
Ci co byli pewnie nie żałują, Ci co nie byli niech próbują za rok, może to miejsce i czas też jest dla nich.
FA Rzeszów – Zbych