Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-

Efekt domina, czyli ziemniaki i mandarynki

W ostatnim tygodniu bardzo dużo mówi się o współczuciu, o pomaganiu. Wszystko za sprawą Dominiki Kulczyk – współwłaścicielki firmy Kulczyk Investments działającej w 30 krajach na świecie oraz prezeski Kulczyk Foundation, również obecnej w 30 krajach (przypadek?). W związku z tą drugą działalnością występuje ona w serialu dokumentalnym „Efekt domina”, w którym, jak opisuje jeden z portali: „'Efektu domina' nie da się powstrzymać. Jeden dobry uczynek pociąga za sobą następny. Ten program to najlepszy przykład na to, iż każde mądre wsparcie może uruchomić serię pozytywnych zmian w życiu całych społeczności. Tym razem Dominika Kulczyk pomaga tam, gdzie problem głodu i niedożywienia, zwłaszcza wśród najmłodszych, jest najbardziej widoczny”. Koncepcja całkiem niezła i idea wydaje się słuszna, zwłaszcza że czas Wielkanocy, a Jezus nauczał o pomocy bliźniemu. W miastach w Polsce pojawiły się billboardy, na których widzimy Dominikę trzymającą czarnoskóre dziecko. Dzieci łapią za serce, więc nie dziwi, gdy w jednym z czasopism szybko pojawia się wywiad z bohaterką. Kulczyk przekonuje w nim, że taka działalność jest jej obowiązkiem. Bo jako nastolatka była bogatsza od innych rówieśników, gdyż miała mandarynki.



No i zaczął się efekt domina. Podczas tegorocznego rozdania Nagród Radia Tok FM im. Anny Laszuk aktywiści Obozu dla Puszczy wspomnieli, że sponsorująca tę nagrodę Kulczyk Investments robi coś niedobrego w Delcie Nigru, że to katastrofa ekologiczna. Z tego samego Obozu jedna z aktywistek rezygnuje z ubiegania się o inną nagrodę, bo nie chce stać ramię w ramię z Dominiką Kulczyk, także do niej nominowaną. W międzyczasie powstają teksty, opinie, felietony, ludzie spierają się w komentarzach. Jedni popierają Dominikę jako wyśmienitą filantropkę, bohaterkę „trzeciego świata” i oskarżają jej przeciwników, że zazdroszczą jej pieniędzy, które przecież ciężko zarobił jej tata. Wojciech Staszewski w swoim komentarzu do sprawy pisze o zawiści zjadaczy ziemniaków wobec zjadaczy mandarynek. Druga strona natomiast krzyczy, że Delta Nigru, że Tunezja. Jako mieszkaniec Poznania, w którym Jan Kulczyk zaczynał swoją biznesową karierę, pozwolę sobie dorzucić swoje trzy grosze.



Aby rozeznać się trochę w kwestii tego, jak Dominika Kulczyk jest w stanie pomagać dzieciom na całym świecie, trzeba zobaczyć, skąd pochodzą dochody jej, jak i prowadzonej przez nią fundacji. W tym celu wystarczy wejść na stronę Kulczyk Investments. Znajdziemy tam wszystkie inwestycje. Połowa z nich związana jest z wydobyciem surowców naturalnych takich jak ropa, gaz, węgiel i złoto w Afryce i Ameryce Łacińskiej, czyli najbardziej kontrowersyjne z punktu widzenia lokalnych społeczności biznesy, które nie bez przyczyny prowadzą do licznych protestów, często krwawo tłumionych. Na tych właśnie kontynentach pomocy udziela Kulczyk Foundation. Oczywiście nie tylko firmy znajdujące się pod kontrolą Kulczyków zyskują na eksploatacji surowców w krajach globalnego Południa. O znaczeniu tego typu przemysłu wydobywczego i jego konsekwencji mówi np. krótki filmy Instytutu Globalnej Odpowiedzialności, który warto obejrzeć przed lekturą następnej części tekstu: „Tajemnica twojego smartfona”.



Przyjrzyjmy się bliżej działalności niektórych konsorcjów rodziny Kulczyków. Zacznijmy od Neconde Energy Limited. Jej opis z wyżej wspomnianego portfolio brzmi: „Konsorcjum, które kupiło od Shell 45% udziału w licencji OML 42 w delcie Nigru, jednym z największych basenów węglowodorowych na świecie. Udział w konsorcjum Neconde daje Kulczyk Investments dostęp do bardzo atrakcyjnych aktywów wydobywczych na terenie Afryki.” Jest. Słynna i głośna w ostatnich dniach Delta Nigru, tak bardzo przywoływana przez ekologów. W 2008 i 2009 roku doszło tam do wycieków, które zanieczyściły wodę, zniszczyły ziemię uprawną, a plama ropy miała 200 km długości. Pozbawiło to wody pitnej i zrujnowało życie dziesiątek tysięcy osób w regionie. Wtedy pojawiło się Kulczykowe Neconde, które odkupiło licencje skompromitowanego Shella. Była to całkiem udana inwestycja – Shell pozostał z konsekwencjami i wyciekiem do posprzątania, a Neconde tanio nabyło „żyłę złota”. Nie było słychać wtedy o akcji humanitarnej z ich strony. Zarobili kosztem zniszczenia domu 30 milionów ludzi, w tym wielu dzieci, podczas gdy „Efekt domina” pomógł 600000 osób, zgodnie z tym, co mówi Dominika.



Kolejna spółka to Serinus, która wcześniej nazywała się Kulczyk Oil Ventures, w ostatnim czasie wykazuje tylko straty. Głównie za sprawą tego, że inwestuje w niestabilnych regionach, szukając ropy i gazu. Były to m.in. Syria przed wojną, Ukraina przed konfliktem zbrojnym oraz Tunezja. O inwestycjach w tym ostatnim kraju głośno było w ostatnim roku, kiedy to spółka straciła dostęp do pól naftowych okupowanych w ramach strajku przez pracowników. Było to spowodowane zwolnieniami w rafineriach. Ktoś powie – no ale chociaż na chwilę dostali pracę. Tylko niestety przemysł wydobywczy ma to do siebie, że pojawia się na jakimś terenie, zanieczyszcza środowisko, daje co prawda na jakiś czas pracę, ale zostawia później mieszkańców z wyjałowioną ziemią, bez perspektyw i możliwości przeżycia oraz ze zdestabilizowanym regionem. Pracownicy w Tunezji, walcząc o godne warunki życia, giną w czasie ataków policyjnych, a wszystko po to, aby spółki takie jak Kulczykowe Serinus mogły odzyskać za cenę krwi kontrolę nad swoimi inwestycjami. Przypomnijmy, że właśnie na tych ludziach i ich pracy w rafineriach i kopalniach ciężko zza biurka dorobili się Kulczykowie.



W czwartej edycji „Efektu domina” Dominika Kulczyk będzie prowadziła działania w obozie dla uchodźców. I tutaj warto przyjrzeć się kolejnej spółce – San Leon Energy. Wpisując tą nazwę w wyszukiwarkę, pojawia się wideo. Widać obóz dla uchodźców, sporo dzieci i protest przeciwko San Leon. Kobieta tłumaczy, że przez działalność tej spółki są pozbawieni podstawowych produktów, takich jak woda i nie chcą ich na swoim terenie. Już nie wspominając o tym, że spółka ta wydobywa dla okupanta, przez którego znaleźli się w tej sytuacji. Ciekawe, czy o nich też będzie program…



No i ostatnia spółka, której chcę się przyjrzeć. Autostrada Eksploatacja SA, czyli spółka posiadająca dużą część autostrady A2 będącej najdroższą autostradą w Europie. Było to sprytne zagranie, ponieważ początkowo Jan Kulczyk ściągał samochody zagranicznych marek do polski. Na tym zbił pierwszy majątek. Aby dodatkowo zarobić na tej inwestycji, dogadał się z polskim rządem i wszedł w budowę A2. Dzięki temu mógł zarobić po raz drugi na wysokich opłatach za przejazdy. A zarobek spory, bo w roku 2011 wynosił 400 mln zł. Kulczyk Investments tłumaczy się, że musi w całości pokrywać koszty utrzymania autostrady i do tego płacić podatek VAT od sprzedaży biletów. W tym czasie taka np. Szwajcaria potrafi skasować od kierowcy za rok tyle pieniędzy za przejazd wszystkimi autostradami, co Autostrada SA jednorazowo za przejazd w dwie strony. I nie jest w stanie oddać państwu 800 mln zł plus odsetki, na które okradła nas wszystkich (w tym szpitale, sierocińce i stołówki, w których działa Kulczyk Foundation), przeszacowując prognozy dotyczące przejazdu ciężarówek autostradą. Tak właśnie uczciwie zarabia rodzina Kulczyków na swoją działalność dobroczynną i na swoje mandarynki kosztem zjadaczy ziemniaków.



Na podstawie danych, które podsuwa sama strona Kulczyk Investments, można jednoznacznie stwierdzić, że Dominika Kulczyk nie jest filantropką. Jest zwykłą hipokrytką, która dorobiła się na nieszczęściu innych oraz na tym, że jej ojciec miał (co mu trzeba oddać) łeb do interesów. I podstawowym problemem nie jest tutaj – jak niektórzy pokroju Staszewskiego twierdzą – zawiść do zjadaczy mandarynek. Niech je jedzą. Problemem jest to, że sok z tych mandarynek wymieszany jest z ludzką krwią i łzami: pracujących w kopalniach oraz zabitych na protestach, a także tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich ziem, ponieważ na skutek katastrof ekologicznych nie nadają się one do życia. Jeśli faktycznie chce pomóc tym ludziom, powinna zamknąć interesy w krajach globalnego Południa, a pieniądze zarobione na nich zainwestować w rekultywację terenów i pomoc byłym pracownikom i rolnikom. A tak mamy „Efekt domina”: wykorzystać, zarobić, zniszczyć, przekazać ochłap na pomoc, żeby pokazać, jak się jest fajnym. Opowiedzieć o tym mediom, żeby pokazać, jak dzięki zarobionym pieniądzom można pomóc. A w międzyczasie wciąż eksploatować i na koniec porzucić interes, zostawiając ludność w nienadającym się do życia ekosystemie.

Kawka

 

 

www.rozbrat.org

Redakcja

Redakcja

Strona www: www.federacja-anarchistyczna.pl E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.