Władze Krakowa chcą zamienić szkolne stołówki w komercyjne punkty gastronomiczno. Obiady będą w nich kosztować nawet 4 razy tyle co obecnie. Skutki proponowanych zmian odczują jak zwykle najbiedniejsi.
Szukając oszczędności rządzący Krakowem po raz kolejny postanowili sięgnąć do systemu edukacji. Po decyzji o likwidacji kilku sprawnie funkcjonujących szkół i przedszkoli postanowili, że uczniowie nie potrzebują spożywać obiadów. Ich pomysł jest niezwykle prosty istniejące szkolne stołówki, z których mógł skorzystać każdy chcą sprywatyzować. – Nie mówimy o likwidacji, ale o przekształceniu. Przestaną prowadzić je szkoły, natomiast z chętnymi osobami, dotychczas zatrudnianymi w szkołach, będą podpisywane umowy ajencyjne. Ewentualnie prowadzony będzie catering – tłumaczy na łamach Gazety Krakowskiej Katarzyna Fiedorowicz z urzędu miasta.
Szkolne stołówki funkcjonują głównie w podstawówkach. Dla wielu uczniów są jedyną szansą na zjedzenie ciepłego posiłku w ciągu dnia. Coraz częściej dzieci w szkole siedzie od 7 do 17 – czyli od początku lekcji aż do zamknięcia świetlicy. Obecnie jeden obiad składający się z dwóch dań w szkolnej stołówce kosztuje 4 złote. Zarobione pieniądze przeznaczane są na bieżące funkcjonowanie. Z budżetu miasta natomiast wypłacane są pensje dla kucharzy.
Prywatne punkty gastronomiczne wsparcia z miejskiej kasy już nie otrzymają. Więc ceny obiadów pójdą w górę. – Żeby nie odnotować straty jeden pełny obiad będzie kosztować około 15 złotych – oceniają kucharki. Rodziców większości dzieci, którym nie przysługują darmowe posiłki z pomocy społecznej, nie będzie stać by zapłacić po kilkaset złotych miesięcznie za obiady w szkole.