Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-

Zapraszamy na dyskusję, która jest jednym z licznych wydarzeń towarzyszących Manifie 2012 w Krakowie!

 

Prezentacja, rozmowa, burza mózgów na żywo. Ewa Langer - basistka zespołu Translola, inicjatorka i dyrektorka festiwalu Kobieca Transsmisja i Agata Dutkowska, socjolożka, artystka, założycielka Latającej Szkoły dla Kobiet podzielą się refleksjami, wynikami naukowych badań, osobistymi fascynacjami muzycznymi i przykładami kobiet, które je najbardziej inspirują w świecie muzycznym. Będzie mowa o punku, socjologii, transie, groupies, władzy, wyzwoleniu, symbolach seksu, feminiźmie, subwersji i obozach rockowych dla dziewczynek.

 

06.03.2012 (wtorek) godz. 19.00
Klub Migawka
ul. Krakowska 27

 

Federacja Anarchistyczna Kraków

16 lipca roku 2011 na poznańskim skłocie Rozbrat, w klubie anarchistycznym, odbyła się minikonferencja na temat cenzury w Internecie.

Prelegentami byli Błażej Kaczorowski (były prezes Partii Piratów) oraz Michał „Rysiek” Woźniak (działający w Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania oraz Fundacji Panoptykon).

Konferencję rozpoczął Kaczorowski, którego prezentacja dotyczyła prób (udanych bądź nieudanych) wprowadzenia cenzury w Internecie na przykładach różnych krajów.

Pierwszym omówionym krajem była Polska, gdzie w roku 2009 próbowano wprowadzić ustawę antyhazardową, która mogła prowadzić do cenzury w ramach delegalizacji hazardu, mającej objąć również Internet. Ta cenzura miała działać na zasadzie rejestru stron zakazanych oraz domen, do których dostęp miał być uniemożliwiony. Pojawiały się również pomysły cenzury pod pretekstem blokowania treści o charakterze pedofilskim (m. in. Wypowiedź posła Brejzy o konieczności delegalizacji sieci TOR), także na zasadzie rejestru. Pomysł został zablokowany przy protestach polskich Internautów.

Wspomniany był także przykład francuskiej ustawy HADOPI (Haute Autorité pour la diffusion des œuvres et la protection des droits sur Internet), na mocy której każdemu Internaucie podejrzanemu o łamanie praw autorskich wysyłane były ostrzegawcze listy. Po otrzymaniu trzeciego listu odcinany był dostęp do Internetu. W ramach tego prawa znaleziono 18 mln osób (czyli ok. 1/4 ludności we Francji) łamiących francuskie prawa własności intelektualnej. Listy ostrzegawcze wysłano jednak do miliona wylosowanych Internautów, gdyż zabrakło odpowiedniej ilości urzędników – gratulujemy!

Przedstawione było porozumienie ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), mające na celu walkę z naruszeniami praw własności intelektualnej. Porozumienie to jest obecnie negocjowane, nie wprowadzone jeszcze w życie i tajne (tylko teoretycznie, dzięki Wikileaks).

Krótko omówiony był również system cenzury w Chinach. Jest to jedyny kraj, w którym działa w miarę sprawnie działający system, choć i tu zdarzają się przykłady niekonsekwencji w działaniu. Przykładem jest chwilowa cenzura Wikipedii, zainicjowana w wyniku pojawienia się na niej słów kluczowych związanych z tematyką cenzurowaną przez chińskie władze; później cenzurę Wikipedii zawieszono. Istnieją także proste techniki, które pozwalają ominąć „chiński internetowy wielki mur”.

Kolejny prelegent, Michał Woźniak, wyjaśnił techniczną stronę omawianych tematów. Na początku wytłumaczył w jaki sposób zbudowany jest Internet i jakimi drogami wysyłane są w nim dane. Powiedział, iż Internet został zaprojektowany jako sieć zdecentralizowana, działająca pomimo zniszczenia poszczególnych punktów Omówił różnicę między protokołami HTTP i HTTPS, stwierdzając jednocześnie, że większość ruchu w Internecie, odbywająca się pierwszym (nieszyfrowanym) protokołem, jest niezwykle łatwa do odczytu dla osób postronnych. Następnie przedstawił sieć TOR oraz narzędzie HTTPS Everywhere. Stwierdził także, że Internetu nie da się całkowicie ocenzurować, gdyż takie działanie byłoby niezwykle kosztowne, spowalniające ruch w Internecie, zaś ludzie mający wiedzę z zakresu informatyki nadal mogliby opracowywać nowe sposoby łamania zabezpieczeń.

Konferencja ta wywoływała dyskusje wśród publiczności. Pojawiały się różne opinie, również tych osób, które nie prezentowały tak konsekwentnie występującego przeciw cenzurze stanowiska, jakie reprezentowali prelegenci oraz organizatorzy.

Jan Sowa jawi się jako gorliwy obrońca kultury przed wszelkimi próbami jej instrumentalizacji. Co więc mógł powiedzieć anarchistom z Rozbratu, którzy nie ukrywają, że zastanawiają się, w jaki sposób można użyć sztuki jako narzędzia do zmiany świata? Przedmioty sprzedają się dzięki statusowi. Wykonanie rzeźby diamentowej czaszki przez Damiena Hirsta kosztowało około 15 mln funtów, cena wywoławcza wyniosła już natomiast 50 mln.  Pomijając narzędzia zniszczenia, dzieła sztuki należą do najdroższych. Dlaczego? - Jan Sowa rzuca pytanie w przestrzeń. No właśnie, dlaczego? - pytaniem na pytanie odpowiada publika.

- Sztuka pozwala przekroczyć horyzont własnej biografii – wyjaśnia Janek - Dla Feuerbacha to oddawanie części samemu sobie przez człowieka. Sztuka nadaje materii formy zrodzone w myśli. Istotą człowieczeństwa jest twórczość. To cecha gatunkowa, bo podczas kiedy inne zwierzęta modyfikują swe środowisko, człowiek wytwarza świat w którym żyje. Takie było stanowisko młodego Marksa i z takiej właśnie perspektywy antropologicznej i humanistycznej wyrosła jego krytyka kapitalizmu, który alienuje wytwórcę od jego wytworu, czego efektem jest duchowa nędza.

Jan Sowa to łebski, oczytany facet. Rozmawiając z nim, trudno nie ulec wrażeniu, że spotykasz się zarazem z całą śmietanką towarzyską nauk humanistycznych, zarówno tych żyjących jak Jacques Ranciere, Alain Badiou czy Hillary Putnam, jak też tych, którzy już dawno przekroczyli swój „horyzont biografii”. Trudno rozpoznać, gdzie Jan Sowa cytuje innych, a gdzie mówi swoim językiem. Wydaje się, że nie ma to jednak większego znaczenia, a jego oryginalność polega na specyficznej kompilacji myśli innych według kryterium własnego zaangażowania społecznego. Doktor socjologii, psycholog, autor książek, wydawca... Zresztą sprawdźcie sobie sami w Wikipedii. Zaprosiliśmy go na Rozbrat, by poznać jego zdanie na temat politycznego znaczenia kultury.

- Kultura jest ostatnim bastionem broniącym się przed grabieżą kapitalizmu – tłumaczy Sowa - Raport Hausnera, w którym polityk forsuje zarządzanie instytucjami kultury na zasadach rynkowych jest jawną próbą zastosowania „doktryny szoku” opisanej przez Naomi Klein. Prywatyzacja, deregulacja i cięcia socjalne – rozwiązania proponowane w raporcie- to nic innego jak tak zwana „święta trójca Konsensusu Waszyngtońskiego”, uniwersalny przepis, według którego wyznawcy Miltona Friedmana prowadzą podbój planety. Kultura zaś nie działa według instrumentarium neoliberalnego. Jej naturalnym modelem jest bardziej potlacz, ekonomia daru. Wszelkie próby sprawienia, by służyła doraźnym interesom, sprawiają, że traci ona na wartości, zatraca tożsamość, zamieniając się w błahą rozrywkę.  Natomiast „coś rzeczywiście interesującego i wartościowego może powstać w kulturze jedynie w warunkach swobodnie prowadzonego eksperymentu, nie nakierowanego z góry na osiągnięcie żadnego celu”.

Kapitału społecznego, stanowiącego o realnym rozwoju społeczności, nie sposób wytworzyć, zdaniem Janka Sowy, odgórnie - administracyjnie. Znając lewicowy punkt wyjścia jego rozważań, zrozumiałe jest, że chce on uwolnić kulturę spod dyktatu władzy i pieniądza. Po uszach dostało się jednak nie tylko sektorowi publicznemu i prywatnemu, lecz także organizacjom pozarządowym. Dla Janka Sowy ngo'sy to „zmutowany bękart” pierwszego i drugiego sektora. Sednem problemu jest to, że nie różnicują źródeł dochodów na swą działalność. Uzależniają się od grantów, przez co w konsekwencji realizują one nie własną politykę a politykę władzy. Jak obserwuje Janek, zamiast pierwotnego entuzjazmu oddolnego działania u ngo'sów postępuje profesjonalizacja i manegeryzm według czysto rynkowych wzorców, co ostatecznie przemienia je w działalność kryptokapitalistyczną. Objawem instrumentalnego traktowania kultury są spektakularne, lecz krótkoterminowe akcje w postaci festiwali, których głównym zadaniem jest ściągnięcie turystów. Nawet jednak zakładając, że zależałoby nam przede wszystkim na promocji miasta, trwalej zmieniłoby jego wizerunek, podejmowanie może mniej spektakularnych, lecz bardziej ryzykownych i eksperymentalnych przedsięwzięć rozpisanych na dłuższy czas, bo to właśnie one mają potencjał kulturotwórczy, rozumiany jako tworzenie nowych wartości i znaczeń.

Warto wysłuchać konstruktywnej krytyki od przyjaciela, tym bardziej może, że Janek Sowa potrafi być również samokrytyczny. Bez ogródek przyznaje, że swym projektem Goldex Poldex, szukając taniego lokum w pobliżu centrum Krakowa, stał się wraz z przyjaciółmi awangardą gentryfikacji, nie potrafiąc przełamać, jak to ładnie nazywa „gry w klasy”. Poniżej przytaczam fragment jego tekstu odnoszący się m.in. do działalności Rozbratu:

„W reakcji między innymi na korupcję trzeciego sektora powstaje coś, co czasem nazywa się 'czwartym sektorem'. Tworzą go niesformalizowane inicjatywy społeczno- kulturalne (czasem również i wymiarze politycznym). Najlepszym tego przykładem są skłoty i podobne do nich na wpół hobbystyczne galerie, świetlice lub 'domy kultury', które znaleźć można w dużych miastach na całym świecie: poznański Rozbrat, warszawska Elba, paryskie Electron Libre i Les Frigos, kolektywy takie jak Pachamama czy Lavaca w Buenos Aires, postindustrialne przestrzenie w nowojorskim DUMBO itp. W przeciwieństwie do często zbanalizowanych i koniunkturalnych działań trzeciego sektora tego rodzaju inicjatywy niosą ze sobą orzeźwiającą szczerość i autentyzm. Mają też jednak wiele słabych stron. Nie chodzi nawet o 'dyskurs artystycznej jakości, z punktu widzenia którego większość 'niezależnej (czy to słowo jeszcze coś znaczy?) kultury jest niewiele warta. Nie jest trudno pokazać, że dyskurs ten służy przede wszystkim afirmowaniu społecznych dystynkcji i nie chodzi w nim głównie o artystyczną wartość, ale o podkreślenie podziałów klasowych, z tym że w oparciu nie o kryteria materialne, ale o nierówną dystrybucję kapitału symbolicznego. Większym problemem jest raczej to, że czwarty sektor za bardzo definiuje swoją tożsamość poprzez procedury czysto negatywne i ekskluzywne, służące przede wszystkim utwierdzeniu się w poczuciu własnej moralnej wyższości: Z tymi nie współpracujemy, tych nie chcemy tu widzieć itd. W efekcie 'niezależność' polega na tym, że grupa kilkunastu lub kilkudziesięciu osób bije w kółko sobie samym brawo i organizuje imprezy, w których wbrew radykalnym deklaracjom chodzi tylko o potwierdzenie grupowej tożsamości.” [Jan Sowa: „Goldex Poldex Madafaka, czyli raport z (oblężonego) pi sektora”, fragment z Europejskie polityki kulturalne 2015]

Jak zapewne zauważyliście, Jan Sowa jawi się jako gorliwy obrońca kultury przed wszelkimi próbami jej instrumentalizacji. Co więc mógł powiedzieć anarchistom z Rozbratu, którzy nie ukrywają, że zastanawiają się, w jaki sposób można użyć sztuki jako narzędzia do zmiany świata?

To nie jest właściwe do tego narzędzie – odpowiadał nam Janek - Sztuka może być bardzo użyteczna dla badacza, w celu zrozumienia współczesnego świata, nie jest natomiast w żadnym razie narzędziem do zmiany świata. Jeśli interesuje was prawda i kształtowanie za jej pomocą rzeczywistości, to już dużo lepszym punktem wyjścia jest na przykład profesja dziennikarza.

- Co jednak z sztuką krytyczną? Czy działalność na przykład Wodiczki czy Libery nie jest przykładem na to, że można skutecznie połączyć sztukę wysoką z zaangażowaniem społeczno- politycznym?

- Zauważcie – mówił Sowa - że w świecie sztuki jest to zaledwie kilka nazwisk, artyści krytyczni stanowią niewielki procent artystów w ogóle. Byłoby myśleniem życzeniowym wyobrażać sobie, że mogłoby być  inaczej. Akurat w tej kwestii artyści nie stanowią jakiegoś wyjątku i buntowników można wśród nich znaleźć tylu, co proporcjonalnie w całym społeczeństwie.

- Co jest wobec tego, twoim zdaniem- zapytaliśmy -  realnym motorem rewolucyjnej zmiany?

- Wydaje mi się, że znakomitą odpowiedź na to pytanie udzieliła Naomi Klein w swoim dokumencie „The Take” opisującym jak bezrobotni wyniku kryzysu pracownicy, zajęli zamkniętą fabrykę - mówił Janek - Podstawowym zagadnieniem w walce z kapitalizmem jest własność i jej przejęcie.

- Czy w takim razie nie warto się zastanowić jak mogłoby wyglądać przejecie własności w sferze znaczeń produkowanych przez kulturę? - pytaliśmy, mając na myśli nasze ulubione praktyki partyzantki komunikacyjnej polegającej na grze z kodem dominującej kultury.

Jan Sowa doskonale rozumie zagrożenia płynące z sojuszu nacjonalizmu z kapitalizmem i aprobuje wobec tego wywrotowe praktyki na polu kultury. Mimo to upiera się, że nie jest to najwłaściwszy dla nas kierunek działania. Sztuka, zauważcie – mówił - z samej swej nazwy sugeruje, że jest czymś sztucznym, w tym sensie, że wtórnym wobec świata, jest jego odbiciem. Sztuka polega na agregacji znaczeń, dzieło sztuki jest więc ze swej natury wieloznaczne. Wykastrowawszy ją z tej wieloznaczności otrzymać możemy zaledwie coś na kształt propagandy czy reklamy.

- Nie sposób zaprzeczyć, że sztuka jest zajęciem elitarnym, gdzie posiadanie kapitału kulturowego jest w korelacji z posiadaniem kapitału ekonomicznego. Większość społeczeństwa nie jest w stanie rozpoznać nawet dzieła sztuki, nie mówiąc o zrozumieniu go. Nie jest to jednak w żadnym razie winą sztuki, lecz panujących relacji społecznych. Prawdziwa zmiana opiera się na zmianie stosunków społecznych w dziedzinie własności- powtarzał Janek – także dla dobra samej kultury.

- Czy sztuka ma moc tworzenia alternatyw wobec tego systemu? - zapytaliśmy pod koniec.

Janek Sowa w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko – Ależ tak, choć nie tak jak myślicie; sztuka jest żywym odzwierciedleniem tego, czym będziemy zajmować się po rewolucji.
(luk)

WŁADZA WYKLUCZA – WYKLUCZMY WŁADZĘ. Inwigilacja, dyskusja i koncert

8 lipca ROZBRAT, ul. Pułaskiego 21 a, wstęp wolny

17.00. SZTUKA INWIGILACJI

17.00. DYSKUSJA O SZTUCE WYKLUCZANIA

Mainstreamowy dyskurs ujawnia się nam pod postacią retoryki:„cudu gospodarczego”, „sukcesu transformacji”, „modernizacji”, czy ogólnie mieszczańskiego „samozadowolenia”. Powszechnie akceptowane narracje spychają zagadnienia takie jak: bezdomność, bezrobocie, nierówności dochodowe, śmieciowe formy zatrudnienia do kwestii o charakterze marginalnym, chociaż nimi nie są. Podobnie dzieje się z prostytucją, narkomanią, alkoholizmem, więziennictwem, które prezentuje nam się jako przede wszystkim problemy o charakterze indywidualnym, a nie społecznym. Naszym celem jest wskazanie na procesy wykluczenia społecznego uruchomione przez władzę, rozumianą nie tylko jako „administracja państwowa”, która niedostatecznie zawraca uwagę na „ludzi żyjących na marginesie społeczeństwa”, ale przede wszystkim jako hierarchiczno-klasową strukturę ustanawiającą dominację polityczną i/lub ekonomiczną. Rola państwa w takim przypadku sprowadza się do usankcjonowania strukturalnych nierówności, a rolą dominującej kultury jest zawoalować istniejące nierówności, sprzeczności i konflikt.

Jaka jest rola sztuki? Czy komercjalizacja sztuki, pochłonięcie jej przez mainstreamowy sposób myślenia nie pozbawiło jej całkowicie możliwości krytycznych? Czy dziś jest tylko możliwa sztuka uprawiana pod dyktando prywatnego i państwowego mecenatu, wymagającego aby ewentualna krytyka prowadzona była w określonych ramach i nie wychodziła poza „standard”? Czy „opłacona przez mecenasów” współczesna sztuka jest konformistyczna, czy też potrafi się przeciwstawić władzy? Jeżeli ma potencjał emancypacyjny, to dlaczego rozmawiamy o „marginalizacji”, „wykluczeniu” i „reformach”, a nie rozmawiamy o „podziałach klasowych”, „dominacji politycznej, ekonomicznej” i „rewolucji”? Dlaczego sztuka jest w stanie wygenerować event, który przyciąga bogatych do niektórych biedniejszych kwartałów miast (stając się częścią procesów gentryfikacji), a tak rzadko podejmuje działania otwierające zamknięte dzielnice i ekskluzywne miejsce dla „miejskiej biedoty”? Dlaczego współczesna sztuka jest tak koniunkturalna politycznie, a artyści tak często przewidywalni w swoich działaniach? Dlaczego są tak egocentryczni i mało wyczuleni na problemy społeczne? Czy sztuka uzasadnia klasowe podziały i nierówności? Czy dziś to nie jest jej podstawowy sens istnienia?

Udział biorą: Michał Iwański, Rafał Jakubowicz, Ewa Mikina

Prowadzenie: Jarosław Urbański

Po dyskusji koncert Hati

21 maja w Warszawie odbyło się kolejne spotkanie Klubu Dyskusyjnego Lewicowej Alternatywy. Było ono poświęcone zjawisku gentryfikacji, czyli wyrzucaniu z atrakcyjniejszych dzielnic miast ich dotychczasowych mieszkańców, aby zastąpić ich przedstawicielami klas wyższych. W spotkaniu wzięło udział kilkadziesiąt osób.

Głównym mówcą był Polak, który działał w ruchach lokatorskich w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg. Opowiedział on o podobieństwach i różnicach między polskim a niemieckim ruchem lokatorskim. Jego zdaniem w kwestach mieszkaniowych możemy mówić nie tylko o walce, ale i wojnie Społecznej, ponieważ podważane jest podstawowe prawo do dachu nad głową.

Partycypacja to coś więcej niż konsultacje. W najbliższy wtorek odbędzie się w Krakowie spotkanie poświęcone demokracji uczestniczącej.

Coraz więcej miast i regionów eksperymentuje z demokracją uczestniczącą. Jest to alternatywna droga w stosunku do narzędzi demokracji przedstawicielskiej. Daje realną możliwość wpływania mieszkańców na wygląd własnych miast czy wsi. Partycypacja daje możliwość odpolitycznienia przestrzeni publicznej oraz odzyskania kontroli nad najbliższym otoczeniem.

 

Spotkanie dyskusyjne na temat demokracji partycypacyjnej poprowadzi Dariusz Kraszewski. Na zagranicznych oraz polskich przykładach zostanie ukazany proces przejmowania przez lokalne społeczności odpowiedzialności za konstruowanie budżetów samorządów. Cele spotkania jest wprowadzenie mieszkańców Krakowa, do zagadnienia demokracji partycypacyjnej i jej narzędzi.

 

PRZEPRASZAM! KTO TU RZĄDZI?!?

wtorek 24.05 godzina 18.00
Kawiarnia Święta Krowa
ul. Floriańska 16


Broszura Rafała Górskiego „Przewodnik po demokracji uczestniczącej” http://www.rozbrat.org/images/pdf/demokracja_uczestniczaca.pdf

Dyskusję poprzedzi prezentacja dotycząca działań ruchu antynuklearnego jaki powstał w Polsce i Wielkopolsce po katastrofie w Czarnobylu w drugiej połowie lat 80., a następnie przedstawiona zostanie sytuacja i najważniejsze argumenty antynuklearnego ruchu po awarii w Fukushimie. Prelegentem będzie Jarosław Urbański związany z Federacją Anarchistyczną i skłotem Rozbrat, dawniej uczestnik ruchu Wolność i Pokój, organizującego antynuklearne protesty na terenie kraju i w Wielkopolsce.
Gentryfikacja w skrócie oznacza proces komercjalizacji i prywatyzacji przestrzeni miejskiej danej dzielnicy lub na danym obszarze miasta. Od pewnego czasu możemy zaobserwować rozwój tego zjawiska w wielu polskich miastach: Warszawie, Poznaniu, Trójmieście. Wszędzie, gdzie gentryfikacja ma miejsce dochodzi do podwyżek czynszów, eksmisji lokatorów, którzy nie mogą sprostać podwyższonym opłatom; małe sklepiki i punkty usługowe są wypierane z gentryfikowanych obszarów, a ich miejsce zajmują banki, drogie restaurację i luksusowe apartamenty przeznaczone dla najbogatszych. Konsekwencją gentryfikacji jest więc zmiana struktury społecznej danego obszaru (zmuszenie do przeprowadzki osób uboższych i otrzymujących średnie dochody) i jego infrastruktury.

Przemianom tym często towarzyszy rozwój nadzoru nad gentryfikowanym obszarem: budowa sieci monitoringu wizyjnego, zwiększenie ilości i częstotliwości patroli policyjnych, coraz częstsza obecność prywatnych firm ochroniarskich. Przestrzeń miejska traci swój wspólnotowy charakter i staje się obszarem podporządkowanym i służącym jedynie elitom finansowym.

15 maja o godzinie 19.30 w Klubie Kombinator (os. Szkolne 25, przy Łaźni Nowej) w Krakowie odbędzie się spotkanie autorskie ze znanym dziennikarzem i krytykiem literackim Łukaszem Gołębiewskim oraz młodą pisarką i działaczką społeczną Ewą Małopolską. Będzie ono poświęcone najnowszej powieści Łukasza Gołębiewskiego: „Bomba w windzie” oraz debiutanckiemu zbiorowi opowiadań Ewy Małopolskiej pod tytułem „Cztery sny”.

Łukasz Gołębiewski, dziennikarz, krytyk literacki, przez ponad dziesięć lat związany z „Rzeczpospolitą”. Redaktor i wydawca m.in. „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” i „Biblioteki Analiz”, autor monografii „Rynek książki w Polsce”, która do 2006 roku miała dziewięć wydań oraz tłumaczenia na niemiecki i angielski. Od zawsze związany ze sceną punk, uczestnik punk-rockowych zlotów i festiwali w wielu krajach, przed laty grał na perkusji w garażowych zespołach, o których nikt już nie pamięta (np. Grzyby Goebbelsa), w punkowym środowisku znany pod ksywką Disorder. Autor powieści „Xenna moja miłość” i „Melanże z Żyletką”, „Disorder i ja”, „Złam prawo”, „Bomba w windzie” a także m.in. książki podróżniczej „Meksyk – kraj kontrastów”.

Ewa Małopolska absolwentka filologii polskiej oraz pedagogiki społeczno-opiekuńczej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przez ponad pięć lat związana była ze stowarzyszeniem „U Siemachy”. W ramach wolontariatu prowadziła warsztaty o tematyce społecznej w Dziennych Ośrodkach Socjoterapii. W wolnych chwilach podróżuje autostopem po świecie. Zjawisko skłotingu, któremu poświęcone są jej opowiadania, zna z autopsji.

 

„Bomba w windzie” Akcja powieści dzieje się w Londynie, bohater – Richard Burton – został uwięziony w szybie windy, prawdopodobnie w wyniku wybuchu podłożonej przez terrorystów bomby. Niepewny czy i kiedy nadejdzie pomoc, bez wody i jedzenia, snuje opowieści o swoich wcześniejszych spotkaniach ze śmiercią. To książka o umieraniu, o lękach, o samotności, ale napisana z humorem i pełna przygód. „Samotność bez prawa wyboru to więzienie. W więzieniu od szaleństwa ratują wspomnienia. Angielski bohater nowej książki Łukasza Gołębiewskiego, zamknięty w windzie wiszącej gdzieś między piętrami budynku zniszczonego wybuchem bomby, przypomina sobie niewiarygodne zdarzenia jakich był uczestnikiem w czasie swego brawurowego, prowadzonego na krawędzi śmierci życia. Czy rzeczywiście wszystko to mu się przydarzyło? Czy Richard Burton istniał naprawdę? Jaka jest granica pomiędzy wspomnieniem a mistyfikacją? Autor do końca trzyma czytelnika w niepewności” – napisał o powieści Grzegorz Sowula, recenzent „Rzeczpospolitej”

 

„Cztery sny” Kim są dzisiejsi mieszkańcy skłotów? Jakie są ich ideały, marzenia i lęki? Jakimi wartościami kierują się w życiu? „Cztery sny” Ewy Małopolskiej udzielają nam odpowiedzi na te pytania; pokazują świat, który jest tak daleko i jednocześnie tak blisko nas… To zbiór czterech opowiadań: „Krótka historia”, „Cztery sny”, „Cegielnia” i „Ludzie z Sadowej”. Ich bohaterowie to młodzi, rozczarowani rzeczywistością ludzie, którzy z własnej woli decydują się zamieszkać na skłotach. Skłot nie jest dla nich formą młodzieńczego buntu, lecz świadomym wyborem i sposobem na życie; to otwartość umysłu, trudna sztuka odnalezienia się w grupie i wspólne ideały. Opowiadania Małopolskiej, choć gorzkie i do bólu realistyczne, pełne są poetyckich opisów stanów ducha i zmagań z codziennością. „Cztery sny” to opowiadania o wolności, o pragnieniu życia zgodnie z naszą naturą, a nie według ściśle określonych reguł, jakie próbuje narzucić nam dzisiejsza rzeczywistość.

W dniu 30 kwietnia na Rozbracie odbyło się spotkanie przedstawicieli ruchu lokatorskiego z kilku ośrodków w kraju: m.in. Wrocławia, Gdańska, Poznania, Warszawy i Torunia. W dyskusji udział wzięło ok. 40 osób. W drugiej części swoją nową książkę o ruchu lokatorskim zaprezentowała Veronica Sinevale („Gentryfikacja. Lokatorzy w ogniu wojny socjalnej”, Bractwo Trojka, 2011), opierając się na doświadczeniach i obserwacjach ruchu lokatorskiego w Berlinie i Warszawie. W trzeciej części spotkania wyświetlono film „Burżuazja wraca do centrum”, nakręcony przez Magdę Malinowską i opublikowany jako dodatek do ostatniego numeru Przeglądu Anarchistycznego. Ponad godzinny dokument opisuje skalę problemu dotyczącego nie tylko gentryfikacji, ale także szeregu innych kwestii, na jakie napotykają ruchy miejskie.

We wstępie do dyskusji nt. ruchu lokatorskiego przedstawicielka poznańskiego FA i Rozbratu stwierdziła, że jego wyraźnie obserwowalny rozwój wynika z kilku zasadniczych czynników. Po pierwsze, przyczynił się do tego kryzys mieszkaniowy, który w Polsce trawa od wielu lat. Po drugie, przypomniała tezę Piotra Krzyżaniaka, działacza Inicjatywy Pracowniczej, o tym, że ruch lokatorski jest konsekwencją przeniesienia się walk pracowniczych w sferę reprodukcji, co związane jest z rozwojem niestabilnych form zatrudnienia. Wobec braku możliwości podjęcia oporu i akcji rewindykacyjnej na poziomie zakładu pracy, czasowi pracownicy (prekariat) przenoszą walkę na grunt „mieszkaniowy”, tym bardziej, że czynsze i opłaty eksploatacyjne mają coraz większy udział w kosztach utrzymania. W takim przypadku, i w związku z trudnościami zdefiniowania pracodawcy przy elastycznych formach zatrudnienia, celem ataku są władze lokalne, które w dużej części zarówno odpowiadają za politykę mieszkaniową (czy szerzej: w sferze reprodukcji), jak też reprezentują przede wszystkim interesy biznesu. Wreszcie przypomniała tezę marksistów autonomistycznych, że formy zatrudniania znajdują swoje odbicie w sferze reprodukcji, a zamieszkanie (w sensie formalnym, przestrzennym, warunków, itd.) wyznacza naszą relację ze społeczeństwem. W warunkach kapitalistycznych nie jest ono jedynie obiektem umożliwiającym spełnienie niektórych życiowych potrzeb człowieka, a narzędziem służącym do narzucania pracy i wzmacniania podziałów społecznych. 

Jako pierwszy zabrał głos przedstawiciel Lewicowej Alternatywy i Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. W swoim wystąpieniu potwierdził trzecią z prezentowanych wyżej tez, mówiącą o sporym rozdrobnieniu ruchu lokatorskiego i sprzecznych niekiedy interesach różnych grup mieszkańców, co znajduje odzwierciedlenie zarówno w celach walki, jak też formach zorganizowania. Mamy np. w Warszawie do czynienia z jednej strony z osobami, które walczą o możliwość wykupu mieszkań komunalnych na preferencyjnych warunkach, z drugiej takich, którzy walczą z podwyżkami czynszów i domagają się od władz lokalnych mieszkań komunalnych, gdyż w inny sposób nie są w stanie, z powodu swoich dochodów, zapewnić sobie samemu dachu na głową. Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów (WSL) przede wszystkim nastawione jest na interwencję w sprawach indywidualnych i na naciskaniu na władzę. Stowarzyszenie powstało w 2007 roku. Kancelaria Sprawiedliwość Społecznej (KSS) koncentruje się na indywidualnych przypadkach pomagając w kwestiach formalno-prawnych, ale także przeprowadza np. blokady eksmisji. Komitet Obrony Lokatorów (KOL) skupiony jest przede wszystkim na działaniach zlokalizowanych na warszawskiej Pradze. Istnieje i działa także działa szereg różnych pomniejszych organizacji lokatorskich. Generalnie warszawski ruch lokatorski jest skoncentrowanych na sprawach lokalnych i trudno mu wyjść na poziom ogólnokrajowy.

Mówca zwrócił uwagę, że kwestia mieszkaniowa jest powiązania z dwoma procesami: jeden o charakterze ekonomicznym związany jest z reprywatyzacją zasobów lokalowych, a co za tym często idzie, z drastycznymi podwyżkami czynszów; drugi o charakterze politycznym, dotyczy zarządzania zasobami lokalowymi przez gminy, budownictwa komunalnego i socjalnego, zagospodarowania przestrzennego, czy stosowania polityki „karnej”, a nie społecznej wobec części lokatorów (np. budownictwo kontenerowe). Od dwóch lat ruch lokatorski z Warszawy stara się prowadzić naciski na stołeczną radę miejską, biorąc udział m.in. w niektórych jej sesjach. Prelegent stwierdził, iż nie do końca zgadza się z tezą P. Krzyżaniaka, a powiązanie ruchu lokatorskiego i pracowniczego warszawskie środowisko wyprowadza z tego, że prawo do dachu nad głową jest zdobyczą socjalną ruchu pracowniczego. 

Następnie przedstawiono doświadczenia Akcji Lokatorskiej (AL) z Wrocławia, która została powołana jesienią 2010 roku w związku z tzw. rewitalizacją jednej z dzielnic miasta – Nadodrza. Okazało się jednak, iż faktyczne problemy tej dzielnicy wiążą się nie np. z arbitralnością decyzji rewitalizacyjnych, ale z fatalnym stanem zasobów mieszkaniowych. Z biegiem czasu pojawił się problem mieszkańców prywatyzowanych kamienic z ulic Pomorskiej i Świdnickiej; przypadki eksmisji, odcinania mediów, drastycznych podwyżek czynszów. AL organizuje akcje (m.in. w urzędzie miasta), wydaje pismo („Nasze Nadodrze”), prowadzi serwis internetowy (kręci też reportaże – „Przekręt TV”). Lokalowo korzysta z bazy CRK (Centrum Reanimacji Kultury), a taktycznie odwołuje się do doświadczenia i praktyk inicjowanych przez warszawski Komitet Obrony Lokatorów i Związek Syndykalistów Polskich. Celem AL jest pobudzenie ruchu lokatorskiego, ale jednocześnie niedopuszczenie, żeby wyręczać innych w załatwianiu swoich spraw.  

W Poznaniu działania o charakterze lokatorskim prowadzone są w ramach Federacji Anarchistycznej i są kontynuacją akcji antyeksmisyjnych jakie podejmowała lokalna FA ok. 10 lat temu (kampania „Poznań miasto dla ludzi”). Dziś akcje tego typu wiążą się z namysłem nad sytuacją ruchu pracowniczego z jednej strony, a z drugiej z zagrożeniem eksmisją skłotu Rozbrat. Przedstawiciel FA stwierdził, iż w swoich działaniach poznańskie środowisko stara się nie koncentrować na sprawach indywidualnych. Kiedy zatem pojawiły się takie przypadki w dzielnicy Jeżyce (sąsiadującej z Rozbratem) postanowiono w pierwszej kolejności przeprowadzić sondażowe badania socjologiczne, które miały przede wszystkim zdiagnozować sytuację. Nie zmienia to faktu, iż FA pozostawała w kontakcie z lokatorami dwóch kamienic i starała się wzmocnić ich opór przeciwko podwyżce czynszu narzuconej przez nowego właściciela. Efektem badań na Jeżycach było m.in. rozprowadzenie kilku tysięcy gazetek informujących mieszkańców o sytuacji i radzących, jak mają postępować w przypadku groźby eksmisji czy jak walczyć z windykacją zadłużenia.

Poznańskie środowisko stara się też zabierać głos w sprawach generalnej polityki mieszkaniowej czy przestrzennej miasta (poprzez np. dość częsty udział w radach miasta czy posiedzeniach odpowiednich komisji), domagając się uwzględnienia w niej interesów grup najgorzej sytuowanych. Ostatnio najbardziej widoczny był spór dotyczący budowy kontenerów socjalnych w Poznaniu. Działaczki związane z poznańską FA przeprowadziły w tej kwestii badania dotyczące sytuacji na osiedlach kontenerowych, których wyniki stanowiły silny argument w sporze na ten temat. Oprócz akcji interwencyjnych w Poznaniu od połowy zeszłego roku prowadzona jest na szeroką skalę akcja plakatowa, która w znacznej mierze dotyczy polityki mieszkaniowej władz lokalnych. 

Przedstawiciel kampanii „Nic o Nas bez Nas” (NONBN) z Gdańska stwierdził, iż rozpoczęcie działań w sferze praw lokatorskich dwa lata temu, było podyktowane dwoma czynnikami. Po pierwsze, wiązało się z represjami i rozpadem istniejących w Gdańsku komisji zakładowych OZZ Inicjatywa Pracownicza, których przedstawiciele zostali zwolnieni, a struktury rozbite. Po drugie, miasto zaplanowało drastyczne podwyżki czynszów (mają wejść w życie w tym roku), które dotyczyły także bezpośrednio działaczy IP. Splot tych czynników spowodował, że podjęto szereg działań mających na celu przede wszystkim zablokowanie podwyżek czynszów, jak też projektu budowy osiedli kontenerowych. NONBN doprowadził do ujawnienia rzeczywistych konsekwencji polityki czynszowo-mieszkaniowej w mieście i odniosło spory sukces w mobilizacji lokatorów. NONBN stara się jednak inspirować i pobudzać do działania, a nie załatwiać sprawy za innych.

Jako ostatnie zabrały głos przedstawicielki Inicjatywy Lokatorskiej z Torunia, które stwierdziły, że ich grupa została powołana całkiem niedawno (marzec 2011 r.), a inspiracją do działania była ankieta na poznańskiej dzielnicy Jeżyce. Środowisko toruńskie obecnie stara się przeprowadzić podobne badania, choć w innym nieco celu – jako forma szerszego kontaktu z mieszkańcami. Dodatkowo celem grupy jest zdobycie środków na fundusz pomocy prawnej lokatorom.

Po wystąpieniu rozpoczęła się dyskusja. Warty odnotowania był głos przedstawiciela z Federacji Anarchistycznej z Krakowa, który pokrótce opisał mankamenty działań lokatorskich w stolicy Małopolski. Przede wszystkim wskazał, iż trudne do pokonania były problemy prawne, związane z indywidualnymi przypadkami, z których każdy był zasadniczo inny i niepowtarzalny, a dodatkowo łączyło się to niekiedy z brakiem samodzielności w załatwianiu swoich spraw przez lokatorów.

W ożywionej dyskusji kładziono nacisk na kilka problemów:
1. Zróżnicowanie interesów różnych grup lokatorów; rozbicie ruchu lokatorskiego.
2. Problem z uporaniem się z interwencjami o charakterze indywidualnym.
3. Trudnościami z przejściem na poziom działań bardziej ogólnych i koordynacją różnych grup lokatorskich.
4. Sprecyzowania celów działań.
5. Powiązaniu walk lokatorskich z walkami pracowniczymi.
Poznań to miasto anty-inteligenckie- mówił prof. Piotr Piotrowski na poniedziałkowym spotkaniu na Rozbracie. Martwe Muzeum Narodowe w Poznaniu nie ma nic do zaoferowania nawet konserwatystom. Brak nawet jednej dobrej księgarni. Posucha intelektulna – wyliczał profesor. Zauważcie, mówił, jaką hierarchię wartości zawiera Stary Browar w samej swej nazwie jako Centrum Biznesu, Handlu i Sztuki. 

Co nam z elit intelektualnych, kulturalnych czy biznesowych, ktore doprowadziły do stworzenia i uwiarygodnienia tego systemu „zarządzania” miastem (jego kulturą)? Doprowadziły do kryzysu, a dziś uzurpują sobie prawo do nadzorowania oddolnie inicjowanych prób wyjścia z tego kryzysu. Oczywiście naszym kosztem. Czy to nie czas by poszukać innych koncepcji niż ta, którą znamy z historii – twórzmy nowe elity, mające lepiej zarządzać? Pytali zgromadzeni.

To efekt nieprzerobionej do końca przez Polskę lekcji 1968 roku. Zaprzepaszczonej m.in. przez flirt opozycji z kościołem – tłumaczył Piotrowski. Nie jest to żadnym pocieszeniem, ale dzisiejsze zachłyśnięcie się neoliberalizmem przy jednoczesnym wzmocnieniu sił prawicowych to dla profesora syndrom typowy dla krajów postkomunistycznych. Profesor uważa, że kryzys kultury  jest odbiciem kryzysu inteligencji w Polsce w ogóle.  Nawet określenie „intelektualista”, jak twierdzi, ulega przesunięciu znaczeniowemu i wśród warszawskiej elity mówi się raczej, na modłę rynkową, o profesjonalistach. 

Profesor Piotr Piotrowski nie przypadkiem znalazł się na Rozbracie. W swej najnowszej książce „Agorafilia. Sztuka i demokracja w postkomunistycznej Europie”, wielokrotnie odnosi się z nieskrywaną sympatią do koncepcji demokracji agonalnej Chantal Mouffe, czyli bazującej na konflikcie, demokracji radykalnej, takiej która zmierza do demokratyzacji demokracji. Być może dlatego też forma panelu dyskusyjnego, gdzie każdy miał możliwość wyrażenia się wydawała się najodpowiedniejsza na spotkanie z profesorem. Przyznal zresztą, że dużą inspiracją do napisania rozdziału o anarchizmie było spotkanie na Rozbracie siedem lat temu.

Spotkanie na temat książki było jednak pretekstem do szerszych rozważań. Interesowało nas zainicjowanie dyskusji o tym, w jakim miejscu znajdujemy się z kulturą/sztuką i odpowiedzi, na pytania jak można wyjść z impasu prawicowego paradygmatu, który charakteryzuje sie z jednej strony liberalnym – populizmem, z drugiej konserwatywnym – zaściankiem. Jak można otworzyć kulturę, by wyjść z obłędu kapitalizmu? Jak można uciec od „kongresów kultury” i innych tym podobnych gloryfikacji władzy?

Władza organizuje kongresy, po to by stwarzać atmosferę działania. „Na jednym z kongresów organizowanych przez Lewiatana, usłyszałem wprost, że szczodrość nie jest formą dzielenia się nadwyżką, a jedynie inwestycją. Ci ludzie doskonale wiedzą, jak się ślizgać w tym świecie. Miałem okazję to zaobserwować przy okazji organizacji kilku ważnych wystaw. Kapitaliści nie są w ciemię bici, wielki biznes inwestuje w sztukę, bo na niej jako promocji zarabia. Stąd też zrobienie na przykład wystawy sztuki homoseksualnej nie było samo w sobie problemem, mały skandal jest potrzebny dla reklamy, więc potrzeba było nieco pieprzu, ale z kolei nie za dużo, tak właśnie w granicach smaku widza jako klienta”- opowiadał poprzez anegdoty o swoich doświadczeniach profesor. Profesor bronił wszakże artystów wchodzących w mezalians z władzą.  „To nie jest tak, że artyści chcą się jak najlepiej sprzedać. Artysta jest twórcą i chce przede wszystkim, by jego dzieło dotarło do jak największej liczby odbiorców”. Zastrzegał przy tym, że zwłaszcza w odniesieniu do sztuki krytycznej ryzykuje ona w takich sytuacjach rozbrojenie swego potencjału krytycznego.

Co w takim razie z przykładami gentryfikacji, w której biorą udział artyści? - pytała się jedna z osób z sali. Może należałoby inaczej finansować sztukę, zastanawiał się głośno z kolei ktoś z Rozbratu, podając analogię do finansowania sportu w Poznaniu, gdzie zainwestowano ogromny majątek w jeden obiekt sportowy, podczas gdy lepiej byłoby rozproszyć te nakłady. 

Dla Piotra Piotrowskiego jednym z rozwiązań jest przejmowanie instytucji. Sam próbował to uczynić, będąc na stanowisku dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie w zeszłym roku. Próba modernizacji zmierzyła się wówczas z konserwatywnym podejściem do roli muzeum z jednej strony a z drugiej z neoliberalnym nastawionym na zysk. Zwyciężyła koncepcja wypadkowa muzeum jako turystycznej atrakcji bazującej na swej prowincjonalności a profesor Piotrowski podał się do dymisji.

Wdrożono koncepcje sprzed 40 lat, które się nie sprawdziły. Lansowanie tego typu bajek pozostawmy Krytyce Politycznej. Dzisiaj jesteśmy bogatsi o doświadczenie końca lat 90. Wiemy, że to już nie wystarcza, że trzeba szukać nowych koncepcji decentralizowania, czy jak to nazywają przerażeni urzędnicy „anarchizacji” procesu decyzyjnego. Władza zawsze zasysa elity i wpędza je w realizację swoich interesów - Komentował ktoś z zebranych. 

- Nie ma możliwości, by z rozmowy o moście, ten most się sam wybudował. Obojętnie jak długo byśmy nie krytykowali władzy, musimy podjąć decyzję. Ktoś musi ją podjąć. Decyzję mniej lub bardziej udaną - Bronił się Piotr Piotrowski. Dla rozbratowców niekoniecznie musi być to natomiast władza, szczególnie ta elitarna.

Za kondycję polskiej kultury profesor obarczał m.in. miałkość uniwersytetów. Skrytykował wprowadzaną właśnie odpłatność za drugi kierunek jak i całą reformę bolońską. Jego zdaniem studia powinny być jak najbardziej otwarte i interdyscyplinarne a o ich kształcie powinien decydować przede wszystkim student. Nikt tak jak on, twierdzi, nie wie co jest dla niego najlepsze, ani profesorowie, ani tym bardziej ministerialny urzędnik. Przez dziewięć lat jako dyrektor Instytutu Historii Sztuki, Piotrowski witał studentów pierwszego roku, mówiąc im wprost, że powinni się buntować. Studenci buntować się jednak nie chcą... 

Podczas dwugodzinnego spotkania poruszana była na licznych przykładach rola artysty zaangażowanego i sztuki krytycznej. Jedna z działaczek Rozbratu, posiłkując się diagnozą Artura Żmijewskiego, skrytykowała tzw. artystów zaangażowanych za to, że w najlepszym razie ich sztuka jest interwencyjna, brakuje natomiast jej ciągłości działań, a przez to skuteczności, z której też nie są w ocenie ich sztuki rozliczani. Profesor przyznał częściowo rację temu, stwierdzając że za taki stan odpowiedzialny jest powszechny model procesu tworzenia sztuki, w którym postawa artysty jest skrajnie indywidualistyczna. W tym kontekście, jako swego rodzaju alternatywę, rozbratowcy przypomnieli o swojej współpracy z kanadyjską artystką Michelle Teran. Zaprosiła ich do współpracy w tworzeniu jej wystawy na poznańskim Biennale Mediations. Z początku chciała, by ta praca opowiadała o Rozbracie.Jednak po namowach zgodziła się, by tematem była kampania przeciwko kontenerom socjalnym. W rezultacie stworzona została praca, której głównym walorem była opowieść o samym procesie twórczym, w tym gdzie  ich działania zderzyły się z niechęcią władzy.

Szukając pól konfliktu z władzą, wielokrotnie odnoszono się do sprawy Doroty Nieznalskiej jako emblematycznego przykładu cenzury. Wskazywano, że ten jak i podobne przypadki nie zostały należycie wykorzystane zarówno przez samą artystkę jak i ruchy społeczne. Jednym z wniosków kończących dyskusję było dostrzeżenie potrzeby synergicznej współpracy pomiędzy środowiskiem artystycznym a ruchami społecznymi, dla dobra tak jednych jak i drugich, bo póki co, jak to wyraził się ktoś z obecnych, są to ciągle jakby dwa odrębne światy.

Spotkanie z profesorem Piotrowskim było pierwszym z cyklu trzech spotkań pod hasłem przewodnim „Władza w sztuce. Sztuka we władzy”. Następne spotkanie z Jankiem Sową 17 kwietnia. Szczegóły wkrótce. Serdecznie zapraszamy.
W ramach cyklu "Władza w kulturze, sztuka we władzy" tym razem zapraszamy na spotkanie z Janem Sową

Rewolucja kulturalna krąży nad europą.
20 lat po restytucji prywatnego kapitalizmu w Polsce, neoliberalni ekonomiści zabrali się za reformowanie jednej z ostatnich sfer życia, które nie zostały jeszcze poddane rynkowej dyscyplinie: kultury. Raport przygotowany w 2009 roku przez Jerzego Hausnera oraz odbywający się w tym samym roku Kongres Kultury Polskiej dokonały nowego otwarcia w dyskusji na temat miejsca i funkcjonowania kultury w społeczeństwie polskim. Niestety, propozycje neoliberalnych reformatorów idą w stronę, którą znamy już z "racjonalizowania" innych dziedzin: przemysłu, służby zdrowia, usług komunalnych itd. Polegają na prywatyzowaniu, liberalizowaniu i niszczeniu sektora publicznego. Jak wszystkie neoliberalne przemiany, mają charakter rewolucyjnego zerwania, idą jednak w kierunku większego utowarowienia, komercjalizacji i instrumentalizacji kultury. W tym samym czasie na świecie ten neoliberalny program poddawany jest dyskusji i krytyce. Nie tylko w teorii, ale również w praktyce pojawiają się alternatywne, bardziej partycypacyjne i demokratyczne pomysły na funkcjonowanie kultury. 

Warsztat prowadzony przez Janka Sowę będą okazją do przemyślenia lokalnej, polskiej sytuacji w kontekście tego, co dzieje się w innych krajach oraz do zastanowienia się nad sposobem nie rynkowo-neoliberalnego, ale wspólnotowo-emancypacyjnego zrewolucjonizowania kultury.
Zapraszmy na kolejne spotkanie z cyklu "wladza w kulturze, sztuka we wladzy". 17 kwietnia 2010. Godz. 18. Rozbrat ul. Pulaskiego 21a Poznan

Jan Sowa (ur. 1976) - studiował filologię polską, filozofię i psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz na Uniwersytecie Paris VIII w Saint-Denis. Doktor socjologii. Współtwórca Fundacji Korporacja Ha!art i redaktor "Linii Radykalnej" w wydawnictwie o tej samej nazwie. Jest też członkiem założycielem Spółdzielni Goldex Poldex. Pracował jako dziennikarz w Polskim Radiu i kurator w galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Jest autorem i redaktorem kilku książek z zakresu socjologii,
psychologii i krytyki społecznej. Wydał zbiór esejów Sezon w tatrze lalek (2003) i książkę Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna (2008). Opublikował kilkadziesiąt tekstów w kraju i za granicą, m.in. w "Ha!arcie", "Praesens", "Lampie", "Kresach", "Przeglądzie Anarchistycznym", "Philosophie Magazine", "Kulturze Współczesnej" i magazynie "2+3D". Ostatnio wydał antologię Na okrągło: 1989-2009, którą zredagował wspólnie z Anetą Szyłak. Pracownik naukowy Instytutu Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Warunki życia na poznańskich Jeżycach. Raport z badań niezależnych
23 marca (środa), godz. 18.00., Klub Anarchistyczny, Rozbrat, ul. Pułaskiego 21 a

W grudniu 2010 roku studenci i studentki nauk społecznych, a jednocześnie osoby związane z poznańskim środowiskiem anarchistycznym i skłotem Rozbrat, przeprowadzili badania na jednej z dzielnic Poznania – Jeżycach. Przedsięwzięciu przyświecały dwa cele: 
Po pierwsze chodziło o potwierdzenie hipotezy, że problem ekonomicznego upośledzenia wcale nie dotyczy wąskiego marginesu mieszkańców Poznania, ale dużej jego części tak, iż w istocie powinniśmy mówić o klasowych nierównościach społecznych. 
Po drugie, badania te nie były zlecone przez żadną instytucję, ani ośrodek władzy (jak ministerstwo, urząd miasta czy wyższa uczelnia). Przeprowadziliśmy je w pełni ze środków społecznych, a jego celem jest przekazanie wyników mieszkańcom badanej dzielnicy w przekonaniu, że pozwoli to na lepszą ich samoidentyfikacje i samodzielne dookreślenie własnych interesów. 

Zapraszamy na pierwszą prezentacje wyników.
16 lutego na Rozbracie w Poznaniu, odbyło się spotkanie dotyczące historii oraz obecnej sytuacji ruchu anarchosyndykalistycznego. Organizatorami spotkania były poznańska sekcja Federacji Anarchistycznej oraz Międzyzakładowa Komisja Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Spotkanie miało charaktery wykładu, przerywanego dyskusjami dotyczącymi poszczególnych zagadnień opisywanych w jego trakcie.

Na początku wstępnie naszkicowano rodowód ruchu socjalistycznego, w Europie od pierwszej połowy XIX wieku, z uwzględnieniem najistotniejszych nurtów składających się na całość ówczesnej lewicy.

Jesień 2010 roku była wyjątkowo ciężka dla białoruskich anarchistów i aktywistów. Wraz z początkiem września rozpoczęła się fala represji w ich kierunku: aresztowań, przesłuchań, konfiskacji komputerów, telefonów i innych nośników informacji. Przesłuchano łącznie ponad 100 osób, część z nich spędziła kilka/kilkanaście dni w areszcie. Pięciu osobom postawione zostały zarzuty. Obecnie przebywają w aresztach śledczych w oczekiwaniu na sąd (sprawy mają się odbyć w marcu i kwietniu).

W związku z tymi wydarzeniami białoruscy aktywiści zorganizowali trasę, celem której jest poinformowanie jak największej liczby ludzi o sytuacji ruchu anarchistycznego na Białorusi oraz o problemach z jakimi ów ruch się boryka. W czasie pokazu filmu i wykładu będą zbierane pieniądze na adwokatów i pomoc prawną dla więźniów.

W Warszawie, Krakowie i Wrocłaiu organizujemy spotkanie dotyczące oporu kobiet w Chinach. W 2010 roku przez Chiny przetoczyła się duża fala strajków przeciwko wyzyskowi i dyskryminacji pracowników w fabrykach na południu kraju. Kobiety “migrujące pracownice“ odegrały w  tych wydarzeniach ważną rolę. To nie zaskakujące. W powojennej historii Państwa Środka pokolenia kobiet próbowały poradzić sobie z trudną sytuacją, uzyskać większą kontrolę nad swoim życiem i stawiać opór codziennej opresji.


To właśnie one -“ chińskie pracownice “ będą bohaterkami spotkania. 
Punktem wyjścia do dyskusji będzie książka Pun Ngai "Pracownice 
chińskich fabryk" (wyd. Bractwo Trojka, Poznań 2010). Jej autorka nie 
tylko analizuje sytuację pracownic globalnych fabryk w kategoriach 
potrójnego systemu ucisku (stosowanego równocześnie przez patriarchalną 
kulturę, kapitalistyczny rynek i "socjalistyczne" państwo). Jej książka 
to przede wszystkim artykulacja doświadczenia pracy i migracji, 
tworzenia się nowej podmiotowości i oporu tych młodych kobiet.

Prezentacja zacznie się od krótkiego zarysowania tradycyjnego modelu 
chińskiej rodziny oraz historii kilku pokoleń chińskich kobiet 
pracujących w fabrykach w latach 40. i 50., zamieszkujących 
kolektywizowane wsie, członkiń kombinatów miejskich w latach 70. i 80., 
pracownic domowych w latach 80. Szczególną uwagę zwrócimy na sytuację 
współczesnych kobiet migrujących do globalnych fabryk: na ich pragnienie 
ucieczki z patriarchalnej wsi, transformacji relacji płci i klasy, 
zmaganiu z genderowym podziałem pracy, na ich walce z wyzyskiem i 
despotyzmem w specjalnych strefach ekonomicznych, wreszcie na roli, jaką 
odegrały podczas niedawnych strajków.

Zastanowimy się też, czy transformacja gospodarki z socjalistycznej na 
kapitalistyczną w Chinach i możliwość migracji zarobkowej ze wsi do 
miasta niosą w sobie emancypacyjny potencjał dla kobiet? Czy polska 
transformacja i możliwość migracji może mieć podobne znaczenie dla 
pracownic w Polsce?

Warszawa, 5 marca, sobota, godz. 18:30, Centrum Społecznym MS przy ul. 
Hożej 5/7 lok. 81

Kraków, 7 marca, poniedziałek, godz. 19:00, Klub Re, ul. Św. Krzyża 4

Wrocław, 8 marca, wtorek, godz.18.00, Klub i księgarnia Falanster, ul. 
Św. Antoniego 23

Prezentacja przygotowana zostanie przez uczestnika projektu 
www.gongchao.org, tłumacza Pun Ngai na język niemiecki i redaktora 
niedawno wydanej książki "Aufbruch der zweiten Generation, Wanderarbeit, 
Gender und Klassenzusammensetzung in China" na temat drugiego pokolenia 
migrantek i migrantów zarobkowych w Chinach. Spotkanie będzie tłumaczone 
na język polski.

Zapraszamy!

Kobiety z Inicjatywą (Inicjatywa Pracownicza)

Wydawnictwo Bractwo Trojka www.bractwotrojka.pl

oraz

Wrocławska Interdyscyplinarna Grupa Gender Studies

Fundacja Autonomia

Krakowska Sekcja Socjologii Krytycznej
W Warszawie, Krakowie i Wrocławiu zorganizowane zostaną spotkanie dotyczące oporu kobiet w Chinach. W 2010 roku przez Chiny przetoczyła się duża fala strajków przeciwko wyzyskowi i dyskryminacji pracowników w fabrykach na południu kraju. Kobiety – migrujące pracownice – odegrały w tych wydarzeniach ważną rolę. To nie zaskakujące. W powojennej historii Państwa Środka pokolenia kobiet próbowały poradzić sobie z trudną sytuacją, uzyskać większą kontrolę nad swoim życiem i stawiać opór codziennej opresji.

W sobotę w Warszawskim Centrum Społecznym Młodych Socjalistów odbyło się kolejne spotkanie Klubu Dyskusyjnego Lewicowej Alternatywy, inaugurujące cykl debat pod tytułem "Oblicza pracy". Spotkanie dotyczyło pojęcia alienacji.

Jakub Grzegorczyk z LA przedstawił pogląd Adama Schaffa, którego książka Alienacja jako zjawisko społeczne była punktem wyjścia do dyskusji. Schaff przedstawia w niej pojęcie alienacji obiektywnej, dotyczącej wytworów ludzkiej pracy oraz subiektywnej, związanej z odczuciami samego człowieka. Pierwszy z tych typów alienacji występuje, gry wytwór pracy zaczyna żyć własnym życiem, zwracając się przeciwko twórcy. Przykładem jest produkcja dóbr użytkowych mogąca prowadzić do kryzysu nadprodukcji, a w efekcie również utraty pracy przez wytwarzających je robotników. Alienacja może się również wiązać z przemianą idei czy instytucji zaczynających funkcjonować wbrew pierwotnym założeniom.

W środę, 19 stycznia na Rozbracie odbyła się dyskusja poruszająca tematykę migracji oraz nowych wyzwań, jakie przed ruchem wolnościowym stawia zwiększająca się liczba migrantów zarobkowych w Polsce. Punktem wyjścia do spotkania były refleksje kolektywu antygranicznego Radykalna Akcja Solidarna [RAS] z Warszawy, oraz teksty zamieszczone w ostatnim numerze Przeglądu Anarchistycznego (Obalić mit nielegalności. Wywiad z De Fabel Van De Illegaal; Łukasz Wójcicki Terror europejskiej polityki migracyjnej).


Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań zaprasza do Klubu Anarchistycznego na spotkanie na temat obecnej sytuacji na Białorusi, które odbędzie w środę 26.01 o godzinie 19:00

Strona 2 z 3