Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-
Dziś odbyło się zapowiadane wcześniej spotkanie u wojewody wielkopolskiego w sprawie sytuacji w kamienicy na ulicy Stolarskiej. Na rozmowy przybyli oprócz lokatorów przedstawicielki i przedstawiciele Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, Federacji Anarchistycznej i poznańskie media. Rozmowy niewiele przyniosły. Jeszcze wiele tygodni mieszkańcy będą się musieli obyć bez gazu i wody.

 

Bezpośrednią przyczyną – przypomnijmy – z powodu której sprawa Stolarskiej trafiła do Urzędu Wojewódzkiego, było wstrzymanie przez Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego decyzji Inspektora Powiatowego, nakazującego podłączenie wody na Stolarskiej. Lokatorzy chcieli się już z początkiem grudnia spotkać z wojewodą w celu wyjaśnienia sytuacji, ale ten ich zbywał. Dopiero przedświąteczna akcja, 19 grudnia, polegająca na wizycie lokatorów z wiadrami w urzędzie, doprowadziła do zainteresowania się ze strony Piotra Florka problemem. Wyraził wówczas opinię, że niechybnie na święta woda na Stolarskiej będzie. Nie było. Dodatkowo w niedzielę wieczorem robotnicy Piotra Śruby odcięli prąd, a wojewoda Florek wyłączył telefon, bo lokatorzy i media, zbyt jak widać natarczywie, chcieli się dowiedzieć - co dalej?

 

Na dzisiejsze spotkanie Piotr Śruba przybył w asyście swojego prawnika. Na salę, gdzie miało odbyć się spotkanie, nie wpuszczono przedstawicielki Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, Katarzyny Czarnoty. Wojewoda zawahał się nawet czy może wejść mecenas Agnieszkę Rybak-Starczak, która reprezentuje lokatorów ze Stolarskiej. Tym samym Piotr Florek wysłał jasny sygnał opinii publicznej – w spotkaniu mógł wziąć udział Piotr Śruba i usiąść obok lokatorów, za nękanie których zabroniono mu zbliżania się do kamienicy na odległość nie większą niż 100 metrów, przeciw któremu toczy się szereg postępowań prokuratorskich, a jego działalność jako czyściciela kamienic jest dobrze znana i udokumentowana. Odmówiono wstępu natomiast osobie, która stara się bronić praw lokatorskich. Postępowanie wojewody, jego uwagi i zachowanie broniące Piotra Śrubę, decyzje podlegających jemu służb, ewidentnie świadczą, że przyjęto opcję broniącą czyścicieli kamienic, a nie ich ofiar – lokatorów. Być może Piotr Florek zna się z właścicielami Stolarskiej, Liberkowskim i Garwońskim, a przynajmniej się zachowuje, jakby był kolegą ich wykidajły, Piotra Śruby.

 

Wojewoda Florek nie chciał rozmawiać z mediami. Chyba żeby znowu z gęby nie zrobić sobie cholewy. Ma wydać specjalny komunikat. Ustalono jedynie, że przeprowadzona zostanie na Stolarskiej ekspertyza budowlana, która ma przesądzić o stanie budynku i czy nadaje się on do zamieszkania. Mają ją sporządzić specjaliści na zlecenie… właścicieli kamienicy. Ma się to odbyć do końca stycznia przyszłego roku, a to oznacza, że jeszcze wiele tygodni lokatorzy na Stolarskiej nie będą mieli wody, ani innych mediów. Tym samym, może nie w świetle kulawego i wybiórczo stosowanego prawa, ale moralnej odpowiedzialności, do starkingu, czyli uporczywego nękania lokatorów, przyłożył się nie tylko Piotr Śruba, ale jego już dobry, jak widać, kolega, Piotr Florek – wojewoda wielkopolski.

Wieczorem 23 grudnia robotnicy Piotra Śruby wtargnęli do kamienicy na ulicy Stolarskiej i zniszczyli instalację elektryczną. Lokatorzy są pozbawieni gazu, wody, instalacji telefonicznej, a teraz także prądu. Ta bezwzględność postępowania czyścicieli kamienic musi doczekać się równie bezpośredniego odzewu.

 

Już wcześniej informowaliśmy, że działacze i działacze Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów (WSL) obawiają się, że na dniach dojdzie to takiej sytuacji. Pracownicy Fabryki Mieszkań i Ziemi byli widziani na terenie posesji już kilka dni temu. Próbowali zatkać kanalizację, ale im się nie udało. W piątek, 21 grudnia, lokatorzy ze stolarskiej i WSL zwołani w tej sprawie na godz. 13.00. konferencję prasową – nikt z mediów niestety nie dotarł.

 

Pomimo obietnic zlożłonych w ostatnią środę przez Wojewodę Wielkopolskiego Piotra Florka, na Stolarskiej nie pojawił także nikt z urzędników w sprawie podłączenia wody (o akcji czytaj TUTAJ). Wojewoda zaprosił działaczy lokatorskich na rozmowy dopiero po świętach – 28 grudnia.

 

Dramatyczna sytuacja lokatorów doprowadziła do spontanicznej akcji solidarnościowej zwołanej na dzień 24 grudnia godzinę 12:00. Po wczorajszym zniszczeniu w kamienicy na Stolarskiej przyłącza prądu, z Warszawy do Poznania został przywieziony, a następnie uruchomiony agregat prądotwórczy. Do tej chwili działa i zapewnia mieszkańcom elektryczność. Przywieziono butle z gazem, paliwo do agregatu, dziesiątki baniaków i zgrzewek wody. Przybyli działacze i działaczki Federacji Anarchistycznej, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i My–Poznaniaków, jak też wielu niezrzeszonych poznaniaków i poznanianek.

 

Wojewoda Piotr Florek, który wcześniej obiecał pomóc lokatorom, najpierw telefonicznie oznajmił, że nie może nic zrobić, a następnie wyłączył telefon. 24 grudnia w godzinach porannych spotkał się natomiast z czyścicielem Piotrem Śrubą, a dopiero potem z samymi lokatorami. Zaoferował zgrzewki wody i interwencyjny nocleg w hotelu; Piotr Śruba w wypowiedzi dla mediów stwierdził zaś, że przywróci elektryczność, jeżeli lokatorzy zapłacą 300 tys. zł.

 

Przypomnijmy, że podający się za administrującego kamienicą Piotr Śruba nie przedstawił żadnych dokumentów, które wskazywałyby, że jest upoważniony do pobierania czynszów. Lokatorzy złożyli kilka miesięcy temu wnioski do sądu o ustanowienie depozytów na ten cel. To w takich wypadkach standardowa procedura, kiedy nie wiadomo komu naprawdę należy płacić czynsz, jednak jakiekolwiek posiedzenie w tej sprawie jeszcze się nie odbyło. To kolejny dowód na inercję państwa w tej kwestii. Dodatkowo, w związku z pozbawieniem lokatorów dostępu do podstawowych mediów, reprezentująca ich przed sądem mecenas Agnieszka Rybak-Starczak, żąda znaczącego obniżenia należnego czynszu za ostatnie pół roku.

 

Jest rzeczą zdumiewającą, że wojewoda zdecydował się rozmawiać ze Śrubą, który ma zakaz zbliżania się do kamienicy z powodu nękania lokatorów. Istnieje szereg dobrze udokumentowanych przypadków czyszczenia przez niego kamienic – nie tylko przy Stolarskiej – ulice Strusia, Niegolewskich, Piaskowej itd. Co więcej, wojewoda dał Śrubie wiarę i faktycznie uwiarygadnia jego osobę i działania.

 

Kolejne spotkanie wojewody z lokatorami (i Piotrem Śrubą?) w tej sprawie ma się odbyć 28 grudnia.

Wczoraj o 17.00 odbyła się pikieta pod domem Grzegorza Liberkowskiego na ul. Mostowej 19h/12, współwłaściciela kamiennicy na ul. Stolarskiej 2 i na ul. Niegolewskich 14.  Kilkanaście osób weszło na teren luksusowego apartamentowca, by poinformować mieszkańców o tym, z jakim sąsiadem mają do czynienia. Samego Liberkowskiego nie zastano, chyba, że nie miał odwagi otworzyć drzwi. Podobna akcja odbyła się kilka miesięcy temu pod domem Lechosława Gawrońskiego, relacja TUTAJ.

 

Przypomnijmy, że to właśnie Liberkowski wraz z Gawrońskim  z premedytacją nasyłają na lokatorów firmę Piotra Śruby, który w urągający wszelkim standardom prawnym i moralnym stara się wyrzucić lokatorów. Cel jest jeden - szybki zysk biznesmenów pokroju Liberkowskiego.

 

Wcześniej ofiarami Śruby padli mieszkańcy kamienic przy Strusia, Niegolewskich, Piaskowej, Małeckiego. Metody nękania wszędzie są podobne: zastraszanie i szantaż, odłączenie mediów (wody, gazu, telefonów, kanalizacji i prądu), skuwanie tynków, zalewanie mieszkań, wypuszczanie szczurów, itd. Wszyscy mieszkańcy Poznania, w tym sąsiedzi, współpracownicy, znajomi, kooperanci – powinni jednoznacznie dać do zrozumienia panu Liberkowskiemu, że przekroczył granice. Nie wolno nikomu w ten sposób traktować lokatorów.

 

Odpowiedzią powinien być społeczny i instytucjonalny bojkot pana Liberkowskiego. Nie kooperujmy z Grzegorzem Liberkowskim, ani żadną z jego firm (rodzinna firma Liberkowskich- Dexter). Potępmy wszystkich tych, którzy stają za nagonkami  na lokatorów, a związani są często z dużymi przedsiębiorstwami i instytucjami, brylują na salonach i w galeriach, przyjmowani są z otwartymi rękoma w urzędach.

W środę, 19 grudnia grupa kilkudziesięciu działaczy i działaczek Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i Federacji Anarchistycznej udała się do Urzędu Wojewódzkiego z wiadrami… po wodę.

W tym przedświątecznym okresie wielu mieszkańców została pozbawiona dostępu do bieżącej wody, gazu i prądu w wyniku nielegalnych działań kamieniczników. Czyściciele kamienic obserwując długotrwały bezwład urzędu miasta i rządu, czują się bezkarni. Wyłączają mieszkańcom media, często tuż przed świętami, aby zmusić ich do wyprowadzki.  Cierpią lokatorzy z ulicy Stolarskiej, Matejki, Kościelnej, Kilińskiego, Litewskiej.... Byliśmy zapytać wojewodę, co on na to?

 

Po wodę do wojewody przyszli także mieszkańcy Stolarskiej, którzy już 8 miesiąc są zmuszeni żyć bez niej. W zeszłym tygodniu jedna z lokatorek, nieomal przepłaciła to życiem. Powiatowy Inspektor Nadzoru Powiatowego nakazał przyłączyć wodę w kamienicy, ale decyzje uchylił Nadzór Wojewódzki, polegający wojewodzie.

 

Lokatorów przyjął wojewoda Piotr Florek w asyście Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Obiecał zainteresować się sprawą i podjąć próbę podłączenia wody na Stolarskiej jeszcze do świąt; po świętach natomiast spotkać z Wielkopolskim Stowarzyszeniem Lokatorów.

 

Tymczasem czyściciele działają. Lokatorzy kamienicy przy ulicy Niegolewskich 14 zostali poinformowani przez Piotra Śrubę, że od 1 stycznia „poradzi sobie z nimi inaczej”, czyli odetnie media. Tylko w zeszłym tygodniu do Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów zgłosili się lokatorzy z czterech kamienic należących do Macieja Schultza. Niektórzy z nich latami żyli bez dostępu do mediów.

Wczoraj (13.12.12) odbyła się pikieta przed biurem firmy (ul Mickiewicza 18) należącej do Macieja Schulza, właściciela szeregu nieruchomości w całym Poznaniu. Od dłuższego czasu daje się poznać jako bezwzględny kamienicznik, który prześladuje lokatorów. Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, w ostatnim pół roku, miało trzy interwencje dotyczące bezprawnych działań Schultza: na ulicach Chwiałkowskiego, Kilińskiego i Kościelnej. Nękanie lokatorów, nielegalne  odłączanie im prądu i gazu, włamania do mieszkań itd. stają się typowymi działaniami Schultza i wynajętych przez niego pełnomocników.

 

Oprócz kilkunastu działaczy i działaczek Federacji Anarchistycznej oraz Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów na pikietę przyszli także  poszkodowani lokatorzy z ulicy Kościelna 15, którym Schultz odciął wodę. Zajmują oni mieszkanie legalnie, regulując systematycznie czynsz. Wcześniej – pod presja właściciela kamienicy – wyprowadziło się z niej wiele rodzin.

 

Najbardziej bulwersujący przypadek miał miejsce w lipcu tego roku, kiedy Schultz włamał się do jednego z mieszkań w asyście ochroniarzy. Wezwana policja zabrała lokatora, Ryszarda W., na komisariat celem wyjaśnienia sytuacji. W tym czasie właściciel zajął jego mieszkanie i wymienił zamki. Po powrocie, wieczorem, lokator zastał mieszkanie zamknięte. Przez kilka dni był bezdomny. Następnie wraz z grupą działaczy i działaczek z Federacji Anarchistycznej, rozwiercił zamki i wyłamał drzwi zajmując ponownie mieszkanie. Okazało się, że zostało ono kompletnie zrujnowane przez właściciela (skuto tynki, zniszczono instalację itd.). Wszystkie meble i rzeczy osobiste zostały wyrzucone na podwórko koło śmietnika.  Zginęło wiele przedmiotów i dokumentów. Działanie Schultza było nielegalne. Należy dodać, że początkowo policja próbowała oskarżyć lokatora o naruszeni miru domowego. Ten nie zgodził się podpisać odpowiedniego protokołu i złożył skargę na prokuraturę. Następnie okazało się, że Ryszard W. ma pełne prawo zajmować rzeczony lokal. Niestety Schultz wykorzystał indolencję policji. (Pisaliśmy o tym zdarzeniu wcześniej TUTAJ i FILM)


Po pół godzinie pikietujący udali się do biura Schultz, ten jednak nie otworzył drzwi, pomimo, że był prawdopodobnie na miejscu obecny, na co wskazywał zaparkowany na posesji jego samochód. Protestujący odchodząc skandowali: „Jeszcze tu wrócimy!”.
W dniu wczorajszym zakończył się proces anarchisty oskarżonego o przewodzenie nie zgłoszonej pikiecie lokatorów z ulicy Piaskowej. Sąd uniewinnił oskarżonego. W uzasadnieniu sędzia, Mateusz Bartoszek, podkreślił, że jedynym dowodem przemawiającym na niekorzyść oskarżonego były zeznania byłego już policjanta. Na nieszczęście dla policji występującej w procesie jako oskarżyciel publiczny [sic!] zeznania jednego policjanta nie wystarczyły do wrobienia anarchisty w tak haniebny czyn, jak przewodzenie zgromadzeniu.

 

Proces udowodnił, po raz kolejny, że samo występowanie policji w roli oskarżyciela publicznego nie daje policji jakiegokolwiek mandatu do reprezentowania społeczeństwa - celem ochrony dobra publicznego. Jakie bowiem szkody społeczne przyniosła pikieta lokatorów - systematycznie zastraszanych przez nowego administratora kamienicy Piotra Śrubę – w której lokatorzy domagali się interwencji i pomocy od miejskich decydentów? W toku procesu sami zeznający policjanci podkreślali, że protest lokatorów nie zakłócił ruchu drogowego w mieście, przebiegał spokojnie, a jedynym jego skutkiem była konieczność wyjazdu przebywającego wówczas w Urzędzie Miasta Prezydenta RP, „drogą zapasową”. Policjanci zeznając oczywiście nie dodali, że dopiero nagłośnienie przez lokatorów ich problemów doprowadziło do zainteresowania się ich losem ze strony decydentów.

 

Najwyraźniej konieczność negocjacji z BORem co do drogi wyjazdu Bronisław Komorowskiego z urzędu stała się dla poznańskich policjantów doświadczeniem na tyle traumatycznym, że postanowili kogoś za to nieprzyjemne doznanie ukarać.
Padło na jednego z anarchistów uczestniczących w pikiecie.

 

Wypełnienie wniosku o ukarmianie przychodzi policjantom łatwo, gorzej jest już ze stawianiem się na rozprawach. Z czterech rozpraw, które się odbyły w tej sprawie oskarżyciel publiczny zjawił się na ostatniej, na której wniósł o ukaranie oskarżanego mandatem w wysokości 250 zł. Zastanawiające jest czy dokonano racjonalnej oceny, jakie będzie koszt przeprowadzenia łącznie z ogłoszeniem wyroku pięciu posiedzeń sądu (dwa posiedzenia odroczone, ze względu na niestawiennictwo świadka oskarżenia). Oskarżony musiał ponosić koszty kolejnych rozpraw, związane z dojazdem i nieobecnością w pracy. Oczywiście koszta przegranego procesu nie uderzą w kieszenie bezmyślnych policjantów, a zostaną pokryte z pieniędzy nas wszystkich – czyli pokryte przez skarb państwa. Oskarżony najpewniej podniesie te koszty wnosząc wniosek o odszkodowanie za bezzasadne oskarżenie.


Wątpliwe by przegrana sprawa nauczyła czegokolwiek „publicznych oskarżycieli”  czy funkcjonariuszy policji. Już w grudniu rozpoczyna się kolejny proces anarchistów. Tym razem policja stara się obwinić dwie osoby o przewodzeni pikiecie w trakcie eksmisji rodziny państwa Jencz. Policjanci starają się więc dość desperacko w końcu skazać jakiegokolwiek anarchistę czy anarchistkę. Czy tym razem „oskarżyciel publiczny” odniesie sukces w myśl zasady: „dajcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf”? Najbliższa rozprawa anarchistów już 18 grudnia, serdecznie zapraszamy!

Demonstracja lokatorska

21 października 2012 r. Dział: Wielkopolskie
Ponad 200 osób wzięło udział wczoraj w demonstracji ulicami Łazarza. Odbyła się ona pod hasłami walki z „czyszczycielami” kamienic, masowymi eksmisjami i wysokimi czynszami. Organizatorami protestu było Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, Federacja Anarchistyczna oraz Stowarzyszenie My-Poznaniacy i uczestnicy Koalicji na Rzecz mieszkańców Stolarskiej. To właśnie spod kamienicy przy ulicy Stolarskiej 2, okupowanej przez mieszkańców od wielu miesięcy, ruszyła manifestacja.

 

W proteście wzięła udział liczna grupa lokatorów z „czyszczonych” kamienic w tym z ulicy Stolarskiej, Piaskowej, Niegolewskich, Strusia, Kanałowej, Małeckiego. Przybyli też mieszkańcy z innych zagrożonych wysiedleniem budynków. Lokatorzy na trasie przemarszu opowiadali o procederze wyrzucania na siłę mieszkańców z ich dotychczasowych lokali.

 

W demonstracji wzięli udział m.in.: Przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej Rady Miasta Poznania Tomasz Lewandowski, profesorowie Margarit Mayer z Berlina i Tomasz Polak z UAM, aktorzy Teatru Ósmego Dnia. Licznie przybyli przedstawiciele mediów.

 

Protest zakończył pod Zarządem Komunalnych Zasobów Lokalowych przy ulicy Matejki, odpowiedzialnego za realizację polityki mieszkaniowej w mieście, a jednocześnie za masowe i brutalne eksmisje na bruk.

 

O powodach i celach manifestacji można przeczytać więcej w specjalnej odezwie organizatorów (czytaj TUTAJ).

 

Ruch obrony praw lokatorów trawa. Podczas samej demonstracji zgłaszali się lokatorzy kolejnych kamienic ze swoimi problemami prosząc o pomoc. Inni deklarowali chęć wsparcia. Protest spotkał się z żywym i przyjaznym odzewem ze strony mieszkańców Łazarza, którym był dedykowany.

W środę 17 października odbyła się pikieta pod siedzibą Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, w ktorej uczestniczyło kilkanaście osób z Federacji Anarchistycznej i Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Powodem była wtorkowa eksmisja kobiety w ciąży, której dokonano „na zlecenie” ZKZL pomimo, że Zarząd był poinformowany o stanie w jakim znajduje się lokatorka.

O sprawie tej pisaliśmy wczoraj (czytaj TUTAJ). Na dzisiejszym proteście pojawiły się poznańskie media. Żywo reagowali przechodnie. Protestujący domagali się zaprzestania brutalnych wysiedleń. Poszkodowana lokatorka będzie dochodzić swoich praw przed sądem.

Z inicjatywy Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i Federacji Anarchistycznej, ukazała się broszura Lokatorki mówią - sytuacja społeczno-mieszkaniowa Poznania, zawierająca wywiady przeprowadzone w sierpniu 2012 roku z lokatorkami, które musiały stawić czoła trudnościom socjalno-mieszkaniowym. Naświetlają one zakres problemu, z jakimi musi się zmierzyć niemała część mieszkańców Poznania. W wywiadach wypowiadają się tylko kobiety. To działanie celowe podjęte w opozycji do dominującego przekonania, że eksmisje dotyczą jakichś bliżej niedookreślonych „trudnych lokatorów” czy „osób nie płacących czynszów”, „awanturujących się mężczyzn”. Tymczasem ofiarami polityki socjalno-mieszkaniowej w naszym mieście padają  konkretni ludzie – często właśnie kobiety, dzieci, czy osoby schorowane (przykładowo w sierpniu br. ZKZL wyeksmitował 90-letniego mężczyznę). Wspólną ich cechą jest niższy status ekonomiczny i społecznych, choć bywa, że ofiarami są także profesorowie, nauczycielki i właściciele małych interesów. Logika „świętego prawa własności i wolnego rynku” oraz biurokratycznych struktur władzy nie oszczędza nikogo, kto tylko stanie na drodze interesom tych, którzy czują się panami sytuacji i wydaje się im, że wszystko mogą.

 

W niniejszej broszurze przedstawiamy trzy wywiady przeprowadzone w sierpniu 2012 roku z lokatorkami, które musiały stawić czoła trudnościom socjalno-mieszkaniowym. Naświetlają one zakres problemu, z jakimi musi się zmierzyć niemała część mieszkańców Poznania. W wywiadach wypowiadają się tylko kobiety. To działanie celowe podjęte w opozycji do dominującego przekonania, że eksmisje dotyczą jakichś bliżej niedookreślonych „trudnych lokatorów” czy „osób nie płacących czynszów”, „awanturujących się mężczyzn”. Tymczasem ofiarami polityki socjalno-mieszkaniowej w naszym mieście padają  konkretni ludzie – często właśnie kobiety, dzieci, czy osoby schorowane (przykładowo w sierpniu br. ZKZL wyeksmitował 90-letniego mężczyznę). Wspólną ich cechą jest niższy status ekonomiczny i społecznych, choć bywa, że ofiarami są także profesorowie, nauczycielki i właściciele małych interesów. Logika „świętego prawa własności i wolnego rynku” oraz biurokratycznych struktur władzy nie oszczędza nikogo, kto tylko stanie na drodze interesom tych, którzy czują się panami sytuacji i wydaje się im, że wszystko mogą.

 

Wiele problemów socjalno-mieszkaniowych bierze się z dotychczasowej polityki miasta. W Poznaniu od początku lat 90. (1995-2009) miasto sprzedało w większości dotychczasowym lokatorom, na preferencyjnych warunkach, ponad 10,5 tys. lokali, czyli 41% tego, co posiadał samorząd. W tym samym okresie wybudowano jedynie 638 nowych mieszkań komunalnych. Jak podał na początku 2012 roku NIK, Zarząd Komunalnych Zasób Lokalowych, jedynie na poziomie 1-2% odpowiada na zapotrzebowanie na lokale socjalne, na które czeka tysiące rodzin w tym 2600 z orzeczonym wyrokiem eksmisji. Pociąga to za sobą określone konsekwencje, nie tylko dla budżetu miasta, ale także gminnej polityki społecznej. Polityka władz centralnych i lokalnych polegająca na prywatyzacji mieszkalnictwa, zarówno zasobów mieszkaniowych jak też budownictwa mieszkaniowego (dominująca dziś rola deweloperów), nie łączy się ze wzrostem pomocy podmiotowej. Podstawowym instrumentem są tu „dodatki mieszkaniowe”. Na przestrzeni lat pomoc ta jest sukcesywnie ograniczana, pomimo dynamicznie rosnącego zadłużenia rodzin.

 

Analizując sytuację w Poznaniu i polskich miastach możemy wymienić kilka zasadniczych kwestii. Mamy do czynienia z:

1) Wysokimi, wywindowanymi w ostatnich latach cenami nowo wybudowanych mieszkań oferowanych głównie przez deweloperów oraz z wysokimi czynszami najmu. Stanowi to bariery nie do przekroczenia dla poważnej części mieszkańców miast.

2) Z wysokim zadłużeniem gospodarstw domowych i coraz większymi trudnościami w spłacie zobowiązań, przy szwankującej i celowo ograniczanej podmiotowej pomocy socjalnej.

3) Rosnącym zagrożeniem eksmisyjnym (rocznie w Polsce do sądów wpływa 30-40 tys. pozwów o „opróżnienie lokalu mieszkalnego”, a komornicy przeprowadzają 7-7,5 tys. eksmisji w tym 1/3 do zdewastowanych hoteli robotniczych czy podobnego typu lokali; problem ten dotyczy rocznie 100-120 tys. osób)

4) Rosnącym problemem gmin w pokryciu roszczeń odszkodowawczych z powodu nie wywiązywania się z ich obowiązków konstytucyjnych i ustawowych. Obciążają one w coraz większym stopniu ich budżety.

5) Sięganiem przez władze po coraz bardziej kontrowersyjne metody w szukaniu szybkiej recepty na rozwiązanie dramatycznych problemów mieszkaniowych takich jak m.in.  budownictwo kontenerowe i inne tego typu substandardowe rozwiązania. A także przeprowadzanie brutalnych eksmisji.

6) Gettoizacja miast, wzrost nierówności i odpływy mieszkańców, co prowadzi do spadku dochodu miast. W ostatnich latach (od 2008 r.) także systematyczny wzrost bezrobocia.

7) Wzrost konfliktów miejskich związanych nie tylko z problemami lokatorskimi, ale też przestrzennymi spowodowanymi przedkładaniem przez władze miejskie interesów deweloperskich nad interes mieszkańców i pracowników.

Zaangażowanie samorządu w sprawy socjalno-mieszkaniowe jest absolutnie niewystarczające. Ale nie jest to dziełem przypadku, lecz od lat reprezentowanej przez włodarzy Poznania polityki.

Wielu mieszkańców i lokatorów staje w obliczu problemów absolutnie sama, lub tylko przy mały wsparciu najbliższych, których sytuacja socjalno-mieszkaniowa często nie jest dużo lepsza. Muszą sprostać nie tylko potrzebom bytowym, takim jak mieszkanie, praca, opieka nad dziećmi, opieka zdrowotna, ale także zmierzyć się z biurokratyczną machiną i bezwzględnością kamieniczników. Jak sami twierdzą, nikt ich nie reprezentuje – w tej broszurze oddaliśmy  lokatorkom głos, żeby mówiły we własnym imieniu.

Plik PDF
Dzisiejszego popołudnia lokatorzy z kamienicy przy ulicy Stolarskiej kolejny raz postanowili przypomnieć o swojej sytuacji, tym razem przede wszystkim nominalnym właścicielom kamienicy – Lechosławowi Gawrońskiemu i Grzegorzowi Liberkowskiemu. Pocztą pantoflową do lokatorów docierały informacje, że w swoim środowisku – przypomnijmy: dobrze sytuowanych i obeznanych ze światkiem kultury i sztuki – obaj właściciele tłumaczą trwający od przeszło czterech miesięcy konflikt w kamienicy brakiem chęci i woli do rozmów ze strony lokatorów. Oczywiście jest to teza z gruntu fałszywa, konflikt trwa ponieważ właściciele kamienicy zamiast rozmów wybrali metodę zastraszania, odcinania mediów i całkowitego lekceważenia lokatorów. Wielokrotne próby nawiązania kontaktu z właścicielami zawsze kończyły się fiaskiem.

 

Uczestnicy dzisiejszej akcji skupieni w Koalicji dla  Mieszkańców Stolarskiej (w której zaangażowani są również uczestnicy/czki FA-P-ń), postanowili wywiesić duży i wyraźny transparent, tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że pomimo gehenny zgotowanej przez Piotra Śrubę – wynajętego „czyściciela kamienic” – nadal są gotowi rozmawiać z jego szefami: Lechosławem Gawrońskim i Grzegorzem Liberkowskim.
Podczas akcji nie zabrakło także poczęstunku w postaci pysznego barszczu, przywiezionego przez jednego z mieszkańców Poznania w geście solidarności z lokatorami.

 

Przypominając apel o wsparcie lokatorów – sam apel i lista jego sygnatariuszy wielokrotnie był zrywany przez ludzi Piotra Śruby – wypisano na ścianie wyraźnie powody, dla których pod apelem m.in. podpisali się:

  • Jacek Żakowski, Gazeta Wyborcza: “Bo prawo własności nie uprawnia do okrucieństwa”,
  • prof. Bohdan Jałowiecki, Uniwersytet Warszawski: “Bo prawo do dachu nad głową powinno być ponad prawem własności”,
  • Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego: “Bo uważam, że mieszkania powinny być wyprowadzone z obrotu spekulacyjnego!”,
  • Sylwia Chutnik, pisarka, laureatka Paszportu Polityki: “Bo powinniśmy wspólnie wyczyścić miasta z czyścicieli kamienic!”,
  • Łukasz Dziedzic, Galeria Szara: „Bo byłem kiedyś w podobnej sytuacji, gdzie bezsilność i życiowa tragedia konfrontuje się z zimną kalkulacją i brakiem wyobraźni”.

 

Niestety, jak można się było spodziewać i tym razem żaden z właścicieli nie skorzystał z zaproszenia do rozmów. Najwyraźniej nadal preferują oni bandyckie metody dialogu stosowane przez Piotra Śrubę. Obecnie symbolem tych metod staje się niewywożony od kilku miesięcy kontener stojący przed wejściem do kamienicy. Po telefonie do firmy będącej jego właścicielem, okazało się, że nie ma możliwości wywiezienia pełnego śmieci i gruzu kontenera, dopóki Piotr Śruba nie uiści za tę usługę zapłaty. Wysypujące się z kontenera śmieci i towarzyszący im smród nie przeszkadzają funkcjonariuszom Straży Miejskiej. Nic nie wiadomo o tym, by miejskie służby ukarały Śrubę za nie wywożenie przepełnionego kontenera. Władze miasta, poczynając od prezydenta, a kończąc na strażnikach miejskich, najwyraźniej postanowiły zrobić wszystko, by nie utrudniać nękania lokatorów, nie mówiąc już o zapobieganiu takim praktykom.

stolarska2

Na dniach, jak donoszą poznańskie media, do kontenerów socjalnych przy ulicy Średzkiej ma się wprowadzić pierwszy lokator. Pan Bogdan ma być na z tego faktu zadowolony. Trudno się dziwić, skoro – według rzucanych co jakiś czas przez dyrektora ZKZL Jarosława Pucka gróźb – alternatywą było znalezienie się „pod mostem”. Po drugie, pan Bogdan jeszcze nie zdążył zderzyć się z realnymi problemami jakie powstają w trakcie korzystania z kontenerów socjalnych: wysokie opłaty za energię elektryczną i wady obiektu, które ujawniają się dopiero w trakcie eksploatacji (brak należytej wentylacji, zagrzybienie, trudność utrzymania temperatury, wypaczające się profile drzwi i okien itd.).

Co było przyczyną, że biednie ale schludnie wyglądający, co widać na zdjęciach opublikowanych dziś przez Głos Wielkopolski na swoich stronach internetowych, mężczyzna został zmuszony do zamieszkania w kontenerze? Pada tylko jedna odpowiedź: dług. Przez wiele miesięcy Jarosław Pucek jednak utrzymywał, że kontenery powstają dla „trudnych lokatorów”. Tymczasem okazuje się, że już pierwszy z lokatorów na Średzkiej, zdaje się tego kryterium nie spełniać.  Czy dewastował klatki schodowe?  Straszył siekierą sąsiadów? Urządzał częste i huczne libacje? Nic takiego z publikacji Głosu Wielkopolskiego, ewidentnie powstającej za wiedzą ZKZL, nie wynika. Jarosław Pucek po raz kolejny zakpił sobie z opinii publicznej.

Kiedy w kwietniu 2011 roku odbyła się debata dotycząca kontenerów w Gazecie Wyborczej, przedstawiciele Federacji Anarchistycznej mówili o mechanizmie budowania przyzwolenia społecznego dla takiego typu kontrowersyjnych projektów jak kontenery socjalne. Za przykład posłużyła nam Bydgoszcz. Najpierw pisano tam w lokalnych gazetach o „trudnych lokatorach”, potem – kiedy kontenery już stały – starano się przedstawić je w zupełnie innym świetle, jako próbę rozwiązania przez miasto problemów mieszkań socjalnych. Nie szczędzono pochwał i pochlebstw (wyrażanych też przez zdesperowanych mieszkańców), aż do momentu kiedy nadeszła zima i wyszła na jaw cała prawda o tego typu rozwiązaniach.  Wówczas Jarosław Pucek zarzekał się, ze w przypadku Poznania chodzi tylko i wyłącznie o „trudnych lokatorów”. Dziś natomiast mamy do czynienia dokładnie z tym samy zwrotem w uzasadnieniu projektu, co w Bydgoszczy, czego publikacja Głosu Wielkopolskiego jest najlepszym dowodem. Pucek - przy różnych okazjach - uzasadniając istnienie kontenerów, mówi dziś coraz częściej między innymi o ratowaniu miejskiego budżetu i potrzebie na gwałt pozyskiwania nowych lokali socjalnych, aby obniżyć rosnące wciąż roszczenia odszkodowawcze, ze strony właścicieli mieszkań, zajmowanych przez osoby (rodziny) z orzeczonymi eksmisjami do mieszkań socjalnych, których ZKZL nie jest wstanie zagwarantować (wskutek wieloletnich zaniedbań). 

Strona społeczna, w tym Federacja Anarchistyczna,  przekonywała, że powstanie kontenerów socjalnych jest podyktowane szukaniem nowego standardu mieszkań socjalnych, a ostatecznie lokatorami ich zostaną po prostu nie najbardziej agresywni, ale najubożsi. Nota bene gdyby naprzykrzanie się i szkodzeniem spokojnym lokatorom było podstawowym kryterium zesłania do kontenerów, widzielibyśmy w nich przede wszystkim panów Gawrońskiego, Liberkowskiego, Śrubę i Żukowskiego oraz wielu innych. Ofiarą tego typu kamieniczników i administratorów padli mieszkańcy kamienic przy Piaskowej, Strusia, Niegolewskich, Małeckiego, Stolarskiej i wielu innych przypadkach. Debaty na temat „trudnych właścicieli” miasto jakoś podjąć nie zamierza.

W środę, 5 września rano, do kamienicy przy ulicy Stolarskiej, blokowanej przez lokatorów, ponownie chcieli wtargnąć robotnicy Piotra Śruby. Pretekstem była kontrola Nadzoru Budowlanego. Wejść wraz z inspektorami do budynku chcieli - powołując się na niejasne pełnomocnictwa. Na miejsce przybyła też policja. Obecnych było kilkunastu działaczy Federacji Anarchistycznej i Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów.

Mieszkańcy początkowo nie wpuścili nikogo, po pertraktacjach weszli inspektorzy, dwoje funkcjonariuszy i przedstawiciel Piotra Śruby, który ostatecznie opuścił budynek po zakończeniu kontroli.

Dziś robotnicy Śruby okazywali się też umowami najmu, twierdzili przy tym, że są mieszkańcami kamienicy. Pod tym pretekstem żądali, aby ich wpuścić.

Również dziś lokatorzy blokujący kamienicę otrzymali pisma, w których wzywa się ich do natychmiastowego opuszczenia mieszkań.

Lokatorzy mają uzasadnione podstawy by nie wpuszczać na teren kamienicy pracowników, których szef jest oskarżony o nękanie oraz wydano względem niego zakaz zbliżania na odległość 100 metrów do kamienicy.

Mieszkańcy kamienicy żądają przyjazdu właścicieli – Lechosława Gawrońskiego oraz Grzegorza Liberkowskiego, którzy jak dotąd wyzbywają się odpowiedzialności za zlecanie nękania.

Piknik solidarnościowy

02 września 2012 r. Dział: Wielkopolskie
Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Stolarskiej nadal kontynuują swój protest. Nie mogąc liczyć na realną pomoc ze strony miejskich decydentów, postanowili zaapelować do zwykłych mieszkańców Poznania. Tak właśnie narodził się pomysł dwudniowego pikniku. W przygotowanie pikniku oprócz samych lokatorów włączyli się uczestnicy i uczestniczki poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, artyści Teatru 8 dnia i Stowarzyszenie „My Poznaniacy”.

Poznaniacy, którzy przybyli na piknik, mogli na własne oczy zobaczyć bandytów Piotra Śruby, regularnie „patrolujących” okolice kamienicy, podczas gdy ich szef z przepisowej odległości stu metrów, przekazuje im polecenia przez telefon. Na szczęście ani Piotrowi Śrubie, ani momentami irracjonalnie zachowującym się poznańskim policjantom – pojawiającym się co jakiś czas pod kamienicą w znacznej liczbie – nie udało się zepsuć atmosfery pikniku.

Mieszkańcom zależało by jak najwięcej osób usłyszało i zobaczyło jak wygląda ich codzienna egzystencja w zabarykadowanej kamienicy. To właśnie okupacja budynku pozwala uratować go przed dalszą dewastacją czy odcięciem prądu - wszystkie inne media zostały już wyłączone przez bezkarnych „czyścicieli”. Zainteresowani usłyszeli więc o historii protestu lokatorów oraz działaniach „czyścicieli kamienic”, którym już nie jeden raz udało się w Poznaniu pokonać i zgnębić lokatorów. Bezkarne działanie „czyścicieli kamienic” jest możliwe tylko dzięki nieudolności władz. Nniestety żaden przedstawiciel Urzędu Miasta nie miał odwagi pojawić się na pikniku, najwyraźniej to ponownie mieszkańcy będą musieli niebawem przypomnieć o swoim losie decydentom.

Sam piknik nie spełniłby swojej roli, gdyby nie stanowił dla mieszkańców oraz zaproszonych gości momentu oderwania się od ich trudnej codzienności. Nie zabrakło więc wspólnej zabawy, rozmów, jedzenia słodkości, popijanych kawą lub herbatą. Organizatorzy podeszli też do problemu braku wody w kamienicy. W ramach zorganizowanego happeningu przeprowadzono wyścig po wodę w plastikowych butlach z najbliższego ujęcia dla lokatorów.  Nie zabrakło też elementów muzycznych w postaci małego koncertu. Na zakończenie pierwszego dnia pikniku zorganizowano pokaz filmu o tematyce eksmisyjnej.

Drugi dzień niestety przywitał uczestników znacznie gorszą pogodą. Nie zraziło to przybyłych i lokatorzy kontynuowali piknik. W piątek można było zobaczyć występ Ewy Wójciak z Teatru 8 Dnia z poezją o domu i potrzebie wspólnoty. Kontynuowano również happening z dostarczaniem wody do kamienicy. Nie zabrakło słodkiego poczęstunku, a imprezę zakończył Kuba Kapral i Agata Elsner, happeningiem: “Mieszkanie dla kosmitów”
PIKNIK NA STOLARSKIEJ - WSPIERAMY LOKATORÓW
Poznańskie środowiska lokatorskie, artystyczne i społeczne zapraszają wszystkich mieszkańców Poznania w czwartek i piątek (30-31.08), na dwudniowy piknik, pod okupowaną przez mieszkańców kamienicę przy ulicy Stolarskiej 2. Od trzech tygodni lokatorzy bronią się przed “robotnikami” dewastującymi ich mieszkania i nękającymi na zlecenie nowych właścicieli. Są odcięci od wody i gazu. Czwartek i piątek będzie okazją do wzięcia udziału we wspólnym pikniku, który ma na celu wsparcie mieszkańców w trudnej i nierów...
nej walce z właścicielami. Biznes nie może się odbywać kosztem zdrowia i życia ludzi.

http://www.rozbrat.org/informacje/pozna ... lidarnosci

W programie:

czwartek 30.08:
12.00 - start, stoisko informacyjne (broszury, ultoki, książki), poczęstunek (ciasta, kawa, herbata), spotkanie z lokatorami
18.00 - happening "Dostarcz wodę na Stolarską".
19.00. - Kuba Borowczyk - śpiew, Enikő Balázs – śpiew
20.00 - pokaz filmu


piątek 31.08:
16.30. spotkanie z mieszkańcami, wspólna kawa, częstujemy ciastem, wspólna zabawa- gry planszowe, kontynuacja happeningu “Dostarcz wodę na Stolarską”
17.30. Ewa Wójciak z poezją o domu i potrzebie wspólnoty
18.00. Kuba Kapral/ Agata Elsner – hepening: “Mieszkanie dla kosmitów” (około 20 min.)

https://www.facebook.com/events/336804669744441/

ul. Stolarska 2, Poznań

Organizatorzy: Mieszkańcy ulicy Stolarskiej 2, Teatr Ósmego Dnia, Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów, Stowarzyszenie My-Poznaniacy, Kolektyw Rozbrat, Federacja Anarchistyczna - sekcja Poznań

Koordynatorki projektu: Katarzyna Czarnota 501 097 760, Anna Wachowska- Kucharska 609 655 106
W dniu wczorajszym o godzinie 13 aktywiści i aktywiści Federacji Anarchistycznej, spotkali się na pikiecie przy ulicy Naramowickiej 217. Miejsce pikiety nie zostało wybrane przypadkowo. Właśnie pod tym adresem zamieszkuje biznesmen Lesław Gawroński, współwłaściciel kamienicy przy ulicy Stolarskiej. To właśnie na zlecenie Gawrońskiego, bandyci pokroju Piotra Śruby, od kilku miesięcy terroryzują mieszkańców , starając się niewybrednymi metodami zmusić ich do opuszczenia lokali.

Pikieta pod domem Pana Gawrońskiego miała przypomnieć mu o sytuacji lokatorów, których los jest mu najwyraźniej obojętny. Kupując ich niczym przedmioty, razem z kolejną nieruchomością, robi wszystko by pozbyć się tego swoistego, zbędnego balastu, obniżającego wartość inwestycji. Jako rasowy gracz wolnorynkowy, oczywiście osobiście nie brudzi sobie rąk, a jedynie wynajmuje ludzi od „czarnej roboty” – zalewania mieszkań lokatorów, zastraszania, szykan. Jednocześnie właściciel ma na tyle tupetu by, próbować wymusić na szefie poznańskiego nadzoru budowlanego, odszkodowanie za rzekome ujawnienie jego nazwiska oraz przyczynienie się do „obniżenia atrakcyjności nieruchomości na rynku”. Stanowi to namacalny dowód na to, że Lesław Gawroński doskonale zna metody stosowane wobec mieszkańców przez wynajętego do tego celu Piotra Śrubę.

Dzisiejszą pikietą starano się więc uświadomić mieszkańców budynku w którym zamieszkuje „szanowany biznesmen” z jakim człowiekiem mają do czynienia. Choć zapewne Gawroński stara się zachować pozory człowieka kultury, mecenasa sztuki brylującego na salonach, nie można wykluczyć, że i wobec własnych sąsiadów zacznie stosować metody wypróbowane na ulicy Stolarskiej. W takiej sytuacji nieodzowne staje się uprzedzenie mieszkańców, na jakie działania z jego strony mogą liczyć.

Aktywiści początkowo rozdawali ulotki i informowali przez tubę o powodach swojej pikiety, przed wejściem do strzeżonego budynku, ostatecznie zdecydowali się podjąć próbę zapukania bezpośrednio do drzwi Gawrońskiego. Niestety podobnie jak w przypadku kilkakrotnych prób mieszkańców ulicy Stolarskiej, również ta inicjatywa bezpośredniej rozmowy z właścicielem okazała się bezowocna. Oznacza to, że wobec niezwykłej bezradności urzędników miejskich, podległych im służb i prezydenta Ryszarda Grobelnego, nadal bezpieczeństwo oraz byt mieszkańców Stolarskiej zależy tylko od ich dalszej wytrwałości i determinacji.

W Poznaniu mieście know how, sposób postępowania z lokatorami najwyraźniej jest uzależniony od ich statusu społecznego i ekonomicznego. Mieszkańcy strzeżonego budynku przy ulicy Naramowickiej, w którym mieszka Lesław Gawroński, mają go zapewne za miłego i uczciwego sąsiada, za to dla uboższy, często starszych i schorowanych mieszkańców ulicy Stolarskiej, jest on panem ich losu, katem który powoli dokręca śrubę.

Tekst ulotki


STOP prześladowaniu lokatorów

Lechosław Gawroński – biznesmen, mecenas sztuki, przyjaciel artystów i jazzmanów, po prostu członek elity miasta. Na zlecenie tego samego człowieka, pracownicy Fabryki Mieszkań i Ziemi pod przewodnictwem Piotra Śruby, prześladują od wielu miesięcy lokatorów nieruchomości na ulicy Stolarskiej, której Gawroński jest współwłaścicielem. Wcześniej ofiarami Śruby padli mieszkańcy kamienic przy Strusia, Niegolewskich, Piaskowej, Małeckiego. Metody nękania wszędzie są podobne: zastraszanie i szantaż, odłączenie mediów (wody, gazu, telefonów, kanalizacji i prądu), skuwanie tynków, zalewanie mieszkań, wypuszczanie szczurów, itd. Wszyscy mieszkańcy Poznania, w tym sąsiedzi, współpracownicy, znajomi, kooperanci - powinni jednoznacznie dać do zrozumienia panu Gawrońskiemu, że przekroczył granice. Nie wolno nikomu, w ten sposób traktować mieszkańców Poznania. Odpowiedzią powinien być społeczny i instytucjonalny bojkot pana Gawrońskiego. Nie kooperujmy z Lechosławem Gawrońskim, ani żadną z jego licznych firm. Potępmy wszystkich tych, którzy stają za nagonkami na lokatorów, a związani są często z dużymi firmami i instytucjami, brylują na salonach i w galeriach, przyjmowani są z otwartymi rękoma w urzędach.

DOŚĆ bezprawia. STOP prześladowaniu lokatorów

Relacje z lokalnych mediów:
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,12359194,Walka_o_Stolarska_przeniosla_sie_na_Naramowice.html

http://www.radiomerkury.pl/informacje/pozostale/anarchisci-ws-mieszkancow-stolarskiej.html

http://www.cp.ontv.pl/stolarska-anarchisci-pikietowali-przed-domem-jednego-z-wlascicieli-kamienicy,2504,3,akt.html
Dziś rano mieszkańcy kamienicy przy ulicy Stolarskiej i grupa działaczy z Rozbratu zabarykadowali się wewnątrz budynku, aby uniemożliwić wejście robotnikom Piotra Śruby. Na miejscu pojawiła się policja. Od wielu miesięcy szefostwo Fabryki Mieszkań i Ziemi nęka lokatorów, a lokalne władze rozkładają ręce. Pomimo zakazu zbliżania się Piotra Śruby do kamienicy na odległość mniejszą niż 100 metrów, prześladowanie lokatorów trwa.

Od kiedy lokatorom odcięto wodę i gaz, wielokrotnie zapowiadali zaostrzenie form protestu. Przed dziesięcioma dniami przez 4 godziny okupowali hol urzędu miasta przy Placu Kolegiackim. Wydawało się wówczas, że po wielu miesiącach konfliktu, władze lokalne są skłonne podjąć odpowiednie kroki, aby kamienicznicy respektowali prawa lokatorów. Względny spokój trwał jednak tylko kilka dni. Robotnicy Śruby wrócili na posesję. W zeszły piątek działacze Federacji Anarchistycznej, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i mieszkańcy Stolarskiej przerwali konferencje prasową prezydenta Ryszarda Grobelnego. Ponad półgodzinna dyskusja z nim nic nie przyniosła. Tego samego dnia pracownicy Śruby zniszczyli skrzynkę jednego z telekomunikacyjnych operatorów, tym razem pozbawiając mieszkańców dostępu do Internetu i telefonów stacjonarnych.

W takich okolicznościach nie może dziwić akt dzisiejszej okupacji kamienicy.  Zastosowane środki prewencyjne przeciwko Śrubie są całkowicie nieskuteczne. On i jego mocodawcy kompletnie nie liczą się z lokatorami. Mieszkańcy teoretycznie mają trzy lata na ewentualną zmianę miejsca zamieszkania.  Właściciele chcą ich usunąć natychmiast. „Oczyszczoną” kamienice prawdopodobnie mają zamiar jak najszybciej sprzedać z zyskiem.

Miasto próbuje się zdystansować od problemu, twierdząc, że to spór pomiędzy mieszkańcami prywatnej kamienicy i jej właścicielami. Tymczasem – po pierwsze – na samorządzie spoczywa ustawowy obowiązek zadbania o potrzeby mieszkaniowe Poznaniaków. W przypadku Stolarskiej mamy sytuację kryzysową i miasto powinno np. zaproponować odpowiednie komunalne lokale zastępcze. Urząd prawdopodobnie boi się, że tego typu sytuacji i roszczeń może być więcej i zamiast szukać rozwiązania, woli udać, że to nie jego sprawa. Lub pozoruje działania, powołując przykładowo jakiś zespół roboczy pod kierownictwem Aleksandry Koniecznej, który w sprawie Stolarskiej niczego realnie nie zrobił.

Po drugie – miasto samo dyktuje pewne standardy poprzez politykę wysiedlania forsowaną przez Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych. Ostentacyjna brutalność w postępowaniu pana Pucka, przekłada się na metody działania pana Śruby. Z innej strony, ZKZL nie zapewnia też dostatecznej liczby lokali socjalnych (brakuje ich w Poznaniu przynajmniej 2600) co powoduje, że prywatni właściciele, powodowani inercją lokalnych władz, niejednokrotnie na własną rękę, pozbywają się lokatorów w sposób nie zawsze legalny, a bywa że bezwzględny.

Okupacja Stolarskiej przez lokatorów, to kolejna odsłona opisywanego konfliktu i problemu, od którego miasto nie ucieknie. Do Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów zgłosiło się już kilka kamienic (łącznie ok. 150 rodzin), których sytuacja jest bardzo trudna i oczekują one pomocy ze strony samorządu, a to tylko przysłowiowy „czubek góry lodowej”.
Dziś odbyła się kolejna akcja mieszkańców kamienicy przy ulicy Stolarskiej, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz Federacji Anarchistycznej. Miała ona związek z pogorszeniem się sytuacji i kolejnymi wtargnięciami, na zlecenie Piotra Śruby i jego żony, robotników na Stolarską celem dalszej dewastacji budynku. Szerzej na ten temat pisaliśmy wczoraj.

Kilkanaście osób najpierw zajęło hol główny urzędu miasta przy Placu Kolegiackim, a następnie wszyscy udali na się na pierwsze piętro, gdzie w jednej z sal trwała konferencja prasowa na temat „Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego” z udziałem prezydenta Ryszarda Grobelnego. Protestujący przerwali spotkanie, domagając zajęcia się kwestią Stolarskiej i innych kamienic będących w podobnej sytuacji. Bez wątpienia można to uznać za pierwsze konsultacje społeczne w sprawie budżetu na 2013 rok. Prezydent Grobelny tłumaczył się, że nic nie może faktycznie w tej sprawie zrobić. Lokatorzy wobec powyższego pytali: co oni mają zrobić bez wody, gazu, żyjąc w gruzowisku? Czy miasto ma na przykład dla nich jakieś mieszkania komunalne?  Było to oczywiście pytanie retoryczne.

Pierwsza reakcja władz polegała na ściągnięciu większych sił Straży Miejskiej i policji. Funkcjonariusze jednak nie interweniowali. Po ponad półgodzinnej dyskusji, protestujący spokojnie wyszli z urzędu. Nie jest wykluczone, że w najbliższych dnia dojdzie do spotkania przedstawicieli lokatorów z prezydentem miast. Nie wiadomo, czy cokolwiek ono przyniesie.

Jak już braliśmy udział – przypadkowo wprawdzie -  w konferencji na temat budżetu, to dodajmy, że Poznański Budżet Obywatelski 2013 jest kpiną prezydenta i urzędników miejskich z realnych problemów tego miasta. Protest mieszkańców Solarskiej był tego jawnym przykładem. Wieloletnie zaniedbania w budownictwie komunalnym, zadłużenie finansów miejskich, inercja w sprawach polityki socjalnej itd. doprowadziły do momentu, kiedy obecna lokalna władza nie jest w stanie skutecznie zareagować na realne problemy miasta, w tym problemy mieszkaniowe. W ramach budżetu obywatelskiego miasto chce przeznaczyć 10 milionów złotych, o które będą się mogły starać różne podmioty, jeżeli złożą swoje projekty w terminie od 10 sierpnia do 7 września. Tryb i termin ogłoszenia konkursu wskazują, że na środki te czają się „znajomi królika”.

Niczym też, poza szumną nazwą, propozycja ta nie różni się od dotychczasowych praktyk miasta i ma tyle wspólnego z budżetem obywatelskim, co Piotr Śruba z demokracją lokalną. Nie ulega wątpliwości, że to kolejne propagandowe działania Grobelnego przed burzliwie zapowiadającą się na jesień dyskusją nad finansami miejskimi.

Projekcja filmu:

"Idź drogą Shun Ning!”

(順寧道,走下去; Shunning Road, Keep Walking)

 

oraz prezentacja na temat eksmisji, rewitalizacji i gentryfikacji w Hongkongu. Naszym gościem będzie Cheung Kit-Wah, działaczka z Hongkongu związana z anarchistycznym kolektywem „Social Movement Resources Center” (Autonomous 8A; http://smrc8a.org/8a_cht/), zaangażowana w ruch lokatorski oraz działania na rzecz migrantek pracujących jako pomoce domowe.

"Idź drogą Shun Ning!”, produkcja: Shun Ning Road Concern Group, Shun Ning Road Support Group, v-artivist (http://www.v-artivist.net); rok 2010/Hongkong/120 minut /共同創作:順寧道重建關注組、順寧道義工支援組、影行者 |2010/香港/ 分鐘| 語言: 廣東話 長沙灣一條名為順寧道的街道,卻因為市區重建局的敷衍塞責而讓租戶不得安寧。

 

Hongkong, ulica Shun Ning w dzielnicy Cheung-Sha-Wan. Z powodu pozorowanego i nieodpowiedzialnego projektu zwanego „Projektem Odnowy Miasta”, prowadzonego przez władze Hongkongu, mieszkańcy nie mogą już dłużej żyć w spokoju. Bohaterami filmu jest jedenaście rodzin, m.in. pani Yang z trójką dzieci, państwo Yiu, pan Ho: samodzielna matka, rodzina o niskim dochodzie, która przybyła z Chin i sprzedawca uliczny, który żył w tej dzielnicy ponad 40 lat. Projekt rewitalizacji uderza głównie w nich.

 

W lipcu 2009 r. władze zarządzające projektem rewitalizacji ogłosiły, że obejmie on również ulicę Shun Ning. Właściciele trzynastu wynajmowanych mieszkań zaczęli wysyłać do lokatorów listy z informacją o planowanej eksmisji. Władze tłumacząc się projektem rewitalizacji zignorowały prawa lokatorów, odmawiając im prawa do mieszkań zastępczych lub rekompensaty finansowej. Właściciele mieszkań zaczęli odcinać wodę oraz elektryczność, a władze umywały ręce udając, że wykracza to poza ich obowiązki. Właściciele mieszkań w Hongkongu mają prawny obowiązek informowania mieszkańców o planowanej eksmisji miesiąc przed jej przeprowadzeniem. Lokatorom, którzy dostali wsparcie od lokalnej społeczności i aktywistów, udało się zostać w swoich domach ponad pół roku dłużej, choć wciąż wisi nad nimi groźba przymusowej wyprowadzki.

Rodziny przez cały ten okres organizowały się: protestując, negocjując, blokując eksmisje, okupując swoje mieszkania. Społeczność domagała się prawa do mieszkania i wpływu na przestrzeń, w której mieszka. Celem kampanii lokatorskiej w Hongkongu jest domaganie się od URA, czyli wydziału miasta prowadzącego rewitalizację, uznania praw mieszkańców i ich potrzeb mieszkaniowych. Grupa wspierająca lokatorów z ulicy Shun Ning przeprowadziła zaangażowane badania społeczne w dzielnicy, by zrozumieć społeczno-ekonomiczną sytuację mieszkańców Sham-Shiu-Po. Lokatorzy są coraz bardziej świadomi tego, że to nie oni stanowią problem, gdyż przede wszystkim pilną kwestią do rozwiązania jest brak tanich mieszkań oraz sam projekt rewitalizacji.

 

Zapraszamy na pokaz filmu, spotkanie i dyskusję!

Wczoraj o godzinie 9 rozpoczął się wspólny protest Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i mieszkańców Stolarskiej. Kilkunastu protestujących przez cztery godziny siedziało w holu głównym ratusza, domagając się spotkania z kompetentnym urzędnikiem, który doprowadziłby ostatecznie do zapewnienia dostaw bieżącej wody w kamienicy przy Stolarskiej 2.

O sytuacji i walce lokatorów pisaliśmy wielokrotnie (przeczytaj artykuły poniżej w rubryce „Artykuły podobne”). Po dwóch godzinach na miejscu pojawili się przedstawiciele biura prasowego Urzędu Miasta i Aleksandra Konieczna, wicedyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Mieszkańcy Stolarskiej żądali, aby sprawę wreszcie załatwić w ciągu 24 godzin. Po rozmowie z protestującymi Konieczna udała się do Aquanet. Protest został zawieszony do 3 sierpnia (piątek) do godz. 13.00.

Jednocześnie o godz. 6 rano policja zatrzymała w jego mieszkaniu Piotra Śrubę, szefa Fabryki Mieszkań i Ziemi i zarządcę kamienicy przy Stolarskiej. Paweł Żukowski był poszukiwany, ale z tego co się dowiadujemy jest już też w areszcie. Obu mężczyznom mają zostać postawione dodatkowe zarzuty.

Aktualizacja:
Dziś władze  miasta i Aquanet starali się połączyć wodę do kamienicy przy ul. Stolarskiej. Okazało się jednak, że na zlecenie Fabryki Mieszkań i Ziemi, wycięto kilkanaście metrów rur, doprowadzających wodę do pionów. W tych okolicznościach nie zdecydowano się oczywiście na odkręcenie głównego zaworu. Z naszych informacji wynika, że rury wycięto prawdopodobnie we wrotek lub środę.

Interwencja miasta, którą podjęto pod wpływem wczorajszego protestu (czytaj TUTAJ) była zatem spóźniona. Mieszkańcy jednak nie składają broni i zapowiadają dalsze działania. Jeżeli w dalszym ciągu nie da się wody doprowadzić do mieszkań, będą się domagać lokali zastępczych.

Dzisiaj został uwolniony Piotr Śruba i Paweł Żukowski. O zatrzymaniu szefów Fabryki Mieszkań i Ziemi informowaliśmy wczoraj. Nie zastosowano wobec nich tymczasowego aresztu, ale mają się nie zbliżać do kamienicy na odległość mniejszą niż 100 metrów.
Organizacja EURO 2012 w Polsce miała przyczynić się do rozwoju polskich miast. Władze utrzymywały, iż w związku z turniejem nastąpi rozwój drobnej przedsiębiorczości, infrastruktury, turystyki i sportu jak również zwiększenie roli Polski na arenie międzynarodowej. Dobrodziejstwa płynące z organizacji mistrzostw porównywano do tych wynikających z realizacji powojennego Planu Marshalla. Taki medialny przekaz był potrzebny, żeby stworzyć społeczne poparcie dla igrzysk i ukryć ich rzeczywiste koszty.

Dziś wiemy, że to mieszkańcy miast zapłacą za „igrzyska”. Miasta, które inwestowały w turniej stanęły, bowiem na skraju bankructwa. Zadłużenie w związku z kosztami organizacji Euro 2012 sięga miliardów złotych. Na wydatki związane z Euro lekką ręką przeznaczono ok. 96 mld zł. Za sumę wydaną na poznański stadion, czyli 750 mln złotych, można by w ciągu następnych 10 lat opłacać ponad 6 tys. miejsc w żłobkach publicznych.

Przygotowanie Euro wiąże się z nadzwyczajnymi wydatkami, które nie zostaną zrekompensowane przez zagranicznych turystów ani inwestorów. Ekonomiści ze Szkoły Głównej Handlowej, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Łódzkiego wyliczyli, że dzięki organizacji mistrzostw całkowity, skumulowany przyrost PKB do roku 2020 może wynieść 27,9 mld zł. To jedynie 1/3 kosztów całości imprezy – co z pozostałymi kilkudziesięcioma miliardami?

Nadchodzący kryzys społeczny nie wynika jedynie z wydatków związanych z Euro. Jego przyczyną jest antyspołeczna polityka, prowadzona od początku transformacji ustrojowej. Niemniej organizacja nadchodzących mistrzostw ujawnia hipokryzję władzy i priorytety, którymi się kieruje.

Podczas, gdy na organizację turnieju piłkarskiego wydaje się miliardy złotych, w całej Polsce obcina się wydatki na realizację podstawowych potrzeb społecznych. Zamykane są przedszkola, szkoły i domy kultury, wzrastają opłaty za żłobki, komunikację publiczną i mieszkania. Prywatyzuje się lub zamyka przychodnie, szpitale i zakłady pracy. Brakuje pieniędzy na walkę z bezrobociem, które wciąż rośnie. Znacznie podniesiono opłaty za żywność, gaz, prąd, paliwo, wodę i leki. Ponad to dochodzi do prób podwyższenia wieku emerytalnego, równocześnie ograniczając wydatki na rehabilitację seniorów.

Rosnące koszty utrzymania nakładają się na postępujący w całym kraju kryzys mieszkaniowy. Żeby zaspokoić podstawowe potrzeby ludności Polski, należałoby w najbliższym czasie wybudować około 1,2 mln nowych lokali. Powoduje to, iż rynkowe ceny wynajmu i kupna nieruchomości utrzymują się na bardzo wysokim poziomie. Tymczasem samorządy wyprzedają więcej mienia komunalnego niż budują, przeprowadzając jednocześnie masowe eksmisje. Na bruk wyrzuca się m.in. kobiety z dziećmi, niepełnosprawnych i emerytów, którzy następnie latami oczekują na przydział lokali socjalnych. Dramatyczny brak tanich mieszkań i masowe eksmisje, to tylko część kosztów związanych z obsługą ogromnego zadłużenia miast.

Na Euro 2012 najwięcej zarobi UEFA, która w ramach umowy z polskim rządem zwolniona została z wszelkich podatków, w tym VAT-u i CIT-u, a także podatków lokalnych i cła!

Okazuje się więc, że mistrzostwa generują zyski dla elit, na które składamy się my wszyscy. Ta sytuacja uderza w znaczącym stopniu w kobiety.

To one jako pierwsze narażone są na zwolnienia, niższe pensje i umowy śmieciowe. Nierzadko skazane są na głodowe zasiłki i długotrwałe bezrobocie. Ponadto często zależą od działania publicznych instytucji opiekuńczych lub same w nich pracują. Instytucje te w pierwszej kolejności ponoszą skutki cięć i prywatyzacji. Ograniczenie dostępu do usług opiekuńczo-wychowawczych, czy mieszkań i ciągły wzrost cen energii, żywności, transportu oznacza wykonywanie przez kobiety więcej pracy zarówno w domu, jak również poza nim.

Od dostępności i jakości opieki zależy funkcjonowanie całego społeczeństwa. Dla państwa czy miasta, które zarządzane są jak firmy opieka to zbędny koszt. A jednak, gdyby codzienna praca wykonywana w domu wraz z pracą opiekuńczą nie zostały wykonane, to fabryki, szpitale, urzędy, sklepy i żadne inne instytucje, prywatne bądź publiczne, nie mogłyby działać. Zależność ta w żadnej mierze nie jest uwzględniana w kształcie budżetów miast. Przy obecnym niedofinansowaniu opieka znów staje się prywatną powinnością, a nie obowiązkiem całej społeczności. Matki zostają z dziećmi w domu lub przenoszą ciężar opieki na babcie; opiekunki godzą się na pracę za głodowe stawki, a samotni rodzice oraz osoby zajmujące się chorymi lub niepełnosprawnymi bliskimi pozostają bez wsparcia. W ten sposób zamiast rozwoju generuje się biedę i nierówności.

Polityka państwa i budżety miast nie mogą być podporządkowane jedynie organizacji zawodów sportowych. Nasze społeczności muszą być tak zorganizowane, aby w pierwszej kolejności zaspokoić potrzeby związane z opieką i edukacją. Tylko w ten sposób możemy poprawić warunki życia nas wszystkich. Dlatego domagamy się, aby te właśnie dziedziny stały się politycznym priorytetem, a nie jedynie niewolniczym obowiązkiem kobiet.

Nasze codzienne, powszechne potrzeby można zrealizować na drodze zmiany politycznych priorytetów. Potrzebujemy tanich mieszkań czynszowych, równego dostępu do darmowej edukacji. Potrzebujemy bezpłatnych żłobków i przedszkoli, opieki dla seniorów, sprawnie działających domów kultury, dobrej i ogólnodostępnej służby zdrowia, taniej i sprawnej komunikacji miejskiej. Neoliberalne państwo, czy miasto-firma niszczy prawa obywatelskie, podstawy życia i trwałej lokalnej gospodarki, aby przekierować zyski dla rynków finansowych. Na zadłużeniu miast zarabiają nieliczne grupy uprzywilejowanych decydentów oraz banki, a tracą ich mieszkańcy.

Chcemy odebrać, to co nam zabrano, chcemy mieć wpływ na nasze życie. Oficjalne hasło EURO 2012 brzmi "Razem tworzymy przyszłość". Twórzmy ją razem, ale bez żerujących na nas elit politycznych i biznesowych! One nie są nam do niczego potrzebne. Organizujemy się bez nich zgodnie z własnymi potrzebami!

Strona protestu: www.10czerwca.eu
Strona 3 z 4