Zaloguj

Federacja Anarchistyczna

A+ R A-

- Nie chcę, żeby kryzys uderzał bezpośrednio w dzieci - ogłosił wczoraj Jacek Majchrowski podejmując decyzję o wstrzymaniu komercjalizacji szkolnych stołówek i masowych zwolnień pedagogów. Likwidacja szeregu szkół i przedszkola nie zostanie zawieszona. Dziś prezydent wycofuje się z części obietnic.


Władze Krakowa wycofują się z błyskotliwego pomysłu komercjalizacji szkolnych i przedszkolnych stołówek, o którym pisaliśmy kilka dni temu. Przypomnijmy, że oznaczało by to nawet trzykrotny wzrost cen posiłków i w efekcie uniemożliwiło korzystanie z nich przez większość dzieci. Wpływ ugięcie się władz miały liczne protesty rodziców.

 

Wczoraj podczas spotkaniu z przedstawicielami Związku Nauczycielstwa Polskiego prezydent Jacek Majchrowski oznajmił, że wstrzymuje projekt likwidacji stołówek :. – Zdaję sobie sprawę, że nawet niewielki wzrost cen za obiady uderzy w mniej zamożne rodziny. Ze względu na sytuację finansową szukamy oszczędności w praktycznie wszystkich dziedzinach życia miasta, nie chcę jednak, żeby kryzys bezpośrednio uderzał w dzieci – mówił prezydent. Oprócz tego poinformował, że również zwolnienia pracowników będą wstrzymane. – Chcę jednak, by do końca roku placówki pracowały w takim składzie, jak to zostało zaplanowane we wrześniu ubiegłego roku. Będziemy jednak prowadzić rozmowy o takiej organizacji pracy w nowym roku szkolnym, by została zapewniona dzieciom odpowiednia opieka, a z drugiej strony by samorząd podołał temu finansowo.

 

Dziś na łamach gazety “wyborczej” prezydent jednak wycofał się z decyzja o wstrzymaniu masowych zwolnień. - Nastąpiło nieporozumienie. Nie wstrzymuję redukcji etatów w przedszkolach do końca roku. Zmiany będziemy przeprowadzać na bieżąco. Zanim to jednak nastąpi, chcę przeprowadzić analizę sytuacji każdej placówki z osobna i wspólnie z ich dyrektorami zadecydujemy, gdzie można ciąć, a gdzie cięcia te zagrożą bezpieczeństwu dzieci. - oznajmił Majchrowski.

 

Podczas spotkania z przedstawicielami ZNP, Majchrowski zaznaczył, że władza nie rezygnuje z planów “reformy” sieci placówek oświatowych. Prezydent dostał zapewnienie ZNP o poparciu i współpracy w działaniach, których celem jest zagwarantowania przez rząd finansowania pensji nauczycielskich, a także finansowania opieki przedszkolnej z subwencji oświatowej.

“Dość arogancji państwa wobec kobiet” – pod tym hasłem ulicami Krakowa przeszło dzisiaj prawie 200 osób w Manifie. Demonstracja rozpoczęła od przemówień pod Collegium Novum aby przejść pod Urząd Miasta i dalej przez Rynek na Plac Matejki.

 

TUTAJ możecie przeczytać jakie było postulaty tegorocznej Manify. Jedno z przemówień:


Państwo jest aroganckie wobec obywateli. Cały dyskurs polityczno-obyczajowy, który dominuje w Polsce: od władz samorządowych po rząd premiera Tuska jest arogancki. Władza nie wywiązuje się ze swoich obietnic i obowiązków.


Zamiast tego, żeby świętować Dzień Kobiet jesteśmy zmuszone/eni do wyjścia na ulice i zamanifestowania swoich poglądów. Nazywają nas bandą oszołomów, ale jak trafnie powiedziała Phoolan Devi, słynna „królowa bandytów” z Indii: Jestem tylko małym bandytą, prawdziwi bandyci od dawna siedzą w parlamencie.


Dlatego dzisiaj po raz kolejny jesteśmy zgromadzeni/one pod Urzędem Miasta, żeby wyrazić nasz gniew i oburzenie wobec arogancji władz samorządowych Krakowa. Arogancji, z którą mieszkanki i mieszkańcy miasta spotykają się na co dzień.


Podczas zeszłorocznej Manify prezydent Jacek Majchrowski publicznie obiecał zrealizować przynajmniej 3 nasze postulaty. Dzisiaj pytamy się: gdzie są rezultaty? Prezydent wspominał także o parytetach, jednak nie chodzi nam o parytety, ani o  to, żeby władzę sprawowali kobiety. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, którzy sprawują władzę są pasożytami społecznymi! Jaskrawy lokalny przykład – krakowski antysymbol, wiceprezydent Okońska-Walkowicz, która prowadzi politykę anty-kobiecą oraz antyspołeczną. Stanowczo sprzeciwiamy się takiej polityce!


Mamy dość zamykania, szkół, przedszkoli, żłobków!


Mamy dość wyrzucania na bruk lokatorek i lokatorów!


Mamy dość traktowania mieszkanek i mieszkańców Krakowa jako motłochu!


Miasto to nie firma, mieszkańcy to nie towar!


Domagamy się wprowadzenia demokracji bezpośredniej poprzez wprowadzenie budżetu partycypacyjnego w Krakowie! Wyłącznie taka formuła pozwoli na równe i sprawiedliwe uczestnictwo wszystkich mieszkanek i mieszkańców w zarządzaniu miastem.


Mamy dość politycznej hipokryzji i antyspołecznych ustaw!


Dość arogancji państwa wobec obywateli!


Dość arogancji państwa wobec mężczyzn!


Dość arogancji państwa wobec kobiet!


Dość państwa!

Postulaty krakowskiej Manify 2012

"Dość arogancji państwa wobec kobiet!"

Tegoroczny Komitet Organizacyjny "8 marca" ma niezwykle zróżnicowany skład, ale wszystkie nas
łączy oburzenie na arogancję władzy wobec kobiet. 8 marca nie chcemy świętować dnia kobiet -
chcemy wyrazić swój gniew! Żądamy od państwa i władz samorządowych wzięcia
współodpowiedzialności za los kobiet w Polsce! Domagamy się by państwo zaangażowało się we
wsparcie naszych dążeń i aspiracji, a zaprzestało ingerencji w nasze życie prywatne i intymne!

1. Domagamy się prawa do decydowania o swoim ciele, seksualności, rodzicielstwie
i macierzyństwie.
Każą nam rodzić dzieci, ale brak żłobków, przedszkoli, wsparcia dla matek. Następuje demontaż
pomocy społecznej. Brak poczucia bezpieczeństwa - częste zwolnienia z pracy po macierzyńskim
oraz brak pomocy ze strony państwa zmusza nas do reprodukcyjnego strajku. Polska będzie dalej
jednym z krajów o najniższym wskaźniku przyrostu naturalnego, gdy neoliberalna prywatyzacyjna
polityka się utrzyma.

2. Chcemy dostępnych szkół, przedszkoli i żłobków.
Prywatyzowanie szkół, przedszkoli, żłobków, szpitali, domów opieki prowadzi do wzrostu
nieodpłatnej pracy (szczególnie ubogich) kobiet w domach. Tych kobiet nie stać na opłacanie
wysokich skomercjalizowanych stawek. Mają problem z zatrudnieniem. Są zwalniane z pracy.
Pozostają skazane na siebie bez wsparcia ze strony państwa.

3. Dość umów śmieciowych i lekceważenia kobiet powracających do pracy po urodzeniu dziecka.
Żyjemy w państwie, które chce abyśmy rodziły dzieci, a nie dba o prawa pracownic i pracowników -
państwie, które zmusza nas do natychmiastowego powrotu do pracy po urodzeniu dziecka
i lekceważy problem umów śmieciowych. Pracodawcy nagminnie zatrudniają osoby, które pracują
40 godzin tygodniowo na umowę zlecenie lub o dzieło, aby nie płacić składek.
Pracownik/pracownica pozostaje bez wyboru - albo praca, ale bieda.
Najniższe stawki i umowy śmieciowe, nie przestrzeganie prawa pracy - kobiety w usługach,
supermarketach, sprzątaczki, praca chałupnicza - jest to ogromnie poniżające i wykluczające.
Dlaczego to przeważnie kobiety pracują w słabo opłacanych zawodach o niskim prestiżu
społecznym? Bo często nie mają wyjścia. Pomimo iż pracują, są ubogie. Nie mają szans na awans
i wyrwanie się z kręgu ubóstwa. Dotyczy to szczególnie samotnych matek, które borykają się
z biedą i brakiem wsparcia. Państwo musi wycofać się z umów śmieciowych. Każda umowa o pracę
powinna gwarantować ubezpieczenie społeczne i emerytalne! Pracodawca musi je płacić. Kobiety
zarabiają mniej od mężczyzn, pomimo tego samego zakresu obowiązków. Kobiety nie awansują tak
często jak mężczyźni. Są stygmatyzowane, gdy chcą założyć rodziny. W Polsce istnieje: brak
solidarności, brak kampanii łamiących stereotypy, brak wsparcia ze strony mężczyzn i brak równego
podziału nieodpłatnej pracy. Kobiety są zmuszane do zakładania własnych przedsiębiorstw, bo mają
problem z zatrudnieniem, ale nie są w stanie płacić wysokich składek. Obciążenia firm powinny być
zależne od obrotów przedsiębiorstw! Inwestowanie w rajach podatkowych i uciekanie przed
składkami powinno być ścigane z urzędu.

4. Żądamy, aby władza nie lekceważyła praw uchodźczyń i uchodźców oraz imigrantek
i imigrantów. Chcemy, aby uchodźczynie otrzymywały status uchodźcy z uwagi na
prześladowanie ze względu na płeć, religię, orientację seksualną.
Stop polityce niedowierzania! Stop deportacjom!

5. Żądamy reformy wymiaru sprawiedliwości, sądów.
Mamy dość tego, że państwo nie tylko nie respektuje umów międzynarodowych, ale również nie
przestrzega praw zapisanych w konstytucji i praw człowieka. Sprawy sądowe dotyczące przemocy
w rodzinie trwają tak długo, że w między czasie zmienia się relacja między oprawcą i ofiarą. Często
przez cały czas przewlekłego postępowania ofiara może być zagrożona.

6. Domagamy się, aby polityka edukacyjna i społeczna państwa była tworzona odpowiedzialnie
i z uwzględnieniem potrzeb obu płci oraz warunków życia całej społeczności. Także potrzeb
najuboższych mieszkanek i mieszkańców miast. Domagamy się konsultacji, które będą wiążące
dla przedstawicieli społeczeństwa. Szkoła czy szpital to nie korporacja stworzona do zarabiania!
Miasto to nie firma!
Zamykanie domów kultury i szkół prowadzi do uwstecznienia - w małych miejscowościach ludzi nie
będzie stać na dojazdy, aby się kształcić. Sprywatyzowana kultura będzie służyła tylko najwyższej
warstwie społecznej - to powrót do średniowiecza, klasy "panów i dziadów".

7. Żądamy ratyfikacji Karty Praw Podstawowych.
Karta Praw Podstawowych to zbiór fundamentalnych praw człowieka (siedem rozdziałów: godność
człowieka, wolności, równość, solidarność, prawa obywatelskie, wymiar sprawiedliwości,
postanowienia ogólne) uchwalony i podpisany w dniu 7 grudnia 2000 r. podczas szczytu Rady
Europejskiej w Nicei w imieniu trzech organów UE: Parlamentu, Rady UE, Komisji. Karta Praw
Podstawowych została podpisana powtórnie z poprawkami przez przewodniczących tych organów
podczas szczytu w Lizbonie 12 grudnia 2007 r. Traktat Lizboński podpisany 13.12.2007, który wszedł
w życie 1.12.2009 nadał Kracie Praw Podstawowych moc wiążącą.
Żyjemy w państwie, w którym przyjęto "Kartę Praw Podstawowych", ale tak jak w UK i Czechach
z protokołem ograniczającym stosowanie dokumentu w naszym kraju (ograniczenie zostało
wynegocjowane w 2007 roku przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. Decyzje przedstawiciel rządu
uzasadnił: „Chodzi np. o to, żeby zapobiec jakimkolwiek interpretacjom prawa przez Europejski
Trybunał Praw Człowieka, które doprowadziłyby do zmiany definicji rodziny i przymuszały państwo
polskie do uznawania małżeństw homoseksualnych”).

8. Domagamy się zaprzestania polityki antyspołecznej, polityki opartej na dyskryminacji
mniejszości narodowych i seksualnych.
W Polsce polityka opiera się na analizowaniu większości zjawisk społecznych poprzez pryzmat
osoby przeciętnej, czyli nierzeczywistego mężczyzny: zdrowego, młodego z dużego miasta, nie
obciążonego kredytami. Kobieta jest w tej kwestii kompletnie pomijana, bo nie jest przeciętnym
"Kowalskim".

9. Chcemy, aby kobiety w Polsce nie traciły na podwyższeniu wieku emerytalnego. Za każde
urodzone dziecko chcemy doliczenia 3 lat do emerytury dla kobiety.
Kobiety tracą potrójnie: krócej pracują, dłużej żyją i mniej zarabiają. Mówi się o wydłużaniu wieku
emerytalnego, a dalej emerytury na specjalnych warunkach przysługują osobom pracującym
w sektorze górniczym (w pracy biurowej) czy mundurowym! Ale już ciężka praca pielęgniarek do
nich nie należy. Żądamy dowartościowania prac wykonywanych przez kobiety i zrównania
zarobków kobiet i mężczyzn oraz zapisu zmniejszającego czas pracy kobiet o 3 lata za każde
urodzone dziecko.

10. Żądamy polityki równych szans dla kobiet. Dość feminizacji ubóstwa!
Na całym świecie, także w Polsce, to kobiety stanowią większość osób ubogich. W Polsce powinny
być tworzone szczególne programy, aby kobiety miały szanse awansu społecznego i wzmocnienia
swojej pozycji społecznej i zawodowej.

Chcemy żyć w społeczeństwie, w którym: prawa jednostki i jej odmienność są szanowane, każdy
ma prawo do auto ekspresji, wszystkim żyje się lepiej.

Krakowski Komitet Manifowy 2012

Na wczorajszej sesji Rady Miasta Krakowa zapadłą decyzja o podwyżce cen biletów jednoprzejazdowych i godzinnych. Najpóźniej od połowy kwietnia zapłacimy za nie odpowiednio 3,20 i 4 złote czyli o 40 groszy więcej niż obecnie.


Głównym argumentem Urzędu Miasta za wprowadzeniem kolejnych podwyżek (ostatnie miały miejsce w sierpniu) są pustki w miejskiej kasie i długi. Władze Krakowa są winne MPK aż 75 milionów złotych za wykonane usługi. Przewoźnik, który znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej  zagroził, że będzie zmuszony do ograniczenia liczby kursów. Radni, jak twierdzą, nie mieli więc wyboru i ceny biletów podnieść musieli.

 

Argumentacja rządzących wygląda spójnie i logicznie. Jednak problemy finansowe MPK nie wynikają ze zbyt niskich cen biletów, a ze sposobu zarządzania zyskami z nich. Obecnie pieniądze ze sprzedaży biletów poprzez Zarząd Infrastruktury Komunikacji i Transportu trafiają do miejskiej kasy. Tam decyduje się o ich dalszym przeznaczeniu. Ta wędrówka środków poprzez ZIKiT oczywiście kosztuje. Pieniądze zarobione na biletach przeznaczane są więc również na remonty ulic, czy wypłacanie premii dla urzędników.  W budżecie na rok 2012 władze Krakowa przewidziały zyski ze sprzedaży biletów MPK na poziomie 236 700 000 zł.

 

Puki co władze Krakowa bez zmian pozostawiły ceny najpopularniejszych biletów 15 minutowych oraz Krakowskiej Karty Miejskiej. Jednak nikt z władze nie gwarantuje, że obecne zmiany to ostatnie podwyżki. – W bieżącym roku bilety raczej już nie powinny podrożeć – mówił wczoraj  Tadeusz Trzmiel, wiceprezydent Krakowa ds. transportu.

Władze Krakowa chcą zamienić szkolne stołówki w komercyjne punkty gastronomiczno. Obiady będą w nich kosztować nawet 4 razy tyle co obecnie. Skutki proponowanych zmian odczują jak zwykle najbiedniejsi.


Szukając oszczędności rządzący Krakowem po raz kolejny postanowili sięgnąć do systemu edukacji. Po decyzji o likwidacji kilku sprawnie funkcjonujących szkół i przedszkoli postanowili, że uczniowie nie potrzebują spożywać obiadów. Ich pomysł jest niezwykle prosty istniejące szkolne stołówki, z których mógł skorzystać każdy chcą sprywatyzować. – Nie mówimy o likwidacji, ale o przekształceniu. Przestaną prowadzić je szkoły, natomiast z chętnymi osobami, dotychczas zatrudnianymi w szkołach, będą podpisywane umowy ajencyjne. Ewentualnie prowadzony będzie catering – tłumaczy na łamach Gazety Krakowskiej Katarzyna Fiedorowicz z urzędu miasta.

 

Szkolne stołówki funkcjonują głównie w podstawówkach. Dla wielu uczniów są jedyną szansą na zjedzenie ciepłego posiłku w ciągu dnia. Coraz częściej dzieci w szkole siedzie od 7 do 17 – czyli od początku lekcji aż do zamknięcia świetlicy. Obecnie jeden obiad składający się z dwóch dań w szkolnej stołówce kosztuje 4 złote. Zarobione pieniądze przeznaczane są na bieżące funkcjonowanie. Z budżetu miasta natomiast wypłacane są pensje dla kucharzy.

 

Prywatne punkty gastronomiczne wsparcia z miejskiej kasy już nie otrzymają. Więc ceny obiadów pójdą w górę. – Żeby nie odnotować straty jeden pełny obiad będzie kosztować około 15 złotych – oceniają kucharki. Rodziców większości dzieci, którym nie przysługują darmowe posiłki z pomocy społecznej, nie będzie stać by zapłacić po kilkaset złotych miesięcznie za obiady w szkole.

Zapraszamy na dyskusję, która jest jednym z licznych wydarzeń towarzyszących Manifie 2012 w Krakowie!

 

Prezentacja, rozmowa, burza mózgów na żywo. Ewa Langer - basistka zespołu Translola, inicjatorka i dyrektorka festiwalu Kobieca Transsmisja i Agata Dutkowska, socjolożka, artystka, założycielka Latającej Szkoły dla Kobiet podzielą się refleksjami, wynikami naukowych badań, osobistymi fascynacjami muzycznymi i przykładami kobiet, które je najbardziej inspirują w świecie muzycznym. Będzie mowa o punku, socjologii, transie, groupies, władzy, wyzwoleniu, symbolach seksu, feminiźmie, subwersji i obozach rockowych dla dziewczynek.

 

06.03.2012 (wtorek) godz. 19.00
Klub Migawka
ul. Krakowska 27

 

Federacja Anarchistyczna Kraków

Zapraszamy na dyskusję, która jest jednym z licznych wydarzeń towarzyszących Manifie 2012 w Krakowie!

 

Prezentacja, rozmowa, burza mózgów na żywo. Ewa Langer - basistka zespołu Translola, inicjatorka i dyrektorka festiwalu Kobieca Transsmisja i Agata Dutkowska, socjolożka, artystka, założycielka Latającej Szkoły dla Kobiet podzielą się refleksjami, wynikami naukowych badań, osobistymi fascynacjami muzycznymi i przykładami kobiet, które je najbardziej inspirują w świecie muzycznym. Będzie mowa o punku, socjologii, transie, groupies, władzy, wyzwoleniu, symbolach seksu, feminiźmie, subwersji i obozach rockowych dla dziewczynek.

 

06.03.2012 (wtorek) godz. 19.00
Klub Migawka
ul. Krakowska 27

 

Federacja Anarchistyczna Kraków

Zapraszamy na dyskusję, która jest jednym z licznych wydarzeń towarzyszących Manifie 2012 w Krakowie!

 

Prezentacja, rozmowa, burza mózgów na żywo. Ewa Langer - basistka zespołu Translola, inicjatorka i dyrektorka festiwalu Kobieca Transsmisja i Agata Dutkowska, socjolożka, artystka, założycielka Latającej Szkoły dla Kobiet podzielą się refleksjami, wynikami naukowych badań, osobistymi fascynacjami muzycznymi i przykładami kobiet, które je najbardziej inspirują w świecie muzycznym. Będzie mowa o punku, socjologii, transie, groupies, władzy, wyzwoleniu, symbolach seksu, feminiźmie, subwersji i obozach rockowych dla dziewczynek.

 

06.03.2012 (wtorek) godz. 19.00
Klub Migawka
ul. Krakowska 27

 

Federacja Anarchistyczna Kraków

Na wczorajszej sesji rady miasta Krakowa zapadła decyzja o likwidacji Gimnazjum nr3, Gimnazjum nr 31, Zespół Szkół Ekonomicznych nr 3 oraz Przedszkola nr 114. Radni zignorowali społeczne koszta tych decyzji oraz nie wzięli pod uwagę nie przedstawienia przez Annę Okońską-Walkowicz alternatywy dla korzystających obecnie z placówek dzieci i młodzieży.


W medialnym szumie informacji o niżu demograficznym, nie opłacalności funkcjonowania szkół i konieczności oszczędzania zapadły decyzje motywowane partykularnym interesem poszczególnych miejskich urzędników. Głosami radnych klubu „Przyjazny Kraków” i „Platformy Obywatelskiej” (z wyjątkiem Marty Pateny) przyjęto drastyczne propozycję Urzędu Miasta.

 

Oszczędności w przypadku zamknięcia wszystkich proponowanych placówek ( 5 się uratowało) miały wynieść 26 milionów złotych. W przypadku zamknięcia trzech wyniosą więc mniej niż połowa tej kwoty. Warto przypomnieć, że tylko w 2011 roku premie dla urzędników kosztowały mieszkańców krakowian 10 milionów złotych, a projekt nowego magistratu 11 milnów. 


Większość z zamykanych placówek nie miała też najmniejszego problemu z naborem. Do przedszkola numer 114 i gimnazjum nr 3 nie dostały się dziesiątki osób, tylko dlatego, że władze zabroniły (mimo miejsca) otwierania kolejnych oddziałów klasowych.

 

Warto zauważyć, że Anna Okońska-Walkowicz jest również prezeską Społecznego Towarzystwa Oświatowego i zarządza siecią komercyjnych szkół w naszym mieście. Wczoraj przy pomocy radnych udało jej się zlikwidować konkurencję. Występuje tu więc jawny konflikt interesów.

 

Anna Okońska-Walkowicz odniosła sukces dzięki skorzystaniu z starej goebbelsowskiej zasady mówiącej, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Dzień przed sesją Rady Miasta Krakowa na której ma zapaść decyzja o likwidacji szeregu placówek edukacyjnych przed Urzędem Miasta odbył się protest uczniów, rodziców, nauczycieli skupionych w Porozumieniu Szkół. Pomimo siarczystego mrozu akcja zgromadziła około 100 osób.

We wtorek o godz. 17 pod Urzędem Miasta odbędzie się demonstracja Porozumienia Szkół przeciwko planom likwidacji szkół i przedszkoli.


Porozumienia Szkół to inicjatywa łącząca rodziców i uczniów z zagrożonych likwidacją placówek edukacyjnych ( Gimnazjum nr 3, Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, Przedszkola 114, Zespołu Szkół Mechanicznych nr 4, Specjalnej Szkoły Podstawowej nr 121, Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 3 ) w celu zmiany polityki oświatowej władz Krakowa. Protest wspiera Federacja Anarchistyczna sekcja Kraków.

 

Konferencja dotyczyła trudnej sytuacji w jakiej znalazła się krakowska oświata w związku z planem reform zaproponowanych przez Prezydent Annę Okońską-Walkowicz.  Przedstawiciele placówek przeznaczonych przez Annę Okońską-Walkowicz do likwidacji przedstawili swoją sytuację.

 

Dramatem może zakończyć się likwidacja Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, w którym uczą się m.in. osoby upośledzone umysłowe, autystyczne, niesłyszące. Specyfika  placówki wymusza zatrudnienie w niej odpowiednio przygotowanych pedagogów oraz funkcjonowanie w odpowiednio zaadaptowanym budynku. Wbrew opinii Anny Okońskiej-Walkowicz podopiecznych szkoły nie można przenieść do zwykłych placówek. – Taka młodzież w zwykłych szkołach jest marginalizowana, a w przypadkach ataków choroby do szkół wzywana jest policja bo nauczyciele nie wiedzą jak reagować – mówiła Joanna Wróblewska, Przewodniczącą Rady Rodziców SOSW nr 5.

 

Zebrani w porozumieniu podkreślali, że argumenty za likwidacją ich placówek są najczęściej delikatnie mówiąc niejasne. Często jako powód zamykania szkół władze podają, że mają one kiepski nabór. – Nikt nie wspomina, że wynika on z braku zgody władz na otwieranie kolejnych klas. – mówi Aleksandra Kułakowska, Wiceprzewodnicząca Rady Rodziców Gimnazjum nr 3.

 

Zdaniem przedstawicieli porozumienia polityka władz miast polega na tworzeniu atmosfery współzawodnictwa między przeznaczonymi do likwidacji szkołami. Podczas indywidualnych spotkań z władzami mówi się przedstawicielom każdej z placówek, że akurat ta na liście znalazła się przez przypadek.

 

Zwrócono też uwagę na fakt, iż część likwidowanych placówek posiada świeżo wyremontowane budynki w centrum miasta. – Nasze przedszkole przy ulicy Stradom ma być zamknięte z powodu rzekomego zagrożenia katastrofą budowlaną w sąsiedniej kamienicy – mówi Agata Kotula, rodzic podopiecznej przedszkola nr 114 im. Hans Christian Andersen. – Mamy informację z Nadzoru Budowlanego, iż zagrożenia nie ma – wyjaśnia.  Również budynek Gimnazjum numer 3 niedawno przeszedł gruntowny remont. Sfinansowany z pieniędzy wygenerowanych przez samą placówkę oraz z funduszu Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.

 

Cięcia w oświacie mają posłużyć doraźnemu ratowaniu budżetu miasta. Nikt jednak nie zastanowił się jakie będą koszta społeczne likwidacji placówek. Czy stać nas więc na pozornie tanią edukację?

 

Nagrania z konferencji.

 

O sytuacji Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5:

1

 

O sytuacji Gimnazjum nr 3:

2

 

O sytuacji przedszkola nr 114:

3

7 lutego (w ten wtorek!) o godzinie 17.00 zapraszamy wszystkich przed Urząd Miasta - by wspólnie ponad podziałami bronić krakowskich szkół i przedszkoli przed likwidacją forsowaną przez wiceprezydent Krakowa Annę Okońską Walkowicz! Dzień później Rada Miasta Krakowa zajmie się jej projektem i zdecyduje czy zamkniętych zostanie szeregu szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych oraz przedszkoli. Przybywajcie! Dla zmarzluchów ciepła herbata i atmosfera :)


Lista placówek przeznaczonych do likwidacji:
Przedszkole nr 114
Gimnazjum nr 3
Gimnazjum nr 14
XXIX LO
XXXI LO
Zespół Szkół Mechanicznych nr 4
Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 5
Zespół Szkół Specjalnych nr 2
Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 3
Gimnazjum nr 31


Budżet Krakowa na edukację wynosi 1 mld 143 mln złotych. Z tej kwoty 675 mln stanowi subwencja oświatowa, czyli pieniądze przekazane bezpośrednio z budżetu państwa. Resztę czyli około 468 mln złotych dokłada Kraków z własnych środków. Zdaniem pani prezydent kwota ta jest stanowczo za duża. Dla porównania warto przytoczyć, iż na pensje miejskich urzędników z budżetu Krakowa przeznaczono 1,2 mld złotych.


Dramatem może zakończyć się likwidacja Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, w którym uczą sięm.in. osoby upośledzone umysłowe, autystyczne, niesłyszące. Specyfika placówki wymusza zatrudnienie w niej odpowiednio przygotowanych pedagogów oraz funkcjonowanie w odpowiednio zaadaptowanym budynku. Wbrew opinii Anny Okońskiej-Walkowicz podopiecznych szkoły nie można przenieść do zwykłych placówek.


Argumenty władz za likwidacją ich placówek są najczęściej delikatnie mówiąc niejasne. Często jako powód zamykania szkół władze podają, że mają one kiepski nabór. Nikt nie wspomina, że wynika on z braku zgody władz na otwieranie kolejnych klas.


Część likwidowanych placówek posiada wyremontowane, za publiczne pieniądze budynki w centrum miasta. Przedszkole nr 114 przy ulicy Stradom ma być zamknięte z powodu rzekomego zagrożenia katastrofą budowlaną w sąsiedniej kamienicy. Rodzice mają jednak informację z Nadzoru Budowlanego, iż zagrożenia nie ma. Również budynek Gimnazjum numer 3 niedawno przeszedł gruntowny remont.


Demonstracja organizowana jest przez Porozumienie Szkół. Inicjatywa ta łączy rodziców i uczniów z zagrożonych likwidacją placówek edukacyjnych ( Gimnazjum nr 3, Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 5, Przedszkola 114, Zespołu Szkół Mechanicznych nr 4, Specjalnej Szkoły Podstawowej nr 121, Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 3 ) w celu zmiany polityki oświatowej władz Krakowa. Protest wspiera Federacja Anarchistyczna sekcja Kraków.


Demonstracja będzie miała pokojowy charakter, została zalegalizowana, a władze miasta wyraziły na nią zgodę.


Wszystkich chcących pomóc w organizacji protestu zapraszamy w poniedziałek o godzinie 17 na malowanie transparentów, które odbędzie się przy ulicy Józefa 11 w galerii JAgamakota!

Zlikwidujemy stołówkę!; My obniżymy temperaturę w salach o 5 stopni!; A my o 6! – do takiej licytacji skłaniają dyrektorów szkół przeznaczonych do likwidacji władze miasta. Radni, a o zgrozo i dziennikarze mamią ich perspektywą ocalenia najbardziej elastycznych placówek. Nikt jednak nie chce przyjąć do wiadomości, że zamykanie szkół jest częścią procesu komercjalizacji oświaty. Jeśli nie ulegnie zmianie myślenie o edukacji, to szkoły, które ocaleją w tym roku, i tak prędzej czy później zostaną zamknięte.


Reorganizacja krakowskiej oświaty – jak eufemistycznie nazywają drastyczną reformę Urzędnicy Magistratu – to proces, którego celem jest zmniejszenie wydatków z budżetu miasta na edukację.  Główną przyczyną podjęcia tych działań jest 200 milionowa dziura budżetowa oraz szumnie zapowiadany niż demograficzny, który wpłynie na zmniejszenie subwencji oświatowej. Władze Krakowa postanowiły więc ciąć. Cięcie niestety odbywa się na oślep lub co gorsza zgodnie z czyimiś interesami. Wiele likwidowanych placówek posiada atrakcyjne, wyremontowane budynki w centrum miasta. Do tego Pani Prezydent Anna Okońska-Walkowicz związana jest ze szkolnictwem niepublicznym, które w oczywisty sposób może zyskać na pogorszeniu się jakości kształcenia w szkołach państwowych.

 

Załóżmy jednak przez moment, że władze po prostu działają na oślep. Może dowodzić tego fakt, że do zlikwidowania przeznaczono placówki zupełnie „rentowne” jak np. XXXI LO oraz takie, które ze względu na specyficzny charakter np. praca z niepełnosprawnymi dziećmi, jak w przypadku Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 5, po prostu muszą kosztować więcej. Decyzję o likwidacji wielu szkół władze argumentują też niskim poziomem naboru. Co ciekawe rządzący nie pamiętają, że sami nie godzili się na otwarcie większej ilości klas, mimo że chętnych nie brakowało. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w przypadku Gimnazjum numer 3. W przypadku ostatniej szkoły sytuacja jest również niezwykle kontrowersyjna, gdyż jej uczniowie mają zostać przeniesieni do gimnazjum numer 6, którego plan likwidacji w kolejnym roku jest tajemnicą poliszynela.

 

Ratowanie szkół rodzice, dyrektorzy rozpoczęli od kolędowania u  radnych oraz od rozmów z prezydent Okońską-Walkowicz. Ci pierwsi ostrożnie zapowiedzieli weto dla planów likwidacji przynajmniej części szkół. Działanie miejskich rajców w obronie placówek oświatowych, o którym na łamach krakowskiej Gazety Wyborczej pisała Olga Szpunar, jest pozorne. Nie trudno doszukać się w nim z jednej strony chęci pokrzyżowania planów prezydenta Jacka Majchrowskiego, a z drugiej zyskania miana obrońców uciskanych. Warto zwrócić również uwagę na fakt, iż radni nie negują zaproponowanego kierunku zmian, a jedynie zręcznie lawirują, mówiąc o błędach formalnych i zbyt późnym przedstawieniu projektu. Jedynym rozwiązaniem problemu zdaje się zmiana myślenia o edukacji. Traktowanie jej jako przedsięwzięcia, które ma generować zysk finansowy, jest delikatnie mówiąc krótkowzroczne. Jedyną szansą uratowania i jednoczesnego uzdrowienia krakowskiej oświaty jest danie prawa do decydowania o niej samym zainteresowanym rodzicom, nauczycielom oraz uczniom.

 

Na jednym ze spotkań z rodzicami prezydent Krakowa Anna Okońska-Walkowicz wprost powiedział, że „nigdy w życiu swojego dziecka do publicznej szkoły by nie posłała”. Taka wypowiedź osoby odpowiedzialnej za owe szkoły nie może pozostawiać wątpliwości co do intencji pani prezydent. Trudno jednak dziwić się, że osoba, która szczerze wyznaje taki pogląd, dąży do zamykania publicznych szkół. Skoro są siedliskiem zła, to należy je likwidować. Wszak w prywatnych szkołach nie ma patologii, a uczniowie nie muszą patrzeć na biedniejszych kolegów i koleżanki. Tylko kogo będzie stać na niepubliczną oświatę, a przede wszystkim jaki los czeka tych, którzy pozostaną w szkołach państwowych? Czy stać nas na pozornie tanią edukację, bo społeczne koszta reform mogą być o wiele wyższe niż doraźne oszczędności w miejskiej kasie.

20 tysięcy osób przeszło przez Kraków w proteście przeciwko ACTA. Takiej demonstracji nasze miasto  nie widziało od lat ’80.

Już od godziny 17 pod Wieżą Ratuszową zbierały się setki osób. Obecni byli przedstawiciele różnych środowisk. Na demonstracje, która z założenia miała być apolityczna próbował zaistnieć Janusz Korwin-Mikke. Jednak szybko został zasłonięty czarnymi flagami, a zebrany tłum gwizdami i okrzykami „Stop kampanii politycznej” zagłuszył jego przemówienie.

 

Po rozpoczęciu demonstracja ruszyła ulicą Grodzką pod Wawel następnie plantami i Franciszkańską by przechodząc ponownie przez Rynek dotrzeć pod Barbakan. Gdy tłum dochodził pod Wawel reszta zebranych nadal pozostawała na Rynku Głównym. Wiele osób przyszło z ustami zaklejonymi taśmą z napisem ACTA. Zebrani skandowali: „Tusk matole skąd będziesz ściągał pornole”, „precz z cenzurą”, „wolne media”,  ”Nie dla ACTA” itp.

 

Akcja przebiegała w pokojowej atmosferze do samego końca.

Trzy szklanki mąki pszennej, jedno jajko, szklanka letniej wody, sól dla pogłębienia smaku. Składniki należy ze sobą połączyć i odstawić na 20 min. w chłodne miejsce. To przepis na podstawowe ciasto do pierogów. Jak powszechnie wiadomo, całą magią tego prostego dania jest wnętrze. Rodzaj nadzienia podlega wyłącznie ograniczeniom wyobraźni samych twórców. Pierogi przyjmą do swego środka, praktycznie każdy produkt. Okazuje się, że może się tam również pomieścić całkiem sporo ideologii, buntu, protestu, wiary w lepsze jutro. Pierogi w odpowiedniej formie mogą się stać narzędziem manifestu i walki politycznej. Brzmi absurdalnie? Nic bardziej mylnego.


Tekst Wojciecha Kapieszuka i Magdaleny Dubrowskiej, Prasowy bar mleczny – najbarwniejszy protest 2011 opublikowany na łamach Gazety Wyborczej, opowiada historię warszawskiego baru mlecznego „Prasowy”, zaraz po jego zamknięciu. Lokal nie pozostawał jednak długo pusty. Kilka dni po wywieszeniu przez najemcę kartki „Likwidacja lokalu”, do środka weszła grupa młodych ludzi. Należy dodać, że w świetle prawa uczynili to nielegalnie. Niczym partyzanci Asłana Maschadowa, zajęli kuchnię i rozpoczęli wielkie gotowanie. Arsenał w postaci produktów spożywczych i garnków przynieśli ze sobą. Już po chwili prócz nich na miejscu pojawili się stali bywalcy „Prasowego” – przechodnie oraz miejscy urzędnicy i policjanci. Po dwóch godzinach „obywatelskiego” gotowania, policja zmusiła jednak wszystkich do wyjścia na zewnątrz. Tam otoczeni kordonem, zostali wylegitymowani. Nasuwa się pytanie, skąd zatem takie zamieszanie wokół zwykłej jadłodajni?

 

„Prasowy” był barem mlecznym mieszczącym się przy ulicy Marszałkowskiej przez pond 50 lat. Jak zaznaczają autorzy tekstu, był to jeden z ostatnich tego typu obiektów gastronomicznych w Warszawie. Jego klientelę stanowili głównie studenci i emeryci. Właściciel lokalu, którym jest miasto, podnosząc regularnie czynsze zmusił najemcę do zrezygnowania z działalności. Niby naturalna droga wolnego rynku. Szkody społeczne są jednak znacznie większe niżby chciało tego miasto.

 

Pierogowy protest miał zmusić urzędników i samych warszawiaków do debaty na temat planów rozwojowych miasta. Chciano nim zwrócić uwagę, że miasto dba wyłącznie o bogatszych mieszkańców. Ludzie ubożsi, którzy również mieszkają w centrum, są traktowani, jako gorszy element społeczeństwa. Jaki pożytek dla ludzi mieszkających w okolicy przyniesie kolejny bank lub kawiarnia (w której kawa kosztuje 15 zł)? Argumentem władz lokalnych jest plan urbanizacyjny, który ma przemienić Warszawę w europejską metropolię. To, co nie przystaje do tego obrazu powinno być usunięte na peryferie. Burmistrz dzielnicy, Wojciech Bartelski stwierdził, że warszawiacy zasługują na śródmieście o europejskich standardach. Ma być nowocześnie, a to, że drożej to już trudno.

 

„A co z ludźmi?”, zdają się krzyczeć naleśniki. „Gdzie w tym wszystkim zagubiono człowieka?” dopytuje surówka z marchewki. „Czy warszawiacy nie zasługują, żeby zwyczajnie mieszkać w swoim mieście?” oburzają się kluski leniwe. Czy nasze miasta muszą stać się odbiciem Londynu, Nowego Jorku czy Berlina? Co, jeżeli chcemy przejmować wzorce, które nie są dobrymi rozwiązaniami? Wmawia się nam, że schemat centrum jako dzielnicy luksusowej i finansowej jest czymś najwłaściwszym. Jeśli kogoś nie stać na nowe standardy, powinien się wyprowadzić. W tej całej taktyce, ubożsi traktowani są jak przedmioty, które można swobodnie przestawiać. Miasta będące niegdyś symbolem wolności i swobody, zaczęły wznosić bariery przed swoimi właścicielami. Kapitał stał się zaporą. Jest nowym i legalnym narzędziem wykluczenia. Nasza przestrzeń życiowa się kurczy. Sklepy zastępowane są bankami, a skwery parkingami. Władze wielu miast rozpoczęły politykę ich unowocześniania, nie patrząc na szkody, jakie wyrządzają tym swoim mieszkańcom. Rozwarstwienie społeczne rośnie. Tym samym ludzi, których stać na życie w luksusie metropolii jest coraz mniej. Komu ma zatem przysłużyć się polityka „europeizacji” centrów?

 

„Zjadłem pierogi z soczewicą. To cała moja wywrotowa działalność na dzisiaj” powiedział młody człowiek do kamery. Za jego plecami policjanci z oddziału prewencji czekali na podjęcie interwencji przeciw ludziom broniącym taniego pożywiania. Kilka miesięcy wcześniej mieszkańcy Łodzi bronili własnymi ciałami małego zieleńca przed blokiem. Chcieli drzew, nie betonu. Dzięki interwencji policji, ponieśli porażkę. W tym wszystkim w głowie brzmią mi słowa wspomnianego już burmistrza Bartelskiego. Jego wpis na Facebooku głosił: „Cecha szczególna: nie posiadam wrażliwości społecznej. Ale skoro wszyscy dookoła są jej pełni, to mała strata…”

 

I na zakończenie jeszcze jeden przepis. Pusta, szklana butelka (pojemność ok. 0,5 litra). Napełniamy ją w 2/3 benzyną. 1/3 stanowić zaś powinny płatki mydlane i wiórki styropianowe. Zatykamy ją szmatką (najlepiej bawełnianą). Gotowy produkt powinien być bardziej niestrawny dla antyspołecznej władzy niż pierogi.

Szkoła to nie firma!

07 stycznia 2012 r. Dział: Publicystyka

Za tworzenie przyjaznej przestrzeni dla rozwoju edukacji w listopadzie 2011 roku Miasto Kraków zostało uhonorowane certyfikatem „Samorządowego Lidera Edukacji”. Prestiżową nagrodę odebrała Zastępca Prezydenta Miasta Krakowa Anna Okońska-Walkowicz. Teraz zapowiada ona drastyczne reformy: zamykanie szkół i cięcie wydatków na oświatę. Działania te w wielu sferach nie pozwolą szkołom na prawidłowe pełnienie podstawowych zadań.


Budżet Krakowa na edukację wynosi 1 mld 143 mln złotych. Z tej kwoty 675 mln stanowi subwencja oświatowa, czyli pieniądze przekazane bezpośrednio z budżetu państwa. Resztę czyli około 468 mln złotych dokłada Kraków z własnych środków. Zdaniem pani prezydent kwota ta jest stanowczo za duża. Dla porównania warto przytoczyć, iż na pensje miejskich urzędników z budżetu Krakowa przeznaczono 1,2 mld złotych.

 

Pomysłów na oszczędzanie Anna Okońska-Walkowicz ma kilka. Począwszy od drobnych jak zatrudniania zewnętrznych firm sprzątających w placówkach, zastąpienie szkolnych stołówek przez katering aż po przekazywanie mniejszych szkół stowarzyszeniom czy tworzeniu placówek molochów z oddziałami klasowymi po 40 osób. Wszystkie sposoby na oszczędzanie mają wspólny mianownik, którym jest komercjalizacja edukacji. Uczniowie których rodziców stać na płacenie za szkołę pozostaną w małych, przyjaznych placówkach być może z jeszcze lepsza ofertą niż obecnie. Biedniejsi będą skazani na naukę w szkołach dużych oferujących gorsze warunki nauki. W praktyce np. zamiana szkolnej stołówki na firmę kateringową będzie oznaczała wzrost cen posiłków. Te serwowane w stołówce kosztują średnio w granicach 3 złotych. Już w chwili obecnej części najuboższych dzieci na nie niestać. Kto będzie więc mógł sobie pozwolić na podawane przez firmę kateringową o wiele droższe obiady?

 

Niedawno okazało się jednak, że istnieją w Krakowie również takie szkoły, którym nawet i te zabiegi nie pomogą. Pani wiceprezydent przeznaczyła je do całkowitej likwidacji z powodu małej liczby uczniów, a tym samym zbyt kosztownego ich utrzymania w budynkach, które mogłyby być wykorzystywane lepiej, gdyby uczniów było więcej. Lub gdyby je odsprzedać, ewentualnie wynająć komuś innemu. Komuś, kto przynosi zysk. Wiele krakowskich szkół jest obecnie poddawanych wnikliwym kontrolom mającym wykazać ich nierentowność.

 

Rodzice i pracownicy przeznaczonej do likwidacji szkoła podstawowa nr 16 by uratować placówkę przedstawili szereg reform. Pomysły takie jak zatrudnienie zewnętrznej firmy sprzątającej, znalezienie firm, które będą wynajmować sale czy obniżenie temperatury w salach lekcyjnych o dwa stopnie znalazły uznanie w oczach pani prezydent. Krakowska „szesnastka” nie miała więc wyjścia – podobnie jak wiele innych szkół zmuszono ją by upodobniła się do firmy, której naczelnym zadaniem jest utrzymanie się na rynku. Zadanie tyleż konieczne, co kłopotliwe, bo przecież szkoły same z siebie zysków materialnych nie przynoszą, nie taka bowiem ich rola. Może o tym jednak nie wiedzieć pani Okońska-Walkowicz, która na spotkaniach z dyrektorami szkół otwarcie przyznaje, że posiada doświadczenie przede wszystkim w prowadzeniu niepublicznych placówek oświatowych, co jednak nie przeszkadza jej zająć się sprawami szkół publicznych.

Tymczasem wielu młodych ludzi uczęszczających do placówek, które pani wiceprezydent przeznaczyła do likwidacji, swoje szkoły wybrało ze względu na małą ilość uczniów, która pozwala na dobrą atmosferę w klasie i lepsze warunki do nauki. Przeraża ich edukacja w szkołach, w których sale i korytarze są zatłoczone, a uczniowie anonimowi. I mają rację, bo jeśli dzieci jest zbyt dużo, nie można poświęcić wystarczającej ilości czasu na zaspakajanie ich indywidualnych potrzeb edukacyjnych i rozwojowych. Oznacza to kształcenie na niższym poziomie, brak bezpieczeństwa i większe ryzyko wystąpienia trudności wychowawczych.

 

Zmniejszenie zespołów klasowych obiecywano nauczycielom już na przełomie lat 80. i 90., tymczasem kiedy do szkół wpływa niż demograficzny, utrzymuje się zatłoczone klasy, a placówki, które wreszcie odetchnęły od nadmiaru uczniów, zamyka się, zamiast skorzystać z naturalnej możliwości na poprawę ich funkcjonowania. Mnożą się pomysły na reformy, które chaotycznie jedna po drugiej wprowadzane są w życie, o najprostszych i najefektywniejszych rozwiązaniach się zapomina. Ale trudno się dziwić, skoro nauczyciele i uczniowie od dawna nie mają żadnego wpływu na decyzje podejmowane w sprawach oświaty, chociaż to właśnie oni są najbliżej szkolnych problemów.

 

Kłopotliwy wydaje się także specyficzny charakter niektórych placówek przeznaczonych do likwidacji. Zamknięty ma zostać między innymi Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 5 oraz Zespół Szkół Specjalnych nr 2. Trudno wyobrazić sobie przeniesienie uczącej się tam młodzieży do pierwszej z brzegu placówki, która będzie w stanie pomieścić odpowiednią ilość uczniów. Dyrektor Gimnazjum nr 3 (szkoły, która również ma być zamknięta), pani Anna Kantorek, długo zabiegała o stworzenie klasy integracyjnej dla dzieci z problemami zdrowotnymi i emocjonalnymi. Urząd nie wyraził zgody, zatem w wielu przypadkach nauczyciele byli zmuszeni zorganizować dla uczniów z dysfunkcjami nauczanie indywidualne i zajęcia rewalidacyjne, które zawyżają koszty. Nie sposób jednak opszeć się wrażeniu, że w przypadku tej placówki powodem rozrzutności nie jest zła wola dyrekcji, lecz brak doświadczenia urzędników. Powszechnie wiadomo również, że w im mniejszych zespołach uczą się dzieci z dysfunkcjami, tym bardziej możliwe jest udziele im odpowiedniej pomocy.

 

Problemem okazuje się również Zespoł Szkół Mechanicznych nr 4, a właściwie pomysł jego likwidacji. Bo co zrobić z uczniami, którzy kształcą się w zawodzie technika lotniczego (dodajmy w jedynej takiej szkole w Małopolsce) i są właśnie w środku lub na ukończeniu cyklu kształcenia? Na to pytanie nie ma właściwej odpowiedzi. Bo jeśli szkoła zniknie, województwo nie będzie miało dla nich żadnej oferty na dokończenie edukacji w zawodzie, w którym już zaczęli się kształcić.

 

Ale być może nie powinno nas to dziwić, bo bez odpowiedzi pozostaje o wiele więcej pytań. Na przykład: jak miasto, które odmawia opieki nad Młodzieżowymi Domami Kultury i spycha ten obowiązek na rodziców, może otrzymać nagrodę „Samorzadowego Lidera Edukacji”? Jak może otrzymać ją miasto, które ze swoimi szkołami chce zrobić dokładnie to samo, bo uważa, że są nieopłacalne?

 

Zmiany bez wątpienia są konieczne. Ale najważniejsza z nich powinna dotyczyć naszej podmiotowości. Czas, aby decyzje podejmowali ci, których będą dotyczyły ich skutki.

Przedstawiciele Watykanu nie pomogą w rozwiązaniu sytuacji lokatorów z ulic Józefa i Bożego Ciała. Odpowiedź Nuncjatury Apostolskiej w Polsce na list mieszkańców  poza tym informuje, iż zakon Kanoników Laterańskich Regularnych już od kilku lat planował dzierżawę budynków, a co za tym idzie eksmijsę lokatorów.


Przypomnijmy, w kamienicach przy ulicach Bożego Ciała 24 oraz Józefa 9 i 11, należących do Zakonu Kanoników Laterańskich Regularnych mieszka około 300 osób i mieści się kilka punktów usługowych. Ponad rok temu budynki zostały wydzierżawione firmie De Silva Haus, która zamierza opróżnić je z lokatorów i przekształcić w luksusowe centrum konferencyjno-hotelowe.

 

Mieszkańcy kamienic przy wsparciu Federacji Anarchistycznej Kraków rozpoczęli akcję protestacyjną. Zebrano kilka tysięcy podpisów pod petycją w sprawie zachowania charakteru budynków, w koście odpowiedzialnym za plany eksmisji odbyła się msza zamówiona przez lokatorów w intencji zachowania ich domostw. Ostatnio zwrócono się z prośbą o pomoc do przedstawicieli Watykanu w Polsce. - Poszliśmy za radą księdza Roberta Nęcka [przypis red. rzecznika archidiecezji krakowskiej]. Tłumaczył nam że zakon nie podlega kurii tlyko bezpośrednio Watykanowi - wyjaśnia Jakub Wróblewski z Federacji Anarchistycznej.

 

W liście skierowanym do nuncjusz apostolski abp Celestino Migliore oraz opat generalny Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich o. Bruno Giuliani napisano: „Od pokoleń związani jesteśmy z Kościołem Bożego Ciała i Zakonem. Wszystkie najważniejsze etapy w naszym duchowym życiu były nierozerwalnie związane z tą parafią. To tu większość z nas była chrzczona, przystępowała do Komunii Świętej oraz Bierzmowania, zawierała sakrament małżeństwa i żegnała swoich najbliższych. Dlatego jest dla nas bardzo bolesnym zwracanie się do Waszej Ekscelencji z prośbą o interwencję. Prosimy Waszą Ekscelencję o wstawiennictwo w obronie naszych rodzin. Wierzymy, iż ojciec przeor Dariusz Kaczyński może dostrzec krzywdę, jaką nam wyrządza, i cofnąć decyzję o wydzierżawieniu budynków”.

 

W odpowiedzi  Nuncjatura Apostolska w Polsce pisze: „Sprawa jest trudna gdyż dotyczy Państwa mieszkania. Sprawy tego typu winny być załatwiane zgodnie z procedurami przewidzianymi przez prawo polskie oraz we współpracy z właścicielem mieszkań. Z informacji otrzymanych od właściciela budynków wynika, że już sześć lat temu została zasygnalizowana wola podjęcia rozwiązań, które dziś są realizowane. Zapewne dalsze rozmowy, prowadzone z dobrą wolą z obu stron, pozwolą na znalezienie zadowalających rozwiązań.” 


Zdaniem lokatorów w odpowiedzi nie ma żadnych konkretów. – Władze kościelne robią wszystko, żeby zepchnąć odpowiedzialność na innych – mówi pani Teresa. lokatorka z ulicy Józefa. – Kuria, na Watykan, Watykan na ojca Przeora, a ojciec Przeor nie chce z nami rozmawiać – wylicza.  Lokatorów niezwykle zbulwersowała informacja, że o planach zakonu dowiedzieli się już po fakcie. Jak mówią pięć lat za późno. - Przez ten okres, wiedząc że mamy trafić na bruk, nie inwestowalibyśmy w remonty naszych mieszkań i budynków – podkreśla.

W Krakowie od października odbywa się Okrągły Stół Mieszkaniowy. 12.12. o 17,00 w budynku Urzędu Miasta przy Pl. Wszystkich Świętych 3/4 odbędzie się trzecia debata na temat nielegalnych przejęć kamienic w Krakowie i eksmitowania z tych kamienic lokatorów, którzy zostali skierowani do zamieszkania tam decyzjami administracyjnymi.


Chcemy zmusić miasto, policje, prokuraturę, aby sprawdzili dokumentację na podstawie której kamienice były i sa przejmowane (za wiele z nich zostały wypłacone odszkodowania indemnizacyjne). Chcemy też aby zostały sprawdzone osoby, które w ostatnich latach „otrzymały” bądź „zakupiły” po kilkanaście kamienic. Chcemy zmusic władze miasta, aby wywiązywały się z ustawowego obowiązku budowania mieszkań komunalnych (zamiennych i socjalnych) oraz mieszkań czynszowych pod wynajem.


Oficjalna strona OSM na dialoguj.pl. (choć to strona urzędowa i oni zamieszczają tam minimum informacji)


Dorota, uczestniczka ruchu lokatorskiego

Protesty przeciwko likwidacji Młodzieżowych Domów Kultury oraz zwolnieniom w Hucie ArcelorMittal odbyły się w tą środę w Krakowie.


Barwny protest przeciwko likwidacji MDKów rozpoczął się o godzinie 15,00 pod Urzędem Miasta Krakowa. Kilkaset osób zebrało się by zaprotestować przeciwko planowanemu ograniczeniu finansowania placówek z miejskiej kasy. Propozycja przedstawiona przez zastępca prezydenta ds. edukacji Annę Okońską-Walkowicz w praktyce oznaczać będzie  likwidację lub komercjalizację MDKów.

 

Protest zebrał przedstawicieli wszystkich grup wiekowych i zjednoczył osoby o różnych poglądach. Podczas wiecu głos zabierali też radni oraz politycy różnych opcji. Ich wystąpienia spotykały się jednak z gwizdami i protestami. – Nie chcemy tu wiecu politycznego! – krzyczeli zebrani. Gdy do zgromadzonych przemawiała zastępca prezydenta Anna Okońska-Walkowicz rozległy się okrzyki „kłamstwa” oraz „Precz z tą panią”. Pod koniec wiecu już po przemówieniach „poważnych” dorosłych i polityków głos zabrał jeden z młodych uczestników demonstracji. - Nie chcemy  polityków, nie chcemy z nimi rozmawiać, chcemy z nimi walczyć. To oni są odpowiedzialni za tą decyzję! - grzmiał ku oburzeniu dorosłych organizatorów protestu i przy aplauzie pozostałych zebranych.

 

Również dziś pod Hutą ArcelorMittal w Krakowie (dawną hutą im. Tadeusza  Sendzimira) protestowało 600 związkowców głównie z Solidarności.  Na dwie godziny przerwali pracę by w ten sposób zaprotestować przeciwko planowanym zwolnieniom. Akcja była częścią międzynarodowego dnia protestów w zakładach należących do indyjskiego koncernu  ArcelorMittal. We Francji w demonstracji pod hutą w Liege wzięło udział około 40 tysięcy osób.

 

Władze Krakowa chcą zlikwidować młodzieżowe domy kultury. Już jutro (tzn. w środę 7 grudnia) o godzinie 15.00 pod Magistratem demonstracja w obronie 11 tego typu  placówek w naszym mieście!
 

W ramach tzw. zaciskania pasa władze Krakowa zdecydowała, że od przyszłego roku obetną dotacje na funkcjonowania domów kultury. Obecnie wszystkie placówki z miejskiej kasy otrzymywały rocznie 20 milionów złotych. Od 2012 roku kwota ta ma zostać, zgodnie z pomysłem wiceprezydent Krakowa Anny Okońskiej-Walkowicz, obcięta do 7 milionów złotych. Dla większości MDKów, oferujących darmowe zajęcia dla dzieci i młodzieży, oznaczać będzie to koniec działalności lub zmusi je do wprowadzenia opłat. Zdaniem pani wiceprezydent „placówki tego typu są reliktem PRL-u i trzeba je zlikwidować”.

W tą środę o godzinie 15 pod Urzędem Miasta Krakowa odbędzie się pikieta przeciwko likwidacji MDKów w Krakowie.  – Weźcie ze sobą transparenty, trąbki, wuwulezele, bębny, wszystko do robienia hałasu i przyjdźcie tłumnie! Musimy pokazać, że jest nas wielu i jesteśmy zgodni i solidarni przeciwko temu głupiemu pomysłowi – pisze rada rodziców MDKu, organizująca akcję.  

Radni miasta Krakowa ratują budżet kosztem dzieci! 

Jako rodzice z Krakowa jesteśmy oburzeni wczorajszą sesją Rady Miasta, gdzie stwierdzono o likwidacji Młodzieżowych Domów Kultury. Te instytucje są jedynym tanim miejscem zajęć pozalekcyjnych dla dzieci z Krakowa. Radni chcą przekształcić istniejące placówki w Stowarzyszenia bądź Towarzystwa samofinansujące.
 

Za takim rozwiązaniem jest nowa Pani Wiceprezydent Okońska-Walkowicz. Ta Pani wie o czym mówi, bo jest prezesem Społecznego Towarzystwa Oświatowego Nr 64 i opłata za zajęcia w szkołach i przedszkolu podległym Towarzystwu są ogromne i ludzi nawet klasy średniej nie stać na taki wydatek. Więc czyżby ta Pani dbała o interesy prywatnych osób, w tym również swój?
 

Po likwidacji Młodzieżowych Domów Kultury dzieci pozostaną na ulicach i pod blokami na ławkach. MDK zapewniają dzieciom zajęcia wtedy kiedy nie ma szkoły: ferie, przerwy świąteczne, wakacje. Nie pozwolimy krzywdzić naszych dzieci po to aby ratować kieszeń Panu Prezydentowi Miasta Krakowa. Mamy nadzieję, że Radni zdają sobie sprawę z tego że zostali wybrani przez nas – mieszkańców Krakowa – po to, żeby dbać o nas, a nie o władzę i zawsze mogą zostać przez społeczeństwo odwołani.

Rodowita Krakowianka, matka dwójki dzieci korzystających z zajęć w MDK. (za Gazetą Krakowską)

Strona 4 z 7